Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Olaf i Stella - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
23 kwietnia 2025
39,99
3999 pkt
punktów Virtualo

Olaf i Stella - ebook

Niech żyje wolność! Olaf wraz z grupą młodych fok opuszcza fokarium na Helu i skacze na głęboką wodę!

Przed nim życie na własną… łapę, bez opiekunów i regularnych posiłków. Morze (choć cudownie chłodne i słone) jest bezkresne, a śledzie wprost nieuchwytne. W dodatku Olaf nie do końca potrafi odnaleźć się w grupie bardziej doświadczonych fok. Pewnego dnia poznaje Stellę, przybyszkę z dalekiej Północy, która szuka nowego, bezpiecznego domu. Niestety nie wszystkim przypadają do gustu jej dążenia i młoda foka wraca, skąd przypłynęła. Aby odzyskać przyjaciółkę, Olaf będzie zmuszony wyprawić się w daleką podróż i stawić czoła najbardziej zaskakującym przygodom.

Ujmującą historię o pokonywaniu własnych słabości, dorastaniu i miłości napisała dobrze znana młodym czytelnikom i czytelniczkom Joanna Jagiełło, a zilustrowała z malarskim rozmachem Magdalena Kozieł-Nowak.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-838-0275-6
Rozmiar pliku: 4,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Olaf nie zmrużył oka przez całą noc. I wcale nie dlatego, że objadł się śledziami na kolację, ani nawet nie dlatego, że Matylda chrapała, a wtulona w jej tłuściutki bok Arleta sapała jak parowóz. Obie foczki uśmiechały się przez sen, jakby nie miały żadnych zmartwień. Nic nie potrafiło też zmącić snu Borysa. Odkąd noce stały się cieplejsze, największy i najsilniejszy w ich gromadce samiec sypiał zanurzony w wodzie. I tylko co pewien czas wynurzał się, żeby głośno zaczerpnąć powietrza, a potem wyrzucić je przez nozdrza niczym ziejący ogniem smok. Olaf mógł się założyć, że Borys nie boi się nadchodzącego dnia. Wręcz przeciwnie – raczej jest nim podekscytowany. Co innego on...

Znów przewrócił się na plecy i zastygł w bezruchu, przyjmując pozycję, w której zwykle łatwo zasypiał. Ale nie tym razem. I nie pomogło nawet liczenie dorszy. Tęsknił za mamą.

Pamiętał tę chwilę po narodzinach, kiedy trąciła go noskiem i spojrzała mu w oczy, jakby w ten sposób witała go na tym zimnym, obcym świecie. Chociaż był pokryty puszystym futerkiem, lanugo, zadrżał. Ale drżenie ustąpiło, gdy tylko wtulił się w mamę. Tłuste, gęste jak majonez mleko dostępne było o każdej porze dnia i nocy, dlatego szybko przybierał na wadze i rósł jak na drożdżach. Mama nie opuszczała go nawet na chwilę. Była obok, gdy otwierał rano oczy i gdy je zamykał. Nie tylko wtedy, gdy był głodny, ale też gdy potrzebował czułości.

Po trzech tygodniach zauważył, że traci swój kremowobiały puszek i zaczyna upodabniać się coraz bardziej do mamy, a może raczej do taty, którego czasem widywał z daleka. Tak jak on, miał teraz krótkie, ciemne futerko, z jaśniejszymi plamkami na szyi, zupełnie jakby założył szalik w kropki.

Mama powiedziała mu wtedy, że czas, by dorósł. Opieka nad nim skrajnie ją wyczerpała. Przez te wszystkie dni nic nie jadła i bardzo schudła. Teraz musiała zadbać o siebie. A on i tak nie miał być zupełnie sam. Trzy inne foki, urodzone w podobnym czasie, też zostały bez matek. Taka była kolej rzeczy i Olaf doskonale to rozumiał. Co nie znaczy, że teraz, po kilku miesiącach bez mamy, nadal za nią nie tęsknił. Smuciło go bardzo, że oddaliła się od niego nie tylko po to, by nabrać ciała i odpocząć, ale też by wkrótce mieć kolejne dziecko. Miał poczucie, że ją rozczarował. Może dlatego, że był mniejszy od Borysa? Nie taki szybki, nie taki żywotny? Rozumiał, że musi się usamodzielnić. Mama powiedziała mu co prawda, że świetnie sobie poradzi na wolności, ale czy to było szczere?

Wcisnął grzbiet pomiędzy kamienie, oczekując tego uczucia, które pojawiało się, gdy wtulał się w matkę. Ale skały były zimne i twarde, a noc taka ciemna! Znów otworzył oczy i zobaczył na niebie kilka gwiazd. Był ciekaw, czy będą świecić też tam, na pełnym morzu. Borys mówił, że są wszędzie, podobnie jak słońce i chmury, jednak Olaf nie był pewien, czy można mu wierzyć. Tamten zachowywał się, jakby pozjadał wszystkie rozumy, ale czasem się mylił. Przechwalał się na przykład, że zawsze dostaje więcej śledzi, bo jest najważniejszy, ale Olaf umiał liczyć. Zdarzało się, że to jemu przypadała większa porcja, szczególnie gdy dobrze wypełniał polecenia opiekunów. Może i był odrobinę mniejszy i słabszy, ale na pewno nie mniej inteligentny.

Olaf miał jednak nadzieję, że co do tych gwiazd Borys nie zmyślał. Wiedział, że następnego dnia wszystko się zmieni. On i trzy pozostałe foki mieli zostać wypuszczeni na wolność. Tam nie będzie jego ulubionych płaskich kamieni, na których tak chętnie się wylegiwał, ani opiekunów, do których już się trochę przyzwyczaił i którzy codziennie dostarczali im świeże rybki. Nie będzie basenu, który znał jak własne płetwy. Doskonale wiedział, ile ruchów musi wykonać, by dopłynąć do ściany i do dna, a ile, żeby wypłynąć na powierzchnię. Słyszał, że na wolności wspaniałe jest właśnie to, że nie ma żadnych ograniczeń, można płynąć i płynąć, daleko, przed siebie, a nie w kółko, jak tutaj. Jednak trochę się bał. Co będzie, jeśli się zmęczy? Albo zagubi w morzu? Gdyby miał pewność, że tak jak tutaj, tak i tam w dzień grzeje słońce, a w nocy gwiazdy świecą jak małe latarnie morskie i pomagają odnaleźć drogę, wtedy byłoby mu lżej na sercu.

Jeszcze raz wlepił wzrok w złociste punkciki na granatowym niebie. Mama mówiła, że w sierpniu czasem spadają i można wtedy pomyśleć życzenie, które na pewno się spełni. Chciałby to zobaczyć. Ale do sierpnia było daleko. Całe trzy miesiące. Nie był pewien, czy dotrwa. Słyszał od Matyldy, że na młode foki czyha wiele niebezpieczeństw. Przede wszystkim sieci rybackie, w które można się zaplątać i zginąć. Czasami są przezroczyste i prawie nie widać ich w wodzie. Nagłe sztormy też mogą być groźne... A w niektórych krajach do fok się strzela, bo wyjadają z morza zbyt dużo ryb, przez co rybacy mają mniej udane połowy. Ci, którzy na foki polują, trzymają ponoć patyki, z których wylatują ogniste kule, potrafiące boleśnie zranić, a nawet zabić. Trudno było mu to sobie wyobrazić. Przecież tutaj wszyscy ludzie byli dla niego mili i ufał im.

Olaf zadrżał. Nagle poczuł, że jest taki malutki w tym wielkim świecie. Już jutro będzie musiał się z nim zmierzyć.

– Masz strasznie podkrążone oczy – powiedziała rano Matylda i lekko trąciła go płetwą.

– Źle spałem – odparł Olaf.

– Pewnie z nerwów – zachichotał Borys. – Nie przejmuj się. Twoje męki na wolności nie będą trwały długo. Umrzesz ze strachu albo z głodu. Z tego, co widziałem na treningu, nauka łowienia nie szła ci za dobrze.

– Borys, przestań – próbowała go strofować Arleta. – Musisz być taki niemiły?

– Mówię tylko prawdę. A prawda kole w oczy jak suchy wodorost, co? – Jeszcze raz zwrócił pyszczek w stronę Olafa.

Ten tylko westchnął i pomyślał, że Borys zapewne ma rację. Ale też, że przy nim nikomu nie udawały się łowieckie treningi, bo popychał innych i próbował zdobyć wszystkie ryby dla siebie. A potem jeszcze jedna myśl przeszła mu przez głowę. Że może Borys odpłynie gdzieś daleko i zniknie mu z oczu. To byłoby naprawdę wspaniałe.

– Nie martw się – powiedziała Matylda. – On tylko tak gada. Na pewno sobie poradzisz. W końcu wszystkie foki stworzone są do tego, żeby pływać w morzu i łowić ryby.

– To instynkt – dodała Arleta, a Borys, trochę obrażony, że nie stanęły po jego stronie, wskoczył do wody i zaczął popisywać się pływaniem na plecach. Ale nikt już na niego nie patrzył, bo pojawili się opiekunowie i ustawili tuż przy basenie drewniane skrzynki.

– W tym nas zabiorą – wyszeptała Arleta z niepokojem w głosie.

– To po to, żebyśmy bezpiecznie dotarli na plażę – odparła Matylda, przysunęła się do przyjaciółki i poklepała ją płetwą po grzbiecie. – Nie martw się. Po to też mamy nadajniki. Będą nad nami czuwać.

Olaf zazdrościł im tej przyjaźni. Sam z nikim nie był tak blisko. Cóż, trudno, żeby z Borysem. Duży samiec zdawał się nikogo nie potrzebować, a gdyby nawet, na pewno na przyjaciela nie wybrałby słabego Olafa.

W sumie nikt nie wiedział, po kim Borys odziedziczył tę swoją siłę. Jego ojcem był najmniejszy samiec w fokarium, a matka... podobno została znaleziona na brzegu Bałtyku, ranna. Ledwo ją odratowali i zawsze była odrobinę słabsza niż pozostałe foki.

Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Do skrzyń trafiły najpierw dziewczyny, potem Borys, który nadal starał się zawadiacko ruszać wąsami, ale Olaf zauważył, że nawet on ma niewesołą minę. No cóż, sam też zadrżał ze strachu, kiedy zamknęło się nad nim wieko. Nie pomogły uspokajające słowa opiekunów. Mało nie zsiusiał się z nerwów. Może powinien po prostu myśleć o tym jak o wielkiej przygodzie? Ech, łatwo powiedzieć.

Podróż mu się dłużyła. Słyszał warkot samochodu, fukanie i prychanie pozostałych fok, które – podobnie jak on – nie były specjalnie zadowolone z tej formy transportu. Jechali dość wolno, ale mimo to auto czasem podskakiwało na nierównej drodze i wtedy Olafowi robiło się trochę niedobrze.

Nagle samochód stanął i Olaf poczuł, że skrzynia unosi się, a potem lekko chwieje. Ktoś prawdopodobnie szedł z nią w stronę plaży. Wreszcie kołysanie ustało i na chwilę zrobiło się cicho. Ale tylko na chwilę, bo zaraz Olaf usłyszał lekkie poświstywanie i zdał sobie sprawę, że to chyba wiatr gwiżdże między deseczkami, z których zrobiony był transporter.

Wieko otwarło się i natychmiast poczuł mocny podmuch powietrza. Ostrożnie wystawił łepek na zewnątrz. Tuż przed nim rozpościerało się morze. Dosłownie go zahipnotyzowało! Ogromna, ciemnoszara przestrzeń, przecinana kreskami białych fal. Pachniała solą i... tak, rybami! Przez moment leżał nieruchomo, czując tylko głuche bicie własnego serca. W końcu jednak odbił się od dna skrzyni i wyturlał na zewnątrz. Jak zaczarowany wpatrywał się w fale i horyzont, skupione nad nim postrzępione chmury i wrzeszczące mewy. Dopiero po chwili przypomniał sobie o pozostałych fokach. Wszystkie zdążyły już wyjść ze swoich skrzynek. Matylda i Arleta wyglądały na przestraszone, Borys jak zwykle na pewnego siebie. Nie wiadomo, czy to przez takie ułożenie skrzynek, czy też dlatego, że wyskoczył ze swojej na kilka sekund przed innymi, ale to Olaf znalazł się najbliżej wody. Wystarczyłby jeden ruch... Może to właśnie on będzie pierwszy... Spojrzał w lewo i jego wzrok zetknął się ze spojrzeniem Borysa, który chyba myślał o tym samym. W jednym momencie zaczęli podskokami przesuwać się w stronę morza. Olaf nie tylko dotknął wody, ale też bez wahania ruszył prosto w głębinę, nie oglądając się za siebie. I nie dlatego to zrobił, że ten jeden jedyny raz w życiu chciał wygrać z Borysem. Nie myślał już o nim.

Właściwie, kiedy tak płynął wzdłuż plaży, przestał myśleć o czymkolwiek i kimkolwiek. Całym ciałem doświadczał morza, wiatru i wolności. Woda była cudownie chłodna i słona, drobne krople wzbijały się w powietrze przy każdym jego ruchu i migotały w słońcu, które było tu jeszcze silniejsze i grzało mocniej niż w fokarium. Fale masowały jego ciało i wypierały je do góry. Płynął prawie bez wysiłku, a jego oddech uspokoił się i wyrównał, podobnie serce, które przestało wariować z niepokoju. Wypłynął daleko i dopiero wtedy się odwrócił. Stojący na plaży ludzie wyglądali jak ławica małych, drobnych rybek. To skojarzenie sprawiło, że nagle poczuł się głodny. Spróbował coś złowić, ale za pierwszym razem mu się nie udało. Może był zbyt oszołomiony albo zmęczony.

Pływał tak jeszcze przez dłuższy czas, rozkoszując się poczuciem lekkości i beztroski, po czym postanowił odpocząć na brzegu. Już z wody zobaczył, że nie będzie sam: na kamieniach wylegiwało się kilka innych fok. Przez chwilę myślał, że to Matylda, Arleta i Borys, ale nie. Jego towarzysze gdzieś zniknęli. Te foki były obce. Znów poczuł niepokój, ale zmarszczył nos i poruszył wąsikami.

– Poradzisz sobie – szepnął do siebie w myślach i wyskoczył na brzeg.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij