Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Operacyjniak - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
23 stycznia 2025
Ebook
39,90 zł
Audiobook
49,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Operacyjniak - ebook

Gdyby nie oni, większość przestępców chodziłaby na wolności do końca swych dni, poszkodowani nie mieliby jak dochodzić sprawiedliwości, a świat, w którym żyjemy, byłby znacznie bardziej niebezpieczny.

Oni. Operacyjniacy. Oczy i uszy policji. Patrzą na to, na co wielu wolałoby nie patrzeć. Słuchają o tym, czego czasem słuchać nie sposób. Godzinami, miesiącami, latami. Żmudnie sprawdzają, analizują, raportują. Często kosztem czasu wolnego, zainteresowań, życia rodzinnego. Nierzadko marzną w terenie. Zdarza się, że dostają od podejrzanego pod żebro… albo cios w plecy, od systemu, któremu służą.

Były policjant Michał Łańko i autor kryminałów Adrian Ksycki łączą siły w wyjątkowym projekcie – true crime powstałym na bazie rozmów z policjantami, którzy pracowali przy głośnych sprawach kryminalnych. Operacyjniak to nie jest kolejna fabuła o tym, jak nie było, ale mogło być. To opowieść o tym, jak było, podana w atrakcyjnej formie relacji charyzmatycznego sierżanta Młodziana – symbolu wszystkich operacyjnych, dla których służba jest misją.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67173-98-8
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZED­MOWA JACKA WRONY

Mó­wiąc o po­li­cji jako o for­ma­cji, bar­dzo czę­sto po­słu­gu­jemy się ste­reo­ty­pami lub le­gen­dami miej­skimi Z jed­nej strony po­strze­gamy ją przez pry­zmat sen­sa­cyj­nych fa­buł z iko­nicz­nymi bo­ha­te­rami, jak cho­ciażby Brudny Harry, Ko­jak czy Co­lumbo, bez­względ­nymi, in­te­li­gent­nymi, sku­tecz­nymi; z dru­giej – jako sko­rum­po­wa­nych nie­do­raj­dów, le­dwo po­tra­fią­cych się wy­sło­wić i na­pi­sać coś sen­sow­nego, wy­śmie­wa­nych w nie­zli­czo­nych ka­wa­łach czy aneg­do­tach. Spo­łe­czeń­stwo tę­skni za tymi pierw­szymi i tylko ta­kich chcia­łoby wi­dzieć w sze­re­gach po­li­cji. Rów­nież ci, któ­rzy wstę­pują do służby, ma­rzą gdzieś tam, w skry­to­ści du­szy, że będą ni­czym nie­ustra­szeni sze­ry­fo­wie z ogrom­nymi pi­sto­le­tami w dło­niach, sie­jący po­strach wśród prze­stęp­ców i zło­czyń­ców! Rze­czy­wi­stość jest jed­nak cał­ko­wi­cie inna – szara, pro­za­iczna, ale za­dzi­wia­jąco po­zy­tywna. Je­żeli cho­dzi o po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, wy­niki ba­dań opi­nii pu­blicz­nej są re­we­la­cyjne: czę­sto po­nad 90% py­ta­nych od­po­wiada, że czuje się bez­piecz­nie! A to po­śred­nio wska­zuje na sku­tecz­ność i ja­kość dzia­ła­nia po­li­cji. Przy­czyną po­wyż­szego wy­niku są oczy­wi­ście rów­nież prze­miany po­li­tyczne i spo­łeczno-go­spo­dar­cze, a także prze­skok cy­wi­li­za­cyjny po za­mia­nie mi­li­cji na po­li­cję, cho­ciaż nie po­winno się de­pre­cjo­no­wać do­świad­czeń tej pierw­szej, szcze­gól­nie jej służb kry­mi­nal­nych – to wła­śnie na­le­żący do nich funk­cjo­na­riu­sze ucho­dzili za­wsze za elitę.

W związku z tym, że duża część czyn­no­ści wy­ko­ny­wana przez funk­cjo­na­riu­szy pionu ope­ra­cyj­nego jest nie­jawna, wie­dza spo­łeczna na ten te­mat po­zo­staje nie­wielka i czę­sto, jak wspo­mnia­łem wy­żej, ob­ra­stają ją róż­nego ro­dzaju le­gendy. Ope­ra­cyj­niacy to oczy i uszy po­li­cji – szu­kają, usta­lają, iden­ty­fi­kują, znaj­dują i za­trzy­mują spraw­ców wsze­la­kich czy­nów za­bro­nio­nych. Pi­sząc „wsze­la­kich”, mam na my­śli na­prawdę wszystko, po­cząw­szy od drob­nych, można po­wie­dzieć co­dzien­nych, prze­stępstw, a na prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej i mię­dzy­na­ro­do­wej skoń­czyw­szy. Oczy­wi­ście za­kresy dzia­łań są różne na po­zio­mie ko­mi­sa­riatu, ko­mendy po­wia­to­wej/miej­skiej, wo­je­wódz­kiej czy też głów­nej. Naj­bar­dziej spek­ta­ku­larne wy­dają się te pro­wa­dzone przez CBŚP, ale to dzia­ła­nia z ro­dzaju tych przed­sta­wio­nych w książce Ope­ra­cyj­niak są naj­istot­niej­sze dla prze­cięt­nego oby­wa­tela – do­ty­czą spraw, które bez­po­śred­nio go do­ty­kają, i rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej przy­szło mu żyć.

To wła­śnie dzięki za­an­ga­żo­wa­niu i cięż­kiej służ­bie ta­kich po­li­cjan­tów jak ci opi­sani w ni­niej­szej książce, prze­stępcy stają przed wy­mia­rem spra­wie­dli­wo­ści, a nie­rzadko bul­wer­su­jące sprawy zo­stają roz­wią­zane. Co ważne, suk­cesy te nie są wy­ni­kiem spek­ta­ku­lar­nych dzia­łań, lecz mo­zol­nej, czę­sto nu­żą­cej pracy ana­li­tycz­nej.

Ope­ra­cyj­niak ma wy­miar edu­ka­cyjny, ale i sen­sa­cyjny. Czy­tel­nicy po­wrócą do gło­śnych spraw i prze­ko­nają się, jak wy­glą­dały one od po­li­cyj­nej kuchni, będą też mo­gli w swo­isty spo­sób współ­uczest­ni­czyć w ich roz­wią­za­niu. Mam na­dzieję, że przy­chyl­nie spoj­rzą na po­li­cjan­tów, szcze­gól­nie tych z pionu kry­mi­nal­nego, gdzie za­zwy­czaj pra­cują lu­dzie pełni za­an­ga­żo­wa­nia, pa­sji, gdzie li­czy się coś wię­cej niż pie­nią­dze i święty spo­kój.

Au­to­rom książki gra­tu­luję po­my­słu i tego, że za po­mocą pro­stych słów po­ka­zali efekty służby swo­jej i ko­le­gów. A ja oczy­wi­ście po­le­cam lek­turę Ope­ra­cyj­niaka!

Ja­cek Wrona, były po­li­cjantPRZED­MOWA AU­TO­RÓW

Główny bo­ha­ter, sier­żant Ro­bert Mło­dzian, to fik­cyjna po­stać, którą stwo­rzy­li­śmy na po­trzeby tej książki. Hi­sto­rie w niej za­warte są jed­nak praw­dziwe, a sier­żant Mło­dzian od­zwier­cie­dla rze­czy­wi­ste do­świad­cze­nia po­li­cjan­tów z Wy­działu Kry­mi­nal­nego Ko­mendy Miej­skiej Po­li­cji w Słup­sku. Opi­sane sprawy przed­sta­wi­li­śmy wier­nie, z od­da­niem naj­istot­niej­szych fak­tów i re­aliów, ale nar­ra­cja nie jest po­zba­wiona piętna na­szych oso­bi­stych prze­żyć i wraż­li­wo­ści.

Z sza­cunku dla ofiar ich imiona, na­zwi­ska i pseu­do­nimy zo­stały zmie­nione. Po­nie­waż przy­to­czone sprawy wy­da­rzyły się w la­tach 2009–2017, nie­które z nich do dziś po­zo­stają żywe w pa­mięci miesz­kań­ców. W związku z tym zmie­niono rów­nież te in­for­ma­cje, które mo­głyby po­móc w iden­ty­fi­ka­cji kon­kret­nych śledztw.

Wielu z po­li­cjan­tów, któ­rzy po­ja­wiają się w ni­niej­szej książce, za­koń­czyło już... swoją pracę w po­li­cji.

(W tym mo­men­cie Mi­chał na­ka­zuje mi zmie­nić słowo „pracę” na „służbę”, po­nie­waż tej „ro­bo­cie” od­daje się serce i ogromną część pry­wat­nego ży­cia. Za­tem cor­rec­tio: wielu z po­li­cjan­tów, o któ­rych mowa w tej książce, za­koń­czyło już SŁUŻBĘ w sze­re­gach po­li­cji. Nie­któ­rzy prze­szli do sek­tora pry­wat­nego, inni zmie­nili mun­dur na woj­skowy).

Wielu opi­sa­nych i ska­za­nych prze­stęp­ców albo już opu­ściło, albo nie­ba­wem opu­ści mury za­kładu kar­nego. Nie­któ­rzy wrócą do tego, czym zaj­mo­wali się wcze­śniej, inni za­czną nowe, lep­sze ży­cie, być może na le­galu.

Ro­dziny ofiar zbrodni i osoby po­krzyw­dzone na­dal żyją w po­czu­ciu ogrom­nej nie­spra­wie­dli­wo­ści. Fakt, że sprawcy zo­stali usta­leni, za­trzy­mani i ska­zani, daje tylko nie­wielką ulgę. Ci lu­dzie praw­do­po­dob­nie ni­gdy nie po­go­dzą się z tym, czego mu­sieli być uczest­ni­kami.

Mamy na­dzieję, że za­uwa­ży­cie w tej książce, dro­dzy czy­tel­nicy, wy­razy ogrom­nego sza­cunku, a także świa­dec­two em­pa­tii, bez któ­rych na­wet naj­twardsi gli­nia­rze nie po­tra­fi­liby z za­an­ga­żo­wa­niem re­ali­zo­wać swo­ich za­dań.

Ad­rian Ksycki, Mi­chał ŁańkoROZ­DZIAŁ 1

Lady Mak­bet

Przy­bądź­cie, o wy du­chy, kar­mi­ciele

Za­bój­czych my­śli, z płci mej mię wy­zuj­cie,

I na­peł­nij­cie mię od stóp do głowy

Nie­ubła­ga­nem okru­cień­stwem!

Mak­bet, Wil­liam Szek­spir, tłum. Jó­zef Pasz­kow­ski

Słupsk, 16 czerwca 2010

– Wejść!

Zła­pa­łem za klamkę i prze­kro­czy­łem próg ga­bi­netu.

– Pa­nie na­czel­niku, mel­duję się na we­zwa­nie.

– Nie pa­ja­cuj z tą musz­trą, Mło­dzian. Do­brze cię wi­dzieć. Sia­daj. – Na­czel­nik Pa­weł Frąt­czak wska­zał na krze­sło przede mną. – Sier­żant Ro­bert Mło­dzian – za­czął ofi­cjal­nie, prze­glą­da­jąc moją teczkę. – Uro­dzony w Sław­nie, wy­cho­wany w Dar­ło­wie. Dwa­dzie­ścia sześć lat. Żonę masz?

– Mam.

– Dzieci?

– Jedno w dro­dze.

– Dwa lata w żan­dar­me­rii – cią­gnął Frąt­czak. – Cztery lata w pre­wen­cji. Po­mo­głeś nam w spra­wie Ko­rasa i tak tra­fi­łeś do Ko­mendy Miej­skiej. Wła­śnie od­by­wa­łeś kurs w Szczyt­nie. Na­uczyli cię tam cho­ciaż cze­goś cie­ka­wego?

– Jak le­piej ła­pać ban­dy­tów – od­par­łem pół żar­tem, pół se­rio.

– Mia­łeś do czy­nie­nia z za­bój­stwami?

Ski­ną­łem głową.

– Co mi o nich po­wiesz?

– Są nudne.

– Słu­cham?

– Zde­cy­do­wana więk­szość spraw­ców to osoby, które znają ofiarę. Zbrod­nie zwy­kle są po­peł­niane w afek­cie. Za­zdrość, zdrada lub od­rzu­ce­nie. Mor­der­stwa osób nie­zna­jo­mych są rzad­sze, a mo­tywy różne: chęć zy­sku lub zwy­kły przy­pa­dek. Wy­obraź­nię jed­nak naj­bar­dziej roz­pa­lają za­bój­stwa na tle sek­su­al­nym. O nich naj­wię­cej jest w fil­mach i książ­kach. Mimo wszystko to wciąż uła­mek sta­ty­styki.

Frąt­czak wy­giął wargi w ra­do­snym uśmie­chu.

– Młody, by­stry i zmo­ty­wo­wany – stwier­dził. – Wła­śnie ta­kich tu po­trze­bu­jemy.

– To dla­czego ścią­gnę­li­ście mnie ze szko­le­nia?

– Jest sprawa, Sher­locku. – Na­czel­nik po­ło­żył na bla­cie biurka drugą teczkę. Mar­ke­rem na­pi­sano na niej kryp­to­nim: „Anioł”. – Sły­sza­łeś o za­bój­stwie na Pia­skuli?

Pia­skulą na­zy­wano dawną żwi­row­nię na pe­ry­fe­riach Słup­ska. Dzi­siaj nie było tam nic oprócz drzew, krza­ków i oczy­wi­ście pia­sku.

– Wi­dzia­łem coś w te­le­wi­zji.

– To słu­chaj da­lej. Dwa dni temu zna­le­ziono tam zwłoki na­sto­latki. Praw­do­po­dob­nie zo­stała udu­szona. Chcę, że­byś się tym za­jął.

– Po­ważna sprawa.

– Jak cho­lera. – Na­czel­nik wy­pro­sto­wał się w fo­telu. – W chuj czasu ro­bię w kry­mi­nal­nych, ale wciąż nie mie­ści mi się we łbie, do czego zdolni są tacy po­je­bańcy. Mam córkę w wieku tej dziew­czyny, wiesz?

– Wiem i ro­zu­miem. Ale dla­czego ja?

– Chło­paki są za­je­bane ro­botą, rzeź­bią sprawę lumpa z po­de­rżnię­tym gar­dłem przy Tu­wima. Z nar­ko­ty­ków też nikt nie po­może, ro­bią dużą grupę prze­stęp­czą. Ostat­nio ja­kieś gnojki ga­niały się po mie­ście z ma­cze­tami i re­wol­we­rami. – Po­trzą­snął głową. – Kurwa, nor­mal­nie Dziki Za­chód! Ty, Mło­dzian, nie masz nic na biegu. Zaj­miesz się tym. Po­może ci Bu­gaj z do­cho­dze­niówki.

Wsta­łem z krze­sła i za­bra­łem teczkę.

– I jesz­cze jedno – rzu­cił Frąt­czak na ko­niec. – Wy­ko­rzy­staj na­szą tech­nikę ope­ra­cyjną. Znajdź mi tego skur­wy­syna, Mło­dzian.

– Obie­cuję.

– Nie obie­cuj. Po pro­stu go złap.

***

Ma­riusz Bu­gaj sie­dział pię­tro ni­żej, w jed­nym z po­ko­jów prze­zna­czo­nych dla Wy­działu Do­cho­dze­niowo-Śled­czego. Pro­ce­sowcy, bo tak ich na­zy­wa­li­śmy, pra­co­wali głów­nie za biur­kiem i gro­ma­dzili ma­te­riał pro­ce­sowy. Ow­szem, po­ja­wiali się na miej­scu zda­rze­nia, ale ogar­niali przede wszyst­kim pa­pier­kową ro­botę. To ope­ra­cyj­niacy sku­piali się na pracy w te­re­nie.

Bu­gaj ga­pił się w mo­ni­tor, wci­na­jąc su­shi.

– Po­dobno nie ra­dzisz so­bie z za­bój­stwem – stwier­dzi­łem.

– A ty po­dobno szko­lisz się w Szczyt­nie – od­parł z peł­nymi ustami.

– Szko­li­łem.

Wy­cią­gnął w moją stronę su­shi.

– Pro­po­nuję fu­to­maki z kar­ma­zy­nem w tem­pu­rze. Za­je­bi­ście sma­kują. Tylko nie prze­gi­naj z wa­sabi. Gaz pie­przowy przy tym to piesz­czota.

Od­mó­wi­łem. Nie by­łem głodny.

– To od czego chcesz za­cząć, de­tek­ty­wie?

– Od po­czątku – od­po­wie­dzia­łem. – Wia­domo, kim była de­natka?

– Jesz­cze nie.

– Ja­kieś po­szlaki?

Bu­gaj za­czął stu­kać w kla­wia­turę. Na mo­ni­to­rze uka­zała się twarz pie­go­wa­tej sie­dem­na­sto­latki. Dziew­czyna była ładna: pro­ste, ciemne włosy spięte w kitkę, nie­bie­skie oczy, ja­sna cera i sze­reg bia­łych zę­bów uka­za­nych w lek­kim uśmie­chu.

– Ania No­wak, jej ro­dzice zgło­sili za­gi­nię­cie dwu­dzie­stego ósmego maja. – Zer­k­nął na ka­len­darz wi­szący na ścia­nie. – Czyli ja­kieś dwa ty­go­dnie temu.

Jesz­cze raz spoj­rza­łem na zdję­cie.

– Ta dziew­czyna wy­gląda...

– Jak anioł, wiem – wtrą­cił roz­ma­rzony Bu­gaj. – W li­ceum uga­nia­łem się za ta­kimi, ale były poza moim za­się­giem.

Ma­riusz Bu­gaj pra­co­wał w do­cho­dze­niówce od pię­ciu lat. Ten wy­soki, szczu­pły ab­sol­went AWF-u wstą­pił do po­li­cji, po­nie­waż nie mógł zna­leźć pracy, a na­uczy­cie­lem nie za­mie­rzał zo­stać. I do­brze – był za by­stry na uże­ra­nie się z gów­nia­rzami trak­tu­ją­cymi ruch jak karę bo­ską. Był też dro­bia­zgowy. Zgro­ma­dził istotne in­for­ma­cje w spra­wie o kryp­to­ni­mie „Anioł” (przy oka­zji do­wie­dzia­łem się, kto nadał taką na­zwę) i za­dbał, aby każdy, kto zja­wił się na Pia­skuli, wy­ko­nał ro­botę jak na­leży.

Stuk­nęła mu trzy­dziestka, za cztery mie­siące miał się że­nić z ko­bietą po­znaną jesz­cze na stu­diach, lecz co­raz czę­ściej sen­ty­men­tal­nie wspo­mi­nał prze­szłość – jakby bez­tro­skie ży­cie zbyt szybko prze­le­ciało mu przez palce.

– Dla mnie wy­gląda jak ty­powa na­sto­latka – stwier­dzi­łem. – Kto ją zna­lazł?

– Fa­cet, który wy­szedł z psem na spa­cer. Prze­cho­dził obok krza­ków i za­uwa­żył wy­sta­jącą z ziemi rękę. Za­ko­pana na ja­kieś dwa­dzie­ścia cen­ty­me­trów, płytko.

Ta in­for­ma­cja była ważna: zdra­dzała, że sprawca nie­zbyt do­brze to wszystko za­pla­no­wał i nie sta­rał się ukryć ciała.

– Jest jesz­cze coś. – Bu­gaj po­ka­zał mi zdję­cia z oglę­dzin.

Zna­le­ziona de­natka le­żała na pra­wym boku, na­puch­nięta. Włosy i oczy były po­kryte bło­tem, po­dob­nie jak reszta ciała. Roz­po­zna­nie Ani No­wak było nie­moż­liwe. De­natka ze zdję­cia le­żała w nie­na­tu­ralny spo­sób, jakby klę­czała. Nad­garstki miała zwią­zane za ple­cami, po­dob­nie jak kostki, ka­wa­łek ka­bla był też owi­nięty na szyi. Dziew­czyna była naga od pasa w dół.

Nie można przy­zwy­czaić się do oglą­da­nia ta­kich okro­pieństw.

– Za­kła­dam, że mo­gło to być za­bój­stwo na tle sek­su­al­nym – pod­jął Bu­gaj. –Pa­to­mor­fo­log stwier­dził, że do śmierci do­szło ja­kieś dwa ty­go­dnie temu. Wła­śnie wtedy zgło­szono za­gi­nię­cie Anny No­wak, któ­rej wiek i styl ubie­ra­nia się od­po­wia­dają na­szej de­natce.

– Trzeba we­zwać ro­dzi­ców Ani No­wak do iden­ty­fi­ka­cji.

– Tak się składa, że już ich we­zwa­łem. Oka­za­nie zwłok za dwie go­dziny na Hu­bal­czy­ków. Po­je­dziesz tam?

– A mam inne wyj­ście?

Bu­gaj za­pro­po­no­wał mi ko­lejny ka­wa­łek su­shi, tym ra­zem z su­ro­wym ło­so­siem.

– Le­piej zjedz coś te­raz, bo po­tem mo­żesz nic nie prze­łknąć.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------Ad­rian Ksycki

Strzyga

W tej fa­scy­nu­ją­cej opo­wie­ści o zbrodni, ta­jem­ni­cach i ludz­kich sła­bo­ściach jedno jest pewne – nic nie jest ta­kie, ja­kim się wy­daje.

Na po­znań­skim cmen­ta­rzu ktoś otwo­rzył grób i spro­fa­no­wał po­cho­wane w nim szczątki. Czaszkę prze­niósł mię­dzy nogi de­natki, a w klatkę pier­siową wbił dwie za­ostrzone ko­ści.

O spra­wie zo­staje po­wia­do­miona po­li­cja. Na prośbę pod­ko­mi­sarz Na­ta­lii Tur­kot do ak­cji wkra­cza Kry­stian Feu­sette, wy­bitny an­tro­po­log są­dowy, który kilka lat wcze­śniej po­mógł zła­pać długo nie­uchwyt­nego Zło­dzieja Cza­szek z Po­mo­rza. Wkrótce do po­dob­nego zbez­czesz­cze­nia zwłok do­cho­dzi na ko­lej­nym cmen­ta­rzu. Oka­zuje się, że zna­le­zione ko­ści na­leżą do daw­nych człon­kiń po­znań­skiego ko­wenu wicca. Wszystko wska­zuje na to, że to nie ko­niec tego typu pro­fa­na­cji, a ta­jem­ni­czy sprawca sta­nowi za­gro­że­nie rów­nież dla ży­wych.

Roz­po­czyna się wy­ścig z cza­sem. Feu­sette i Tur­kot, wspie­rani przez do­świad­czoną ar­che­olożkę, mu­szą zmie­rzyć się z za­gadką, która dzień po dniu oka­zuje się co­raz bar­dziej zło­żona. Czy od­kryją prawdę ukrytą w ciem­no­ściach prze­szło­ści?

.

Po­wie­ści oby­cza­jowe, kry­mi­nały, thril­lery
Wcią­ga­jące i nie­ba­nalne
Za­czy­taj się!

www.pro­zami.pl

Księ­gar­nia wy­sył­kowa
www.li­te­ra­tu­ra­in­spi­ruje.pl
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: