- W empik go
Odebrana pasja - ebook
Odebrana pasja - ebook
Mikołaj (przezwisko Czad) uwielbia spędzać czas grając w Taren. Chłopak jest bardzo ambitny. Chce stać się legendą całego serwera. Niestety rodzice chłopca nie podzielają jego pasji i martwią się o jego zdrowie. Sytuacja każdego dnia staje się coraz bardziej napięta. Szczególnie, że ojciec Czada jest człowiekiem bardzo porywczym. Czy Czad osiągnie swój cel? Czy jednak zatriumfują rodzice? A może w tej historii nie ma żadnych wygranych?
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 45 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Wypieprzaj do siebie nie chcę cię widzieć!
Echo tych słów co chwila rozbrzmiewało w głowie Czada miotającego się z jednego kąta pokoju do drugiego. Zastanawiał się w jaki sposób dać upust nagromadzonej wściekłości. Przychodziło mu do głowy tylko jedno. Ostatnim razem dostał przez to lanie od ojca, jednak ciśnienie podniosło mu się do tego stopnia, że czuł jakby głowa miała mu zaraz eksplodować. Podobnego gniewu nie dało się długo powstrzymywać.
Otworzył drzwi górnej szafki w której chował książki do szkoły, po czym z całej siły rąbnął nimi wzbudzając głuchy trzask. Powtórzył to jeszcze trzy razy kiedy przeszedł wreszcie do kopania piszczelami w bok łóżka, po chwili zrezygnował czując zbyt wielki ból. Odwrócił się i zamachnął na drzwi szafki z ubraniami. Po pierwszym uderzeniu rozbolała go pięść, jednak nie miał zamiaru przestawać.
Nagle do pokoju wpadł ojciec. Czad momentalnie odwrócił się do niego patrząc szeroko otwartymi, przestraszonymi oczami. Zamachnął się zdzielając syna otwartą dłonią w policzek. Upadł na szary dywan. Robert podniósł nogę jakby chciał kopnąć syna, ale opamiętał się w ostatniej chwili kiedy zobaczył ściekające po policzkach Czada łzy.
– Pojebało ci się coś w tej głowie do reszty?! – krzyknął. Jego mierzące metr dziewięćdziesiąt i ważące prawie sto kilo ciało dysponowało naprawdę twardym, donośnym głosem, co w wielu przypadkach było przekleństwem, gdyż sąsiedzi przysłuchiwali się każdej domowej awanturze. Wiedział, że kiedy krzyczy musi uważać na słowa. Co denerwowało go jeszcze bardziej, bo czuł się przez to jak uczestnik Big Brothera. – Jeszcze raz usłyszę jak niszczysz swoje rzeczy kupione za nasze ciężko zarobione pieniądze to przysięgam, że sam wypieprzę ci ten cholerny komputer przez okno!
Odchrząknął, obdarzył syna pogardliwym spojrzeniem, po czym odwrócił się i wyszedł zamykając drzwi z niespotykanym spokojem.
Czad najpierw podniósł się na kolan, a chwilę później stał przy cienkich drewnianych drzwiach przytykając ucho.
– Chyba będziemy musieli to zrobić – mówił Robert.
– Może po prostu się zdenerwował... – odparła zlęknionym głosem Zofia.
– Sama słyszałaś jak stracił nad sobą kontrolę. To nie jest normalne. Ostatnim razem przestrzegłem go, że nie zawaham się użyć pasa, a mimo to zaczął rozwalać szafki.
– Przestań! Przecież nie zbijesz go jeszcze raz!
– Może to go czegoś nauczy.
– Zapnij go z powrotem.
– Zostaw...
Chwila ciszy. Odgłosy szarpaniny.
– No dobra! Nie zrobię tego. Ale niech jeszcze raz odstawi taki numer to mu tak przypierdole...
– Robert!
– Do lekarza i tak go zapiszę. Póki jeszcze nie jest za późno.
– Nie uważasz że lepiej byłoby gdybyśmy z nim porozmawiali i ustanowili jakieś reguły? – zaproponowała matka.
– Niby jakie? Pozwolisz grać mu przez godzinę dziennie, a później niby czym miałby się zająć? Poza tym nawet gdybyśmy ustalili jakieś zasady musielibyśmy zrobić to stopniowo. Obecnie jest jak narkoman, który bez swojej dziennej działki oszaleje.
– Wyolbrzymiasz.
– Nie wydaje mi się. Sama przed chwilą słyszałaś. Ile on obecnie dziennie gra? Cztery godziny? Pięć?
– Może nawet więcej...
– I pomyśleć, że to jest mój syn. – Westchnięcie. – Jutro zapiszę go do specjalisty.
– Nie obawiasz się, że nas na to nie stać?
– Najwyżej nie pojedzie z nami na wakacje i zostanie z babcią.
Czad rzucił się na łóżko i zalał łzami. Jak ta kłótnia się właściwie zaczęła? Ojciec kazał mu wyłączyć komputer i iść do swojego pokoju odrobić zadanie domowe. Odparł, że za momencik. Chciał tylko szybko zabić kilkadziesiąt potworów, których śmierć miała wznieść jego wojownika na wyższy poziom doświadczenia. Spróbował wytłumaczyć to ojcu. Nie udało mu się.
– Gaś to cholerstwo w tej chwili – powiedział Robert stając nad Czadem. – Nie interesują mnie te wasze głupie gierki. Zwykłe marnowanie czasu. Zająłbyś się czymś pożytecznym.