Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Odważ się pokonać granice - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
18 października 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
23,81

Odważ się pokonać granice - ebook

Brak właściwych granic ochronnych w życiu każdego to poważny problem, a ból spowodowany agresją ze strony innych jest ogromny. Gdzie zawodzą granice, tam rozpadają się relacje, ludzie cierpią, a jakość życia spada. Granice dotykają naszej psychiki oraz więzi ciała i ducha, dlatego tak ważne jest ustalenie zdrowych granic, które będą nas chronić. Ten temat pojawił się w bestsellerowej książce Sztuka mówienia NIE, która odmieniła życie wielu osób, ucząc je mówienia NIE wtedy, gdy tego potrzebują, i egzekwowania od innych poszanowania osobistych granic wolności i niezależności.

W jakimś momencie zaczynamy jednak zadawać sobie pytanie: „Po doświadczeniu trudnych relacji, które kazały mi wyznaczyć granice, skąd mam wiedzieć, kiedy i jak mogę znów zaryzykować i nawiązać z kimś nowe więzi?”. Gdy minie już ból, trzeba na nowo podjąć ryzyko ufania innym, jednak tym razem w mądrzejszy sposób. Musimy wyjść wtedy poza granice ochronne, które wytyczyliśmy sobie w relacjach z najbliższymi, i ponownie doświadczyć bliskości, do której przecież zostaliśmy stworzeni.

Z tego właśnie powodu książka ta nosi tytuł Odważ się pokonać granice. Została ona napisana po to, by uczyć sposobu identyfikowania tego, co poszło źle w naszych relacjach z ludźmi i jak w tych relacjach wzrastać. Ma ona również pomóc określić, czy ktoś jest godny naszego zaufania i pokazać, jak przejść przez proces bezpiecznego i stopniowego otwierania się. Kiedy już określimy swoje granice ochronne i nadejdzie właściwy czas, możemy wyjść poza to, co stanowiło naszą barierę zabezpieczającą i znaleźć wspaniałe więzi, głębię i wolność, czyli miejsce, w którym Bóg chciał nas mieć od samego początku

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7829-276-0
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Uwielbiam pracować z Johnem. Odważ się pokonać granice to obowiązkowa pozycja dla wszystkich, którzy czytali Sztukę mówienia NIE¹. To jego najlepsza książka.

Stephen Arterburn, autor bestsellerów,

gospodarz audycji radiowej New Life Live!

*

Odważ się pokonać granice to doskonały kompas prowadzący przez wzburzone wody wymagających relacji. Każdy może skorzystać z mądrości dra Townsenda na temat funkcjonowania po zdrowej stronie życia.

Craig Groeschel, Pastor Przełożony kościoła

LifeChurch.tv, autor książki Weird: Because Normal

Isn’t Working

*

Wszyscy jesteśmy grzesznikami, w efekcie czego możemy ranić innych i sami doznawać zranień we wszystkich naszych relacjach. Na szczęście dla tych, którzy nie boją się ciężkiej pracy, książka dra Townsenda zapewnia mapę drogi powrotnej do uzdrowienia, zaufania i odnowienia.

Jim Daly,

prezes Focus on the Family²

W Odważ się pokonać granice John Townsend stawia kolejny krok na drodze wzajemnych relacji. Pierwszym była książka napisana wspólnie z Henrym Cloudem, Sztuka mówienia NIE.. Małżeństwa zostaną umocnione, a inne nasze ważne relacje staną się bliższe i bardziej autentyczne. Gorąco polecam wszystkim tę książkę. To pozycja obowiązkowa!

pastor John Baker,

założyciel Celebrate Recovery

*

To jedna z najlepszych książek na temat budowania zdrowych relacji, jakie kiedykolwiek czytałem. Podkreśliłem całe akapity ma niemal każdej stronie. John Townsend jest jednym z najlepszych amerykańskich autorów podejmujących ten temat. Czytam wszystko, co pisze John, i staję się dzięki temu lepszym człowiekiem.

dr Jim Burns, prezes HomeWord,

autor książki Creating an Intimate Marriage and

Closer: Devotions to Draw Couples TogetherPodziękowania

Dla Sealy Yates, mojej agentki: za twoje zaangażowanie w tworzenie książek wysokiej jakości i niezmordowaną pracę, którą wkładasz w kształtowanie odpowiednich warunków do ich powstawania.

Dla Moe Girkins, byłej dyrektorki wydawnictwa Zondervan Publishing: za twoją wizję jakości tej książki i wsparcie w dziele jej tworzenia.

Dla Sandy Vander Zicht, redaktorki wykonawczej wydawnictwa Zondervan Publishing: za twoją kreatywność w pracy z pierwotnym pomysłem i za twoje oddanie procesowi.

Dla Grega Campbella: za twój projekt strategiczny i za czas, który poświęciłeś na komentowanie treści.

Dla mojej żony Barbi: za twoją miłość, wsparcie i przemyślane komentarze w czasie pisania.

Dla członków moich drużyn z Leadership Coaching Program: za wasze oddanie dla osobistego i zawodowego rozwoju i za podzielenie się ze mną swoimi historiami o wychodzeniu poza granice ochronne.Przedmowa

Pamiętam ten dzień, kiedy wraz z Johnem zdecydowaliśmy się napisać Sztukę mówienia NIE, tak jakby to było wczoraj. Byliśmy na spotkaniu organizacyjnym, gdy ktoś zapytał: „O co zwykle ludzie pytają podczas waszych wystąpień?”. „O granice” – odpowiedzieliśmy, wybuchając śmiechem. Wszystkie pytania dotyczyły właśnie granic.

Ten sam człowiek zapytał po chwili: „To dlaczego nie napiszecie na ten temat książki?”. Spojrzeliśmy z Johnem na siebie i pomyśleliśmy: „Świetny pomysł! Gdybyśmy napisali książkę, która odpowiadałaby na te wszystkie pytania dotyczące granic, to w końcu moglibyśmy przestać o tym mówić i przejść do kolejnych ważnych tematów”.

Nie sądziliśmy wtedy, że wydarzy się coś zupełnie odwrotnego. Nie mieliśmy pojęcia, jak ogromna była potrzeba rozmowy o granicach. Brak właściwych granic ochronnych w życiu każdego to poważny problem, a ból spowodowany agresją ze strony innych jest tak ogromny, że zapewne będziemy podejmować ten temat do końca naszego życia. Gdzie zawodzą granice, tam rozpadają się relacje, ludzie cierpią, a jakość życia spada. Granice dotykają naszej psychiki oraz więzi ciała i ducha, dlatego tak ważne jest ustalenie zdrowych granic, które będą nas chronić.

A teraz przejdźmy szybko do teraźniejszości, do miejsca, w którym jesteśmy dzisiaj. Jeśli zapytacie nas: „Gdy ludzie już napracowali się nad wyznaczeniem granic, czas bólu i cierpienia minął, to co dalej? Co jest poza granicami?”, odpowiemy wtedy: „No cóż, gdy minie ból, trzeba na nowo podjąć ryzyko ufania innym, jednak tym razem w mądrzejszy sposób. Czas odbudować relacje i wyznaczyć granice, które zapewnią nam bezpieczne życie, takie, jakiego oczekujemy. To właśnie znajdziemy poza granicami”. John napisał tę książkę po to, by była przewodnikiem na drodze mądrego odbudowywania zaufania.

Ta książka pomoże wam niezależnie od tego, czy macie przed sobą odbudowywanie zawiedzionego zaufania lub ustalanie granic w nowej więzi albo zdrowe definiowanie swojej przyszłości. Jestem o tym przekonany z dwóch powodów.

Po pierwsze, John jest niekwestionowanym ekspertem w tej dziedzinie. Przez ponad dwadzieścia lat uczył miliony ludzi na temat granic, prowadząc audycje radiowe, seminaria, konferencje czy konsultacje. Nie ma takiego pytania dotyczącego granic, którego by nie usłyszał i na które nie umiałby odpowiedzieć. Możecie więc zaufać jego doświadczeniu. I nie mówię tu o doświadczeniu czysto akademickim, ale o konkretnych odpowiedziach, które zostały zastosowane w praktyce i poddane próbie czasu w realnym świecie.

Po drugie, John jest wiarygodny. Przez lata wspólnej pracy widziałem, jak wciela w życie zasady, których naucza. Nie znajdziecie takiej sytuacji, czy to w jego prywatnym czy zawodowym życiu, która nie byłaby spójna z tym, o czym mówi. Dla mnie osobiście jest to równie ważne, jak jego wiedza. Nie będzie was przekonywał do zrobienia czegoś, czego sam by nie zrobił. Dlatego zaufałem mu całkowicie zarówno jako partnerowi biznesowemu, jak i bliskiemu przyjacielowi od szkolnych lat. I myślę, że wy też możecie mu zaufać.

Teraz, kiedy wasze osobiste granice są dobrze ustawione i jesteście gotowi zrobić kolejny krok, niech ta książka będzie dla was przewodnikiem na drodze stawania się osobą, jaką zostaliście stworzeni, na drodze budowania związków z odpowiednimi osobami i przybliżania się do Boga, który to wszystko stworzył.

dr Henry Cloud,

Los Angeles 2011WSTĘP Nie odpuszczajmy

Jeśli nie chcecie osiąść na laurach w swoich relacjach z ludźmi, to ta książka jest dla was.

Sztuka kompromisu i dostosowywania się do czegoś, co jest poniżej naszych oczekiwań czy możliwości, często bywa konieczna w różnych sferach naszego życia. Profesjonalni golfiści muszą w pewnym momencie przejść do ligi dla seniorów. Rodziny muszą iść na kompromis w sprawie wydatków i dostosować swój budżet do bieżącej sytuacji. Rodzice w pewnym momencie muszą odpuścić nadmierną kontrolę i pozwolić dzieciom podejmować własne decyzje. Jednak w świecie relacji interpersonalnych często odpuszczamy zdecydowanie za szybko.

Kiedy doświadczamy trudności czy pewnej niewygody w relacjach – w małżeństwie, związku, rodzinie, przyjaźni czy w pracy – mamy skłonność do wycofywania się. To naturalna i często konieczna reakcja. Ból generuje chęć wycofania się dla ochrony przed dalszym dyskomfortem czy urazem. Kiedy jako nastolatek zacząłem się golić, często się zacinałem. Nienawidziłem tego ostrego, tnącego uczucia bólu, więc szybko odkładałem żyletkę i kończyłem robotę, omijając skaleczone miejsce na twarzy. Nie cieszyłem się na następne golenie i wolałem unikać tej czynności. Ale z czasem nauczyłem się, jak prawidłowo trzymać maszynkę i jak prowadzić ją pod odpowiednim kątem.

Ludzie idą na różnego rodzaju kompromisy, przystosowując się do czegoś, co wydaje się im najlepszym scenariuszem. Niektórzy odpuszczają, przystosowując się do życia w znośnym małżeństwie – bez poważnych konfliktów, ale i bez bliskości. Inni umawiają się z kolejnymi osobami, nigdy nie podejmując stałego zobowiązania. Jeszcze inni trzymają nawet najbliższych przyjaciół na bezpieczny dystans. A są i tacy, którzy przekierowują całą swoją energię na działanie, zamiast inwestować w relacje.

Odpuszczanie i szukanie kompromisów w obszarze relacji międzyludzkich nie jest najgorszym sposobem na życie. Jest często bezbolesne i dość przewidywalne. Przewidywalność i brak bólu mogą stanowić pewną wartość, ale zdecydowanie nie jest to życie, do jakiego zostaliśmy stworzeni. Ponad wszystko inne jesteśmy stworzeni do budowania głębokich, znaczących i pozytywnych więzi z Bogiem i ludźmi. To środek do tego, by dobrze i szczęśliwie przeżyć swoje życie.

Największe wyzwanie pojawia się jednak wtedy, gdy relacje z najbliższymi zaczynają być niezdrowe, a nawet toksyczne. Wtedy kluczowe jest ustanowienie zdrowych granic, które będą nas chronić. Kiedy dwadzieścia lat temu razem z Henrym Cloudem pisaliśmy o tym w Sztuce mówienia NIE, nie mieliśmy pojęcia, jak dużym zainteresowaniem będzie się cieszyła zarówno ta książka, jak i kolejne, dotyczące małżeństwa, randkowania, rodzicielstwa, nastolatków czy prowadzenia trudnych rozmów. Jednak podczas licznych konferencji, audycji radiowych, wymiany mejli, rozmów internetowych i osobistych spotkań odkryliśmy, że wielu chrześcijan zupełnie nie rozumie tego, co Biblia mówi na temat naszej osobistej odpowiedzialności, a szczególnie na temat tego, gdzie ona się zaczyna i gdzie się kończy. I choć nauczyli się wiele na temat dawania, troski, miłości, poświęcenia i wybaczenia, nie wiedzą zbyt wiele na temat innych kwestii – jak choćby tego, za co powinni brać odpowiedzialność w związku, o co walczyć i jak nie powielać toksycznych wzorców, takich jak uzależnienia, grzech czy wykorzystywanie. Byliśmy szczęśliwi, widząc, jak wielu ludzi w końcu uczy się mówić „nie”, kiedy tego potrzebują, i odnajdywać wolność podejmowania decyzji, którą Bóg nam obiecał:

A tym, który wyzwolił nas spod mocy Prawa Mojżeszowego, abyśmy dalej żyli już jako wolni, jest Chrystus! W Nim więc trwajcie i nie pozwalajcie ponownie nakładać sobie jarzma niewoli (Ga 5,1 NPD).

Ludzie uczyli się dokonywać wyborów w oparciu o swoje wartości, znajdując tym samym szczęście i spełnienie.

Ale przez te wszystkie lata narastało pytanie: „Po doświadczeniu trudnych relacji, które kazały mi wyznaczyć granice, skąd mam wiedzieć, kiedy i jak mogę znów zaryzykować i nawiązać z kimś nowe więzi?”. To pytanie wyrosło na gruncie pragnienia bliskości i więzi, które Bóg włożył w serce każdego człowieka. Z samej definicji nauka wyznaczania właściwych granic spowodowała pewną dozę separacji pomiędzy ludźmi. Może to oznaczać pozostanie w związku, w którym jednak nie dajemy drugiej osobie dostępu do swoich najbardziej osobistych miejsc. Może to oznaczać przerwę w budowaniu relacji. Albo też, zależnie od okoliczności, zakończenie relacji. Tak czy inaczej ludzie odkrywają, że choć byli bardzo szczęśliwi w obszarze wolności, którą zapewniły im ustanowione granice, to jednak wciąż pragną bliskości i często nie wiedzą, w jaki sposób na nowo ją zbudować – czy to w istniejącym, czy w nowym związku.

Z tego właśnie powodu książka ta nosi tytuł Odważ się pokonać granice. Została ona napisana po to, by uczyć sposobu identyfikowania tego, co poszło źle w naszych relacjach z ludźmi i jak wzrastać w tych relacjach. Ma ona również pomóc określić, czy ktoś jest godny naszego zaufania i pokazać, jak przejść przez proces bezpiecznego i stopniowego otwierania się. Kiedy już określimy swoje granice ochronne i nadejdzie właściwy czas, możemy wyjść poza to, co stanowiło naszą barierę zabezpieczającą, i znaleźć tam wspaniałe więzi, głębię i wolność, czyli miejsce, w którym Bóg chciał nas mieć od samego początku.

Wizja życia poza granicami

Oto kilka przykładów tego, jak ludzie wychodzili poza własną strefę komfortu:

W m i e j s c u p r a c y. Moi przyjaciele, Glenn i Rich, byli partnerami w firmie inwestycyjnej. Sprawy pomiędzy nimi mocno się skomplikowały i trudna sytuacja obnażyła ich słabe punkty. Obwiniali się wzajemnie, stracili do siebie zaufanie i w rezultacie rozwiązali spółkę. Zasmuciło mnie to, nie tylko dlatego, że bardzo ich obu lubiłem, ale uważałem też, że stanowią zgrany duet. Ustanowienie sobie wzajemnie granic dało im czas na refleksję i rozwój. Zastosowali zasady zawarte w tej książce i w ciągu kilku lat znów wspólnie pracowali nad kolejnym projektem.

W m a ł ż e ń s t w i e. Teresa i Keith, małżeństwo z dwunastoletnim stażem, stanęło nad przepaścią. Keith był surowy i skoncentrowany na sobie; Teresa bała się konfliktu i potrzebowała uwagi. Kiedy zacząłem się z nimi spotykać, było jasne, że choć zależało im na sobie i na swoim małżeństwie, to jednak czuli się w nim samotni i nie mieli nadziei na przyszłość.

Podczas naszych spotkań Teresa musiała nauczyć się wyznaczać mężowi granice. Kiedy Keith stawał się ostry i krytyczny, Teresa zwykle poddawała się i wycofywała, by nie wzniecać kłótni i zachować choć nić porozumienia. Nauczyła się jednak komunikować jasno: „Zależy mi na nas, ale twoje zachowanie mnie rani i jest dla mnie nie do zaakceptowania. Jeśli nie będziesz dla mnie łagodniejszy, wyjdę do innego pokoju albo poproszę, żebyś wyszedł z domu i nie wracał, dopóki nie przestaniesz się tak zachowywać”. Musiała tak postępować przez pewien czas.

Stopniowo Keith zaczął się zmieniać. Zmiękł i szukał porozumienia z żoną. Teresa nie była pewna, czy ta zmiana jest autentyczna, więc nie od razu się przed nim otworzyła. Ale po jakimś czasie zbudowali prawdziwą bliskość, dzięki której dziś są wspaniałą parą, cieszącą się wspólnym życiem.

W r o d z i n i e. Matka Lindsay doprowadzała ją do szału. Choć Lindsay sama była już mężatką i matką, jej matka wciąż próbowała ją kontrolować i pouczać. Kiedy odwiedzała córkę, krytykowała jej metody wychowawcze. Lindsay spędzała z matką długie godziny, bo kobieta była samotna i nie miała wielu przyjaciół, tylko po to, by na koniec usłyszeć, jak mało poświęca jej czasu.

W końcu Lindsay musiała wyznaczyć granice. Powiedziała mamie, że nie mogą się tak często spotykać. Lindsay potrzebowała czasu na wypracowanie lepszych i zdrowszych sposobów radzenia sobie z własną matką. I choć matka nigdy do końca nie zrozumiała, dlaczego musiało się tak stać, to sama Lindsay w końcu mogła wejść na nowo w te relacje z jasno postawionymi zasadami, z większą energią, a nawet silniejszą miłością do mamy.

W m o i m w ł a s n y m ż y c i u. W ostatnich latach szkoły średniej miałem przyjaciela Dana, którego nie traktowałem jak na przyjaciela przystało. Spędzałem z nim czas tylko wtedy, kiedy miałem na to ochotę, ale kiedy mi to nie pasowało, byłem niedostępny. Zawsze znajdywałem jakąś wymówkę, by nie iść na kolację czy na podwójną randkę z naszymi dziewczynami. Nie jestem z tego dumny, ale taka była rzeczywistość. Teraz jestem już innym człowiekiem. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu ja i Dan znów zostaliśmy przyjaciółmi, a nasze relacje są teraz dużo bardziej wzajemne i zrównoważone niż wcześniej.

Modlę się, by historie, refleksje i umiejętności opisane w tej książce pomogły wam przezwyciężyć odruch wycofania i skłoniły do podjęcia ryzyka, jakim są relacje, których prawdziwym celem jest bliskość. Choć ryzyko jest realne i zawsze towarzyszy mu prawdopodobieństwo zranienia, to można je opanować i ograniczyć. Być może jednak trzeba będzie nieco odpuścić i zgodzić się na mniej, niż druga osoba jest chętna zrobić. A jeśli odpuścimy, to nie my będziemy stroną ograniczającą.

Odkupić straty

Jerry i Val Reddixowie są misjonarzami kariery i naszymi wieloletnimi przyjaciółmi. Jerry i ja w tym samym czasie broniliśmy doktoratu z psychologii. Kilka lat później Val zaszła w ciążę z ich trzecim dzieckiem. Pewnego dnia dostaliśmy telefon, że są w szpitalu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, Jerry powiedział nam, że Micheal urodził się w stanie zagrażającym jego życiu i lekarze nie dawali mu zbyt dużo czasu, zaledwie kilka tygodni. Miał zostać w szpitalu, by otrzymać wszelką możliwą pomoc. Serca nam krwawiły. Brakowało słów, by pocieszyć Jerry’ego i Val. Było nam potwornie smutno.

Byliśmy cały czas w kontakcie z naszymi przyjaciółmi i odwiedzaliśmy ich tak często, jak to było możliwe. Michael miewał lepsze i gorsze dni. Któregoś poranka Reddixowie zadzwonili do nas kilka minut po śmierci chłopca, by podzielić się z nami tą wiadomością. Popędziliśmy do szpitala. Pielęgniarka przyniosła Michaela i mogliśmy go chwilę potrzymać na rękach, by się przywitać i jednocześnie pożegnać. Potem go zabrano. W tamtym momencie weszliśmy razem z Jerrym i Val w proces żałoby. Oboje z Barbi spędzaliśmy z nimi każdą wolną chwilę, słuchając i będąc obok. Opowiadali nam o swoich marzeniach związanych z Michaelem i o tym, co czuli, będąc z nim tak blisko.

Po śmierci chłopca nadal byliśmy w kontakcie, ale jakiś czas później Jerry i Val przeprowadzili się. A potem dowiedzieliśmy się, że urodził im się kolejny syn, którego nazwali Izaak. Mieszkaliśmy w dwóch odległych stronach kraju, więc nie widywaliśmy się zbyt często. Kilka lat później odwiedzili nas razem ze swoimi dwiema córkami i Izaakiem. Chłopiec miał wtedy jakieś sześć lat. Podczas wizyty zauważyłem, że Jerry wziął Izaaka na bok i powiedział mu: „Widzisz tych ludzi? Oni znali Michaela. Spotkali go. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał zapytać o swojego brata, możesz z nimi porozmawiać”.

Od tego dnia minęło wiele lat. Izaak nigdy do nas nie zadzwonił, ale Jerry zrobił wtedy coś niezwykle ważnego. Zachował życie syna we wspomnieniach swojej rodziny. Swoją stratą połączył nas ze swoją rodziną. Nie chciał chować tego bolesnego wspomnienia na samym dnie relacji z innymi. Nie chciał ignorować tematu śmierci Michaela, próbując uniknąć zranienia.

To samo odnosi się do nas wszystkich. Być może nigdy nie straciliście dziecka, ale zapewne doznaliście jakiejś straty. Może była to więź, która miała trwać zawsze, może była to wasza zdolność do otwartości i obdarzania innych zaufaniem. Niezależnie od tego, czego dotyczyła wasza strata czy zranienie, zostaliście zaprojektowani do życia w związku, do odbudowywania relacji z innymi i do podatności na zranienia. Trudności, z jakimi się zmagacie, mogą zostać odkupione, a wasze bariery ochronne opuszczone, jeśli tylko wybierzecie odpowiednią drogę.

Bliskość jest tematem złożonym, ale nie jest tajemnicą nie do odkrycia. Tak jak jasne są reguły ustanawiania granic, tak jasne są reguły bliskości i związanego z nią ryzyka. Zostaliśmy stworzeni do życia poza barierami ochronnymi wzniesionymi wokół samych siebie, do życia blisko innych ludzi. Relacje, których naprawdę pragniemy, są warte tego ryzyka i wysiłku.CZĘŚĆ I ZROZUMIEĆ PROBLEM

Ostatnio spędziłem sympatyczny wieczór w gronie przyjaciół. Była wśród nich znajoma para, Colleen i Ryan. Są oni małżeństwem od niemal trzydziestu lat. Gdy poznaliśmy się trochę lepiej, nie mogłem się oprzeć tej specyficznej energii obecnej pomiędzy nimi. Ujawniała się w tym, jak odgrywali różne role w rozmowie („Ja zrobię wprowadzenie, a ty opowiedz o tym dziwnym spotkaniu z sąsiadami”), jak opowiadali o sobie dowcipy („Zignorował nawigację i przez godzinę krążyliśmy w kółko”), jak się wspierali („Opowiedz im o tym, jak zostałaś pierwszą kobietą, która dostała awans w tym dziale”) i jak na siebie patrzyli. To wyglądało tak, jakbyśmy po trosze byli częścią ich związku. Tworzyli swój własny prywatny klub, ale jednocześnie nawiązywali relacje z innymi osobami.

Gdyby to spotkanie było całym źródłem informacji na temat Ryana i Colleen, można by ulec pokusie uznania ich za wzorcowy model intymności i bliskości – wzór pary, której w jakiś sposób udało się uniknąć wszystkich pułapek zwykle powodujących utratę świeżości w wieloletnich małżeństwach, oddalanie się od siebie lub coś jeszcze gorszego. Jednak większość osób uczestniczących w tym wieczornym spotkaniu nie wiedziała, że kilkanaście lat wcześniej Ryan i Colleen byli bliscy rozstania. Ryan miał romans, który zmiażdżył Colleen. W tamtym czasie ani jedno, ani drugie nie było pewne, czy chce dalej trwać w tym małżeństwie. Gdyby ludzie biorący udział w naszym spotkaniu znali tę historię, prawdopodobnie pomyśleliby jedną z dwóch rzeczy: ta dwójka nieźle udaje albo wydarzył się cud.

Prawdą okazało się to drugie. Colleen i Ryan doświadczyli cudu. To nie wydarzyło się w mgnieniu oka i kosztowało ich wiele ciężkiej pracy, gdy postanowili pójść w poprzek schematom – oraz wbrew prognozom wielu ludzi, którzy ich znali – i zawalczyć o swój związek. Stali się nowym małżeństwem, które osiągnęło dużo głębszy poziom. Ryan zmierzył się z osobistymi problemami, które leżały u podłoża jego romansu, i jest obecnie bardzo zakochany w swojej żonie. Colleen odzyskała zaufanie do męża i odnowiła miłość, którą kiedyś do niego żywiła.

Przytoczyłem historię Ryana i Colleen, bo jest to historia prawdziwa, historia, która ma moc przywracania nadziei. Jeśli czytacie tę książkę, to najprawdopodobniej sparzyliście się w relacjach z inną osobą, która była dla was ważna. Być może dalej trwacie w tych relacjach i staracie się naprawić szkody. A może poszliście dalej i nie chcecie, by wasza przeszłość powróciła w nowych relacjach.

Zacząłem od historii Ryana i Colleen, bo niewierność to jedna z najgorszych zbrodni niszczących zaufanie w związku. A jeśli udało się Ryanowi i Colleen, to może i wy zaczniecie wierzyć, że i dla was także jest nadzieja. Można nauczyć się znowu ufać, niezależnie od tego, co się wydarzyło, jeśli tylko odważycie się iść właściwą drogą, krok za krokiem. I właśnie o tym jest ta książka.

W części I przyjrzymy się temu, w jaki sposób zostaje nadwerężone zaufanie w związku, co się dzieje z osobą, która zostaje pokrzywdzona, i jak to się odbija na relacjach między ludźmi. Odkryjemy rolę, jaką pełnią zdrowe granice w leczeniu i chronieniu ludzi przed kolejnymi zranieniami. Zobaczymy, co się dzieje, kiedy zaczynamy odczuwać pragnienie i potrzebę wejścia w nowy związek albo odbudowania obecnego, zmagając się jednocześnie z bolesnymi wspomnieniami, które powstrzymują nas przed pełnym oddaniem i zaangażowaniem się.

To wszystko kładzie fundament pod trzy pozostałe części: jak rozpoznać, że jesteśmy już gotowi; jak rozpoznać, że druga osoba jest już gotowa; jak rozpocząć proces podejmowania ryzyka związanego z bliskością.

Gdy wyruszycie w tę drogę, pamiętajcie, że Bóg dobrze zna proces odbudowywania zniszczonych więzi. Ci, których kocha, nie raz i nie dwa zawiedli Jego zaufanie. Mimo to wciąż podejmuje ryzyko i przeżywa ból wyciągania do nas ręki, kiedy sprawy zaczynają się walić. Boże reguły dotyczące odbudowywania relacji są źródłem prawdy i wskazówek, jakich potrzebujemy do przezwyciężenia bólu i doświadczania bliskości, dla której zostaliśmy stworzeni.1. Pragnienie więzi

Wszyscy pragniemy relacji z innymi. Wewnętrzny przymus pcha nas w stronę ludzi. Kieruje nami także wiele innych sił: kiedy szukamy informacji, korzystamy z internetu. Kiedy jesteśmy głodni, przyrządzamy coś w kuchni. Kiedy potrzebujemy nowych ubrań, idziemy do sklepu. A kiedy pragniemy więzi, rozmawiamy z ludźmi. To nie jest kwestia wyboru. W taki sposób zostaliśmy stworzeni przez Boga.

Nasze pragnienie relacji z innymi może wynikać z potrzeby towarzystwa, interesu, miłości czy romansu. Jest to pragnienie silne i nieodparte. Ale jednocześnie nie zawsze zdrowe czy rozsądne lub opierające się na właściwych informacjach. Dlatego często dokonujemy złych wyborów lub nie troszczymy się o nasze relacje z innymi tak, jak powinniśmy się troszczyć. Wpadamy w te relacje, nie ustalając granic. Potem, po jakimś czasie zmagania się i próbie zrozumienia, co się tak właściwie stało, znów rzucamy się w związek – mając nadzieję, że tym razem jesteśmy już mądrzejsi. Ważne, by zrozumieć, jak bardzo pragniemy odnaleźć innych ludzi.

Temat wychodzenia poza granice zaczyna się od uznania prostej prawdy: musimy wykraczać poza nasz własny system ochrony, bo stale pragniemy połączyć się z drugim człowiekiem.

Nikt nie nawiązuje relacji, oczekując, że zakończą się one tragedią. Nie przewidujemy, że rzeczy potoczą się nie po naszej myśli. Zaczynamy pełni nadziei, pragnąc czegoś dobrego. Ufamy, że przyjaźń, bliskość, bezpieczeństwo i stabilność się rozwiną. Ufamy, że z czasem relacje się pogłębią, wzbogacą nasze życie i być może przerodzą się w silne zaangażowanie. Taką mamy wizję związku. Na początku interesujemy się jakąś osobą z różnych względów: wygląd, podobne zainteresowania, charakter, wartości. A kiedy już dostrzeżemy potencjał, inwestujemy czas i energię, by zobaczyć, co z tego wyniknie. Zawsze jednak mamy nadzieję na coś dobrego.

To pragnienie w zasadzie nie jest naszym wyborem – to niezaprzeczalna część naszej konstrukcji. Zostaliśmy zaprojektowani tak, by szukać relacji z innymi i mieć nadzieję, że wyniknie z nich samo dobro. Doświadczamy „pragnienia” – gorącej chęci, życzenia sobie czegoś – i szukamy kogoś, z kim będziemy mogli dzielić życie. Chcemy, by ktoś nas rozumiał, by spędzał z nami czas, pomógł rozwiązywać problemy. To pragnienie prowadzi nas poza nas samych.

Odnajdujemy to pragnienie w naszych pierwszych relacjach w życiu – w przywiązaniu niemowlęcia do matki. Gdy tylko wyjdzie z łona, niemowlę natychmiast poszukuje jej obecności, zapewniającej mu bezpieczeństwo, chroniącej je i dającej choć pozór przewidywalności w chaosie pierwszych minut życia. To wrodzony i instynktowny akt.

To Bóg stworzył owo pragnienie relacji. Prowadzi ono przede wszystkim do Niego samego i do szukania Jego obecności: „Szukajcie Pana, kiedy daje się znaleźć” (Iz 55,6 BT³). To w relacjach z Bogiem odnajdujemy ostateczne połączenie i bliskość. I z Bożego zamysłu to pragnienie rozciąga się też na innych ludzi. „Lepiej jest dwom niż samemu” (Koh 4,9 NPD). Gdy rozwijamy głęboką więź z Bogiem i z ludźmi, którzy liczą się dla nas najbardziej, stajemy się najlepszą wersją samych siebie. Jeśli dodamy do tego ważne cele i zadania, otrzymamy przepis na życie w najlepszym wydaniu.

Ludzka skłonność do nawiązywania relacji zapewnia wiele korzyści. Ludzie, którzy cieszą się udanymi związkami, żyją dłużej, mają mniej problemów zdrowotnych, odczuwają mniej zaburzeń fizjologicznych. Relacje interpersonalne t o p a l i w o ż y c i a, pomagają napędzać nasze działanie we właściwym kierunku i właściwie kształtować nasz wewnętrzny świat. Natomiast izolacja i destrukcyjne związki są czymś, z czego musimy się leczyć.

Choć większość z nas jest świadoma zalet budowania relacji, to wcale nie płynące z nich korzyści sprawiają, że ich pragniemy. Szukamy relacji, bo chcemy i pragniemy ich tak bardzo, że nie możemy tego pragnienia zagłuszyć. Kochać i być kochanym – ten stan dostarcza nam przyjemności i spełnienia. A kiedy rzeczy się psują, pojawia się ból i rozczarowanie. Szukamy pracy, która nas fascynuje, restauracji, które lubimy, filmów, które nas pobudzają – wszystko po to, by zaspokoić pragnienie bliskości. Tak samo dzieje się w przypadku relacji międzyludzkich.

Element zaufania

Aby pragnienie więzi popychało nas do aktywności, musimy wykazać minimum zaufania. Jeśli jesteśmy w stanie zaufać drugiej osobie, dając jej dostęp do swojego głębokiego ja, pragnienie wykonało przypisane mu zadanie i możemy zacząć budować dobry związek. Większość z nas radzi sobie z takimi problemami w relacjach, jak bałaganiarstwo, brak odpowiedzialności czy nawet zbyt duża kontrola. Ale kiedy w tym równaniu brakuje zaufania, to tak naprawdę nie wiemy, kto siedzi naprzeciwko nas. To problem, z którym zawsze trzeba się uporać w pierwszej kolejności. Zaufanie to możliwość otwarcia się przed drugim człowiekiem. Kiedy komuś ufamy, jesteśmy pewni, że ten ktoś zawsze myśli o tym, co dla nas najlepsze. Wierzymy, że jest tym, kim mówi, że jest. Czujemy, że to, co tkwi w najgłębszym zakamarku naszej duszy, będzie z tym kimś bezpieczne. Oczekujemy, że ten ktoś będzie przy nas bez względu na wszystko i że będzie nas kochać, nawet wtedy, kiedy stanie się to trudne.

Batach to jedno z hebrajskich słów, które w Biblii oznacza „zaufanie”. Tak jak na przykład w tym fragmencie: „Powierz PANU swe plany i Jemu z a u f a j, a wówczas zobaczysz, jak On potrafi działać” (Ps 37,5 NPD, wyróżnienie dodane). Inne ze znaczeń słowa batach brzmi „być beztroskim”. Nie chodzi tu o beztroskę kojarzoną z nieodpowiedzialnością czy impulsywnością, a raczej o brak trosk, brak zmartwień czy obaw. Jeśli mamy w sobie ten właśnie rodzaj zaufania, batach, czujemy się swobodnie z drugą osobą, nie musimy silić się na poprawność, uważać na to, co mówimy, zachowywać się w sposób dyplomatyczny. W batach otwieramy najbardziej bezbronną część siebie przed Bogiem lub przed drugim człowiekiem, nie doszukując się niczego złego i nie martwiąc o zdradę. To jest zaufanie.

Takie zaufanie to nie dobro luksusowe, to konieczność⁴. Bez zaufania więź nie może w pełni rozkwitnąć. Wszyscy mamy nadzieję, że uda nam się znaleźć takie relacje, w których będziemy mogli odpocząć, ufni, że ta druga osoba nie stanowi dla nas zagrożenia.

Pracowałem kiedyś ze sprzedawcą o imieniu Trevor. Miał osobowość idealną do wykonywania swojego zawodu: ekstrawertyczny⁵, energetyczny i dowcipny. Ale Trevor nie był godny zaufania. Jeśli umawiał się na godzinę 10:00, to można było mieć pewność, że pojawi się o 10:20. Dzwonił z samochodu, mówiąc, że będzie za dziesięć minut, a docierał po dwudziestu. Mówił, że wykonał tego dnia piętnaście telefonów, a lista połączeń wskazywała na dziesięć. Ciężko było z nim nad tym pracować. W końcu rozdrażniony powiedziałem: „Trevor, muszę odejmować dwadzieścia procent od wszystkiego, co mi mówisz, żeby mieć poczucie, że dostaję prawdziwe informacje”. Innymi słowy, nie mogłem mu ufać, niezależnie od tego, jak bardzo bym tego chciał. Pragnienie relacji z nim mocno się skurczyło. Zaufanie jest jak smar, który sprawia, że machina relacji działa gładko. To nie jest luksus, to podstawa.

To nie pragnienie stanowi problem!

Podczas ostatniego roku studiów natknąłem się na podwójną minę: w tym samym czasie miałem problem z moją dziewczyną i z kumplem. Problemy nie miały ze sobą nic wspólnego – poza mną. Moja dziewczyna i ja byliśmy w różnych miejscach, jeśli chodzi o podejście do naszego związku, więc wszystko wywracało się do góry nogami. Kłopoty z kumplem dotyczyły naszego wspólnego znajomego, który miał poważne problemy z zachowaniem w szkole, a my mieliśmy kompletnie inne pomysły na to, jak mu pomóc. Jeden z nas chciał go wspierać bez mówienia mu prawdy, drugi – wręcz przeciwnie. Widzicie sami: wpakowałem się w niezły relacyjny bałagan.

W pewnym momencie powiedziałem do innego przyjaciela: „Mam dość tych wszystkich relacji. Byłoby dużo lepiej móc się bawić, studiować, pracować i mieć z głowy cały ten interpersonalny bałagan”. Innymi słowy, o wszystko winiłem pragnienie.

Ale to nie pragnienie stanowi problem. To my sami jesteśmy tym problemem. I choć chirurgiczne usunięcie pragnienia budowania relacji mogłoby się wydawać prostsze, to razem z nim utracilibyśmy miłość, bliskość, radość i sens życia. A jednak wszyscy myślimy o budowaniu relacji. Nie możemy przeżyć głębokiego zranienia czy rozczarowania, odsunąć się od ludzi, wahać się, czy aby na pewno warto znów spróbować, czy zmagać się z obdarzeniem kogoś ponownie zaufaniem, jeśli nie kieruje nami pragnienie budowania relacji. Gdybyśmy byli odizolowanymi od wszystkich robotami, a nie ludźmi szukającymi więzi, nie doświadczalibyśmy w nich problemów.

Mimo to lepiej pracować nad sobą i rozprawiać się z tym, co dzieje się wewnątrz nas, niż odciąć się, zablokować i ochłodzić temperaturę wszystkich relacji. Parafrazując słynne powiedzenie barona Alfreda Tennysona⁶, zamiast kochać i stracić, nie kochalibyśmy nigdy. Zawsze lepiej jest oberwać kilka siniaków niż nigdy nie spróbować stworzyć z kimś więzi. To kluczowy element decydujący o tym, że warto żyć.

Koniec końców problemem nie jest nasze pragnienie budowania relacji, ale sposób, w jaki na nie odpowiadamy. Na przykład nasze pragnienie relacji czyni nas podatnymi na samooszukiwanie. Jeśli jesteśmy z kimś, na kim nam zależy, nasze nadzieje dotyczące tego związku mogą czasem zaburzać nasze postrzeganie. Możemy filtrować informacje, które nie pasują do wzoru tego, czego szukamy, i ignorować je. Ta nadzieja, którą psychologowie nazywają n a d z i e j ą o b r o n n ą, wykrzywia doświadczenia przeżywane w takim związku i zniekształca je w taki sposób, by prowadziły do – potencjalnie nierealistycznego – szczęśliwego zakończenia.

Na przykład mężczyzna umawiający się z kobietą zaborczą i wymagającą ignoruje jej zachowanie, mówiąc, że ona „bardziej poważnie podchodzi do tego związku” niż on. Mama nastolatka, który nieustannie przeszkadza w szkole, nazywa jego zachowanie „spontanicznym”. Przedsiębiorca, którego sekretarka nie słucha wydanych jej poleceń, mówi, że jego pracownica jest „silną osobowością”. Mamy skłonność do tego, by polerować zgniłe jabłko, bo chcemy, żeby jednak było dobre.

Innym przejawem zjawiska nadziei obronnej jest tak zwany miesiąc miodowy. Choć miesiąc miodowy kojarzy się ze świeżo zawartym małżeństwem, ta reguła odnosi się do każdej nowej więzi. Także do kilku pierwszych tygodni jej budowania, kiedy widzimy tylko dobre rzeczy: energię tej osoby, jej talent, osobowość. Miesiąc miodowy ładuje nasze zapasy endorfiny i utrzymuje nas w pozytywnym nastroju – przez pewien czas. Miesiąc miodowy to w rzeczywistości forma czasowej psychozy. Zapewnia nam odskocznię od rzeczywistości negatywnej i bezkrytyczne akceptowanie tego, co pozytywne. To i d e a l i z o w a n i e, postrzeganie drugiej osoby jako ideału lub niemal ideału.

Te okresy idealizowania drugiej osoby pełnią w zasadzie pozytywną rolę. Pomagają nam gromadzić dobre doświadczenia, dzięki czemu mamy do czego wrócić, kiedy w końcu dopadnie nas rzeczywistość: kłótnia, porażka czy problem. Gdy pojawiają się pierwsze trudności, mamy już zgromadzony pozytywny kapitał, który pozwala poradzić sobie z nimi, rozwiązać problem i na nowo połączyć się z drugą osobą.

Badania dotyczące małżeństwa w pełni potwierdzają tezę, w myśl której pewien rodzaj idealizowania pełni pozytywną rolę w długotrwałych związkach. Mężowie i żony, którzy widzą swoich partnerów w bardziej pozytywnym świetle, niż oni sami postrzegają siebie, mają bardziej satysfakcjonujące małżeństwa⁷. Na przykład kiedy jedno z nich zrobi coś nie tak, to drugie pomyśli, że to po prostu niewinny błąd. Oczywiście, w którymś momencie do akcji musi wkroczyć rzeczywistość, jednak to pokazuje, że w dłuższym czasie pozytywne nastawienie w stosunku do osoby, którą kochamy, może pomóc utrzymać więź.

Czasem może żałujecie, że kiedykolwiek zaufaliście komuś, kto przysporzył wam tylu problemów. Jeśli tak jest rzeczywiście, nie róbcie tego więcej. Być może przegapiliście sygnały ostrzegawcze, będziemy o tym mówić później, żeby to się już więcej nie powtórzyło. Ale musicie zrozumieć, że wasze pragnienie więzi jest częścią was samych – to Boży dar i jest to dar dobry. Możecie go doskonalić, rozwijać i trenować. On nie zniknie. To zdrowa rzecz, bo takimi właśnie Bóg nas stworzył. Naszym najwyższym i najlepszym powołaniem jest lgnięcie do ludzi z pełną świadomością tego, do kogo nas ciągnie.

A teraz przyjrzyjmy się bliżej temu, gdzie zaczyna się prawdziwy problem – temu, co sprawia, że musimy zacząć wyznaczać granice i wycofywać się ze złych relacji.2. Krzywda i zranienie

Pracowałem kiedyś z Adamem, opiekunem klienta w jednej z dużych korporacji. Był tam zatrudniony od niedawna i chciał zrobić dobre wrażenie. Jego szef, Gene, wspierał Adama, pomagając mu się zadomowić.

Pewnego dnia Adam przedstawił szefowi kilka świeżych, kreatywnych pomysłów na to, jak firma mogłaby zwiększyć sprzedaż. Gene wydawał się zainteresowany tematem. Kilka dni później na spotkaniu zespołu Adam usłyszał, jak przełożony Gene’a chwali go za zaproponowanie „innowacji, które znacznie wzmocnią pozycję firmy”. Te innowacje to były pomysły Adama.

Zdziwiony tym, co się stało, Adam próbował porozmawiać z szefem, który jednak zbagatelizował całą sprawę. Powiedział, że z tego, co pamięta, to wspólnie pracowali nad owymi pomysłami, po czym zapewnił, że postara się o to, by Adam również został doceniony. Adam nie był w stanie wyegzekwować od Gene’a przyznania się do kłamstwa. Nie miał żadnego argumentu w tej dyskusji – poza swoim słowem.

Na domiar złego Adam wciąż pozostawał podwładnym Gene’a. Starał się jak mógł, by wszystko było po staremu, ale niechęć i brak zaufania do Gene’a zadecydowały o tym, że po roku odszedł z firmy. Nie był w stanie pracować na najwyższych obrotach, zastanawiając się cały czas, kiedy Gene znów przypisze sobie jego zasługi.

Adam doznał krzywdy ze strony Gene’a. Konkretnie: z a u f a n i e w i c h r e l a c j a c h z o s t a ł o z a c h w i a n e. Wszystko się posypało, bo zaufanie jest fundamentem. Ważne, żebyśmy jasno zdawali sobie sprawę z tego, co to naprawdę oznacza. Utrata zaufania w relacjach międzyludzkich następuje wtedy, kiedy j u ż n i e w i e r z y m y, ż e t a d r u g a o s o b a b ę d z i e s t a ł a p r z y n a s w k a ż d e j s y t u a c j i i ż e j e s t t ą o s o b ą, z a k t ó r ą s i ę p o d a j e. Gdy dzieje się coś takiego, oznacza to, że straciliśmy do tej osoby zaufanie. Nie zawsze powodem utraty zaufania jest kłamstwo czy wprowadzenie kogoś w błąd. Czasem tracimy zaufanie, gdy ta druga osoba troszczy się jedynie o swoje własne sprawy, nie zważając na nikogo – kiedy na przykład przyjaciółka używa nas jako obiektu swoich żartów na imprezach, mimo próśb, aby tego nie robiła.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: