Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ostatni rycerz - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
8 sierpnia 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
15,99

Ostatni rycerz - ebook

Pewnej nocy brat Emery, Gerard, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Emery w przebraniu chłopca wyrusza na jego poszukiwania. Przypadkiem na swej drodze spotyka rycerza, Nicholasa de Burgha, który zgadza się jej pomóc.

Wkrótce przekonują się, że zniknięcie brata ma związek z tajemniczym przedmiotem, a Gerard nie jest jedynym zaginionym…

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-0761-4
Rozmiar pliku: 843 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Nicholas de Burgh bywał już w gorszych miejscach niż ta mroczna spelunka, cuchnąca skwaśniałym piwem i wymiocinami. Panujący tu fetor oraz wszechobecny brud nie przeszkadzały wszak gościom. Obserwując ich, Nicholas nie zdejmował dłoni z rękojeści miecza. Takie męty bywają gotowe bez zmrużenia oka zabić za garść monet.

Wśród zgromadzonych wyróżniał się jeden człowiek. To właśnie jego widok skłonił Nicholasa do pozostania w gospodzie. Nieznajomy był bardzo młody, niemal w chłopięcym wieku, i miał na sobie charakterystyczny strój rycerza zakonu szpitalników; prawdopodobnie powrócił z Ziemi Świętej. Oczy mu się szkliły, jakby wypił za dużo wina albo trawiła go gorączka. Był sam, bez giermka, więc mógł łatwo paść ofiarą złodziejaszków, dziwek i hazardzistów. Nicholas miał ochotę ostrzec go, ale uprzedził go templariusz, który wdał się z chłopakiem w rozmowę. Pomimo pogłosek o animozjach pomiędzy zakonami szpitalników i templariuszy ci dwaj odnosili się do siebie bez widocznej wrogości, więc Nicholas uznał, że może wyjść. A jednak coś przykuło jego uwagę do templariusza…

Nieoczekiwanie w tawernie wybuchła gwałtowna bójka. De Burgh torował sobie w kłębowisku walczących drogę do wyjścia, omijając poprzewracane ławy. Szpitalnik i templariusz zniknęli. Nie było ich wśród pobitych, leżących pokotem na podłodze. Przed gospodą też ich nie dostrzegł.

Postanowił oddalić się od wyszynku. Nie odszedł jednak za daleko, gdy z ciemności wyłonił się człowiek.

– Stałeś na czatach, Guy?

– Mówiłem, że to zakazana spelunka.

– Toteż nie zabawiłem tam długo – odpowiedział Nicholas. – Bez względu na to, co myślisz, nie nadstawiam niepotrzebnie karku.

Giermek był widocznie innego zdania, ale Nicholas przeciął uniesioną dłonią wszelką dyskusję. Szli w milczeniu, kiedy ich uwagę zwrócił hałas, który rozległ się za blisko, by pochodzić z gospody. Zatrzymali się i zaczęli nasłuchiwać odgłosów z bocznej wąskiej uliczki zaśmieconej odpadkami.

Mimo protestów Guya Nicholas ruszył w stronę odgłosów, które były jednoznaczne: ktoś okładał kogoś pięściami. Podbiegł bliżej. W ciemnościach majaczył biały płaszcz templariusza. Zakonnik trzymał za gardło szpitalnika, z którym rozmawiał wcześniej w gospodzie.

– Gdzie to masz? – pytał templariusz.

Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona nie był już taką szacowną instytucją jak kiedyś, ale jego członkowie nie trudnili się rozbojem. Bez względu na to, co łączyło tych dwóch Nicholas nie miał zamiaru biernie przypatrywać się ich potyczce.

– Stój! – zawołał i dobył miecza.

Napastnik pchnął szpitalnika w jego stronę i rzucił się do ucieczki. De Burgh nie miał wyboru, pochwycił bezwładne ciało, aby młodzieniec nie upadł na ziemię.

