Odrobina flirtu - ebook
Odrobina flirtu - ebook
W rezydencji Grady’ego Wattsa, dziadka i seniora rodu, Paul spotyka piękną nieznajomą. Okazuje się, że jest to Lia, terapeutka, dzięki której stan Grady’ego po udarze się poprawia. Paul podejrzewa, że niemałą rolę w procesie zdrowienia odgrywa fakt, że Grady bierze dziewczynę za zaginioną wnuczkę. Paul nie ma serca wyprowadzać go z błędu, postanawia jednak dowiedzieć się czegoś więcej o Lii. Lecz wkrótce zaczyna pożądać dziewczyny, której nie do końca ufa...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-6424-2 |
Rozmiar pliku: | 603 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Paul Watts wsiadł do windy i energicznie nacisnął przycisk czwartego piętra. Za dwie godziny wyjeżdżał na całotygodniową konferencję na temat bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni, lecz intuicja podpowiadała mu, że popełnia błąd. Stan jego osiemdziesięciopięcioletniego dziadka nie poprawiał się. Trzy miesiące temu Grady Watts przeszedł udar, lewą stronę ciała miał sparaliżowaną, nie mówił, a teraz stwierdzono u niego obrzęk mózgu. Rodzina obawiała się, że jego dni są policzone. Dlatego Paul zastanawiał się, czy nie powinien jednak zostać w Charlestonie.
Martwił się. Cała rodzina się martwiła, gdyż Grady nie tylko stracił mowę i władzę w mięśniach, ale w ogóle chęć życia. Udar złamał jego silną wolę.
Dziesięć lat temu Grady przekazał zarządzanie rodzinną firmą przewozową ojcu Paula, lecz pozostał prezesem zarządu, udzielał się w kilku organizacjach charytatywnych i prowadził aktywne życie towarzyskie.
Paul nie mógł zrozumieć, dlaczego ten pełen wigoru mężczyzna nagle przestał walczyć, a zważywszy napięte stosunki z dziadkiem raczej nie miał szans się tego dowiedzieć. Dziadek nie mógł mu darować, że od branży przewozowej wolał informatykę.
Drzwi windy się rozsunęły. Paul wysiadł i sterylnym korytarzem ruszył w kierunku pokoju, w którym leżał chory. Przed lekko uchylonymi drzwiami zatrzymał się, wziął głęboki oddech i wtedy usłyszał kobiecy śpiew, słodki, podnoszący na duchu. Głos, czysty i dźwięczny, nie należał do nikogo z rodziny.
Pchnął drzwi i stanął jak wryty. Grady leżał nieruchomo i gdyby nie równomierny dźwięk monitora serca, zdawać by się mogło, że nie żyje. Siedziała przy nim jakaś obca młoda kobieta, tyłem do zasłoniętego okna, i trzymała go za rękę. Wyglądała na zabłąkaną pacjentkę z oddziału psychiatrycznego albo na bohaterkę przedstawienia dla dzieci.
Paul przyjrzał się jej. Ładna, szczupła, w lawendowej sukience chłopce w stylu bawarskim, blond peruce z grubym warkoczem i wiankiem ze sztucznych kwiatów. W wąskiej twarzy ze szpiczastym podbródkiem i wysokimi kośćmi policzkowymi uwagę przykuwały ogromne orzechowe oczy.
- Kim pani jest? – zapytał ostrym tonem. Dziewczyna znieruchomiała jak łania złapana w świetle reflektorów. Paul nie dał jej szansy ochłonąć. – Co pani tu robi?
- Ja… - zaczęła nieznajoma, spojrzała w kierunku drzwi i umilkła.
- Bez nerwów, stary – rozległ się głos Ethana, młodszego brata Paula. – Słychać cię aż przy windzie. Wystraszysz dziadka.
Paul zobaczył teraz, że Grady uniósł powieki i porusza wargami, jakby chciał coś powiedzieć.
- Przepraszam, dziadku – wybąkał Paul. Podszedł do łóżka, dotknął jego ręki, lekko uścisnął palce. – Wpadłem zobaczyć, jak się masz. Nie spodziewałem się zastać tu kogoś spoza rodziny. – Przeniósł wzrok na dziwnie ubranego nieproszonego gościa. – Nie wiem, kim pani jest, ale nie powinno tu pani być.
- Przeciwnie – odezwał się Ethan. – Ma prawo tu być.
- Znasz ją?
- Owszem. To Lia Marsh.
- Cześć – zaszczebiotała Lia.
W obecności Ethana wyraźnie odzyskała pewność siebie. Posłała Paulowi czarujący uśmiech. Jeśli sądzisz, że tym uśmiechem uśpisz moją podejrzliwość, to płonne nadzieje, pomyślał Paul. Niemniej czułość, z jaką dziadek patrzył na Lię, trochę go uspokoiła.
- Nadal nie rozumiem, co ona tu robi – rzekł.
- Przyszła rozweselić trochę dziadka – wyjaśnił Ethan i dotknął ramienia chorego. – Zaraz mu wszystko wytłumaczę.
Co tu jest do tłumaczenia?
Tymczasem Lia uścisnęła rękę Grady’ego.
- Miło mi było. – Jej melodyjny głos łagodził napięcie. – Przyjdę później.
Grady wydał z siebie dźwięk jakby protestu, lecz Lia już zmierzała w kierunku drzwi.
- Wykluczone – oświadczył Paul.
- Rozumiem – mruknęła Lia, a mijając Ethana, uśmiechnęła się do niego. – Do zobaczenia.
Z tymi słowami wyszła, zostawiając za sobą smugę perfum z kwiatową nutą. Paul poczuł nieodpartą chęć, by zawołać ją i zadać jej kilka oczywistych pytań.
Dlaczego przebiera się w kostium, w którym wygląda jak żywa lalka? Dlaczego odwiedza dziadka?
Dlaczego po wewnętrznej stronie nadgarstka ma wytatuowaną delikatną konwalię?
Zastanawiał się również, dlaczego Ethan daje się nabrać na takie gierki. Chwycił brata za ramię i siłą wyciągnął na korytarz. Potem zamknął drzwi i rozejrzał się na obie strony.
- Kim ona jest? – zapytał. – I co tu się wyprawia, do cholery?
Ethan westchnął.
- Jest moją znajomą.
Paul palcami przeczesał włosy. Usiłował zapanować nad irracjonalnym wzburzeniem, jakie go opanowało, i skoncentrować się na stanie zdrowia dziadka.
- Nigdy o niej nie wspominałeś. Dobrze ją znasz?
- Wystarczająco. Posłuchaj, dopatrujesz się problemów tam, gdzie ich nie ma.
- Zapomniałeś, że w ciągu ostatniego roku Watts Shipping i kilku członków naszej rodziny padło ofiarą cyberataków? Nie dziw się, że kiedy w pokoju dziadka widzę kogoś obcego, to się niepokoję.
- Zaufaj mi. Lia nie ma nic wspólnego z cyberatakami. Jest miła i chce pomóc. Grady jest w depresji. Pomyśleliśmy, że odwiedziny go rozweselą.
Paul nie przyjmował do wiadomości, że zareagował zbyt ostro. Za rok Ethan ma zastąpić odchodzącego na emeryturę ojca u steru Watts Shipping. Dlaczego lekceważy zagrożenie?
- Ale była ubrana jak… - zająknął się.
Zazwyczaj nie miewał kłopotu z doborem słów.
- Jak z filmu Disneya? – podsunął Ethan. Kącik ust mu drżał, z trudem zachowywał powagę. – Jak Roszpunka z „Zaplątanych”?
- No dobrze. Nie odpowiedziałeś mi jeszcze, gdzie ją poznałeś. Co o niej wiesz?
- Możesz chociaż na dwie sekundy przestać zachowywać się jak oficer śledczy?
Paul najeżył się. Nie tylko dziadek sprzeciwiał się, kiedy po college’u wstąpił do policji i kilka lat później założył firmę zajmującą się cyberbezpieczeństwem.
- Co ona knuje?
- Nic. Jest taka, na jaką wygląda.
Paul prychnął. Fanka cosplayu, czyli przebierania się w fikcyjne postacie?
- Co jeszcze o niej wiesz?
- Nie wiem co jeszcze poza tym, że jest miła i potrafi słuchać.
Ethan zaczynał tracić cierpliwość.
- Aha. Potrafi słuchać – powtórzył Paul. – A ty opowiedziałeś jej wszystko o chorobie dziadka i naszej rodzinie, tak?
- To nie tajemnica.
- Nie szkodzi. Przyprowadziłeś osobę obcą, kogoś, o kim nic nie wiesz, do naszego umierającego dziadka. – Paul z trudem nad sobą panował. – Co sobie wyobrażałeś?
- Wyobrażałem sobie, że dziadka ucieszą odwiedziny miłej osoby obdarzonej pięknym głosem. – Ethan posłał mu smutne spojrzenie. – Dlaczego ty od razu wymyślasz najgorsze scenariusze?
- Była dziwnie ubrana. Nie rozumiem…
- To jej praca. – Ethan wzruszył ramionami.
- Tak zarabia na życie?
- Oczywiście że nie. Źle się wyraziłem. Przebiera się i odwiedza chore dzieci. One ją uwielbiają.
Paul zaklął pod nosem. W duchu przyznał, że to świetny pomysł.
- Jak się poznaliście?
- Jestem jej klientem.
- W jakim sensie?
- Nieważne. Przestań węszyć. To już się robi nudne.
Zapadło pełne napięcia milczenie. W dzieciństwie Paul i rok młodszy adoptowany brat, Ethan, byli bardzo z sobą zżyci. Nigdy z sobą nie rywalizowali, obaj ukończyli szkołę i college z wyróżnieniem, ale później, gdy Paul postanowił zrobić karierę poza Watts Shipping, stosunki między nimi się ochłodziły.
- Powiedz, co jest grane, bo jak doskonale wiesz, prędzej czy później i tak się dowiem prawdy o Lii Marsh – oświadczył Paul.
Gdy tylko znalazła się za drzwiami pokoju Grady’ego Wattsa, Lia Marsh zaczęła biec pustym korytarzem. Serce jej biło mocno, dłonie miała mokre od potu. Ethan wspominał o wrodzonej podejrzliwości brata, lecz nie była przygotowana na tak otwarcie demonstrowaną wrogość i irytację, która w przedziwny sposób potęgowała imponującą charyzmę Paula Wattsa.
Lia miała pogodną naturę, jej emocje były jak unoszone wiatrem nasiona dmuchawca, lżejsze od powietrza i przesycone światłem słonecznym. Cieszyła się życiem, a negatywne odczucia tłumiła medytacją, terapią kryształami i aromatami. Te same metody stosowała w pracy z klientami, którzy przychodzili na masaże. Nie wszyscy dawali się na nie namówić, lecz niektórzy, na przykład Ethan Watts, ku jej zaskoczeniu wykazywali żywe zainteresowanie praktykami duchowymi. Wniosek? Nigdy nikogo nie osądzać z góry.
Ktoś powinien udzielić tej rady Paulowi Wattsowi, pomyślała teraz.
Schodami zeszła na trzecie piętro na oddział dziecięcy, z szatni pielęgniarek odebrała torbę, potem windą zjechała na parter i wyszła z budynku.
Wypadek drogowy, który zamienił jej ciężarówkę we wrak nadający się na złom i uszkodził ukochaną przyczepę kempingową pieszczotliwie zwaną Misty, zmusił ją do wynajęcia kawalerki przy King Street, dwadzieścia minut piechotą od szpitala. Lubiła spacer ulicami historycznej dzielnicy Charlestonu, gdzie stały domy sprzed wojny secesyjnej i gdzie przez kute ogrodzenia mogła zerkać w głąb prywatnych ogrodów.
Zaabsorbowana myślami nie zauważyła mężczyzny opartego o SUV-a zaparkowanego przed jej domem. Zwróciła na niego uwagę dopiero wtedy, gdy nagle zastąpił jej drogę. Paul Watts.
Puls jej przyspieszył. W całym ciele poczuła mrowienie tak jak w szpitalu.
Nie jest w jej typie. Zbyt uparty. Zbyt mocno stąpający po ziemi. Bezwzględny. Stanowczy.
Może to mnie w nim pociąga, pomyślała.
- Trudno cię było namierzyć – powiedział.
Od Ethana wiedziała, że Paul jest byłym policjantem i że obecnie zajmuje się cyberbezpieczeństwem. Podejrzewała, że z jego determinacją udało mu się złapać znaczną liczbę przestępców. Ogarnęło ją przerażenie, że mógłby dokopać się w jej życiorysie faktów, które powinny pozostać ukryte.
- A jednak tu dotarłeś – odparła. Zdumiało ją, że potrzebował na to mniej czasu niż trwał jej spacer ze szpitala. Nie przywykła do tego, że ktoś zwraca na nią uwagę. Dla większości klientów była tylko parą rąk i kojącym głosem, a dla dzieci w szpitalu księżniczką z ulubionej bajki. Ceniła swoją anonimowość. – Z Gradym wszystko w porządku? – zapytała.
- Owszem. – Grymas bólu przemknął po jego twarzy. – Jego stan się nie pogorszył.
- Nie znałam go przedtem, ale Ethan mi mówił, że był silny i zdrowy. Może z tego wyjść.
- Może – przyznał Paul – ale sprawia wrażenie, jakby się poddał.
- Ethan opowiedział mi, że przez ostatnie kilka lat Grady miał obsesję na punkcie odnalezienia wnuczki. Może gdyby mu się udało…
- Posłuchaj – Paul wpadł jej w słowo – nie wiem, co knujesz, ale lepiej trzymaj się od niego z daleka.
- Niczego nie knuję – żachnęła się. Wyciągnęła z torby klucz i wyminęła Paula. – Chcę tylko pomóc.
- On nie potrzebuje twojej pomocy.
- W porządku. – Przynajmniej nie zabronił mi kontaktować się z Ethanem, pomyślała. – To wszystko?
Przekręciła klucz w zamku, pchnęła drzwi.
- Nie jesteś ciekawa, jak cię znalazłem? – zapytał.
Biorąc pod uwagę, jak mało śladów elektronicznych starała się zostawiać, rzeczywiście należały mu się gratulacje. Nie krył, że mu na tym zależy.
Przystanęła w progu i kątem oka spojrzała na Paula. Biła od niego pewność siebie i władczość, lecz nie pozostawała bezbronna. Odrobina flirtu nie takich jak on rozbrajała.
- Właściwie – rzekła z szelmowskim uśmiechem – bardziej mnie intryguje, że ci na tym zależało.