- W empik go
On idzie! - ebook
On idzie! - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 256 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kraków 1907.
Skład Główny w Księgarni G. Gebethnera i Spółki.
Cieniom Dostojewskiego,
Wszelkie drzewo, które nie rodzi owocu dobrego,
będzie wycięte i w ogień wrzucone.
A przeto z owoców ich poznacie je.
(Mat. VII, 19-20).
Znam sprawy twoje, iżeś nie jest ani zimny ani go-
rący: bodajbyś był zimny, albo gorący.:
Ale iżeś letny, a ani zimny, ani gorący: pocznę cię
wyrzucać z ust moich.
(Apok. III, 15 – 16).
Przekonany jestem, że żywioły posiadają moc oczysz-
czającą, dla tego też chcę do nich powrócić i obcować
z niemi.
O. Wilde. De profundis.
Szatan stubarwny rozwiał sztandar nad Rosyą duchową: czerwony śmiech Andrejewa bladym się wydał w morzu czerwieni krwawej, którą ziemia przesiąkła; mętne czarnosecinne wyziewy kloaki narodowej, wysadziwszy w powietrze klapę gotującego się społeczeństwa, rozlały się po całym obszarze rzeszy, przedziwnie tworząc czarno-czerwony symbol anarchizmu w parze z terrorystycznymi bojownikami. W pośród brudnej ohydnej mgły wyziewnej i pląsających zmor głodowych centralny bohater lud, jako Ilia Muromiec z czarą "zielonego wina" w potężnej dłoni przytupuje i wyrzuca "kolienca" w takt pijackiej, entuzyastycznej piosenki: "propadaj moja tieliega!". Tam gdzieś – het, wysoko, z najwyższych szczeblów cyrkowo-poplątanej ideologii linoskoczkowie z grona inteligencyi, w białe płaszcze mistyki neochrześcijańskiej przybrani i z gałązkami oliwnemi w dłoni, misterną telepatyą niziny szare ku sobie chcą przykuć. Drabinki te pop fioletowy targa, życząc cudotwórcom historyozofii złamania karku… Wokół ohyda mordu i brudnej, żółtej nienawiści. Oto jeden z ukochanych synów narodu, benjaminek Gorkij, już jako "uświadomiony S-D.", wylądowawszy w "kraju wolności", wzdrygnał się na widok bożka nowego i uciekł z "Miasta Żółtego Dyabła"… A potworna, wszechwładna, szara Nuda, polipowemi obręczami uczepiła się ziemi wrzodnej, robaczej, złotemi kopułami cerkwi nabrzmiałej, kominami barwy mięsa jatkowego strzelistej… Nad chaosem nieprzeliczonych "zbawczych" i bestyalskich prądów myślowych, jak wielki, w rzucie swym zastygły bałwan wzbił się geniusz Andrejewa, szarpnąwszy w odwieczne struny Króla-Ducha, – odwieczne, ale dostępne tylko wybranym, tylko magom wtajemniczonym. I struny te zagrzmiały akordem wszechniszczenią, a zasłuchana brać wyczuła słowo-Czyn, kategorycznie czerwone, płomienne. Sawwa Andrejewa to jeszcze nie Antychryst, ale jego ostatni prorok, strasznym głosem nad nagą ziemią wołający. On idzie!
Krzyk ten słyszymy, żyjąc w Rosyi, bo słyszeć go musi "i ten co uszu niema". Przeraźliwie, niemiłosiernie wrzyna się on w mózg, trzepoce w sercu jakby je młotem miażdżył, szarpie ducha w bezładnej tęsknocie niszczenia, rozsadzającej pierś… Oto zda się, ie i horyzont tęsknoty nagim jest i głucho szklanym dźwiękiem rozsypuje się echo po królestwie Antychrysta.