Ostatnie piętro - ebook
Ostatnie piętro - ebook
Dzieci zwykle lubią się bawić w chowanego. Ale kiedy trzeba się ukrywać non stop, nie zdradzać swojego prawdziwego imienia i nikomu nie ufać – przestaje być zabawnie.
Po ucieczce z warszawskiego getta Cesia musi się ukrywać. Spędza długie godziny w maleńkim schowku, chodzi bezszelestnie, je mało, tak aby nikt z sąsiadów nie zauważył, że państwo Ródyccy od roku ukrywających dziewczynkę. Cesia boi się Niemców, ale też Polaków, nie wszyscy z nich są przyjaciółmi małej Żydówki. Martwi się o swoich, czy jeszcze kiedyś ich zobaczy? I czeka na dzień, w którym bez strachu przespaceruje się ulicą.
Prawdziwa historia małej Cyrli, która bała się ciekawskich spojrzeń przechodniów.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7672-865-0 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Kiedy Krysia wróciła do domu, zastała taki okropny bałagan, jakiego nigdy jeszcze nie widziała. Z malutkiego pokoiczku, zwanego garderobą, ojciec i mama wynosili wszystkie ubrania, zapasowy komplet garnków, który babcia podarowała im na pierwszą rocznicę ślubu, wiaderko z różnymi proszkami do szorowania. Zakurzone powieści i stare podręczniki leżały na korytarzu i Krysia o mało nie potknęła się o Pana Wołodyjowskiego. Oczywiście w korytarzu nie leżał żaden pan, ani Wołodyjowski, ani Kowalski, ani Zagłoba, tylko książka Henryka Sienkiewicza. Ukochana powieść mamy! Chyba nie chce jej wyrzucić?
Ale to jeszcze nic! Pod wieszakiem z paltami, wciśnięty w róg stał Tęczowy Domek, czyli domek dla lalek, który zrobił dla Krysi nie kto inny, tylko wujek Poldek, kuzyn mamy. Wujek był stolarzem, więc – jak powiedział – dla niego taki wspaniały, piętrowy domek to bułka z masłem. Ten domek dostała Krysia na imieniny parę lat temu, a ciągle wyglądał jak nowy.
Dziewczynka już od pewnego czasu rzadko bawiła się lalkami, uważała, że jest na to zbyt dorosła. Ale jednak bardzo lubiła swój domek, szczególnie że mieszkała w nim pani Pipsztyńska z córeczkami: Bisią, Misią i Kisią, i z panem Pipsztyńskim. Wszystkie lalki miały swoje ubranka i Krysia nawet szyła im nowe, kiedy babcia przynosiła dziewczynce w prezencie szmatki.
A teraz domek wyrzucono z garderoby. Była już prawie zupełnie pusta, a tatuś wnosił do niej fotel, malutki stolik, na którym przedtem stały kwiaty i – Krysia po prostu nie wierzyła własnym oczom – stary nocniczek, który, od lat nieużywany, był schowany w łazience pod wanną.
– Co się dzieje? – zapytała Krysia. – Wyprowadzamy się?
– Przeciwnie – westchnęła mama. – Ktoś się do nas wprowadza.
To było zupełnie niesamowite, pokoiczek był malutki, nie miał okna i było w nim duszno i nieprzyjemnie.
– Kto się wprowadza? – zdziwiła się dziewczynka. – Krasnoludek?
– Nie, nie krasnoludek – tatuś mówił jakimś bardzo poważnym głosem. – Dziewczynka.
– Jaka dziewczynka? Niemowlę?
– Dlaczego? Co ci wpadło do głowy?
– Bo po co nocniczek?
– Bo może tak być, że ta dziewczynka przez parę godzin będzie musiała siedzieć w tej kryjówce.
– Za karę?!
– Nie, nie za karę. A tak w ogóle to powinnaś się cieszyć, bo to będzie twoja przyjaciółka.
– E tam, skąd wiesz? Już mam przyjaciółkę. Nie znasz Zosi?
– Ale można mieć dwie przyjaciółki.
Krysia się zastanowiła. No tak, oczywiście, na przykład Elka, Irka i Marysia przyjaźnią się w trójkę.
– Prawda – przytaknęła więc ojcu. – Możemy łazić wszędzie razem. Na przykład do kina.
– Do kina się nie chodzi – burknęła mama. – Pieniądze za bilety lądują w łapach Niemców. Nie będziemy im robić przysługi.
– A, prawda! – przypomniała sobie Krysia. – Janek mówił, że „tylko świnie siedzą w kinie”. Będziemy chodzić sobie do parku.
I wtedy mama powiedziała coś bardzo dziwnego.
– Nie! Wykluczone. Ta dziewczynka będzie naszą wspólną tajemnicą. I nie będzie mogła wychodzić z domu. Nikt o niej nie może się dowiedzieć. Nikt a nikt, pamiętaj!
Krysia tak się zdumiała, że o mało nie usiadła na swoim ukochanym Tęczowym Domku.
– Jak to? Dlaczego?
– Dlatego że… – zaczął się jąkać tatuś – jak by ci to wytłumaczyć… Dlatego że niektórzy podli i głupi ludzie jej nie lubią.
– Jacy ludzie?
– Na przykład zwolennicy wodza Niemców, Adolfa Hitlera.
– A co ona im zrobiła?
– Nic nie zrobiła.
– Więc o co chodzi?
– Bo to jest Żydówka.
– No to co?
– Oni nie lubią Żydów. Chcą, żeby ich w ogóle nie było.
– I Pana Jezusa nie lubią? Bo kiedyś ksiądz mówił, że Chrystus też był Żydem. I Matka Boska też. I…
– Pana Jezusa lubią i daj mi już spokój – zdenerwowała się mama.
– To przecież w ogóle nie ma sensu…
– Jest wojna, i w ogóle wszystko jest… nie takie jak zawsze. Przecież wiesz. Wujka Mietka Niemcy wywieźli do obozu, ciocię… Daj już spokój z tymi pytaniami.
– Ale…
– Krysiu, zanieś domek do swojego pokoju, postaw w kącie i nie męcz nas. Twoja koleżanka przyjdzie tu za dwa dni i wszystko musi być gotowe.
– Ale ja bym wolała, żeby domek stał pod oknem.
– Boże, przestań marudzić – powiedziała mama takim głosem, że Krysi od razu odechciało się dyskusji. – Pod oknem będzie stało rozkładane łóżko. Dla tej dziewczynki.
– Myślałam, że będzie spała w garderobie…
– Niby gdzie? W tej kryjówce ledwo się mieści fotel i stolik. Tu się będzie tylko ukrywała, kiedy na przykład ktoś przyjdzie. Właśnie, gdzie jest Poldek z tą półką?
Jak na zawołanie zadźwięczał dzwonek i do korytarza wszedł wujek Poldek. Taszczył jakieś listwy i inne drewniane rzeczy, a potem zszedł na podwórko i zdjął z taczki jeszcze kilka desek.
– Że też musicie mieszkać na ostatnim piętrze! I to bez windy! – jęknął. – Krzyż mi, rozumiesz, pęknie od dźwigania!
Prawdę mówiąc, Sławek nie przepadał za kuzynem, uważał, że jest leniem. Na dodatek Apoloniusz lubił sobie popić. Nie to, żeby był pijakiem, ale czasami przebierał miarę.
Ale był też niezłym stolarzem i, jeśli mu się chciało, robił bardzo ładne meble. A w tej sytuacji lepiej było poprosić o pomoc przy urządzaniu kryjówki kogoś z rodziny niż zupełnie obcego człowieka. Zresztą pan Poldek nie został wtajemniczony w prawdziwe przeznaczenie schowka.
Po obiedzie Krysia przyglądała się, jak z desek powstaje półka i jak wujek tę półkę przymocowuje do drzwi garderoby. A następnego dnia, kiedy skończył pracę, wszystko wyglądało tak, jakby półka stała bezpośrednio przy ścianie. Nikt by się nie domyślił, że jest przyczepiona do drzwi i że z tyłu jest pokoiczek.
– Fajna kryjówka, co? – chwalił się wujek. – W życiu nikt nie zgadnie, że macie tam schowek z zapasami. Jak przyjdzie czarna godzina, pożywi się i rodzina!
Mama nie była zachwycona poetyckimi zdolnościami pana Poldka.
– Zobaczymy… – mruknęła.
– Jakimi zapa… – zaczęła Krysia, ale mama jej przerwała.
– Tylko Poldek, pamiętaj, ani mru-mru. Nie mów nawet Gosi. A tu masz… no wiesz…
– Ale nie trzeba, a żonce i tak nic nie mówię – mruknął wujek. Mimo to wziął kopertę i schował do kieszeni. – Do zobaczyska, co złego, to nie ja – dodał. I poszedł.
A Krysia jakoś sama zrozumiała, że wizyta tej dziewczynki to taki wielki sekret, że nawet mama nie powiedziała prawdy własnemu kuzynowi. Że to będzie ogromna tajemnica, i nie będzie można nikomu o niczym wspomnieć, nawet Zosi, nawet Jankowi. Bo Niemcy chcą, żeby Żydzi zniknęli, i jeśli znajdą tę dziewczynkę, to mogą jej zrobić coś strasznego. I ukarać rodziców. Ale Krysia nigdy nikomu nic nie powie, więc jej nie znajdą i nic się nie stanie. A dziewczynka… o właśnie, ciągle jest mowa o „dziewczynce”. A jak ona się nazywa?
– Jak ma na imię ta koleżanka? – zapytała Krysia.
– Dowiesz się, jak przyjdzie, może coś zmienili – odpowiedział tatuś i Krysia pomyślała, że te tajemnice są coraz dziwaczniejsze.