Odkłamać wczoraj i dziś - ebook
Odkłamać wczoraj i dziś - ebook
Opisane jasnym, klarownym i zrozumiałym językiem przez cenionego naukowca wybrane problemy historyczne to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy nie zadowalają się z góry podaną i jedynie słuszną, zatwierdzoną wersją dziejów najnowszych Polski na tle przeobrażeń cywilizacyjnych naszego kręgu kulturowego. Historia magistra vitae jak mówił Cyceron, dlatego lektura tej książki jest tak ważna dla lepszego zrozumienia obecnej sytuacji Polski i cywilizacji łacińskiej na tle wyzwań, jakie czekają nas w najbliższej przyszłości.
Polak musi znać prawdę o tym, kto naprawdę był odpowiedzialny za rozbiory i do jak perfidnych metod uciekali się zaborcy. Polak musi znać prawdę o nielegalności PRL-u. Polak musi znać prawdę o wojnie cywilizacyjnej jaka toczyła się i toczy w Europie. Polak musi wiedzieć, co tak naprawdę łączy dwa totalitarne socjalizmy: niemiecki i sowiecki, których padliśmy ofiarą. Polak musi znać prawdę o tym, dlaczego zostaliśmy zdradzeni przez zachodnich sojuszników. (...)
Właśnie te prawdy przybliża z wielkim znawstwem, rozumieniem i odpowiedzialnością prof. Mieczysław Ryba, duchowy uczeń Feliksa Konecznego i osobisty uczeń Ojca Prof. Mieczysława Krąpca. Dzięki temu jego praca stanowi ważne uzupełnienie luki w znajomości tych wydarzeń z naszej historii, które każdy z nas jako Polak powinien rozumieć. Jest to książka ważna i oby trafiła do jak najszerszego grona odbiorców.
Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński
* * *
Prof. Mieczysław Ryba – dr hab. nauk humanistycznych, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku (KUL), promotor kilkudziesięciu prac licencjackich, magisterskich, kilku doktorskich. Prowadzi intensywną, interdyscyplinarną współpracę naukową ze środowiskiem tomistycznym KUL (m.in. z Katedrą Filozofii Kultury). Prezes Klubu Inteligencji Katolickiej im. prof. Czesława Strzeszewskiego w Lublinie. Od 2010 roku wiceprzewodniczący Rady Miasta Lublin. W latach 2007–2011 członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Od roku 2005 do 2007 redaktor naczelny „Zeszytów Społecznych KIK”. Znany publicysta polityczny i historyczny – stały współpracownik Radia Maryja, Telewizji TRWAM, „Cywilizacji”, „Naszego Dziennika” (m.in. autor bloga zatytułowanego „W stronę realnego świata”). Od lat współpracuje z Instytutem Edukacji Narodowej oraz z Instytutem im. ks. Piotra Skargi. Autor licznych publikacji naukowych i popularno-naukowych. Wśród nich należy szczególnie wymienić pozycje książkowe: Naród a polityka. Myśl społeczno-polityczna twórców ruchu narodowego w okresie międzywojennym (Lublin 1999), Magistra vitae. Rozważania historyczne (Radom 2004), Szkoła w okowach ideologii. Szkolna propaganda komunistyczna w latach 1944–1956 (Lublin 2006), Środowiska i ugrupowania polityczne na Lubelszczyźnie w latach 1914–1918 (Lublin 2007).
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-61344-62-9 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Przedmowa
Historia faktyczna zamiast propagandy
O przełom cywilizacyjny w Europie i Polsce
Od rozbiorów do PRL – legalizacja niesprawiedliwości
Wspólnota europejska w koncepcjach ojców założycieli
Transformacja w Europie według Bukowskiego
Gwałt na rozumie, czyli dwa słowa o totalitaryzmach
Narodowy socjalizm i bolszewicki komunizm – próba porównania
Terror jako metoda działania państwa socjalistycznego
Multikulturalizm w zachodniej Europie. Historia i teraźniejszość
Narodowa Demokracja na przełomie XIX i XX wieku
Cywilizacyjne aspekty polityki Romana Dmowskiego
Metody działania politycznego
Prawica polska na przełomie XIX i XX wieku
Pozytywne wzorce
Rotmistrz Pilecki – niezłomny bohater
Cristiada, czyli walka w obronie wiary
Prymas Wyszyński a władza komunistyczna
O ludzką politykę i zdrową humanistykę
Polska versus sąsiedzi
Tradycje polskiej tolerancji i antypolska propaganda
Polska i niemiecka polityka historyczna ostatnich dwóch dekad. Przykład śląski
Historia – uwaga na manipulacje
Ideologia OUN-UPA wobec dziedzictwa chrześcijańskiego
Varia
Wizja katolickiego uniwersytetu w ujęciu profesorów KUL – okres międzywojenny
Polska emigracja w kontekście walki cywilizacjiPrzedmowa
Zainteresowanie przeszłością jest charakterystyczne dla ludów wszystkich epok i kultur. Nie znaczy to jednak, że wszędzie spotykamy historię jako dziedzinę wiedzy naukowej. Ta bowiem jest dziełem Greków, którzy szczególną wagę przywiązywali do prawdy i bezstronności. Prawda nakazywała wierność faktom, natomiast bezstronność, by nie uprawiać historii na zamówienie czy to polityczne, czy ideologiczne.
Niestety, po dziś dzień – również w świecie zachodnim – historia stanowi szerokie pole do różnorodnych manipulacji, toteż traci swoją wartość zarówno naukową, jak i edukacyjną. Bierze się to stąd, że historia, choć dotyczy spraw minionych, ma ciągle wielki wpływ na ludzkie postępowanie i oceny. Tracąc swój obiektywizm i bezstronność, staje się narzędziem deformowania samoświadomości człowieka i narodów. Dlatego też przed historykami, wiernymi swojemu powołaniu, stoją zawsze dwa zadania: pierwsze – poznać fakty, drugie – odfałszować to, co zostało zakłamane.
Następnie, po rozpoznaniu oraz weryfikacji faktów, historię trzeba zrozumieć. A na to składa się szereg okoliczności, które mieszczą się w ramach środowiska, w jakim człowiek żyje i podejmuje decyzje. Środowisko to obejmuje kulturę, a także cywilizację. By rozumieć historię, trzeba odwołać się do kultury i cywilizacji, w innym bowiem wypadku będziemy mieli do czynienia z sekwencją faktów, z których nic nie wynika i które nie dają rozumienia. Praca historyka jest więc nie tylko odpowiedzialna, ale wymaga także szerokich horyzontów intelektualnych, które przede wszystkim opierają się na dobrej znajomości filozofii klasycznej i historiozofii.
Wydaje się, że prezentowany tu zbiór artykułów prof. Mieczysława Ryby nie tylko spełnia wymagania stawiane pracy historyka, ale również wypełnia lukę w samoświadomości polskiego Narodu. Nasza samoświadomość bowiem – której nie ma bez znajomości własnych dziejów – była i, niestety, w dalszym ciągu jest poddawana potężnej manipulacji ze strony różnych sił oraz środowisk, które z jakiegoś tytułu, a także dla różnych celów starają się nie dopuścić do tego, by Naród polski wiedział, kim jest. Fałszowali naszą historię zaborcy, potem okupanci, następnie komuniści, a dziś robią to różnej maści liberalni postkomuniści. Fałszowali i fałszują naszą historię politycy, dziennikarze, a także „naukowcy”, którzy nie mogą uwolnić się od komunistycznego dziedzictwa. Kłamstwa te powielane są później w szkołach, a tym samym rozlewają się na kolejne pokolenia.
A tymczasem Polak musi znać prawdę o tym, kto faktycznie był odpowiedzialny za rozbiory i do jak perfidnych metod uciekali się zaborcy. Polak musi znać prawdę o nielegalności PRL. Musi znać prawdę o wojnie cywilizacyjnej, jaka toczyła się i toczy w Europie. Polak musi wiedzieć, co tak naprawdę łączy dwa totalitarne socjalizmy: niemiecki i sowiecki, których padliśmy ofiarą. Polak musi znać prawdę o tym, dlaczego zostaliśmy zdradzeni przez zachodnich sojuszników. Musi znać prawdę o wielkich Polakach takich jak Roman Dmowski, rotmistrz Pilecki czy prymas Wyszyński, których wielkość nasi wrogowie zawsze pomniejszali.
Właśnie te prawdy przybliża z wielkim znawstwem, rozumieniem i odpowiedzialnością prof. Mieczysław Ryba, duchowy uczeń Feliksa Konecznego i osobisty uczeń ojca prof. Mieczysława Krąpca.
Dzięki temu jego praca stanowi ważne uzupełnienie luki w znajomości tych wydarzeń z naszej historii, które każdy z nas jako Polak powinien rozumieć. Jest to książka ważna i oby trafiła do jak najszerszego grona odbiorców.
prof. Piotr Jaroszyński
kierownik Katedry Filozofii Kultury KUL
profesor w Wyższej Szkole Kultury
Społecznej i Medialnej w ToruniuO przełom cywilizacyjny w Europie i Polsce
Jednym z podstawowych zadań stojących przed politykami, jest cywilizacyjna ocena położenia Polski, Europy i świata, a także znalezienie drogi wyjścia ze stanu kryzysu. Kryzys kultury Zachodu nie jest już dzisiaj dla nikogo tajemnicą, a związany jest z zagubieniem człowieka w zakresie podstawowych pojęć i norm życia społecznego.
U źródeł kultury polskiej
Próbując zdiagnozować istotne położenie współczesnej kultury polskiej, warto się zastanowić, gdzie są jej historyczne źródła. U zarania rozwoju państwowości polskiej, a zarazem rodzimej kultury, stoją jak gdyby dwie historyczne daty: rok 966 (chrzest Mieszka I) i rok 1000 (zjazd gnieźnieński). Moment chrztu oznaczał dla ludności zamieszkującej ziemie polskie z jednej strony wejście w obręb oddziaływania monoteistycznej religii chrześcijańskiej, co miało ogromne znaczenie dla życia konkretnych ludzi w wymiarze ich odniesień transcendentalnych, z drugiej strony w sposób niezwykle głęboki zostało przesycone chrześcijaństwem życie kulturowe plemion zamieszkujących państwo Polan. Religia jest spoiwem i generatorem kultury, zatem w miarę upływu czasu chrześcijaństwo zaczęło osiągać decydujący wpływ na wyobrażenia moralne Polaków, na sferę poznawczą (wizja człowieka i świata), wreszcie elementami religijnymi została przesycona cała sfera sztuk pięknych. W miarę upływu czasu dorobek w tych dziedzinach urastał do rangi dziedzictwa i stawał się fundamentem narodowej tożsamości Polaków. Chrześcijaństwo przyjęte z Rzymu dawało polskiej kulturze ogromny zastrzyk uniwersalizmu. Zostaliśmy bowiem zaszczepieni w nurt życia zachodniego Kościoła. Ponadto wraz z chrześcijaństwem przychodził do Polski ogromny dorobek antycznej kultury europejskiej, już to w postaci zrębów filozoficznej myśli greckiej, już to w postaci obecnych w Kościele elementów prawa rzymskiego^(¹). Ów europejski uniwersalizm przesycony był jednak pierwiastkiem wybitnie rodzimym, chciałoby się rzec, plemiennym. Widać to w różnych pamiątkach kultury, jak również w ogromnym dążeniu polskiej elity politycznej do osiągnięcia samodzielności instytucjonalnej.
Rok 1000, związany z pielgrzymką cesarza Ottona III do grobu św. Wojciecha, bardzo wiele mówi o dążeniu ówczesnego polskiego władcy do suwerenności. Dzięki wizycie cesarza Bolesław Chrobry uzyskał arcybiskupstwo w Gnieźnie, absolutnie niezależną od Magdeburga kościelną jednostkę administracyjną (przypomnijmy, że arcybiskupi mogli koronować królów)^(²), z drugiej strony włożenie przez Ottona III diademu na głowę Bolesława miało symbolizować koronę królewską, dającą przyszłemu polskiemu królowi pełną suwerenność wobec władzy cesarskiej. Tak więc rok 1000 był niezwykle istotny, jeśli mówimy o kształtowaniu charakterystycznej cechy kultury polskiej: umiłowania wolności (suwerenności).
Oczywiście czasy panowania pierwszych Piastów nie były naznaczone istnieniem w pełni rozwiniętego narodu polskiego. Feliks Koneczny dowodził, że takowy naród ukształtował się na ziemiach polskich na przełomie XIII i XIV wieku w czasie jednoczenia państwa po rozbiciu dzielnicowym. Owo jednoczenie dokonywało się nie tylko za pośrednictwem władzy książęcej. Zaangażowana była w nie społeczność rycerska i duchowieństwo^(³). Rzeczywiście naród rycerski był w stanie udźwignąć odpowiedzialność za losy państwa po wygaśnięciu dynastii Piastów, tj. po śmierci Kazimierza Wielkiego. Widać to będzie szczególnie za panowania Ludwika Andegaweńskiego, władcy rzadko przebywającego na terytorium Polski, i jego córki – młodziutkiej królowej Jadwigi^(⁴).
Unia w Krewie z 1385 roku otworzyła w państwie polsko-litewskim jeszcze większą przestrzeń wolności, tak religijnej, jak i narodowej. I Rzeczpospolita była krajem praktycznie wolnym od prześladowań religijnych, co w wieku XVI i XVII było ewenementem na skalę europejską. Owo umiłowanie wolności, zdefiniowanej później również na płaszczyźnie społecznej jako „złota wolność szlachecka”, będzie niezwykle istotnym czynnikiem konstytuującym polski sposób życia. Ojciec profesor M.A. Krąpiec tak pisał o tym w książce Rozważania o narodzie: „I gdybyśmy się zapytali, jaki to blask rozsiewa kultura narodu polskiego i jakie dobro w osobowych przeżyciach Polaków szczególnie się ujawnia, to chyba można powiedzieć, że tym szczególnym blaskiem polskiej kultury i zarazem jej dobrem najbardziej cenionym jest właśnie wolność człowieka (ludzkiej osoby), rozumiana najgłębiej, jako wolność ludzkich decyzji w realizowaniu dobra osobistego i narodowego, co pociąga za sobą konieczność obrony tak rozumianej wolności, jako »wolności od« zagrażającego zła osobowego i narodowego. Wolność osobowych decyzji w oddalaniu zła i realizowaniu dobra stanowiła osnowę narodowej historii, zwłaszcza historię wojen obronnych z najeźdźcami, których celem było zniewolenie narodu, pozbawienie go wolności samodzielnych decyzji w realizowaniu osobowego dobra wyrażającego się w wierze, w rodzimej moralności i obyczajowości, w przynależeniu do kultury chrześcijańskiego Zachodu”^(⁵).
Jak stwierdziliśmy, przynależność Polski do kultury Zachodu w sposób jednoznaczny wyrażała się w religii katolickiej. Wspomniana wyżej unia w Krewie, tak mocno nakierowana na umocnienie suwerenności narodowo-państwowej (obrona przed Krzyżakami), miała również silny kontekst religijny (chrzest Władysława Jagiełły i chrystianizacja Litwy). Z drugiej strony umiłowanie wolności było niezwykle silne, i to na różnych piętrach życia społecznego. Wyrażało się ono nie tylko wolnością religijną (np. konfederacja warszawska z 1573 roku), ale również walką o suwerenność narodowo-państwową (wojny krzyżackie, zmagania ze Szwecją, Turcją w XVII wieku itd.). Bardzo istotną rolę odgrywała tu tzw. złota wolność, oparta na całym szeregu przywilejów, stanowiących podstawę swobód obywatelskich. Oczywiście nadmienić należy, że z kręgu tych przywilejów wyłączony został stan mieszczański oraz chłopi, jednak przestrzeń wolności dla tzw. narodu politycznego (szlachty) była ogromna. W imię obrony tej wolności toczono walki zarówno z wrogiem zewnętrznym, jak i wewnętrznym (różnego typu rokosze i konfederacje). Taki też kontekst miały ponad stuletnie walki o niepodległość i suwerenność w XIX wieku. Wszystko to osnute zostało bogatą literaturą i sztuką^(⁶). Charakteryzuje się tym tak okres baroku, jak i romantyzmu – epok kulturowych do dziś niezwykle głęboko oddziałujących na polską mentalność^(⁷).
Jednakże nie wszystkie próby odpowiedzi na zaistniały kryzys będą adekwatne do polskiej tradycji. W wielu głowach pojawią się idee prostego przeszczepu na grunt polski obcych wzorów. Szczególnym echem w umysłach odbije się oświecenie francuskie ze swym antykatolickim, ideologicznym przesłaniem. Adam Mickiewicz w poemacie Pan Tadeusz tak opisywał ten stan rzeczy:
„Wtem brząknął w tabakierę złotą Podkomorzy
I rzekł: »Mój Sędzio, dawniej było jeszcze gorzej!
(…)
Ach, ja pamiętam czasy, kiedy do Ojczyzny
Pierwszy raz zawitała moda francuszczyzny!
Gdy raptem paniczki młode z cudzych krajów
Wtargnęli do nas hordą gorszą od Nogajów,
Prześladując w Ojczyźnie Boga, przodków wiarę,
Prawa i obyczaje, nawet suknie stare.
Żałośnie było widzieć wyżółkłych młokosów,
Gadających przez nosy, a często bez nosów.
Opatrzonych w broszurki i w różne gazety,
Głoszących nowe wiary, prawa, toalety.
Miała nad umysłami moc ta tłuszcza;
Bo Pan Bóg, kiedy karę na naród przepuszcza,
Odbiera naprzód rozum od obywateli.
(…)
»Podczaszy zapowiedział, że nas reformować,
Cywilizować będzie i konstytuować;
Ogłosił nam, że jacyś Francuzi wymowni
Zrobili wynalazek: iż ludzie są równi;
Choć o tym dawno w Pańskim pisano zakonie
I każdy ksiądz toż samo gada na ambonie.
Nauka dawną była, szło o jej pełnienie!
Lecz wtenczas panowało takie oślepienie,
Że nie wierzono rzeczom najdawniejszym w świecie,
Jeśli ich nie czytano w francuskiej gazecie«”^(⁸).
Wydaje się, że stan polskich umysłów osiemnastowiecznych, o którym pisze Mickiewicz, doskonale pokazuje skalę problemu, przed jakim stanęła polska kultura. Kwestię tę podejmowali też inni pisarze epoki. Jak podaje Stanisław Pigoń w komentarzu do wydania Pana Tadeusza: „figura przesadnie scudzoziemczałego, modnego eleganta należała do stałego niemal personelu literatury polskiej z końca XVIII i początku XIX wieku” (np. Pan Podstoli u Ignacego Krasickiego)^(⁹). Mickiewicz uchwycił zatem w powyższym fragmencie sedno bardzo poważnego w XVIII wieku problemu. Z jednej strony słuszne poszukiwanie programu reform dla podupadłej Ojczyzny, z drugiej próba prostego przeszczepu oświeceniowej ideologii zachodnioeuropejskiej, stojącej w wielu punktach w sprzeczności z polską tradycją. Pomysły takie, oprócz formalno-instytucjonalnych sukcesów, stanowiły zagrożenie dla narodowej tożsamości. Ucieczka w kosmopolityzm, a dalej odrzucenie katolickiej tradycji religijnej były właśnie takim zagrożeniem^(¹⁰). Widzimy, że sprawa dotyczyła samej istoty polskiej kultury, jej chrześcijańskiego uniwersalizmu i narodowej specyfiki. Oczywiście owe próby musiały skończyć się dla narodu dramatycznie.
Powyższy przykład może być dobrą analogią do czasów współczesnych. W XX wieku czynnikami w sposób najbardziej fundamentalny zagrażającymi istnieniu polskiej kultury w jej klasycznym wydaniu były totalitarne ideologie (narodowy socjalizm i komunizm), które zostały przeszczepione do Polski z zewnątrz. To one starały się odebrać narodowi jego „duszę”, dając absolutnie sprzeczne z tradycją rozumienie świata. Szczególnie kilkadziesiąt lat PRL-u doskonale pokazuje skalę owego zagrożenia. Nieustanne zmagania między katolicyzmem a marksizmem są tego namacalnym dowodem. Głęboko rozumiał tę walkę prymas Stefan Wyszyński, dlatego prowadził ją nie na linii czysto politycznej, ale nade wszystko kulturowo-religijnej (Wielka Nowenna na tysiąclecie chrztu państwa polskiego, obchody milenijne itp.)^(¹¹).
Wydaje się, że po upadku sytemu komunistycznego mamy tym razem do czynienia z konfrontacją klasycznej wizji polskiej kultury z wizją liberalną. Dotyczy to zarówno sfery religijnej, szczególnie sporu o wizję człowieka, jak i kwestii społeczno-politycznych^(¹²). Warto odnieść się do kilku wypowiedzi osób przedstawiających w sposób reprezentatywny najnowsze trendy liberalne na gruncie polskim. Kilka lat temu głośnym echem w polskiej przestrzeni medialnej odbiły się poglądy Janusza Majcherka, publicysty „Rzeczpospolitej”, który przedstawił projekt nowoczesnego zdefiniowania głównych założeń polskiej polityki.
„Akces do struktur euroatlantyckich – pisał Majcherek na łamach „Rzeczpospolitej” – uczestnictwo w europejskim i światowym rozwoju cywilizacyjnym wymaga zgody na ograniczenie wielu atrybutów suwerenności i niepodległości. Trzeba się zgodzić na podporządkowanie własnej armii zewnętrznym rozkazom i stacjonowanie obcych oddziałów na własnym terytorium, rezygnację z własnej waluty i banku emisyjnego, zlikwidowanie granicy i prawa kontroli cudzoziemców, uznanie nadrzędności prawodawstwa i sądownictwa międzynarodowego nad krajowym, dopuszczenie zagranicznego kapitału do wszystkich przedsięwzięć i dziedzin życia publicznego, ekspansję obcych języków i wzorów kulturowych, ogólnie biorąc na ograniczenie swobody w kształtowaniu stosunków politycznych, ekonomicznych i kulturalnych w państwie”^(¹³). Jak widać, mamy tutaj wprost zdefiniowaną potrzebę odejścia w polskiej polityce od paradygmatu romantycznego, charakterystycznego dla XIX wieku, kiedy to kolejne pokolenia Polaków przelewały krew w powstaniach. Według Majcherka trzymanie się owych schematów zamknie Polakom perspektywę osiągnięcia życiowego sukcesu ekonomicznego. Nie trzeba tutaj dowodzić, że tezy powyższe stoją w radykalnej sprzeczności z tradycyjnymi celami polskiej polityki, przede wszystkim z pragnieniem bycia suwerennym. Majcherkowi na płaszczyźnie rozważań politycznych i kulturowych wtórował Krzysztof Kłopotowski. Także na łamach „Rzeczpospolitej” postulował on odrzucenie polskiej „trzystuletniej, cierpiętniczej nerwicy”. „Najszczęśliwszym dniem kultury polskiej – pisze – będzie dzień odesłania Dziadów i Wesela do archiwum pamiątek po nieszczęściach. Pan Tadeusz razem z Zemstą i Trylogią powinny trafić do odwiedzanego z podziwem muzeum polszczyzny. Gdy po ciężkiej chorobie wracamy do zdrowia, trzeba odrzucić używki, które znieczulały ból”^(¹⁴). Zatem Kłopotowski również postuluje zmianę, tym razem nie tylko w polityce, ale także w dziedzinie sztuki – ma to być przejście z „paradygmatu romantycznego na pragmatyczny”.
Oczywiście w powyższym rozważaniu można wykazać cały szereg nieścisłości. Trudno chyba zaliczyć do „archiwum pamiątek po nieszczęściach” Trylogię, opisującą chwałę oręża polskiego w XVII wieku, czy Zemstę Aleksandra Fredry – pokazującą w doskonały, komediowy sposób polską mentalność XIX wieku. Podobnie rzecz się ma z innymi utworami wymienionymi przez Kłopotowskiego. Powyższy cytat został przytoczony przeze mnie nie w celu podjęcia jakiejś gruntownej polemiki z autorem omawianego tekstu, lecz bardziej w celu ilustracji najnowszych trendów myślowych, charakterystycznych dla niektórych współczesnych polskich środowisk liberalnych. Wydaje się, że przedstawione powyżej rozumowanie jest sprzeczne z tym wszystkim, co zwiemy klasyczną tradycją polskiej kultury. Z jednej strony mamy tu zasadniczą niezgodność z chrześcijańskim postrzeganiem człowieka^(¹⁵) (wszak liberalizm wyrasta z dziedzictwa epoki oświecenia), z drugiej zarzucenie wielosetletniej tradycji zmagań o niepodległość.
Zagrożenie kosmopolitycznym liberalizmem nie jest sprawą marginalną, nie dotyczy problemu wyschnięcia takiej czy innej sfery aktywności twórczej (kulturowej) Polaków (np. upadku teatru polskiego czy rodzimego muzealnictwa). Sprawa rozgrywa się o najbardziej fundamentalne kwestie. Uderzenie w chrześcijańskie podstawy rozumienia świata, a dalej w przywiązanie do wolności (suwerenności) narodowej i państwowej, to jakby zanegowanie symbolicznie zakreślonych dat, stojących u źródeł narodowej kultury: lat 966 i 1000.
Starcia cywilizacyjne w świecie wczoraj a dziś
Starając się opisać cywilizacyjną sytuację we współczesnym świecie w odniesieniu do nauki Feliksa Konecznego, należy zachować wyjątkową ostrożność, mając na uwadze zagrożenie ideologizacją nauki. Schematyczne przeniesienie na współczesność tego, co opisywał profesor Koneczny, jest niefortunne z kilku powodów. Po pierwsze – nauka od czasów profesora poszła mimo wszystko dalej, jeśli brać pod uwagę szczegółowe badania. Po drugie – dynamika współczesnego życia jest tak duża, że nie można w prosty sposób nakładać rozstrzygnięć charakterystycznych dla teorii koneczniańskich na grunt polityczny. Współczesna polityka obfituje w ideologie, ideologizacja Konecznego uczyniłaby z jego teorii martwą, schematyczną doktrynę. Na początku naszych rozważań w tym zakresie pragnę zatem zaznaczyć, że opisując współczesną rzeczywistość, będę się posługiwał zasadą analogii, uciekając od jednoznaczności w odniesieniu do kopiowania koneczniańskich tez^(¹⁶).
Szczególnie ciekawym terenem dociekań cywilizacyjnych była i jest Europa. W XIX wieku był to obszar bardzo dynamiczny cywilizacyjnie. Wbrew temu, co twierdzi wielu, nie był to jednak teren jednorodny cywilizacyjnie. Dominacja religii chrześcijańskiej o niczym jeszcze nie świadczyła, bowiem na sposób ułożenia stosunków społecznych oddziaływały jeszcze inne czynniki. Tak więc jednym z silnych ośrodków cywilizacyjnych w XIX wieku była turańska Rosja. Dominacja cywilizacji wschodniomongolskiej na tym terenie nie podlegała praktycznie dyskusji. Wedle tej metody zostały zorganizowane przez Moskwę ogromne obszary od Wisły po Ocean Spokojny. W porównaniu z Europą Zachodnią sposób życia Rosjan cechował dosyć daleko posunięty prymitywizm oparty na samodzierżawiu, dominacji władcy w życiu społecznym.
W Europie Środkowej to Niemcy po zjednoczeniu państwa stały się czynnikiem dominującym politycznie i cywilizacyjnie. Idąc tropem nauki Konecznego, trzeba by skonstatować, że cywilizacja bizantyńska reprezentowana tu w modelu pruskim zapanowała w przeważnej mierze na terenie cesarstwa niemieckiego. Oczywiście wpływy polityczne Niemiec szły dalej, poza ich granice. Można tu mówić w pewnym stopniu o cesarstwie austro-węgierskim, ale również o afrykańskich koloniach. Za wpływami politycznymi rozciągały się też wpływy cywilizacyjne. Podobnie było z Francją reprezentującą nieco inny model bizantynizmu. Kolonie francuskie rozciągały się od Afryki poprzez Amerykę, na Azji kończąc.
Innym bardzo dynamicznym ośrodkiem politycznym była Wielka Brytania. Jak mówiono, nad imperium brytyjskim słońce nie zachodziło, i było w tym dużo racji, zważywszy na angielskie posiadłości kolonialne. W brytyjskim królestwie mimo różnorodnych wpływów cywilizacyjnych wciąż był obecny trend łaciński, roznoszący się po całym globie.
Wydaje się, że w tej mozaice był jeden bardzo poważny brak – brak łacińskiego czynnika stabilizacyjnego w Europie Środkowej. Między bizantyńskimi Niemcami a turańską Rosją potrzebny był łaciński twór państwowy, mocno zakorzeniony w kulturze Zachodu. Oczywiście żył naród polski, w dużym stopniu zachowujący łacińską metodę ułożenia stosunków społecznych. Odczuwalny był jednak brak instytucji państwowej.
W XX wieku po wielkich wojnach światowych Europa staczała się politycznie coraz niżej, przestając również odgrywać kluczową rolę w przestrzeni cywilizacyjnej świata. Widać to bardzo wyraźnie również dzisiaj, w świecie opartym na „nowym ładzie” po upadku Związku Sowieckiego. Dużą dynamiką rozwoju życia społecznego cechuje się Azja. Na jej obszarze wyodrębniło się przynajmniej kilka ośrodków politycznych i kulturowych, bardzo silnie wpływających na świat. Chodzi tu nie tylko o oddziaływanie liczone siłą gospodarki czy armii, ale również kultury bądź religii. Wystarczy przyjrzeć się współczesnym Indiom i popularności, jaką cieszy się filozofia indyjska na Zachodzie. To właśnie Indie mają bardzo duży przyrost naturalny, bardzo szybko rozwijają się również na niwie politycznej oraz gospodarczej.
Zajmują ogromny obszar w Azji. Ich cywilizacja oddziałuje nawet na zdegradowany ideowo Zachód. Idąc tropem Konecznego, trzeba skonstatować, że mamy tu do czynienia z cywilizacją sakralną (bramińską), choć od czasów Gandhiego pojawiły się w niej naleciałości zachodnie.
