- W empik go
Opowieść wigilijna. Wydanie dwujęzyczne - ebook
Opowieść wigilijna. Wydanie dwujęzyczne - ebook
Wydanie angielsko-polskie
Ponadczasowa opowieść o skąpym Scrooge’u i wigilijnych duchach ukazała się po raz pierwszy w grudniu 1843 roku, z ilustracjami Johna Leecha. Tłumaczona wielokrotnie i wydawana jako Opowieść wigilijna lub zgodnie z oryginalnym tytułem jako Kolęda prozą stała się książką czytaną najmłodszym od pokoleń. Boże Narodzenie to czas, gdy idea miłosierdzia jest nam szczególnie bliska. Warto zatem właśnie w tym czasie opowiadać o niej dzieciom poprzez piękną literaturę. Nasze wydanie Opowieści wigilijnej jest wyjątkowe. Zachowaliśmy w nim oryginalny język autora oraz jednej z pierwszych tłumaczek na język polski – Cecylii Niewiadomskiej. Ponadto, ebook zawiera wszystkie oryginalne ilustracje, które pojawiły się w pierwszym wydaniu książki (dotyczy wersji pdf)
Zimowa seria Dickensa „Opowieści wigilijnych” cieszy się niesłabnącą popularnością od dziesiątek lat. Składają się na nią:
Świerszcz za kominem, Opowieść wigilijna, Dzwony upiorne, Walka życia
Zapraszamy do zapoznania się ze wszystkimi utworami w wyjątkowym polsko-angielskim wydaniu.
Ebook ma postać pliku, w którym znajduje się link prowadzący na stronę wydawnictwa Wymownia. Ze strony tej pobrać można dodatkowe bezpłatne materiały przeznaczone do nauki języków obcych – ebooki dla dorosłych i dzieci, w tym także pełne wersje książek dwujęzycznych.
Przygotowaliśmy także wiele innych publikacji dwujęzycznych w zdecydowanie atrakcyjnych cenach. Znajdą się wśród nich książki o różnorodnej tematyce. Sprawdź ofertę i wybierz te książki, które najbardziej Ci odpowiadają. Czytanie dzieł w oryginale to skuteczna i bardzo przyjemna metoda nauki języka obcego. Polskie tłumaczenie zapewnia natomiast całkowite zrozumienie treści także przez osoby, których znajomość języka obcego jest bardzo słaba. Dzieło można czytać w dowolnej wersji językowej.
Czytanie dwujęzycznych wydań książkowych – czy warto?
Odpowiedź jest prosta: jak najbardziej! Wystarczy spojrzeć na szereg korzyści, jakie zyskujemy dzięki książkom dwujęzycznym:
- · Możesz czytać dowolny gatunek literacki
Kryminał, romans, horror czy może poemat albo nawet esej filozoficzny? Nieważne! Żadna skomplikowana czy wymyślna forma nie będzie Ci straszna – porównasz wszystko z polskim tłumaczeniem. Wydanie dwujęzyczne otwiera przed czytelnikiem cały świat literatury, niezależnie od gatunku!
- · Poprawisz swój angielski
Książka w dwóch wersjach językowych to znakomite rozwiązanie dla osób pragnących podszlifować swoją znajomość języka obcego. Nie ma lepszego sposobu na naukę słówek czy konstrukcji składniowych niż kontakt z żywym językiem. Kiedy w oryginalnej wersji natrafisz na jakąś niejasność albo nie będziesz pewny, czy dobrze zrozumiałeś dany fragment, w każdej chwili możesz zajrzeć do polskiego tłumaczenia, a ono rozwieje Twoje wątpliwości.
- · Unikniesz frustracji
Czasami, gdy decydujemy się czytać wersję obcojęzyczną, cała radość z lektury zamienia się we frustrację, bo co chwilę musimy wyszukiwać wyrazy w słowniku, gubimy fabułę, aż chce się cisnąć książką jak najdalej od siebie. Wydanie dwujęzyczne pozwala cieszyć się czytaną historią i ją w pełni zrozumieć – sprawdzenie trudnych fragmentów to żaden problem.
- · Będziesz miał wielką satysfakcję
Nie czujesz się na siłach, by wskoczyć na głęboką wodę z obcojęzyczną książką, choć chciałbyś podjąć takie wyzwanie? Wydanie dwujęzyczne to dla Ciebie wyjście idealne, bez znaczenia, na jakim poziomie znasz język. W każdej chwili będziesz mógł sprawdzić całe zdania czy akapity, a nie walczyć ze słownikiem. Satysfakcja z sukcesu gwarantowana!
Jak widać, książki w wersjach dwujęzycznych to świetny wybór dla każdego, dlatego warto sięgnąć po wygodną formę dwujęzycznego ebooka i z przyjemnością zatopić się w lekturze, zyskując znacznie więcej niż przy zwykłym wydaniu.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
I.
W KANTORZE.
Marley umarł. Umarł przed 7 laty. Nikt o tem nie mógł wątpić, gdyż akt jego śmierci podpisali doktór i proboszcz, pisarz parafialny, a co najważniejsza, wspólnik jego Scrooge, którego podpis, zdaniem wszystkich kupców i bankierów, był pewniejszą gwarancją, niż najlepsza kasa ogniotrwała.
Scrooge i Marley byli wspólnikami od niepamiętnych czasów. Po śmierci Marleya Scrooge został jego spadkobiercą i wykonawcą testamentu, a jak przez całe życie był jedynym jego towarzyszem, tak po śmierci sam jeden szedł na cmentarz za jego trumną.
Nie należy sobie tylko wyobrażać, że ten wypadek zgnębił przykładnego wspólnika lub zamącił mu spokój umysłu, — bynajmniej, — właśnie podczas pogrzebu obmyślił plan doskonałego interesu, który przyniósł mu piękny dochód.
Piszemy o tem wszystkiem jedynie dlatego, aby czytelnik wiedział i pamiętał, że Marley dawno umarł, gdyż inaczej cała historja, którą opowiedzieć zamierzam, nie miałaby w sobie nic nadzwyczajnego.
Scrooge nie starł z szyldu nazwiska wpólnika i nade drzwiami kantoru błyszczał zawsze napis: "Scrooge et Marley". Dom handlowy znany był wszystkim pod tą firmą. Mniej świadomi interesanci nazywali niekiedy pana Scrooge, Marleyem; on odpowiadał na oba nazwiska — nic mu to nie szkodziło.
A ściskał też wszystko w garści ten pan Scrooge, stary grzesznik; był to skąpiec nad skąpce, umiał on wyrwać, wykręcić, wydusić, a nigdy nie wypuścił, co raz dostał w swoje pazury. Twardy i ostry, jak krzemień, był przytem milczący i zamknięty w sobie. Lodowaty chłód serca skurczył mu oblicze, ścisnął spiczasty nos, pomarszczył czoło, zapalił oczy zimnym blaskiem stali, zacisnął mocno wązkie, sine usta Sztywna postawa, głos suchy i skrzypiący, białawy szron na głowie, brwi i podbródek spiczasty, czyniły go podobnym do ostrego gwoździa. Wszędzie wnosił z sobą lodowatą atmosferę, studził swą obecnością nawet kantor podczas upałów.
Upał i zimno zresztą nie wywierało nań żadnego wpływu. Gorąco letnie nie grzało go, mrozy nie mroziły. Żaden wiatr nie był od niego ostrzejszy. Niepogoda nie mogła mu dokuczyć; najstraszliwsze ulewy, śniegi, grad, zawieruchy, nie zwracały jego uwagi. Było mu to wszystko jedno, byle interes szedł dobrze. Nikt też nie zatrzymał go nigdy na ulicy, aby mu powiedzieć z uśmiechem: "Kochany Scrooge, jak się masz? Co tam słychać? Przyjdźże nas odwiedzić?" Nigdy żebrak nie poprosił go o jałmużnę, dziecko nie zapytało o godzinę, ani zbłąkany przechodzień o kierunek drogi. Zdawało się, że znają go psy, prowadzące niewidomych, ponieważ gdy nadchodził, odciągały swych panów, poruszając znacząco ogonem, jakby chciały powiedzieć: "Biedny mój panie, lepiej nie widzieć czasem, niż mieć oczy!"
Lecz cóż to obchodziło p. Scrooge? On tego właśnie pragnął. Wydeptać sobie ścieżkę obok szerokiego gościńca, którym cały świat biegnie, i ostrzedz przechodniów, aby mu nigdy nie włazili w drogę, było jego zadaniem.
Pewnego dnia, a był to najpiękniejszy ze wszystkich dni roku, wigilja Bożego Narodzenia, stary Scrooge, bardzo zajęty, siedział w kantorze. Zimno było dotkliwe i przenikające, czas mglisty; Scrooge mógł wyraźnie słyszeć, jak przechodnie chuchali w palce, rozcierali ręce, tupali o bruk, aby się cokolwiek rozgrzać. Na wieży wybiła trzecia, a noc była już zupełna. Cały dzień było ciemno; — światła, ukazujące się w oknach, wyglądały, jak rude plamy na czarnem tle gęstego, dotykalnego prawie powietrza. Przez wszystkie szpary i dziurki od klucza mgła wciskała się do wnętrza domostw, a w najciaśniejszej uliczce przeciwległe budynki wyglądały, jak widma.
Drzwi od kantoru Scrooge'a były otwarte, aby mógł mieć na oku buchaltera, siedzącego w małej sąsiedniej izdebce, gdzie przepisywał listy. W pokoju Scrooge'a tlał maleńki ogień — lecz w izbie buchaltera na garstce popiołu tlał zaledwie jeden węgielek. Nie śmiał biedak położyć więcej, ponieważ kosz z węglami stał w pokoju pryncypała (1), a ilekroć poważył się wnijść z łopatką po węgle, Scrooge wyrzucał mu, że go rujnuje, i groził, że będzie go musiał oddalić. To też nieszczęśliwy buchalter zawiązał na szyi wełniany szalik i próbował ogrzać się przy świecy.
— Wesołych świąt, wujaszku — niech cię Bóg błogosławi! — ozwał się nagle głos młody i dźwięczny. Był to głos siostrzeńca Scrooge'a, który wpadł niespodzianie, zacierając ręce.