- W empik go
Ona - ebook
Ona - ebook
Ona ma na imię Alicja. Jest jedyną kobietą, której pożądam. Gdy byliśmy nastolatkami, potajemnie odwiedzałem jej pokój, śledziłem ją, poznawałem sekrety i próbowałem się do niej zbliżyć. Ona nigdy nie zwracała na mnie uwagi. Potem wyjechała, ale ja z niej nie zrezygnowałem. Zmieniłem wygląd, rozkochałem w sobie jej przyjaciółkę, nauczyłem się trudnej sztuki manipulowania ludzkimi uczuciami. Po sześciu latach Ona wróciła, a ja wreszcie jestem gotowy. Nie obchodzi mnie, że wkrótce ma wyjść za mąż. Nie obchodzi mnie, że jest zakazaną trucizną, a to, co zamierzam, wywoła chaos. Ona mnie pokocha, nawet jeśli nasz świat będzie musiał stanąć w płomieniach.
Adrian Bednarek
Urodzony w 1984 roku w Częstochowie. Uwielbia pisać historie, w których głównymi bohaterami są skomplikowane czarne charaktery. Autor 14 opublikowanych powieści oraz kilku opowiadań. Laureat nagród Złoty Kościej 2018 za powieść „Skazany na zło”, Złoty Kościej 2021 za powieść „Zapomniany”, zdobywca tytułu Thriller Roku 2021 wortalu Granice.pl za powieść „Zapomniany”. Czytelnicy określają go mianem mistrza thrillerów psychologicznych i jedynym w swoim rodzaju kreatorem psychopatycznych postaci.
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-025-5 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdy po raz pierwszy zanurzyłem się w intymności twojego pokoju, zrozumiałem, że jesteś tą jedyną. Ty nawet nie zauważyłaś moich odwiedzin, bo nadal zachowywałaś się jak wcześniej. Ciągle wysyłałaś sygnały. Opalałaś się w ogródku, podlewałaś kwiatki w coraz krótszych spodenkach, prawie zawsze wychodziłaś na zewnątrz, kiedy kosiłem trawę, ale wciąż nie chciałaś ze mną rozmawiać. Dusiłaś każdą moją próbę nawiązania kontaktu. Udawałaś, że czytasz książkę, kiedy perfidnie przyglądałem ci się zza płotu. Innym razem, gdy wylegiwałaś się na leżaku, a ja proponowałem lemoniadę, symulowałaś pogrążoną we śnie. Jak tylko odebrałem prawo jazdy, z miejsca zaoferowałem ci podwózkę do miasta. Pokręciłaś tylko głową, założyłaś słuchawki i ostentacyjnie słuchałaś muzyki. Tamtego lata odwiedziłem twój pokój jeszcze trzy razy. Efektem moich wycieczek są: stanik, koszulka, szczotka do włosów i dwie pary majtek, które traktuję z godnym ciebie namaszczeniem. Wraz z końcem lata nadeszła prawdziwa katastrofa. Twoja matka postanowiła się rozwieść. Wyprowadziłaś się tuż przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego.
Na początku nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Zdawało mi się, że wpadam w prymitywny stan nazywany depresją. Świadomość, że nie mogę cię obserwować, nie wiem, kiedy wychodzisz, kiedy wracasz, a przede wszystkim paskudny brak ciebie za płotem zżerały mnie od środka. Ale przecież ja się nie załamuję, ani nie daję za wygraną. Co najwyżej wycofuję się, żeby obrać nową taktykę. Dlatego szybko wziąłem się w garść.
Choć tego nie wiesz, Alicjo, poświęciłem ci ostatnie siedem lat życia. Wszystko, co robiłem – każdą decyzję, każdą zmianę, każde działanie – podporządkowałem tobie. Nie było łatwo, ale przecież nic, co wartościowe, nie przychodzi łatwo, a ty jesteś najwspanialszą nagrodą, jaką może zaoferować mi życie.
– Nie mogę się doczekać, aż zobaczę, w jaki sposób rozkwitło twoje piękno… – mówię do mojego ulubionego zdjęcia, które wisi w centralnym punkcie Ołtarza Spełnienia. Zrobiłem je, gdy po raz ostatni opalałaś się w ogródku. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że się wyprowadzasz.
Na zdjęciu siedzisz po turecku, masz na sobie kremowy kostium kąpielowy. Chwilę wcześniej brałaś prysznic. Twoje włosy są mokre, wreszcie je rozpuściłaś. Woda ścieka po ramionach i piersiach. W lewej dłoni trzymasz smartfon. Wbijasz wzrok w ekran. Uśmiechasz się leciutko. Nie wiem, co czytasz, ale sprawia ci to radość. W swoich wizjach wysyłam ci moje nagie zdjęcie. Odczuwasz frajdę, kiedy na nie patrzysz, jednocześnie robisz się lekko podniecona.
– Masz ochotę na pokaz w trójwymiarze? – pytam, myślami przenosząc się do twojego ogródka.
Podnosisz wzrok znad telefonu. Wcześniej nie zauważyłaś, że przeskoczyłem przez płot.
– Po takim trailerze… – Moje uszy pieści wyobrażenie twojego głosu. – Nie mogłabym odpuścić całego filmu. Zwłaszcza w wersji 3D.
– Czuję się zaszczycony, mogąc zaprosić cię na seans.
Patrzę na zdjęcie w antyramie, rozpinam spodnie i szybko zsuwam je do kostek. W prawą dłoń biorę twoje majtki. Reszta jest wyobraźnią…
Zwinnym ruchem rozwiązuję sznurek w dolnej części kostiumu kąpielowego i zbliżam penisa do twoich ud. Rozchylasz je zachęcająco. Chwytam cię za ręce. Wzrok masz rozbiegany, pełny radosnego spokoju, jak po ziole. Daję ci nieśmiałego buziaka. Potem kolejnego i jeszcze jednego. Z każdym pocałunkiem siła twojego spojrzenia zdaje się słabnąć. Jesteś rozczarowana, co łatwo zauważyć. Uśpiłem twoją czujność, pokazując wrażliwą część siebie. Ocierasz się udem o moje biodro, jakbyś chciała zachęcić mnie do działania, a ja nadal bawię się w nieśmiałe pocałunki. Znudzona złączasz wargi. W tym samym momencie napinam penisa i na oślep wbijam się w ciebie. Chcesz jęknąć, ale natychmiast wypełniam ci usta językiem. Mocno ściskasz moje dłonie, nasz pocałunek trwa. Mamy otwarte oczy, obserwujemy się. Twoje spojrzenie znów ożyło. Przyciskam brzuch do twojego brzucha. Parzy mnie nagrzany od słońca kolczyk w pępku. Rodzaj bólu, który potrafi być przyjemny. Poruszam biodrami, rozpoczynając grę jednostajnie przyspieszonych ruchów, mających doprowadzić nas na sam szczyt.
– Kurwa! – drę się, gdy dzwonek telefonu sprowadza mnie na ziemię. Stoję przed zdjęciem, gapiąc się na twój krok wydrukowany w najwyższej rozdzielczości. – Nie mogłaś utknąć na jakimś przejeździe albo złapać kapcia?!
Zdenerwowany wyciągam telefon z kieszeni dżinsów i odbieram.
– Cześć, Dafne – mówię na powitanie. – Już jesteś?
Zdaję sobie sprawę, że dziś nie powinienem był przychodzić pod Ołtarz Spełnienia, ale nie umiałem się powstrzymać. Nie chciałem iść na spotkanie z tobą naładowany jak karabin przed bitwą, bo wtedy przestaję logicznie myśleć. Niestety, brakło mi kilku minut do opróżnienia magazynku…
– Schodzisz czy mogę wejść? – pyta swoim subtelnym głosem Dafne.
Wiedziałem, że będzie chciała wejść na górę. Przecież zawsze próbuje. Wiedziałem, że po mnie przyjedzie, bo tak się umówiliśmy. Nawet pożyczyłem jej swój samochód, a przecież mogłem ustawić się z nią na mieście. Częstochowa jest mała, wszędzie mam blisko. Ale to napięcie, podniecenie… wyprało mi mózg.
– Nie trzeba, już schodzę. – Z namaszczeniem odkładam majtki i podciągam spodnie.
Rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu kluczy. Pomieszczenie, w którym oddaję się swoim fantazjom, ma trwale zaryglowane od wewnątrz okna, ściany pomalowane na fioletowo, oświetlane jest przez trzy nieduże żarówki. Na prawo od wejścia znajduje się Ołtarz. Podłogę wyłożyłem włochatym dywanem w kolorze czerwonym. Pod oknem stoi biurko, a na nim ultrabook.
– Serio? – Dafne jest zawiedziona. – Ja rozumiem, że to mieszkanie jest specyficzne, tak jak cała otoczka dotycząca twojej rodziny, ale jeszcze trochę i zacznę podejrzewać, że urządziłeś tam sobie miejsce schadzek.
Dwupokojowe mieszkanie w starym, pełnym emerytów bloku w dzielnicy Północ przez lata należało do babci. Po jej śmierci tata chciał pozbyć się nieruchomości wartej marne grosze. Wtedy w mojej głowie zakiełkował pomysł. Powiedziałem mu, że chętnie je przejmę. Śmiał się, twierdząc, że w życiu nie zamieszkam w takiej klitce. Wyjaśniłem, że na razie mieszkam u Dafne, a mieszkanie może się przydać, gdybym od czasu do czasu potrzebował zaszyć się w samotni lub gdybyśmy zerwali, a ona wykopałaby mnie na bruk. Nadmieniłem, że zawsze lepsze to niż powrót do jego domu. Odkąd się wyprowadziłem, mój pokój stał zamknięty na klucz, bo nie chciałem pozbywać się swoich rzeczy, a tata i Julita coraz częściej narzekali na brak wolnego pomieszczenia. Dałem im pretekst, to wystarczyło. Tata zapisał mi mieszkanie babci.
– To skrytka firmowa. – Przyjmuję konspiracyjny ton. – Za dwie minuty jestem na dole. – Znajduję w końcu klucze, zapinam spodnie, przechodzę do wąskiego przedpokoju.
– A może wejdę na górę, stanę przed drzwiami, ty przewiążesz mi oczy i wtedy zaprosisz do środka? Potem ściągniesz mi spódniczkę i… Cóż, reszta zależy od ciebie. – Dafne nie daje za wygraną. – Mamy jeszcze trochę czasu, więc możemy go odpowiednio wykorzystać. Teoretycznie byłabym w mieszkaniu, ale jakby mnie tam nie było. – Nie wie, że jej wysiłki są daremne.
– Za późno, już prawie wyszedłem. – Zakładam kłódkę na drzwi skrywające moje sekrety i wychodzę.
Chwile spędzone z Dafne stanowią świetny przerywnik w monotonii oczekiwania. W normalnych okolicznościach być może zgodziłbym się podjąć tak podniecające ryzyko, ale dziś myślę tylko o jednym. Za półtorej godziny wreszcie cię zobaczę, Alicjo, i tym razem zrealizuję swoje fantazje.2.
– Cześć, przystojniaku. – Wsiadam do mojego mitsubishi lancerevo X, a Dafne wita się ze mną stałym tekstem. Ciągle czuję się nieswojo, gdy nazywa mnie przystojniakiem. – Szkoda, że nie mogłam odegrać roli ślepej laski. – Chwyta mnie za twarz i całuje. Paznokciami wyrywa trochę jasnych włosów z kilkudniowego zarostu.
– Powtarzam po raz tysięczny, mieszkanie babci to strefa zamknięta. Wchodzimy tylko ja i tata, nawet Julity tam nie zabiera. Jego sprawy nie są do końca wyjaśnione, a gdyby coś się wydarzyło, ty mogłabyś mieć kłopoty. – Spotykamy się od roku, cały czas karmię ją tą samą ściemą.
W rzeczywistości tata jest czysty, odpokutował swoje, a resztę grzechów z pomocą księgowego udało się wymazać. Dafne o tym nie wie. Nie wie też, że spotykam się z nią wyłącznie ze względu na ciebie. To ty sprawiłaś, że wykupiłem pakiet treningów u Olgi Domagalskiej, trenerki personalnej, przez znajomych nazywanej Dafne. Dalej samo poszło.
– No dobra, a tył nie jest zakazany? – Wskazuje kciukiem kubełkowe fotele, na których leży jej torba ze strojem treningowym. – Skoro boisz się okłamać tatusia, zaserwujmy sobie coś publicznego. Dziadki, które tu spacerują, na pewno się ucieszą. Popatrzą sobie, bo przecież nic innego im nie zostało – stwierdza półżartem.
Dafne zalicza się do ludzi, za którymi ksywka z podstawówki ciągnie się przez całe życie. Kiedyś była pięknie rudą dziewczynką o zgrabnej figurce i rysach twarzy tak delikatnych, jakby narysowano je ołówkiem. Chodziła w krótkich spódniczkach, nosiła kolorowe rajstopki. Na zdjęciach z tamtego okresu wyglądała jak młodsza wersja bohaterki Scooby-Doo. Choć jej dorosły wygląd zdecydowanie odbiega od oryginału, ksywka przylgnęła niczym blizna będąca pamiątką po wypadku w dzieciństwie.
– Po co? I tak już zostawiłaś swój pot na tylnym fotelu – rzucam złośliwym tonem. Nie znoszę, gdy nie chowa torby do bagażnika.
Dafne jest o rok starsza ode mnie. Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi mi na myśl, gdy na nią patrzę, to wyuzdanie. Włosy przypominające rdzę zabrudzoną smarem codziennie kręci lokówką. Sięgają za łopatki. Ma ciemną karnację, jakby dorastała na południu Europy. Jej czarne oczy zdają się flirtować zawsze, gdy na kogoś spojrzy. Ma pociągłą, kościstą twarz i pełne usta. Prezentują się identycznie podczas ataku śmiechu i podczas szczytowania. To niezwykłe zjawisko, lecz prawdziwym jej atutem jest figura. Uda wyrzeźbione na leg press, pośladki dopieszczone niezliczoną ilością przysiadów, brzuch twardy jak beton. Jedyny defekt stanowią kilkucentymetrowe blizny pod piersiami. Pamiątki po powiększeniu biustu. Najczęściej chodzi w krótkich spódniczkach. Wszędzie, gdzie się pojawi, przykuwa męskie spojrzenia. Siedemdziesiąt procent jej klientów stanowią faceci. Jest piękna, ale dzisiaj wydaje mi się mało atrakcyjna.
– No to co robimy? – Wzrusza ramionami. – Nie będziemy siedzieć pod blokiem i obserwować emerytów.
Charakter ma adekwatny do wyglądu. Nie bała się, że uznam ją za łatwą, i przespała się ze mną już na pierwszej randce. Jest odważna, zaczepna, lubi ryzyko i wie, czego chce. Ma kredyt na kawalerkę, sama sobie szefuje, więc większą część jej życia pochłania praca, przez co obsesyjnie szuka stabilizacji. Wystarczyły trzy miesiące znajomości, żeby zaproponowała mi przeprowadzkę. Zgodziłem się, nawet ochoczo dokładam się do rat kredytowych, choć mógłbym od ręki kupić tę jej kawalerkę. Zamieszkałem z Dafne, żeby poznać nową odmianę relacji. Wcześniej związki były mi całkowicie obce.
– Przede wszystkim zamieniamy się miejscami. – Wskazuję na kierownicę. Dafne robi skwaszoną minę i odpina pas. – Zanim się przesiądziesz, schowaj torbę do bagażnika. Uwielbiam twój pot, ale tylko wtedy, kiedy kapie z ciebie. Wiesz, że…
– Tak, tak, wiem. Jebane fotele Sparco się brudzą! – kończy za mnie z dużą dozą ironii. Wie, jak dbam o samochód.
Związek, choć sztuczny, mogę nazwać udanym. Sporo czasu spędzamy osobno, bo Dafne ciągle potrzebuje forsy. Nakręcają ją endorfiny i praktycznie się nie męczy, co sprawia, że wraca do domu napalona. Będąc z nią, zyskuję łóżkową testerkę, na której sprawdzam nowe pomysły. Ona ma swoją stabilizację, odciążony budżet i chyba naprawdę jest we mnie zakochana. Ma też smutną przeszłość, ale o tym nie lubię z nią rozmawiać. O swojej w ogóle nie wspominam. Wszystko z nią robię po to, żeby w najważniejszym momencie zaczarować ciebie, Alicjo. Stworzymy jedność dopiero, gdy nasze ciała i umysły nabiorą doświadczenia…
– Powinieneś zastanowić się nad innym zawodem. – Dafne otwiera drzwi, wysiada i nie bacząc na dwie staruszki idące wzdłuż chodnika, bezczelnie podciąga spódniczkę. – Po kilku godzinach obcowania z cyferkami stajesz się nieznośny. – Prezentuje czarne stringi w groszki, daje mi się chwilę na nie napatrzeć, po czym opuszcza miniówkę i trzaska drzwiami.
– Lubię cyferki, dają mi przewagę nad tymi, którzy nie wiedzą, jak się nimi posługiwać – oznajmiam, gdy zajmujemy właściwe miejsca w samochodzie.
Rok temu skończyłem studia z finansów, dałem się namówić tacie i zacząłem prowadzić własne biuro rachunkowe. W praktyce wygląda to tak, że założyłem prawie fikcyjną firmę i pięć razy w tygodniu przez sześć godzin przyglądam się, jak pracuje księgowy taty lub wykonuję jego polecenia, które on nazywa nauką. Pod koniec każdego miesiąca wystawiam faktury za usługi księgowe jednej z firm staruszka i otrzymuję od niego przelew. Dafne uważa, że zachowuję się jak zagubiony dzieciak, ale mam to gdzieś. Tylko w ten sposób zdobędę zaufanie taty, sam będę mógł prowadzić księgowość i uzyskam dostęp do kont. Wtedy, wzbogacony o odpowiednią wiedzę, rozpocznę proces przywłaszczania znacznej części jego majątku. To główny cel mojej pracy. Dafne nie ma o tym pojęcia.
– Przejedźmy się bez celu. – Zakładam lustrzane okulary przeciwsłoneczne. – Pomarnujmy benzynę.
Nie czekając na zgodę, włączam silnik i ruszam. Muszę się odprężyć przed naszym spotkaniem.