Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Oddałeś mi siebie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 marca 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Oddałeś mi siebie - ebook

Daj się porwać tej wciągającej historii, w której aż roi się od skrajnych emocji.

Luiza i Dawid wiodą spokojne, poukładane i nudne życie. Pewnego dnia postanawiają skorzystać z zaproszenia znajomych i wybierają się na weekend nad jezioro. Zbiegiem okoliczności, w tym samym miejscu swój wieczór kawalerski świętuje Michał, z którym kiedyś związana była Luiza. Nieoczekiwane spotkanie ożywia dawne uczucia. Kiedyś byli jak cztery żywioły. Połączyła ich gorąca miłość, zniszczyła silna zazdrość. Czy teraz, by znów być razem, odważą się wywrócić do góry nogami życie wielu osób? Czy miłość wygra?

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki…

Ta historia zostanie ze mną na długo. Jest jak prawdziwa miłość, o której opowiada – nie można z niej zrezygnować, mimo że momentami sprawia ból i wyciska łzy z oczu. Książka Moniki dostarcza całej gamy emocji. Gorąco polecam (zasiąść do niej z paczką chusteczek)! Natalia Waszak-Jurgiel

 

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67834-76-6
Rozmiar pliku: 583 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Coś wisiało w powietrzu. Czuł to. Odkąd wrócili we trójkę do domu, widział, że coś jest nie tak. Jego żona zachowywała się zupełnie inaczej. Choć już w ciąży zdarzały jej się silne wahania nastroju, wtedy wiązał to z szalejącymi hormonami. Teraz, gdy ich maleńki synek spokojnie spał w łóżeczku ustawionym obok ich sypialnianego łóżka, wiedział, że dzieje się coś niepokojącego. Nie miał jednak bladego pojęcia, co to takiego.

Cieszył się jak małe dziecko, spoglądając na smacznie śpiące niemowlę. Wyobrażał sobie, jak to będzie, gdy maluch zacznie dorastać. Pierwsze uśmiechy, pierwsze słowa, pierwsze kroki… A potem szkoła, zakochania i miłości, aż w końcu i on sam kiedyś zostanie dziadkiem. Marzył o synu i to pragnienie właśnie się ziściło. Tymczasem kobieta, którą kochał i która była najważniejszą kobietą zarówno dla niego, jak i dla ich dziecka, stała się zimna, oschła i obojętna na otaczający ją świat. Podejrzewał, że może cierpieć na depresję poporodową, ale ona stanowczo odpierała podobne sugestie. Wierzył, że potrzeba czasu.

I tak mijał dzień za dniem, ale zamiast przynosić słońce, każdy kolejny sprowadzał coraz więcej chmur. I to burzowych…

– Nie mogę tak dłużej. Zrób coś, ogarnij się jakoś. Jesteś nam potrzebna – tłumaczył.

Milczała.

Ostatnio ciągle milczała.

A on dwoił się i troił, by jakoś pogodzić opiekę nad dzieckiem z pracą, dzięki której utrzymywał rodzinę.

Nie trwało to zbyt długo. Kiedy któregoś dnia wrócił do domu, zastał w ogrodzie sąsiadkę i śpiącego w wózku syna.

– Cześć…? A Anka gdzie? – zapytał zdziwiony. Nie pamiętał, by jego żona miała tego dnia dokądś wychodzić.

– Jesteś, dzięki Bogu – rzekła kobieta z wyraźną ulgą. – Ania poprosiła mnie, żebym została z nim chwilę, bo potrzebuje gdzieś pilnie wyjść na dziesięć minut. Tyle że nie ma jej już od ponad godziny, a ja muszę jechać do pracy. – Odeszła od wózka i w niemałym pośpiechu skierowała się do furtki.

– Jasne… Dzięki, że z nim zostałaś! – krzyknął jeszcze.

Przywitał się z synem tak, by go nie zbudzić, i rozważał, dokąd udała się Anna. Niestety, nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy. Zestresował się, lecz postanowił chwilę odczekać, zanim zacznie panikować.

