- nowość
- promocja
- W empik go
Okropny Maciuś wariuje z radości. Tom 7 - ebook
Okropny Maciuś wariuje z radości. Tom 7 - ebook
Uwaga, łobuziaki! Okropny Maciuś nadchodzi!
Okropny Maciuś jest zachwycony. Spadł śnieg i zbliżają się święta, a Namolna Niania wyjechała ze swoim narzeczonym. Okropny Maciuś może wariować z radości i nic mu w tym nie przeszkodzi. Chyba że… Mikołaj nie będzie mu chciał przynieść prezentów. Przecież Okropny Maciuś nie spełnił ani jednego dobrego uczynku. Trzeba to zmienić! Tyle że robienie dobrych uczynków to strasznie trudna sprawa. Psia ość!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8593-5 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Był sobie Okropny Maciuś. Miał niebieskie oczy, kręcone włosy i zadarty nos. Miał mamę Sabinę, tatę Sebastiana, młodszą siostrę Michasię i psa Pirata. A Michasia miała koty Mruczki. Maciusiem i Michasią opiekowała się Namolna Niania.
Maciuś już od paru dni niecierpliwie wypatrywał śniegu. Przecież wkrótce przyjdą święta. Te z choinką i ze Świętym Mikołajem. Co to za święta bez śniegu? Maciuś chciał mieć śnieg, i to już!
– Śpią w tej śniegowni? Tatusiu, zrób coś! – zażądał od taty Sebastiana.
Tata podrapał się za uchem. I niczego więcej nie zrobił.
A to leniwiec kanapowy! Maciuś miał mu to za złe. Poskarżył się mamie Sabinie. Mama dała mu lornetkę.
Maciuś patrzył przez nią w niebo. Aż do wieczora. Ale śniegu nie wypatrzył. Poszedł spać w okropnym humorze.
Obudził się w środku nocy. Bez żadnego powodu.
– Śpij, kurza stopa! – polecił sobie.
Niestety, nie mógł zasnąć. Zaczął się więc zastanawiać, kto go obudził.
Pirat? Koty Michaśki? Milutka aż do obrzydzenia siostra?
Nie. Oni spali mocno. No więc kto? Czyżby obudził sam siebie?
– Ty bałwanie bez nosa! – burknął rozeźlony.
I zrobiło mu się nieprzyjemnie. Głupio tak nazwać same siebie bałwanem bez nosa. Westchnął i wstał z łóżka.
W domu było cicho. Wszyscy spali. Nie musieli się zastanawiać, dlaczego zbudzili się w środku nocy. A Maciuś musiał.
To było niesprawiedliwe. Maciuś podszedł do łóżka Michasi. Uszczypnął ją w policzek.
– Dlaczego się obudziłem? – zapytał.
Michasia przekręciła się na bok, pupą do Maciusia. I spała dalej.
Nachmurzony Maciuś poszedł do pokoju niani.
Niania też spała. I to jak! Warczała i prufała: „Prufff!”, jakby miała silnik w buzi. Maciuś poczuł złość. Niania śpi jak niedźwiedź w zimie, a on nie!
Wziął gęsie piórko. Akurat leżało na poduszce. Połaskotał nim nianię w nos.
– Dlaczego się obudziłem? – zapytał.
Niania potarła nos lewą ręką. Chrząknęła. Ale nie odpowiedziała. Spała nadal.
No coś takiego! Maciuś postanowił ukarać nianię za takie spanie. Nachylił się i wkręcił jej piórko w dziurkę od nosa.
Niania umilkła na chwilę. A potem poderwała głowę.
I jak nie kichnie!
A PSIK!
Kichnęła wprost na Maciusia. Opluła go nawet za uszami.
Do stu piorunów! Maciuś chciał wrzasnąć z oburzenia. Ale nie wrzasnął. Bo się zdziwił. Niania położyła głowę na poduszce i spała dalej.
Nie obudziła się!
„Co jej jest?” – Maciuś się zaniepokoił.
Coś dziwnego działo się w jego domu. Spała Michasia. I niania. Spał Pirat, chociaż zwykle budził się razem z Maciusiem. Spały Mruczki. A przecież ich miska była pełna. Dotąd spały tylko przy pustej misce.
Maciuś poszedł do sypialni rodziców.
– Dlaczego się obudziłem? – zapytał.
Miał jeszcze nadzieję, że mu odpowiedzą. Ale nic takiego się nie stało. Oni też spali!
– To jest strasznie dziwne – powiedział Maciuś. I usiadł na nogach mamy.
– Zwiewaj, Pirat – mruknęła mama. Naciągnęła kołdrę na głowę i zachrapała.
Maciuś spocił się z niepokoju.
„Oni się nie obudzą!” – taka myśl przyszła mu do głowy. I w niej została.
Wreszcie zrozumiał, dlaczego obudził samego siebie. Musi zbudzić chociaż mamę i tatę. Przecież święta ze śpiącą rodziną są gorsze od świąt bez śniegu!
Maciuś poczuł się jak Superman przed akcją.
Zadzwonił do dziadka Michała.
– Kurka wodna, to ty? – wymamrotał zaspany dziadek.
Maciuś nie dał mu czasu na wypytywanie. Sam zapytał:
– Co zrobić, żeby się obudzić i nie zasnąć?! Mów, dziadku Michałku, tylko szybko!
– Wziąć zimny prysznic – ziewnął dziadek. – Ale rano, nie teraz! – zastrzegł.
Maciuś nie usłyszał. Biegł już do łazienki. Wyszarpnął z uchwytu wąż od prysznica. Potrącił nim kurek w kranie. Lodowata woda trysnęła z wielką siłą. Oblała Maciusia od głowy po pięty.
– Psia ość! – Maciuś zadrżał z zimna.
Niestety wąż od prysznica był za krótki. Nie sięgnął do sypialni. Rodzice wciąż spali jak niedźwiedzie.
Maciuś pobiegł do kuchni po dzbanek. Nabrał lodowatej wody.
CHLUST! Chlusnął na tatę.
CHLUST! Chlusnął na mamę.
Rodzice obudzili się natychmiast. Otworzyli oczy szerzej niż zwykle.
– To ty?! – zachrypiała mama.
– Nie widać? – zdziwił się Maciuś. Bo przecież księżyc oświetlał cały pokój. A okno było odsłonięte.
Maciuś spojrzał w okno, żeby pokazać rodzicom księżyc. I zadrżał. Ze szczęścia. Za oknem sypał gęsty biały śnieg.
– Kurka wodna, chyba zwariuję z radości! – wykrzyknął zachwycony.
Niestety, tata i mama nie byli zachwyceni. Zakazali Maciusiowi wariować aż do rana.
Psia ość!