- promocja
- W empik go
Okra.Tom 2. Komisarz Filip Schiller - ebook
Okra.Tom 2. Komisarz Filip Schiller - ebook
Komisarz Filip Schiller dostaje sprawę potrójnego morderstwa. W jednym z drewnianych, letniskowych domków na wyspie Okra znaleziono zwłoki uczniów lokalnego liceum. Schiller już wie, że to nie będzie proste śledztwo. Ciała ofiar są makabrycznie okaleczone, a sprawca myli tropy. Kto stoi za tak wyrafinowaną zbrodnią?
Polecamy również pierwszy tom „Kasztanowo”
Konrad Modrzejewski– Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego, na co dzień aplikant radcowski przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Szczecinie. Wielbiciel muzyki rockowej i literatury popularnej. W szczególności wielbiciel kryminałów i thrillerów.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67494-37-3 |
Rozmiar pliku: | 684 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Młoda kobieta przedzierała się w głąb lasu, pochylając się pod naporem deszczu i wiatru. Jej głowę okalał ciemny szal, a na ramionach wisiało czarne sukno, dzięki czemu trudno było ją dostrzec, nawet z bliska. Mimo tego wciąż odwracała się, sprawdzając, czy na pewno nikt jej nie goni. Gdyby ktoś ją teraz zobaczył, mogłaby zapomnieć o powrocie do normalnego życia. A z pewnością mogłaby zapomnieć o Okrze.
Gdy uznała, że jest już dostatecznie daleko, upadła na kolana i wyjęła spod sukna malutkie białe zawiniątko. Ułożyła je w mokrej trawie i odkryła kawałek prześcieradła, odsłaniając świecącą twarzyczkę ślicznego niemowlęcia. Dziecko otworzyło zaspane oczy i spojrzało na kobietę pytająco. A ona płakała, tamując ręką jęk, który tak usilnie chciał wyrwać się z jej ust i ponieść nad koronami drzew, docierając do domostw myśliwych mieszkających przy skraju lasu. Pogłaskała więc tylko wierzchem dłoni jego czoło.
– Przepraszam – wyszeptała przez łzy. – Mama nie chciała.
Długo jeszcze nie mogła podnieść się z kolan, aż wreszcie poderwała się gwałtownie i ze spazmatycznym płaczem pobiegła w stronę miasta, starając się z całych sił nawet na chwilę nie odwracać. I teraz już wyła. Nie mogła tego dłużej powstrzymać.
Nie mogła też wiedzieć, że jej jęk – wbrew jej pierwotnym obawom – nie zbudził żadnego z myśliwych, śpiących ciężko w chatach po sobotnich harcach. Sprawił natomiast, że kilka par zielonych oczu rozbłysło w ciemnościach i ospale ruszyło w kierunku zawiniątka.