Ostatnie konklawe - ebook
Ostatnie konklawe - ebook
Marcin Wolski wraca do tematyki swej debiutanckiej powieści „Agent Dołu”. W niespokojnym zagrożonym kryzysem świecie w Watykanie odbywa się kolejne konklawe. Nieoczekiwanie ważną role zaczyna odgrywać na nim mało znany kardynał, którego szanse rosną z każdym kolejnym głosowaniem. W pewnym momencie okazuje się że jest to doskonale zakonspirowany emisariusz piekieł. Nieuchronny zda się bieg wydarzeń próbuje odwrócić dość przypadkowo skompletowany zespół - suspendowany ksiądz, zakonnica która utraciła pamięć, scenografka z telewizji o dość libertyńskich poglądach, jej znajoma charakteryzatorka – lesbijka , pisarz, który z trudem przezwyciężył chorobę alkoholowa i zakonnik komandos. Czy starczy im sił aby pokonać Moce Ciemności
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8116-419-1 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Wąż hipnotyzował ptaka.
Wbił swe żółtawe ślepia w bezbronne stworzenie, które trzepocąc skrzydłami, niezdolne było ani odlecieć, ani opaść między trawy. Nie spuszczając wzroku ze swej ofiary, niespiesznie ruszył w jej kierunku. Czuł płynącą zewsząd energię, z ciepłej ziemi, która go wydała, z aromatycznych ziół pełnych rosy, ale nade wszystko ze strachu pierzastej istoty.
„Strach, najbardziej kaloryczny z pokarmów!” — pomyślał, wysuwając swój długi, rozdwojony język…
Trach.
Zdumienie na moment odebrało mu rozeznanie w sytuacji. Siła jakaś nieoczekiwana przygwoździła go do ziemi, przygniotła tuż za czaszką, czyniąc go niezdolnym ani do użycia jadowych zębów, ani do ucieczki. Zadygotał z wściekłości. Ale miał jeszcze potężny ogon. Zamachnął się nim i trafił w kolczastą opuncję. Poczuł ból.
Ptak, który nagle odzyskał możliwość ruchu, wykorzystał moment i błyskawicznie odleciał.
Wąż nadal nie mógł się poruszyć. „Mam uszkodzony krąg szyjny!” — przemknęło mu przez głowę. „Jak to możliwe?”
Kątem oka dostrzegł sprawczynię jego nieszczęścia, bosą stopę, silnie miażdżącą go w najsłabszym punkcie. Stopa, jak zdołał zauważyć, przechodziła w szczupłą nogę, ginącą w cieniu lnianej szaty, skrywającej ciało młodej niewiasty, właściwie dziewczyny. Twarzy jej nie widział, zalewająca polanę fala światła wschodzącego słońca prawie go oślepiła. Zresztą wiedział, kto to jest. Znał przepowiednię. O kobiecie, która zetrze głowę gada.
— Dopadła mnie! — zasyczał.
I się obudził.
Światło wlewało się do sypialni szczelinami między żaluzjami.
Czyżby zaspał? Uniósł się, z obrzydzeniem poczuł zimny pot na piersiach i pod pachami. Nad wieloma rzeczami zachowywał kontrolę, sny jednak do tej kategorii nie należały. Powiódł okiem po sypialni, nad którą unosił się ciężki odór alkoholu, wypalonej marychy, perfum, potu i spermy. Naga czternastoletnia dziwka pochrapywała na drugim krańcu łoża. Jeszcze to! Zapomniała o regułach. Po północy nie powinno być po niej śladu. Musiał przecież dbać o swoją reputację. Mocnym klapsem przywrócił Juanitę do rzeczywistości, a potem wskazał drzwi od ogrodowego wejścia.
— Masz pięć minut, żeby zniknąć!
Wyszczerzyła swe olśniewająco białe zęby, posłusznie wygrzebała majtki spod poduszki i zaczęła się ubierać.
Wszedł do łazienki, umył zęby i wysikał się do zlewu. Przez moment wpatrywał się w swą ciągle młodą twarz o regularnych rysach, z rozbrajającym uśmiechem, rzadko schodzącym z mięsistych warg. Wysokie czoło, przy gęstym zaroście na czubku głowy, dodawało powagi i dostojeństwa.
Juanita zajrzała do łazienki.
— Nie pobłogosławisz mnie na drogę, ojcze?
— Idź precz! — warknął.
Dobiegło go trzaśnięcie ogrodowych drzwi. Przechodząc przez swój pokój, obrócił krucyfiks, na którym od wieczora Ukrzyżowany wisiał głową do dołu. Czynił to niechętnie, atoli sprzątaczka była gorliwą katoliczką, której dostarczał i tak zbyt wiele materiału do podejrzeń. A w końcu dla Latynoski kurewstwo jest czymś powszedniejszym niż satanizm.
Dopinając sutannę, myślał już o atrakcyjnym temacie, który poruszy w kazaniu na porannym nabożeństwie, i uśmiechał się do swojej koncepcji względności grzechu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki