Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Odzyskana - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 listopada 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Odzyskana - ebook

Popełnili straszny błąd! A teraz za niego słono zapłacą!

Od dawna byłam dla nich wyłącznie zabawką. Obiektem prześladowań watahy. Ofiarą publicznego upokorzenia i odrzucenia przez mojego „prawdziwego” partnera. Pionkiem wykorzystanym przez Bestię Cienia w jego rozgrywce o władzę nad Królestwem Cieni.

Co prawda Shadow nie dzieli się swoimi planami, więc może się mylę. Pewne jest jedno, spędzony z nim czas coś we mnie zmienił. Już nigdy nie pozwolę, by ktokolwiek odebrał mi moją siłę. Nieważne, jak potężny będzie.

Muszę się zmienić albo zginę.

A wszyscy wiemy, że przy takim wyborze odpowiedź może być tylko jedna.

 

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7995-676-0
Rozmiar pliku: 996 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

- I
- II
- III
- IV
- V
- VI
- VII
- VIII
- IX
- X
- XI
- XII
- XIII
- XIV
- XV
- XVI
- XVII
- XVIII
- XIX
- XX
- XXI
- XXII
- XXIII
- XXIV
- XXV
- XXVI
- XXVII
- XXVIII
- XXIX
- XXX
- XXXI
- XXXII
- XXXIII
- XXXIV
- XXXV
- XXXVI
- XXXVII
- XXXVIII
- XXXIX
- XL
- XLI
- XLII
- XLIII
- XLIV
- XLV
- XLVI
- XLVII
- XLVIIII
- XLIX
- L
- PosłowieI

Żałoba była osłabiającą i destrukcyjną emocją. Rozrywała moją duszę, zmieniała ją w kawałki nie do rozpoznania.

Żałoby doświadczyłam już po śmierci ojca, wtedy przyrównałam ją do kapryśnego oceanu. W jednej chwili spokojnie akceptowałam wieść o jego zgonie, a w następnej ogarniała mnie kakofonia strachu, gniewu i bólu, dopóki moje emocje nie stały się huraganem rozbijającym się o brzeg. Ostatecznie burza po jego zdradzie i śmierci ucichła, a ja byłam w stanie spokojnie dryfować. Im więcej czasu mijało, tym bardziej wierzyłam, że w końcu znalazłam ukojenie, aż znów jakieś wydarzenie nie wyzwalało kolejnej burzy, z powrotem wtrącając mnie w szalejące fale bólu.

Śmierć Dannie była tak świeża, że powinnam być w pierwszej fazie – łagodnym zaprzeczaniu. Ale wyglądało na to, że całkowicie ją pominęłam i przeszłyśmy do fazy drugiej, czyli sezonie huraganów.

Nie mogłam znieść bólu, więc sięgnęłam po gniew. Gniew, który kierowałam w stronę jednego osobnika: Bestii Cienia. Stał przede mną, ponaddwumetrowy, umięśniony i przepiękny bóg… a raczej demon. Ciemne loki miał rozczochrane, jakby przeszedł piekło, żeby się do mnie dostać. Szczerze mówiąc, ten niechlujny wygląd sprawiał, że był tylko seksowniejszy. Ale to go dzisiaj nie uratuje.

Zdradził mnie w najgorszy możliwy sposób, fałszywymi obietnicami, które doprowadziły do śmierci mojej przyjaciółki. Albo, co gorsza, miał bezpośredni udział w jej śmierci, co wyjaśniałoby, dlaczego zawsze zbywał moje obawy o nią. Nie chciał mnie zdenerwować, zanim nie dostanie ode mnie tego, czego potrzebował. Shadow trzymał mnie jak więźniarkę, zmusił do dotknięcia Królestwa Cienia i powstrzymał przed powrotem do Tormy, chociaż wiedziałam, że Dannie wpadła w kłopoty.

Dannie podróżniczka, która w ciągu ostatnich dziesięciu lat była dla mnie matką bardziej niż moja własna. Co za ironia, że tego samego dnia, kiedy dowiedziałam się, że Lucinda Callahan, moja prawdziwa biologiczna matka, nie żyje, usłyszałam także o śmierci Dannie. Do jednej mojej mamy żywiłam mieszane uczucia, druga – była powodem mojej obecnej wściekłości.

Wataha zabiła ją przeze mnie. Z powodu Shadowa. Przez nas oboje i to naszym obowiązkiem było jej ratowanie.

– Obiecałeś mi! – syknęłam, a płomienie, które niewytłumaczalnie buchnęły na mojej skórze, podniosły się wyżej. Moje włosy poszły w ich ślady, wirując wokół mnie w fali równie czerwonej jak sam ogień, moc sączyła się z moich porów.

Wszyscy zmiennokształtni wokół padli na ziemię i usłyszałam trzask łamanych kości. Miły dźwięk w moim obecnym stanie. Jeśli to właśnie było powstawanie z popiołów jak feniks, to robiłam to w pełnym tego słowa znaczeniu. Ta siła… należała do mnie i zniszczę każdego, kto stanie mi na drodze.

Shadow wydawał się niemal oczarowany moim obecnym wyglądem, złote, dotknięte żarem oczy wbijał we mnie w typowy dla niego sposób, w wyrazie całkowitego i absolutnego skupienia. Rozbierał mnie wzrokiem, a mimo że się nie odezwał, zdecydowanie się komunikowaliśmy.

Oboje wściekli.

Oboje zszokowani tym niespodziewanym zwrotem akcji.

Oboje niegotowi ustąpić choćby o milimetr.

