- W empik go
Ojciec – zbiór opowiadań erotycznych o kontrowersyjnych relacjach - ebook
Ojciec – zbiór opowiadań erotycznych o kontrowersyjnych relacjach - ebook
„Leżałam na plecach na ołtarzu. Oplotłam go nogami. Wciąż miał na sobie koloratkę."
Alva nie podeszła do konfirmacji razem ze swoimi rówieśnikami.
Gdy jako dziewiętnastolatka otrzymuje szansę nadrobienia zaległości, nie chce jej przegapić.
Ksiądz nazywa się David Widmark. Jest po trzydziestce.
To czarujący, seksowny – i bardzo zakazany mężczyzna.
Zaczyna się między nimi gra. Gra, której granice Alva przesuwa coraz dalej.
A David jej na to pozwala. Pewnego popołudnia zostają sami w kościele i Alva postanawia go uwieść...
Opowiadania wchodzące w skład zbioru traktują o pożądaniu i namiętności, której nie sposób się oprzeć.
O zakazanych uczuciach, które nie powinny się nigdy narodzić.
Młoda dziewczyna i ksiądz, uczennica i nauczyciel, przybrane rodzeństwo, zięć i teściowa, pacjentka i lekarz - co się między nimi wydarzy i jakie będą tego konsekwencje?
Czy bohaterowie i bohaterki zdołają okiełznać swoje żądze?
W skład zbioru wchodzi 11 opowiadań:
Doktor Lukas
Cena pożądania
Niebezpieczne pożądanie
Przypływ żądzy
Kontroler biletów
Rodzeństwo
W kąpieli z panią Nilsen
Ojciec
Greckie wakacje z teściową
Domek w górach: Córka przyjaciela
Nauczyciel geografii
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-87-285-7354-9 |
Rozmiar pliku: | 337 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Aż trudno sobie wyobrazić, jaka była podniecona. Tak bardzo potrzebowała kutasa, że pragnienie to urosło do rozmiarów porównywalnych z głodem. Do tego teraz, gdy siedziała w poczekalni, tej nudnej poczekalni, skręcało ją w żołądku. Znów ten uporczywy ból.
Żeby zająć myśli czymś innym, zaczęła rejestrować różne szczegóły wokół siebie. Jej spojrzenie padło na mężczyznę w średnim wieku, tatusia, który siedział po przekątnej na sofie i delikatnie przesuwał wózek dziecięcy w tę i z powrotem. Był dobrze ubrany i wyglądał, jakby pracował w finansach. Okulary w czarnych rogowych oprawkach i wypielęgnowana, może nieco zbyt wypielęgnowana fryzura. W ogóle nie był w jej typie. Ale mimo to jej wyobraźnia powoli dryfowała w tym kierunku. Wyobraziła sobie, jak bierze swoją żonę w pozycji na misjonarza delikatnymi, kontrolowanymi ruchami bioder. Wciąż będąc w okularach. Jak oboje jęczą do rytmu. _To tak miałby się bzykać?_ Odwróciła wzrok na coś innego. Ale nie cierpiała tej poczekalni, a ćmiący ból brzucha znów o sobie przypomniał.
Założyła odwrotnie nogę na nogę. Zrobiła to szybko i dyskretnie, obciągając jednocześnie spódnicę. Nie miała pod spodem majtek. Nie było w tym nic niezwykłego, po prostu rano dała sobie z nimi spokój. Było gorąco, pranie dopiero w czwartek, a poza tym – czemu nie?
Tyle że całkiem zapomniała o dzisiejszej wizycie u lekarza. Myślała, że przez cały dzień będzie siedzieć sama w biurze, aż tu nagle wyświetliło się przypomnienie w telefonie, a do tego jeszcze musiała biec na autobus. Co w tej sytuacji nie było łatwe w krótkiej spódnicy, która mocno powiewała na wietrze. _Ale skoro już tak wyszło, to trudno. Świat się od tego nie zawali._
Wywołano jej nazwisko. Pielęgniarka poprowadziła ją za róg i przez korytarz do ostatniego gabinetu na prawo. Właściwie znała drogę na pamięć.
Gdy weszła, wstał i wyciągnął do niej dłoń na powitanie. Jego uśmiech był ciepły i od razu nawiązali dobry kontakt wzrokowy. Miał mocny uścisk dłoni. Nie _zbyt_ mocny, ale wystarczająco silny, taki, który dawał poczucie bezpieczeństwa. Podobał się jej. I bardzo jej się podobało, że jest z nim sama w gabinecie. Ta niechęć, którą zwykle, w normalnych okolicznościach, zawsze odczuwała do szpitalnego otoczenia, po prostu zniknęła.
_Lukas. Nazywa się Lukas_ – przypomniało się jej. Wrócił do biurka i usiadł na krześle. Wyjął mały notatnik, który mógł łatwo trzymać w dłoni, a potem oparł się i założył nogę na nogę.
– Proszę, usiądź sobie na kozetce.
Zrobiła, jak powiedział. _Tak, będzie ciekawie, jeszcze i to._ Zaszeleścił pod nią papierowy podkład. Trudno było się tu wygodnie usadowić, kiedy nie bardzo mogła siedzieć inaczej niż z nogą na nogę. Spódnica podsunęła się wyżej na udzie. Odruchowo obciągnęła jej brzeg. Zrobiło się jej trochę za gorąco.
– Więc znowu tu jesteś, Sofia. Jak tam, jak się czujesz?
– Niezbyt dobrze.
– To nadal ten ćmiący ból?
– Taaak… Nie przez cały czas. Ale często.
– Ale nie bolesne ukłucia albo nagłe ataki czy coś takiego?
– Nieee.
– A jak z mdłościami?
– Hmm, raczej nieee. A właściwie – nie. Wcale.
– A wizyty w toalecie? Zauważyłaś tu jakieś zmiany?
– Nie, nie zauważyłam.
– Wszystko jest normalnie?
– Tak, tak myślę. Chociaż jestem też po prostu bardzo zmęczona.
– Zapominasz o różnych sprawach? Albo masz trudności ze zwykłymi obowiązkami w pracy?
Uśmiechnęła się.
– Nie bardziej niż zwykle – powiedziała i uśmiechnęli się do siebie. – Nieee. Nie.
Kiwając się na krześle, spojrzał w bok i pogrążył się w myślach. Wyglądał, jakby głęboko się zastanawiał.
– Zaczęła mnie też wieczorami boleć głowa. Czasami – dodała.
– Mhm. Kilka razy w tygodniu czy rzadziej? – Szybko zapisał coś w notatniku.
– Teraz może dwa, trzy razy w tygodniu. I tylko wieczorem.
– W pracy nerwowo?
– Nieee. Niespecjalnie.
Pokiwał głową i szybko stuknął długopisem o notatnik.
– A jeśli zapytam tak: gdybyś mogła ocenić ten ból w skali od jeden do dziesięć, przy czym jeden to lekko ćmiący ból, a dziesięć to prawdziwy atak migreny?
– Pięć. Albo… może cztery, czasami mniej. Ćmiący, taki uporczywy.
– Rozumiem. – Szybko coś zanotował. – Tak. Badania nie wykazały, że coś jest nie tak. Nie widać niczego niezwykłego. Zdjęcia rentgenowskie wyglądają w porządku. Ale… ale nie można mieć stuprocentowej pewności. W takim razie będziemy musieli szukać dalej za pomocą wziernikowania.
Pokiwała głową. Spojrzał na nią.
– Oczywiście wiesz, jak to wszystko działa?
Pokiwała ponownie. Wziął głęboki oddech i spojrzał w notatnik.
– A poza tym odżywiasz się, jak należy?
Skinęła twierdząco.
– Próbowałaś wykluczyć produkty mleczne? I gluten?
– Tak.
– I jesz dużo warzyw, codziennie? Stosujesz zróżnicowaną dietę?
– Tak.
– Może jest w niej za mało błonnika? Warzywa wcale nie zawierają go tak dużo, jak się czasem sądzi.
– Tak, ale i tak go jem. Rano dosypuję do musli wszystko, co się da.
– A alkohol?
– Prawie nie piję. Czasem kilka lampek wina w piątek wieczorem.
– No tak. Właściwie badania też nie wskazują na tego typu problemy. Nie wyszedł nam tu żaden niedobór witamin czy minerałów poza nieco niskim poziomem witaminy D, kiedy się wiedzieliśmy pierwszy raz.
– Tak, ale teraz już biorę kapsułki.
– Właśnie. Właśnie. – Znowu lekko pokiwał się na krześle. – Testy alergiczne też nic nie wykazały.
– Aha.
– Jesteś w zasadzie zupełnie zdrową młodą kobietą.
Nie odpowiedziała, bo właściwie nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, więc się uśmiechnęła. Wziął kolejny głęboki oddech.
– No tak, Sofia. Wykluczyłem teraz już chyba wszystko, co można by tu podejrzewać, i naprawdę nie widzę innej przyczyny poza tym, że jest to związane ze stresem. I mówisz, że to nie ma nic wspólnego z pracą?
– Nieee, raczej nie. Myślę, że idzie mi całkiem dobrze.
– No widzisz. A jeśli mogę spytać, jak ci się układa w związku? Coś nie gra?
Spojrzała mimowolnie w podłogę. Zaczęła się prawie, niemal niezauważalnie, czerwienić.
– Wybacz, jeśli jestem trochę zbyt nachalny.
– Nie, wcale nie – odparła szybko i pokręciła głową.
Spojrzała na niego i natychmiast poczuła, jak ją niesamowicie pociąga. _Jak facet w ogóle może być aż tak przystojny?Tak cholernie przystojny.Nie jak model, nie żaden tam model z Dressmana, tylko zdecydowanie bardziej. Aż ocieka seksapilem. Te oczy, usta… Jak u striptizera? Nie. Jego spojrzenie jest zbyt inteligentne. Lukas, ty łobuziaku. Jaki jesteś w łóżku? Jakie to uczucie mieć cię między nogami?_
– Ja… – zaczęła, ale nie mogła się skupić na tym, co ma powiedzieć.
_Jest przystojny w tak OCZYWISTY, zwyczajny sposób. Jakby w ogóle się starał. Po prostu jest ot tak zajebiście przystojny. Musi fajnie wyglądać z włosami potarganymi po ruchaniu. I przy całej tej pewności siebie musi mieć wielkiego fiuta. Fiut. Chcę dostać fiuta.Chcę tylko dostać…_
– Ja… po prostu nie czuję się dobrze. Teraz właściwie nie jestem w żadnym związku. Ale to nie tak, że jestem samotna.
– Nie, nieee, oczywiście, rozumiem. Ale każdy ma przecież swoje potrzeby.
Drgnęła. Tak jakby czytał w jej myślach. Teraz naprawdę się zaczerwieniła. Obrócił się na krześle przodem do klawiatury i ekranu komputera. Otworzył zakładkę i wklepał kilka szybkich poleceń.
– Nie myśl, że jesteś dziwna – powiedział, nie patrząc na nią. – Dominuje dzisiaj bardzo rozpowszechniony pogląd na to, _jakim_ ma się być. Jako kobieta. Albo __mężczyzna_._ Z jednej strony mężczyźni są przedstawiani jako stworzenia hiperseksualne, co też im nie ułatwia, a z drugiej strony od kobiet… oczekuje się, że będą dla nich, dla ich popędu. Bez, jakby to powiedzieć, posiadania _wyłącznie swoich własnych,_ indywidulanych potrzeb seksualnych. Tak, słychać, jak absurdalnie to brzmi, ale… Młoda kobieta w twoim wieku ledwo może otwarcie powiedzieć, że jest podniecona. Bez poczucia wstydu i zakłopotania.
Tylko na niego patrzyła.
– Masz dwadzieścia siedem lat, Sofia, zgadza się? – Znowu na nią spojrzał.
Pokiwała głową. Jego nogi lekko się rozchyliły. Wokół oczu pojawiły się bruzdy zastanowienia.
– Nie chcę powiedzieć, że to, o czym teraz mówię, pasuje akurat do ciebie. Chodzi raczej o to, że bardzo wielu młodych ludzi cierpi dziś z powodu stresu. Widzę to na co dzień w pracy i słyszę, co opowiadają koledzy po fachu i znajomi. I zdaje się, że młodzi mają teraz znacznie trudniej niż starsi. Więcej oczekiwań i obowiązków, którym muszą sprostać. _I rzeczy do zrobienia_. Więcej niż tylko studia, praca i kariera. Na dodatek cała ta presja, te wszystkie wymagania i oczekiwania. Kim ma się _być_. – Nagle rozłożył ramiona. – No tak, a przecież można zwyczajnie mieć kryzys egzystencjalny. To się zdarza. I co, do diabła, zrobić z czymś takim w dzisiejszych czasach?
Uniósł brwi. Pokiwała głową.
– To, co bym zalecał – powiedział z westchnieniem – na pewno słyszałaś nie raz. Relaksuj się, tak często, jak możesz. Bez względu na to, jak to wygląda akurat w twoim przypadku. To może być sport, możesz też spróbować technik uważności albo jogi, a czasem nawet wystarczy kupić psa. Zwierzęta posiadają _niewiarygodną_ moc uzdrawiania. To, swoją drogą, zdumiewające. Mają zdolność pokazywania nam… _szczęścia_. Mają tak swobodny, naturalny sposób bycia, o którym my, ludzie, często zapominamy. Osobiście kocham koty. Mam w domu dwa norweskie dachowce. – Zamyślił się na moment i uśmiechnął się ciepło. – Wierz lub nie, ale dają mi całą miłość, jakiej potrzebuję. A co ty lubisz? Koty? Psy?
– Koty – powiedziała bez zastanowienia.
– Mhm. Dobrze, chciałbym jeszcze przeprowadzić ostatnie szybkie badanie i wykluczyć, że pojawiło się coś nowego. Gdybyś mogła położyć się na kozetce, a ja zbadam brzuch.
Przełknęła z trudem. Położyła się, sztywna na całym ciele. W pierwszej chwili spróbowała skrzyżować nogi, ale natychmiast zdała sobie sprawę, jak idiotycznie by to wyglądało, więc zostawiła je prosto i tylko poprawiła spódnicę, obciągając lekko jej brzeg.
Podjechał do niej na krześle i kilka razy nacisnął stopą pedał mechanizmu, żeby leżanka podniosła się nieco wyżej. Zanim zdążył poprosić, sama podwinęła białą bluzkę do miejsca tuż pod piersiami. Jak zwykle nie włożyła stanika, ale tym się aż tak nie denerwowała.
Uciskając delikatnie jej brzuch, powoli przesuwał się w górę, aż do dolnych żeber. Jego ręce poruszały się stabilnie i pewnie, a jej bardzo się podobało, że jej dotyka, jakkolwiek mało romantyczny był sposób, w jaki to teraz robił. _O rany, ale mi się chce bzykać. Już nie wyrabiam, to nie do zniesienia. Tak mnie podnieca i do tego jeszcze będzie mnie teraz dotykał. Pomocy, błagam. Jak długo będzie to trwało?_
– Możesz troszkę rozpiąć spódnicę?
Pomyślała, że zaraz umrze. Między nogami miała tak mokro, że czuła, jak z niej cieknie. _Zostanie plama na tym pieprzonym papierowym podkładzie. Zostanie plama, a on to zobaczy i już nigdy nie będę mogła tu przyjść._
– Mogę ją trochę opuścić – odpowiedziała.
– Dziękuję.
Zaczęła ostrożniej zsuwać spódnicę z bioder.
– Dziękuję, wystarczy – powiedział.
Nie ogoliła się, tylko przystrzygła. A pasek spódnicy właśnie znalazł się dość nisko na biodrach. Może już trochę widać górny brzeg włosów łonowych? Nie odważyła się sprawdzić. _Trudno, tak musi być, nieważne. W końcu jest lekarzem.Nie takie rzeczy już widział._
_Chcę, żeby mnie dotykał między nogami. Chcę tego. Ma pewnie bardzo sprawne palce. Chcę, żeby mnie tam pieścił. Obmacywał i pieścił. Całował i pieścił jednocześnie. Można to robić podczas badania lekarskiego? To chyba jasne, że można? Czy nie? Kto o tym decyduje? Oboje jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi._
Uciskał jej brzuch. Punkt po punkcie.
– Boli?
Pokręciła głową.
– Nieee.
– Teraz sprawdzę trochę niżej, o tutaj.
– Tak! – powiedziała. Trochę zbyt entuzjastycznie. Zamknęła oczy i przeklęła w duchu samą siebie, a jednocześnie odniosła wrażenie, jakby zaszła w nim jakaś drobna, nieuchwytna zmiana. Jakby nagle wyszedł ze swojej roli. Wydawało jej się, że to czuje.
– A więc to nie boli ani nie jest _w żaden sposób_ nieprzyjemne?
– Nie, w ogóle.
– No tak. Odchylił się na krześle, westchnął głęboko i klepnął dłońmi o uda.
Wtedy, właśnie wtedy, poczuła w środku coś, co z niepowstrzymaną siłą kazało jej kontynuować. Żeby tylko udało jej się zebrać na odwagę, za wszelką cenę. To nie może się teraz skończyć. Spróbuje. Musi spróbować. Zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, wyrzuciła z siebie:
– Trochę mnie boli w piersiach, jak tak teraz myślę.
– …w piersiach?
– Tak.
– To powierzchowny ból czy boli gdzieś głębiej?
– Nie, ale… po prostu w piersiach.
– Tak, w takim razie będę musiał cię prosić o rozebranie się od pasa w górę.
Szybko zdjęła bluzkę. Rzuciła ją niedbale na stojący obok stolik i dyskretnie spojrzała po sobie. Miała bardzo kształtne piersi. Była z nich dumna i sama lubiła na nie patrzeć. Teraz ciemne sutki były sztywne jak gotowa do użycia śmiercionośna broń. Znowu pomyślała, że doktor Lukas wyszedł ze swojej roli lekarza. Jakby zapomniał, jak ma się zachowywać. Obserwował ją. A to rozpalało ją jeszcze bardziej.
– Może jest ci tu trochę chłodno, w sumie mogę wyłączyć klimatyzację – powiedział i obrócił się na krześle.
– Tak, proszę – odpowiedziała.
– To będę chyba musiał zdjąć fartuch – powiedział bardziej do siebie.
Wstał i podszedł do wieszaków przy drzwiach. Pod spodem miał koszulę z krótkim rękawem. Duże ramiona, szerokie plecy, ładny tyłek. _O rany, jaki ładny tyłek. Taki krągły i zgrabny._ Zauważyła też, że nacisnął przycisk obok drzwi. Światełko zaświeciło się teraz na czerwono. Serce jej podskoczyło.
Przyglądał się jej krótką chwilę, po czym wrócił na krzesło. W głębi jego spojrzenia było coś, co wyglądało, jakby podjął ważną decyzję. Oddychała nieco gwałtowniej. Nie próbowała ani się zakrywać, ani rozładowywać tego ogromnego napięcia, jakie między nimi powstało. Przysunął się bliżej na krześle.
– Teraz sprawdzę tutaj – powiedział.
– Mhm.
Naciskał punktowo, dokładnie macając wokół piersi.
– Nie, nic tu nie ma. Żadnych ukrytych guzków. W porządku. Jesteś zdrowa.
– To dobrze.
– Dalej boli?
– No, nie jakoś specjalnie. Ale to taki ćmiący ból. Jakby piecze. W sutkach – powiedziała i zaraz dokończyła w myślach: _Bo jestem taka podniecona_.
Zupełnie znieruchomiał. Oddychał. Potem położył swoje duże dłonie na jej piersiach i delikatnie ścisnął. Nic nie mówiąc, zaczął masować je miękkimi okrężnymi ruchami do góry, na zewnątrz i w dół. Otworzyła usta, żeby głośno nie jęczeć. Niczego też nie powiedziała. On dalej masował w tej sam sposób i nie przerywając, wstał z krzesła. Lekko odwróciła na bok głowę i zobaczyła, że ma wzwód. Zaledwie kilka decymetrów od jej twarzy jego penis prężył się w spodniach medycznych i w całej tej sytuacji było coś ze snu, a jednak wszystko wydawało się tak niesamowicie rzeczywiste. Ultrarzeczywiste. Ich zwykłe role zniknęły. Bardzo wyraźna, niewidzialna granica została przekroczona i teraz wszystko działo się samo z siebie. Nie myślała już o niczym.
– To chciałbym spytać, co czujesz teraz.
– Jakbyś miał kontynuować – odpowiedziała.
– Mhm.
– To w porządku, gdyby…? – Powoli wyciągnęła rękę do jego krocza. Do jego kutasa.
Spojrzał na jej dłoń, nie puszczając piersi.
– Aaa – stęknął cicho.
Lekko pogłaskała go przez spodnie. Prawie go chwyciła. Przesuwała po nim dłoń od wierzchołka do nasady. Był duży. Nie jakoś przesadnie, ale duży. On w tym momencie głośno nabrał powietrza. Gdy spojrzała w górę, zobaczyła, że ma zamknięte oczy. Przestał masować jej piersi, ale nadal trzymał tam ręce. Zobaczyła, że spodnie zawiązane są w pasie tasiemką, tak jak dresy, i to ułatwiło jej zadanie. Gdy ściągnęła mu je z bioder, od razu zsunęły się po udach i opadły na podłogę. Kutas stał wyprężony, unosząc się w powietrzu. _Wow,_ pomyślała. _Wow._
Usłyszała, jak powoli bierze głęboki wdech, nadal z zamkniętymi powiekami. Potem je otworzył i popatrzył na nią. Intensywność jego spojrzenia przeszła przez jej ciało jak potężny wstrząs elektryczny. Gdy tylko z powrotem się opanowała, chwyciła go za penisa i zaczęła pieścić. To było tak cudowne. Dokładnie tego potrzebowała. Pokaźny fiut, gorący i piękny. Naprawdę się upajała od samego patrzenia na niego. Tymczasem on jęczał, a jego jęki były równie seksowne jak wszystko inne.
Nie spiesząc się zbytnio, położył rękę na brzegu spódnicy, wsunął palce pod spód i gdy dotarł do środka, jej twarz rozpromienia się rozkoszą. Musiała zamknąć oczy. Czuła, jak jego dłoń ślizga się po jej mokrych wargach sromowych. Rozchylił je dwoma palcami, którym następnie zjechał na łechtaczkę. Zaledwie jedno lekkie naciśnięcie. Wystarczyło. Zaczęła głośno dyszeć i wygięła tułów w łuk. Jedną ręką wciąż ugniatał jej piersi, lekko szczypał sutki, a drugą przesuwał palcem w górę i w dół szparki i jakby łaskotał łechtaczkę od spodu. Czuła, że zaraz będzie miała orgazm. Dosłownie w każdej chwili.
– Cholera, ależ ty jesteś seksowna – powiedział, pochylił się i ją pocałował.
Całował wspaniale. Mocno trzymała go za kutasa. Czuła rozkosz w całym ciele i jęczała mu w usta. Przyjmowała fale euforii, które przepływały przez ciało. Przez kręgosłup. Aż od palców u stóp. _Dochodzę._ Przerwała pocałunek, żeby nabrać powietrza. Jęczała coraz głośniej.
– Ciii! – powiedział.
Położył jej rękę na ustach, chwycił za nabrzmiałą cipkę i tak trzymał, mocno. Orgazm nadchodził falami. Coraz większy, większy i większy. Nie dało się powiedzieć, jak długo.
Puściła penisa i położyła mu dłoń z tyłu głowy. Całowała go lubieżnie i z wdzięcznością, głaskała po karku i mierzwiła mu włosy. Potem westchnęła. I się zaśmiała. Położyła się na boku i lekko skuliła. A gdy popatrzyła na niego wielkimi oczami i uśmiechnęła się, wybuchnął uroczym śmiechem. _Do diabła, jaki on jest przystojny._
– Teraz lepiej? – wyrzucił z siebie lekko chrapliwie. Oczy zaszły mu mgłą z podniecenia.
Uśmiechnęła się trochę szerzej.
– Chodź tu – powiedziała.
I gdy zrobił krok do przodu, przesunęła się bliżej na leżance, aż mogła sobie wsadzić jego kutasa prosto do ust. Tam, gdzie jego miejsce. Lizała, ssała i pojękiwała. Smakował wspaniale.
Jednocześnie podciągnęła nogi, oparła stopy w sandałach na kozetce i rozchyliła uda tak szeroko, jak mogła. Mieć je w takiej pozycji to było po prostu cudowne uczucie. Spódnica całkiem się podwinęła i zmarszczyła wokół talii, odsłaniając jej części intymne. Znowu zaczął ją pieścić. Była tak mokra, że nawet nie musiał się wysilać. Palce po prostu ślizgały się dookoła. Orgazm wydawał się teraz dużo bardziej odległy niż tamten poprzedni, ale to było tak cudowne, że musiała od czasu do czasu robić przerwę, żeby to wytrzymać. Wyciągała kutasa z ust i tylko dyszała. I od nowa nabierała powietrza.
Ssała coraz gwałtowniej. Mocno chwyciła go za pośladek i przyciągnęła do siebie, wpychając sobie fiuta do podniebienia tak głęboko, jak tylko mogła. Nagle spróbował go wyciągnąć. _O nie, nic z tego. Będę miała cię w ustach. Chcę poczuć, jak się spuszczasz._ Jęknął, zrobił pół kroku w tył i odchylił się, jakby chciał uciec, ale ona podążyła za jego ruchem, ssąc go z całych sił. Stęknął. W końcu mimowolnie się poddała. Wypuściła fiuta z ust z głośnym mlaśnięciem.
– Usiądź przodem do mnie – poprosił.
Posłuchała go. Podsunęła się pod ścianę, żeby wygodnie oprzeć stopy o brzeg kozetki, i zgięła kolana. _Daj mi fiuta. Po prostu mi go daj._ Ku jej zaskoczeniu klęknął i zaczął ją lizać. Sapiąc, zaparła się całym ciałem. Oparła sandały na jego kostkach. Gniotła w dłoniach papierowy podkład rozwinięty na leżance. Z błogą miną spojrzał spomiędzy jej ud i powiedział:
– Chcę cię najpierw posmakować.
Uśmiechnęła się, rozgrzana i spocona, oszołomiona i szczęśliwa.
– A można cię tak lizać przez cały dzień tylko dlatego, że tak dobrze smakujesz.
Zaśmiała się. Nie przerywając lizania, włożył jej do środka palec, a ona się wierciła i sapała, znowu tak niesamowicie bliska orgazmu. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że on zbiera jej kobiece soki, jakby to był miód, i używa ich do nasmarowania swojego już porządnie nabrzmiałego fiuta. Jednocześnie nacisnął pod kozetką pedał, by podniosła się jeszcze odrobinę. Kręciło się jej w głowie.
Przyłożył żołądź dokładnie pomiędzy wargi sromowe. Odruchowo przycisnęła się do niego, ale on nie dawał nic więcej. Tylko wierzchołek. Po chwili wyciągnął go z powrotem i popieścił ją, ślizgając nim w górę i w dół między wargami. Następnie wprowadził go nieco głębiej, po czym znów wyjął i powtórzył cały proces.
– Nie chcę dojść od razu. Chcę się tobą rozkoszować.
Kiedy zrobił to samo po raz trzeci, zaczęły jej drżeć nogi i gdy zdał sobie sprawę, jak bliska jest orgazmu, opuścił się znów na kolana i zaczął ją lizać. Jakby zasysał łechtaczkę i bawił się językiem, aż doszła do punktu, w którym już musiała wykrzyczeć swoją rozkosz, i nagle w ostatniej chwili się powstrzymała. Przypomniała sobie, że przecież tam, na zewnątrz, pracują ludzie. Lekarze i pielęgniarki siedzą za ścianą w swoich gabinetach, tuż za drzwiami na krzesłach i sofach czekają pacjenci albo przechodzą korytarzem – i co sobie pomyślą? Przyłożyła rękę do ust i jęczała prawie bezgłośnie, i drżąc, przyjmowała konwulsje, które wstrząsały jej ciałem i sprawiały, że uda biły o siebie i zaciskały się jak nożyczki.
Gdy podniósł się z powrotem, wytarł usta i brodę, kilka razy. Zachichotała. Był cały w jej sokach. Oboje się uśmiechnęli, a ona przywołała go gestem bliżej. _Chodź, chodź, chodź. Proszę, chodź._
Tym razem wcisnął całego fiuta. Z siłą. _Oooch, jak cudownie. Oooch, jak bosko. Teraz. Tylko nie przestawaj. O tak._ Potem o niczym już nie myślała. Przyjmowała tylko każde posunięcie, które sprawiało, że uderzała z łoskotem o ścianę. Jak w hotelowym pokoju. Ale teraz to już nie miało znaczenia. Nie obchodziło jej, czy ktoś słyszy, czy nie. Jego biodra głośno plaskały o jej tyłek. Jego szeroka szczęka zacisnęła się, a twarz ściągnęła jakby w grymasie intensywnego bólu. Zacharczał i obnażył zęby. Ponaglała go, trzymając mu dłonie na biodrach. W końcu zamruczał głęboko jak niedźwiedź, natychmiast go wyciągnął i wystrzelił fantastycznie na jej brzuch i piersi. I jeszcze raz. Sperma wylewała się gwałtownymi kaskadami.
Po wszystkim podał jej papierowy ręcznik. Zaśmiali się razem. Nadal się dotykali, teraz z nieco większą czułością niż wcześniej. _Że też może być tak wspaniale_, pomyślała. _Tak dobrze. W ogóle nie sztywno. Nie mam nawet problemu z tym, żeby leżeć przed nim nago._
Rzucił jej figlarny uśmiech, oparłszy się na krześle biurowym. Z powrotem w zapiętych już spodniach, ale wciąż nagi od pasa w górę.
– Teraz lepiej, Sofia? Z żołądkiem?
– Jest dobrze – odpowiedziała. A potem zebrała całą swoją odwagę i dodała: – Ale nie mam nic przeciwko temu, żeby kontynuować terapię. To znaczy, u takiego zdolnego lekarza, jak ty.
Poczuła, że nie ma nic do stracenia.CENA POŻĄDANIA - OPOWIADANIE EROTYCZNE
Gdy otrzymała swą pierwszą rolę teatralną, wybrała staż u starszego, duńskiego aktora. Miał na imię Tom, był lekko po sześćdziesiątce, rozwiedziony i – jak ją ostrzegano – niedostępny. – Teraz już za późno, wszystko ustalone, nie mogę tego zmienić! – mówiła, gdy przyjaciele i koledzy radzili jej, aby poszukała kogoś innego.
Przez ostatnie trzy miesiące była u niego kilka razy i wszystko układało się świetnie. Uzupełniali się, jej talent wyraźnie mu zaimponował, chociaż nie stosował przez to żadnej taryfy ulgowej. Zaprzyjaźniali się. Kiedy pracowali, wydawało jej się, że jest jedyną aktorką na świecie, czuła się bezpiecznie w jego towarzystwie, chociaż dostrzegała sygnały tego, przed czym ją ostrzegano. Widziała, jak mogłoby się wszystko potoczyć, gdyby nie ta niewidzialna więź, dzięki której lubili swoje własne towarzystwo.
Gdy pewnego wieczora wracała do domu z teatru, gdzie ostatnie godziny spędziła obserwując występy innych, dostrzegła, że w mieszkaniu na Østerbro pali się światło.
W torbie niosła scenariusz. Nagle nabrała nieodpartej ochoty, aby się z nim zobaczyć. Uwielbiała siedzieć w jego salonie. On, rozparty w swoim fotelu, poprawiał ją z zaangażowaniem, kiedy ona przechadzała się przed nim, interpretując tekst. Czuła, że dzięki niemu zrobiła postępy. Zanim zdała sobie z tego sprawę, naciskała dzwonek do jego drzwi, po tym jak wślizgnęła się do budynku, gdy wychodził któryś z mieszkańców. Cześć! To ty? Proszę!
Był lekko zdezorientowany, najwyraźniej nie spodziewał się odwiedzin o tej godzinie. Poczuła, że jest mu winna wyjaśnienie.
–Byłam w okolicy, zobaczyłam światło i pomyślałam, że może byś mnie przesłuchał jeszcze raz… ćwiczyłam cały dzień.…
– Co ty na to?
Było już późno, wyglądał na zmęczonego. Na stole leżały przygotowane tabletki, obok nich stała szklanka wody.
No, tak to normalne w tym wieku – pomyślała.
Spoglądał na nią przenikliwie. Była niezwykle pociągająca. Miała długie jasne włosy. W jej niebieskich oczach można było dostrzec to, w jakim jest nastroju i nie można było go zapomnieć.
Gdy się uśmiechała, jej pełne, zmysłowe usta otwierały się w szerokim uśmiechu, w jej oczach zapalał się płomień, od którego można było całkowicie się zapomnieć.
– Wybacz mi – powiedziała cicho i otworzyła torebkę, aby schować scenariusz.
To było głupie, ale ta sztuka ją porwała i miała wrażenie, że dobrze wczuwa się w tekst. Bardzo chciała pokazać u swoją interpretację, ale było już późno, a to mogło przecież poczekać.
– Nie, nie… posłucham cię, byle to tylko nie trwało całą noc. Bardzo go lubiła i czuła do niego szacunek. Kiedyś pracował w teatrze, ale na przeszkodzie stanęła jego choroba. Nawet teraz niezwykle rzadko przyjmował rolę.
Był ikoną dla wielu młodych studentów, a ona odwiedzała go z nabożnym lękiem, jako świeżo upieczona absolwentka, która przybyła do Kopenhagi aż z Nowego Jorku.
Poznała go w teatrze, krótko po przybyciu, gdzie był na spotkaniu ze swoim dawnym kolegą.
Krótko po tym spotkaniu odwiedziła go, by zapytać, czy od czasu do czasu zgodzi się ją przesłuchać. Zdecydowanie i z lekką irytacją odmówił.
Długo trwały błagania, zanim się poddał. Gdy niechętnie podawał jej swój numer, wyczuwała w jego szorstkim głosie lekką irytację.
Przyglądał się jej teraz z mieszanką pogardy i podziwu. Z jednej strony widział w niej zdolną aktorkę, z drugiej piękną kobietę, jaką niewątpliwie była.
– Nie sądzę, aby to zajęło dużo czasu, Tom.
Usadowił się w swoim fotelu przy oknie. Był zmęczony. Widziała to w jego błękitnych oczach i słyszała nierówny oddech, gdy usiadł w fotelu.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.