Odkupienie - ebook
Odkupienie - ebook
Czy w chaosie można znaleźć spokój i odkupienie?
Po dramatycznych wydarzeniach Cassie staje przed trudnym wyborem między spokojem a miłością do mężczyzny, którego nie powinna była pokochać.
Podejrzany o zabójstwo Gabriel jest teraz najbardziej poszukiwanym człowiekiem w kraju. Cassie zostaje uwikłana w związek z Lucą DeRossą, wpływowym kandydatem na gubernatora – ma wziąć z nim sfingowany ślub. Gabriel podąża tropem kobiety. Odwiedza ją w tajemnicy, przekonując, że ma plan, który pozwoli im już zawsze być razem. Mimo że ten związek jest ryzykowny, jego wizyty wciąż przypominają Cassie o dawnych uczuciach. Za każdym razem mężczyzna zostawia jej bukiet peonii, czym wzbudza podejrzenia jej przyszłego męża.
Choć wydaje się, że Luca ma wobec Cassie dobre zamiary, zainteresowanie nią może być czymś więcej niż tylko polityczną zagrywką. Dziewczyna jest ważnym elementem niebezpiecznego układu i kluczem do odnalezienia Gabriela.
Czy miłość, której nie powinna była się poddać, stanie się jej zgubą, czy też wybawieniem?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-838-0001-1 |
Rozmiar pliku: | 749 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
CZY SIŁA MOŻE BYĆ MOJĄ SŁABOŚCIĄ?
Odkąd pamiętam, życie mnie nie oszczędzało, zawsze miałam pod górkę, ale to nie znaczy, że kiedykolwiek robiłam z siebie ofiarę. To nie sprawiło, że się poddałam. Dopiero ostatnie wydarzenia upewniły mnie w tym, że jestem silniejsza, niż mi się wydawało. To wręcz niemożliwe, bym aż tak mocno wierzyła, że wszystko się ułoży, ale optymizm mnie nie opuszcza. Gram swoją rolę, jestem w tym dobra, a jednocześnie w głowie, w snach i myślach żyję już tym życiem, które sobie wymarzyłam. I będę za wszelką cenę dążyć do tego, by to się spełniło.
– Nie, ta sukienka nie będzie dobrze wyglądać na zdjęciach. – Głos Luki dociera do mnie, zanim sama zdążę pomyśleć o tym, jak wyglądam.
Wchodzę na niewielki podest obity białą wykładziną i patrzę na siebie w lustrze.
Wybór sukni ślubnej to bardzo ważny moment w życiu każdej kobiety, ale okoliczności, które mi towarzyszą, odbierają całą radość z tego wydarzenia. Zresztą to ślub na pokaz, małżeństwo na niby... Mam wrażenie, że moje życie to ostatnio same dziwne zdarzenia, które są jednym wielkim żartem.
– A mnie się podoba, wyglądam...
– Skromnie – przerywa mi Luca.
Nasza relacja jest dziwna. Traktuje mnie z szacunkiem, choć często podkreśla, gdzie jego zdaniem jest moje miejsce. Doskonale wiem, że mam tańczyć, jak mi zagra. Rozumiem wszystko, bo to jego plan, ale czasami mam dość. Życie w permanentnym stresie jest wyczerpujące.
– A jak mam wyglądać? Teraz godnie cię reprezentuję. – Wbijam w niego niepewny wzrok.
– Ta sukienka wywoła skandal, wygląda zbyt skromnie. Ludzie pomyślą, że jestem skąpy i żałowałem pieniędzy na twoją kreację. – Ten argument do mnie nie przemawia, ale wiem, że Luca potrafi być nieugięty. – Musisz założyć coś z efektem wow – dodaje.
– Czyli jednak poszukać modeli o kroju księżniczek? – dopytuje kobieta, która nas obsługuje.
To właścicielka najlepszego salonu sukien ślubnych w Atlancie. Podobno ubiera wszystkie celebrytki, gwiazdy i ludzi będących na świeczniku.
– Nigdy nie chciałam być księżniczką – wzdycham. – Ale skoro ma być na bogato, to niech tak będzie. – Ustępuję Luce, bo tak naprawdę nie mam innego wyjścia.
– To może nie księżniczka, tylko rybka? Mam wiele modeli ze zdobioną górą i zwężanym dołem, podkreślających talię. Możemy wybrać coś naprawdę spektakularnego, dodać tren, welon. – Kobieta uśmiecha się do mnie wesoło.
– Oby tylko podobało się Luce – mruczę.
Nagle mężczyzna wstaje, gestem odprawia kobietę i zostajemy sami. Podchodzi i staje naprzeciwko mnie.
– Jesteś niezadowolona? – pyta niespotykanie delikatnie.
– Nie, nie o to chodzi. Po prostu mam dziś gorszy dzień. – Jestem szczera.
Całą noc myślałam o Gabrielu. Brak informacji o nim doprowadza mnie do szału. Martwię się. A Luca nie dzieli się ze mną niczym na jego temat.
– Z jakiego powodu? – Lekko przekrzywia głowę i wbija we mnie spojrzenie.
– Z powodu Gabriela, a raczej braku jakichkolwiek wieści o nim – odpowiadam, choć to przecież oczywiste.
– A co chciałabyś wiedzieć? – zaskakuje mnie.
To jedno pytanie działa na mnie jak zastrzyk adrenaliny.
– Wszystko z nim dobrze? Jak on się czuje? Co mu grozi? Kiedy go zobaczę? – wyrzucam z siebie serię pytań.
Luca próbuje ukryć uśmiech.
– Zabił gubernatora, więc grozi mu dożywocie, ale to na pewno wiesz.
– I to naprawdę się stanie? Zostanie skazany i spędzi resztę życia za kratami? – Na samą myśl moje płuca wypełnia palący ból, który sprawia, że prawie tracę oddech.
– Cassie... – Luca przewraca oczami.
– Powiedz mi, proszę, przecież nikomu tego nie powtórzę. Jakie są szanse, że on wyjdzie? Że jakoś się z tego wywinie?
– Marne.
– Ale?
– Skąd wiesz, że jest jakieś „ale”?
– Czuję, widzę, że jest coś więcej, ale albo nie możesz powiedzieć, albo nie chcesz...
Mężczyzna odwraca się, robi kółko wokół mnie i znowu staje naprzeciwko. Krzyżuje nasze spojrzenia. Jego poważna twarz zdradza, że walczy z myślami.
– Gabriel jest niezwykle inteligentny i myślę, że wszystko, co się wydarzyło, stanowi część jego planu. Zdaję sobie sprawę, że się martwisz, ale nie możesz mu pomóc, a jeśli to się zmieni, to on na pewno znajdzie sposób, by cię o tę pomoc poprosić – dodaje enigmatycznie.
– Chciałabym go zobaczyć – wzdycham, a Luca się uśmiecha.
– Jak bardzo? – rzuca nagle, a ja dębieję.
– To możliwe?!
– Jak bardzo chciałabyś go zobaczyć? – powtarza.
– Najbardziej. Uspokoiłoby mnie to i mogłabym się skupić na tym, co do mnie należy.
– Próbujesz mnie przekonać, że spotkanie z Gabrielem sprawi, że zejdziesz na ziemię i przygotowania do ślubu upłyną bez większych afer?
– Przecież wiesz, że się staram i...
– Wiem – przerywa mi. – I widzę też, że nie jest ci łatwo, a mimo to jestem zadowolony z tego, jak się zachowujesz. Uważam, że zasłużyłaś na nagrodę. Zrobię co w mojej mocy, byś mogła zobaczyć Gabriela.
Te słowa sprawiają, że coś we mnie pęka. Czuję, jak w oczach zbierają się łzy, a chwilę potem zaczynam się śmiać i płakać jednocześnie. To kompletny rollercoaster, ale czego ja się spodziewałam?
– Dziękuję – wyduszam z siebie.
– A teraz wybierzmy w końcu tę suknię, bo za godzinę mam spotkanie i muszę pojawić się na czas.
– Okej, następna, którą przymierzę, to będzie TA. Bez gadania.
I okazuje się, że miałam nosa. Piękna dopasowana kreacja o kroju rybki doskonale do mnie pasuje. Cienkie ramiączka pięknie przechodzą w dekolt, który mieni się, jakby był wysadzany diamentami. Może jest? Między błyszczącymi iskierkami są wszyte trójwymiarowe kwiaty, które schodzą w dół, na tren. Sukienka podkreśla moją figurę. Mam w niej obłędną talię i tyłek. Widzę, że nawet Luce błyszczą oczy. Jest zachwycony, choć kwituje to krótkim: „Tak, to odpowiednia suknia”, a następnie zostawia mnie z kierowcą, bo sam musi już wyjść.
Więc to tak będę wyglądać jako panna młoda, myślę, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Jestem piękna, widzę to, choć jednocześnie się tak nie czuję. Jestem pełna sprzeczności. Chwilami mam wrażenie, że to, co daje mi siłę do działania, jest jednocześnie moją największą słabością. Marzę o tym, by znaleźć balans. Każdego dnia jestem coraz bliżej celu i tego się trzymam. Cokolwiek się stanie, znajdę drogę do tego, by osiągnąć szczęście i spokój.
Rozdział 2
PLAN CZY CHAOS?
Wracam z kierowcą do apartamentu, który Luca wynajął mi na czas „narzeczeństwa”. Nie zamieszkaliśmy razem, on tak zadecydował i w sumie mi to odpowiada. Czuję się swobodnie, bo ochrona zostaje za drzwiami i nikt mi nie przeszkadza.
Zaglądam do lodówki, bo rano nic nie zjadłam, żeby dobrze wyglądać podczas przymiarek. Mam tu wszystko, co trzeba. Codziennie dostaję catering, ale mogę też zamówić, co chcę, z dowolnej restauracji. Luca mnie rozpieszcza, choć nie nadużywam jego hojności. Prawdopodobnie mogłabym sobie pozwolić na naprawdę wielkie zakupy, jednak nie mam takiej potrzeby. Wiem, że on to we mnie ceni.
Zerkam na ekran telefonu, który właśnie zaczął wibrować. Uśmiecham się na widok imienia mojej przyjaciółki.
– Kelly, ale się stęskniłam. Wylądowałyście już? – wołam z radością w głosie.
Kelly, Hannah i Cindy miały dziś wrócić z przymusowych wakacji. Nie są świadome wydarzeń, w które zostały wciągnięte. Na razie nie mogę im niczego zdradzić: im mniej wiedzą, tym są bezpieczniejsze.
– Właśnie nas odebrali i jedziemy do domu, ale dziś się nie spotkamy. Tak fatalnie się czuję po locie, że muszę odpocząć. Przełożymy to na jutro?
– Na pewno mam nie przyjeżdżać? – pytam z troską.
– Na pewno, chcę pobyć sama. – Ta odpowiedź mnie niepokoi.
– Stało się coś?
– Nie, po prostu... Dopadła mnie rzeczywistość, ale dam sobie radę.
– Pewnie, że dasz. Masz mnie, mamę...
– Wiem, Cassie. Zdzwonimy się jutro, dobrze?
– Jasne, odpoczywaj, skarbie. A jak coś, to pisz, dzwoń. Będę pod telefonem.
– Dzięki, kocham cię.
– Ja ciebie też.
Rozłączam się i ogarnia mnie niepokój. Kelly i Cindy są w ciąży. Obie żyją w dużym stresie. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie dobrze, a one już w spokoju doczekają do porodu. Potem to dopiero zacznie się jazda. Obiecałam sobie, że im w tym pomogę. Razem damy sobie radę.
Myśląc o dziewczynach i wydarzeniach ostatnich kilku tygodni, nie mogę pominąć Christiana. Bardzo za nim tęsknię i martwię się o niego. Już długo się nie odzywa. Miewam dziwaczne sny, nie są to zwykłe koszmary, ale budzę się zlana potem i zaniepokojona. Chciałabym móc do niego zadzwonić, ale umówiliśmy się, że to on będzie się odzywał. Czekam więc cierpliwie, każdego dnia, na chociażby krótką wiadomość.
I tak wciąż na coś czekam. Chwilami mam wrażenie, że to nigdy się nie skończy. Może na tym polega życie? Że ciągle na coś czekamy? To ma umacniać naszą cierpliwość i przygotowywać nas do zmian? Chciałabym, by te zmiany przyszły szybko. Bezboleśnie... Wiem jednak, że to tylko moje naiwne marzenia. Cokolwiek się stanie, nie ominie mnie cierpienie. Intuicja podpowiada mi, że czeka mnie naprawdę trudny czas. Nie mam teraz żadnej stabilności, dzięki której poczułabym się bezpiecznie. Nic nie zależy ode mnie. Dodatkowo drżę na myśl o Kelly i o tym, że ona nie wie o śmierci Tylera...
Jak mam jej powiedzieć? Niedawno straciła ojca swojego dziecka, a teraz to. Ja już się z tym pogodziłam, choć chwilami nie jestem tego taka pewna. Tyler narobił wiele złego w moim życiu. Tak naprawdę to przez niego jestem tu, gdzie jestem. Dociera do mnie, że ten żal chyba będzie we mnie tkwił już zawsze. Zdarzą się momenty, że będę go żałować i tęsknić, a w innych chwilach nienawidzić, że okazał się moim oprawcą. Ufałam mu, był moją jedyną rodziną... Zupełnie nie rozumiem, co nim kierowało, gdy postanowił potraktować mnie jak towar, dać w zastaw, manipulować mną. Może on po prostu był złym człowiekiem, a ja nie dopuszczałam do siebie tej myśli?
Mój spokój zakłóca wieczorny telefon z informacją, że jedzie do mnie Caleb. Gdyby nie to, że podobno ma jakieś wieści o Gabrielu, w ogóle bym z nim nie rozmawiała. Ta niewiedza mnie wykończy. Luca dziś rzucił hasło o jakimś spotkaniu, ale nie wiem, czy brać to na poważnie. Przecież Gabriel jest w areszcie, czeka na proces... Jakim cudem mogłabym się z nim spotkać?
– Cassie? – słyszę ten nieprzyjemny głos i wychodzę mu naprzeciw.
Spotykamy się w holu, a moje serce od razu przyśpiesza. Nie umiem oszukać wzroku, a gdy patrzę na Caleba, to dostrzegam w nim Gabriela. Są tak podobni, że aż trudno uwierzyć, że to nie bliźniaki.
– Chodźmy do kuchni, tam porozmawiamy – proponuję i odwracam się, by ruszyć w tamtym kierunku.
– Dobrze.
Caleb mnie dogania i idzie krok w krok za mną. Mam wrażenie, że przez moment kręci mi się w głowie. Docieramy do kuchni, a ja staję za niewielką wyspą kuchenną, która oddziela strefę gotowania od salonu. Caleb zajmuje miejsce naprzeciwko, na wysokim obrotowym stołku, i od razu nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy.
– Mów, bo sama twoja obecność jest dla mnie stresująca – odzywam się.
Nie chcę z nim rozmawiać o pierdołach. Niech mówi, o co chodzi, i spierdala.
Nie ufam mu.
– Naprawdę aż tak mnie nie lubisz? – Gdy widzę, jak kąciki jego ust delikatnie się unoszą, aż ściska mnie w żołądku.
Mój mózg ma jakieś lagi. Nie potrafi pojąć, że to nie Gabriel.
– Caleb, proszę, do rzeczy... – Kręcę głową i krzyżuję ręce na piersi, by okazać niezadowolenie i zniecierpliwienie.
– W sumie to... – Znowu patrzy mi w oczy. – Gabriel uciekł z aresztu – oznajmia, jakby informował mnie o tym, że jutro ma padać deszcz.
Tak właśnie przyjmuję tę informację. Przez chwilę nie dociera do mnie, co powiedział, ale sekundę później...
– CO?!
Muszę mieć niezłą minę, bo Caleb uśmiecha się szeroko.
– No, taką dostałem informację. Luca też już wie, ale uznał, że to ja powinienem ci powiedzieć.
– O ja pierdolę... – Opieram się o blat.
Nie wiem, co czuję.
– Nie mamy pojęcia, gdzie jest, ale to oczywiste, że działa według jakiegoś planu. Wszystko to jest jakiś jego pojebany plan.
– Ale co teraz? Przecież będą go szukać.
Dociera do mnie, że to nie jest ot taka sobie ucieczka. Przecież on zamordował człowieka. Grozi mu za to dożywocie. Nie odpuszczą mu tego.
– Gdyby Gabriel nie był pewny, że to ma sens, nie zrobiłby tego. I nie pytaj o szczegóły, bo wychodzi na to, że naprawdę nie za dobrze znam swojego brata. Sam jestem w szoku – przyznaje Caleb.
Wydaje mi się, że jest szczery, ale z nim nigdy nie wiadomo.
– Oszaleję...
– To nie wszystko – dodaje.
– Chryste, co jeszcze? – aż wzdycham.
– Posiadłość Gabriela została przeszukana wzdłuż i wszerz, sprawdzali wszystko i znaleźli w piwnicy ślady krwi, więc policja podejrzewa, że zabił kogoś jeszcze.
Przed oczami stają mi obrazy tego, co zrobiliśmy tamtej nocy. Wykończyliśmy Younga. Oblewają mnie zimne poty. Nie wiem, czy mogę powiedzieć o tym Calebowi. Może lepiej Luce? Albo nikomu? W głowie mam mętlik.
– W tym domu można znaleźć wiele różnych śladów. – Decyduję się na razie zachować to dla siebie. – Działo się tam wiele dziwnych rzeczy. – Udaję, że mnie to nie wzrusza.
– Pewnie tak, ale to jeszcze bardziej go pogrąża. Jedno zabójstwo to dużo, dwa to już za wiele.
– Może nim jest – sugeruję z przekąsem.
Caleb wbija we mnie spojrzenie.
– Jesteś za nim czy przeciwko niemu? – pyta nagle.
– A jak myślisz? – Tracę cierpliwość. – Jak, kurwa, myślisz? Gdybym wiedziała, jak mu pomóc, natychmiast bym pomogła, ale do dziś nie miałam nawet pojęcia, co się z nim dzieje. Zamartwiam się, a teraz to już w ogóle będę umierała z nerwów.
– Liczę na to, że spróbuje się skontaktować z kimś z nas. W razie czego natychmiast daj mi znać.
– Myślisz, że tu przyjedzie? Do mnie? Do budynku, który jest strzeżony jak forteca? Chyba oszalałeś. – Parskam śmiechem.
– Gabriel oszalał, takie mam wrażenie, więc niczego nie wykluczam. Po prostu mówię, że gdyby się tu zjawił, to mnie powiadom. Zanim...
– Zanim co? – Krzywię się, bo mam wrażenie, że ma na myśli coś niestosownego.
– Zanim rozłożysz przed nim nogi – rzuca mi prosto w twarz.
Zalewa mnie fala zimna, ale udaję, że mnie to nie wzrusza. Wybucham teatralnym śmiechem.
– To już nie twoja sprawa!
– Jasne, nie moja, ale tu też chodzi o ciebie, nie sądzisz? Pomyśl o tym, co będzie, gdy się tu zjawi, prześpicie się ze sobą, a ktoś się o tym dowie? Pójdziesz siedzieć za ukrywanie groźnego przestępcy.
– Myślę, że Gabriel nie naraziłby mnie na takie niebezpieczeństwo – odpowiadam stanowczo.
– Myślę, że on chwilami nie wie, co robi.
– Przed sekundą mówiłeś, że to jego plan.
– Owszem, ale nie rozumiem tego planu i nie wydaje mi się logiczny. – Caleb ewidentnie jest zmieszany całą sytuacją.
To mnie zaskakuje.
– To, że tobie coś nie wydaje się logiczne, nie oznacza, że takie nie jest. Nie znam Gabriela za długo, ale skoro i ty, i Luca mówiliście, że ma jakiś plan, to może trzeba mu zaufać.
– Obyś się nie myliła. Nie chcę odwiedzać brata na cmentarzu. Jeszcze nie teraz. – Te słowa brzmią szczerze.
I pierwszy raz go rozumiem. Dopada mnie to dziwne uczucie tęsknoty za Tylerem.
– Ja swojego odwiedzam – mówię.
– Wiem, ale wiem też, co zrobił. Nadal ci go żal?
– Żal mi tego Tylera, którego znałam. Później stał się kimś obcym i chyba z tym najbardziej nie umiem się pogodzić – wzdycham. – Pójdziesz już? Chcę zostać sama – sugeruję najdelikatniej, jak potrafię.
– Oczywiście, odpoczywaj. I w razie czego...
– Dam znać, obiecuję – zapewniam go.
Odprowadzam Caleba i znowu zostaję sama z tym, co siedzi mi w głowie. Teraz to dopiero mam o czym myśleć.