Gdyby ktoś obserwował mnie teraz z boku, nigdy by nie uwierzył, że zaledwie rok temu byłam normalnym zmiennokształtnym. Rok temu nigdy nie otworzyłabym drzwi do odciętego Królestwa Cienia. Ani nie wytworzyłabym płomieni na skórze. Ani nie kontrolowała istot, które przywołałam jakoś z zakazanego królestwa do mojego świata. Ostatni rok pokazał, że tkwiło we mnie więcej, niż kiedykolwiek sądziłam. Przez większość czasu to odkrycie mnie przerażało, ale dzisiaj… Dzisiaj akceptowałam tę zmianę. Zmianę, która, miałam nadzieję, uczyniła mnie na tyle potężną, bym stawiła czoła Bestii Cienia.

W tym momencie gorąco stało się niemal przyjemne, podsycałam więc ogień swoim bólem i gniewem. Gdy Bestia wyciągnął ku mnie rękę, czekałam, czy moje płomienie go poparzą. Jego ramię przeszyło jednak ognistą barierę na wylot, całkowicie nieuszkodzone, po czym jedna z jego wielkich dłoni złapała mnie za szyję. Bez wątpienia uznał, że byłam bezbronna, bo nawet gdy odciął mi dopływ powietrza do płuc, nie stawiałam oporu. Uśmiechałam się, tylko moje oczy w niebudzący wątpliwości sposób przekazywały dokładnie to, co zaplanowałam.

Jego zagładę.

– Słoneczko – zagrzmiał ostrzegawczo.

Przed czym, kurwa, mnie ostrzegał? Przed straceniem panowania nad sobą? Powinien o tym pomyśleć, zanim doprowadził do śmierci mojej przyjaciółki.

Zacisnął dłoń na mojej szyi, ale musiał wiedzieć, że moc ognia, którą posiadłam, uniemożliwia mu zranienie mnie. Ta reakcja odpowiadała naganie w jego głosie, ale mimo wszystko… Jego umiejętności negocjacyjne wymagały tyle samo pracy co interpersonalne.

– Mero. Opanuj swoją moc. Dasz radę – spróbował mnie uspokoić Reece, ale ani Bestia Cienia, ani ja nie odwróciliśmy się w jego stronę. Nic nie mogło przerwać połączenia naszych spojrzeń.

– Co ją zdenerwowało? – zaryczał Shadow. Zmiennokształtni, którzy właśnie podnosili się z podłogi, znów na nią padli. Z tego, co dostrzegłam, ale zakładałam, że opadli wszyscy, nie tylko ci w zasięgu mojego wzroku.

– Dowiedziała się, że Dannie podróżniczka nie żyje.

Byłam niemal pewna, że te słowa wykrztusił z siebie Dean Heathcliffe, niegdyś beta i zmiennokształtny wysoko na mojej liście łbów do urwania. Taka lista to normalna rzecz u dwudziestotrzylatki, prawda? Inne nazwiska na niej to mój najstarszy przyjaciel Jaxson Heathcliffe i mój prawdziwy partner Torin Wolfe. Nienawidziłam ich równie mocno, co Bestii Cienia. Właściwie to bardziej. W przeciwieństwie do Shadowa nie potrafili oprzeć się mojej mocy ani walczyć z ogniem, co wskazywało na to, że zmarnowałam szansę. Powinnam najpierw rozprawić się z tymi skurwielami, a potem zrobić przerwę i zastanowić się, jak pokonać Shadowa.

Chociaż… Torin powiedział, że zna słabości Shadowa. Zastosowali jakiś magiczny proszek, by go oszołomić, proszek, za który Dannie straciła życie, a to oznaczało, że może dowiem się czegoś ważnego, zanim odbiorę tym bezużytecznym gnojom życie.

Wzrok Shadowa złagodniał. Rzadko mu się to zdarzało, ale widziałam go w takim stanie już raz czy dwa. Nie pozwoliłam, by to mną wstrząsnęło tak jak wczoraj. Zanim dowiedziałam się o jego zdradzie.

– Mero, posłuchaj mnie. Dannie jest…

Gdy wypowiedział jej imię, moja płonąca wściekłość wezbrała i przepełniła całe moje ciało. Bez względu na własne bezpieczeństwo czy konsekwencje moich działań wyrwałam się z jego uścisku. Wyczyn, którego nigdy wcześniej nie dokonałam, ale byłam zbyt zaślepiona, by nawet zrozumieć znaczenie tego osiągnięcia. Odrzuciłam głowę do tyłu i zawyłam ogłuszająco, a zmiennokształtni wokół nas, już powaleni, zwijali się z bólu. Uwięzieni pomiędzy mną a Shadowem prawdziwie cierpieli, ale to miał być ledwie początek tego, co zamierzałam im zrobić.

Pozwoliłam ogniowi i mojej wilczycy się podnieść, tak jak pożogi zasilonej toną paliwa nic nie mogło powstrzymać mojego bólu. Mimo zamkniętych oczu czułam połączenie z Królestwem Cienia. Dotknęłam go wystarczająco dużo razy, by teraz, gdy rozgryzłam, jak otworzyć ścieżkę, móc nią podążyć.

Ku mojej zemście.

Dzisiaj musiałam ukoić ból w jedyny znany mi sposób.

Przybądźcie do mnie…

Przywołałam je, wszystkie istoty cienia, do których mogłam dotrzeć i… cokolwiek innego, co postanowiło do nich dołączyć. Uniosłam ramiona, jakbym mogła w ten sposób objąć ciemność, i doświadczyłam podobnego stanu jak wtedy, gdy dotknęłam zaklęcia blokującego drzwi do królestwa. Otworzyłam się na mroczną istotę i przyszła prosto do mnie. Moja moc utkała wokół mnie sieci, a kiedy skończyłam uwalniać tę nową energię, która mnie opanowała, gwałtownie uniosłam powieki.

Dopiero po chwili zrozumiałam, na co patrzyłam. I zrozumiałam, co właśnie zrobiłam.

Co ja narobiłam?

Nie płonął już ogień. Zastąpiła go dosłowna ściana dymu, a sam jej widok wystarczył, by wrócił mi zdrowy rozsądek. W swojej wściekłości przywołałam mroczną istotę wypełnioną iskrzącymi światłami, podobnymi do tych, które często widywałam u towarzysza Bestii Cienia, Inky’ego.

