Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość
  • promocja

Osoba i dzieło. Ojciec Jan Góra OP (1948–2015) - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
4 grudnia 2025
2966 pkt
punktów Virtualo

Osoba i dzieło. Ojciec Jan Góra OP (1948–2015) - ebook

Jan Góra OP zostawił po sobie pokaźną spuściznę, tak w wymiarze duchowym, jak i intelektualnym, artystycznym, materialnym oraz społecznym. Jego dzieła i relacje, które zbudował, połączyły tysiące ludzi i przetrwały próbę czasu. Autorzy tego zbioru podejmują refleksję nad dorobkiem duszpasterskim, literackim i wychowawczym dominikanina, artysty i sługi Słowa. Wielość perspektyw, z jakich opisywany jest fenomen ojca Jana, jego twórczość artystyczna i działalność duszpastersko-wychowawcza, sprawiają, że otrzymujemy inspirujący wizerunek tej nietuzinkowej postaci, która przez kilka dekad współtworzyła historię Polskiej Prowincji Dominikanów, Kościoła w Poznaniu i Polsce.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7906-924-8
Rozmiar pliku: 3,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

JOANNA KUBASZCZYK.
PRZEDMOWA

Dominikanin ojciec Jan Góra OP (8.02.1948–21.12.2015) znany jest w całej Polsce i poza nią przede wszystkim jako twórca Lednicy. To tam, od prawie trzydziestu lat, a dokładnie od 2 czerwca 1997 roku, zjeżdżają się każdej pierwszej soboty czerwca dziesiątki tysięcy młodych ludzi, by w uroczystym akcie wybierać Chrystusa, co, biorąc pod uwagę regularność i lokalność wydarzenia, jest w skali świata absolutnym ewenementem. To największe duchowe dzieło ojca Jana.

Jan Góra był jednak nie tylko charyzmatycznym duszpasterzem i wychowawcą młodzieży, ale też nieprzeciętnym intelektualistą, myślicielem, artystą i wizjonerem. A tym, co w sposób fundamentalny tworzyło i charakteryzowało jego tożsamość, było kapłaństwo i ojcostwo duchowe, co sam wielokrotnie podkreślał i co tak głęboko wpływało na jego relacje z ludźmi, że nie sposób dziś mówić i pisać o nim inaczej, również w kontekście medialnym i naukowym, jak o ojcu Janie. Mówienie o Janie Górze bez tego przydomka przychodzi znacznie trudniej, wydaje się wręcz czymś nienaturalnym. I mimo że minęło już dziesięć lat od śmierci kapłana, możemy o nim powiedzieć to, co niegdyś on sam powiedział o Janie Pawle II, iż „przecież w przestrzeni świętych obcowania żyje nadal. A my nadal karmimy się Jego myślami i Jego słowami, nadal karmimy się Jego wiarą”1.

Ojciec Jan zostawił po sobie olbrzymią spuściznę, zarówno w wymiarze duchowym, jak i intelektualnym, artystycznym, materialnym oraz społecznym. Dziedzictwo to jest niezwykłym bogactwem, ale też zobowiązaniem. Zobowiązaniem do tego, by go nie zaprzepaścić, by je twórczo podjąć i dalej rozwijać. Celem niniejszego tomu jest przejęcie schedy po dominikańskim duszpasterzu w wymiarze akademicko-społecznym. Dekadę po śmierci Jana Góry autorzy niniejszego zbioru pochylają się nad dorobkiem duszpasterskim, literackim, wychowawczym poznańskiego kapłana, artysty i sługi Słowa. Współtwórcy książki mieli jeszcze szczęście poznać Jana Górę osobiście, przypatrywać się jego osobie i dziełom z bliska, bądź z oddali, niektórzy z nich są jego wychowankami, stąd w artykułach pojawiają się też wątki wspomnieniowo-osobiste. Książka jest jednak próbą wyjścia ze sfery emocji w kierunku refleksji, stanowiąc twórczą odpowiedź na powtarzany przez Jana Górę wielokrotnie apel o używanie rozumu. W _Tropach lednickich_ dominikanin pisał: „Najpierw poznanie, a później czyn. Najpierw poznanie, a później miłość. (…) Chodzi o przywrócenie w całym naszym życiu i w całej naszej kulturze należnego miejsca rozumowi i obyczajowi. Nawrót do prymatu logosu to jedno z naczelnych zadań chrześcijaństwa i ludzkości w chwili obecnej”2.

Powstanie tego tomu było możliwe, podobnie jak wcześniej zaistnienie wszystkich dzieł religijno-społecznych Jana Góry, „dzięki wielkiej sieci solidarności, wielkiej integracji społecznej i ogromnej życzliwości ludzi i urzędów”3. W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim donatorom, którzy często ze swych skromnych środków postanowili wesprzeć wydanie książki. Ponownie prawdą okazały się słowa wypowiedziane przez ojca Jana ponad dwadzieścia lat temu: „Ludzie pragną uczestnictwa w czymś poważnym i prawdziwym”4.

Ojciec Jan zastanawiał się, jak nazwać ludzi podejmujących z oddaniem jego dzieła. Był wizjonerem. Pragnął dać młodym skrzydła, by mogli wzlecieć wysoko. Chciał wychować ludzi myślących, twórczych, wolnych, mocnych, odważnych, zdolnych do zaangażowania. Chciał, by byli jak orły, królewskie ptaki5. Książkę tę dedykuję zatem wszystkim orłom, tym, którzy pragną latać wysoko!JOANNA KUBASZCZYK.
JAN W. GÓRA OP – OSOBA I DZIEŁO

Jan Góra OP, fot. Sandra Gancarz, Archiwum LEDNICA 2000, Wikimedia Commons, CC-BY SA 4.0

Wstęp

Niemal dziesięć lat temu ojciec Jan Góra, któremu poświęcony jest niniejszy tom – pokłosie odbytej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w dniach 27–28 września 2019 roku konferencji naukowej, chadzał ulicami Poznania. Był nie tylko częstym gościem mediów, ale też różnych innych instytucji, w tym UAM, z którego władzami oraz wieloma pracownikami i studentami łączyły go wieloletnie serdeczne stosunki, a często wręcz zażyła przyjaźń.

Gdyby nie starania jednego z przedwojennych rektorów Uniwersytetu Poznańskiego, profesora Stanisława Kasznicy, dominikanów – wyrugowanych z miasta podczas zaborów – może by w Poznaniu nie było. To bowiem profesor Kasznica wystosował do prowincji polskiej zaproszenie, by ojcowie przejęli opiekę duszpasterską nad młodym uniwersytetem i środowiskiem akademickim. Dokonało się to 14 sierpnia 1935 roku na spotkaniu w kurii biskupiej, podczas którego prymas Polski, kardynał August Hlond powierzył synom św. Dominika duszpasterstwo akademickie w Poznaniu. Faktycznie zadania duszpasterskie podjęli oni w 1937 roku6. Jubileusz 100-lecia Uniwersytetu oraz 80-lecia duszpasterstwa dominikanów stanowi zatem wyśmienitą okazję, by poddać naukowej refleksji również dzieło duszpasterza akademickiego, który ową współpracę bardzo świadomie podtrzymywał oraz dojrzale i kreatywnie kształtował. A że dzieła nie ziszczają się bez ludzi, którzy je inspirują i realizują, to przedmiotem naszych rozważań będzie nie tylko dzieło, lecz także osoba Jana Góry. Kapłana nietuzinkowego, obdarzonego niezwykłą charyzmą i wieloma talentami, ale przecież też prowokującego intelektualnie, często kontrowersyjnego.

O ojcu Janie Górze i jego dziele można by pisać wiele. Ze względu na ograniczenia formalne postaram się w pierwszej części artykułu przedstawić jego sylwetkę oraz wybrać i omówić najważniejsze fakty z jego bogatej biografii, następnie zaś skupię się na tych aspektach, które związane są z uniwersytetem.

Na ramionach olbrzymów. Sztafeta

Na początku pragnę przywołać znane słowa Bernarda z Chartres: „Jesteśmy karłami, którzy wspięli się na ramiona olbrzymów. W ten sposób widzimy więcej i dalej niż oni, ale nie dlatego, ażeby wzrok nasz był bystrzejszy lub wzrost słuszniejszy, ale dlatego, iż to oni dźwigają nas w górę i podnoszą o całą gigantyczną wysokość”7. Po raz pierwszy usłyszałam je, jako świeżo upieczona licealistka, właśnie od ojca Jana Góry, który w tym czasie sprawował duszpasterską opiekę nad młodzieżą szkół średnich. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, choć intuicyjnie przeczuwałam, że obok takiego giganta stoję8. Dziś z perspektywy minionych lat myślę, że Jan Góra jako wychowawca i duchowy przewodnik podniósł o całą gigantyczną wysokość nie tylko mnie, lecz całe rzesze innych młodych ludzi, dla których był zarówno Mistrzem, jak i Ojcem. Jego zasługi w tym zakresie doceniła w 1997 roku kapituła nagrody „Gigant”9, która przyznała mu ją, zanim jeszcze rozkwitło w całej okazałości największe dzieło Jana Góry, jakim jest niewątpliwie Lednica. W nieco prześmiewczo-żartobliwy sposób przemożne oddziaływanie poznańskiego zakonnika pointuje powstały z okazji wręczenia nagrody wiersz-laudacja Jacka Kowalskiego _Góra Gigant_10:

Góra Gigant

Chcąc wielkopolskie nawiedzić rubieże

I nabyć wiedzę o miejscowym klerze,

Rusz na przechadzkę w Poznań. Przy Operze

Stań – spójrz wkoło – aż wzrok twój dostrzeże

Dwie śnieżnobiałe i wysmukłe wieże;

Tam to ma swoje prawowite leże

Białozakonna brać świętego Jacka.

Załóżmy, że to wieczorna przechadzka,

Którą odbywasz akurat w niedzielę,

I że wciąż jeszcze nie byłeś w kościele.

A zatem widząc kościół pośród miasta,

Wchodzisz. Akurat bije dziewiętnasta;

Patrzysz – przed tobą białych kolumn las wyrasta,

– Tłum – ponad tłumem jakaś postać ogromniasta

Różańcem wymachuje, słowotokiem chlasta:

Ciało ascety – acz dość pulchne – brew krzaczasta –

Nos orli – podgolony włos – a głos - - - jak dzwon.

Nie, nie mylisz się, zgadłeś, bracie. To jest on.

Prędko za filar skryj się z rezerwą należną,

Aby cię nie uszkodził wymową drapieżną;

Próżno byś uciekał, bo w najdalszej dali

Głos jego cię dopędzi, dowali, powali,

Uważaj! On podniósłszy retorycznie palec

Retoryką rozpłaszcza wiernych niczym walec;

Słowem drapieżnych swoich ust kierując zdalnie,

Każdego dookreśli, przygwoździ i palnie.

Patrz, słuchaj i podziwiaj, jak w gąszczu słów tylu,

Rodzi się styl… Tu nawet kaszel jest w stylu.

Ale cicho! Bo właśnie mówi nieprzytomnie,

Jest w natchnieniu –

_– osoby trzecie mówią o mnie,_

_Że gdy mówię, o sobie wciąż mówię nieskromnie;_

_Więc jeśli chodzi o mnie, to fałsz ewidentny,_

_Bo ja, mówiąc o sobie, jestem transcendentny._

_Treść tego, o czym mówię, dawno mnie przerosła;_

_daję głos za Lednicę, za Jamną, za osła…_

_Ba, nawet za papieża… ta treść wiekopomna_

_– Tak! – przerasta osobę mą, która jest skromna._

_Więc, co o nieskromności mej plecie intrygant,_

_To kłamstwo… bo ja jestem tylko – mały gigant._

No, niech się już zakończy marne przedrzeźnianie,

Teraz trochę na serio. Natchniony kapłanie,

Artysto wiary, drogi, bardzo drogi Janie:

Jesteś głosem Chrystusa. Tak jak inni księża,

Choć w Twoich ustach Głos ten dziwnie się natęża.

Wiem o tym, że było Zbawiciela wolą,

Aby kapłani byli tego świata solą;

A ty z pewnością pełnisz posłannictwo lepsze,

Bo jesteś dla Poznania i solą, i pieprzem.

Dziś z perspektywy życia spełnionego możemy powiedzieć, że nagroda nie była przyznana na wyrost, a Jan Góra, jako artysta wiary, był prawdziwym gigantem o niezwykłym duszpasterskim rozmachu i wielkiej determinacji w podążaniu za Chrystusem.

Kim jednak byli ci, na których ramionach stał on sam?

Jest to niezwykle trudne pytanie. Bardziej należy podjąć je jako zadanie dla przyszłych badaczy, niż oczekiwać w tym momencie wyczerpującej odpowiedzi, choć może pewne podpowiedzi odnajdziemy już w niniejszym tomie. Inspirującą figurą wczesnego dzieciństwa i okresu dorastania był dla niego stryj, ksiądz, imiennik Jan Góra, proboszcz z Paleśnicy, który odegrał niewątpliwie wielką rolę w odkrywaniu i kształtowaniu się powołania bratanka. Ojciec Jan Góra opowiada o tym m.in. w książce _Idź albo zdechnij_. To wobec stryja księdza wypowiada po raz pierwszy deklarację wstąpienia do dominikanów i tak to komentuje:

Tego wieczoru została załatwiona podstawowa sprawa… i uświadomiłem sobie na nowo, że ten człowiek, który kiedyś mnie ochrzcił, spełnił w stosunku do mnie jakąś ogromnie ważną powinność. Stryj był w tamtej chwili najprawdziwszym ojcem wezwania i sprawy, która wówczas przerastała nas obu. W jego bowiem obecności i z jego pomocą po raz pierwszy wypowiedziałem coś, co mnie wewnętrznie zobowiązywało, coś co wyznaczało moją dalszą drogę11.

Bezspornie jednak największy duchowy wpływ wywarł na całe życie twórcy Lednicy Karol Wojtyła, jego późniejszy ukochany Ojciec Święty, Jan Paweł II12. A wcześniej może jeszcze więziony w Prudniku, rodzinnym mieście ojca Jana Góry, prymas Stefan Wyszyński13. Spośród dominikanów na pewno trzeba wymienić ojca Jacka Woronieckiego OP, z którego prac Jan Góra czerpał myślowo14, czy ojca Tomasza Pawłowskiego OP, innego duszpasterskiego giganta. W późnych latach swego życia zachwycił się Abrahamem Joshuą Heschelem i św. Faustyną. W międzyczasie czerpał inspiracje od wielu innych ważnych teologów i świętych, między innymi Josepha Ratzingera, późniejszego Benedykta XVI, Dietricha Bonhoeffera, św. Maksymiliana Marii Kolbego. Jan Góra interesował się teologią francuską oraz powstającymi tam wspólnotami. Odwiedził mistyczkę Martę Robin, choć jak twierdził, nie miał jeszcze wtedy wyraźnej świadomości, kogo odwiedza. Wśród literackich olbrzymów na czoło wysuwa się Norwid, ale i Słowacki, Mickiewicz. Nie sposób nie pamiętać o literackiej przecież przyjaźni z mistrzem Romanem Brandstaetterem15. W dziedzinę teologii ciała wprowadzał Jana Górę, obok Karola Wojtyły, profesor Włodzimierz Fijałkowski i benedyktyn ojciec Karol Meissner. Jednym z pierwszych intelektualnych punktów odniesienia był dla niego zapewne wuj, profesor Marian Plezia16, późniejszy wymagający promotor, czy profesorowie krakowscy i warszawscy, wśród nich, darzony wielkim szacunkiem, ojciec Jacek Salij. Na młodego adepta pisarstwa wpływ wywarło środowisko ówczesnego „Tygodnika Powszechnego”. Pośród intelektualistów trzeba wymienić też Andrzeja Kijowskiego17.

Ojciec Jan Góra kochał książki i był niezwykle oczytany. Czytał właściwie w każdej wolnej chwili. Z biegiem lat tych wolnych momentów było coraz mniej, ale i wtedy zaczynał dzień od lektury i zwykle w ten sam sposób dzień kończył. Był czytelnikiem uważnym i zakreślającym, co pozwoli przyszłym badaczom – jeżeli jego księgozbiór nie uległ całkowitemu rozproszeniu – śledzić intelektualne inspiracje dominikanina. Dopiero jednak szczegółowe badania, jak już sygnalizowałam, będą w stanie odpowiedzieć na pytanie, jakie dzieła i którzy z autorów, poza już wymienionymi, wpłynęli znacząco na kształtowanie się myśli, poglądów oraz duchowości Jana Góry.

Sam dominikanin o rozwoju umysłowym pisał tak:

Rozwój umysłowy przebiega w ten sposób, że najpierw jest to gromadzenie pewnych wiadomości, spostrzeżeń, a później następuje ich synteza w postaci określonych poglądów. Często ktoś wypowiadający jakiś pogląd nie jest nawet w stanie powiedzieć, co stało się jego przesłanką, ale przecież potrafi go bronić, umacniać i znajdować nowe argumenty. Stąd też wynika konieczność stałej kontroli posiadanych poglądów i wiadomości, ciągła ich rewizja, stała konfrontacja z myśleniem innych ludzi18.

Kształtowanie się poglądów Jana Góry na przestrzeni całego życia odbywało się w stałej konfrontacji z myśleniem innych, był to ciągły proces zadawania pytań i poszukiwania na nie odpowiedzi, przy czym pytania zadawał nie tylko uznanym autorytetom, ale i napotkanym na swej drodze ludziom, specjalistom w różnych dziedzinach, młodzieży. Jego życie było ciągłym wsłuchiwaniem się. Poglądy, z którymi się zgadzał, syntetyzował i integrował, niekiedy tak dosłownie, że ocierał się o plagiat czy wręcz go czasami popełniał. Ważne jest jednak, aby podkreślić, że ojciec Jan Góra potrafił się przyznać do tego, że stoi na ramionach olbrzymów, że nie ukrywał, ile zawdzięcza tym, którzy byli przed nim. Charakteryzowała go postawa wdzięczności, której niejednokrotnie dawał wyraz19. Do swoich Mistrzów prowadził, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, też swych wychowanków, swe duchowe dzieci.

Na jednym ze zdjęć z dzieciństwa widzimy małego Jasia Górę, który zerka wysoko. Owo patrzenie ku górze najlepiej charakteryzuje kapłana w całym jego życiu. Ojciec Jan mierzył wysoko. I uczył mierzyć wysoko. Uczył nie zadawalać się bylejakością, starał się pokazywać bardzo szeroką perspektywę. Był człowiekiem wizji.

Był człowiekiem pełnym pomysłów, nieustannie zaskakiwał i w pewnym sensie zaskakuje do dziś. Przykładem tego może być jego pierwsza książka _Mój dom_. Osobiście poznałam ją dopiero po śmierci autora. Gdybym nie wiedziała, że pisał ją młodzieniec w trzeciej dekadzie życia, mogłabym założyć się z każdym, że autorem jest dojrzały Jan Góra u kresu ziemskiej wędrówki. Tak niezwykle wiele mądrych przemyśleń można znaleźć w tym zbiorze opowiadań i felietonów. Z opowiadania _Szpitalny ołtarz_ zaczerpnęłam cytat, który mógłby posłużyć za motto niniejszej publikacji:

Posługa kapłana (…) żąda konsekwencji czynów i poglądów, stawia człowiekowi rygorystyczne wymagania. (…) Wprowadza w sferę graniczną. (…) Dlatego tak wdzięczną miłością otaczamy wszelkie trudy tej posługi i cenimy sobie każdą próbę ratowania człowieka. Na krętych ścieżkach naszego żywota coraz mniej ufamy naklejkom. Coraz bardziej ufamy ludziom i ich dziełom, które nas wzruszają i współtworzą20.

Owa konsekwencja czynów i poglądów fascynowała w ojcu Janie najbardziej. Nie było w nim żadnego rozdźwięku między słowem a czynem, stawiał sobie i innym rygorystyczne wymagania, nie zgadzał się na „maliznę”, którym to określeniem nazywał małostkowość, małoduszność, ukrywaną zawiść. Posługa kapłana „wprowadza w sferę graniczną” – w innym miejscu tej samej pozycji ojciec Jan pisze, że trzeba prowokować sytuacje graniczne21, że człowiek, który ich nie prowokuje, nie rozwija się, jest zamazany, a nie ma nic gorszego niż zamazani ludzie. Prowokacja należała zdecydowanie do jego stylu duszpasterskiego, był wyrazisty, nie był zamazany. „Dlatego” – pisze dalej – „tak wdzięczną miłością otaczamy wszelkie trudy tej posługi i cenimy sobie każdą próbę ratowania człowieka”22. Ojciec Jan nieustannie myślał, jak uratować człowieka. Jak to zgrabnie ujął Jan Grzegorczyk, cały czas starał się wyżebrać człowieka dla nieba23. „Na krętych ścieżkach naszego żywota coraz mniej ufamy naklejkom. Coraz bardziej ufamy ludziom i ich dziełom, które nas wzruszają i współtworzą”24. Dzieła, które ojciec Jan stworzył, oraz kontakt osobisty z nim niezwykle wzruszały, ale też współtworzyły wiele pokoleń ludzi w naszym kraju.

Droga życiowa

Zanim przejdę do szkicowego omówienia dzieł Jana Góry, warto pokusić się o krótki rys biograficzny.

Jan Góra urodził się 8 lutego 1948 roku w Prudniku, małym dolnośląskim miasteczku, gdzie jego rodzina, pochodząca z Galicji, znalazła się po zawierusze wojennej. Tam też spędził dzieciństwo i młodość. W 1966 roku zdał maturę i opuścił miasto rodzinne na stałe. Jednak w myślach, marzeniu i tęsknocie, a czasami też rzeczywiście, acz „ukradkiem i na krótko”25, wracał do niego przez całe życie, gdyż tam wszystkie jego „myśli i umiłowania miały swoje źródło i zakorzenienie”26, a owa zaakceptowana małomiasteczkowa tożsamość dawała mu siłę, gdyż – jak pisał – tylko będąc prudnickim, mógł być też krakowskim czy poznańskim27.

Zaraz po maturze, w roku milenijnym, Jan Góra wstąpił do nowicjatu Zakonu Braci Kaznodziejów w Poznaniu. Wcześniej złożył wprawdzie dokumenty na Wydział Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, jednak jak wspominał, było to działanie pozorowane, gdyż nigdy nie zamierzał tam studiować. U dominikanów pociągało go wiele rzeczy, jednak na jedną ze wzmianek warto szczególnie zwrócić uwagę w kontekście osobistego pragnienia Jana Góry, które wyraził pod koniec życia, by na jego nagrobku znalazło się epitafium, że był sługą Słowa. Jeszcze jako student, we wrześniu 1973 roku zapisuje:

To, co Zakon Kaznodziejski (Ordo Praedicatorum), bo tak nazywa się oficjalnie zakon Dominikanów, charakteryzuje – to jego szczególny szacunek dla słowa. Dla tego słowa, które jest żywe, dla słowa, które rodzi się dopiero i może nieudolnie sformułowane budzi często powszechną pogardę. Jest to jednak słowo żywe, które nie zdążyło się jeszcze stać wygładzonym sloganem. (…) Jest to więc zakon słowa28.

8 czerwca 1974 roku przyjął święcenia kapłańskie i został wysłany przez przełożonych na pierwszą placówkę do Tarnobrzega. Był niezwykle rozczarowany tą asygnatą, albowiem zamierzał rozwijać się naukowo i pisać doktorat. Konfrontacja z licealistami była dla niego początkowo doświadczeniem bardzo trudnym, gdyż miał zupełnie inne aspiracje. Praca z młodzieżą tarnobrzeską otworzyła go jednak na problemy ludzi młodych, nauczyła z nimi rozmawiać, a przede wszystkim zmusiła go do poszukiwania nowoczesnego języka wiary, zrozumiałego, barwnego i fascynującego, a nie składającego się z oklepanych, nudnych i hermetycznych formułek.

Po roku przełożeni miłosiernie zgadzają się na zmianę placówki, Jan Góra przenosi się do Warszawy, gdzie podejmuje studia doktoranckie. W Warszawie spędza dwa lata. Tak odnosi się osobiście do tego okresu życia:

Warszawa to był przystanek przed Poznaniem. Robienie doktoratu to słodkie nieróbstwo. Bez większej odpowiedzialności. Czytanie, robienie notatek. Trzeba tylko systematyczności, aby każdego dnia popychać do przodu. Uczyłem się tego z trudem. Prowadziłem życie towarzyskie, błogosławiłem śluby, chrzciłem dorosłe dziewczyny i prowadziłem tzw. życie klasztorne29.

Po tych dwóch latach „słodkiego nieróbstwa” następuje wolą prowincjała kolejna „zsyłka”, tym razem do Poznania. Jan Góra ma się tu zająć młodzieżą szkół średnich. Nie jest z tego powodu szczęśliwy, przyznaje się później, że nie była to z jego strony miłość od pierwszego wejrzenia, że jego podopieczni byli dla niego z początku „niechcianymi dziećmi”, że do tej miłości dorastał. Po latach jednak wyznaje, że to poznańskiej młodzieży zawdzięczał swoją formację duchową, streszczającą się w formule promieniowania ojcostwa30. Ojcostwo to było dla niego odkryciem, odkryciem, które uformowało go jako kapłana. Co więcej, jak sam mówił, uratowało go w pewnym sensie. Przez dziesięć lat duszpasterzował młodzieży szkół średnich. Był to okres niezwykle płodny, cechujący się wytężoną pracą intelektualną. W ramach prowadzonego duszpasterstwa wielki nacisk kładł na studium. Dla młodzieży, co warto podkreślić, ambitne zajęcia i spotkania w duszpasterstwie były niczym drugi uniwersytet.

W roku 1987 Jan Góra obejmuje po ojcu Tomaszu Pawłowskim duszpasterstwo akademickie w Poznaniu. Można powiedzieć, że jeden gigant przejmuje pałeczkę od drugiego. Prowadzenie DA po wybitnym poprzedniku nie jest rzeczą prostą, część studentów odchodzi, struktury trzeba zbudować od nowa. Zmienia się też istotnie sytuacja społeczno-polityczna, Kościół może wyjść z katakumb, na co ojciec Jan natychmiast reaguje. Zaczyna występować publicznie w mediach, nawiązuje ściślejsze kontakty z UAM. W tym czasie rodzą się wszystkie jego najważniejsze dzieła – Hermanice, Jamna, Lednica.

W roku 2012 w życiu ojca Jana Góry kończy się etap duszpasterstwa akademickiego. Powierzone zostaje mu zadanie tworzenia duszpasterstwa lednickiego. Publicznie stara się reagować z humorem, opowiadając, że awansował, prywatnie jednak cierpi i z trudem godzi się z zaistniałą sytuacją, którą odbiera jako swoistą degradację. Z perspektywy czasu widzimy, że ograniczenie zadań duszpasterskich tylko do Ruchu Lednickiego pozwoliło lepiej tę drogę formacyjną skonsolidować oraz przygotować wielkie dzieło lednickie do odejścia jego twórcy, ale po ludzku był to okres dla Jana Góry niezwykle trudny.

Patrząc na cały ten proces z perspektywy duchowej, trzeba podkreślić inny aspekt. Ojciec Jan Góra wypowiedział wiele lat przed śmiercią zdanie, które utkwiło mi w pamięci: „kiedyś odbiorą mi wszystko”. Myślę, że w duchowej przestrzeni jest miejsce ogołocenia, należące do drogi Chrystusowej. Ojciec Jan zdawał sobie sprawę, że kiedyś zostanie pozbawiony tego, co najcenniejsze, a odejście z duszpasterstwa akademickiego było dla niego takim właśnie momentem ogołocenia.

W 2012 roku Jan Góra został, tak jak już wzmiankowałam, duszpasterzem Wspólnoty Lednica 2000. Temu dziełu słabnący, coraz bardziej schorowany kapłan poświęcił się w pełni, po kres swego życia. Zmarł 21 grudnia 2015 roku w Poznaniu podczas wieczornej mszy świętej. Został pochowany na Polach Lednickich.

Dorobek intelektualny

Rozważając kwestię dorobku intelektualnego, należałoby zwrócić uwagę przede wszystkim na działalność pisarską Jana Góry. Debiutował bardzo wcześnie, w 1970 roku, mając dwadzieścia dwa lata, artykułem _Mój dom_ w „Przewodniku Katolickim”. W tym samym czasie napisał kilka kolejnych artykułów, były to teksty merytorycznie i formalnie niezwykle dojrzałe. Zadebiutował w 1972 roku w „Tygodniku Powszechnym” artykułem _Kalwaryjskie pątnice_, a w 1973 ukazał się jego pierwszy artykuł w miesięczniku „W drodze”, zatytułowany _Świadkowie, czyli ci, którzy widzieli_. W 1981 roku uzyskał tytuł doktora teologii na podstawie pracy _Sylwetka biskupa w __XII_ _i __XIII__-wiecznej Polsce na podstawie kronik i żywotów świętych_31. W tym samym czasie w wydawnictwie Znak wyszedł zbiór pierwszych felietonów, zatytułowany _Mój dom_. Za tom ten autor otrzymał w 1983 roku nagrodę literacką Fundacji im. Kościelskich w Genewie. W tym samym roku opublikował następną książkę, _Mój świat_. Łącznie wydał 39 pozycji książkowych, w tym kilka wspólnie z innymi autorami lub jako redaktor.

Główne dzieła duszpasterskie

Mimo że ojciec Jan Góra był zdolnym pisarzem i felietonistą oraz świetnym kaznodzieją, to nie jego dorobek pisarski czy kaznodziejski przyczynił się głównie do tego, iż w pewnym momencie stał się człowiekiem instytucją, jednym z najbardziej rozpoznawalnych kapłanów w Polsce, lecz jego dzieła duszpasterskie.

Jeżeli chodzi o główne dzieła duszpasterskie ojca Jana, to obok wspomnianych już duszpasterstw o charakterze lokalnym, trzeba wymienić trzy inicjatywy o wymiarze ogólnopolskim, a nawet oddziałujące poza granicami naszego kraju. Natychmiast po transformacji ustrojowej, kiedy można było wyjść z działalnością duszpasterską z podziemia, w 1989 roku Jan Góra inicjuje wakacyjne kolokwia dla studentów w Hermanicach. Widząc zagrożenia ze strony sekt i wiedząc, że trzeba rozumowo podchodzić do wiary, kształtować myślenie, organizuje letni uniwersytet, na który zaprasza wybitnych profesorów i ludzi kultury. Warunki bytowe są wymagające, młodzież śpi pod namiotami, skromne obiady gotowane są w wojskowej garkuchni i brakuje sanitariatów. Mimo to wakacje na hermanickiej łące gromadzą po kilkaset osób na każdej sesji32. Sesje są trzy i każda trwa tydzień: poświęcona kwestiom teologicznym „Wiara”, dedykowana kulturze „Nadzieja” oraz mająca przygotować młodych do życia w rodzinie „Miłość”. Jan Góra prowadzi Hermanice osobiście do roku 2003, potem przekazuje dobrze pomyślane i funkcjonujące dzieło współbraciom; z biegiem czasu kolokwia podupadają i w końcu przestają się odbywać. W 2011 roku ojciec Jan postanawia reaktywować kolokwia, nigdy nie udało się już jednak przywrócić ich do świetności i rozmachu pierwszych spotkań.

W 1991 roku Jan Góra wraz z duszpasterstwem akademickim współorganizuje VI Światowy Dzień Młodzieży na Jasnej Górze. Przygotowania do tego wydarzenia odbywają się w Hermanicach. Nie ma tam jeszcze kościoła ani wiaty, ojciec Jan otrzymuje jeden wielki namiot i kilka mniejszych namiotów wojskowych i korzystając z tej skromnej bazy materialnej, powołuje sztab ludzi, stanowiący potem częstochowski „desant”. Jedni pracują nad programem, inni przygotowują śpiewy, jeszcze inni tłumaczą teksty, aktorzy prowadzą warsztaty z dykcji, część młodzieży zajmuje się aprowizacją i zabezpiecza tyły. Entuzjazm uczestników trudno opisać. Wydarzenie to ojciec Jan przygotowuje z gromadą zapaleńców, którzy zareagowali pozytywnie, zaufali mu i przyjechali. Jest to znamienne dla działań Jana Góry, że korzystał z pomocy tych ludzi, którzy akurat byli pod ręką – nie tworzył zespołu ze specjalnie wybranych jednostek, lecz raczej stawiał na pospolite ruszenie – i potrafił wykrzesać tak wielkie dzieła z pomocą tych, po części przypadkowych, uczestników, czyniąc z nich „komandosów”.

W 1992 roku, czyli rok po Światowych Dniach Młodzieży, ojciec Jan Góra otrzymuje od gminy Paleśnica starą szkołę na Jamnej i tworzy tam Dom św. Jacka. I znowu wizja wyprzedziła rzeczywistość. Pamiętam spotkanie w duszpasterstwie, chyba w 1989 roku, z niemieckim dominikaninem ojcem Diethardem Zilsem, podczas którego ojciec Jan powiedział, iż musimy tworzyć domy, gdyż młodzież jest teraz bezdomna. Nie miał na myśli oczywiście realnej bezdomności, raczej bezdomność duchowo-emocjonalną33. Widział olbrzymie koszty społeczne transformacji, a także agresywnie wkraczające w ówczesną rzeczywistość sekty i pragnął temu zaradzić. Powoływał się na nieco już wtedy zapomnianą tradycję, przypominając, że duszpasterstwa posiadały takie domy przed wojną. Pragnienie stworzenia domu dojrzewało i gdy pojawiła się propozycja wójta z Paleśnicy, trafiła na podatny grunt. Na Jamnej powstaje ośrodek duszpasterski, po kilku latach też kościół. Miejsce to staje się przestrzenią spotkań dla młodzieży z całej Polski, dla artystów, pracowników nauki, przedsiębiorców, społeczników, polityków, duchownych. Jest to dom otwarty w pełnym tego słowa znaczeniu.

4 grudnia 1995 roku ojciec Jan pisze do Papieża:

Kochany Ojcze Święty!

Idzie rok 2000. Któryś już raz czytam Twój list _Tertio Millennio Adveniente_. Widzę wyraźne etapy, kroki Twojego prowadzenia. Jasna Góra – VI Światowy Dzień Młodzieży i bierzmowanie młodzieży świata, a później już owoce tego bierzmowania: Hermanice, Jamna. Ostatnio wyskoczyła Lednica. Nad samym jeziorem leżą odłogiem 24 hektary i czekają. (…) Marzy mi się ta łąka, gdzie zebrałaby się młodzież z całej Polski, Europy, świata…

Wybudowalibyśmy bramę… Wielką bramę, przez którą Ty, Ojcze Święty, przeprowadziłbyś młodzież świata ku trzeciemu tysiącleciu. (…) Motyw bramy jest z encykliki. (…) Niech mi tylko Ojciec pobłogosławi, to i pieniądze się znajdą. (…) Nie mogę spać, kiedy widzę w wyobraźni to rozległe pole nad jeziorem Lednica, ogromną Bramę III Tysiąclecia i tłumy młodych ludzi34.

I marzenie Jana Góry się ziszcza. Nie tylko znajdują się w sposób absolutnie cudowny środki na zakup pola, ale i staje na nim Brama III Tysiąclecia, a na Polach Lednickich – jak miejsce to nazwano oficjalnie w 2013 roku – począwszy od pierwszego spotkania w roku 1997, corocznie zbierają się dziesiątki tysięcy młodych ludzi z całej Polski, Europy, świata… Warto mieć wyobraźnię i marzyć!

Pierwsze spotkanie młodych nad Lednicą odbywa się 2 czerwca 1997 roku, rodzi się Ruch Lednica 2000 i ogromne dzieło, w którym uczestniczyło dotąd ponad milion młodych ludzi.

Kontakty z UAM

Jesienią 1966 roku Jan Góra przybywa do stolicy Wielkopolski, aby odbyć tutaj swój dominikański nowicjat. Przyjeżdża do Poznania z prowincjonalnego Prudnika, gdzie uczniom mówi się, że wiara to ciemnogród, wchodzi do kościoła oo. Dominikanów i widzi w pierwszych rzędach licznych profesorów. Naocznie przekonuje się, że faktyczna sytuacja wygląda zgoła odmiennie niż zwykli to przedstawiać nauczyciele w jego rodzinnym mieście. Owo zetknięcie z „wielkim światem” opisał potem w taki oto sposób:

To wszystko działo się w 1966 roku. Millennium w Polsce zbiegło się z rokiem mojej matury, z czasem mojego wstąpienia do zakonu (...). Dopiero w nowicjacie poczułem wielki świat, o którym nie miałem pojęcia i do którego nie miałem dostępu. W ławach kościoła akademickiego dominikanów w Poznaniu (...) zasiadali profesorowie Uniwersytetu i innych wyższych uczelni. Na chórze śpiewał ze Słowikami profesor Stefan Stuligrosz (...). W pobliżu klasztoru mieszkał Roman Brandstaetter, poeta i pisarz, Kazimiera Iłłakowiczówna i wielu innych sławnych ludzi. Dzięki powołaniu wkroczyłem w ten świat z lękiem, ale z ciekawością i entuzjazmem. Z latami ten świat stał się moim światem35.

W okresie nowicjatu młody Jan Góra przygląda się uniwersytetowi z rewerencją, ale z oddali. Jego relacja z poznańską Alma Mater oraz z innymi szkołami wyższymi pogłębia się, kiedy do Poznania przybywa na stałe. W okresie duszpasterzowania szkołom średnim kontakt ten się zacieśnia. Zaprasza między innymi pracowników poznańskich uczelni do uczestnictwa w konwersatoriach, organizowanych wraz z młodzieżą. Ślady tych wydarzeń odnaleźć możemy w poniższym opisie działań duszpasterskich:

Oprócz działalności organizatorskiej czy liturgicznej, Duszpasterstwo Szkół Średnich pod wodzą o. Jana prowadziło także intensywną pracę studyjną. Organizowane były akademickie seminaria dla licealistów na temat przemówień Jana Pawła II z I pielgrzymki do Ojczyzny, jego encyklik, adhortacji, a także dokumentów Soboru Watykańskiego II. Drugim cyklem spotkań studyjnych były konwersatoria z uczonymi z poznańskich uczelni (Uniwersytetu Adama Mickiewicza, Akademii Medycznej, Akademii Rolniczej) na temat „Kościół, Polska, Europa”, które były poszukiwaniem odpowiedzi na podstawowe pytania. Duszpasterstwo Młodzieży Szkół Średnich wykształciło generację społecznych liderów zdolnych zajmować najwyższe stanowiska w państwie; ministrów i senatorów oraz zastępy ludzi podejmujących zadania i służby społeczne (lekarze, nauczyciele, prawnicy, kapłani, siostry zakonne). Profesjonalistów w wielu dziedzinach36.

Duszpasterstwo Szkół Średnich było faktycznie za czasów Jana Góry tyglem intelektualnym. Tak intensywnej wymiany myśli nie było potem nawet w Duszpasterstwie Akademickim, gdyż zmieniające się czasy i nowe dzieła wymusiły inne, bardziej praktyczne działania. Ten wymagający sposób duszpasterzowania przyciągał i formował młodzież wybitną, która w latach późniejszych zdolna była do podejmowania pracy naukowej i ważnych zadań społecznych.

Jako duszpasterz akademicki ojciec Jan Góra uczestniczył aktywnie w inauguracjach roku akademickiego na poznańskich uczelniach. Początek października był dla niego zawsze okresem wytężonej pracy. W książce …_znaczy ksiądz_ duszpasterz odnosi się do tych wydarzeń:

Chodziłem na inauguracje roku akademickiego i w zależności od sytuacji politycznej jako duszpasterz akademicki siadałem bądź bliżej, bądź dalej. Potem podczas toastu miały miejsce rozmowy z niektórymi z rektorów bądź profesorów37.

Spośród wielu inauguracji roku akademickiego przywołać należy szczególnie jedną. Podczas spotkania ze studentami I roku UAM, rozpoczynającego rok akademicki 1991/1992, ojciec Jan Góra wygłosił wykład inauguracyjny, zatytułowany _Czym jest uniwersytet?_38. W wystąpieniu tym poznański duszpasterz mówi o uniwersytecie jako miejscu „walki o człowieczeństwo człowieka”39, podkreślając, że choć rolą uniwersytetu jest uczyć, to przede wszystkim powinien on nauczyć człowieka samodzielnego myślenia, kształtować dojrzałe człowieczeństwo:

Uniwersytet jest po to, ażeby wyzwolił umysłowy potencjał, duchowy potencjał człowieka, żeby pomógł w jego wyzwoleniu się – ale wyzwolenie się jest aktem własnym, aktem osobowym człowieka. Uniwersytet wtedy spełnia swój cel, gdy za pomocą środków naukowo-twórczych, naukowo-badawczych prowadzi do tego, że rozwija się człowiek, że wyzwala się jego wszechstronny potencjał duchowy. Potencjał umysłu, woli i serca. Gdy ma miejsce formacja całego człowieka. Integralnego człowieka.

Nie chodzi o produkcję ludzi wyuczonych czy wykształconych. (…) Chodzi o to, żeby wyzwolić ten olbrzymi potencjał duchowy człowieka, przez który człowiek urzeczywistnia swoje człowieczeństwo40.

Pojawia się tutaj aspekt, który w pracy wychowawczej ojca Jana Góry wysuwa się zdecydowanie na pierwsze miejsce, a mianowicie wychowanie integralnego, myślącego człowieka, który nie byłby „produktem masowym”, lecz twórczo rozwijał w sobie wszelkie potencjalności.

Duszpasterz przypomina, że celem uniwersytetu jest poznanie Prawdy. Prawdy nie zdeterminowanej koniunkturalizmem i utylitaryzmem, prawdy, która zobowiązuje, której się służy: „Prawdy bowiem nie można posiadać i używać. Wymyka się każdemu. Prawdzie można jedynie służyć”41. W związku z tym przypomina zasadę podstawową wolności uniwersytetu, bez której niemożliwa jest bezkompromisowa służba prawdzie: „Uniwersytet to zawsze wolność badań i dociekań, eksterytorialność i niezależność, wyrastanie ponad wszelkie ideologie…”42. Warto o tym nieustannie przypominać, szczególnie w dobie szerzącej się dziś poprawności politycznej i koniunkturalizmu, które stawiane są coraz częściej ponad prawdą, wypaczając pierwotną ideę uniwersytetu, wyrosłego „z pragnienia mądrości i wolności”43.

Obawa Jana Góry, że uniwersytet jako arcydzieło ludzkiej kultury „ulega zniekształceniu w obecnej epoce”44, zdaje się niestety ziszczać na naszych oczach. Wynika to po części ze strategii uniku, gdyż:

Dzisiejszy uniwersytet unika podstawowych pytań i odpowiedzi dotyczących istoty rzeczy. Zagubiony w wielości pytań i odpowiedzi drugo- i trzeciorzędnych ucieka od tego jedynego podstawowego pytania o istotę rzeczy, o sens tego wszystkiego, co istnieje i jest45.

Po części jest też rezultatem oderwania od rzeczywistości, co widać zapewne szczególnie w naukach humanistycznych i społecznych, najbardziej podatnych na ideologizację. A uniwersytet powinien przez rzetelność w służbie prawdzie, jak postuluje Jan Góra, „uczyć metody, szukania, dochodzenia do mądrości, wejścia na teren spotkania z rzeczywistością”46. Gwarantuje to prawdziwość badań, gdyż „rzeczywistość nie potrafi kłamać, jak człowiek potrafi”47.

Uchylanie się przed pytaniami metafizycznymi prowadzi do załamania kulturalnego we współczesnym świecie, a ów kryzys kultury dotyka też według Jana Góry uniwersytet, gdyż: „Ucieczka od zasadniczych i podstawowych pytań o naturę świata i o naturę człowieka prowadzi do pytań zastępczych i do zastępczych, wtórnych odpowiedzi”48.

Uczestnictwo w inauguracjach stanowiło wyśmienitą okazję nawiązania i pogłębienia relacji ze środowiskiem akademickim. Z latami współpraca z poznańskim uniwersytetem się zacieśnia. Okazją do tego jest obecność UAM na Jamnej, gdzie uczelnia ma w owym czasie swój przyczółek w „bacówce”, co sprzyja kontaktom, również nieformalnym.

Środowisko akademickie uczestniczy aktywnie w działaniach przygotowujących Spotkania Lednickie, a delegacja rektorów i dziekanów uświetnia swą obecnością wszystkie Spotkania Młodych. Lednica – co warto przypomnieć – w pierwotnym zamyśle miała być miejscem spotkań akademickich, a pierwsze z nich w 1997 roku nosiło nawet miano Akademickiego Apelu III Tysiąclecia. W liście do Jana Pawła II z 18 października 1996 roku Jan Góra pisze:

Kochany Ojcze Święty, na Lednicy nie musi być tłumów. Wystarczą godne reprezentacje młodzieży akademickiej i profesorów z całej Polski. (…) Chodzi o namaszczenie tego miejsca obecnością Ojca Świętego, chodzi o dotknięcie tej historycznej ziemi, by na przyszłość służyła wielkiej sprawie społeczności akademickiej w Polsce49.

Myślę, że jest to wielki testament dla uniwersytetu. Dlatego przypominam to zdanie, bo wydaje mi się ono niezwykle cenne. Obecnie w dużych Spotkaniach Lednickich uczestniczą wprawdzie studenci, ale trzon stanowi młodzież licealna. Natomiast wymiar akademicki Lednicy – również w okresie między dużymi nabożeństwami – jest ważnym obszarem do zagospodarowania.

W kolejnym liście skierowanym do Jana Pawła II po pierwszej Lednicy znajdujemy słowa:

Rozpoczęliśmy nowy rok akademicki i zaczęła się nasza służba. Podczas uroczystości dane nam było widzieć owoce sześćdziesięcioletniej służby paru pokoleń dominikańskich duszpasterzy środowisku akademickiemu Poznania. Rektor naszego uniwersytetu ponowił zaproszenie, które do dominikanów wystosowali w 1937 roku ówczesny rektor prof. Stanisław Kasznica i Prymas Polski Kardynał Hlond. To wyzwanie i zobowiązanie50.

To wyzwanie warto podjąć, zobowiązanie bowiem wyrasta z zaangażowania wielu pokoleń uczonych naszego miasta, które rozumiały, że człowieka trzeba wychowywać nie tylko intelektualnie, ale integralnie, by zdolny był podejmować zadania i służbę społeczną.

Mimo że ojciec Jan Góra swą akademicką ścieżkę zakończył wraz z obroną doktoratu, marzeń o dalszym rozwoju naukowym nie porzucił. W roku 2002 pojawia się pomysł pisania habilitacji. Poznański duszpasterz odnosi się do niego początkowo entuzjastycznie, zdradzając te plany nawet Janowi Pawłowi II w liście z 16 października 2002 roku.

Po ostatniej Lednicy dziekan wydziału pedagogiki zaproponował mi napisanie habilitacji. Byłaby o ojcostwie jako doświadczeniu pedagogicznym. O ojcostwie wiem najwięcej nie tylko z _Promieniowania ojcostwa_ Karola Wojtyły, ale z praktyki w duszpasterstwie, a przede wszystkim od Ojca Świętego. Może zdążę jeszcze przed śmiercią się z tym uporać51.

Swoich zainteresowań Jan Góra wprawdzie nigdy w formalny, naukowy sposób nie zrealizował, gdyż na systematyczną pracę badawczą wśród ogromu zadań nie wystarczyło już czasu, jednak tematem ojcostwa żył i wciąż do niego wracał, podkreślając negatywne skutki kryzysu ojcostwa w dzisiejszym świecie. W _…znaczy ksiądz_ podejmuje ten temat:

Ten brak ojcostwa, autorytetu widać wszędzie. Byle kto gada, co chce, bez żadnej odpowiedzialności. Widać to w polityce i sztuce. Nie ma mistrzów, którzy mają swoją szkołę i swoich uczniów, mistrzów, którzy by wprowadzali w głębię widzenia świata52.

Kwestia mistrzostwa jest tematem ważnym również dla uniwersytetu. Bycie autorytetem i mistrzem dla kolejnych pokoleń wiąże się ściśle z poczuciem odpowiedzialności i z wizją, które wykraczają poza koniunkturalizm i doraźne korzyści.

Brak mistrzów odbija się negatywnie według Jana Góry nie tylko na życiu społecznym, lecz wiąże się też ze specyficznym traktowaniem wiary – duszpasterz wskazuje wielokrotnie na niebezpieczeństwo fideizmu. Fideizm „jest odmówieniem rozumowi prawa penetracji w sprawach najwyższej wagi, w sprawach wiary”53, jest „bezmyślnością podniesioną do godności zasady, i to bezmyślnością wobec tego, co dla człowieka najważniejsze”54, co więcej, jest

niezagospodarowaniem po Bożemu wielkiego obszaru należącego do ludzkiego rozumu. Jest nieużywaniem tego narzędzia potrzebnego do zbliżenia się do Boga, który wszystko stworzył. Jest uchylaniem się od spełnienia służby społecznej, od tworzenia języka wiary i środowiska wiary, w którym ludzie będą mogli porozumieć się mniej więcej wspólnym językiem, wymieniać doświadczenia i umocnić się w wierze55.

Dlatego, według twórcy Lednicy, należy wprząc rozum również w dziedzinę wiary, albowiem „Wiara winna opierać się na rozumie i posługiwać się jego przyrodzoną mocą i światłem”56. Duszpasterz krytykuje bezmyślność w kwestiach wiary ludzi wykształconych:

Ludzie należący do inteligencji z racji wykonywanego zawodu albo też otrzymanego wykształcenia uważają się często za zwolnionych z zastanawiania się nad prawdami wiary. Jedni uważają, że wiara, aby być prawdziwą, musi być absolutnie ślepa, inni zaś są przekonani, że rozumowanie w sprawach wiary prowadzi właśnie na bezdroża57.

Wzywa do tego, by podjąć „służbę mędrca”:

Zabawa w pastuszków jest nie na miejscu, kiedy trzeba spełnić służbę mędrca nie tylko dla siebie, ale również dla innych. Jest ucieczką i rezygnacją. Jest pójściem na łatwiznę w myśleniu i w życiu. Jest to również postawa niegodna człowieka dorosłego i wykształconego58.

W kontekście tych rozważań trzeba zapytać o rolę i misję uniwersytetu i o współpracę z duszpasterstwem dzisiaj, by wspólnie podejmować „służbę mędrca”, tworzyć nowoczesny, rozumowy język wiary i środowiska wiary dojrzałej, rozumnej, zgłębiać kwestie etyczne, nie traktować myślenia i wiary jako dwóch niezależnych systemów. To, co wspólne dla nauki i wiary, to służba prawdzie. Jan Góra pisał w 1976 roku: „Prawda – wielka dziedzina nauki penetrowana przez całe szeregi naukowców i przez pokolenia poszukiwaczy mądrości. Wszelka prawda zbliża nas do Boga”59.

Jan Góra podkreślał wielokrotnie konieczność współpracy z instytucjami. Dlatego tak ważne jest według niego, by duszpasterstwo nie było wyłącznie duszpasterstwem studentów, lecz by, w nawiązaniu do dobrych tradycji współpracy między uniwersytetem a duszpasterstwem, opieką otaczać całe środowisko akademickie:

JK: Czasami wydaje się, że duszpasterze akademiccy o tej pracy zapominają, że chcą towarzyszyć tylko studentom. Nie widzą tego, że trzeba działać też strukturalnie?

JG: Od młodych duszpasterzy nie można tego wymagać. Wtedy są zajęci budowaniem siebie i swojej osobowości i nie mają pojęcia o strukturach ani nie mają dojrzałości społecznej. Świadomość struktur i ich roli przychodzi później i to nie u każdego. Ale dopiero ta świadomość zapewnia ciągłość dziełu i dojrzałość ludziom. Trzeba równolegle budować własną dojrzałą osobowość i struktury dzieła. Pracować ze studentami i instytucjami60.

Jan Góra, reagując spontanicznie na wyzwania czasów, był jednocześnie mądrym strategiem, podejmującym długoterminowe działania strukturalne. Tworzone przez niego dzieła i struktury opierały się na człowieku. Na człowieku, któremu ufał, którego prowadził, wychowywał, usamodzielniał. W ten sposób budowanie osobowości dojrzałej i integralnej w studentach i wychowankach stanowiło jednocześnie fundament przyszłej struktury.

Podsumowanie

Jan Góra uczył, że człowiek nie może przekroczyć siebie inaczej, niż czyniąc dar z siebie samego. Jego osoba i jego życie były bez wątpienia darem. Darem dla wielu młodych i starszych, którzy spotykali go, słuchali, współtworzyli z nim. Jego życie i dzieła stanowiły też istotny dar dla Kościoła w Polsce. Kościół twórczy, młody, rozśpiewany, roztańczony, ale jednocześnie niestroniący od wysiłku intelektualnego, podejmujący tradycję i odczytujący znaki czasu, Kościół służebny – to ważny element jego spuścizny.

Tak bogatego życiorysu i mnogości dzieł nie da się wyczerpująco omówić w krótkim artykule. Warto jednak na koniec wspomnieć, że wszystko, co w życiu uczynił, wypływało z głębokiej relacji z „przemożną Obecnością”61, z braku zgody na „świat przypadkowy, na świat wyczerpujący się każdorazowo w swojej nietrwałej egzystencji, która jest tym, czym jest teraz i która do niczego nie odsyła”62.

Joanna Kubaszczyk (ur. 1969), dr hab., prof. UAM, absolwentka germanistyki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, obecnie pracownik Instytutu Lingwistyki Stosowanej UAM, przekładoznawca, językoznawca i tłumacz. Autorka kilku monografii naukowych oraz licznych artykułów z dziedziny przekładoznawstwa i językoznawstwa. Wychowanka o. Jana Góry OP, później współautorka kilku publikacji: _8 ×_ _JP__2_, _Tropy lednickie, …znaczy ksiądz. Jan W. Góra_ _OP_ _odpowiada na pytania Joanny Kubaszczyk_, _W świetle pontyfikatu_ i _Moja miłość_.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij