- promocja
- W empik go
Ona - ebook
Ona - ebook
Amelia ma idealne życie. Prowadzi własny biznes, dba o swoją przyjaźń. Tylko jej życie miłosne nie układa się tak jak powinno. Jest sama, mimo oczekiwań rodziców.
Tony przeżył traumę. Stracił swoją narzeczoną i od tamtej pory jest cieniem samego siebie. Stracił radość życia. Odciął się od rodziny i zamknął w sobie. W pełni poświęcił się pracy, ale jakiej? Legalna firma to tylko przykrywka. Jest niebezpiecznym mężczyzną o mrocznej tajemnicy.
Jedno przypadkowe spotkanie, a zmieni tak dużo. Tajemnice wyjdą na jaw, a Amelia wkroczy do zupełnie nowego świata.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-8879-0 |
Rozmiar pliku: | 1 013 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dryń, dryń, dryń!
Znowu usłyszałam ten przeklęty budzik, co oznaczało, że niestety musiałam już wstać. Po porannej toalecie wybrałam białą sukienkę na szerokich ramiączkach w kolorowe kwiaty i sandałki na obcasie. Zrobiłam lekki makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone. Do tego kolczyki i złoty zegarek. Tak, w takim wydaniu można pokazać się ludziom.
Po śniadaniu wyszłam ze swojego mieszkania na piątym piętrze, wsiadłam do samochodu i pojechałam do kawiarni.
Gdy parkowałam, zegar wskazywał ósmą trzydzieści. Idealnie. Pracownicy już byli na miejscu i przywitali mnie ciepło. Tak, mamy tutaj cudowną atmosferę. Skierowałam się prosto do swojego gabinetu, by przejrzeć papiery. Ot, uroki bycia właścicielką kawiarni…
Nie wiedziałam, ile już tak siedzę nad robotą, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę!
Do środka weszła moja przyjaciółka Victoria.
– Cześć, szefowo.
Przewróciłam oczami. Byłyśmy przyjaciółkami, a ona mi tu szefuje. Uwielbiała mi robić na złość, ruda jędza.
– Vicky, ile razy mam ci powtarzać, że masz się do mnie zwracać po ludzku? A może jeszcze przejdziemy na pani?
– Wiem, wiem. – Moja przyjaciółka stanęła naprzeciwko mnie. – Tylko co ja zrobię, że tak uwielbiam cię wkurzać. No nic, ale nie po to przyszłam. Siedzisz tu od rana, a już pora lunchu. Przynieść ci coś czy idziemy na salę?
– Już ta godzina? – Zerknęłam na zegarek. – Kompletnie straciłam rachubę czasu. Chodźmy na salę, złapię trochę powietrza.
Wstałam, po czym razem z Victorią wyszłyśmy z mojego biura.
Gdy tylko weszłyśmy do sali, zjawił się koło nas Zack, kelner i nasz dobry znajomy, chociaż to Vicky ma z nim lepszy kontakt.
– Cześć, szefowo! Ten stolik co zwykle?
– Cześć, Zack. Tak, ten co zawsze.
Usiadłyśmy i chwilę później dostałyśmy menu, które w zasadzie znam na pamięć i dobrze wiem, co wybrać.
– Dla mnie sałatka z kurczakiem, a do tego kawa czarna i sernik.
Victoria zamówiła to samo co ja, tylko że zamiast sernika zdecydowała się na szarlotkę.
– Dzisiaj piątek. Idziemy do klubu? – zapytała.
Typowa Victoria, co tydzień szalałaby w klubach. Niczym się nie martwi i lubi się bawić. Tym sposobem bawię się i ja.
– Oczywiście, ale nie wariujmy tak jak ostatnio. Jutro muszę jechać do rodziców.
– Po co tym razem?
– Mama ma urodziny. Więc przy okazji posłucham, że mam dwadzieścia dwa lata, więc powinnam się ustatkować, a Pedro jest taki wspaniały.
– No to piękny dzień cię czeka, nie zazdroszczę… Wpadnę dziś po ciebie o dwudziestej pierwszej, okay?
– Okay.TONY
Siedziałem w biurze i przeglądałem papiery, kiedy bez ostrzeżenia wszedł Nick. Mógłby się w końcu nauczyć pukać.
– Wstawaj, idziemy na lunch. Znam świetną kawiarnię ze znakomitą obsługą.
– Daj mi chwilę i możemy się zbierać. Spotkajmy się za pięć minut w holu.
– W porządku, czekam.
Wyszedł, a mnie napadła nagła myśl, czy mój kumpel kiedyś da mi spokój z tym, żebym sobie kogoś znalazł. Nadal przeżywałem śmierć Rose i nie mogłem – nie umiałem – z nikim się związać. To byłoby tak, jak gdybym ją zdradzał.
Na korytarzu spotkałem swoją asystentkę Jane, która już od kilku miesięcy próbuje mnie poderwać, ale z marnym skutkiem. Jeśli dziewczyna się nie ogarnie, będę musiał szukać kogoś na jej miejsce.
– Jane, wychodzę na lunch, ale wrócę. Chyba że coś się zmieni, wtedy dam znać.
– Dobrze, panie prezesie.
Tak jak się umówiliśmy, Nick czekał na mnie w holu. Poszliśmy na parking i wsiedliśmy do mojego auta.
– Skąd znasz tę kawiarnię? – zapytałem.
– Kuzynka mojej żony tam pracuje. Byłem kilka razy. Mają genialne żarcie.
Dwadzieścia minut później dotarliśmy na miejsce. Musiałem przyznać, że wystrój był naprawdę zachęcający i klimatyczny. Zajęliśmy wolny stolik, a chwilę później podeszła do nas kelnerka. Ładna, musiałem to przyznać, choć nie do końca w moim guście.
– Dzień dobry, jestem Ana i będę panów dzisiaj obsługiwać. Zostawiam menu i za chwilę wrócę.
Rzuciliśmy okiem na menu, po czym Nick ściągnął wzrokiem kelnerkę.
– Wybrali coś panowie? – Ana błyskawicznie zjawiła się przy naszym stoliku.
– Tak. Ja poproszę czarną kawę i risotto.
Mój kumpel wybrał to samo. Nawet w takich sytuacjach jesteśmy zgodni. Po kwadransie dostaliśmy zamówienie i zabraliśmy się do jedzenia. Wtedy je zobaczyłem – dwie kobiety. Jedna była dość wysoka, miała rozpuszczone blond włosy, białą sukienkę i sandałki na obcasach. Rozmawiały, a kiedy blondynka się odwróciła, zamarłem. Jak to możliwe? Wyglądała jak Rose! Była niemal identyczna. Od mojej byłej różniła się tylko kolorem włosów, bo Rose miała brązowe. Ale co to znaczy? Przecież Rose umarła. Sam ją pochowałem i chodziłem na jej grób.
– Nick, jeszcze na dziś znajdź wszystko o tej kobiecie w blond włosach i białej sukience.
– A co, zakochałeś się? – Nick nawet nie spojrzał w tamtym kierunku.
– Odwróć się, a zrozumiesz, o co chodzi.
Mój kumpel nieomal zakrztusił się kawą.
– O ja pierdzielę! To Rose?!
– Nie, skądże… To znaczy… Nie wiem! Przecież ją pochowałem! A teraz widzę ją znowu… Tylko że ma inny kolor włosów. Ale włosy zawsze można przefarbować, prawda?
– Okay. – Nick wytarł usta serwetką i wstał, rzucając kilka banknotów na stolik. – Informacje będziesz miał za godzinę.
Wróciliśmy do biura. Byłem pewien, że teraz mój kumpel zbiera dla mnie wiadomości na temat blondynki. Zacząłem przeglądać kolejne dokumenty, ale nie mogłem się skupić. Jeśli to była Rose, to by oznaczało, że mnie oszukała, a ja pochowałem kogoś zupełnie innego. Ale Rose przecież mnie kochała. Musiałem dowiedzieć się prawdy. Nie wiem, jak długo tak siedziałem, ale moje rozważania przerwał Nick.
– Co masz? – zapytałem.
– Całkiem sporo. Tyle udało mi się znaleźć.
Położył teczkę na moim biurku i wyszedł. Wiedział, że wolę być teraz sam.
Imię i nazwisko: Amelia Vito
Data urodzenia: 16.06.1998 r.
Adres: Rzym, Altare della Patria 219 mieszkanie 520 (piętro 5)
Związki: singielka, ostatni związek zakończony rok temu
Rodzina: matka (42 lata), ojciec (45 lat), brak rodzeństwa, matka pracuje w prywatnej klinice jako chirurżka, ojciec jest prawnikiem, ma własną kancelarię
Przyjaciele: Victoria Russo (22 lata) pracuje w kawiarni swojej przyjaciółki, singielka, mieszka sama
Telefon: +39 513879602
Adres e-mail: [email protected]
Edukacja: ukończyła prywatną uczelnię w Rzymie, kierunek zarządzanie
Praca: własna kawiarnia, udziały w kancelarii ojca
Skończyłem czytać. Amelia, bo tak miała na imię ta dziewczyna, urodziła się tego samego dnia co Rose. To nie może być przypadek. Zdecydowanie musiałem ją poznać. Może dzięki niej zapomnę o swojej byłej? Tak, musi być moja i będzie za wszelką cenę. Zawsze dostaję to, czego pragnę, i tym razem nie będzie inaczej.AMELIA
Po powrocie do domu zjadłam coś na szybko i zaczęłam szykować się na imprezę. Włożyłam na tę okazję krótkie czarne spodenki z wysokim stanem, białą bluzkę na ramiączkach z dekoltem w serek i srebrne szpilki. Wydobyłam delikatny skręt z włosów i zostawiłam je rozpuszczone. Nałożyłam mocniejszy makijaż niż na co dzień. Usta podkreśliłam na czerwono, oczy pociągnęłam srebrnym cieniem, do tego czarne kreski. Moje uszy zdobiły teraz długie wiszące kolczyki zakończone gwiazdką, wisiorek z literką „A”. Zerknęłam na zegarek: zaraz pojawi się Vicky. Do torebki włożyłam telefon i portfel. Wyszłam punktualnie, moja przyjaciółka już na mnie czekała. Wsiadłam do taksówki i wyruszyłyśmy do klubu.
Gdy podjechałyśmy pod klub, stała tam już długa kolejka. Czekałybyśmy długo, ale że dobrze się znamy z ochroniarzem, weszłyśmy poza kolejnością. Oczywiście nie obeszło się bez jęków niezadowolenia ze strony pozostałych chętnych na tańce, ale jakoś się tym nie przejęłyśmy.
Gdy tylko przekroczyłyśmy próg, do naszych uszu dotarła głośna muzyka. W powietrzu unosił się zapach alkoholu i papierosów. Od razu ruszyłyśmy w kierunku baru.
– To co, najpierw drinki czy shoty? – zapytała Vicky.
– Wiadomo, że shoty. Przecież mamy weekend. Hej, Pablo! – przywitałam się ze znajomym barmanem.
– O, witaj, piękna! Co podać?
– Na dobry początek weźmiemy sześć shotów.
Pablo zaczął przygotowywać nasze zamówienie, a ja wróciłam do rozmowy z przyjaciółką.
– Oho, ktoś się komuś spodobał – mruknęła znacząco Vicky.
– O czym ty mówisz? – Uniosłam brwi.
– Jejku, jaka ty niedomyślna jesteś. Nie o czym, tylko o kim! Widzę, jak na ciebie patrzy. Wiesz, chłopak dobrze wygląda. Pasujecie do siebie.
– Przestań! Pablo to tylko znajomy i tak zostanie.
Dyskusję przerwał nam Pablo, stawiając przed nami shoty.
– Proszę, dziewczyny, wasze zamówienie. Amelio, ślicznie dzisiaj wyglądasz. Miłej zabawy!
Kiedy zniknął, wzniosłyśmy z Vicky toast za singielki.
– Idziemy tańczyć?
– Jasne, chodź. Świetna piosenka leci.
Tańczyłyśmy i piłyśmy drinki już kilka godzin, a ja przez cały ten czas miałam wrażenie, że jestem obserwowana. Gdy podeszłam do baru, rozejrzałam się uważnie, ale nic szczególnego nie zwróciło mojej uwagi.
– Co podać, piękna? – Zza baru wyrósł Pablo.
– Wystraszyłeś mnie! – Złapałam się za serce. – Zrób mi jakiegoś dobrego drinka. Zdaję się na ciebie.
– Okay, coś wymyślę.
Po kilku minutach dostałam słodki napój, a Pablo poszedł obsłużyć innych klientów. Dopiłam drinka i wróciłam na parkiet. Odszukałam wzrokiem przyjaciółkę, która tańczyła z jakimś przystojnym blondynem. Nagle poczułam na swoich biodrach czyjeś dłonie, a na karku gorący oddech. Kołysząc się w rytm muzyki, odwróciłam się przodem do nieznajomego. Okazał się wysokim brunetem, na moje oko mógł mieć jakieś metr dziewięćdziesiąt. Wyraźnie wysportowany, miał na sobie czarną koszulę, która idealnie opinała jego mięśnie, a zapach perfum był po prostu odurzający. Zarzuciłam mu dłonie na kark, a on złapał mnie w biodrach. Tańczyliśmy przez chwilę w milczeniu, aż nagle przybliżył się do mnie i wyszeptał do ucha:
– Napijemy się czegoś?
– Pewnie.
Pociągnął mnie w stronę baru i zamówił nam drinki.
– Jak ci na imię?
– Amelia. A tobie?
– Antony. Ale mów mi Tony.
– Miło mi.
Bawiliśmy się wspólnie do trzeciej, kiedy podeszła do nas Victoria.
– Hejka, Ami. Wracasz ze mną czy zostajesz? – Puściła do mnie oczko.
Dobrze wiedziałam, o co jej chodzi – o mojego towarzysza.
– Jasne, że wracam z tobą. Poczekaj na mnie przed wejściem, okay?
– Jasne.
Spojrzałam na Tony’ego.
– Muszę się zbierać. Miło było cię poznać.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy.
Nachylił się i delikatnie musnął moje usta swoimi wargami – były takie miękkie i delikatne. Zabrałam torebkę i wyszłam z klubu. Na zewnątrz czekała na mnie przyjaciółka.
– No, no, widzę, że się nie obijasz – zaśmiała się. – Ale nie wiem, co tu robisz ze mną, zamiast z nim. Na przykład, hmm, w sypialni?
– Nie przesadzaj. Jest przystojny, muszę to przyznać, do tego cudownie się z nim bawiłam. Czuję, że coś mnie do niego ciągnie, ale nie wiem, czy jeszcze kiedyś się spotkamy.
– Nie mów, że nie dałaś mu swojego numeru? – Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
Moja mina mówiła wszystko.
– Naprawdę jesteś aż taką blondynką? – Vicky przewróciła oczami.
– Nie zapytał, a ja nie chciałam mu go wciskać na siłę.
– I on też nie dał ci swojego?
Pokręciłam głową.
– Cóż, jego strata, że nie prześpi się z taką zajebistą laską – stwierdziła moja przyjaciółka.
– Ty to potrafisz poprawić humor.
Właśnie w tym momencie podjechała nasza taksówka.
Zaraz po powrocie do mieszkania wzięłam szybki prysznic, po czym padłam na łóżko i zasnęłam.TONY
Gdy myślałem o tym, jak mógłbym się spotkać z Amelię, do mojego gabinetu wszedł Nick.
– I co zamierzasz? – zapytał bez ogródek.
– Chcę ją poznać. Musi być moja i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tak było.
Nick pokręcił głową z dezaprobatą.
– Pamiętaj tylko, że to nie Rose. I może być zupełnie inna od twojej byłej. Ale skoro jesteś taki uparty, to musisz wiedzieć, że Amelia w weekend często bawi się w klubie Romantic. Myślę, że tam ją spotkasz.
– Czyli postanowione – uśmiechnąłem się szeroko. – Idziemy dzisiaj do klubu, a ty w międzyczasie dowiedz się jeszcze, czy ona i Rose są w jakiś sposób spokrewnione. Muszę to wiedzieć.
– W porządku, do jutra postaram się zdobyć informacje.
– Dobra. Będę u ciebie po dwudziestej pierwszej. Tylko bądź gotowy, żebym jak zwykle nie musiał na ciebie czekać.
– Jasne.
Gdy wychodziłem do domu, moja asystentka posłała mi wymowne spojrzenie. Co ja miałem w głowie, kiedy ją zatrudniałem?
– Jane, znikam – oznajmiłem. – Kiedy skończysz, jesteś wolna.
– Dobrze. Do widzenia.
Większego dekoltu już nie mogła mieć. To biuro, do cholery, a nie klub. I jeszcze ta jej tapeta, Chryste.
Wchodząc do mieszkania, od razu natknąłem się na moją gosposię, która dawniej była moją nianią.
– Witaj, Tony! Dobrze, że już jesteś. Głodny?
– Cześć, Rosario. O tak, jestem głodny jak wilk.
Przebrałem się szybko w wygodne ciuchy, nalałem sobie whisky i wróciłem do jadalni, gdzie czekał na mnie posiłek.
– Dziecko, ja już wychodzę. – Rosaria stanęła przy mnie i czule zmierzwiła mi włosy. – Widzimy się w poniedziałek, jak zawsze. Miłego weekendu.
– Tobie też miłego. Pozdrów ode mnie rodzinę.
Po jedzeniu postanowiłem skoczyć na siłownię, do wieczora zostało jeszcze dużo czasu.
Na wieczór wybrałem czarną koszulę i granatowe spodnie. Gdy zbliżała się umówiona pora, wezwałem samochód z kierowcą i pojechałem po Nicka.
– Niemożliwe. Pierwszy raz nie muszę na ciebie czekać – stwierdziłem, gdy punktualnie kwadrans po dziewiątej zjawił się przy aucie. – Co się stało?
– Moja żona się stała – mruknął.
– Co zrobiłeś?
– Raczej czego nie zrobiłem.
– Może tak jaśniej?
Nick prychnął.
– Twierdzi, że tylko siedzi w domu i nigdzie nie wychodzi, a ja mógłbym zabrać ją na jakąś randkę.
– To na co czekasz? Trochę kreatywności.
– Yhm… Ty to umiesz pocieszyć człowieka.
Do klubu weszliśmy bez kolejki. Tu każdy mnie znał – jak na razie, od tej dobrej strony.
– Stary, uśmiechnij się, bo jeszcze ją wystraszysz. – Nick szturchnął mnie w ramię.
– Możesz przestać? Nawet nie wiem, czy ją dzisiaj tutaj spotkam.
– Dobra, już się tak nie denerwuj. Usiądźmy przy barze i napijmy się.
Ostatecznie jednak wybraliśmy lożę. Po chwili podeszła do nas kelnerka. Nawet niezła, ale aktualnie miałem w głowie pewną blondynkę.
– Hejka, co podać?
– Dwa razy whisky.
Puściła do mnie oczko i poszła. No nie wierzę, następna?
– Chyba na ciebie leci.
– Daj spokój. Widziałeś jej makijaż? Więcej tapety niż u Jane.
Oczywiście nie mogłem sobie darować podrywania lasek, ale nie planowałem z nimi nic więcej niż wspólny taniec. One wszystkie myślą, że się z nimi prześpię. Poza tym czekałem na Amelię i w końcu ją zobaczyłem przy barze. Miała na sobie czarne krótkie spodenki – jak dla mnie za krótkie – i białą bluzkę na ramiączkach. Rozmawiając z barmanem, rozglądała się uważnie; czyżby wyczuła, że ją obserwuję? Dość szybko wypiła zamówionego drinka i poszła tańczyć. Nie czekając, aż ktoś do niej podejdzie, ruszyłem, wcześniej dając znać Nickowi, że jeśli chce, może już wracać. Stanąłem za nią i położyłem dłonie na jej biodrach, a ona odwróciła się do mnie i natychmiast zlustrowała mnie wzrokiem od góry do dołu. Potem zarzuciła dłonie na mój kark i zaczęliśmy tańczyć.
– Napijemy się czegoś? – szepnąłem jej do ucha.
– Pewnie.
Pociągnąłem ją w stronę baru i zamówiłem drinki.
– Jak ci na imię?
– Amelia. A tobie?
– Antony, ale mów mi Tony.
– Miło mi.
Bawiliśmy się już długo, kiedy podeszła do nas jakaś dziewczyna i odciągnęła Amelię na bok. Rozmawiały przez chwilę, po czym Amelia wróciła.
– Ja już muszę się zbierać. Miło było cię poznać.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy.
Nachyliłem się i delikatnie musnąłem jej usta, były takie inne niż usta Rose. Tak wiele łączyło te dwie kobiety i tak wiele różniło. Widziałem, że Amelia się zmieszała. Kiedy wyszła z klubu, dopiłem swojego drinka i również wyszedłem. Na zewnątrz czekało już na mnie auto z kierowcą. Po powrocie do mieszkania zrzuciłem ciuchy i zapadłem w sen.AMELIA
Promienie słońca padały mi na twarz i żałowałam, że przed zaśnięciem nie zasłoniłam okien w pokoju. Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam, głowa bolała mnie okropnie. Czemu wypiłam tyle alkoholu? Na co mi to było? Usiadłam na łóżku i wspomnienia z wczoraj od razu we mnie uderzyły. Ciągle widziałam te piękne brązowe oczy… Czyżbym się zauroczyła? Nie, to nie to. Tamten facet był po prostu przystojny. No dobra, co ja mówię, wyglądał jak bóg seksu!
Nie zwlekając dłużej, wstałam i po porannej toalecie poszłam do kuchni, by łyknąć tabletki przeciwbólowe, zaparzyć kawę i zrobić śniadanie. Nie miałam jednak chwili spokoju, bo nagle rozległ się dzwonek telefonu. Wróciłam do sypialni po komórkę. Dobrze wiedziałam, kto może do mnie dzwonić w sobotę z samego rana.
– Cześć, mamo. Stało się coś, że dzwonisz tak wcześnie?
– Dzień dobry, córeczko. A czy musiało się coś stać? Czy jako matka nie mogę zadzwonić do swojego dziecka?
– No możesz, ale dlaczego tak wcześnie?
Mama się zaśmiała.
– Jakie wcześnie? Jest dziewiąta, już dawno powinnaś być gotowa. Chociaż brzmisz jakoś niewyraźnie. Co się dzieje? Jesteś chora? – zaniepokoiła się.
– Nie, nic mi nie jest. Po prostu dopiero wstałam.
– Przyznaj się, że znowu byłaś nie wiadomo gdzie z tą Veronicą.
– Nie Veronicą, tylko Victorią. I tak, byłam, bo przecież jestem dorosła.
– Jeśli jesteś taka dorosła, to powinnaś kogoś mieć – mama zaczęła znaną śpiewkę – być mężatką albo chociaż mieć narzeczonego. Spotykasz się z kimś? Pamiętaj, że masz już dwadzieścia dwa lata, niedługo dwadzieścia trzy. Ja już w twoim wieku byłam mężatką.
– Mamo, przestań, mam czas. Jest mi dobrze tak, jak jest. A teraz zmieńmy temat, bo z pewnością nie po to dzwonisz, żeby mi mówić o małżeństwie.
– No już dobrze. Dzwonię, żeby zapytać, o której dzisiaj się zjawisz.
– O piętnastej powinnam być.
– Cudownie, ale ubierz się stosownie. Najlepiej w jakąś sukienkę.
– Mamo… Co ty kombinujesz?
– Absolutnie nic. Muszę już kończyć, ojciec mnie woła. Do zobaczenia, córeczko.
Mama rozłączyła się, zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, czyli jak zwykle. Poszłam dopić kawę i zjeść muesli.
Godzinę później zaczęłam się szykować na cudowne spotkanie rodzinne. Postanowiłam włożyć dopasowaną granatową sukienkę przed kolano z koronkowym dekoltem i czarne szpilki; włosy upięłam w luźny kok i założyłam kolczyki koła. Zdecydowałam się na dość lekki makijaż, jedynie usta podkreśliłam na czerwono. Gdy już miałam wychodzić, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
OD: NIEZNANY
Witaj, Amelio.
Nie powiem, zdziwiłam się, bo przecież poprzedniego wieczoru nikomu nie podawałam swojego numeru.
DO: NIEZNANY
To chyba pomyłka.
OD: NIEZNANY
Nie wydaje mi się, Ami.
Okay, to już było dziwne. Póki co jednak na razie postanowiłam się tym nie przejmować. Wyszłam z mieszkania, wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu rodziców.
Gdy znalazłam się pod willą, zegarek wskazywał piętnastą dwadzieścia. No cóż, nieco się spóźniłam, ale to nie moja wina, że były korki. Zdziwiła mnie liczba samochodów przed domem rodziców. Nie wspomnieli, że urządzają taką dużą imprezę… Ale czego się spodziewałam? Dawno z nimi nie rozmawiałam. Jak tylko weszłam do domu, od razu wpadłam na mamę.
– No nareszcie! Ile można na ciebie czekać.
– Też się cieszę, że cię widzę, mamo. Wszystkiego najlepszego, proszę.
Podałam jej prezent, ten co zwykle: jej ulubione perfumy i zestaw biżuterii.
– Och, dziękuje. A teraz chodź do salonu. Wszyscy już czekają.
Zdziwiły mnie jej słowa. Przecież to jej urodziny, a nie moje. Ruszyłam za nią, czując, że to nie skończy się dobrze.
– Dzień dobry – powiedziałam głośno, wchodząc.
Zobaczyłam tatę, ciocię Tamarę wraz z mężem i ich dziećmi – Julią i Maxem, którzy byli mniej więcej w moim wieku – a także wujka Jamesa z żoną i córką Kaliną. Nie zamierzałam udawać, że się kochamy, bo jest wręcz przeciwnie – nawet się nie lubimy. Później zobaczyłam sąsiadów rodziców oraz ich syna Pedra i już wiedziałam, że ten wieczór nie skończy się dobrze. Pedro nieudolnie od jakiegoś czasu próbował mnie poderwać, bo według niego jesteśmy dla siebie stworzeni, ale ja nie chciałam mieć z nim nic wspólnego.
Przywitałam się ze wszystkimi uściskiem ręki lub całusem w policzek i usiadłam na jedynym wolnym miejscu, oczywiście koło Pedra. Rozmowa potoczyła się zwyczajowym rytmem.
– I co u ciebie słychać, Amelio? Poznałaś kogoś?
– Może już się z kimś spotykasz?
– Taka piękna, a nadal sama?
Nie nadążałam już słuchać tego wszystkiego, a sytuacji nie poprawiał fakt, że nie miałam nawet szansy na odpowiedź. Popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Maxa, licząc na to, że mi pomoże.
– Pozwólmy Amelii dojść do słowa – rzucił głośno mój kuzyn.
Pytania ucichły, a oczy wszystkich zwróciły się na mnie. Czułam się jak na przesłuchaniu.
– Na razie z nikim się nie spotykam.
Kątem oka zobaczyłam, jak Pedro się uśmiecha i próbuje dotknąć mojego kolana, ale szybko się odsunęłam.
– Choć ostatnio kogoś poznałam i może być z tego coś więcej.
Zauważyłam, że Pedro zaciska dłonie w pięści. Cudownie było utrzeć mu nosa.
– Chodźmy do jadalni – oznajmiła mama. – Właśnie podano jedzenie.
Przy stole znowu musiałam usiąść koło Pedra, który się do mnie przybliżył, położył dłoń na moim kolanie i wyszeptał mi do ucha:
– Ślicznie dziś wyglądasz.
– Powiedz mi coś, czego nie wiem, i się odsuń. Naruszasz moją strefę osobistą.
Wieczorem przeszliśmy do ogrodu, gdzie grała muzyka, każdy sączył drinka lub inny alkohol. Ja postanowiłam wypić tylko kilka łyków wina, gdyż prowadziłam, a nie chciałam zostać na noc. Kątem oka widziałam, jak moja kochana kuzynka próbuje poderwać Pedra, który siedział ze znudzoną miną. Nawet mu nie współczułam. Wtedy podszedł do mnie Max.
– Witaj, kuzyneczko. Zatańczysz?
Roześmiałam się. Mój kuzyn jest wysoki i przystojny, wiele moich koleżanek się za nim ogląda. Nic dziwnego, ma zawadiacką blond czuprynę i niesamowicie błękitne oczy.
– Z tobą zawsze.
Tańczyliśmy kolejną piosenkę, śmiejąc się ze wszystkiego, gdy usłyszałam ten irytujący głos:
– Odbijany.
Już po chwili znalazłam się twarzą w twarz z Pedrem.
– Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – uśmiechnął się.
– Niestety.
– Tak, ja też się cieszę, że cię widzę.
– Szkoda, że ja nie podzielam twojego entuzjazmu.
– Co ja ci takiego zrobiłem?
– Po prostu jesteś.
Nagle przycisnął mnie do siebie, a jego dłonie powędrowały stanowczo za daleko.
– Wiem, że ci się podoba – wyszeptał mi do ucha.
Zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Chciałam od niego się odsunąć, ale jego uścisk mi to utrudniał. Wtedy niespodziewanie nadepnęłam obcasem na jego stopę. Odskoczył, a ja uciekłam.
Przez resztę wieczoru miałam spokój od natrętnego sąsiada.
Goście powoli rozchodzili się do domów, aż zostaliśmy tylko ja, rodzice i sąsiedzi z Pedrem. Usiedliśmy w salonie i nagle mama z ojcem zaczęli rozmowy biznesowe.
– Kochanie, a czy ty wiesz, że nasz kochany Pedro jest już pełnoprawnym właścicielem kancelarii rodziców?
– Fantastycznie. Gratuluję – odparłam sucho.
– Idealnie byłoby połączyć nasze kancelarie.
Nagle ta rozmowa zaczęła iść w złym kierunku.
– Masz rację – stwierdził ojciec. – Skoro Pedro już jest właścicielem, to ja przepiszę moją w całości na Amelię i… połączymy nasze rodziny.
– Co?! – uniosłam się. – Jakie połączenie rodzin?! Chcecie robić fuzję, proszę bardzo, ale mnie w to nie mieszajcie.
Nagle Pedro pochylił się ku mnie i objął ramieniem.
– Nie denerwuj się, kochanie.
Jakie kochanie?! Co tu się odwala?
– Czego nie rozumiesz, Amelio? Wszystko jest proste. Ty i Pedro idealnie do siebie pasujecie. Wystarczy, że weźmiecie ślub, a wtedy nasze firmy się połączą i stworzymy rodzinny interes.
– Żartujesz sobie ze mnie, tato? Jaki ślub?
– Twój, kochanie. Masz dwadzieścia dwa lata, najwyższy czas. Jesteś sama, Pedro też nikogo nie ma. Ty piękna, on przystojny. Będziecie mieli śliczne dzieci.
– Coś wam się pomyliło. Nie będzie żadnego ślubu!
– Och, skarbie, nie denerwuj się – odezwał się Pedro. – Rozumiem, że jesteś zaskoczona, ale przekonasz się do tego pomysłu. Za trzy miesiące weźmiemy ślub. Nasi rodzice wszystko zaplanują, ty musisz tylko wybrać suknię.
– Po moim trupie! Prędzej piekło zamarznie, niż wyjdę za ciebie za mąż!
– Weźmiesz ze mną ślub dla dobra obu firm. Przecież ta twoja kawiarenka długo się nie utrzyma, a ty nie masz wykształcenia prawniczego, by prowadzić kancelarię.
Wściekła zerwałam się na równe nogi.
– Zapamiętaj to sobie raz na zawsze. Nie wezmę z tobą żadnego pierdolonego ślubu. Prędzej polecę do Vegas i wyjdę za kogoś, kogo zupełnie nie znam, niż za ciebie. A ty się do mnie nie zbliżaj. Powiem więcej: pierdol się!
Chwyciłam torebkę i wybiegłam. Nie chciałam tam przebywać ani chwili dłużej. Jak oni mogli? Na siłę zamierzali wydać mnie za mąż dla dobra firmy? Mam gdzieś kancelarię. Jeśli dla nich jest ważniejsza niż moje szczęście, to nie mają już córki.
Spod willi rodziców od razu pojechałam do swojej przyjaciółki. Miałam nadzieję, że jest w domu. Kiedy zadzwoniłam do drzwi, już nie hamowałam łez. Po chwili w progu pojawiła się Vicky.
– O rany, Ami, co ty tu robisz? – Przyjaciółka wpuściła mnie do środka. – Wchodź i mów, co się dzieje. Przecież miałaś być u rodziców!
– Miałam być, ale nie jestem. Masz coś mocniejszego?
Pokiwała głową.
– Widzę, że będzie gruba drama. Zaraz otworzę wino.
Usiadłam w salonie i rzuciłam okiem na telefon, spodziewając się nieodebranych połączeń od rodziców. Nie myliłam się. Oprócz nich dostałam jeszcze kilka wiadomości w stylu „co ty sobie wyobrażasz” i „jak ty się zachowujesz”. Znalazł się nawet esemes od Pedra, żebym zadzwoniła, jak ochłonę. Jego niedoczekanie. Scrollowałam kolejne wiadomości i w oczy rzuciło mi się kilka z nieznanego numeru. Ciekawe, kim jest nadawca…
NIEZNANY:
Wybierasz się gdzieś?
Ta sukienka jest stanowczo za seksowna.
Masz szczęście, że jest tam mało facetów.
Niech ten koleś się do ciebie nie zbliża! Co on sobie wyobraża?
Księżniczko, co się stało, dlaczego płaczesz?
Jezu, co to za gościu, śledzi mnie czy co? Skąd wie, gdzie byłam i z kim?
Kiedy próbowałam wykminić, kim jest mój stalker, weszła Vicky z alkoholem.
– No więc mów, co się stało, że jesteś tutaj, a nie u rodziców.
– Pojechałam tam. Oczywiście zjawiła się cała moja rodzina, sąsiedzi i Pedro. Jak zwykle się do mnie przymilał, aż w końcu specjalnie nadepnęłam mu na stopę, bo za dużo sobie pozwalał. Potem nasi rodzice ogłosili, że przejął kancelarię swoich starych i że chcą połączyć nasze firmy. A żeby to się stało, ja i on powinniśmy wziąć ślub. Nawet nie powinniśmy, tylko musimy, rozumiesz? Wkurzyłam się, a ten kretyn powiedział, żebym się nie denerwowała, bo rodzice wszystko zorganizują, a ja mam tylko kupić suknię.
Vicky otworzyła szeroko oczy.
– O ja pierdzielę. Takiej dramy się nie spodziewałam… I co ty na to?
– A jak myślisz? Powiedziałam, żeby się pierdolił i odczepił ode mnie.
– I dobrze mu powiedziałaś. Co za kretyn skończony! Co on sobie wyobraża? Niech spada. – Moja przyjaciółka przez chwilę spoglądała na kieliszek. – Wiesz co? To wino nam nie pomoże. Poczekaj, przebiorę się i wyjdziemy się rozerwać.
– Dokąd?
– No jak to dokąd? Zbliża się dwudziesta pierwsza, idealna pora na relaks. Daj mi pół godziny. Skoczymy do Romantica. Tylko zamów nam taksówkę. No i dziś nocujesz u mnie.
– Ty to masz pomysły – westchnęłam. – Ale w porządku. W tym wypadku ci nie odmówię. Leć się szykować, już zamawiam taksówkę.