Sam Shadow był teraz jedyną istotą pozostającą w zasięgu mojego wzroku, a jego płomienie były jedynym widocznym źródłem światła w otaczającej nas ciemności. Próbował się przedrzeć przez cokolwiek, co, kurwa, zrobiłam. Po raz pierwszy inna emocja stała się silniejsza od bólu i gniewu we mnie.

Strach.

Chciałam się wycofać i zamknąć przejście, które lekkomyślnie otworzyłam na oścież, ale to było jak powstrzymywanie powodzi papierowym ręcznikiem. Nie miałam najmniejszych szans, by odwrócić to, co uruchomiłam. To, co już żyło własną wolą.

Pomimo mojej obecnej nienawiści do niego musiałam się zwrócić po pomoc do Shadowa, mając nadzieję, że on wiedział, co robić. Wyglądało na to, że na skutek swoich egoistycznych działań naprawdę byłam bliska zniszczenia świata, lub wielu światów, a nie mogłam do tego dopuścić. Gdyby Dannie się dowiedziała, co wyzwoliłam dziś w nocy w jej imieniu, kopnęłaby mnie w tyłek tak mocno, że nie usiadłabym na nim przez rok. To nie było coś, co by pochwaliła.

Moc Shadowa w końcu przebiła się przez ciemną ścianę. Od razu pospieszyłam w jego stronę, uważnie obserwując iskrzący dym, szalejący wokół mnie niczym tropikalny sztorm.

– Shadow! – krzyknęłam, rzucając się w ciemność. Ku mojemu zdziwieniu dym mnie nie zablokował, przeleciałam przez niego, jakby nie miał żadnej gęstości, i wpadłam wprost w ramiona Bestii, który chwycił mnie i trzymał niemal rozpaczliwie.

– Co mam zrobić? – szlochałam. – Nie chciałam rozpocząć apokalipsy.

Mogłabym przysiąc, że Shadow wtulił mnie w siebie. Nigdy bym się nie spodziewała, że będzie mnie obejmować w taki sposób, ale skończyło się to tak szybko, że może źle odczytałam jego intencje.

– Słoneczko – warknął, brzmiąc już jak zwykły dupek. – Przywołałaś mgły z Królestwa Cienia. Musisz je odesłać z powrotem, zanim sprowadzą za sobą każdą istotę, jaka kiedykolwiek istniała w moim świecie.

– Nie wiem jak! Jestem bezużyteczna, Shadow. Pierdolnie bezużyteczna. Nie potrafiłam uratować mojej przyjaciółki. Nie powstrzymałam istot. Nie otworzyłam drzwi.

Potrząsnął mną mocno, aż głowa poleciała mi w tył, ale faktycznie pomogło mi to oczyścić myśli. Chociaż było to skurwysyńskie posunięcie.

– Posłuchaj mnie – zagrzmiał, a jego ton był tak rozkazujący, że musiałam się podporządkować. – Jesteś najmniej bezużyteczną istotą, jaką kiedykolwiek spotkałem. To, jak przystosowałaś się do Solaris, zdobywając przyjaciół, pomagając i ucząc się, jest godne podziwu. Wskoczyłaś na szczyt mojej listy osób, których nie powinno się lekceważyć, a gwarantuję ci, że to krótka lista.

Jego oczy stały się teraz tylko czerwonymi wirami lawy, złoto całkiem zanikło. I mogłam zobaczyć w nich prawdę. Wierzył w każde wypowiadane słowo, więc postanowiłam zaufać jego pewności.

Mogłam to zrobić. Przywołałam je. Znałam ścieżkę i musiał być sposób, żeby odesłać te mgły.

– Pozwól swojemu bólowi odejść – powiedział łagodnie, przyciągając mnie jeszcze bliżej. – Przysięgam ci, że z Dannie nie jest tak, jak myślisz. Nie wiesz wszystkiego i proszę, wysłuchaj mnie najpierw, zanim znowu spróbujesz zabić.

Ból! Bogowie, gdy Shadow wypowiedział jej imię, ból uderzył tak intensywnie, że chciałam umrzeć. Chociaż na krótką chwilę uciec przed rozdzierającą mnie na kawałki świadomością, że przyjaciółka była torturowana i została zamordowana. Przeze mnie. Zrozumiałam, że przez cały ten czas kierowałam swój gniew tak naprawdę ku mnie samej i choć słowa Shadowa powinny mnie pocieszyć, zatraciłam się w bólu za bardzo, by to zadziałało.

Gdy w końcu postawił mnie na ziemi, skupiłam się na iskrzącym dymie. Kiedy wyciągnęłam ręce i przesunęłam po nim palcami, zareagował niemal natychmiast, owijając się wokół mnie dokładnie tak jak…

– Czy to jest to, czym jest Inky? – wyszeptałam.

– Tak – odrzekł Shadow, wciąż przyciskając mnie do swojego boku.

Ciemność mgły blokowała mi widok na resztę pomieszczenia pod teatrem, więc mogłam tylko mieć nadzieję, że w tym wszystkim, co zrobiłam, nie zraniłam mojej najlepszej przyjaciółki Simone ani przyjaciół Bestii Cienia: Reece’a i Luciena. Reszta mogła iść do diabła, ale ta trójka była dla mnie ważna.

– Musisz wiedzieć, jak to kontrolować – zwróciłam się do Bestii, a w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei. Inky był częścią mgieł, które tworzyły istoty cienia, więc to, co przywołałam, było spasionym Inkym. Brzmi logicznie, prawda?

– Nikt nie kontroluje mgieł – odpowiedział Shadow, gasząc tę moją nadzieję. – Ale kilka wybranych istot związało się z ich skrawkiem. Jak ja z Inkym. Symbiotyczna relacja. W tym momencie nie możemy żyć bez siebie nawzajem.