Bardzo dynamicznie rozwijają się też (po)komunistyczne Chiny. Ich potęga gospodarcza i demograficzna odbija się na świecie coraz mocniej chociażby poprzez bardzo liczną w USA chińską emigrację. Rodowy system, charakterystyczny dla cywilizacji Państwa Środka, jest przy silnej domieszce ideologii komunistycznej wciąż obecny w tej społeczności.
Dużą „chyżością historyczną” charakteryzują się także kraje islamskie. Cechują się one mocnym oddziaływaniem religii islamskiej, przechodzącym nieraz w skrajną, fundamentalistyczną formę. Mamy więc dzisiaj do czynienia z ustępowaniem tradycyjnej formy cywilizacji arabskiej na rzecz jakiejś postaci sakralnej metody cywilizacyjnej, objawiającej się w stosunkach państwowych m.in. stosowaniem prawa szariatu. Dynamika cywilizacyjna krajów arabskich nie przejawia się bynajmniej w wielkich osiągnięciach gospodarczych, militarnych czy politycznych. Mamy tu raczej do czynienia z prymitywnym sposobem życia społecznego, ale moralnie bardzo czytelnym, przez co objawiającym się dużą siłą oddziaływania. Jego siła jest dzisiaj bardzo widoczna w konfrontacji z Zachodem. Wojna iracka doskonale obrazowała ten stan rzeczy. Wprawdzie przewaga technologiczna Zachodu była miażdżąca, ale fanatyzm Arabów tak duży, gotowość do ofiar tak niewiarygodna, że w żaden sposób nie może jej dorównać liberalnie nastawiony człowiek Zachodu. Strach przez muzułmanami jest dziś w zachodnich krajach silny, szczególnie w Europie, która wpadła w obecnych czasach w stan – można by rzec – acywilizacyjny, dusząc się w potwornej mieszaninie zdominowanej przez bizantynizm niemiecko-francuski. Doskonale ów stan obrazuje sytuacja społeczna w bezideowej w gruncie rzeczy (czyt. liberalnej) Unii Europejskiej^(¹⁷).
W zachodnim świecie pewną dynamikę cywilizacyjną zachowały jeszcze Stany Zjednoczone, szczególnie na skutek odradzającego się ruchu konserwatywnego. Pomimo krytycznej oceny agresywnych amerykańskich poczynań na Bliskim Wschodzie należy stwierdzić, że Amerykanie mają w sobie dość dużo siły, aby eskalować swoje wpływy w świecie. Ich reakcja obronna po ataku na World Trade Center była mimo wszystko dowodem pewnej zwartości cywilizacyjnej. Oczywiście w Ameryce ścierają się wciąż dwa światy, przebiegające coraz ostrzejszą linią przez konkretne stany. Część z nich opowiada się za aborcją, eutanazją, związkami homoseksualnymi, część – przeciwko temu. Sam fakt, że prezydent Bush zrezygnował z finansowania przez USA światowej aborcji był bardzo dobrym sygnałem rokującym pewne nadzieje na odrodzenie moralne Ameryki^(¹⁸). Jej upadek musiałby chyba obecnie oznaczać kompletną katastrofę polityczną zachodniego świata. Na Zachodzie wyodrębniły się więc dzisiaj jakby dwa organizmy: USA (przypominające po trosze starożytny Rzym) i UE (zmierzająca w swoich rozwiązaniach w kierunku antycznego Bizancjum).
Ogromną rolę na Zachodzie spełnia od lat Stolica Apostolska. Misyjność Jana Pawła II łączyła się nierozerwalnie z propagowaniem cywilizacji miłości, w gruncie rzeczy znaczącej tyle, co klasyczna cywilizacja łacińska. Promowanie oparcia stosunków międzyludzkich i międzynarodowych na ładzie moralnym wynikającym z Dekalogu i prawa naturalnego stanowi dzisiaj niezwykłe promieniowanie cywilizacji Zachodu. Można więc w sensie strategicznym powiedzieć, że największa nadzieja Zachodu jest w Rzymie. Stamtąd bowiem ma on szansę czerpać najbardziej żywotne soki, szczególnie zważywszy na kluczowy dla całej sprawy kontekst religijny. Bez nawrócenia trudno sobie wyobrazić odrodzenie Zachodu i Europy. Wydaje się, że ostatnio pojawiła się na to olbrzymia szansa. Reakcja świata na wieść o śmierci papieża przerosła najśmielsze oczekiwania największych optymistów. Kilkudniowa żałoba, zmiana oferty programowej stacji radiowych i telewizyjnych, tysiące spotkań modlitewnych spowodowały, że Jan Paweł II swoim odejściem obdarował świat wielkimi rekolekcjami. Po tak głębokim, emocjonalnym, a także intelektualnym i religijnym przeżyciu musi nastąpić pozytywna przemiana. Daje to niepowtarzalną szansę światu, w szczególności Zachodowi i Polsce. Jeśli Zachód pójdzie dalej w kierunku przepaści laickości, świat może się pogrążyć w odmętach konfliktów kreowanych przez współczesne cywilizacje barbarzyńskie, mające swoje korzenie na Wschodzie. Nie trzeba tłumaczyć, że ogromną rolę w odrodzeniu cywilizacji miłości (łacińskiej) może i powinna na kontynencie europejskim odegrać Polska^(¹⁹).
Szczegółowe wskazania polityczne
Na podstawie powyższych wywodów warto pokusić się o garść konkluzji, będących szczegółowymi propozycjami w zakresie politycznym. Wydaje się, że jednym z podstawowych mankamentów współczesnego życia politycznego Polski jest myślenie i działanie polityków w kategoriach ściśle partyjnych. Takie stawianie sprawy od razu warunkuje ustawienie polityki ponad etyką. Partia w tzw. systemie demokratycznym jest ważnym czynnikiem pracy politycznej. Działanie jej przeradza się jednak w patologię (bez względu na uprzednie założenia), jeśli partyjność staje się celem, a nie środkiem działania. Celem winno być dobro wspólne, a nie interes takiej czy innej grupy społecznej. Charakterystyczne hasło różnych rządów po 1989 roku brzmiało mniej więcej: „jak najwięcej dla swoich”. Myślenie w kategoriach partyjnych doprowadziło do takiegoż działania, stąd nachalne obsadzanie wszystkich możliwych stanowisk państwowych „swoimi ludźmi” oraz żenujące debaty publiczne odbywane w imię zasady, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tymczasem polskie życie publiczne potrzebuje debaty, która odbywałaby się na płaszczyźnie obiektywnej, tzn. przy założeniu, że istnieje prawda obiektywna, dostępna do poznania analogicznie każdemu. Debaty, w której liczyć się będą argumenty, a nie wiara w swoje racje tej czy owej strony. Jeśli płaszczyznę dyskusji prawica ustawi na zasadzie opcji, będziemy już w momencie startu na przegranej pozycji, gdyż wbrew uprzednim pragnieniom będziemy dyskutować na bazie relatywizmu. Debata taka niczego więcej nie wniesie oprócz „wyznania politycznej wiary” poszczególnych stron. Dla wykorzystania naturalnej przewagi środowisk patriotycznych w różnorakich dyskusjach konieczne wręcz wydaje się odwołanie do osiągnięć tomistycznej szkoły lubelskiej (realizm filozoficzny) ojca profesora Mieczysława Alberta Krąpca^(²⁰). Osiągnięcia tej szkoły mają wymiar ogólnoświatowy i dają niepowtarzalną szansę zrozumienia podstaw kultury polskiej i europejskiej. Dla debaty społeczno-politycznej wystarczy znajomość owych osiągnięć choćby na poziomie popularnonaukowym, jednakże warunkiem koniecznym jest to, aby ludzie ze środowisk patriotycznych uzbroili się w niezbędny potencjał intelektualny, zostawiając na boku tanie hasła ulotkowo-propagandowe.
Po raz kolejny należy podkreślić, że w kreowaniu nowego (aczkolwiek klasycznego) spojrzenia na świat ważne jest porzucenie języka partyjnego. Jest wręcz kluczowe stworzenie w przyszłości poważnego pisma analitycznego oraz poważnego ośrodka analiz, o który można by się oprzeć w sytuacji, gdyby środowiska patriotyczne miały szansę przejąć odpowiedzialność za kraj. Próba wbicia się w dyskusję o przyszłości kraju na poziomie „wysokim” (nie tylko pijarowskim), również w przestrzeni medialnej i uniwersyteckiej, dałaby pewną szansę odzyskiwania elit lub po prostu ich kształcenia. Jest to niezbędne, jeśli chcemy mówić o powrocie Polski do łacińskiego kręgu cywilizacyjnego, a nie o władzy takiej czy innej grupy osób.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Sprzedaż książki w Internecie
Wielki znawca katolickiej nauki społecznej ksiądz Jan Piwowarczyk w sposób jednoznaczny dowodził niemożności uzgodnienia liberalnej wizji świata z patrzeniem chrześcijańskim. Dotyczy to tak życia indywidualnego, jak również społecznego, i to we wszystkich jego aspektach. Pisał: „Konsekwentny katolicyzm nie da się uzgodnić z liberalizmem. Papieże wielokrotnie przed nim ostrzegali. Świadczą o tym zwłaszcza encykliki społeczne Leona XIII (Rerum novarum) i Piusa XI (Quadragesimo anno)…”. J. Piwowarczyk, Wobec nowego czasu (z publicystyki 1945-1950), red. J. Kołłątaj, Kraków 1985, s. 274.Stanisław Kowalczyk tak konstatuje spór radykalnej formy liberalizmu z myślą katolicką: „Jan Paweł II postawił sprawę otwarcie: nową formą zakamuflowanego totalitaryzmu może stać się taka ideologia, która propaguje: naturalizm, etyczny relatywizm, poznawczy subiektywizm prawdy, swoiście rozumiane idee pluralizmu i tolerancji. Frazeologia absolutyzująca kategorię wolności niesie poważne zagrożenia dla osoby ludzkiej: »uwalnia« ją od prawdy, etyki i Boga, ale zniewala przez fałsz i moralną deprawację”. S. Kowalczyk, Liberalizm i jego filozofia, Katowice 1995, s.201.