- W empik go
Ostrze i krew - ebook
Ostrze i krew - ebook
Dziewiętnastoletni Tomasz jest przeciętnym młodym człowiekiem, trawiącym wolny czas na snucie sięz kumplami po osiedlu, gadaninę o niczym i popijanie taniego wina. Przypadkowo spotkany dawny znajomy Beniamin, nie mogąc patrzeć, jak jego niegdyś najlepszy kolega marnotrawi swoje życie, podejmuje niezwykłą decyzję: przenosi się wraz z nim do równoległego świata, przypominającego naszą średniowieczną Polskę, który sam niedawno odkrył. Tam Tomasz uczy się rycerskiego fachu, wreszcie zostaje zmuszony do podjęcia pełnej odpowiedzialność za swój los oraz hartuje zarówno ciało, jak i osobowość w ogniu walk między skłóconymi królestwami Enicenii, Walkii i Valkiriany.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7564-498-2 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Gdy weszli, Beniamin zamknął drzwi i powiedział do gościa, iż może się rozejrzeć. Przeszli się po domu i wrócili do przebieralni, aby ściągnąć z siebie odzież, którą nosili w te chłodne, jesienne dni. Beniamin rzekł do przyjaciela:
– Dobra, teraz ściągnij tę kurtkę i…
Gdy nagle Tomasz zaczął sięgać do jednej z szaf, wyciągnął spokojnie rękę i powiedział, żeby tego nie otwierał.
– Dlaczego?
– Bo tak. Trzymam tam prywatne… rzeczy i nie chcę, żebyś tam zaglądał. Powieś kurtkę w korytarzu.
Teraz właśnie sytuacja zaczęła się robić niezręczna dla Beniamina, a przerażająca dla Tomasza. Mimo okropnego zdziwienia Tomasz dopytywał się dalej:
– Dlaczego nie chcesz, żebym tam nawet spojrzał?
– Ech… Dobra, otwórz, ale nie licz na nic zaskakującego – powiedział, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli Tomasz chce faktycznie tylko spojrzeć, nie ma ku temu żadnych przeszkód.
Pociągając za drzwi, czuł, jakby zaraz miał zobaczyć kosmiczny statek. I choć nie zobaczył nic aż tak fascynującego, ani nawet przykuwającego jego uwagę, to jeszcze bardziej wciągnął się w tę zagadkę.
– Prywatne rzeczy, tak? Wiesz co, ty po prostu jesteś wariatem.
– Ale o co ci teraz chodzi? To, że nic tam nie ma, powinno wyłącznie ciebie uspokoić, więc dlaczego się tak awanturujesz?
– Ponieważ nic mnie nie uspokoiło. Wchodzę tam…
– Nie, czekaj!
– O co ci znowu chodzi. Sam przyznałeś, że tam nic nie ma.
– To skoro też tak uważasz, to dlaczego chcesz tam wchodzić?
– Może dlatego, że zachowujesz się jak wariat. A twoja szafa? Dlaczego jest taka głęboka? Nie widać dna, mimo że tuż za nią jest ściana! Może coś tam dalej się znajduje. Coś takiego, czego nie chciałbyś pokazać nie tylko mnie – mówił, jeszcze bardziej denerwując Beniamina swoją wścibskością.
– Zamknij się. Gadasz głupoty. To ty zachowujesz się jak wariat! – mówił, po czym zapadła głucha cisza, a on się zastanawiał. Następnie odezwał się ponownie: – Dobra. Możesz wejść… ale chcę, żebyś wszedł tam razem ze mną.
– Jasne, tylko chcę dojść do końca.
– To wchodzimy.
– Ale…
– Nie gadaj, tylko wchodź!
Weszli równym krokiem, choć ich wędrówka nie trwała długo.
Obudzili się w jakimś lochu, cali nadzy. Cały brud na skórze, paprochy, a nawet kolczyk, który miał w uchu Tomasz, zniknęły z ich ciał. Natomiast obok nich, na jednym z regałów znajdujących się w owym pomieszczeniu, leżały dwie zbroje. Jedna z nich była cała zrobiona z kolczugi i pokryta jedwabną koszulką z trzema czarnymi lwami, oddzielonymi poziomo grubymi, czarnymi liniami. Koszula była wykonana była w bardzo starym stylu, zdawała się gruba, miała kolor szaroniebieski. Druga zasłonięta była połyskującą, zieloną szatą, z krótkim materiałem przypominającym spódnicę, sięgającym do góry kolan. Zbroja była wielką płytą szlachetnego metalu. Obydwaj ubrali się w te pancerze. Właściwie tylko Beniamin wyglądał na wiedzącego, co robi. Tomasz dalej był w szoku, a tylko naśladował czyny druha. Założył, podobnie jak on, hełm, nagolenniki i naramienniki. Oczywiście obok nich leżała broń, którą Beniamin wziął do rąk bez wahania. Tomasz ociekał potem. Ściana wsunęła się do góry. Obydwaj wyszli na jakąś arenę. Wtedy Beniamin zaczął krzyczeć do ludzi zebranych w tamtym dziwnym miejscu, jakby wiedział o wszystkim, co miało się wydarzyć. Trzymał w rękach dwa średniej długości miecze, mówiąc nagle w ten oto sposób:
– Dzisiaj pokonam na tej arenie człowieka, który nigdy mnie nie szanował, choć próbował mnie zwodzić swoimi marnymi słowami, i pokażę mu, że jednak jestem wart więcej, niż mu się zdawało, a na dodatek uświadomię mu, że jestem dziesięć razy mocniejszy od niego.