– Więc to coś jest związane ze mną?

Wyczuwałam tę mgłę, ale nie tak, by pomyśleć, iż mamy jakiś cholerny symbiotyczny związek.

– Nie opanowałabyś mocy mgły tego rozmiaru. – Shadow pokręcił głową. – Musisz to odesłać, bo nie wiem, co w przeciwnym razie stanie się ze światami.

Oboje wpatrywaliśmy się w przerażająco ogromny okaz mgły.

– Muszę to odesłać – wyszeptałam do siebie. – I muszę to zrobić teraz.

Czułam, jak mgły nabierają takiej intensywności, że wkrótce wyrwą się z mojego niepewnego uścisku i zaczną siać spustoszenie w krainach. Nie mogłam na to pozwolić. Nawet jeśli miało mnie to zniszczyć, musiałam odesłać to, co sprowadziłam do tego świata.

Zamknęłam oczy i otworzyłam ścieżkę, po czym nie mając pieprzonego pojęcia, co robię, dotknęłam dymu ponownie i skoncentrowałam się na mrowiącej energii pod moimi palcami. Wróćcie do domu, błagałam. Z powrotem do Królestwa Cienia.

Nigdy nie byłam związana z Inkym tak jak Shadow, więc nie rozumiałam, czym cień-dym był. Aż do teraz. Mgły stanowiły energię czystej kreacji. Żyjący mózg z mocą większą niż cokolwiek i kiedykolwiek istniało wcześniej. Całe Królestwo Cienia zostało uformowane przy użyciu tej energii… Wszechogarniającej mocy ich królestwa.

Może sprowadziłam tylko małą cząstkę tej mocy, ale wystarczającą, by zachwiać równowagą wszystkich światów.

Albo jeszcze gorzej.

Mgły stawiały opór, pragnęły zostać ze mną, ale uparcie dążyłam do odesłania ich. Gdy ich moc splotła się z moją, bezcielesny i bezpłciowy głos rozbrzmiał w mojej głowie:

– Niedługo się zobaczymy.

Zanim zdążyłam zwariować i zacząć krzyczeć w panice, opór ustąpił i mgły powróciły do swojego królestwa przez ścieżkę, którą otworzyłam, pozostawiając mnie przerażoną i z pytaniem, które ostatnio coraz częściej mnie dręczyło.

Kim ja byłam?II

– Mero.

Moje imię wyszeptane przez Shadowa przywróciło mnie do rzeczywistości. Czyli do pomieszczenia wolnego od dymu, ale za to wypełnionego wieloma rzeczami, których nie było tu, zanim pozwoliłam, by furia mną zawładnęła.

A dokładniej mówiąc, zapchanego po brzegi istotami cienia. Dosłownie setkami osobników, ewidentnie próbujących pojąć, co, do cholery, robią w tym miejscu.

– Kurwa – sapnął Shadow tuż przy moim uchu, a ja musiałam się z nim zgodzić.

– Czy nie odesłałam mgły? – zapytałam, a serce łomotało mi w piersi, gdy gwałtownie wdychałam i wydychałam ustami powietrze, które zdawało się całkowicie wypełniać mi płuca.

– Odesłałaś, Słoneczko, ale nie to, co w sobie skrywałaś. – Shadow rzucił mi sardoniczne spojrzenie.

A ścieżka została zamknięta.

Gorączkowo próbowałam ją otworzyć ponownie, ale albo byłam zbyt wyczerpana, albo nie dało się tego zrobić. Chyba nie byłam też już wystarczająco wściekła, ponieważ nie wyczuwałam żadnego połączenia.

– Zabiją wszystkich – wyszeptałam.

– Taa. – Shadow skinął głową.

Zmarszczyłam brwi i uderzyłam go w pierś. I to cholernie zabolało… mnie. Niech diabli wezmą jego stalowe mięśnie.

– Auć! Kurwa – zaklęłam, potrząsając dłonią, a potem poruszyłam palcami, żeby przyspieszyć proces gojenia. – Ale przynajmniej nie podpalasz mi zakończeń nerwowych, kiedy cię dotykam. Zawsze jakiś plus.

Shadow się nie uśmiechnął, ale też mi nie oddał, więc to kolejny bonus.

– Udało ci się zrobić coś, co uważałem za niemożliwe – przyznał. – Mój wewnętrzny system bezpieczeństwa już nie uważa cię… Cóż, powiedzmy, że od teraz jest sześć istot, które mogą mnie dotknąć bez konsekwencji.

Gdyby nie fakt, że być może właśnie unicestwiłam świat i nadal nie byłam pewna, czy powinnam być na niego zła z powodu śmierci Dannie… uroniłabym łzę po usłyszeniu tego wyznania.

– Słosha – wymamrotałam.

Skrzywił się, na co ja prawie się uśmiechnęłam. Jego irytacja z powodu przezwiska naszej pary przypomniała mi o „starych dobrych czasach”.

Zanim zdążyłam pogratulować sobie, że znów go zdenerwowałam, istoty uwolniły się z zawieszenia, w jakim się znajdowały, i zaczęły szaleć po pomieszczeniu.

– Czy możesz ściągnąć tu ogień z leża? – zapytałam, podnosząc głos, aby usłyszał mnie w tym zgiełku. – I użyć go, aby pojmać je wszystkie tak jak ostatnim razem.

Shadow pokręcił głową.

– Ponieważ nie mam pojęcia, co jeszcze uwolniłaś, nie mogę ryzykować bezpieczeństwa Solaris. Ogień musi strzec wiedzy.

Nie zamierzałam się z nim spierać. Biblioteka Wiedzy i leże Shadowa to dwa bezcenne księgozbiory, oba wypełnione ogromną liczbą książek o wszechświecie. Musiały być chronione za wszelką cenę. Nie wspominając o wszystkich istotach, które albo tam mieszkały, albo codziennie wpadały z wizytą, a teraz mogły być zagrożone przez to, co zrobiłam. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby któreś z nich zostało zranione.