– Strzeż się – wyszeptał młody rycerz. – Muszę pomóc Emery…

Nicholas pozostawił rannego pod opieką Guya, a sam ruszył w pogoń za templariuszem. Biegł wąską i ciemną uliczką, a kiedy dobiegł do muru, schował miecz do pochwy i zaczął się wspinać. Ze szczytu trudno mu było ocenić odległość do ziemi, ale postanowił zaryzykować i zeskoczyć. Templariusz czekał w cieniu z mieczem w dłoni. Zaatakował. Nicholas cudem uniknął ciosu. Dobył miecza i wprawnie parował kolejne uderzenia. Szczęk metalu nie zwabił nikogo. Okolica wydawała się opustoszała. Zresztą kto by się ośmielił wtrącać w walkę dwóch rycerzy. Templariusz okazał się wytrawnym szermierzem.

– Ktoś ty? – zawołał w pewnej chwili.

– Rycerz, który traktuje poważnie swoją przysięgę – odpowiedział Nicholas. – A ty komu przysięgałeś, bracie?

Templariusz roześmiał się, jak gdyby ubawiła go powaga przeciwnika.

– Pilnuj swoich spraw – odpowiedział. – I uważaj na tyły.

Ledwo wybrzmiały te słowa, Nicholas poczuł uderzenie. Dawniej nie dałby się podejść tak łatwo, pomyślał, zanim zwalił się bez przytomności na ziemię.

Emery Montbard obudziła się z niemym krzykiem na ustach. Serce jej biło mocno, a oddech miała przyspieszony. Nie wiedziała, co wyrwało ją ze snu. W ciemnościach panujących w izdebce nikogo nie dostrzegała. Coś jednak musiało ją zbudzić. Po chwili usłyszała głuchy łoskot z ogrodu.

Wstała i pospieszyła do wąskiego okienka. W ogrodzie majaczyła postać mężczyzny. Po raz pierwszy pożałowała, że pobliska komturia szpitalników jest tak daleko, gdy ona potrzebuje pomocy.

Rozpaczliwie zastanawiała się, jak się obronić przed nieuniknioną napaścią, ale mężczyzna uniósł głowę i w świetle księżyca rozpoznała znaną i ukochaną twarz.

– Gerard! – wykrzyknęła imię brata. Podbiegła do drzwi, otworzyła je, ale on nie wszedł, tylko upadł przed progiem.

– Co ci? Jesteś ranny?

Zamrugał jakby na znak potwierdzenia. Nie powinna go pozostawiać bez pomocy, ale wiedziała, że będzie dla niego lepiej, jeśli zajmą się nim konfratrzy.

– Nie ruszaj się, zawołam braci.

– Nie. – Z zadziwiającą siłą złapał ją za nadgarstek. – Strzeż się, Em. Wystawiłem cię na niebezpieczeństwo. Nikomu nie ufaj.

– Potrzebujesz pomocy.

– Obiecaj, że nikomu nie zaufasz – szepnął, ściskając ją jeszcze mocniej.

Pokiwała głową, dopiero wtedy jego uścisk zelżał. Zamknął oczy, jakby nie miał siły mówić nic więcej. W znajomym otoczeniu Emery poczuła się nagle nieswojo. Ze wstrzymanym oddechem zaczęła nasłuchiwać, czy nie idzie za nim pościg, czy nie usłyszy czyichś kroków lub uderzenia końskich kopyt o ziemię – ale słyszała tylko wiatr szeleszczący w liściach drzew.

Cóż jednak mogłaby poradzić, gdyby ktoś czaił się w ciemnościach? Wzięła się w garść. Z wielkim trudem wciągnęła bezwładne ciało do izby i zabarykadowała drzwi. Następnie roznieciła ogień na kominku, by zagrzać wody. Westchnęła i przyjrzała się dokładnie bratu. Miał posiniaczoną twarz i rozciętą wargę, ale najgroźniej wyglądała niezabliźniona głęboka rana na udzie. Czy z powodu tej rany wrócił z Ziemi Świętej?

Od prawie roku nie było od niego wiadomości i Emery spodziewała się najgorszego. Dlaczego jednak powrócił? Za sprzeniewierzenie się zwierzchnictwu groziło mu wydalenie z zakonu, a nawet ekskomunika. Może dlatego nie chciał, by zwracała się o pomoc do szpitalników. A może nie był świadomy tego, co mówi?

Postanowiła, że najpierw zajmie się jego zdrowiem. Oczyściła ranę i zaparzyła ziół nasennych. Kiedy zasnął, przysiadła obok łóżka z głową opartą na jego ramieniu. Po długotrwałym rozstaniu bliskość brata była dla niej wielkim pocieszeniem.

Jednak jego spokojny sen nie trwał długo. Obudził się wkrótce z krzykiem i kilka razy powtórzył „Saracen” i „templariusz” z takim przerażeniem, że Emery rozejrzała się z trwogą po izdebce.

Po chwili jednak uspokoił się i jak gdyby nigdy nic zapytał o paczkę.

– Gdzie ona jest?

– Paczka? Nic nie wiem o żadnej paczce – odpowiedziała.

– Jesteśmy zgubieni – jęknął, odwracając się.

– Dlaczego? O co chodzi?

Nie odpowiedział. Zamknął oczy i znowu zapadł w sen. Emery postanowiła, że rano poszuka pomocy u braci zakonnych, a teraz pozwoli mu wypocząć.

Zamknęła oczy i zasnęła, rozmyślając nad ostrzeżeniem.

Budziła się powoli, zdziwiona, że leży na podłodze. Czyżby we śnie spadła z łóżka? – zastanowiła się i wtedy powróciła pamięć o nocnych wydarzeniach. Wyprostowała się i spojrzała na łóżko. Było puste. Czyżby powrót brata jej się tylko przyśnił?

Wyszła. Rozejrzała się po małym podwórku, ale Gerarda nigdzie nie było. Ściereczka, którą przemywała mu rany, znikła, a miska, do której nalała wody, została opróżniona.

Ale czy to możliwe, aby śniła tak realistyczny sen? Zakryła twarz dłońmi i nagle coś zauważyła. Drobny szczegół, który potwierdzał, że powrót brata był rzeczywistością. Pod paznokciami miała krew.

Kto i dlaczego zatem zadał sobie tyle trudu, żeby zatrzeć ślady? Jeśli to Gerard, to po co?

Nie ufaj nikomu, zadźwięczały jej w głowie słowa brata.

Emery nie wiedziała, co począć. Bała się opuścić bezpieczne domostwo, ale Gerard ciągle mógł być gdzieś w pobliżu, zbyt chory, by podróżować, ścigany przez strachy będące wytworem wyobraźni albo, co gorsza, uciekający przed rzeczywistym napastnikiem.

Zaczęła się w pośpiechu ubierać, gdy jej wzrok ponownie padł na łóżko i zauważyła coś między fałdami przykrycia. Kawałek pergaminu długi na pół stopy i bardzo wąski, pokryty w całości kolorowym ornamentem, takim jakie widuje się w manuskryptach. W pierwszej chwili pomyślała, że ten kawałek pergaminu został wycięty z jakiejś księgi, ale krawędzie nie nosiły śladów cięcia.

Przyjrzała się ilustracji. Piękny ornament otaczał centralną figurę – wielkiego, czarnego węża, wygiętego złowieszczo. Przeniknął ją dreszcz strachu. Czyżby Gerard rozmyślnie go pozostawił jako swego rodzaju wiadomość?

Zaczęła studiować ponownie ornament i wśród liści dostrzegła słowa, które ją zmroziły.

Nie ufaj nikomu.

Wszystko jedno, chory czy zdrowy, Gerard wpadł w jakieś tarapaty. Pierwszą myślą Emery było udać się do szpitalników, bo oni powinni zająć się jednym ze swoich współbraci, ale nie mogła zignorować ostrzeżenia.

Gdzie zatem jeszcze mogłaby szukać pomocy? Ona i Gerard nie mieli żadnych krewnych poza stryjem, ale on nie zasługiwał na zaufanie. Nie znała nikogo, a ucieczka Gerarda sugerowała, że życzył sobie, by nic nie robiła i nikomu nic nie mówiła. Ale była jedyną osobą, która mogła mu pomóc.

Dawniej nie zawahałaby się. Wiele lat temu marzyły się jej przygody i uważała, że byłaby w stanie stawić im czoło nie gorzej od brata. Życie jednak dało jej nauczkę i teraz pokornie znosiła swój los, a o marzeniach zapomniała.

Tym razem było inaczej. Nie mogła zostawić Gerarda na pastwę wrogów, w dodatku samotnego i rannego. Potrzebował jej. Emery nie mogła odwrócić się od jedynej osoby na świecie, którą kochała. A jednak bała się wykonać jakikolwiek krok.

Z zamyślenia wyrwał ją hałas na zewnątrz. Goście w tej chacie byli rzadkością, zwłaszcza o tak wczesnej godzinie. Podbiegła do okna. Drogą do komturii jechał samotny jeździec w długiej białej tunice z krzyżem templariuszy na piersiach.

Odskoczyła z bijącym sercem od okna. Pojawienie się rycerza tuż po ostrzeżeniach ze strony brata nie mogło być przypadkowe. Musiała działać. Uklękła i wyciągnęła jedną z płytek z podłogi, pod którą znajdowała się wygrzebana w ziemi jama, a w niej torba.

W torbie chowała stare ubranie brata pozostałe z czasów, kiedy się za niego przebierała. Dawno już nie miała go na sobie i ucieszyła się, że wciąż na nią pasuje. Na miejsce ubrania schowała do torby jedzenie, wiązkę ziół i kawałek pergaminu znaleziony w pościeli.

W pośpiechu porzuciła wszelką ostrożność. Zrozumiała swój błąd, kiedy otworzyła drzwi i zobaczyła, że nie jest sama. Przed nią stał mężczyzna i nie był to Gerard. Nie był to również templariusz, którego wcześniej widziała na koniu.

Cofnęła się. Mężczyzna górował nad nią. Miał szerokie bary i muskularne ramiona, odziany był w krótką kolczugę, u boku nosił ciężki miecz.

Nie obudził w Emery strachu. Gęste brązowe włosy, trochę potargane, okalały lekko opaloną twarz. Podobały się jej jego brązowe oczy i białe, wyszczerzone w uśmiechu zęby.

– Jestem Nicholas de Burgh – powiedział, pochylając głowę. – Obiecałem pomoc pewnemu szpitalnikowi, którego spotkałem w drodze, i chcę się upewnić, że bezpiecznie wrócił do domu. Czy ty nazywasz się Emery, chłopcze?

Emery nie od razu zorientowała się, że rycerz wziął ją za chłopca, bo całą uwagę skupiła na nazwisku, jakim się przedstawił. De Burghowie byli potężną rodziną, słynącą nie tylko z urody, lecz także z waleczności. Wygląd tego rycerza potwierdzał krążącą o nich opinię. Dla Emery jednak najważniejszy był fakt, że członkowie tej rodziny cieszyli się reputacją ludzi honoru.

Rycerze mieli obowiązek chronić słabych i bezbronnych, szanować kobiety i pomagać potrzebującym, nie wszyscy jednak dotrzymywali składanej przysięgi. De Burghowie zawsze. Po wyglądzie Nicholasa łatwo było zgadnąć, że jest bogaty i potężny.

Pomyślała, że nadawał się bardzo dobrze do roli wybawcy, ale jak to się stało, że taka znamienita postać zawitała nagle do jej chaty? Czy ostrzeżenie brata obejmowało również jego, mimo że sprawiał wrażenie dobrego i szlachetnego? Naraz z zamyślenia wyrwało ją głośne wołanie.

– Słuchaj no, ty. Mój pan, rycerz de Burgh, został zraniony przez templariusza, który wcześniej zaatakował młodego szpitalnika. Może byś tak odpowiedział na jego pytanie. Jesteś Emery czy nie?

Emery zbladła. Templariusz! Wkrótce tu dotrze! Gerard nie wymawiał nazwiska de Burghów, ostrzegał za to wyraźnie przed templariuszami.

– Gerard tu był. Jest ranny. Kiedy się obudziłem, zauważyłem, że zniknął. Właśnie się wybierałem na jego poszukiwanie. Gerard jest moim bratem.

Nicholas przyjął jej słowa życzliwie, więc ośmielona zapytała:

– Pomożecie mi go znaleźć, panie?

Ze wstrzymanym oddechem czekała na odpowiedź.

– Możesz siąść na konia z moim giermkiem. Ma na imię Guy – odpowiedział.

Wdrapała się zatem na koński grzbiet i dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak kłopotliwe będzie podróżowanie z dwoma mężczyznami. Nie próbowała sobie nawet wyobrazić co by było, gdyby została zdemaskowana. Mimo obaw cieszyła się z nadarzającej się sposobności wyruszenia w świat. Nie zapomniała ostrzeżeń brata, by nikomu nie ufać, a jednak czuła, że za Nicholasem de Burghiem mogłaby podążyć choćby na kraj świata.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: