- promocja
Oskarżyciel - ebook
Oskarżyciel - ebook
Pierwsza część gorącej trylogii z prawniczym twistem.
Andrew Hamilton jest wziętym prawnikiem, który nie traci czasu na dłuższe związki, a noce spędza z poznanymi w sieci przypadkowymi kobietami. Interesują go tylko znajomości bez zobowiązań, które kończą się na jednej kolacji i jednym spotkaniu.
Kiedy pewnej nocy zaczyna konwersację z Alyssą, jest przekonany, że rozmawia z młodą nieatrakcyjną prawniczką, która jest molem książkowym. Andrew myśli, że może jej zaufać i wkrótce dzieli się z nią nie tylko wiedzą, ale i szczegółami swoich podbojów.
Wkrótce na staż do jego kancelarii zgłasza się długonoga blondynka o intrygującym spojrzeniu, która przedstawia się jako Aubrey Everhart i jest 22-letnią studentką prawa. Zszokowany Andrew łączy fakty i rozpoznaje w niej… Alyssę.
Czy to możliwe, aby jedyna kobieta, o której myśli od miesięcy, okazała się podstępną kłamczuchą? Czy Andrew zaufa komuś, kto zawiódł go tak bardzo?
__
Styl pisania Whitney Gracia Williams, znanej z książki Turbulencja, pokochały fanki literatury erotycznej na całym świecie! Wciągająca, gorąca opowieść o szelmowskim prawniku spełnia fantazje niejednej kobiety o władczym, dominującym i surowym kochanku, który wymierza sprawiedliwość zgodnie z literą prawa.
__
O autorce
Whitney G. – optymistka przed trzydziestką, która ma obsesję na punkcie dalekich podróży, herbaty i pysznej kawy. Przy okazji jest bestsellerową pisarką „The New York Times” i „USA Today” oraz współautorką „The Indie Tea” – inspirującego bloga poświęconego tematyce romansów. Kiedy nie czatuje z czytelniczkami na fanpage’u, spędza czas na dopieszczaniu swojej strony internetowej. A jeśli nie robi nawet tego, to prawdopodobnie zanurza się w świat kolejnej zwariowanej książki, którą tworzy.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66074-16-3 |
Rozmiar pliku: | 2,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Andrew
Nowy Jork to nic więcej jak gówniany ugór, śmietnik, w którym nieudacznicy porzucają wszelkie marzenia. Blask świateł, które jeszcze kilka lat temu wydawały się lśnić tak jasno, teraz przygasł, a to unoszące się w powietrzu uczucie świeżości i nadziei rozwiało się dawno temu.
Każdy, kogo kiedyś uważałem za przyjaciela, stał się moim wrogiem, a słowo „zaufanie” wymazano z mojego słownika. Prasa zszargała moje nazwisko i reputację, a po przeczytaniu nagłówka, który pojawił się rano w „New York Timesie”, postanowiłem, że dzisiejszy wieczór będzie ostatnim, jaki tu spędzę.
Mam już dość zimnych potów i koszmarów, które wyrywają mnie ze snu, a choć bardzo się staram udawać, że moje serce wcale nie zostało zdeptane, wątpię, aby ten dręczący ból w piersi kiedykolwiek ustąpił.
Aby pożegnać się, jak należy, zamówiłem najlepsze dania ze wszystkich ulubionych restauracji, obejrzałem Śmierć komiwojażera na Broadwayu i wypaliłem kubańskie cygaro na moście Brooklińskim. Zarezerwowałem też penthouse w Waldorf-Astorii, gdzie właśnie leżę na plecach na łóżku, zanurzając palce we włosach kobiety i pomrukując, gdy jej usta ślizgają się wzdłuż mojego kutasa.
Drażni językiem jego czubek, a podnosząc na mnie wzrok, szepcze:
– Podoba ci się?
Nie odpowiadam. Przyciskam jej głowę do swego krocza i wzdycham, gdy czuję dotyk warg na jajach i ruch dłoni, którymi obejmuje mój członek.
Przez ostatnie dwie godziny pieprzyłem ją już pod ścianą, posuwałem przechyloną przez krzesło i łapczywie lizałem jej cipkę, przygniatając jej nogi do materaca.
Czuję spełnienie – przyjemność – ale wiem, że to uczucie nie utrzyma się zbyt długo; zniknie, jak zawsze. Za niespełna tydzień nie będzie po nim śladu, a ja będę musiał znaleźć sobie kogoś innego.
Wchodzę w jej usta coraz głębiej, mocno ciągnę za włosy i naprężam się, a jej głowa porusza się w górę i w dół. Rozkosz zaczyna rozlewać się po moim ciele, mięśnie w nogach sztywnieją i czuję, że dłużej nie zdołam się powstrzymać, więc ostrzegam ją, by się odsunęła.
Ignoruje mnie.
Chwyta mnie za kolana i ssie jeszcze mocniej, pozwalając, by mój kutas dotykał jej gardła. Ma ostatnią szansę, by się wycofać, ale ponieważ tego nie robi, nie mam wyboru i strzelam spermą w jej usta.
A ona ją połyka.
Do. Ostatniej. Kropli.
Imponujące…
W końcu się odsuwa, oblizuje wargi i wyciąga się na podłodze.
– Jeszcze nigdy nie połykałam – mówi. – Zrobiłam to tylko dla ciebie.
– Niepotrzebnie. – Wstaję i zapinam spodnie. – Mogłaś to sobie zachować dla kogoś innego.
– No tak, hmm… Chcesz zamówić coś na kolację? Moglibyśmy zjeść, pooglądać HBO, a potem zrobić to jeszcze raz.
Unoszę brwi zdezorientowany.
Właśnie to mnie zawsze najbardziej irytuje – kiedy kobieta, która zgodziła się na „jedną kolację/jedną noc/zero powtórek” nagle chce budować jakąś urojoną więź. Z jakiegoś powodu uważa, że potrzebna jest rozmowa na do widzenia, mdłe zapewnienie, że to, co się właśnie wydarzyło, było „czymś więcej niż seks” i że zostaniemy przyjaciółmi.
Ale to był tylko seks, a ja nie potrzebuję przyjaciół. Ani teraz, ani nigdy.
– Nie, dziękuję. – Podchodzę do lustra po drugiej stronie pokoju. – Jestem umówiony.
– O trzeciej nad ranem? Jeśli chcesz, to możemy sobie darować HBO i od razu powtórzyć naszą…
Przestaję słuchać jej irytującego głosu i zaczynam zapinać koszulę. Nigdy nie spędziłem nocy z kobietą poznaną w necie, a ta nie będzie pierwsza.
Poprawiając krawat, zauważam wystrzępiony różowy portfel leżący na toaletce. Zaglądam do środka i przesuwam palcami po nazwisku wydrukowanym na jej prawie jazdy: Sarah Tate.
Gdy tydzień temu poznałem tę kobietę, przedstawiła mi się jako „Samantha”. Powtarzała też – wielokrotnie – że jest pielęgniarką w Grace Hospital. Po karcie pracownika Wal-Martu wetkniętej za prawo jazdy wnioskuję, że ta część też nie była prawdą. Oglądam się przez ramię i widzę, jak rozkłada ramiona na jedwabnej pościeli. Jej mleczna skóra jest nieskazitelnie gładka, a wygięte w łuk usta są lekko nabrzmiałe. Swoimi zielonymi oczami odnajduje mój wzrok i powoli siada wyprostowana na łóżku, szerzej rozkładając nogi i szepcząc:
– Wiesz, że chcesz zostać. Zostań…
Mój kutas zaczyna twardnieć – zdecydowanie gotowy do następnej rundy, jednak widok jej prawdziwego nazwiska skutecznie mnie do tego zniechęca. Nie znoszę przebywać w towarzystwie kogoś, kto mnie okłamuje, nawet jeśli ma cycki w rozmiarze E, a w ustach niebo. Rzucam portfel na jej kolana.
– Powiedziałaś mi, że masz na imię Samantha.
– Tak. I…?
– Masz na imię Sarah.
– Co z tego? – Wzrusza ramionami i przywołuje mnie do siebie gestem. – Nigdy nie podaję prawdziwego imienia mężczyznom poznanym przez internet.
– Tylko pieprzysz się z nimi w pięciogwiazdkowych hotelach?
– Dlaczego nagle obchodzi cię moje prawdziwe imię?
– Nie obchodzi. – Rzucam okiem na zegarek. – Zostajesz na noc w tym pokoju czy mam ci dać kasę na taksówkę do domu?
– Co?
– Wyraziłem się niejasno?
– No, no… Brawo… – Kręci głową. – Ciekawe, jak długo jeszcze będziesz mógł to robić.
– Niby co?
– Gadać z jakąś kobietą przez tydzień, żeby ją posunąć, a potem przerzucić się na następną. Jak długo to potrwa?
– Dopóki nie przestanie mi stawać. – Wkładam marynarkę. – Potrzebujesz kasy na taksówkę do domu czy zostajesz? Doba hotelowa kończy się w południe.
– Wiesz, że takich jak ty, którzy tak usilnie unikają związków, w końcu bierze najbardziej?
– Uczą tego w Wal-Marcie?
– To, że ktoś cię kiedyś zranił, nie znaczy, że każda kolejna kobieta zrobi to samo. – Wydyma wargi. – Pewnie dlatego taki jesteś. Może gdybyś spróbował naprawdę się z którąś spotykać, byłbyś szczęśliwszy. Powinieneś zabierać ją na kolację i słuchać, co ma do powiedzenia, a potem odprowadzać ją do domu, nie oczekując, że zaprosi cię do środka. No i może jednak darować sobie „chodźmy się pieprzyć”, kiedy na koniec wylądujecie w hotelu.
Gdzie te cholerne kluczyki? Muszę stąd wyjść. Natychmiast.
– Już to widzę… – Najwyraźniej nie umie się zamknąć. – Pewnego dnia zapragniesz czegoś więcej niż seksu i to od tej, w której nigdy nie spodziewałbyś się zakochać. I która zmusi cię do uległości.
Wyciągam kluczyki spod jej zmiętej sukienki i wzdycham.
– Potrzebujesz kasy na taksówkę?
– Mam własny samochód, kutafonie. – Przewraca oczami. – Czy ty naprawdę jesteś niezdolny do zwykłej rozmowy? Zabiłaby cię krótka pogawędka po seksie?
– Nie mamy o czym rozmawiać. – Kładę klucz do pokoju na szafce nocnej i idę do drzwi. – Miło było cię poznać, Samantho, Sarah czy jak tam masz na imię. Dobrej nocy.
– Pieprz się!
– Nie, dzięki. Trzy razy wystarczą aż nadto.
– Kiedyś los się na tobie zemści, dupku! – krzyczy, gdy wychodzę na korytarz. – Karma to wyjątkowa suka!
– Wiem – odparowuję. – Posuwałem ją dwa tygodnie temu…