– Więc co teraz? – spytałam, a serce waliło mi w piersi z powodu powagi sytuacji, w której się znaleźliśmy. Setki istot. Więcej niż kiedykolwiek widzieliśmy lub pokonaliśmy, a ja nie miałam pojęcia, jak to naprawić.

Shadow nie odpowiedział, za to przesunął mnie za siebie, żeby unieruchomić dwa stwory gotowe do ataku. Poruszał się tak szybko, że ledwo dostrzegłam te potworki o wyglądzie rodem z Rodziny Addamsów, z długimi, ciemnobrązowymi włosami całkowicie zasłaniającymi im twarze, zanim padły pod wpływem jego mocy. Skuł je jakąś ciemną, dymiącą energią. Wtedy z boku rzucił się na niego duży sprecker.

– Stój! – rozkazałam bez namysłu.

Mimo że ostatnio instynkt mnie zawodził, tym razem odniosłam pełen sukces. Nie tylko sprecker się zatrzymał, pozostałe istoty również. Cisza, która zastąpiła wcześniejszy hałas, zdawała się niemal ogłuszająca.

Shadow się wyprostował, jego twarz była beznamiętna, gdy rozglądał się po piwnicy teatru. Nie on jeden, ja też dobrze się przyjrzałam temu, co zrobiłam.

Kontrolowałam wszystkie istoty w pomieszczeniu, a kiedy to sobie uświadomiłam, obciążenie energetyczne mojego ciała niemal powaliło mnie na ziemię.

– Shadow, nie mogę ich utrzymać – wydusiłam przez zaciśnięte zęby.

– Musisz je utrzymać, Mero – warknął. – Jeśli pozostaną unieruchomione w ten sposób, może uda mi się przenieść je do cel.

Odwrócił się i jakby na zawołanie pojawili się Reece i Lucien.

– Czy jej przyjaciółce nic nie grozi? – spytał ich Shadow.

– Tak. – Reece skinął głową, jego kobaltowe oczy były pełne mrocznych emocji, niemal czarne. – Zabraliśmy ją z powrotem do głównej siedziby watahy.

Lucien zarechotał, błyskając kłami, jego blond włosy wyglądały na bardziej rozczochrane niż zwykle.

– Simone przeklinała nas przez całą drogę i kazała nam przysiąc, że Mera będzie bezpieczna, kiedy to wszystko się skończy. Ma w sobie ogień! Muszę zapytać… Dlaczego nie spędzaliśmy więcej czasu z ludźmi?

Simone nic nie groziło. Ulga, jaką poczułam, niemal powaliła mnie na kolana, które i tak były słabe i drżące. Reece posłał mi uśmiech, ale kiedy położył ciężką dłoń na moim ramieniu, poleciałam do przodu. Shadow zdążył mnie złapać, zanim upadłam twarzą na podłogę.

– Ostrożnie – warknął.

Nie byłam pewna, które z nas ostrzegał, ale Reece cofnął dłoń, a ja znów mogłam stać o własnych siłach.

– Zostawiłem dodatkowe zabezpieczenia wokół siedziby watahy na dzisiejszą noc – powiedział Reece, robiąc krok do tyłu i przesuwając dłonią po ogolonej głowie. – Żadne stworzenie się tam nie dostanie.

– Twoje nadmiernie zapobiegawcze podejście było marnotrawstwem potencjału. – Lucien uniósł brew i rozglądał się, nieco rozbawiony panującym wokół chaosem. – Słoneczko Shadowa zdołało unieruchomić stwory z Królestwa Cienia za pomocą swojego szczególnego rodzaju magii.

Shadow nie poprawił go, że nie jestem jego „Słoneczkiem”. Zamiast tego skupił się na tym, że znów wyraźnie lecę do przodu i niemal opieram się o niego.

– Słabnie – powiedział. – Musimy umieścić istoty w celach i mieć nadzieję, że jest wystarczająco silna, by taką ich liczbę tam utrzymać.

– Dlaczego uratowałeś Simone? – zagadnęłam od niechcenia, wciąż zamroczona.

Pierwsze pytanie, jakie zadał swoim przyjaciołom, dotyczyło Simone. Dziwne… prawda?

– Ponieważ jest dla ciebie ważna. – Shadow westchnął cicho i boleśnie.

Taka prosta odpowiedź, ale tak właśnie uważał. Prawda była słyszalna w jego głosie i widoczna w jego oczach.

– Nie zabiłeś Dannie, prawda?

W swoim gniewie nie dałam mu szansy, żeby się przyznał do winy lub zaprzeczył. Usłyszałam jego imię wypowiedziane przez tego gnoja Deana i być może głupio wyciągnęłam pochopne wnioski. A logicznie rzecz biorąc, skoro troszczył się o Simone z mojego powodu, rozsądnie byłoby założyć, że nie brał udziału w śmierci Dannie.

Proszę, powiedz „nie”. Proszę, powiedz „nie”.

– Nie. Nie zabiłem Dannie.

Dzięki, kurwa. Poczułam się tak, jakby w tym momencie zdjęto mi z duszy dziesięciotonowy ciężar.

– Nie miałem nic wspólnego z jej zniknięciem, Mero, i wyjaśnię wszystko, gdy tylko uporamy się z istotami.

No tak, ten mały problem.

– Mam pomysł – powiedziałam ze znużeniem. – Prawdopodobnie skończy się to katastrofą, jak większość moich pomysłów, ale kurwa, jakie nam zostały opcje, skoro jest ich tu tak wiele?

Trzy pary pradawnych, potężnych, zupełnie wyjątkowych oczu skupiły się na mnie. Czerwonozłote, ciemnobłękitne i soczyście zielone, tak intensywne, że niemal hipnotyzujące. Uroczy skurwiele.

– Co to za pomysł? – spytał Shadow, czym przypomniał mi, że kończy nam się czas.

– Z jakiegoś powodu jestem w stanie rozkazywać tym istotom – powiedziałam. – Jeśli ponownie otworzę ścieżkę, mogę odesłać je z powrotem do królestwa.

Ruszyłam chwiejnym krokiem do przodu, kaszel zaczął mnie dusić, kiedy usiłowałam złapać oddech.

– Kończy ci się energia – powiedział Reece cicho i szturchnął Luciena, żeby zrobił mu miejsce, po czym wziął mnie na ręce. Chciałam zaprotestować, ale złapał mnie akurat wtedy, gdy nogi miały się pode mną naprawdę ugiąć. – Pozwól Shadowowi się tym zająć. Może wykorzystać kontrolę, która już nad nimi masz.

– Ta kontrola ją zabije, jeśli będzie ją dłużej utrzymywać – mruknął Shadow. – Jak ona to, do cholery, robi? Nie słyszałem o nikim, kto byłby w stanie kontrolować istoty w ten sposób, może poza Danamainem, prawdziwym Zrodzonym z Mgły. Co jest tylko pieprzonym mitem.

Reece i Lucien pokręcili głowami.

– Nie mam pojęcia – wyszeptał wampir, patrząc na mnie.

Z wyczerpania musiałam zamknąć oczy, ale opierając głowę o twardy tors Reece’a, wciąż usiłowałam sprawować kontrolę nad istotami.

– Daj mi ją – zażądał Shadow.

Byłam prawie pewna, że przegapiłam jakąś część rozmowy. Zmęczenie sprawiło, że mój słuch szwankował. Wycieńczenie mogło najwyraźniej wyłączyć podstawowe funkcje organizmu. Kto by pomyślał.

– Jesteś jedynym, który ma szansę usunąć stąd te istoty, zanim Ziemia stanie się ich terenem łowieckim – odgryzł się Reece. – Wytrzymasz chyba to, że będę ją trzymał przez dziesięć pieprzonych minut.

Znajome warknięcie Shadowa brzmiało wręcz pocieszająco. Miło, że nie będę musiała go zamordować, kiedy to wszystko się skończy. To, że nie toczyłam już każdej bitwy sama, miało dla mnie ogromne znaczenie, i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek zdołałabym wrócić do robienia wszystkiego w pojedynkę.

To byłaby kolejna śmierć. Umarłoby marzenie o byciu częścią grupy.III

Utrzymywanie kontroli nad stworami podczas opuszczania Tormy niemal mnie wykończyło. Byłam u granic swoich możliwości, kiedy dotarliśmy do długiego, białego korytarza łączącego Ziemię z Biblioteką Wiedzy.

Niczym trzej muszkieterowie ciągnęliśmy wzdłuż tego przejścia setki stworów, podczas gdy Shadow spędził, jak mi się wydawało, wieczność na przeszukiwaniu pomieszczeń, aż znalazł takie, które jego zdaniem było odpowiednio pojemne.

– Na razie będzie musiało wystarczyć, dopóki Mera nie odzyska sił – powiedział. – Wtedy możemy wypróbować jej plan odesłania ich ścieżką, która łączy ją z królestwem.

W tym momencie prawie zemdlałam, a mój mózg wrócił do trybu online dopiero wtedy, gdy Shadow warknął na Reece’a.

– Daj mi ją. – Jego ton był niski i mroczny. – Muszę ją rozgrzać i przywrócić jej trochę energii.

Reece cicho zarechotał, ale moje powieki były niemal jak sklejone, więc nie mogłam dostrzec ich min. Wkurzało mnie to, ale na razie musiałam się zadowolić samymi ich słowami.

– Ja mogę ją rozgrzać – odezwał się stojący z boku Lucien. – To moja specjalność.

Poczułam ruch, po nim usłyszałam głośne uderzenie i jęk Luciena.

– Żartowałem, bracie. Wiesz, jaki jestem.

Ja nie wiedziałam, jaki jest Lucien, ale to naprawdę nie miało znaczenia, bo znów byłam w ramionach Shadowa i czułam się w nich zajebiście komfortowo.

– Idź – wydusiłam z siebie.

Nie mogłam się zatracić w Bestii. A przynajmniej nie do czasu, aż zdobędę o nim więcej informacji. Uwierzyłam, że nie miał nic wspólnego ze śmiercią Dannie, ale wciąż wiedział o wiele więcej, niż mi mówił. Dopóki nie dowiem się tego co on, lepiej zachować ostrożność.

Shadow przyciągnął mnie bliżej, jego ramiona były jak mocna uprząż pod moim tyłkiem i na plecach.

– Puść je, Mero – powiedział, a delikatny szkocki akcent w jego głosie na chwilę się pogłębił. – Musisz je puścić albo zabiorą cię ze sobą w mgłę.

Po tym wszystkim, co widziałam dzisiejszego wieczoru, ta myśl była aż nazbyt przerażająca.

– Na pewno są dobrze zamknięte? – wykrztusiłam, kompletnie wyczerpana.

– Tak – potwierdził.

Zawahałam się, a Shadow westchnął.

– Nie masz wyboru, musisz mi zaufać. Puść je albo umrzesz. Nie masz innych opcji.

Cholera. Skurwiel przyparł mnie do muru.

Jesteście wolne.

W moim niemal agonalnym stanie kontrolę przejął instynkt, więc nie walczyłam z nim tak, jak zrobiłabym to normalnie. W chwili gdy moja władza nad istotami osłabła, przypływ energii orzeźwił mnie, a ja gwałtownie się wyprostowałam i otworzyłam oczy.

– Postaw mnie – zażądałam, mrugając z powodu oślepiającej bieli korytarza, i spojrzałam gniewnie na Bestię.

– Zamknij się – warknął Shadow, nie zwracając uwagi na moją minę ekstremalnie wkurwionej zołzy.

Kolejna epicka poza zmarnowana.

