Ojciec was miłuje. O Trójcy Świętej - ebook
Ojciec was miłuje. O Trójcy Świętej - ebook
Głównym tematem książki jest ojcostwo Boga Ojca. Pokazanie ludzi jako umiłowanych dzieci Boga, kochanych dokładnie taką samą, nieprawdopodobną miłością, jaką Bóg Ojciec kocha Syna – Jezusa. Wilfrid Stinissen tłumaczy niełatwe zagadnienia dotyczące Trójcy Świętej i relacji człowieka względem Niej. Poza rozważaniami teoretycznymi autor podaje także praktyczne przykłady, jak odkrywać i rozwijać więź z Bogiem, aby już za życia ziemskiego móc poczuć i uwierzyć w kierowaną do nas miłość Ojca.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7906-649-0 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy Wilfrid Stinissen (1927–2013) pełnił swoją posługę w Szwecji, jego dorobek książkowy obejmował po blisko pięćdziesięciu latach wiele ważnych tytułów. W publikowanych tekstach, mających swoje wyłączne źródło w konferencjach, które prowadził dla świeckich karmelitów i innych zainteresowanych, zawarł liczne drogowskazy dla katolickiej wiary, a szczególnie skarby zakonu karmelitańskiego.
Niektóre opracowania konferencji, będące częścią apostolatu brata Wilfrida, jak dotąd z wielu przyczyn nie zostały wydane w formie książkowej. Dotyczy to przykładowo dogłębnego przeglądu całej chrześcijańskiej doktryny wiary, nad którym pracował tutaj wśród nas przez ostatnie lata swojego życia, opatrzonego tytułem: _Widzieliśmy Jego chwałę_. Dzieło to pozostało niedokończone, choć fragmentarycznie ukazywało się na łamach naszego czasopisma „Karmel”. Dotyczy to również niniejszej książki, _Ojciec was miłuje_, którą obecnie, przy współpracy Gunnel Ståhl OCDS, udało się nam ostatecznie przygotować do publikacji.
Punktem wyjścia dla tych rozważań jest jedna ze wspaniałych wypowiedzi naszego Pana Jezusa Chrystusa, zaczerpnięta z Ewangelii według św. Jana odsłaniającej misterium Boga, które otwiera drogę do Niego: „Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga” (J 16,27). Rozważanie o trójjedyności Boga i człowieczeństwie Syna jako bramie wiodącej nas do miłości i radości Ducha Świętego to zagadnienie centralne w głoszeniu Dobrej Nowiny przez brata Wilfrida. Duch dziecięctwa, jaki z tego wypływa, to charakterystyczna cecha karmelitańskiej duchowości. Każdy, kto kiedykolwiek miał okazję modlić się w naszej kaplicy zakonnej w Tågarpie, wie, jak często godziny przeznaczone na modlitwę wewnętrzną kończymy wspólnym odmówieniem: _Ojcze, Tobie zawierzam_2.
Mając powyższe na uwadze, nie dziwi fakt, że pierwszy rozdział publikacji nosi tytuł: „Nasz Pan Jezus Chrystus – Bóg i ojciec”. Boga takim, jakim jest sam w sobie, poznajemy dopiero przez Pana Jezusa. On, Syn Boży, jest Drogą, Słowem i Obrazem, który winniśmy przyjmować z należną powagą, przez Niego bowiem prawdziwie poznajemy, co znaczy również dla nas, że Bóg jest Ojcem.
I tak możemy odkryć, co to znaczy, że Bóg jest „naszym Ojcem”. Zauważmy, że tytuł drugiego rozdziału niniejszej książki zgadza się z główną modlitwą chrześcijaństwa _Ojcze nasz_, a tym samym z pierwotną chrześcijańską Tradycją.
Misterium stworzenia można zrozumieć tylko w relacji do Pana Jezusa, jako dar dla Syna i dlatego skierowany na Syna, tak że w miłości do Niego i w wierze w Niego również my faktycznie jesteśmy synami i córkami Boga, narodzeni nie z woli jakiegokolwiek człowieka, lecz z woli Boga.
Na sens naszego istnienia tutaj na ziemi wskazuje trzeci rozdział książki: „Żyć jak dzieci Ojca”. To z tego nasza asceza i mistyka zawsze powinny czerpać i na tym rozkwitać. Jakże inne, ale i znajome wówczas jawi się nam wszystko. Nic w stworzeniu, ani życie, ani śmierć, nie odłączy nas od miłości Boga w Jezusie Chrystusie, ale przez Niego i Jego dzieło zyska swój zamierzony sens. Istnienie zostaje naznaczone nową pewnością; przez to duchowe dziecięctwo służymy innym ludziom, a nasza modlitwa staje się coraz bardziej żywym płomieniem miłości Ducha Świętego.
Niniejszą książkę Wilfrida Stinissena należy czytać uważnie i w całości. Dzięki temu będziemy mogli dłużej z nią obcować, a wówczas jej potencjał może nam przynieść wielkie duchowe owoce. Jako bracia karmelici jesteśmy wdzięczni za zapisane tutaj słowa i cieszymy się, mogąc się nimi podzielić z Czytelnikami. Niech lektura tej książki ubogaci nas wszystkich!
Tågarp, 9 lutego 2021 roku
Błogosławionej Dziewicy Maryi, Królowej Pokoju
Brat Clemens Karlsson OCD
_Wspólnota braci karmelitów_PRZEDMOWA
Krótko po śmierci Wilfrida Stinissena spotkałem pewnego mężczyznę, który znał i bardzo poważał naszego Ojca. Powiedział mi wówczas, że przecież go nam nie zabraknie, już na zawsze bowiem zostanie z nami jego literacka spuścizna. Dla licznej rzeszy naszych rodaków, zarówno chrześcijan z różnych wspólnot, jak i poszukujących na drodze duchowej, jego pisma bardzo wiele znaczą. Również w innych częściach świata cieszą się one ogromną poczytnością. W Polsce wydano tłumaczenia jego książek w nakładzie trzydziestu tysięcy egzemplarzy. Siedemnaście pozycji przełożono nawet na język chorwacki, niektóre też na indonezyjski. To ogromne zainteresowanie książkami Wilfrida Stinissena jest żywe po dziś dzień. Wielu czytelników pytało, czy zachowały się może jeszcze jakieś jego pisma, które będą opublikowane pośmiertnie. Tak właśnie się stało wraz z wydaniem tej oto pozycji.
Dla nas, którzy mieliśmy okazję przyglądać się sposobowi pracy brata Wilfrida, ta książka wyraźnie różni się od jego wcześniejszych dzieł. Autor waży w niej każde słowo. W pierwszych latach swojej obecności w Szwecji, kiedy byłem dopiero nowicjuszem w zakonie, często radził się mnie, jak coś należy wyrazić po szwedzku, i pytał o sposób naszego myślenia. Niezmiennie zważał na to, aby jego duchowe wskazania były możliwie jak najbardziej konkretne i bliskie codzienności, aby wszyscy mogli z nich zaczerpnąć coś dla siebie. W niniejszej książce widać, że ten pedagogiczny rys nie jest już tak wyraźny jak w przypadku jego wcześniejszych dzieł. Inna uderzająca różnica to nacisk położony na aspekty dogmatyczne, przykładowo na teologię trynitarną.
Wielkim darem łaski naszego Współbrata była umiejętność tłumaczenia dogmatów wiary na mądrość życiową i tym samym rozświetlanie dróg rozwoju życia duchowego. Lubię niekiedy mówić, że jemu udało się spopularyzować wiarę w Trójcę Świętą w naszym kręgu kulturowym wśród ludzi, którzy wcześniej postrzegali ją bardziej jako prawdę wiary, którą należy zaakceptować, przy czym nie była ona tym, czym jest rzeczywiście: życiodajnym misterium rozpalającym serce i prowadzącym nas w adoracji i radosnym uwielbieniu do zawierzenia siebie Trójjedynemu Bogu.
Wilfrid Stinissen był nade wszystko mistrzowskim przedstawicielem tego działu teologii, który nazywamy duchowością albo teologią ascetyczno-mistyczną. W naszej części globu nigdy dobrze nie rozpoznaliśmy, że przynależy ona nierozerwalnie do teologii jako przedmiotu kształcenia uniwersyteckiego. Różnica jest duża w porównaniu z innymi częściami świata, gdzie oczywistością jest funkcjonująca katedra i wola nauczania studentów tego bliższego życiu działu teologii. Powoli, ale i z pewną dozą pewności zaczęliśmy otwierać oczy i serce na tę potrzebę również u nas, biorąc pod uwagę ewangelizację i dialog ze świeckim środowiskiem zainteresowanym przecież duchowością. Chyba i brat Wilfrid miał na to swój ukryty wpływ.
Raz po raz nasz Brat spotykał się z niezrozumieniem, zarówno w kręgach akademickich, jak i w innych kontekstach. Pierwszy zarzut dotyczył jego zainteresowania medytacją inspirowaną buddyzmem zen. Swego czasu współpracował z osobami, które nie tylko pozostawały pod wpływem tej formy medytacji, ale posunęły się do dość daleko idącej akceptacji buddyjskich wierzeń. Szybko jednak nasz Współbrat zakończył z nimi współpracę. W swojej książce o chrześcijańskiej medytacji głębi3 chciał przedstawić chrześcijańską alternatywę medytacji. Choć naturalnie mogą się pojawić jakieś punkty zbieżne z innymi religiami, to jednak modlitwa i medytacja chrześcijan zawsze jest spotkaniem z Jezusem Chrystusem i z Jego miłością, a nie wyłącznie szukaniem sposobu na skupienie myśli i wewnętrzny pokój. Brat Wilfrid miał wielki szacunek do innych religii i okazywał zainteresowanie ich mądrością, równocześnie sam będąc całkowicie zakotwiczony w nieustannej relacji z Jezusem Chrystusem.
W swoich pismach niejednokrotnie mierzył się z myślą o piekle. Dlatego zdarzało się, że zarzucano mu, iż zaprzecza jego istnieniu. Niektóre z jego wypowiedzi można by zinterpretować zgodnie z tym kluczem, ale tylko abstrahując od kontekstu, w jakim się pojawiły. Dla niego – jak i całej chrześcijańskiej Tradycji – wiara w uniwersalną, zbawczą wolę Boga była oczywista. Bóg za wszelką cenę chce ratować człowieka od potępienia i wiecznej śmierci. Zarówno Stary, jak i Nowy Testament objawia nam nieskończenie miłosiernego Boga, który czyni wszystko, by nas zbawić i dać nam udział w swoim wiecznym życiu. Zarazem mamy naszą ludzką wolność, więc Bóg nie zmusza nikogo do wiary i zbawienia. Podobnie jak św. Paweł, który za wszelką cenę pragnął, żeby jego praojcowie stali się uczestnikami zbawienia, gotów był dla nich sam zostać potępionym, tak samo ryzykownie i śmiało wyrażał się niekiedy brat Wilfrid. Gdyby chcieć brać dosłownie to, co mówił św. Paweł, byłby to rzecz jasna błąd: miłosierny Bóg nikogo, kto chce ratować innych, nie wtrąca do piekła. W karmelitańskiej tradycji wciąż natrafiamy na tę śmiałą nadzieję i niestrudzoną tęsknotę za „ratowaniem dusz”. Karmelici prowadzą ukryte, kontemplacyjne życie w Karmelu – jak podkreślają to obie nasze święte, będące doktorami Kościoła: Teresa z Ávili i Teresa z Lisieux – ze względu na zbawienie dusz, a szczególnie dla ratowania wielkich grzeszników i odstępców od wiary. Niekiedy wyrażają to w sposób, jak się zdaje, szalony, tak jakby było możliwe przyjąć na siebie piekło w miejsce kogoś innego. Autentyczna i szczera miłość musi uciec się aż do paradoksu, by być przekonującą. To serdeczne wczucie się w Boże pragnienie zbawienia wszystkich jest integralną częścią chrześcijańskiej mistyki. Nieraz wyraża się ona – także u Wilfrida – w sposób, który można łatwo opacznie zrozumieć, ale powinna być odczytywana we właściwym kontekście – wychodząc od nieprzebranego miłosierdzia Bożego wnętrza, które ujawnia się wyraźnie, gdy ofiaruje On swojego Jednorodzonego Syna na krzyżu dla odkupienia wszystkich.
Klasyczna zasada katolickiego myślenia polega na tym, aby wszystko jak najlepiej interpretować. Dobrze jest ją przyjąć, czytając, co o tym mówi brat Wilfrid. Jako karmelita był spadkobiercą tradycji i przesłania, w których kryje się głęboka świadomość odpowiedzialności za zbawienie i uświęcenie innych. Jan od Krzyża cytuje Dionizego Areopagitę, który powiada, że najbardziej Bożym ze wszystkich Pańskich dzieł jest to, że i my możemy współdziałać w zbawczym dziele Boga. Dla konserwatywnych luteranów brzmi to raczej jak herezja. Święta Teresa z Lisieux pragnęła, by niebo otworzyło się dla niewierzących i wszystkie dusze czyśćcowe zostały uwolnione. W swoich książkach – a może jeszcze wyraźniej przez swoje duszpasterskie relacje – Wilfrid Stinissen chciał przekazać przesłanie o uniwersalnej, zbawczej woli Boga. Takie spojrzenie koreluje z innym aspektem naszej wiary, który wyraźnie sformułował ostatni sobór: o powszechnym powołaniu do świętości. Jako ojciec duchowny wielu ludzi brat Wilfrid pragnął przedstawić im to zaproszenie ze strony Boga, który chce otworzyć i dać nam udział w tajemnicy swego wnętrza – w świętości.
Inny aspekt wart zauważenia dotyczy tego, jak brat Wilfrid patrzył na śmierć. Niekiedy, słuchając jego wypowiedzi, można było odnieść wrażenie, że postrzega ją nieco sielankowo, co więcej, podkreślał, że ona istniała już w pierwotnym zamyśle Boga odnośnie do stworzenia. I na ten aspekt trzeba spojrzeć w kontekście jego dogłębnego zakotwiczenia w wierze w Boże miłosierdzie. Powstanie Jezusa z martwych nadało śmierci inne oblicze. Jej żądło zostało wyrwane. Święty Franciszek z Asyżu potrafił śmierć nazywać siostrą. Równocześnie wszyscy wiemy, jak bolesna i smutna jest śmierć, i nigdy nie będziemy umieli do końca pogodzić się z jej istnieniem. Zmagamy się, by ją zrozumieć i ostatecznie przyjąć. To samo oczywiście dotyczyło samego brata Wilfrida. W Karmelu spotykamy się z różnym spojrzeniem na śmierć. Jan od Krzyża w pierwszej strofie _Żywego płomienia miłości_ opisuje, jak dla uświęconej duszy śmierć może być cudowną ekstazą miłości. Natomiast Teresa od Dzieciątka Jezus jest bardziej realna i sama doświadczy rozdzierającego bólu własnego umierania. Również Wilfrid zaznał dotkliwego zmagania ze śmiercią. W dniu poprzedzającym jego odejście poszedłem go odwiedzić. Miał ogromne bóle, ale na moment jeszcze się rozpromienił. Wobec śmierci wszyscy musimy się zatrzymać. Nie wiemy, jaka nam przypadnie w udziale, lecz w wierze możemy przyjąć naszą ufność w jednorodzonego Syna Bożego, który sam wziął na siebie jej grozę, aby na oścież otworzyć dla nas swoją wieczną chwałę. Mamy nadzieję, że my sami – a inni wraz z nami – tam dojdziemy. Równocześnie też żyjemy w świętej niepewności – jak mawiała św. Teresa z Ávili. W wierze, nadziei i miłości mamy zabiegać o zbawienie dla innych. Ich zbawienie jest ważniejsze od mojego. Lecz z pewnością jest jeszcze ktoś, kto walczy też o moje.
_Sztokholm, 14 grudnia 2020 roku
we wspomnienie Wszystkich Świętych Zakonu Karmelitańskiego_
kardynał Anders Arborelius OCD,
_biskup diecezji sztokholmskiej_4SŁOWO WSTĘPNE
W obecnych czasach należałoby Ojcu przywrócić należne Jemu miejsce. Potrzebujemy Go teraz bardziej niż kiedykolwiek właśnie dlatego, że liczne rodziny żyją bez ojca. Kiedy ziemskiego ojca już nie ma albo gdy zdradził, to ważne jest wiedzieć, iż jest Ojciec Niebieski, całkowicie godzien zaufania, Ten, który nigdy nas nie zdradzi.
