- W empik go
Opera śmierci. Inspektor Bernard Żbik. Tom 2 - ebook
Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
29 stycznia 2022
Ebook
23,99 zł
Audiobook
32,00 zł
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Opera śmierci. Inspektor Bernard Żbik. Tom 2 - ebook
Warszawa, lata 30. XX w. Inspektor Bernard Żbik bawi w operze. Na jego oczach ktoś szykuje bardzo wyrafinowane morderstwo. Ofiarą ma być znana aktorka operowa. Kto jest mordercą i jaki ma powód? Czy morderca jest tylko jeden?
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-91-8019-011-4 |
Rozmiar pliku: | 631 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
OD AUTORA
Gdy Ludwikowi XIV doniesiono o pewnej klęsce, jaką odniosła jego armia, monarcha spojrzał niedbale w górę, na zachmurzone niebo i odparł: „Pan Bóg zapomniał widocznie o wszystkich dobrodziejstwach, jakie Mu wyświadczył nasz dom panujący”. Przyszła mi na myśl ta anegdota, gdy niedawno temu jeden z moich przyjaciół rzekł do mnie z miną Buddy patrzącego na swój pępek: „Powieści kryminalne nie mają głębi treści, są płytkie i banalne”. Boże! Strzeż mnie od przyjaciół, bo wrogom sam potrafię dać w pysk. Ów mój „przyjaciel” „zapomniał widocznie o wszystkich dobrodziejstwach, jakie mu wyświadczyłem” – zapomniał o walorach powieści kryminalnej. Chcąc mu jednak poradzić w biedzie, poleciłem mu udać się z jedną z morskich wycieczek Cooka na Ocean Indyjski, tam, gdzie znajduje się największa głębia na ziemi. I poradziłem mu, aby w tym właśnie miejscu wskoczył do wody, uwiązawszy sobie przedtem u nóg komplet Wallace’a (250 dzieł) oprawiony w skórę wołową. Wtedy będzie miał i powieści kryminalne, i głębokość. Nie wymienię oczywiście nazwiska tego pana, może nawet ku jego wielkiemu rozczarowaniu, bo _nomina sunt… „reclamosa”_. A ja nie mam zamiaru robić temu panu reklamy gratis. Piszę jednak o tym, bo takich Panów, czytających powieść z sondą i stoperem w ręku, jest dość dużo, niestety. Słyszałem nawet o takim, który uskarżał się, że powieść jakaś jest… za cienka o kilka stronic. O, bogowie! I wy nic?!
Drodzy Czytelnicy (Czytelnik zawsze jest drogi. Musi być drogi). Nie ma autora (mam nadzieję), który by pisał książkę z mikrometrem i stoperem. Powieści nie można „produkować systemem Taylora”, choć istnieje wstrętne określenie: literat zawodowy. Powieściopisarstwo jest przecież kwestią… no, natchnienia, talentu, powołania wreszcie – nie mierzcie więc – na Boga! – wartości powieści według ilości stron lub „głębokości” treści.
Głębokość treści – trudno jej ostatecznie tak bardzo wymagać od powieści kryminalnej. Nawet najbardziej utalentowany autor nie może umieścić w powieści kryminalnej treści specjalnie głębokiej – bo wtedy powieść ta przestanie być tym, czym miała być w założeniu. Straci charakter powieści kryminalnej. Jedynym celem dobrej powieści kryminalnej powinno być zainteresowanie Czytelnika na czas czytania, oderwanie go od rzeczywistości – o ile takie oderwanie jest w ogóle możliwe. Powieść kryminalna jest lekturą lekką, jest odpoczynkiem umysłu, jest snem na jawie. I niczym więcej być nie powinna. Autor powieści kryminalnej nie może i nie chce zaciągać zobowiązań moralnych wobec Czytelnika. Chce mu tylko dostarczyć godziwej rozrywki umysłowej, a że przy tym zmusza Czytelnika do lekkiej gimnastyki mózgowej – to należy mu się za to jeżeli już nie pomnik, to przynajmniej trochę wdzięczności.
Istnieje jednak jeden rodzaj literatury kryminalnej, młody beniaminek, który pozwala autorowi na pewną głębię, której się tak domaga ów Pan, o którym wspomniałem. Tym rodzajem literatury kryminalnej jest powieść detektywistyczno-psychologiczna – jednak i ona nie może być zbyt głęboka, bo wtedy byłaby… nudna!
Mam nadzieję, że tych kilka słów wyprowadzi z błędu malkontentów-głębokometrów i pouczy ich, czego mogą i czego powinni oczekiwać od najlepszej nawet powieści kryminalnej. Powtarzam: tylko rozrywki.
Adam NasielskiI
MOTYW ZBRODNI
_(trzy godziny przed rozpoczęciem opery)_
Wielki zegar na stoliku tykał miarowo i poważnie. W pokoju było bardzo widno.
— Powinienem cię zabić.
Kobieta nie spojrzała nawet na mężczyznę, który wyrzekł do niej te groźne słowa. Zupełnie jakby ich nie słyszała. Po co zresztą? Znała go przecież.
Z jakimś zrezygnowanym, nieludzkim, marmurowym spokojem nakładała z wprawą grube warstwy szminki i różu na swą zniszczoną skórę na zniszczonej twarzy. Jej dolna warga drgała nerwowo.
A on mówił przecież poważnie. Mówił śmiertelnie poważnie. I ona o tym wiedziała. Ona o tym najlepiej wiedziała. Wiedziała, że siedzi za nią morderca w stanie potencjalnym, człowiek, który powinien ją zamordować bez litości.
Ona na pewno nie znałaby litości w takiej sytuacji. Nie! Ona była okrutna. Ale ona przecież była kobietą. To zupełnie zmienia i przeinacza sytuację. Zupełnie.
Pudrowała starannie podkrążenia zmęczonych bezsennością oczu. Spojrzała na swą twarz w lustrze i starała się nie widzieć jego, desperata, który siedział za nią. Siedział i dyszał zemstą, nienawiścią i… trwogą. Bał się jej, zawsze. Nie wiedziała, czemu przypisać jego strach wobec niej. Pewna jednak była, że on się jej boi. Drży…
Teraz była piękna. Po tych wszystkich zabiegach kosmetycznych. Ale przedtem… Piękna! – ironicznie wykrzywiła usta w milczącym, bolesnym uśmiechu. Na co jej piękność. Ale! – Sza – nie myśleć nawet o tym. Bo to nie pomoże. Wcale. Nie. Nie myśleć. Boże! Czy to możliwe… I o tym…
– Ja cię muszę zabić. Rozumiesz? Muszę.
I tym razem nie spojrzała nawet na niego, choć mogła go zobaczyć w lustrze, przed którym siedziała, nie odwracając głowy, bo siedział wprost za nią. Tuż za nią. Mógłby jej strzelić w plecy, a ona nie miałaby nawet czasu uskoczyć. Czasu ani ochoty. Niech strzela, jeżeli mu to sprawi przyjemność. Ale on się boi…
Była nawet ciekawa. Tak – to było najlepsze, najdokładniejsze, najbardziej ścisłe określenie jej uczucia: ciekawość. Widziała jego rękę zanurzoną w kieszeni. Widziała kanciastą, podłużną wypukłość rewolweru. Czy strzeli?
Nie broniłaby się. Nie ruszyłaby się z miejsca. Nie krzyczałaby. Byłaby zadowolona. Śmierć – słodka śmierć. I z jego ręki – ach! Zakrztusiła się patologicznymi myślami. Móc się rozpłynąć w nicość, bez wysiłku. Och! Ołówek do brwi zadrgał w jej bezkrwistej bladej ręce i zboczył z linii, rysując na bielonym czole tłustą, czarną kreskę. Ostrożnie ścierała ją jedwabną chustką, aby nie zniweczyć skutków subtelnego masażu, jakiemu poddała się przedtem. Codziennie masaż – ale to upiększa. Upiększa – po co…
Pod wpływem poprzedniego uśmiechu dookoła linii jej ust wytworzyła się krzywa, brzydka zmarszczka. Racja: Ne rire pas, madame – przypomniała sobie i zastanowiła się, czemu ta masażystka Polka mówi po francusku. Źle mówi. Ale dobrze masuje. A masaż upiększa. Dlaczego on nie poddaje się masażowi. Bo on jest mężczyzną. Mężczyzna nie musi być piękny. Musi mieć tylko pieniądze. Dużo pieniędzy!…
Myśli kłębiły jej się pod czaszką w bezładnym chaosie. Ale tak przecież być musiało. Myśli musiały się kłębić. Ona o tym wiedziała. I on też o tym wiedział. Czy u niego już kłębiły się myśli? Jeżeli jeszcze nie – to wkrótce zaczną się kłębić chaotycznie. Czy ona jest z tego zadowolona? Może? A może i nie. Raczej nie. Nie. A…
– Ja cię zabiję. Za-bi-ję.
Spojrzała na niego, jakby go dopiero w tej chwili spostrzegła.
Był młody i piękny, ale coś czaiło się teraz w jego oczach, co go szpeciło. Może tylko w jej oczach szpeciło. Innym kobietom może się podoba taki wyraz melancholijnej desperacji w oczach mężczyzny. Kobiety są niekiedy takie dziwne.
Kobiety. Ona przecież też jest kobietą. Nie! Nie! – Ona już nie jest kobietą. I on jej się nie podoba. Nie! Nie! Nie! Bo on już nie jest mężczyzną. Ona o tym wie. Tylko ona o tym wie. Nikt więcej o tym nie może wiedzieć. Nie może.
Ja cię muszę zabić. Ja cię zabiję. – On ma rację. Zupełną rację. Ma rację i ma rewolwer.
Dlaczego on nie strzela. Dlaczego milczy. Nad czym się zastanawia. Czy ma coś do stracenia. Nie! On nie ma nic do stracenia. Gorzej, niż mu jest, być mu już nie może. Ona o tym wie najlepiej. Ona jedna. Jedyna. Bo…
– Kiedy?
Podniósł głowę ciężko, jakby była z ołowiu i wolno, jakby mu to sprawiło ból. Może i sprawiło mu to ból – patrzeć na tę kobietę.
– Co?
Nie rozumiał jej pytania. Wyglądał jak pijany. Pijany? – Czym? Ha, ha! On – i pijany. Nie! On nie może przecież być pijany. Właśnie on.
Może już kłębią się u niego myśli w bezładnym chaosie. Może już czuje tę przerażającą próżnię w czaszce – pomyślała z sadystyczną satysfakcją. – To jednak jest przerażające – wzdrygnęła się. Drgnęła nerwowo.
– Kiedy mnie zabijesz?
Przetarł ręką oczy. Drugiej ręki wciąż nie wyjmował z kieszeni. Miał w niej rewolwer.
– Kiedy cię zabiję?
Nerwowo uderzał nogą o dywan. Dywan ma deseń w kratki – zauważył. Kiedy ją zabije? Sam się nad tym zastanawiał z potwornym, okrutnym wyrachowaniem desperata.
– Kiedy cię zabiję – powtórzył po raz drugi wodnistym głosem i dodał: – Dziś cię zabiję.
Przez chwilę milczeli oboje. Nerwowe uderzenia jego nogi o dywan. Dywan ma deseń w kratki. A ją on dziś zabije. No tak.
Widziała i obserwowała ze straszliwą rozkoszą sadystki, jak jego ciało drży w paroksyzmie bezsilnej wściekłości. Stała obok niego. Ona nie drżała. Bo on – to nowicjusz, można określić. A ona – rutynowana.
– Ha, ha, ha!
Śmiertelna, groźna cisza pokoju rozdzwoniła się trelem śmiechu jej wyszkolonego głosu artystki operowej, głosu pierwszej śpiewaczki.
On przestał nagle drżeć. Stężał. Noga zatrzymała się o centymetr nad dywanem i opadła wolno. Ona się śmieje. Ona się śmieje. Ona!…
Gong jej uśmiechu uderzał w jego czaszkę, jak młot w kowadło. Czemu ona się śmieje. Jak ona może się śmiać. Abstrahując już od jego stanu uczuciowego. Na pewno abstrahując od jego stanu uczuciowego – bo ostatecznie, cóż on ją obchodzi, cóż ona jego obchodzi – jak ona może się śmiać. Czyżby już. Czyżby już… dosięgło jej mózgu.
A on – teraz jeszcze jest rozumny, ale już chwilami zaczyna tracić panowanie nad swymi myślami. Ale niedługo, niedługo, niedługo!
Zacisnął zęby tak mocno, że aż zazgrzytały nerwowo i poczuł ból w szczęce. Znów drżał jak motor samochodu wyścigowego na chwilę przed strzałem startera, każdym stawem, każdym ścięgnem, każdą komórką swego ciała. Ona się śmieje! Ona się śmieje!
– Dlaczego się śmiejesz?
Spojrzała nań prawie poważnie. Była o piętnaście lat starsza od niego. Ale on dowiedział się o tym dopiero w drugim roku znajomości. Dowiedział się też o… Nie mógł o tym myśleć. Był wściekły, wściekły – znów zacisnął zęby. Namacał palcem cyngiel rewolweru. Trzeba tylko nacisnąć języczek. Wówczas iglica spada i uderza. To takie proste.
– Śmieję się z twojej wściekłości, ale się jej nie dziwię.
Drgnął całym ciałem, jakby się chciał na nią rzucić, ale tego nie uczynił. Sadystka. Przeklęta sadystka. Ona się nawet nie cofnęła. Nie drgnęła. Przez chwilę stała spokojnie. Obejrzała swą rękę. Musi tu przypiłować paznokieć. Drobnostka. On też ma paznokcie – i ma rewolwer. Drobnostka…
Podniosła rękę, aby poprawić włosy automatycznym ruchem i jej luźna piżama osunęła się do jej stóp. Nie przytrzymała piżamy. Nie podniosła jej.
Stała przed nim cała naga.
Miała piękne piersi, piękne ciało, nogi – była piękna.
Chociaż on wiedział – to jednak zapomniał.
Szarpnął się z krzesła i rzucił w jej stronę. Cofnęła się szybko.
– Oddaj mi się teraz.
Jego głos drżał żądzą. Tylko żądzą. O wszystkim innym zapomniał. Teraz, teraz – teraz mogła mu się oddać bez żadnego niebezpieczeństwa.
Skoczył ku niej.
– Oddaj mi się teraz. Teraz już możesz. O!
Krzyczał na wpół przytomny z obłędnej żądzy. Ale namiętność przefiltrowała ten krzyk w szept. Stała przecież przed nim naga. I… Teraz niebezpieczeństwo już dla niego nie istniało. Co tam… Niech tam…
Jego mokra od potu wzruszenia duża dłoń uchwyciła półkulę jej piersi. Jego wargi rozedrgały się w brzydkiej krzywiźnie żądzy… Przez mgłę pożądania widział jej obnażoną pierś i piękne ramiona. Wyciągnął rękę…
Rozległ się krzyk.
Głośny krzyk.
To on krzyknął. Albowiem ukłuła go długą szpilką w rękę. Patrzał na małą kroplę krwi, czuł mały ból i oprzytomniał. Głos jego był niesamowicie spokojny.
– Dlaczego nie chcesz mi sprawić tej przyjemności? Przecież ty jesteś jedyną kobietą, która może mi się oddać. Przecież – zgrzyt wściekłości – już przez cały rok byłaś moją noc w noc.
Duże, grube krople potu ściekały mu po twarzy. A na ręce widniała mała kropla czerwonej krwi, która szybko krzepła.
Przemówiła i znów odcień powagi, znów piętnaście lat różnicy wieku wystawało z jej tonu.
– Nie mogę ci się teraz oddać, bo muszę już iść do teatru. Popsułbyś mi całą kosmetykę. A to jest dziewięć godzin pracy – nie mówiąc o pieniądzach. Przecież wiesz…
– Więc nie pójdziesz dziś do teatru. Stać cię na to…
Znów nadzieja pojawiła się w jego głosie. Znów rumieńce pożądania wypłynęły na powierzchnię schnącego potu na jego twarzy. Może jednak…
Nie myślał o tym, że dzisiejszy stosunek może wywołać wielkie komplikacje. Co jeszcze może być gorszego? Czy człowiek padnie od kuli armatniej, czy od karabinowej. Jeżeli do otrucia wystarczą trzy pastylki sublimatu – to co szkodzi, jeżeli zażyje się dwadzieścia pastylek – i tak nastąpi śmierć. A jeżeli sublimat jest smaczny – to lepiej zażyć dwadzieścia, nie trzy.
Tu zaś przecież chodziło o sublimat miłości.
Mała kropla krwi na ręce skrzepła już zupełnie.
– Pójdę do teatru. Oddam ci się jutro. Albo dziś późną nocą. Jak wolisz. Przyjdziesz. Będę czekała.
Wiedziała dobrze, że nie będzie czekała, że go nie wpuści.
Znów zadrżał na całym ciele.
– Dziś nie chcesz. Ale wtedy chciałaś. Wtedy. Wwwteddy – zaciął się pod wpływem wściekłości.
Nagle się uspokoił.
– Nie oddasz mi się jutro. Ani dziś późną nocą.
Nie rozumiała. Po co rozumieć. Niech powie…
– Bo co? Dlaczego to?
– Bo dziś w teatrze cię zabiję. To będzie takie łatwe. Jutro już nie będziesz żyła. Jutro będziesz trupem. Ja ci to przyrzekam. Zgniję potem w więzieniu. Ale – nie! Nikt się nie dowie – nikt. Bo ty nie powiesz. Umarli nie mówią. Ha, ha!
Nagle wstał i wyszedł szybko, zostawiając drzwi otwarte. Przez kilka minut patrzyła w kierunku, w którym zniknął. Więc już poszedł. – Nareszcie.
Stała wciąż naga.
Zamknęła drzwi. Podniosła piżamę i ubrała się starannie w lekką suknię-narzutkę. Przejrzała się w lustrze i uśmiechnęła się do swego odbicia. Jaki on jest głupi. Chociaż – może nie…
Przez chwilę zastanawiała się nad czymś. Potem podeszła do aparatu telefonicznego. Ujęła dwoma palcami mikrotelefon oprawny w biały ebonit.
– Proszę 285-13.
– Tak jest.
Dzwonek był długi. A myśl jest szybka. Myślała:
– On mnie dziś zabije. Jak on to zrobi. Otwarcie czy skrycie, aby ujść karze. Ciekawe. Tak. Cie-ka-we.
Ziewnęła ostrożnie.
W telefonie zabrzmiał męski głos.
– Ach! To pani.
– Ja, panie dyrektorze.Adam Nasielski
Adam Nasielski, (1 lipca 1911, Warszawa – 23 stycznia 2009, Melbourne) – polski pisarz, prawnik i kryminolog, autor ponad 40 powieści kryminalnych.
Adam Nasielski ukończył studia prawnicze i seminarium doktorów kryminologii na Uniwersytecie Józefa Piłsudskiego (Uniwersytet Warszawski). Początkowo pracował jako recenzent operowy. W 1931 opublikował pierwszą powieść kryminalną – _Strzał_, którą rozpoczął błyskotliwą karierę pisarza powieści. Do 1939 napisał ponad 40 powieści kryminalnych, dzięki czemu stał się jednym z najbardziej płodnych polskich pisarzy tego gatunku przed wojną. Stworzył postać Bernarda Żbika, inspektora urzędu śledczego w Warszawie. Żbik wystąpił w ośmiu powieściach serii _Wielkie gry Bernarda Żbika_. Z powodu licznych inspiracji i nawiązań do Edgara Wallace’a Adam Nasielski był nazywany „Polskim Wallace’m”. Większość powieści Nasielski napisał we własnej willi w Zaleszczykach nad Dniestrem. Jego książki były tłumaczone na języki: angielski, czeski, francuski, holenderski i niemiecki.
Do Australii przybył w 1949. Pracował jako urzędnik w państwowym przedsiębiorstwie budującym tamy. Publikował sporadycznie minipowieści w „Wiadomościach Polskich” oraz reportaże, polemiki i listy w paryskiej „Kulturze”. Po przejściu na emeryturę rozstał się z powieścią kryminalną.
W PRL nie wydawano książek Adama Nasielskiego. Dopiero w 1991 wznowiono tytuł _Awantura w Chicago_. Książki Nasielskiego są wznawiane sukcesywnie dopiero od 2013 w serii _Kryminały przedwojennej Warszawy._ Wiele z niewznowionych dotychczas tytułów uchodzi za rarytasy wśród kolekcjonerów i osiąga bardzo wysokie ceny na rynku wtórnym.POLECAMY RÓWNIEŻ
KLASYKI POLSKIE KRYMINAŁY
Kryminały przedwojennej Warszawy
- _Marek Romański_, Mord na Placu Trzech Krzyży. Tom 1
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Demon wyścigów. Powieść sensacyjna zza kulis życia Warszawy. Tom 2
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Tajemniczy wróg przy Alejach Ujazdowskich. Tom 3
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Upiorny dom w Pobereżu. Tom 4
- _Marek Romański_, W walce z Arsène Lupin. Tom 5
- _Marek Romański_, Mister X. Tom 6
- _Marek Romański_, Miss o szkarłatnym spojrzeniu. Tom 7
- _Marek Romański_, Szpieg z Falklandów. Tom 8
- _Marek Romański_, Tajemnica kanału La Manche. Tom 9
- _Marek Romański_, Pająk. Tom 10
- _Marek Romański_, Znak zapytania. Tom 11
- _Marek Romański,_ Prokurator Garda. Tom 12
- _Marek Romański,_ Złote sidła, pierwsza część. Tom 13
- _Marek Romański,_ Defraudant, druga część. Tom 13
- _Marek Romański_, Małżeństwo Neili Forster. Tom 14
- _Marek Romański,_ Serca szpiegów, pierwsza część. Tom 15
- _Marek Romański_, Salwa o świcie, druga część. Tom 15
- _Marek Romański_, Zycie i śmierć Axela Branda. Tom 16
- _Kazimierz Laskowski,_ Agent policyjny. Papiery po Hektorze Blau. Tom 17
- _Walery Przyborowski_, Czerwona skrzynia. Tom 18
- _Walery Przyborowski_, Widmo na kanonii (pierwsza i druga część). Tom 19
- _Antoni Hram_, Upiór podziemi. Tom 20
Inspektor Bernard Żbik
Adam Nasielski
- Alibi. Tom 1
- Opera śmierci. Tom 2
- Człowiek z Kimberley. Tom 3
- Dom tajemnic w Wilanowie. Tom 4
- Grobowiec Ozyrysa. Tom 5
- Skok w otchłań. Tom 6
- Puama E. Tom 7
- As Pik. Tom 8
- Koralowy sztylet i inne opowiadania. Tom 9
Najciekawsze kryminały PRL
- _Tadeusz Starostecki_, Plan Wilka. Tom 1
- _Zuzanna Śliwa_, Bardzo niecierpliwy morderca. Tom 2
- _Janusz Faber_, Ślady prowadzą w noc. Tom 3
- _Kazimierz Kłoś_, Listy przyniosły śmierć. Tom 4
- _Janusz Roy_, Czarny koń zabija nocą. Tom 5
- _Zuzanna Śliwa_, Teodozja i cień zabójcy. Tom 6
- _Jerzy Żukowski_, Martwy punkt. Tom 7
- _Jerzy Marian Mech_, Szyfr zbrodni. Tom 8
- _G.R Tarnawa_, Zakręt samobójców. Tom 9
- _I. Cuculescu (pseud.)/Iwona Szynik_, Trucizna działa. Tom 10
Klasyka angielskiego kryminału
Edgar Wallace
- Tajemnica szpilki. Tom 1
- Czerwony Krąg. Tom 2
- Bractwo Wielkiej Żaby. Tom 3
- Szajka Zgrozy. Tom 4
- Kwadratowy szmaragd. Tom 5
- Numer Szósty. Tom 6
- Spłacony dług. Tom 7
- Łowca głów. Tom 8
Detektyw Asbjørn Krag
Sven Elvestad
- Człowiek z niebieskim szalem. Tom 1
- Czarna Gwiazda. Tom 2
- Tajemnica torpedy. Tom 3
- Pokój zmarłego. Tom 4
NOWE POLSKIE KRYMINAŁY
Kryminały Warszawskie
Wojciech Kulawski
- Lista sześciu. Tom 1.
- Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści. Tom 2.
- Zamknięci. Tom 3
- Poza granicą szaleństwa. Tom 4
Komisarz Ireneusz Waróg
Stefan Górawski
- Sekret włoskiego orzecha. Tom 1
- W cieniu włoskiego orzecha. Tom 2
Kapitan Jan Jedyna
Igor Frender
- Człowiek Jatka - Mroczna twarz dwulicowa. Tom 1
- Mordercza proteza. Tom 2
Tim Mayer
Wojciech Kulawski
- Syryjska legenda. Tom 1
- Meksykańska hekatomba. Tom 2
Gdy Ludwikowi XIV doniesiono o pewnej klęsce, jaką odniosła jego armia, monarcha spojrzał niedbale w górę, na zachmurzone niebo i odparł: „Pan Bóg zapomniał widocznie o wszystkich dobrodziejstwach, jakie Mu wyświadczył nasz dom panujący”. Przyszła mi na myśl ta anegdota, gdy niedawno temu jeden z moich przyjaciół rzekł do mnie z miną Buddy patrzącego na swój pępek: „Powieści kryminalne nie mają głębi treści, są płytkie i banalne”. Boże! Strzeż mnie od przyjaciół, bo wrogom sam potrafię dać w pysk. Ów mój „przyjaciel” „zapomniał widocznie o wszystkich dobrodziejstwach, jakie mu wyświadczyłem” – zapomniał o walorach powieści kryminalnej. Chcąc mu jednak poradzić w biedzie, poleciłem mu udać się z jedną z morskich wycieczek Cooka na Ocean Indyjski, tam, gdzie znajduje się największa głębia na ziemi. I poradziłem mu, aby w tym właśnie miejscu wskoczył do wody, uwiązawszy sobie przedtem u nóg komplet Wallace’a (250 dzieł) oprawiony w skórę wołową. Wtedy będzie miał i powieści kryminalne, i głębokość. Nie wymienię oczywiście nazwiska tego pana, może nawet ku jego wielkiemu rozczarowaniu, bo _nomina sunt… „reclamosa”_. A ja nie mam zamiaru robić temu panu reklamy gratis. Piszę jednak o tym, bo takich Panów, czytających powieść z sondą i stoperem w ręku, jest dość dużo, niestety. Słyszałem nawet o takim, który uskarżał się, że powieść jakaś jest… za cienka o kilka stronic. O, bogowie! I wy nic?!
Drodzy Czytelnicy (Czytelnik zawsze jest drogi. Musi być drogi). Nie ma autora (mam nadzieję), który by pisał książkę z mikrometrem i stoperem. Powieści nie można „produkować systemem Taylora”, choć istnieje wstrętne określenie: literat zawodowy. Powieściopisarstwo jest przecież kwestią… no, natchnienia, talentu, powołania wreszcie – nie mierzcie więc – na Boga! – wartości powieści według ilości stron lub „głębokości” treści.
Głębokość treści – trudno jej ostatecznie tak bardzo wymagać od powieści kryminalnej. Nawet najbardziej utalentowany autor nie może umieścić w powieści kryminalnej treści specjalnie głębokiej – bo wtedy powieść ta przestanie być tym, czym miała być w założeniu. Straci charakter powieści kryminalnej. Jedynym celem dobrej powieści kryminalnej powinno być zainteresowanie Czytelnika na czas czytania, oderwanie go od rzeczywistości – o ile takie oderwanie jest w ogóle możliwe. Powieść kryminalna jest lekturą lekką, jest odpoczynkiem umysłu, jest snem na jawie. I niczym więcej być nie powinna. Autor powieści kryminalnej nie może i nie chce zaciągać zobowiązań moralnych wobec Czytelnika. Chce mu tylko dostarczyć godziwej rozrywki umysłowej, a że przy tym zmusza Czytelnika do lekkiej gimnastyki mózgowej – to należy mu się za to jeżeli już nie pomnik, to przynajmniej trochę wdzięczności.
Istnieje jednak jeden rodzaj literatury kryminalnej, młody beniaminek, który pozwala autorowi na pewną głębię, której się tak domaga ów Pan, o którym wspomniałem. Tym rodzajem literatury kryminalnej jest powieść detektywistyczno-psychologiczna – jednak i ona nie może być zbyt głęboka, bo wtedy byłaby… nudna!
Mam nadzieję, że tych kilka słów wyprowadzi z błędu malkontentów-głębokometrów i pouczy ich, czego mogą i czego powinni oczekiwać od najlepszej nawet powieści kryminalnej. Powtarzam: tylko rozrywki.
Adam NasielskiI
MOTYW ZBRODNI
_(trzy godziny przed rozpoczęciem opery)_
Wielki zegar na stoliku tykał miarowo i poważnie. W pokoju było bardzo widno.
— Powinienem cię zabić.
Kobieta nie spojrzała nawet na mężczyznę, który wyrzekł do niej te groźne słowa. Zupełnie jakby ich nie słyszała. Po co zresztą? Znała go przecież.
Z jakimś zrezygnowanym, nieludzkim, marmurowym spokojem nakładała z wprawą grube warstwy szminki i różu na swą zniszczoną skórę na zniszczonej twarzy. Jej dolna warga drgała nerwowo.
A on mówił przecież poważnie. Mówił śmiertelnie poważnie. I ona o tym wiedziała. Ona o tym najlepiej wiedziała. Wiedziała, że siedzi za nią morderca w stanie potencjalnym, człowiek, który powinien ją zamordować bez litości.
Ona na pewno nie znałaby litości w takiej sytuacji. Nie! Ona była okrutna. Ale ona przecież była kobietą. To zupełnie zmienia i przeinacza sytuację. Zupełnie.
Pudrowała starannie podkrążenia zmęczonych bezsennością oczu. Spojrzała na swą twarz w lustrze i starała się nie widzieć jego, desperata, który siedział za nią. Siedział i dyszał zemstą, nienawiścią i… trwogą. Bał się jej, zawsze. Nie wiedziała, czemu przypisać jego strach wobec niej. Pewna jednak była, że on się jej boi. Drży…
Teraz była piękna. Po tych wszystkich zabiegach kosmetycznych. Ale przedtem… Piękna! – ironicznie wykrzywiła usta w milczącym, bolesnym uśmiechu. Na co jej piękność. Ale! – Sza – nie myśleć nawet o tym. Bo to nie pomoże. Wcale. Nie. Nie myśleć. Boże! Czy to możliwe… I o tym…
– Ja cię muszę zabić. Rozumiesz? Muszę.
I tym razem nie spojrzała nawet na niego, choć mogła go zobaczyć w lustrze, przed którym siedziała, nie odwracając głowy, bo siedział wprost za nią. Tuż za nią. Mógłby jej strzelić w plecy, a ona nie miałaby nawet czasu uskoczyć. Czasu ani ochoty. Niech strzela, jeżeli mu to sprawi przyjemność. Ale on się boi…
Była nawet ciekawa. Tak – to było najlepsze, najdokładniejsze, najbardziej ścisłe określenie jej uczucia: ciekawość. Widziała jego rękę zanurzoną w kieszeni. Widziała kanciastą, podłużną wypukłość rewolweru. Czy strzeli?
Nie broniłaby się. Nie ruszyłaby się z miejsca. Nie krzyczałaby. Byłaby zadowolona. Śmierć – słodka śmierć. I z jego ręki – ach! Zakrztusiła się patologicznymi myślami. Móc się rozpłynąć w nicość, bez wysiłku. Och! Ołówek do brwi zadrgał w jej bezkrwistej bladej ręce i zboczył z linii, rysując na bielonym czole tłustą, czarną kreskę. Ostrożnie ścierała ją jedwabną chustką, aby nie zniweczyć skutków subtelnego masażu, jakiemu poddała się przedtem. Codziennie masaż – ale to upiększa. Upiększa – po co…
Pod wpływem poprzedniego uśmiechu dookoła linii jej ust wytworzyła się krzywa, brzydka zmarszczka. Racja: Ne rire pas, madame – przypomniała sobie i zastanowiła się, czemu ta masażystka Polka mówi po francusku. Źle mówi. Ale dobrze masuje. A masaż upiększa. Dlaczego on nie poddaje się masażowi. Bo on jest mężczyzną. Mężczyzna nie musi być piękny. Musi mieć tylko pieniądze. Dużo pieniędzy!…
Myśli kłębiły jej się pod czaszką w bezładnym chaosie. Ale tak przecież być musiało. Myśli musiały się kłębić. Ona o tym wiedziała. I on też o tym wiedział. Czy u niego już kłębiły się myśli? Jeżeli jeszcze nie – to wkrótce zaczną się kłębić chaotycznie. Czy ona jest z tego zadowolona? Może? A może i nie. Raczej nie. Nie. A…
– Ja cię zabiję. Za-bi-ję.
Spojrzała na niego, jakby go dopiero w tej chwili spostrzegła.
Był młody i piękny, ale coś czaiło się teraz w jego oczach, co go szpeciło. Może tylko w jej oczach szpeciło. Innym kobietom może się podoba taki wyraz melancholijnej desperacji w oczach mężczyzny. Kobiety są niekiedy takie dziwne.
Kobiety. Ona przecież też jest kobietą. Nie! Nie! – Ona już nie jest kobietą. I on jej się nie podoba. Nie! Nie! Nie! Bo on już nie jest mężczyzną. Ona o tym wie. Tylko ona o tym wie. Nikt więcej o tym nie może wiedzieć. Nie może.
Ja cię muszę zabić. Ja cię zabiję. – On ma rację. Zupełną rację. Ma rację i ma rewolwer.
Dlaczego on nie strzela. Dlaczego milczy. Nad czym się zastanawia. Czy ma coś do stracenia. Nie! On nie ma nic do stracenia. Gorzej, niż mu jest, być mu już nie może. Ona o tym wie najlepiej. Ona jedna. Jedyna. Bo…
– Kiedy?
Podniósł głowę ciężko, jakby była z ołowiu i wolno, jakby mu to sprawiło ból. Może i sprawiło mu to ból – patrzeć na tę kobietę.
– Co?
Nie rozumiał jej pytania. Wyglądał jak pijany. Pijany? – Czym? Ha, ha! On – i pijany. Nie! On nie może przecież być pijany. Właśnie on.
Może już kłębią się u niego myśli w bezładnym chaosie. Może już czuje tę przerażającą próżnię w czaszce – pomyślała z sadystyczną satysfakcją. – To jednak jest przerażające – wzdrygnęła się. Drgnęła nerwowo.
– Kiedy mnie zabijesz?
Przetarł ręką oczy. Drugiej ręki wciąż nie wyjmował z kieszeni. Miał w niej rewolwer.
– Kiedy cię zabiję?
Nerwowo uderzał nogą o dywan. Dywan ma deseń w kratki – zauważył. Kiedy ją zabije? Sam się nad tym zastanawiał z potwornym, okrutnym wyrachowaniem desperata.
– Kiedy cię zabiję – powtórzył po raz drugi wodnistym głosem i dodał: – Dziś cię zabiję.
Przez chwilę milczeli oboje. Nerwowe uderzenia jego nogi o dywan. Dywan ma deseń w kratki. A ją on dziś zabije. No tak.
Widziała i obserwowała ze straszliwą rozkoszą sadystki, jak jego ciało drży w paroksyzmie bezsilnej wściekłości. Stała obok niego. Ona nie drżała. Bo on – to nowicjusz, można określić. A ona – rutynowana.
– Ha, ha, ha!
Śmiertelna, groźna cisza pokoju rozdzwoniła się trelem śmiechu jej wyszkolonego głosu artystki operowej, głosu pierwszej śpiewaczki.
On przestał nagle drżeć. Stężał. Noga zatrzymała się o centymetr nad dywanem i opadła wolno. Ona się śmieje. Ona się śmieje. Ona!…
Gong jej uśmiechu uderzał w jego czaszkę, jak młot w kowadło. Czemu ona się śmieje. Jak ona może się śmiać. Abstrahując już od jego stanu uczuciowego. Na pewno abstrahując od jego stanu uczuciowego – bo ostatecznie, cóż on ją obchodzi, cóż ona jego obchodzi – jak ona może się śmiać. Czyżby już. Czyżby już… dosięgło jej mózgu.
A on – teraz jeszcze jest rozumny, ale już chwilami zaczyna tracić panowanie nad swymi myślami. Ale niedługo, niedługo, niedługo!
Zacisnął zęby tak mocno, że aż zazgrzytały nerwowo i poczuł ból w szczęce. Znów drżał jak motor samochodu wyścigowego na chwilę przed strzałem startera, każdym stawem, każdym ścięgnem, każdą komórką swego ciała. Ona się śmieje! Ona się śmieje!
– Dlaczego się śmiejesz?
Spojrzała nań prawie poważnie. Była o piętnaście lat starsza od niego. Ale on dowiedział się o tym dopiero w drugim roku znajomości. Dowiedział się też o… Nie mógł o tym myśleć. Był wściekły, wściekły – znów zacisnął zęby. Namacał palcem cyngiel rewolweru. Trzeba tylko nacisnąć języczek. Wówczas iglica spada i uderza. To takie proste.
– Śmieję się z twojej wściekłości, ale się jej nie dziwię.
Drgnął całym ciałem, jakby się chciał na nią rzucić, ale tego nie uczynił. Sadystka. Przeklęta sadystka. Ona się nawet nie cofnęła. Nie drgnęła. Przez chwilę stała spokojnie. Obejrzała swą rękę. Musi tu przypiłować paznokieć. Drobnostka. On też ma paznokcie – i ma rewolwer. Drobnostka…
Podniosła rękę, aby poprawić włosy automatycznym ruchem i jej luźna piżama osunęła się do jej stóp. Nie przytrzymała piżamy. Nie podniosła jej.
Stała przed nim cała naga.
Miała piękne piersi, piękne ciało, nogi – była piękna.
Chociaż on wiedział – to jednak zapomniał.
Szarpnął się z krzesła i rzucił w jej stronę. Cofnęła się szybko.
– Oddaj mi się teraz.
Jego głos drżał żądzą. Tylko żądzą. O wszystkim innym zapomniał. Teraz, teraz – teraz mogła mu się oddać bez żadnego niebezpieczeństwa.
Skoczył ku niej.
– Oddaj mi się teraz. Teraz już możesz. O!
Krzyczał na wpół przytomny z obłędnej żądzy. Ale namiętność przefiltrowała ten krzyk w szept. Stała przecież przed nim naga. I… Teraz niebezpieczeństwo już dla niego nie istniało. Co tam… Niech tam…
Jego mokra od potu wzruszenia duża dłoń uchwyciła półkulę jej piersi. Jego wargi rozedrgały się w brzydkiej krzywiźnie żądzy… Przez mgłę pożądania widział jej obnażoną pierś i piękne ramiona. Wyciągnął rękę…
Rozległ się krzyk.
Głośny krzyk.
To on krzyknął. Albowiem ukłuła go długą szpilką w rękę. Patrzał na małą kroplę krwi, czuł mały ból i oprzytomniał. Głos jego był niesamowicie spokojny.
– Dlaczego nie chcesz mi sprawić tej przyjemności? Przecież ty jesteś jedyną kobietą, która może mi się oddać. Przecież – zgrzyt wściekłości – już przez cały rok byłaś moją noc w noc.
Duże, grube krople potu ściekały mu po twarzy. A na ręce widniała mała kropla czerwonej krwi, która szybko krzepła.
Przemówiła i znów odcień powagi, znów piętnaście lat różnicy wieku wystawało z jej tonu.
– Nie mogę ci się teraz oddać, bo muszę już iść do teatru. Popsułbyś mi całą kosmetykę. A to jest dziewięć godzin pracy – nie mówiąc o pieniądzach. Przecież wiesz…
– Więc nie pójdziesz dziś do teatru. Stać cię na to…
Znów nadzieja pojawiła się w jego głosie. Znów rumieńce pożądania wypłynęły na powierzchnię schnącego potu na jego twarzy. Może jednak…
Nie myślał o tym, że dzisiejszy stosunek może wywołać wielkie komplikacje. Co jeszcze może być gorszego? Czy człowiek padnie od kuli armatniej, czy od karabinowej. Jeżeli do otrucia wystarczą trzy pastylki sublimatu – to co szkodzi, jeżeli zażyje się dwadzieścia pastylek – i tak nastąpi śmierć. A jeżeli sublimat jest smaczny – to lepiej zażyć dwadzieścia, nie trzy.
Tu zaś przecież chodziło o sublimat miłości.
Mała kropla krwi na ręce skrzepła już zupełnie.
– Pójdę do teatru. Oddam ci się jutro. Albo dziś późną nocą. Jak wolisz. Przyjdziesz. Będę czekała.
Wiedziała dobrze, że nie będzie czekała, że go nie wpuści.
Znów zadrżał na całym ciele.
– Dziś nie chcesz. Ale wtedy chciałaś. Wtedy. Wwwteddy – zaciął się pod wpływem wściekłości.
Nagle się uspokoił.
– Nie oddasz mi się jutro. Ani dziś późną nocą.
Nie rozumiała. Po co rozumieć. Niech powie…
– Bo co? Dlaczego to?
– Bo dziś w teatrze cię zabiję. To będzie takie łatwe. Jutro już nie będziesz żyła. Jutro będziesz trupem. Ja ci to przyrzekam. Zgniję potem w więzieniu. Ale – nie! Nikt się nie dowie – nikt. Bo ty nie powiesz. Umarli nie mówią. Ha, ha!
Nagle wstał i wyszedł szybko, zostawiając drzwi otwarte. Przez kilka minut patrzyła w kierunku, w którym zniknął. Więc już poszedł. – Nareszcie.
Stała wciąż naga.
Zamknęła drzwi. Podniosła piżamę i ubrała się starannie w lekką suknię-narzutkę. Przejrzała się w lustrze i uśmiechnęła się do swego odbicia. Jaki on jest głupi. Chociaż – może nie…
Przez chwilę zastanawiała się nad czymś. Potem podeszła do aparatu telefonicznego. Ujęła dwoma palcami mikrotelefon oprawny w biały ebonit.
– Proszę 285-13.
– Tak jest.
Dzwonek był długi. A myśl jest szybka. Myślała:
– On mnie dziś zabije. Jak on to zrobi. Otwarcie czy skrycie, aby ujść karze. Ciekawe. Tak. Cie-ka-we.
Ziewnęła ostrożnie.
W telefonie zabrzmiał męski głos.
– Ach! To pani.
– Ja, panie dyrektorze.Adam Nasielski
Adam Nasielski, (1 lipca 1911, Warszawa – 23 stycznia 2009, Melbourne) – polski pisarz, prawnik i kryminolog, autor ponad 40 powieści kryminalnych.
Adam Nasielski ukończył studia prawnicze i seminarium doktorów kryminologii na Uniwersytecie Józefa Piłsudskiego (Uniwersytet Warszawski). Początkowo pracował jako recenzent operowy. W 1931 opublikował pierwszą powieść kryminalną – _Strzał_, którą rozpoczął błyskotliwą karierę pisarza powieści. Do 1939 napisał ponad 40 powieści kryminalnych, dzięki czemu stał się jednym z najbardziej płodnych polskich pisarzy tego gatunku przed wojną. Stworzył postać Bernarda Żbika, inspektora urzędu śledczego w Warszawie. Żbik wystąpił w ośmiu powieściach serii _Wielkie gry Bernarda Żbika_. Z powodu licznych inspiracji i nawiązań do Edgara Wallace’a Adam Nasielski był nazywany „Polskim Wallace’m”. Większość powieści Nasielski napisał we własnej willi w Zaleszczykach nad Dniestrem. Jego książki były tłumaczone na języki: angielski, czeski, francuski, holenderski i niemiecki.
Do Australii przybył w 1949. Pracował jako urzędnik w państwowym przedsiębiorstwie budującym tamy. Publikował sporadycznie minipowieści w „Wiadomościach Polskich” oraz reportaże, polemiki i listy w paryskiej „Kulturze”. Po przejściu na emeryturę rozstał się z powieścią kryminalną.
W PRL nie wydawano książek Adama Nasielskiego. Dopiero w 1991 wznowiono tytuł _Awantura w Chicago_. Książki Nasielskiego są wznawiane sukcesywnie dopiero od 2013 w serii _Kryminały przedwojennej Warszawy._ Wiele z niewznowionych dotychczas tytułów uchodzi za rarytasy wśród kolekcjonerów i osiąga bardzo wysokie ceny na rynku wtórnym.POLECAMY RÓWNIEŻ
KLASYKI POLSKIE KRYMINAŁY
Kryminały przedwojennej Warszawy
- _Marek Romański_, Mord na Placu Trzech Krzyży. Tom 1
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Demon wyścigów. Powieść sensacyjna zza kulis życia Warszawy. Tom 2
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Tajemniczy wróg przy Alejach Ujazdowskich. Tom 3
- _Stanisław Antoni Wotowski_, Upiorny dom w Pobereżu. Tom 4
- _Marek Romański_, W walce z Arsène Lupin. Tom 5
- _Marek Romański_, Mister X. Tom 6
- _Marek Romański_, Miss o szkarłatnym spojrzeniu. Tom 7
- _Marek Romański_, Szpieg z Falklandów. Tom 8
- _Marek Romański_, Tajemnica kanału La Manche. Tom 9
- _Marek Romański_, Pająk. Tom 10
- _Marek Romański_, Znak zapytania. Tom 11
- _Marek Romański,_ Prokurator Garda. Tom 12
- _Marek Romański,_ Złote sidła, pierwsza część. Tom 13
- _Marek Romański,_ Defraudant, druga część. Tom 13
- _Marek Romański_, Małżeństwo Neili Forster. Tom 14
- _Marek Romański,_ Serca szpiegów, pierwsza część. Tom 15
- _Marek Romański_, Salwa o świcie, druga część. Tom 15
- _Marek Romański_, Zycie i śmierć Axela Branda. Tom 16
- _Kazimierz Laskowski,_ Agent policyjny. Papiery po Hektorze Blau. Tom 17
- _Walery Przyborowski_, Czerwona skrzynia. Tom 18
- _Walery Przyborowski_, Widmo na kanonii (pierwsza i druga część). Tom 19
- _Antoni Hram_, Upiór podziemi. Tom 20
Inspektor Bernard Żbik
Adam Nasielski
- Alibi. Tom 1
- Opera śmierci. Tom 2
- Człowiek z Kimberley. Tom 3
- Dom tajemnic w Wilanowie. Tom 4
- Grobowiec Ozyrysa. Tom 5
- Skok w otchłań. Tom 6
- Puama E. Tom 7
- As Pik. Tom 8
- Koralowy sztylet i inne opowiadania. Tom 9
Najciekawsze kryminały PRL
- _Tadeusz Starostecki_, Plan Wilka. Tom 1
- _Zuzanna Śliwa_, Bardzo niecierpliwy morderca. Tom 2
- _Janusz Faber_, Ślady prowadzą w noc. Tom 3
- _Kazimierz Kłoś_, Listy przyniosły śmierć. Tom 4
- _Janusz Roy_, Czarny koń zabija nocą. Tom 5
- _Zuzanna Śliwa_, Teodozja i cień zabójcy. Tom 6
- _Jerzy Żukowski_, Martwy punkt. Tom 7
- _Jerzy Marian Mech_, Szyfr zbrodni. Tom 8
- _G.R Tarnawa_, Zakręt samobójców. Tom 9
- _I. Cuculescu (pseud.)/Iwona Szynik_, Trucizna działa. Tom 10
Klasyka angielskiego kryminału
Edgar Wallace
- Tajemnica szpilki. Tom 1
- Czerwony Krąg. Tom 2
- Bractwo Wielkiej Żaby. Tom 3
- Szajka Zgrozy. Tom 4
- Kwadratowy szmaragd. Tom 5
- Numer Szósty. Tom 6
- Spłacony dług. Tom 7
- Łowca głów. Tom 8
Detektyw Asbjørn Krag
Sven Elvestad
- Człowiek z niebieskim szalem. Tom 1
- Czarna Gwiazda. Tom 2
- Tajemnica torpedy. Tom 3
- Pokój zmarłego. Tom 4
NOWE POLSKIE KRYMINAŁY
Kryminały Warszawskie
Wojciech Kulawski
- Lista sześciu. Tom 1.
- Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści. Tom 2.
- Zamknięci. Tom 3
- Poza granicą szaleństwa. Tom 4
Komisarz Ireneusz Waróg
Stefan Górawski
- Sekret włoskiego orzecha. Tom 1
- W cieniu włoskiego orzecha. Tom 2
Kapitan Jan Jedyna
Igor Frender
- Człowiek Jatka - Mroczna twarz dwulicowa. Tom 1
- Mordercza proteza. Tom 2
Tim Mayer
Wojciech Kulawski
- Syryjska legenda. Tom 1
- Meksykańska hekatomba. Tom 2
więcej..