- W empik go
Ojciec i syn - ebook
Ojciec i syn - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 149 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ojciec Hautot dumny ze wszystkiego, co posiadał, pysznił się już z góry zwierzyną, którą zaproszeni panowie mieli upolować na jego gruntach. Był to wysoki Normandczyk, jeden z tych potężnych mężczyzn, krwistych i rozrosłych, którzy potrafią udźwignąć na plecach wóz jabłek. Na pół chłop, na pół pan, bogaty, szanowany, wpływowy, władczy, pozwolił synowi Cezaremu ukończyć trzy klasy chcąc go poduczyć, i na tym przerwał jego naukę z obawy, by nie stał się pankiem gardzącym pracą na roli.
Cezary Hautot, prawie tego samego wzrostu co ojciec, lecz szczuplejszy, dobry syn, posłuszny, z wszystkiego zadowolony, był pełen podziwu i szacunku dla poglądów i zasad ojca Hautot.
Poborca pan Bermont, niski grubas, o czerwonych policzkach pokrytych siatką fioletowych żyłek, podobnych, krętym dopływom rzek na mapie, zapytał:
– A zające? Czy są tam zające?
Na co ojciec Hautot odpowiedział
– Zające? Ile pan chcesz, szczególnie na gruntach Puysatier.
– Z której strony zaczynamy? – zapytał rejent, jeden z tych rejentów – birbantów, otyły, blady, brzuchaty, wciśnięty w nowiuteńki strój myśliwski, kupiony przed tygodniem w Rouen.
– Tam, od strony pól. Zapędzimy kuropatwy na równinę i uderzymy na nie.
Ojciec Hautot wstał. Wszyscy poszli za jego przykładem, wzięli z kątów swoje dubeltówki, sprawdzili zaniki, tupnęli nogami o podłogę, żeby się pewniej poczuć w sztywnych, nie obnoszonych jeszcze butach, potem wyszli. Psy uwiązane na smyczach zerwały się na tylne łapy i bijąc przednimi w powietrzu ujadały przeraźliwie.
Ruszono w stronę pól. Była to niewielka dolinka, a raczej faliste wgłębienie w lichych gruntach, które z tego powodu leżały odłogiem, za to pocięte bruzdami, porosłe paprocią stanowiły doskonałe schronienie dla zwierzyny.
Myśliwi rozsypali się szerzej. Ojciec Hautot trzymał się prawej strony, syn Hautot – lewej, a dwaj zaproszeni goście szli środkiem. Gajowy i chłopcy z myśliwskimi torbami postępowali za nimi. Był to uroczysty moment, kiedy czeka się na pierwszy strzał, serce bije nieco szybciej, podczas gdy palec w zdenerwowaniu co chwila dotyka cyngla.
Nagle strzał ten się rozległ! To strzelił ojciec Hautot. Wszyscy stanęli i zobaczyli kuropatwę, która oderwawszy się od uciekającego w popłochu stadka, wpadła w parów między gęste zarośla. Myśliwy w podnieceniu zaczął biec, przeskakując i łamiąc zatrzymujące go jeżynowe krzaki, wreszcie w poszukiwaniu swej zdobyczy z kolei sam znikł w gęstwinie.
Prawie natychmiast rozległ się drugi strzał.