Teologia od początku była bardziej zainteresowana jednością w Bogu niż tym, że jest On w trzech Osobach. W czasach, gdy wypracowywano naukę o Trójcy Świętej, to znaczy w pierwszych stuleciach po Chrystusie, politeizm nadal był wszędzie rozpowszechniony. Ojcowie Kościoła czuli się zobowiązani, aby przede wszystkim podkreślać i bronić jedności Boga. Uświadamianie, że Bóg to też i Trzech, wymagało wielkiej ostrożności i nadeszło z pewnym opóźnieniem. Ta tendencja dotyczyła nade wszystko Zachodu. Natomiast greccy ojcowie Kościoła od samego początku byli odważni i skupieni na trzech Osobach Boskich bytujących w jedynym Bogu.
Zachodni ojcowie Kościoła pragnęli przede wszystkim bronić jedności Boga. Dla św. Augustyna w jego wielkim dziele _De Trinitate_, fundamentalnym dla rozwoju teologii na Zachodzie, punktem wyjścia jest jedność Boga: Boska jedność wyodrębnia się w trzech Osobach. Kiedy w XIII wieku św. Tomasz z Akwinu (1225–1274) próbował zintegrować filozofię arystotelesowską z myśleniem chrześcijańskim, teologia jeszcze mocniej skupiła się na jedności Boga. Koncepcja Arystotelesa o Bogu jako o _motor immobilis_ („nieruchomym poruszycielu”) raczej nie miała szans przyczynić się do większego zrozumienia misterium Trójcy Świętej. Teologia klasyczna rozwinęła naukę o Bogu w trzech odrębnych traktatach. Pierwszy, _De Deo Uno_, traktat _O Bogu Jedynym_, definiuje Boga jako byt najwyższy, który spoczywa w sobie samym, a który jest przyczyną wszystkiego, co istnieje. Wyróżniano Jego cechy: Jego wszechmoc, Jego niezmienność, Jego absolutną doskonałość. Dopiero w drugim traktacie, _De Deo Trino_, zaczęto mówić o trzech Osobach. Łatwo można więc było odnieść wrażenie, że to, co było pierwsze, to była Boska natura, bezbrzeżny ocean, z którego później wyłoniły się trzy Osoby Boskie.
Nie takiego Boga objawia Jezus w ewangeliach. Jezus mówi o swoim Ojcu, którego miłuje i przez którego jest miłowany, i z którym stanowi jedno. Mówi o Paraklecie, którego pośle od Ojca. Wszystko jest w najwyższym stopniu osobowe. Dla tego, kto wsłuchuje się w Jezusa, jest zupełnie jasne, że jedność istniejąca w Bogu to jedność miłości, jedność między Osobami. Już w Starym Przymierzu Bóg się objawił nie jako Byt najwyższy, ale jako Osoba zatroskana, która zawiera przymierze.
Nie jest to tylko abstrakcyjna spekulacja, ale coś, co niesie ze sobą konkretne konsekwencje. Przykładowo tę, że byłoby mądre z naszej strony, kiedy mówimy do Boga albo mówimy o Nim, nie nazywać Go zawsze „Bogiem”, ale też, i to chętnie – „Ojcem”. Używając określenia „Bóg”, myślimy o istocie nieskończenie nas przewyższającej, wiecznej, wszechmocnej, istocie, od której cały kosmos i my sami jesteśmy zależni. Mówimy o Bogu, wychodząc od nas samych i od świata: Bóg jest większy niż wszystko, co znamy. Podczas gdy mówiąc do Boga „Ojcze”, wychodzimy od Niego samego w odniesieniu do Syna. Punktem odniesienia jest misterium Boga samego. Święty Cyryl Aleksandryjski (ok. 376–444) napisał cudowny tekst na ten temat:
Słowo „Bóg” wyraża relację z istotami stworzonymi, niewolnikami, natomiast słowo „Ojciec” wyraża relację z Synem… Podobnie jak słowo „Ojciec” odwołuje się do Syna, tak słowo „Bóg” do niewolników i do tych, którzy nie są tej samej natury, co Bóg… Nazywamy Go Ojcem, wychodząc od tego, co najlepsze i najgodniejsze, a mianowicie od Syna. Nazywamy Go Bogiem, kiedy wychodzimy od niewolników, czyli tych, którzy są mniejsi; o tak, tak nieskończona jest odległość Mistrza od niewolnika, Stworzyciela od stworzenia5.
„Ojcze”, zwraca się Jezus do Boga i chce, żebyśmy czynili tak samo: „Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze” (Łk 11,2). Według św. Pawła wypowiadania tego właśnie imienia uczy nas Duch Święty: „Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej” (Ga 4,6–7). Jakże piękne potwierdzenie słów św. Cyryla Aleksandryjskiego!
„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi (…). Tak, Ojcze” , mówi Jezus (Mt 11,26–27). „Ojciec” – oto pierwsze imię Boga; określenie „Pan nieba i ziemi” przychodzi później i jest podporządkowane temu pierwszemu imieniu. Jeśli czytało się Stary Testament i potem przeszło do Nowego, to można zauważyć, że znaczenie słowa „Bóg” się zmienia. Kiedy chrześcijanie mówią „Bóg”, mają na myśli Ojca Jezusa. Słowo „Bóg” staje się synonimem „Ojca Jezusa Chrystusa”. Ilekroć Jezus jest nazywany Synem Bożym, Bóg znaczy oczywiście Ojciec. Na przykład kiedy św. Paweł pisze: „Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam” (2 Kor 1,19) albo „Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,20).
Wielokrotnie Bóg jest nazywany dosłownie Ojcem Jezusa Chrystusa: „Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy” (2 Kor 1,3) albo: „Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ten, który jest błogosławiony na wieki, wie, że nie kłamię” (2 Kor 11,31). Słowo „Bóg” jest zarezerwowane dla Ojca: „dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy” (1 Kor 8,6).
Również w typowo trynitarnych sformułowaniach słowo „Bóg” odsyła do Ojca. Kiedy św. Paweł kończy Drugi List do Koryntian, pisze: „Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi!” (13,13), albo w Pierwszym Liście do Koryntian: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich” (12,4–6).PRZYPISY
1 Wszystkie cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięto z _Biblii Tysiąclecia_, wydanie V, Pallottinum, Poznań 2014, o ile nie zaznaczono inaczej – przyp. tłum.
2 Karmelici bosi w Szwecji odmawiają ją w wersji pozostawionej nam przez św. Karola de Foucaulda – przyp. tłum.
3 Wydanie polskie: _Ani joga, ani zen. Chrześcijańska medytacja głębi_, przeł. J. Iwaszkiewicz, Wydawnictwo W drodze, Poznań 2000, 2021.
4 Anders Arborelius, ur. w 1949 r., w wieku 20 lat konwertował do Kościoła katolickiego, karmelita bosy, biskup diecezji sztokholmskiej (obejmującej cały teren Szwecji), pierwszy w historii szwedzki kardynał prezbiter (od 2017 r.), dr teologii i filozofii, filolog (j. ang., hiszp., niem.) – przyp. tłum.
5 _Thesaurus de sancta et consubstantialis trinitate_ 5.O AUTORZE
WILFRID STINISSEN OCD (1927–2013) – karmelita bosy, doktor filozofii, duchowy przewodnik, ceniony rekolekcjonista i autor wielu publikacji poświęconych życiu wewnętrznemu, w których poruszał tematy związane z obecnością i działaniem Boga, oryginalnie łącząc prostotę z duchową głębią. Całe swoje życie podporządkował modlitwie. Wydawnictwo W drodze od lat publikuje jego książki, które spotykają się z ogromnym i niesłabnącym zainteresowaniem czytelników.
Do tej pory ukazały się m.in. _Imię Jezus jest w Tobie. O modlitwie nieustannej_ (2002), _Prosta droga do świętości. Śladem św. Teresy z Lisieux_ (2003), _Terapia duchowa: o duchowym przewodnictwie i duszpasterstwie_ (2004), _Spowiedź. Sakrament odpuszczenia grzechów. Kilka myśli w obronie sakramentu pokuty_ (2010), _Młode wino. O owocach Ducha Świętego_ (2021), _Wędrówka wewnętrzna. Śladem św. Teresy z Ávili_ (2021) _Ani joga, ani zen. Chrześcijańska medytacja głębi_ (2021), _Słyszysz szum wiatru? _(2022), _Powiedz im o Maryi _(2022) oraz wywiad _Twarzą w twarz. Rozmowa o wierze chrześcijan_ (2015).