Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Oriana. Uniwersum Oczy Królowej I. - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
5 czerwca 2025
29,00
2900 pkt
punktów Virtualo

Oriana. Uniwersum Oczy Królowej I. - ebook

Oriana wraz z innymi chrześcijańskimi kobietami trafia na targ niewolników w małym, niewiele znaczącym mieście. Piękna i dumna liczy, że z jej urodą uda jej się wkraść w łaski majętnego człowieka, który ją wykupi, ratując przed haniebnym życiem. I tak też się staje. Tajemniczy mężczyzna wygrywa ją na licytacji i zabiera ze sobą wraz z grupką innych dziewcząt. Oriana jednak szybko orientuje się, że on nie jest tym, za kogo go miała… „Oriana” to pierwsza powieść z serii „UNIWERSUM Oczy Królowej”, rozgrywająca się w futurystycznym świecie znanym już czytelnikom z sagi „Oczy Królowej”. Jest to cykl luźno powiązanych ze sobą historii. Choć można je czytać jako osobne powieści, warto kierować się chronologią, gdyż niektóre wątki oraz postaci przeplatają się ze sobą, tworząc jedną całość.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788397467217
Rozmiar pliku: 538 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„_Potem Pan rzekł do mnie: Idź,_

_Pokochaj jeszcze kobietę,_

_Która kocha innego i cudzołoży,_

_Tak jak Pan miłuje synów Izraela,_

_Chociaż oni zwracają się do innych bogów_

_I lubią placki z rodzynkami._

_Nabyłem ją więc sobie za piętnaście srebrników_

_I za półtora korca jęczmienia_

_I powiedziałem do niej:_

_Siedź spokojnie u mnie przez wiele dni,_

_Nie uprawiaj nierządu_

_I nie oddawaj się innemu mężczyźnie,_

_Ja też nie zbliżę się do ciebie!_

_Gdyż synowie Izraela będą przez dłuższy czas_

_Bez króla i bez księcia,_

_Bez ofiary i bez posągu,_

_Bez efodu i bez terafów._

_Potem synowie Izraela się nawrócą_

_I znów będą szukać Pana, swojego Boga,_

_I Dawida, swojego króla,_

_I w dniach ostatecznych z bojaźnią_

_Zwrócą się do Pana i jego dobroci.”_

_OZ. 3, 1-5_ROZDZIAŁ I

Lato nadal nie odpuszczało. Mimo jesiennej pory, pogoda wciąż była gorąca i słoneczna. Czuła, jak pot spływa jej po plecach. Stała w szeregu na niewielkim podwyższeniu razem z innymi kobietami. Były boso, ubrane w takie same spódnice i bluzki. Strażnicy kazali im to założyć na siebie, zanim wyszły na podest. Ubranie było brudne, przepocone i wymięte. Domyślała się, że pewnie już nie jedna osoba się w tym prezentowała.

W spiekocie dnia czekały na rozpoczęcie licytacji. Było ich osiem, w różnym wieku. Najstarsza była grubo po pięćdziesiątce, najmłodsza z wyglądu miała jakieś szesnaście lat. Niektóre cicho płakały, ale inne stały z poważnymi minami ze złożonymi dłońmi, jakby się modliły. Oriana ani nie płakała, ani się nie modliła. Była wściekła.

Patrzyła wokół na twarze kupców. To nie była ta metropolia co Nerki. Tutaj, w Mózgu, niewielkim mieście na północy, z którym nie liczyły się żadne światowe potęgi, było ubogo i według niej, dość prymitywnie. Na targ przyjechało niewielu kupców, którzy mieli własne autoloty. W powietrzu, nad nimi, unosiło się tylko kilka maszyn. Większość ludzi przyszła tu pieszo. Gapie stali w półokręgu na głównym placu handlowym, patrząc na nie z ciekawością. Ubrani byli dość zwyczajnie, biednie, jak na jej gust. Nie posiadali żadnych ulepszeń, ani tatuaży, drogiej biżuterii, ani kolorowych włosów. Hołota, tak by ich określiła. Z minuty na minutę jej gniew narastał.

„I ja miałabym być kupiona przez kogoś takiego?” – pomyślała. „Przez takie bydło?”

– Sądzę, że możemy już zaczynać! – oznajmił dziarsko prowadzący licytację, wychodząc do przodu. – Witam państwa na naszym cyklicznym przeglądzie niewolników! – zagrzmiał przez mikrofon, a jego głos rozniósł się echem po placu.

Rozległy się pierwsze brawa, a widzowie cisnęli się do przodu, żeby lepiej widzieć. Stanęli tuż przy barierkach, które odgradzały ich od sceny. Strażnicy stojący z tyłu na podwyższeniu za niewolnicami, obserwowali ich czujnie. Trzymali karabiny w gotowości.

– Dziś mamy dla państwa wspaniały towar najwyższej jakości! – zawołał prowadzący, pokazując na kobiety. – Chrześcijańskie niewolnice, które złapano podczas próby nielegalnego przekroczenia

granicy. Młode i troszkę starsze, a wszystkie silne, sprawne i jakże

piękne!

Podszedł do jednej z kobiet i uszczypnął ją w policzek. Jęknęła płaczliwie, a on tylko się roześmiał, a za nim zaśmiał się tłum.

– I żwawe! – dodał. – Licytację rozpoczniemy od naszej najmłodszej panienki – powiedział, przechodząc do szesnastolatki.

Dziewczyna skrzywiła się i odwróciła od niego głowę.

– Sto punktów, to moja cena wywoławcza! Kto da więcej? – zawołał do tłumu.

Natychmiast odezwało się kilkanaście głosów jednocześnie, które na przemian wykrzykiwały ceny, podbijając poprzednią stawkę. Prowadzący patrzył na nich z chciwym błyskiem w oczach i uśmiechał się zachęcająco.

– Tak, tak, dwieście, dwieście pięćdziesiąt… trzysta, mówi pan? Ależ oczywiście, wspaniała cena, trzysta pięćdziesiąt… Siedemset? A niech mnie! – wołał przez mikrofon.

Dziewczyna była młoda i dość ładna, stąd i cena poszybowała w górę z zawrotną prędkością.

Wtem z tłumu wysunął się jakiś mężczyzna ubrany w czarną pelerynę. Twarz ukrytą miał pod ciemnym kapturem.

– Dwa tysiące punktów! – zawołał.

Miał niski, gromki i donośny głos kogoś, kto jest przyzwyczajony do wydawania rozkazów. Prowadzący umilkł na moment. Umilkli też kupcy, którzy jeszcze przed chwilą głośno się licytowali. Spojrzeli na nieznajomego. Posturą przypominał wojskowego, był wysoki i silnie zbudowany, ale ubrany dość tajemniczo. Wyglądał bardziej jak jakiś wędrowiec, niż żołnierz. Peleryna sięgająca ziemi okrywała go całego. Na plecach nosił przewieszoną skórzaną torbę, a przy pasie siekierę.

– Cóż za…? – prowadzący zawahał się na moment na widok tego mężczyzny, ale zaraz przybrał na swoje oblicze profesjonalny uśmiech. – Cóż za wspaniała sumka! A zatem, kto da więcej? Ktooo daaaa więcej? – zawołał, przeciągając sylaby.

Oriana popatrzyła po innych kupujących, ale ci już nie kwapili się, aby podbić stawkę.

– Nie ma chętnych? A zatem towar numer jeden zostaje sprzedany naszemu wyjątkowemu klientowi! – oznajmił prowadzący.

Rozległy się sztuczne fanfary puszczone z głośników, a tłum zaklaskał. Oriana spojrzała na mężczyznę w pelerynie, ale on nawet się nie poruszył, jakby nic go to nie obchodziło. Jeden ze strażników, którzy ich pilnowali, podszedł do dziewczyny. Złapał za łańcuch, którym miała skute nadgarstki i wyprowadził ją ze sceny.

– A teraz przejdźmy do towaru numer dwa, śliczna panienka o blond loczkach, kto by się na taką nie skusił? – zaczął znów prowadzący, przechodząc do drugiej kobiety.

Dwudziestoletnia kobieta o pełnych kształtach, obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem.

– Złapano ją na kradzieży w świątyni Kronosa – powiedział. – Zabrała sobie złote świeczniki, aj, nieładnie, nieładnie! A podobno chrześcijanom nie wolno kraść? Ha!

Tłum zaśmiał się głośno razem z nim.

– Nie miałam co jeść! – zawołała kobieta. – Przez wasze rozporządzenie straciłam pracę, a teraz…!

– Niewolnicy mają zakaz odzywania się podczas trwania licytacji! – warknął na nią prowadzący zupełnie innym głosem.

Kobieta skuliła się w sobie. Prowadzący tymczasem odwrócił się do widowni z promiennym uśmiechem, jak gdyby nic się nie stało.

– Cena wywoławcza za taką krnąbrną chrześcijankę, to dwieście punktów! Zaczynamy!

Ponownie dały się słyszeć podniesione głosy i wznowiono licytację. Kupcy przekrzykiwali się, a prowadzący podchwytywał ceny, krzycząc do mikrofonu coraz wyższe stawki. Kiedy suma zaczęła przekraczać dwa tysiące punktów, odezwał się ponownie ten tajemniczy mężczyzna ubrany w pelerynę z kapturem.

– Pięć tysięcy punktów! – zawołał donośnie.

Ludzie popatrzyli na niego zdumieni, a wszystkie głosy ucichły naraz. Oriana zobaczyła na ich twarzach mieszaninę strachu i fascynacji. Prowadzącemu zaśmiały się oczy.

– Faaaaantaaaastycznie! – zaśpiewał do mikrofonu. – Cóż za idealna sumka! Kto da więcej? Ktooo daaaa więcej?

Znów nikt nie ośmielił się podbić stawki i blondynka została sprzedana tajemniczemu mężczyźnie. Z płaczem zeszła z podwyższenia, odprowadzona przez strażnika.

– Wspaniale! Wspaniale! – wołał, a tłum klaskał.

Po niej przyszła kolej na kolejną kobietę i tę również kupił ten tajemniczy mężczyzna. Wylicytował po kolei każdą z nich, za każdym razem podając tak wysokie sumy, że nikt inny nie ośmielał się z nim targować. Tłum, coraz bardziej podekscytowany jego niezwykłym zachowaniem, wiwatował na jego cześć, a prowadzący wprost wyłaził ze skóry, żeby mu dogodzić.

– Wspaniale! Wspaniale! Cóż za wielce szanowny pan nas dziś nawiedził swoją obecnością! Jakie pyszne sumki! Jakie doskonałe ceny! – wołał, kłaniając mu się w pas.

Tajemniczy mężczyzna nie reagował. Stał w tłumie z twarzą ukrytą pod kapturem. Nie patrzył na nikogo i nie mówił nic więcej.

„Dziwne zachowanie” – pomyślała Oriana. „Jeśli to jakiś bogacz, to dlaczego się ukrywa? A jeśli to jakiś oszust i złodziej, to skąd ma tyle pieniędzy?”

Na koniec przyszła kolej na nią.

– A oto piękny, ciemnooki i ciemnowłosy kwiat – zagruchał prowadzący, pokazując na jej długie, czarne włosy sięgające pasa.

Chwycił garść jej włosów i uniósł w górę, pokazując wszystkim zgromadzonym.

– Naturalne! – zawołał. – Niefarbowane!

Oriana zmarszczyła brwi i spojrzała na niego spode łba.

– Prawda, że przepiękna? Te głębokie oczy, to kuszące spojrzenie…

Na przekór jego słowom Oriana wydęła wargi i prychnęła pogardliwie.

– I jaka słodka! – zagruchał prowadzący. – Cena wywoławcza za taki skarb to… pięćset punktów! Ona jest tego warta!

Kupcy zaczęli się licytować, przebijając szybko sumę, a kiedy kwota doszła do dwóch tysięcy, Oriana zerknęła w stronę tajemniczego mężczyzny w kapturze. Zastanawiała się, czy ją też kupi. Ale on milczał.

– Dwa tysiące sto! Dwa tysiące dwieście… Dwa tysiące pięćset…! – wołał prowadzący. – Kto da więcej! O, mam trzy tysiące! Już trzy tysiące pięćset, wspaniale! Trzy tysiące osiemset, a co na to nasz tajemniczy pan?

Ludzie patrzyli na mężczyznę w pelerynie, klaszcząc i zachęcając go do licytacji, ale on nie reagował. Stawki rosły z minuty na minutę. Oriana patrzyła zdumiona na kupców jak targowali się o nią zajadle. Nie przypuszczała, że wzbudzi aż takie zainteresowanie. Wiedziała, że była ładna i zgrabna, a jej piękne długie włosy stanowiły niespotykany atut, jednak teraz czuła się tym skrępowana.

W końcu jakiś bogacz rzucił zawrotną sumę:

– Sześć tysięcy punktów!

Gapie wydali z siebie okrzyki zdumienia, a prowadzący aż podskoczył w miejscu.

– Wspaniale! Wspaniale! Wspaniała sumka! – krzyczał. – Czy ktoś będzie w stanie ją…?

– Dziesięć tysięcy! – rozległ się gromki głos mężczyzny w pelerynie.

Prowadzący wciągnął ze świstem powietrze.

– Oooo… to… wspa…

– Dwanaście tysięcy! – odparł tamten kupiec, spoglądając w stronę nieznajomego.

Tłum zaczął się ekscytować, a prowadzący dostał wypieków na twarzy.

– Dwanaście! Wspaniale! Wspaniale! Tak wysokiej sumy jeszcze tu nie mieliśmy! Czy ktoś będzie w stanie…?

– Dwadzieścia tysięcy! – zawołał tajemniczy mężczyzna.

Oriana drgnęła. Nawet w takim mieście jak Nerki, czy Język tylko najwięksi bogacze mogli sobie pozwolić na kupno niewolnika za taką ilość punktów, a co dopiero w takiej mieścinie. Zrobiło to na niej wrażenie. Prowadzącemu aż zabrakło głosu i na moment tylko otwierał i zamykał usta jak ryba wyciągnięta z wody. Tłum wręcz oszalał z ekscytacji. Kupiec, który targował się z tajemniczym mężczyzną, zmarszczył brwi, powiedział coś do swojego robota i odleciał z nim swoim autolotem.

– Dwadzieścia tysięcy! Sprzedana! Sprzedana bezkonkurencyjnie! – zawołał prowadzący, kiedy wreszcie ocknął się z szoku. – Czarny kwiat dla wyjątkowego klienta!

Strażnik chwycił za jej łańcuch i wyprowadził ją ze sceny. Zeszli po schodach i zaprowadził ją do bocznej celi, w której czekały pozostałe kobiety. Widziała jak skuliły się razem, obejmując się i dodając sobie otuchy. Ona stanęła obok nich. Nie potrzebowała od nich pociechy i współczucia. Nasłuchiwała, co dalej się wydarzy.

Prowadzący w wylewnych słowach dziękował niezwykłemu kupcowi, a tłum krzyczał, zagłuszając niemal wszystko, co mówił. Rozległy się fanfary, a potem gong oznajmiający zakończenie licytacji i ludzie zaczęli się rozchodzić, nadal głośno rozmawiając i komentując przebieg licytacji.

– To był mój najlepszy utarg – usłyszała głos prowadzącego, który zbliżał się do nich ze sceny. – Ten gość zapłacił więcej, niż ja byłbym w stanie wydać przez cały rok! Kim on jest? Wiecie?

– Nie, panie – odparł strażnik, który szedł obok niego. – Nie widzieliśmy nigdy dotąd kogoś takiego kręcącego się po mieście.

– Widocznie musi być z daleka. Pewnie jest z Nerek – mruknął prowadzący, podchodząc do ich celi. – Tam mieszkają najwięksi bogacze…

Spojrzał na kobiety, które kuliły się w celi.

– Miłe panie – zagruchał przymilnie. – Spotkało was dziś wyjątkowe szczęście. Zostałyście sprzedane jednemu z najbogatszych ludzi w tym mieście, jeśli nie najbogatszemu! A ja, dzięki wam, zbiłem majątek! Hi, hi!

Zaśmiał się cicho do siebie. Strażnik otworzył celę i zaczął je wypuszczać pojedynczo. One stanęły w zbitej grupce.

– A teraz zaprezentujcie się ładnie swojemu nowemu właścicielowi – powiedział prowadzący, kątem oka zerkając na nadchodzącego mężczyznę ubranego w czarną pelerynę.

– Uśmiech! – syknął, widząc ich ponure twarze i speszone miny.

Oriana zobaczyła, że niektóre z nich uśmiechnęły się słabo. Jej twarz nawet nie drgnęła. Prowadzący zauważył to. Ściągnął brwi.

– Powiedziałem, uśmiech…! – warknął.

– Wystarczy.

Tajemniczy mężczyzna stanął obok prowadzącego licytację. Jego głos był tak ostry, że ten natychmiast spotulniał.

– Szanowny panie, oto twoje niewolnice – powiedział grzecznym tonem. – Czy życzysz sobie, aby moi strażnicy odprowadzili je do twojego lokum?

– Nie ma takiej potrzeby – odparł mężczyzna. – One pójdą ze mną.

Oriana spojrzała na swojego nowego właściciela. Był wielkiej postury, wysoki i dobrze zbudowany. Twarz nadal ukrywał pod kapturem. Wyciągnął prawą dłoń, szeroką i silną, z blizną odchodzącą od kciuka, aż do nadgarstka. Na ten gest prowadzący licytację ochoczo wyciągnął swoją rękę.

– To razem będzie… – zaczął, ale widząc ilość punktów, która zaczęła spływać do jego dłoni natychmiast umilkł, a oczy mu zabłysły. – Wspaniale… wspaniale… – mamrotał tylko.

Kiedy transakcja dobiegła końca, prowadzący skłonił mu się do ziemi.

– To dla mnie wielki zaszczyt, że tak szanowny pan zechciał dziś nawiedzić nasz skromny targ – zaczął. – Nie co dzień zdarza się, aby ktoś tak zamożny przybywał do naszych okolic. Czy można wiedzieć, jak się pan nazywa? Chciałbym znać imię swojego wielkiego dobrodzieja…

Oriana nadstawiła uszu ciekawa, co odpowie mężczyzna. Jeśli pochodził z Nerek, było bardzo prawdopodobne, że go znała.

– To nieistotne – powiedział tajemniczy mężczyzna.

– Ale… – wyjąkał prowadzący. – Ale nasi sympatycy chcieliby wiedzieć, komu zawdzięczają tę wielką łaskę, że…

– Powiedziałem, że to nieistotne – dodał ostro mężczyzna, tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Prowadzący skłonił się w pas.

– Oczywiście, szanowny pan chce pozostać anonimowy, rozumiem… – powiedział usłużnie. – Zatem życzę szanownemu panu wspaniałego dnia i zapraszamy ponownie na naszą licytację!

Mężczyzna tylko kiwnął mu głową.

– Jesteśmy tu co sześć miesięcy, o tej samej porze – dodał szybko prowadzący. – Przez ten czas na pewno znów złapiemy jakieś chrześcijańskie niewolnice, więc będzie pan miał w czym wybierać! – zapewnił gorąco. – Teraz pełno ich się tu kręci, więc towaru nam nie zabraknie. Odkąd ich ludzie wymordowali nam naszych kochanych Wielkich Rządzących, stali się strasznie butni i myślą, że mogą, ot tak, przekraczać sobie granice, ale nie u nas! My tu w Mózgu jeszcze trzymamy się zasad i nie pozwolimy, by ta niebezpieczna sekta się rozrastała.

Mężczyzna nic na to nie odpowiedział. Chwycił za łańcuch, którym skuta była niewolnica stojąca na przedzie grupki i pociągnął ją za sobą. Reszta poszła za nią bez słowa. Oriana ruszyła za innymi.

– A zatem do zobaczenia, szanowny panie! Wielki dobrodzieju, niech starożytni mają cię w swojej opiece! – zawołał za nim prowadzący, ale ten nic nie powiedział.

Opuścili plac targowy i zaczęli iść jakąś krętą uliczką. Zdziwiło ją to. Była pewna, że mężczyzna od razu wsadzi je do swojego autolotu i wywiezie do centrum, albo do jakiegoś innego miasta. Zamiast tego przemierzały zatłoczone ulice Mózgu pieszo, na boso.

Oglądając się na przechodniów idących chodnikiem obok nich zastanawiała się, czy udałoby się jej niepostrzeżenie wymknąć i wmieszać w ten tłum. Miała co prawda skute nadgarstki, ale nogi pozostały wolne, mogłaby pobiec przed siebie i spróbować zakosztować wolności, zanim ten bogacz zamknie ją w swoim apartamencie i zrobi z nią co chce. Zrobiła nawet krok w bok, ale mężczyzna, jakby wyczuwając jej intencję, zwolnił i zaczął teraz iść obok niej. Miała wrażenie, że bacznie jej się przygląda, choć nie widziała jego twarzy spod kaptura. Zaniechała więc swojej ucieczki, postanawiając w duchu, że poczeka na bardziej dogodną okazję.

Minęli bogate dzielnice centrum i doszli do biedniejszej części miasta. Przez całą drogę zastanawiała się, dokąd je prowadzi. Wszystkie ważniejsze punkty mieli już dawno za sobą, a na przedmieściach, z tego co zdążyła się wcześniej zorientować, nie znajdowało się zbyt wiele posiadłości bogaczy.

W końcu zatrzymali się przed jakimś domem, stojącym w szeregu innych, takich samych budynków. Dom nie wyróżniał się niczym od pozostałych. Był dość ubogi, ale przyzwoity. Nie wyglądał na ruderę, ale z pewnością nie mógł mieszkać w nim ten bogacz.

Mężczyzna stanął przed drzwiami i zapukał głośno trzy razy. Po chwili otworzyła mu jakaś kobieta w średnim wieku, ubrana w długą sukienkę.

– Tak…? – zapytała niepewnie, jednocześnie wycierając dłonie w ściereczkę.

Na widok postawnego mężczyzny w czarnej pelerynie, uśmiechnęła się promiennie.

– Och, to ty! – zawołała. – Cóż za niespodzianka! Wejdź, proszę, właśnie mieliśmy jeść…

Mężczyzna pokręcił głową.

– Tym razem nie przyszedłem na posiłek – powiedział stanowczo. – Przyprowadziłem ci niewolnice. Wybierz sobie tę, która będzie ci potrzebna do pomocy w domu.

– Och…

Kobieta uśmiechnęła się szeroko i przyjrzała się po kolei tym, które przyprowadził.

– To są chrześcijanki? – zapytała.

– Tak – odparł mężczyzna.

Oriana przełknęła ślinę i spuściła wzrok.

– Właśnie je wykupiłem – dodał.

– Och, to wspaniale! – zawołała kobieta.

Naraz spojrzała na niego niepewnie.

– Ale ja nie mam z czego ci oddać… – zaczęła nieśmiało.

Mężczyzna pokręcił głową.

– Nie chcę zapłaty, one są za darmo – powiedział.

– Och…!

Kobieta poróżowiała na twarzy.

– Och… To może… To może ty? – zapytała, podchodząc do wystraszonej szesnastolatki. – Chciałabyś pójść ze mną i pomagać mi w pracach domowych?

Ona spojrzała na nią lękliwie. Kobieta uśmiechnęła się do niej łagodnie.

– Nie bój się mnie, ja i moja rodzina jesteśmy chrześcijanami, tak jak ty.

Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie.

– Mamo, co to? Kto to? – zawołała jakaś mała dziewczynka wychylając się zza spódnicy matki.

– Skarbie, chciałabyś mieć taką starszą siostrę? – zapytała małej.

Dziewczynka spojrzała na niewolnicę, a ta pomachała jej przyjaźnie.

– Taaak! – wykrzyknęła radośnie dziewczynka. – Taak! Może spać ze mną? Proszę!

Kobieta zaśmiała się i pogłaskała dziewczynkę po jasnej główce.

– Oczywiście, jak tylko będziesz sprzątać w swoim pokoju – powiedziała.

– Taak, będę! Błagam, weźmy ją! Chcę mieć starszą siostrę! – wołała mała.

Nastolatka roześmiała się i atmosfera od razu się rozluźniła.

– Jak ci na imię? – zapytała kobieta.

– Weronika – powiedziała.

– Och, jak pewna wielka święta – powiedziała naraz kobieta.

– Tak, otrzymałam imię właśnie po niej – odparła Weronika.

– Nika, Nika! – wykrzyknęła dziewczynka, podskakując w miejscu.

– A zatem zapraszamy cię do naszego domu, Weroniko – powiedziała kobieta, zagarniając ją ramieniem i wprowadzając do środka. – Tutaj nic ci nie grozi. Od tej pory będziesz naszą rodziną.

Oriana zobaczyła łzy wzruszenia w oczach dziewczyny. Weszła do środka, ciągnięta za rękę przez małą dziewczynkę. Kobieta obejrzała się jeszcze na mężczyznę w pelerynie.

– Dziękuję ci – powiedziała. – Wygląda na dobrą osóbkę.

On skinął jej głową na pożegnanie.

– Już idziesz? – zdziwiła się. – Myślałam, że chociaż z nami zjesz?

Pokręcił głową.

– Innym razem – odparł.

Kobieta pomachała mu na do widzenia i zniknęła we wnętrzu swojego domku, a on tymczasem pociągnął niewolnice dalej w miasto. Szli w milczeniu. Oriana myślała o tym, czego przed chwilą była świadkiem.

„A więc rozdaje nas za darmo jakimś biedakom, których nie stać na niewolników…?” – pomyślała zdumiona. „To nie będziemy pracować w jego rezydencji…?”

Po cichu trochę liczyła, że jednak trafią do ekskluzywnego miejsca, gdzie co prawda będą niewolnicami, ale przynajmniej zaznają luksusu. W końcu to do takiego życia była przyzwyczajona. Zostanie pomocą domową w domku na przedmieściach w ubogiej dzielnicy nie wyglądało dla niej zbyt zachęcająco.

„Ale ta kobieta była taka miła, a ta jej dziewczynka taka wesoła” – pomyślała naraz. „Pewnie tej niewolnicy będzie tam z nimi dobrze. Ale może przynajmniej ja trafię w jakieś lepsze miejsce.”

Minęli przedmieścia i znaleźli się w dzielnicy przemysłowej. Mieściło się tu dużo zakładów produkcyjnych. Zatrzymali się przed jednym z nich. Była to wielka, wielopoziomowa hala. Z tego co Oriana zdążyła przeczytać na hologramowym szyldzie, produkowano tam części do autolotów.

Ich właściciel zadzwonił do drzwi, a po chwili przez bramę wyszedł jakiś mężczyzna ubrany w roboczy strój. Podszedł do nich i przywitał się z mężczyzną uściskiem dłoni.

– Witaj – powiedział. – Kogo masz tym razem? – zapytał, spoglądając na kobiety.

– Chrześcijańskie niewolnice – powiedział mężczyzna w pelerynie. – w różnym wieku.

Ten pokiwał głową.

– Dobrze, mam miejsce dla czterech pracownic – powiedział. – Mogą zacząć od razu.

Tajemniczy mężczyzna w pelerynie pokazał na kobiety.

– Wybierz sobie, jakie chcesz.

Tamten spojrzał krótko na nie i wybrał cztery z nich, młode i wyglądające na silne.

– Jestem Marek i jestem chrześcijaninem – powiedział, witając się z nimi uściskiem dłoni. – Będę waszym przełożonym i opiekunem. Nie bójcie się, nikt was tu nie będzie zaczepiał, mam tu samych porządnych ludzi, a praca nie jest ciężka – powiedział do nich. – Dużo kobiet tu pracuje. Dostaniecie pokoje w budynku mieszkalnym i będziecie mieć wydawane posiłki, a za waszą pracę będziecie otrzymywać wynagrodzenie, jak wolni ludzie. Muszę wam tylko zrobić nowe identyfikatory.

One popatrzyły na siebie z wyrazem zdumienia na twarzach.

– A więc będziemy… wolne? – spytała jedna z nich.

– Tak – odparł Marek. – Potem wszystko wam wyjaśnię.

– Bogu niech będą dzięki! – zawołały zgodnie.

Marek uśmiechnął się do nich.

– No, jesteście teraz w dobrych rękach.

Marek pożegnał się z mężczyzną w pelerynie i wprowadził kobiety przez bramę wprost do hali produkcyjnej. Zostały się już tylko trzy niewolnice, łącznie z Orianą.

„Ciekawe, dokąd ja trafię?” – pomyślała, kiedy ich milczący właściciel poprowadził je znów przed siebie. Szli przedmieściami, mijając inne zakłady produkcyjne, ale nie zatrzymali się już przy żadnym z nich. Mężczyzna skręcił raptem w jakąś boczną aleję obsadzoną wysokimi drzewami. Na jej końcu stał biały budynek, przypominający szpital lub jakiś zakład dla chorych. Wspięli się po schodach na ganek otoczony kolumnami i mężczyzna zadzwonił do drzwi. Wyszła im na spotkanie kobieta ubrana cała na biało. Miała na sobie długą białą szatę, białe nakrycie głowy i delikatną niczym mgiełka chustę okrywającą jej twarz.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – przywitała ich, pochylając z szacunkiem głowę.

– Na wieki wieków, amen – odparł mężczyzna na jej pozdrowienie. – Siostro, przyprowadziłem ci chrześcijańskie niewolnice. Wybierz sobie te, które uznasz za potrzebne.

– Niech Bóg ci wynagrodzi twoją hojność – odpowiedziała siostra.

Oriana stała pośrodku. Obok niej była starsza kobieta koło pięćdziesiątki i młodsza, dwudziestoletnia. Siostra popatrzyła na trzy kobiety, przyglądając się uważnie ich twarzom. Oriana miała wrażenie, że dostrzegła w jej oczach jakiś błysk, gdy ta spojrzała na nią.

– Czy to są chrześcijanki? – zapytała.

– Tak, siostro – odparł mężczyzna.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij