- W empik go
Opowieści niesamowite i upiorne. Stories and Studies of Strange Things - ebook
Opowieści niesamowite i upiorne. Stories and Studies of Strange Things - ebook
Kilka japońskich opowieści odrobinę niesamowitych opartych na miejscowej tradycji mającej źródło w autentycznych – jak się wierzy – wydarzeniach. Są to: Historia O-Tei – Zaślubiny po śmierci. Jikininki – Pożeracz Zmarłych. Dyplomacja kata. Tajemnica nieboszczki. Sen Akinosuke. Horai – Kraina Szczęśliwości. Książka przenosi nas do dawnej Japonii, tej Japonii, której już nie ma, bo musiała ustąpić na rzecz nowoczesności i wprowadza nas w świat budzących lekki dreszczyk emocji historii. Zachęcamy do lektury! Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.
Kategoria: | Ezoteryka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7950-475-6 |
Rozmiar pliku: | 592 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
HISTORIA O-TEI – ZAŚLUBINY PO ŚMIERCI
ŻYŁ niegdyś w mieście Niigata, prowincji Echizen, młodzieniec, imieniem Nagao-Chosei.
Nagao był synem lekarza, kształcono go w zawodzie ojcowskim. W wieku jeszcze chłopięcym zaręczono go z dziewczyną, imieniem O-Tei, córką jednego z przyjaciół ojca; obie rodziny postanowiły, że ślub odbędzie się natychmiast po ukończeniu studiów przez Nagao. Lecz O-Tei była wątłego zdrowia; a mając lat piętnaście, stała się pastwą suchot okrutnych. Gdy poczuła, iż śmierć się zbliża, posłała po Nagao, aby go pożegnać.
A gdy ukląkł przy jej łożu, rzekła doń:
„Nagao-Sama, narzeczony mój, przeznaczeni byliśmy dla się już od dziecka, a pod koniec tego roku mieliśmy się pobrać. Tymczasem śmierć mnie zabiera, a bogowie jedynie wiedzą, co dla nas dwojga jest lepsze. Gdybym mogła pożyć jeszcze lat kilka, sprawiałabym wam wszystkim tylko troskę i zgryzoty. Kobieta o tak wątłym ciele nie może być dobrą żoną; więc gdybym chciała żyć, bodaj dla ciebie tylko, byłoby, i to nawet, pragnieniem samolubnym. Oczekuję śmierci z całkowitym poddaniem się; chcę byś mi obiecał, że się nazbyt zamartwiać nie będziesz... Bo i to jeszcze powiedzieć ci pragnę: – spodziewam się, iż połączymy się znowu”.
„O tak, połączymy się na pewno, odparł z przekonaniem. – A na tamtym świecie nie będzie już bólu rozłąki”.
„O, nie, nie! – przerwała mu łagodnie. – Nie mam na myśli Krainy Czystości. Wierzę, że sądzono nam połączyć się na tym jeszcze świecie, mimo że pogrzebią mnie jutro już może”.
Nagao spojrzał na nią ze zdumieniem. I ujrzał jej uśmiech w odpowiedzi na to zdziwienie. Podjęła cichym, rozmarzonym głosem:
„O tak, połączymy się na tym jeszcze świecie, w twoim życiu doczesnym, Nagao!... Oczywiście, o ile zechcesz mnie jeszcze. Lecz, aby móc żywić tę nadzieję, muszę po raz wtóry urodzić się dziewczyną i dojrzeć do małżeństwa. Będziesz musiał czekać długo: – piętnaście, szesnaście lat może. Lecz masz przecie lat dziewiętnaście zaledwie, przeznaczony mi, małżonku ty mój!...”
By potakiwaniem osładzać jej chwile ostatnie, odparł tkliwie:
„Oczekiwanie na cię, narzeczono ma na zawsze! – będzie dla mnie tyleż obowiązkiem, co i radością wielką. Złączeni jesteśmy ze sobą na czas żywotów siedmiu”.
„A jednak wątpisz?” – zagadnęła, przypatrując mu się bacznie.
„Luba ma, odparł, wątpię raczej w to, czy zdołam cię poznać w innym ciele i pod innym imieniem, chyba po umówionym znaku lub znamieniu jakiem”.
„Tego uczynić nie mogę. Bogowie tylko i Buddy wiedzą, kiedy i jak się połączymy. Jestem jednak pewna, bardzo, bardzo pewna tego, że jeśli zechcesz pojąć mnie za żonę, zdołam powrócić do ciebie... Pomnij na te słowa moje!”
Zamilkła i niebawem zamknęły się jej oczy. Zmarła.
Nagao był szczerze przywiązany do O-Tei; śmierć jej pogrążyła go w głębokiej żałobie. Zrobił dla niej tablicę śmiertelną z wypisanym jej zokumyo, czyli imieniem doczesnym nieboszczki, a umieściwszy tę tablicę w butsudanie, w buddyjskiej kapliczce domowego ogniska, składał przed nią ofiary codzienne. Rozważał w sobie nieustannie te osobliwe, przedśmiertne zapewnienia O-Tei; a pragnąc uradować ducha zmarłej, wypisał uroczyste przyrzeczenie, że ją poślubi, gdy doń powróci w ciele innym. Tę obietnicę na piśmie opatrzył pieczęcią i umieścił w kapliczce obok śmiertelnej tablicy O-Tei.
Był jednak Nagao jedynym...JIKININKI – POŻERACZ ZMARŁYCH
GDY Muso Kokushi, kapłan sekty Zen, wędrował przez prowincję Mino, zabłąkał się raz w głuchą okolicę górską, gdzie nie spotykał nikogo, kto by mógł wskazać mu drogę. Szedł przed się bezradnie; a gdy tracił już nadzieję znalezienia noclegu, ujrzał z dala, na wierzchołku wzgórza, w oświetleniu ostatnich promieni słońca, małą pustelnię, zwaną anjitsu, zbudowaną dla mnichów samotnych. A choć wydała mu się raczej ruiną, pospieszał ku niej czym prędzej; zastawszy w niej starego kapłana, prosił go o nocleg gościnny. Stary odmówił opryskliwie, wskazując mu natomiast drogę do jakiejś wioszczyny w dolinie sąsiedniej, gdzie można znaleźć nocleg i posiłek.
Muso, trafił do owej wioski, składającej się zaledwie z tuzina chałup; został tam przyjęty uprzejmie i znalazł pomieszczenie u wójta. W głównej izbie tej chaty znajdywało się wówczas czterdzieści do pięćdziesięciu osób. Gościa zaprowadzono do pokoju osobnego, gdzie rychło przyniesiono mu posiłek i zgotowano dlań posłanie. Ponieważ był bardzo zmęczony, położył się wcześnie spać; lecz około północy zbudził go głośny szloch, rozlegający się w izbie sąsiedniej. Niebawem otworzyły się drzwi rozsuwane: do pokoju wszedł młodzieniec z latarnią w ręku i skłoniwszy się głęboko, rzekł: ...DYPLOMACJA KATA
Wydano rozkaz, aby stracenie skazańca odbyło się w ogrodzie Yashiki. Sprowadzono go tedy i kazano mu uklęknąć na piachu, pośrodku obszernego placu, przedzielonego szeregiem stopni kamiennych, t. zw. tobi-ishi, jakie widzieć można dziś jeszcze w parkach japońskich. Pachołkowie przynieśli kilka kubłów wody oraz wory po ryżu, wypełnione żwirem. Klęczącego obłożono tymi worami tak, że nie mógł się ruszyć. Przyszedł mistrz i obejrzał te przygotowania. Uznał widocznie, że wszystko jest w porządku, gdyż nie czynił żadnych uwag....TAJEMNICA NIEBOSZCZKI
W prowincji Tamba żył niegdyś kupiec bogaty, imieniem Inamuraya Gensuké. Miał on córkę, zwaną O-Sono. Ponieważ było to dziewczę roztropne i ładne, myślał zatem, że byłaby szkoda, aby wyrosnąć miała jedynie z takim zasobem wiedzy jakiego udzielić jej mogli bakałarze miejscowi. Powierzywszy ją tedy opiece ludzi zaufanych, wysłał ją do Kyoto, aby otrzymała tam dworne wykształcenie dam stołecznych. Po skończonej edukacji wydał ją za mąż za jednego z przyjaciół domu, kupca Nagaraya. Żyła z nim szczęśliwie lat cztery niespełna, gdyż, pozostawiwszy mu jedyne dziecko, syna, O-Sono zachorowała nagle i zmarła w cztery lata po zamęściu....SEN AKINOSUKE
W miejscowości zwanej Toïchi, w prowincji Yamato żył Goshi, imieniem Miyata Akinosuké. (W feudalnych czasach Japonii, winienem tu nadmienić, istniała wolna i uprzywilejowana klasa osiadłych na roli żołnierzy, odpowiadająca yeomen’om angielskim, a zwana: Goshi).
W ogrodzie Akinosuki rósł olbrzymi, prastary cedr, w którego cieniu spoczywał gospodarz zwykle w dnie upalne. W spiekotę któregoś popołudnia zasiadł pod tym cedrem z dwoma przyjaciółmi. Przy winie i gawędzie z nimi opadła go znienacka senność, nie mogąc jej opanować, prosił przyjaciół, aby mu wybaczyli, iż zdrzemnie się nieco w ich obecności...HORAI – KRAINA SZCZĘŚLIWOŚCI
Błękitna zjawa głębin, gubiących się na wyży: – morze i niebo, przezierające przez mgłę świetlistą. Dzień wiosenny, porankowa pora.
Niebo jedynie i morze, otchłań lazuru... Na przedzie – zwełnione fale w rozbryzgach srebrzystych i kłębiące się wokół piany. Nieco dalej – bezruch i nic, ponad barwę! – przepojona światłem, ciepła niebieszczyzna wód, stapiająca się w dali z błękitem powietrza. Widnokręgu nie ma tu zgoła, jest toń i dal jedynie, po bezkresy: nieskończone wgłębienia przestrzeni chłoną wejrzenie twe, przed którym wynurzają się gdzieniegdzie w łukach wyżyny jakoweś, im wyżej zaś, tym bardziej nasyca się barwa. A w tej dali nieścigłej, w roztopie toni modrej zawisa zwiewna, nikła zjawa pałacowych wieżyc, o dachach spiętrzonych i wgiętych w księżycowe rogi, sędziwych czasów i niewidzianego przepychu widmo na niebie, w słońcu tak pogodnym, jak wspomnienie radosne.
Co spróbowałem tu opisać – to Kakemono, czyli malowany na jedwabiu obraz japoński, wiszący oto na ścianie alkowy mojej. Zwie Się on Shinkiro: – złudą powietrzną, mirażem. Zarysy tego mirażu są jednak zbyt wyraziste, aby mogły wprowadzić w błąd: patrzymy niechybnie na lśniące wrota Horaju, krainy szczęśliwości: oto księżycowe rogi pałacu Króla Smoków; a choć nakreśliła je ręka współczesnego artysty japońskiego, są to niewątpliwie zarysy budowli chińskich sprzed dwudziestu przeszło wieków.
Księgi chińskie z onych czasów powiadają: ...STORIES AND STUDIES OF STRANGE THINGS
THE STORY OF O-TEI
A long time ago, in the town of Niigata, in the province of Echizen, there lived a man called Nagao Chosei.
Nagao was the son of a physician, and was educated for his father's profession. At an early age he had been betrothed to a girl called O-Tei, the daughter of one of his father's friends; and both families had agreed that the wedding should take place as soon as Nagao had finished his studies. But the health of O-Tei proved to be weak; and in her fifteenth year she was attacked by a fatal consumption. When she became aware that she must die, she sent for Nagao to bid him farewell.
As he knelt at her bedside, she said to him:—JIKININKI
Once, when Muso Kokushi, a priest of the Zen sect, was journeying alone through the province of Mino, he lost his way in a mountain-district where there was nobody to direct him. For a long time he wandered about helplessly; and he was beginning to despair of finding shelter for the night, when he perceived, on the top of a hill lighted by the last rays of the sun, one of those little hermitages, called anjitsu, which are built for solitary priests. It seemed to be in ruinous condition; but he hastened to it eagerly, and found that it was inhabited by an aged priest, from whom he begged the favor of a night's lodging. This the old man harshly refused; but he directed Muso to a certain hamlet, in the valley adjoining where lodging and food could be obtained.DIPLOMACY
It had been ordered that the execution should take place in the garden of the yashiki. So the man was taken there, and made to kneel down in a wide sanded space crossed by a line of tobi-ishi, or stepping-stones, such as you may still see in Japanese landscape-gardens. His arms were bound behind him. Retainers brought water in buckets, and rice-bags filled with pebbles; and they packed the rice-bags round the kneeling man,—so wedging him in that he could not move. The master came, and observed the arrangements. He found them satisfactory, and made no remarks.A DEAD SECRET
A long time ago, in the province of Tamba, there lived a rich merchant named Inamuraya Gensuke. He had a daughter called O-Sono. As she was very clever and pretty, he thought it would be a pity to let her grow up with only such teaching as the country-teachers could give her: so he sent her, in care of some trusty attendants, to Kyoto, that she might be trained in the polite accomplishments taught to the ladies of the capital. After she had thus been educated, she was married to a friend of her father's family—a merchant named Nagaraya;—and she lived happily with him for nearly four years. They had one child,—a boy. But O-Sono fell ill and died, in the fourth year after her marriage.THE DREAM OF AKINOSUKE
In the district called Toichi of Yamato Province, there used to live a goshi named Miyata Akinosuke...
In Akinosuke's garden there was a great and ancient cedar-tree, under which he was wont to rest on sultry days. One very warm afternoon he was sitting under this tree with two of his friends, fellow-goshi, chatting and drinking wine, when he felt all of a sudden very drowsy,—so drowsy that he begged his friends to excuse him for taking a nap in their presence. Then he lay down at the foot of the tree, and dreamed this dream:—HORAI
Blue vision of depth lost in height,—sea and sky interblending through luminous haze. The day is of spring, and the hour morning.
Only sky and sea,—one azure enormity... In the fore, ripples are catching a silvery light, and threads of foam are swirling. But a little further off no motion is visible, nor anything save color: dim warm blue of water widening away to melt into blue of air. Horizon there is none: only distance soaring into space,—infinite concavity hollowing before you, and hugely arching above you,—the color deepening with the height. But far in the midway-blue there hangs a faint, faint vision of palace towers, with high roofs horned and curved like moons,—some shadowing of splendor strange and old, illumined by a sunshine soft as memory.
...What I have thus been trying to describe is a kakemono,—that is to say, a Japanese painting on silk, suspended to the wall of my alcove;—and the name of it is Shinkiro, which signifies "Mirage." But the shapes of the mirage are unmistakable. Those are the glimmering portals of Horai the blest; and those are the moony roofs of the Palace of the Dragon-King;—and the fashion of them (though limned by a Japanese brush of to-day) is the fashion of things Chinese, twenty-one hundred years ago...