- W empik go
Opactwo - ebook
Opactwo - ebook
Historyczny thriller osadzony w fascynującej średniowiecznej scenerii, pomiędzy murami jednego z najbardziej imponujących średniowiecznych klasztorów w Hiszpanii.
Opactwo Santa Maria de Veruela aspirowało do tego, by być niebiańskim miastem, wiernym odzwierciedleniem królestwa nieba, ale prawda jest taka, że zamieszkiwali je zwykli śmiertelnicy. Jego mury świadczyły o ambicjach, zdradzie i zemście. A także miłości, seksie i... śmierci.
W magicznych i tajemniczych krainach Moncayo znajduje się jeden z najpiękniejszych klasztorów cysterskich na świecie. W XIV wieku jest to scena krwawej wojny między koronami Kastylii i Aragonii.Gdy przybywa młody Bizen, z misją by odzyskać szczątki, które leżą w jednym z jego grobowców rozpoczyna się krwawa intryga ...
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-654-1135-8 |
Rozmiar pliku: | 934 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od czasów starożytnych uznawana za magiczną, niemal świętą, góra Moncayo wyznaczała w połowie XIV wieku granicę pomiędzy królestwami Kastylii, Nawarry i Aragonii. Jedna z jej dolin została wybrana przez zakon cystersów na miejsce budowy jednego z najznaczniejszych sanktuariów zakonu: opactwa Santa María de Veruela.
Ów gród, otoczony warownymi murami, wkrótce zaczął wytwarzać wszystko, czego potrzebował do samodzielnego funkcjonowania, co nadało mu cechy potężnego i skutecznego systemu gospodarczego. Jego mieszkańcy zamieniali niewykorzystane dotąd ziemie w pola uprawne, hodowali trzodę, zakładali kopalnie, młyny i kuźnie, czerpiąc zyski z tej działalności.
Choć jednak opactwo Santa María de Veruela miało w zamyśle przypominać niebiańskie miasto, być wiernym odwzorowaniem królestwa niebieskiego, to przecież mieszkali w nim zwykli śmiertelnicy, którzy co noc odwracali twarze od tego, co boskie, ulegając swoim niskim pasjom. Mury tego klasztoru bywały świadkami historii ambicji, zdrady i zemsty. Jak również miłości, seksu i... śmierci.Dramatis personae
Postacie historyczne
Opat Sancho Marcilla Muñoz, opat klasztoru Santa María de Veruela od 1362 do 1383 roku; jego nagrobek zachował się w południowej ścianie sali kapitulnej.
Bertrand du Guesclin, słynny rycerz bretoński w służbie króla Francji Karola V. Wódz tzw. białych kompanii, został wysłany, aby wspierać Henryka II Trastámara przeciw Piotrowi I Okrutnemu. Odzyskał ziemie na granicy aragońskiej i otrzymał godność hrabiego Borja.
Książę Walii, Edward Woodstock, syn pierworodny i dziedzic króla Anglii Edwarda III i ojciec króla Ryszarda II angielskiego. Znany jako Czarny Książę, wybitny dowódca wojskowy, zasłynął zwycięstwami nad silami francuskimi w bitwach pod Crécy i Poitiers.
Infant Alfonso, syn pierworodny i dziedzic króla Aragonii Jakuba I; śmierć infanta (w wieku trzydziestu ośmiu lat) poprzedziła zgon ojca; został pochowany w opactwie Veruela, niezgodnie z zapisem w testamencie, w którym wybrał na miejsce swojego pochówku zakon kaznodziejów w Huesce.
Hugh Hastings, rycerz angielski, uczestnik bitwy pod Ariñez (w języku baskijskim Inglesmendi).
Mnisi z opactwa Santa María de Veruela
Przeor Antón, prawa ręka opata, zarządza opactwem pod jego nieobecność i ma nadzór nad wszystkim, co dotyczy życia w klasztorze.
Dziekan Estéban, odpowiedzialny za cellarium (klasztorny spichlerz oraz magazyn), za produkcję płodów rolnych, wina i takich specjałów, jak oliwa.
Dziekan Adolfo, najstarszy z mnichów, który poznał ostatnich ośmiu opatów w Verueli.
Brat Cipriano, furtian, jeden z braci obarczonych największą odpowiedzialnością; sypia w celi ulokowanej w bramie prowadzącej do klasztoru.
Brat Julian, znany powszechnie jako pan wód; pod jego pieczą znajdują się wszystkie ciągi wodne, rowy nawadniające, wąwozy, zbiorniki oraz rzeki na rozległych ziemiach należących do opactwa.
Brat Timoteo to architekt kongregacji; dogląda wszystkich budowli.
Brat Saturio odpowiada za uprawę ziół leczniczych, rozsadnik i zbiór nasion; troszczy się o uprawy we wszystkich folwarkach opactwa.
Brat Ramiro jest aptekarzem Verueli; ma własną izbę, w której gromadzi specyfiki, księgi i instrumenty potrzebne w swojej sztuce; kuruje chorych.
Brat Bartolomé, poza odpowiedzialnością za kostnicę klasztorną, jest pomocnikiem dziekanów i przeora.
Brat Rogelio to mnich, który zajmuje się domem gościnnym, przeznaczonym dla cudzoziemców odwiedzających opactwo.
Brat Hugo, najmłodszy członek kongregacji, któremu nie przydzielono jeszcze konkretnej funkcji w opactwie; najwięcej czasu spędza w bibliotece.
Brat świecki (oblat) Octavio był odpowiedzialny za cellarium; obecnie wykonuje prace ciesielskie i pomaga dziekanowi Estebánowi.
Brat Prudencio (oblat) ma pod pieczą pomieszczenia i potrzeby świeckich członków zakonu.
Brat Isidoro (oblat) jest głównym pomocnikiem architekta.
Postacie świeckie
Bizén de Ayerbe, pomocnik notariusza królewskiego z Saragossy; towarzyszy swojemu mistrzowi w celu odzyskania szczątków infanta Alfonsa na rozkaz króla Piotra IV Aragońskiego.
Marta i Elena to dwie siostry z folwarku należącego do opactwa w Verueli.
Atilano i Jednooki, poddani opactwa, należą do straży, której zadaniem jest obrona murów warownych.
GODZINY KANONICZNE
Każda doba w klasztorze cysterskim była rozplanowana według tak zwanych godzin kanonicznych, które ustalono odpowiednio do wschodów i zachodów słońca. Te, które tu podajemy, odpowiadają porom właściwym dla października 1363 roku, w którym rozgrywają się wydarzenia przedstawione w powieści.
Matutinum: przed świtem, około godziny 1.30.
Lauda: około godziny 3 w nocy.
Prima: o wschodzie słońca, około godziny 6.
Tercja: trzecia godzina po wschodzie słońca, około godziny 9.
Seksta: o 12 w południe.
Nona: około godziny 14.
Nieszpory: po zachodzie słońca, około godziny 18.
Kompleta: przed odpoczynkiem nocnym, ok. godz. 20.30.
Tego ranka powietrze zastygło w bezruchu, nie odczuwało się najlżejszego powiewu. Gęsta, mroźna mgła rozwijała się nad ziemią jak płachta, wnikając ostrą sierścią w każdą szczelinę. Chłód tego dnia był nasycony wilgocią, najgorsza odmiana zimna. Antonio Martínez de Peira, szczelnie opatulony w długi, wełniany płaszcz, daremnie się trudził, aby opanować drżenie. Palce miał tak skostniałe, że z trudem utrzymywał w dłoniach wodze. Zdawało się, że samo piekło zamarzło, a ta mgła jest lodowatym tchnieniem, dobywającym się z najgłębszych czeluści otchłani. Był przekonany, że ta diabelska niepogoda to kara boska za wojnę, jaką chrześcijańscy królowie toczyli między sobą od lat, zbyt wielu lat.
Sprawował urząd notariusza generalnego na wszelkie ziemie i dominia króla Aragonii, aczkolwiek sam nie pochodził z tego królestwa. Urodził się na wybrzeżu, w Bilbao, świeżo założonym mieście, które jednak przyszło mu opuścić w dzieciństwie. Antonio Martínez de Peira, zwany przez wszystkich po prostu don Antonio, należał do tych ludzi, których wieku nie dałoby się określić, choćby człowiek przyglądał się cały dzień. Zawsze milczący, zawsze obserwujący w skupieniu wszystko, co było w zasięgu wzroku. Jego oczy wpijały się w każdy przedmiot czy szczegół, który zwrócił jego uwagę, jego uszy otwierały się na wszelkie rozmowy, nawet te z pozoru banalne.
Don Antonio zwykł był przyjmować wszelkie zlecenia, nie tak jak większość notariuszy, którzy nieradzi oddalali się od najludniejszych miast królestwa. I choć doszły do jego uszu budzące obawę historie, jakie opowiadano o ziemiach, do których właśnie się udawał, zgodził się wyruszyć w tę podróż. Był człowiekiem pragmatycznym i zawsze z powątpiewaniem podchodził do wszelkich legend i niesamowitych opowieści, ponieważ miał z tego rodzaju przekazami spore doświadczenie i wiedział, że za taką gadaniną najczęściej kryje się fałsz oraz interesowność z jednej strony, a z drugiej ciemnota i że te niesamowite zdarzenia to na ogół nic innego, jak skomplikowany splot różnych okoliczności.
Traktował zatem z należytym dystansem wszystko, co ludzie opowiadali o tej górze wznoszącej się nad wielką rzeką Ebro, dokładnie na granicy między trzema dużymi chrześcijańskimi królestwami na południe od Pirenejów.
Orszak don Antonia poruszał się pod eskortą ośmiu zbrojnych, a dowodził nimi Ramiro de Aguilera, wytrawny rycerz, który zadawał niewiele pytań, a do tego jedyny śmiałek, jaki zdecydował się chronić podróżnych w drodze na te rubieże. Znalezienie takiego notariusza jak on też nie było rzeczą łatwą. Bracia z zakonu kaznodziejskiego w Huesca zapłacili mu sporą sumę za podjęcie się tego zadania. Ze spotkania, jakie z nimi odbył, don Antonio wywnioskował, że zakonnicy już od dawna pragną, aby ta wyprawa doszła do skutku i długo czekali na sprzyjające okoliczności, te zaś najwidoczniej właśnie zaistniały, choć nie wiedział dokładnie, w czym rzecz.
Podróżowali konno, szerokim, okrytym bujną roślinnością brzegiem rzeki Ebro aż do miejsca, gdzie wpada do niej Huecha, ostatnia rzeka przed granicą z sąsiednim królestwem Nawarry. Tam skręcili w górę dopływu i dalej jechali doliną przecinającą tereny równinne. Mgła ukrywała ich przed wzrokiem straży zamków panujących nad tym obszarem, jednak notariusz królewski był świadom, że zanim dotrą do miejsca przeznaczenia, czekają ich większe niebezpieczeństwa niż owe twierdze, przyczajone na skalnych szczytach i pagórkach.
Po stolicy królestwa rozniosły się pogłoski, że książę Walii właśnie przekroczył Pireneje z armią liczącą sześć tysięcy najemników, ponad dwa tysiące Akwitańczyków i co najmniej tysiąc Anglików. Wszystko to za przyzwoleniem króla Nawarry, który pragnął zachować pozycję neutralną wobec obydwu sąsiadów, jak gdyby podobny zamysł w ogóle był do wykonania. Monarcha Nawarry postępował, jakby był mu obcy pierwszy aksjomat wszelakiej wojny: kiedy dwa królestwa stają do walki, istnieją tylko wrogowie albo sprzymierzeńcy. Tę regułę można odnieść do każdego konfliktu. Wstrzemięźliwe stosunki są dobre na czas pokoju, a to był czas wojenny.
Książę Walii przybył z wyraźną intencją udzielenia wsparcia odsuniętemu od władzy Piotrowi Okrutnemu, królowi Korony Kastylijskiej, który gotował się do odzyskania tronu. Zanosiło się na bezwzględną rozprawę. Don Antonio miał wątpliwości, czy uda im się sięgnąć po koronę Aragonii. Aż do tej chwili monarcha aragoński popierał uzurpatora kastylijskiego tronu, Enrique de Trastámara, a w Moncayo stacjonowały silne odziały francuskich najemników, które zostały tam osadzone w celu pilnowania granicy. Można było zakładać, że jeśli król uzurpator obieca im w zamian złoto, Francuzi będą gotowi stanąć do walki z księciem Walii. Królestwa Anglii i Francji od dziesięcioleci toczyły między sobą boje; byli już zmęczeni i znużeni walką o ziemie Normandii i Akwitanii, toteż południowe obszary Pirenejów mogły stać się nowym terytorium zmagań. Odnosiło się wrażenie, że w razie potrzeby będą toczyć wojnę choćby i sto lat.
Chociaż nigdy nie wszczynano działań zbrojnych przed Wielkim Postem, Francuzi nie mogli sobie pozwolić na powrót do swoich włości. Pozostali zatem w Moncayo, szukając sposobu na przetrwanie do czasu wznowienia walk w lecie. Jednak fakt, że książę Walii przeprawił się przez Pireneje, zmieniał całą sytuację i nie ulegało wątpliwości, że spowoduje to przyspieszenie rozwoju wydarzeń.
Żaden mieszkaniec królestwa, świadomy tych przesłanek, nie odważyłby się zbliżyć do granicy z Kastylią, ale notariusz królewski zwęszył dobrą okazję tam, gdzie inni dostrzegali jedynie zagrożenie i ryzyko.