Przecież nie musiało się stać nic złego – tłumaczył sobie w głowie. – Pewnie wyszła do sklepu i utknęła w kolejce. Zaraz na pewno wróci.Rozdział 1

W dzieciństwie marzymy o różnych rzeczach. Jedni śnią o międzynarodowej karierze, inni chcą po prostu być szczęśliwi, a jeszcze inni pragną polecieć w kosmos.

Luiza miała podobnie. Jako pięciolatka marzyła, by kiedyś zostać piosenkarką. Gdy miała trzynaście lat, zapragnęła w przyszłości leczyć zwierzęta. Kiedy skończyła szkołę średnią, wiedziała już, że to w kierunku tego drugiego marzenia będzie zmierzała. Od zawsze uwielbiała zwierzęta. Nie mogła znieść, gdy jakieś cierpiało. Postanowiła więc, że zrobi wszystko, by kiedyś im pomagać. Wierzyła, że spełnienie tego planu wystarczy, by wiodła spokojne, szczęśliwe życie.

Siedziała właśnie w studiu tatuażu, gdzie tatuator Krystian tworzył na jej skórze za uchem niewielką czarną psią łapkę. Nie był to pierwszy rysunek na jej ciele. Do tej pory jej skórę zdobiła już róża na lewym ramieniu oraz napis let it be1 na prawym nadgarstku. „Tatuaże uzależniają – gdy zrobisz jeden, od razu planujesz kolejny” – mawiali jej ci, z którymi rozmawiała na ten temat, zanim jeszcze zdecydowała się zrobić swój pierwszy i, jak myślała, jedyny. Teraz przyznawała im rację.

1 Let it be. (ang.) – Niech się dzieje.

Gdy zadowolona skończyła podziwiać w lustrze nowe dzieło Krystiana, rozliczyła się z nim, wyszła ze studia i skierowała do pracy. Jej marzenie się ziściło. Kilka lat wcześniej, jakiś czas po skończeniu studiów, dzięki pomocy rodziny założyła własną klinikę weterynaryjną, która prosperowała na tyle dobrze, że niedawno spłaciła nawet kredyt na mieszkanie. W ogóle nieźle jej się powodziło. Koleżanki zazdrościły jej urody i figury, zarabiała dużo pieniędzy, sama o sobie decydowała. Młoda, miła, zabawna, zawsze dobrze ubrana. Można by rzec: ideał. Pochodziła z dobrego, kochającego domu, ciągle odnosiła sukcesy. Kiedy więc kilka lat temu związała się z Michałem, wierzyła, że złapała Pana Boga za nogi. Ich związek był bardzo namiętny, intensywny, emocjonalny, a ona sama szczęśliwa, czując, że ma to, czego pragnęła. Do czasu… Ich temperamenty okazały się tak silne, że relacja nie przetrwała kolejnych burz, i rozsypała się w drobny mak. Luiza, mimo że dość szybko zaczęła spotykać się z kolejnymi mężczyznami, bardzo długo nie mogła się pozbierać po tym rozstaniu.

– Cześć, kochanie! Zabieram cię w weekend nad jezioro! Co ty na to? – Zaskoczył ją przez telefon Dawid, z którym spotykała się od ponad roku, a od dwóch miesięcy mieszkali razem.

– Nad jezioro?

– Tak. Kacper z Tomkiem jadą do domku rodziców i nas zaprosili.

Luiza przewróciła oczami. Już myślała, że jej chłopak wpadł na pomysł, by zabrać ją na romantyczny wyjazd we dwoje, tymczasem szykowała się kolejna libacja w towarzystwie przyjaciół Dawida.

– To co? Potwierdzę im, tak?

– Pogadamy potem. Muszę wracać do pracy. Pa – zakończyła połączenie.

– Co jest, Lu? – zapytała Martyna, pracownica Luizy. – Przecież mamy przerwę.

– Ach, daj spokój. Dawid wymyślił wyjazd nad jezioro z kumplami. Jak już w ogóle miałabym jechać, to wolałabym, żeby zabrał mnie dokądś samą, a nie znowu będzie gadał z nimi o piłce i samochodach w towarzystwie procentów i jointów.

– A od kiedy ty jesteś taka święta, co? – zapytała, uśmiechając się ironicznie.

Z Martyną znały się jeszcze ze studiów. Gdy Luiza zakładała własną praktykę, wiedziała od razu, że zatrudni koleżankę. Uważała ją za świetnego specjalistę, ufała jej, a poza tym najzwyczajniej w świecie ją lubiła.

– Och, no wcale nie jestem święta. Wiesz, że też lubię czasem zaszaleć, ale po prostu… Odkąd Dawid się do mnie wprowadził, ciągle mnie tylko wkurza – wypaliła nieco wbrew własnej woli.

W ogóle nie chciała, żeby się do niej wprowadzał. Nie tak szybko… Tyle że jakiś czas temu właściciel mieszkania, które wynajmował jej chłopak, oznajmił mu, że znalazł się kupiec i Dawid musi się dość szybko wyprowadzić. Ten szukał nawet czegoś, ale nie znalazł od razu niczego, co by go zainteresowało. W końcu wspólnie z Luizą ustalili, że najlepiej będzie, jeśli po prostu zamieszka z nią, co jego cieszyło bardzo, za to ją… raczej średnio. Ale zdawała sobie sprawę, że to najrozsądniejsza opcja.

Martyna spojrzała podejrzliwie na koleżankę.

– Co takiego robi?

Luiza chciała szybko odpowiedzieć, ale się zawahała.

– Właściwie to nic. I to jest najgorsze. Dba o mnie, liczy się z moim zdaniem, sprząta po sobie, wychodzi z psami. Nie mogę mu niczego zarzucić, jednak czuję, że coś jest nie tak.

– Chyba masz w stosunku do niego zbyt duże oczekiwania.

– Być może…

Zastanowiła się przez moment. Miała u boku kochającego mężczyznę i to niemalże na każde zawołanie, ale czuła, że coś idzie nie tak.

– W sumie co ci szkodzi pojechać nad to jezioro? Może będzie fajnie? Może inaczej, niż się spodziewasz. A jeśli nie, to chociaż sobie popływasz.

– Może masz rację… – zastanowiła się głośno. – Zabiorę psy i najwyżej chociaż one będą miały frajdę.

Gdy wsiadała do auta po skończonej pracy, myślała jeszcze o czekającym ją wyjeździe. Przez kilka godzin w przychodni sama siebie przekonywała, że warto się na chwilę oderwać od codzienności. Wtedy podjęła decyzję, że pojedzie. Teraz znów wahała się, czy na pewno ma na to ochotę. Właściwie nie miałaby nic przeciwko, gdyby Dawid wybrał się sam, choć coś mówiło jej, by skorzystać z tego zaproszenia.

Po wejściu do domu ujrzała na stole bukiet pomarańczowych róż. Starał się. I to bardzo. Dawid to typ opiekuna, a Luiza czuła się przy nim wyjątkowo bezpiecznie. Był od niej starszy o trzy lata, pracował w korporacji, dobrze zarabiał. Gdy około półtora roku wcześniej przyszedł do jej gabinetu ze swoim owczarkiem niemieckim, od razu wpadła mu w oko. Postanowił stanąć na głowie, by się nim zainteresowała. Ona z kolei zauroczyła się jego psem. Dawid jednak tak długo się starał, że ustąpiła i się z nim umówiła. Potem stopniowo się do niego przekonywała, darząc go nawet jakimś uczuciem, którego sama nie potrafiła zdefiniować. Chyba poczucie bezpieczeństwa, które zapewnił jej jako jedyny z jej dotychczasowych partnerów, sprawiło, że zostali parą.

– Pokaż tę łapkę. – Nachylił się, odgarniając Luizie włosy tak, by ujrzeć nowy tatuaż. – Fajny.

Pocałował ją na przywitanie.

– Jak ci minął dzień? – zapytał, wpatrując się w nią.

– Dobrze, ale męcząco. Chyba wezmę kąpiel.

– Naleję ci wody do wanny. Jesteś głodna? Zrobiłem obiad.

Oparł się o ścianę. Miał na sobie przetarte jasne dżinsy i zieloną koszulkę, która doskonale podkreślała oczy w tym samym kolorze. Niesymetrycznie wystylizowana fryzura w złotym odcieniu nadawała mu łobuzerskiego wyglądu. Prezentował się dobrze – przystojnie, męsko i pociągająco, mimo że nie należał do mężczyzn, którzy od razu wpadali w oko Luizie. Jej ulubiony typ to ciemne włosy i oczy, wysportowana sylwetka, tatuaże. Za każdym razem, gdy się nad tym zastanawiała, wiedziała, że jej eks podniósł wysoko poprzeczkę, jeśli chodzi o tę akurat kwestię. Dawid prezentował się dobrze, za to Michał – idealnie.

– Nie, dzięki. Napiję się czegoś i pójdę do łazienki – powiedziała, uśmiechając się czule. – Aaa… I właściwie możemy pojechać nad to jezioro. Pogoda w weekend ma być piękna, więc przynajmniej sobie popływamy.

– Super! Przygotuję ci kąpiel i powiem chłopakom.

– Jesteś kochany. – Zarzuciła mu ręce na ramiona i ze szczerym uśmiechem wpatrzona w jego oczy, powiedziała: – Dziękuję za piękne kwiaty.

* * *

Monotonia wkradła się do jej życia nie wiadomo kiedy. Nie mogła się do tego przyzwyczaić. Zupełnie nie. Niegdyś jej życie wyglądało kompletnie inaczej i mimo że nie zawsze było kolorowo, ceniła sobie w nim tę całą paletę barw i brak rutyny, która teraz, jakby trochę znienacka, zaczęła ją ostatnio przytłaczać. Nie wystarczało posiadanie wielu rzeczy, których inni mogli jej tylko zazdrościć. Czuła dziwną pustkę, której ani nie potrafiła w pełni zdefiniować, ani niczym zapełnić. Przemęczenie, które ostatnio towarzyszyło jej na co dzień, brała za głównego winowajcę. Niedawno zaczęła się zastanawiać, czy to na pewno to. Coraz częściej do jej świadomości dochodziły myśli na temat związku z Dawidem. Rzeczywiście, odkąd zamieszkał u niej, czuła się gorzej. Nie miała pojęcia dlaczego. Przecież jej na nim zależało.

– Może skoczymy po południu do kina? – zapytał Dawid, pakując o poranku lunchbox do torby.

– Bardzo bym chciała, naprawdę. Ale obawiam się, że nie ma szans. Kończę dzisiaj pod wieczór. Pewnie będę tak padnięta, że od razu wskoczę do łóżka. – Dopiła kawę i wstała od stołu, by schować brudny kubek do zmywarki. – Może pójdziemy w weekend?

– A pamiętasz, że jedziemy nad jezioro? – Zaśmiał się.

– Ach, no tak. Widzisz, jaka jestem zmęczona? Nie ogarniam, co się dzieje – mówiła z uśmiechem.

– Dobrze nam zrobi ten wyjazd. Odpoczniesz trochę. A kino nie ucieknie. Pójdziemy po powrocie. – Cmoknął ją w czubek głowy. – Uciekam, pa!

– Pa – odpowiedziała z uśmiechem.

Oparła się o stół i głośno wypuściła powietrze. Sama miała nadzieję, że uda jej się odpocząć, chociaż wiedziała, że w towarzystwie trzech mężczyzn i dwóch psów może nie wystarczyć czasu i przestrzeni. Podjęła już decyzję, że mimo to spróbuje. Takie oderwanie się od codzienności, choć na krótką chwilę, często pomaga odetchnąć, wyluzować i spojrzeć na życie z innej perspektywy. Liczyła, że właśnie tak będzie.

Wróciła do sypialni, by przygotować ubranie. Pracę zaczynała o dziesiątej, miała więc jeszcze trochę czasu, by się ogarnąć. Dawid musiał być w biurze o ósmej. Wychodził o szesnastej, rzadko później, choć nadgodziny nieraz się zdarzały. Mimo to miał całe popołudnie wolne. Luiza, pracując często nawet do dwudziestej, kończyła zmianę mocno przemęczona. Nie narzekała. Sama wybrała tę branżę, zdawała więc sobie sprawę z niedogodności.

Stojąc przed szafą, doceniała, że nie ma narzuconego z góry dress code’u. Nie zniosłaby chyba codziennego wbijania się w eleganckie spodnie, sukienki czy garsonki, a już tym bardziej w szpilki. Oczywiście, jak to kobieta, lubiła nieraz się wystroić. Na co dzień stawiała jednak na wygodę, a taki wyszukany strój – mimo że efektowny – wygodny z pewnością nie był. W zasadzie do pracy mogła włożyć nawet dres, gdyż w gabinecie i tak narzucała roboczy fartuch.

Ściągnęła z wieszaka pomarańczową sukienkę na ramiączkach i rzuciła ją na łóżko. Mimo wczesnej godziny na zewnątrz już panował upał. Zdjęła piżamę, przygotowała bieliznę i udała się do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Otulona ręcznikiem wysuszyła włosy, związała je w luźny kucyk, zrobiła delikatny makijaż i wróciła do sypialni, by się ubrać.

Mieszkanie Luizy znajdowało się na parterze domu wielorodzinnego na nie tak dawno wybudowanym szczecińskim osiedlu. Miało siedemdziesiąt parę metrów kwadratowych, w skład których wchodziły trzy pokoje, łazienka i kuchnia. Całość łączył sporych rozmiarów korytarz. Kiedyś, jako dziecko, gdy spędzała z rodzicami wakacje w Tatrach, zachwyciła się wystrojem domku, w którym ich zakwaterowano. Jak to często w górach bywa, odznaczał się on typowo górskim wystrojem właśnie. Drewno królowało dosłownie wszędzie. Drewniane podłogi, ściany i sufity. Drewniane meble, w tym także te kuchenne. Nawet w łazience drewno grało pierwsze skrzypce. Całokształt dopełniały pluszowe dywany i kominek, który w sezonie zimowym ogrzewał budynek. Ośmioletnia wówczas Luiza wyobrażała sobie, jak pięknie tam bywa, gdy spadnie śnieg, a trzaskające drewno w kominku otula przestrzeń przyjemnym ciepłym powietrzem. Obiecała sobie wtedy, że kiedyś, gdy będzie dorosła, w jej domu także będzie drewno, kominek, a na podłogach zalegną piękne, puchate dywany. I rzeczywiście – przy kanapie w salonie leżał duży szary dywan typu shaggy, natomiast podłogę w sypialni pokryła beżową, wyjątkowo miękką wykładziną, która przy dwóch dużych psach wymagała częstego sprzątania, o co zazwyczaj dbał Dawid. Drewno także umieściła w swoim domu. Kuchnię zdobiły stylowe sosnowe meble, a ściany i podłogę w łazience wykończono płytkami imitującymi drewniane panele. Marzenie o kominku spełniła, montując przy ścianie w salonie klimatyczny biokominek, który na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od klasycznego.

Włożyła sukienkę i spojrzała na swoje odbicie w lustrze wiszącym na drzwiach ogromnej szafy. Ściągnęła ubranie nieco niżej i wygładziła ręką zagniecenia tworzące się przy biodrach. Kątem oka zerknęła na odbicie niemalże idealnie zaścielonego łóżka. Granatowa narzuta równo naciągnięta na każdy narożnik i kilka ozdobnych puchatych poduszek w kremowych odcieniach – doskonała kompozycja z jasnym dywanem i granatowymi zasłonami. Żadna z poduszek nie została przypadkowo rzucona. Wręcz przeciwnie – miejsce każdej z nich starannie dobrano. Opierały się o ciemne wezgłowie, zachowując między sobą równomierne odległości. Mebel wyglądał jak z okładki magazynu o wystroju wnętrz. To oczywiście sprawka Dawida. Gdy zaścielił w ten sposób łóżko po ich pierwszej wspólnie spędzonej nocy, Luiza nie kryła szoku.

Jaki facet robi takie rzeczy? – pytała samą siebie.

Na początku myślała, że chciał zrobić na niej dobre wrażenie, lecz kiedy kontynuował swój rytuał ścielenia także po tym, gdy się do niej wprowadził, wiedziała już, że on tak po prostu ma. Początkowo rzeczywiście robiło to na niej wrażenie. Cieszył ją również fakt, że ktoś przejął od niej ten, w sumie niewiele wymagający, ale jednak, obowiązek.

Usiadła na łóżku i poprawiła narzutę, która podczas jej ruchu delikatnie się podwinęła. Pogładziła to miejsce, by znów wyglądało idealnie. Zastanowiła się, czy już zawsze tak będzie… Idealnie pościelone łóżko, idealnie poukładane w szafie ubrania, idealny porządek. Tylko czy to oznacza idealne życie? Kiedyś nie zwracała uwagi na rozwaloną kołdrę czy ciuchy rzucone na oparcie fotela. Nie była też znowu jakąś fleją. Sprzątała, choć może nie na bieżąco jak teraz. Żyła wtedy tak, że żałowała czasu na tak przyziemne rzeczy. Bawiła się życiem, łapała je garściami i wyciskała jak cytrynę, zapisując w pamięci wspomnienia. Zarówno te piękne, jak i te, o których przynajmniej teoretycznie wolałaby zapomnieć. Jednak niewątpliwie tworzyły całość jej wielokolorowego życia, za którym ostatnio coraz częściej zdarzało jej się tęsknić.

Wtedy, lata temu, w górach wszystko wydawało się jakby sto razy prostsze. Nic dziwnego: wiodła beztroskie dziecięce życie, mając u boku kochających rodziców. Kochających zarówno ją, jak i siebie nawzajem, co wbrew pozorom nie zdarza się tak często. Właśnie to ich wzajemne oddanie, zgranie dusz i miłość, którą siebie darzyli, napawała ją ogromną nadzieją. Dzieciom bardzo często spieszy się do dorosłości. Ona także myślała w tych kategoriach. Patrząc na mamę i tatę, nie mogła się doczekać, kiedy sama stworzy dokładnie taki sam związek z ukochanym mężczyzną, za którego szybko wyjdzie za mąż. Wówczas było dla niej naturalne, że tak się stanie. Taki obraz znała z domu, nie brała więc pod uwagę, że w jej przypadku mogłoby się zdarzyć inaczej. Gdy poznała Michała, szybko nabrała pewności, że jej plan właśnie się realizuje. Niestety równie szybko okazało się, że nie… Była już jednak dorosła. Miała świadomość, że życie nie jest czarno-białe, a kochający dom rodzinny wcale nie daje gwarancji szczęśliwego zakończenia. Tymczasem przecież wszystko teoretycznie zmierzało we właściwym kierunku. Tworzyli z Dawidem szczęśliwy związek. Nudny, ale szczęśliwy. I poważny. Pomyślała jeszcze, czy to oznacza koniec… Czy już nigdy nie przeżyje czegoś mocnego? Czegoś, co sprawi, że krew w jej żyłach ponownie, jak kiedyś, rozbudzi się i zacznie buzować. Zbeształa się szybko w głowie za te myśli. Wstała pospiesznie i popatrzyła jeszcze raz na swoje odbicie, a po chwili przeniosła wzrok na rzeczy Dawida.

Wiele wskazywało na to, że nic takiego już się nie wydarzy…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: