- W empik go
Oswajanie Ameryki - ebook
Oswajanie Ameryki - ebook
"Reportaże te są efektem mojej pracy w »Nowym Dzienniku« – bardzo popularnej i ważnej dla Polonii gazecie polskiej w metropolii nowojorskiej, a także w »Białym Orle«, który ukazuje się w 9 stanach wschodniego wybrzeża USA. Praca w tych gazetach sprzyja poznawaniu rodaków w Stanach Zjednoczonych. Bywałem w różnych miejscach, byłem świadkiem wielu przyjemnych, ciekawych i ważnych wydarzeń... Tworzyło to okazje, by porozmawiać z ich bohaterami czy architektami. Niedawno ukazały się dwie moje książki: »Widziane stąd« – wybór wywiadów z rodakami w USA, oraz „Widziane stamtąd” – wybór wywiadów z rodakami rozsianymi po świecie. Napisałem też sporo reportaży. Zarejestrowałem w nich fascynujące historie wielu osób, niekiedy dramatyczne. Bo życie na emigracji nie jest łatwe – i choć brzmi to jak zwykły truizm – trzeba przecież pamiętać, że my, emigranci, na co dzień borykamy się ze skutkami swego wyboru. Efektem tego jest zbiór reportaży »Ulica bezdomnych«.
Tu starałem się zebrać te historie, które wskazują, że mimo wszystko nasi rodacy potrafi ą odnaleźć się z dala od ojczyzny i w obcym kraju robić wiele dobrego dla siebie, a także dla innych. Potrafią pielęgnować dobre tradycje i to, co otrzymali od swych przodków, i z dala od Polski potrafi ą kochać to, co polskie. W ten sposób powstał zbiór reportaży »Oswajanie Ameryki«.
Mam nadzieję, że wielu czytelników z przyjemnością zagłębi się w te historie, poznając tym samym kawałek Ameryki z interesującymi elementami polskości."
Janusz M. Szlechta
Kategoria: | Reportaże |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-654-1140-2 |
Rozmiar pliku: | 7,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Reportaże te są efektem mojej pracy w „Nowym Dzienniku” – bardzo popularnej i ważnej dla Polonii gazecie polskiej w metropolii nowojorskiej, a także w „Białym Orle”, który ukazuje się w 9 stanach wschodniego wybrzeża USA. Praca w tych gazetach sprzyja poznawaniu rodaków w Stanach Zjednoczonych. Bywałem w różnych miejscach, byłem świadkiem wielu przyjemnych, ciekawych i ważnych wydarzeń... Tworzyło to okazje, by porozmawiać z ich bohaterami czy architektami. Niedawno ukazały się dwie moje książki: „Widziane stąd” – wybór wywiadów z rodakami w USA, oraz „Widziane stamtąd” – wybór wywiadów z rodakami rozsianymi po świecie.
Napisałem też sporo reportaży. Zarejestrowałem w nich fascynujące historie wielu osób, niekiedy dramatyczne. Bo życie na emigracji nie jest łatwe – i choć brzmi to jak zwykły truizm – trzeba przecież pamiętać, że my, emigranci, na co dzień borykamy się ze skutkami swego wyboru. Efektem tego jest zbiór reportaży „Ulica bezdomnych”.
Tu starałem się zebrać te historie, które wskazują, że mimo wszystko nasi rodacy potrafią odnaleźć się z dala od ojczyzny i w obcym kraju robić wiele dobrego dla siebie, a także dla innych. Potrafią pielęgnować dobre tradycje i to, co otrzymali od swych przodków, i z dala od Polski potrafią kochać to, co polskie. W ten sposób powstał zbiór reportaży „Oswajanie Ameryki”.
Mam nadzieję, że wielu Czytelników z przyjemnością zagłębi się w te historie, poznając tym samym kawałek Ameryki z interesującymi elementami polskości.
Janusz M. SzlechtaBARDZO POLSKI DOM DRUCHA
W TRENTON
Ryszard Druch to postać wśród Polonii wschodniego wybrzeża USA wyjątkowa. Jest w Trenton – stolicy New Jersey, jednego z najmniejszych, ale i najbogatszych stanów w Ameryce – nauczycielem, działaczem społecznym, artystą plastykiem, karykaturzystą, kabareciarzem, dziennikarzem, animatorem polskiego życia kulturalnego i właścicielem jednoosobowej firmy.
Znam go od 15 lat. Jest człowiekiem – odnoszę takie wrażenie – który nie za bardzo przystaje do dzisiejszej rzeczywistości. Jest mężczyzną subtelnym, wrażliwym... jak niemal każdy artysta. Współczesny świat jakby go tłamsi, przytłacza i onieśmiela swoją brutalnością. W Stanach Zjednoczonych sukces osiągają raczej ludzie mocni, prący twardo do przodu.
– Cóż, chyba nie wstyd się przyznać, ale tak właśnie jest. Dlatego też tym, co robię, staram się zaradzić brutalności i ogłupieniu świata – podkreśla Ryszard Druch. – W wielu miejscach to mówiłem: moje małżeństwo z kulturą, a dokładniej – z promocją polskiej kultury i sztuki w Stanach Zjednoczonych – to jest właśnie mój sposób na to, aby nie zwariować w tym świecie, jakim on jest. Mówię o świecie, na który patrzę przez okulary mojego pokolenia.
Mikołaj musi poczekać na wdzięczność...
Do USA przyjechał w grudniu 1991 roku – w dzień Świętego Mikołaja. Nie miał żadnych konkretnych planów, gotowego scenariusza na życie tutaj – po prostu szedł na żywioł. Kiedy był jeszcze w Polsce, miał oczywiście jakieś koncepcje... Ponieważ w ogóle nie znał angielskiego, sądził, że barierę językową szybko pokona dzięki swoim zdolnościom plastycznym – chciał się bowiem posługiwać językiem uniwersalnym, jakim jest sztuka, a plastyka w szczególności. Po przyjeździe od razu dostał – jak to nieraz gorzko podkreślał – amerykańskim młotkiem w głowę.
Zadekował się na prowincji. Prawie rok mieszkał u swojego sponsora Andrzeja Weissa w Morrisville w stanie Pensylwania. Jest to malutkie miasto, które od Trenton, stolicy New Jersey, dzieli tylko rzeka Delaware.
– Wypadało w końcu podziękować sponsorowi, który tak długo wytrzymał ze mną pod jednym dachem. Jestem mu do dziś ogromnie wdzięczny za tę wielką pomoc – podkreśla Druch.
Geograficznie najbliższe polonijne środowisko mieści się w Trenton, więc tam właśnie się przeniósł. Wystarczyło przejechać przez most. Zaczepił się w tym mieście i tkwi w nim do dzisiaj.
Ryszard Druch w swojej galerii. (fot. Janusz M. Szlechta)
– Minęło pięć lat, kiedy wreszcie mogłem się swobodnie komunikować i np. pójść samemu coś załatwić w urzędzie – opowiada. – Z dzisiejszej perspektywy widzę, że to pozostanie na „prowincji” to był mój błąd, bowiem mekką artystów jest stolica świata, czyli Nowy Jork. Nawet z Trenton do tego świata jest bardzo daleko.