– Zupełnie jak za dawnych czasów – westchnęłam, próbując wykrzesać dość sił, by mu się wyrwać.

Mogłabym się założyć, że mruknął coś o irytujących zmiennokształtnych, ale jego słowa zagłuszył śmiech Reece’a.

– Poddaj się, Mero – powiedział pustynny bóg, a ja nie byłam pewna, kiedy zostaliśmy tak dobrymi przyjaciółmi, ale w pewnym momencie się do mnie przekonał i nie zachowywał się jak tamten dupek, którego spotkałam w leżu. – Shadowa nie sposób pokonać, kiedy się na coś uprze. Pozwól mu się sobą zająć.

– Nie potrzebuję Shadowa w roli niańki – prychnęłam, a potem jęknęłam i przyłożyłam dłoń do czoła. – Dzięki bogom, mogę sama zadbać o swoje sprawy.

Wbijając łokcie w klatkę piersiową Bestii, próbowałam się uwolnić, ale jego uścisk się nie poluzował. Ani. O. Jeden. Pieprzony. Milimetr!

Czy musiał być potężny pod każdym względem? To już absolutna przesada.

– Słoneczko, po prostu… muszę to zrobić. Dobrze? – Brzmiał prawie smutno, co powstrzymało mnie od dalszej walki.

– Zabiłeś Dannie? Albo w jakikolwiek sposób przyczyniłeś się do jej śmierci? – Odchyliłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

Teraz, gdy nie rozpraszały mnie setki istot, a moje myśli stały się o wiele bardziej klarowne, musiałam zapytać ponownie.

– Ona nie jest martwa. – Zwolnił kroku.

Zamrugałam, próbując ustalić, czy rzuciło mi się na słuch.

– Nie… – urwałam, bo poczułam gulę w gardle. – Proszę, nie okłamuj mnie, żeby poprawić mi humor… Wszędzie była jej krew. A wataha wykorzystała jej wiedzę, energię albo coś innego, żeby się dostać do biblioteki i wszystko wyłączyć.

– Skurwiele wzięli jej krew – potwierdził. – A ponieważ urodziła się w Królestwie Cienia, użyli jej do sporządzenia mikstury, która na kilka minut pozbawiła mocy mnie i bibliotekę. Okazała się też wystarczająco silna, aby zablokować wejście, gdyż reagowała na wszystko, co jest ze mną połączone. Dopiero kiedy twoja moc mnie przywołała, mogłem się przebić przez obezwładniające zaklęcie.

Pomrugałam. Raz za razem.

– Dannie pochodzi z Królestwa Cienia? – wyszeptałam.

Co, do chuja? Jak, do kurwy nędzy?

– Tak – potwierdził Shadow. – Nie znam szczegółów, ale rozpoznałem jej moc.

Pokręciłam głową, jakby to miało mi pomóc uporządkować myśli. Nie pomogło.

Może lepiej będzie się skupić na tym, co jest ważniejsze.

– Przysięgasz, że nie umarła? – załkałam. Ostatnio bardzo starałam się nie płakać, zwłaszcza przed Shadowem, ale szloch po prostu wyrwał się z mojej piersi i nie chciał odpuścić.

– Kurwa – powiedział cicho Shadow i mnie przytulił.

Owinęłam nogi wokół jego talii, a on wzmocnił chwyt.

– Ona nie umarła? Przysięgasz? – powtórzyłam, szlochając w miejsce między jego szyją a ramieniem. Otulało mnie ciepło jego mocy, ale w moim stanie emocjonalnym nawet mi to nie przeszkadzało.

– Nie umarła, Słoneczko. – Pierś Bestii zadrżała, gdy wydobyło się z niego zirytowane warknięcie. – Nie wiem, kim ona jest ani jak trafiła do twojego świata, ale kiedy poczułem zapach jej krwi, wiedziałem, że pochodzi z Królestwa Cienia. Od tamtej pory próbuję ją wyśledzić, ale nie znalazłem żadnej wskazówki, gdzie Dannie się podziała.

– Ile tej krwi? – zapytałam, pociągając nosem. – I skąd możesz być pewien, że ona…

– Mówiłem ci już wcześniej – przerwał mi – że żadnej istoty z Królestwa Cienia nie są w stanie zabić zmiennokształtni, nawet jeśli uważają, że mają taką moc. Ona jest gdzieś tam, odradza się, by pewnego dnia znów być twoją Dannie.

Łzy zaczęły wysychać, ale nadal trzymałam głowę wtuloną w ramię Shadowa. Ruszył naprzód, a to, że wciąż mnie niósł, powinno zdawać się dziwne i niewygodne. Byłam jednak emocjonalnym wrakiem, słaba i psychicznie roztrzęsiona, więc pozwoliłam, żeby to trwało i jeszcze przez kilka minut chłonęłam jego pocieszenie. Potem postanowiłam to zakończyć.

– Mogę iść.

Nie protestował, od razu postawił mnie na ziemi. Przez chwilę się chwiałam, ale pomógł mi odnaleźć siłę i kiedy otarłam ostatnie łzy z twarzy, zauważyłam, że Reece i Lucien czekają tuż za swoim przyjacielem.

– Zajebiście! – powiedział Lucien, zaciskając przy bokach dłonie w pięści. – Nigdy nie wiem, co robić, kiedy kobiety płaczą. Cieszę się, że Shadow był na miejscu i to ogarnął.

Zmarszczyłam brwi, a Reece parsknął śmiechem.

– Ja też nie miałem pojęcia, że Shadow wie, co zrobić z płaczącą niewiastą. Zwykle po prostu ucisza je swoją mocą, żeby nie słuchać ich wycia.

Bestia Cienia skrzyżował ramiona, patrząc na obu przyjaciół z góry, na co ich śmiech ucichł, choć uśmiechy pozostały. Nie bali się go, ale szanowali. Shadow miał szczęście, że znalazł takich przyjaciół. A skoro o tym mowa…

– Muszę się wkrótce zobaczyć z Simone – ostrzegłam go. – Kiedy będziesz mi wyjaśniał, co się stało na Ziemi, chcę, żeby ona też brała w tym udział.

Reece i Lucien kręcili już głowami.

– Shadow nigdy nie pozwoli innemu człowiekowi…

– Jak sobie życzysz. – Shadow przerwał pustynnemu bóstwu.

Wszyscy troje oniemieliśmy na skutek szoku. Po chwili spróbowałam odchrząknąć.

– Dziękuję – powiedziałam do Shadowa, czując, że osiągnęliśmy taki poziom wzajemnego szacunku, jakiego wcześniej między nami nie było.

Może sprawiła to moja moc, która na Ziemi przez krótki moment dorównała tej posiadanej przez niego? Albo to, że najwyraźniej go przywołałam, kiedy o mało co nie postradałam zmysłów? A może to kolejna nieodkryta jeszcze przeze mnie tajemnica? Czas pokaże, ale wszystko wskazywało na to, że w końcu dowiem się więcej o Królestwie Cienia, mgłach i tych istotach, które nadal sprowadzałam do swojego świata.

Czy Dannie przez cały czas wiedziała, kim jestem? Zainteresowała się mną od razu, od pierwszej wizyty w Tormie. Bałam się, że to był jakiś podstęp. Stała się dla mnie drugą matką, ale może tak jak i ta prawdziwa miała mnie gdzieś.

Jaki miałaby w tym cel? Przez te dziesięć lat, odkąd się poznałyśmy, nigdy niczego ode mnie nie chciała. Dała mi pracę, dobrze za nią płaciła, chroniła mnie i otaczała troską, kiedy życie mnie przygniatało. Trudno mi było uwierzyć, że to wszystko mogło się okazać tylko grą.

Żywiłam nadzieję, że pewnego dnia będę miała szansę ją o to zapytać.

– Musisz odpocząć – powiedział Shadow i się nie mylił, bo znów odpłynęłam w rozmyślania.

– Tak. Masz rację.

Gdy szliśmy korytarzem, poczułam na sobie zdecydowanie więcej niż jedno zaniepokojone spojrzenie. Zanim jednak którykolwiek z towarzyszących mi osiłków zdążył coś powiedzieć, zza zasłony oddzielającej bibliotekę wyłoniła się postać i poleciała w naszą stronę.

– Angel! – wykrzyknęłam i gdybym miała siłę biec, powitałabym ją w połowie drogi. W obecnym stanie ledwo zdołałam zrobić kilka chwiejnych kroków, zanim zapragnęłam zwinąć się w kłębek i uciąć sobie drzemkę.

Musiała zauważyć, jak się potykam, bo używając skrzydeł i nadprzyrodzonej szybkości, znalazła się u mojego boku w mniej niż sekundę. Objęła mnie ramionami i podtrzymała, zanim upadłam.

– Co się stało? – zapytała, wyglądając groźnie w swojej bitewnej zbroi.

Przypomniało mi się, jak walczyła o mnie z Shadowem, tuż przed tym, gdy na bibliotekę napadło kilku pojebanych zmiennokształtnych. Angel była taką przyjaciółką, na jaką zasługiwała każda kobieta.

– Po starciu z Shadowem poszłam do jadalni, żeby się uspokoić – dodała. – A kiedy wróciłam, dowiedziałam się, że biblioteka została zaatakowana, a ty porwana. Bariera nie pozwoliła mi wyjść i odszukać cię na Ziemi, choć od tamtej pory próbowałam.

– Bariera była zablokowana? – Spojrzałam na Shadowa ponad jej ramieniem, a on skinął głową, zupełnie niezaskoczony.

– Zamknąłem wszystko, dopóki nie zyskałem pewności, z czym mamy do czynienia. Taka dodatkowa ochrona przed zagrożeniami, skoro ja byłem zajęty opanowywaniem sytuacji.

W jego oczach kipiał gniew, a szczęki wyglądały na tak napięte, że nie zdziwiłabym się, gdybym usłyszała trzask pękających zębów. Wzmianka o tym, że zmiennokształtni zdołali się przekraść pod jego czujnym okiem, wpędzała go w ponury nastrój. A kiedy Shadow się wkurwiał, działy się złe rzeczy.

Odwróciłam się z powrotem do Angel, mając nadzieję na zmianę tematu.

– A gdybyś pokonała barierę, planowałaś się wybrać na Ziemię, żeby pomóc? – Pewnie wpadłaby do korytarza jak dzika, kiedy tylko Shadow odblokowałby w końcu przejście.

– Nie. – Potrząsnęła głową. – To znaczy, tak i nie. Chciałam cię znaleźć, ale musiałam też dotrzeć do Shadowa. – Odsunęła się, jedną rękę trzymała jednak wciąż na mnie, jakby wiedziała, że jej energia pomaga regulować moją. – Drzwi są otwarte – powiedziała.

W tym momencie mój umysł zaczął znów pracować na wysokich obrotach. Zamarłam, kiedy dotarło do mnie znaczenie tego, co właśnie powiedziała. Były wyłącznie jedne drzwi, o których ktokolwiek mówiłby z taką mieszanką strachu i niechęci.

– Do Królestwa Cienia? – wysyczał Shadow, równie skupiony jak ja.

Angel skinęła głową.

– Nie wiem, jak to się stało, ale zaklęcie na drzwiach zostało złamane. Niedawno.

Shadow spojrzał na mnie, ale to nie było konieczne. Już sobie sama wszystko obliczałam i uznawałam za coraz bardziej oczywiste, że kiedy sprowadziłam mgły i istoty cienia na Ziemię, nie tylko naraziłam swój świat na niebezpieczeństwo. Zrobiłam coś znacznie większego.

W końcu otworzyłam drzwi, które były zamknięte przez prawie dwa tysiące lat.

Drzwi do przeznaczenia Shadowa.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: