Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • promocja
  • Empik Go W empik go

Paka z domku na drzewie. Tom 3: Zagadka pod psem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 października 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Paka z domku na drzewie. Tom 3: Zagadka pod psem - ebook

Młodzi detektywi, Pola, Antek, Kuba i As, nie mają czasu na nudę. W miasteczku wciąż ktoś potrzebuje pomocy. Tym razem sprawa dotyczy zaginionych zwierząt. Najpierw przepada gdzieś Kiler, kocur sąsiadki, a tuż po nim, w dziwnych okolicznościach, niemal na oczach tłumu, znika spod hotelu pies. Czy w mieście grasuje porywacz? Czy PAKA poradzi sobie ze skomplikowanym zadaniem?

"Zagadka pod psem" to trzecia część przygód brawurowych detektywów, pełna dobrego humoru i niespodziewanych zwrotów akcji. Dla bohaterów nie ma rzeczy niemożliwych. A każdy problem jest sprawą do rozwiązania.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-272-8386-3
Rozmiar pliku: 1 001 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Wrze­sień ozna­czał dla mnie wiele zmian, na które zupeł­nie nie mia­łam wpływu. Po pierw­sze, zmie­niła się pogoda. Na­dal było cie­pło, ale nie tak upal­nie jak w sierp­niu. Szkoda, bo dla mnie słońce mogłoby pra­żyć cały rok na okrą­gło. Z ubo­le­wa­niem stwier­dzi­łam też, że wcze­śniej zapada zmierzch, a to już poważny pro­blem, kiedy pro­wa­dzi się agen­cję detek­ty­wi­styczną. Po dru­gie, oka­zało się, że wyro­słam z haló­wek. A wła­ści­wie moje stopy wyro­sły. I tu znowu szkoda, bo mia­łam halówki jedyne w swoim rodzaju. Sama spe­cjalną farbą do tka­nin wyma­lo­wa­łam na nich sło­necz­niki. Były cudne. Z żalem musia­łam uznać, że nie wci­snę w nie stóp, chyba że sko­rzy­stam ze spo­sobu przy­rod­nich sióstr Kop­ciuszka. Ale za bar­dzo lubię swoje palu­chy, żeby ucie­kać się do tak dra­stycz­nych dzia­łań. Uzna­łam, że lepiej spró­bo­wać wyma­lo­wać nowe sło­necz­niki na halów­kach w pasu­ją­cym roz­mia­rze.

Jed­nak naj­więk­sza mody­fi­ka­cja cze­kała na mnie w szkole. Szybko prze­ko­na­łam się, że czwarta klasa to nie prze­lewki. Nowe przed­mioty, nowi nauczy­ciele. Dotąd wszyst­kie lek­cje mie­li­śmy z panią Stę­kałą i ten sys­tem bar­dzo mi odpo­wia­dał.

Naszą nową wycho­waw­czy­nią została pani Prze­kora, nauczy­cielka histo­rii. Wystar­czyły rap­tem dwie lek­cje, byśmy zgod­nie całą klasą prze­mia­no­wali histo­ryczkę na „histe­ryczkę”. Wyobraź­cie sobie, że już na pierw­szej lek­cji zadała nam pracę domową. Serio.

Nie wiem, jak wy, ale ja potrze­buję nieco czasu, żeby po waka­cjach na powrót wcią­gnąć się w tryb szkolny. A tu na dzień dobry zada­nie.

– No to poszły konie po beto­nie – pod­su­mo­wał Antek, gdy wyszli­śmy na prze­rwę.

– Coś czuję, że to będzie ciężki rok – wes­tchnę­łam nie­po­cie­szona.

Samo zada­nie nie było takie złe. Mie­li­śmy przy­go­to­wać genezę swo­ich nazwisk, czyli spraw­dzić, skąd w ogóle się wzięły. Nie jest żadną tajem­nicą, że kie­dyś mia­łam mały pro­blem ze swoim nazwi­skiem. Wie­cie, że kole­dzy tro­chę się ze mnie naigry­wali. Co prze­rwa wołali za mną: „Zga­duj zga­dula! Zga­duj zga­dula!”. Na szczę­ście te czasy minęły bez­pow­rot­nie, gdy z Ant­kiem i Kubą otwo­rzy­li­śmy naszą agen­cję. W sumie dziś mogę powie­dzieć, że to był podwój­nie dobry ruch. Nie dość, że zro­bi­li­śmy się sławni – oczy­wi­ście nie bez powodu, bo nasza agen­cja ma na kon­cie spore suk­cesy – to jesz­cze moje nazwi­sko zyskało na zna­cze­niu. Detek­tyw Zga­dula brzmi bar­dzo odpo­wied­nio, prawda?

Ale wróćmy do zada­nia od histe­ryczki.

– Może­cie sko­rzy­stać ze strony Mini­ster­stwa Cyfry­za­cji – pod­po­wie­działa łaska­wie, gdy w kla­sie pod­nio­sły się głosy obu­rze­nia.

Muszę przy­znać, że do tej pory nawet nie wie­dzia­łam, że takie mini­ster­stwo w ogóle ist­nieje. Już sama nazwa mocno mnie zain­try­go­wała. Wie­cie, że jestem fanką cyfe­rek. Mate­ma­tyka to mój konik. „Cyfry­za­cja” brzmiała jak coś spe­cjal­nie dla mnie. A potem było tylko lepiej.

Strona oka­zała się kopal­nią infor­ma­cji. Głę­boką kopal­nią. W lot upo­ra­łam się z genezą Zga­du­lów. Chyba ni­gdy tak prędko nie odro­bi­łam pracy domo­wej. A potem odkry­łam coś nie­sa­mo­wi­tego. Mia­no­wi­cie to, że moje nazwi­sko jest cał­kiem dobre. W każ­dym razie nie jest zupeł­nie złe. A dokład­niej, że są tacy, co mają o wiele, wiele gorzej.

Ktoś, kto nazywa się Gamoń, Ciap­ciak czy Męczy­wór, z pew­no­ścią ma w szkole prze­chla­pane. I żeby nie było, niczego nie zmy­ślam, to auten­tyczne nazwi­ska.

Ale to nie wszystko. Zna­la­złam też inne cie­kawe przy­padki, na przy­kład Bzdura i Porażka. Z pew­no­ścią nikt nie chce się tak nazy­wać.

Pola Porażka, brrr!

Jedno nazwi­sko szcze­gól­nie mnie uba­wiło. Jest co prawda rzad­kie, ale ist­nieje. Naprawdę. A brzmi ono… uwaga… Jakok­tochce. Pola Jakok­tochce – to dopiero brzmia­łoby prze­ko­micz­nie.

A wie­cie, że naj­krót­sze nazwi­ska zare­je­stro­wane w Pol­sce mają zale­d­wie dwie litery? Spo­tka­li­ście kogoś, kto nazy­wałby się Oe, Oo albo Om? Ja przy­znam, że ni­gdy. Tak mnie to zacie­ka­wiło, że zasię­gnę­łam języka u dziad­ków. Żyją tro­chę dłu­żej, więc teo­re­tycz­nie mieli więk­szą szansę natknąć się na jakie­goś pana Oma. Ale oni rów­nież nie poznali nikogo takiego. Za to dzia­dek zasko­czył mnie czymś innym.

– Pas­cha­lis Oche­do­ski vel Ochen­duszko – wyre­cy­to­wał z pamięci i bez zająk­nię­cia, czym wpra­wił w zdzi­wie­nie nie tylko mnie, ale i bab­cię. – To, zdaje się, jest naj­dłuż­sze nazwi­sko.

– A skąd ty to wiesz? – spy­tała bab­cia, uno­sząc wysoko brwi.

– Nie tylko Pola lubi wty­kać nos w sta­ty­styki. – Dzia­dek uśmiech­nął się i puścił do mnie oczko.

To by tłu­ma­czyło moje dzi­waczne zain­te­re­so­wa­nia. Genu nie wydłu­biesz, jak mówi Kuba.

Ale, ale… Tak się roz­ga­da­łam, że zupeł­nie zgu­bi­łam wątek. A miało być o gene­zie i pocho­dze­niu. Zada­nie z histo­rii zro­bi­łam na piątkę. Pani Prze­kora pochwa­liła moją wni­kli­wość. No cóż, dobry detek­tyw musi być sta­ranny i skru­pu­latny. A ja jestem dobrym detek­tywem. I wciąż pra­cuję nad byciem jesz­cze lep­szym. Nie ma tygo­dnia, żeby PAKA nie miała klienta. Wciąż ktoś prosi nas o pomoc. A nasza agen­cja nikomu nie odma­wia. Cza­sem zle­ce­nia są na tyle pro­ste, że zała­twiamy je od ręki. Jed­nak są też sprawy wyma­ga­jące więk­szego zaan­ga­żo­wa­nia, dłuż­szej obser­wa­cji i głęb­szej ana­lizy pro­blemu. Jak ta, która wyda­rzyła się tej jesieni. Zagadka ta w dużej mie­rze wią­zała się z pocho­dze­niem. A dokład­niej z dobrym pocho­dze­niem, bo doty­czyła psów z rodo­wo­dem.ROZDZIAŁ 2

Wystawa psów raso­wych to jedno z naj­gło­śniej­szych wyda­rzeń w naszym mie­ście. Głów­nym orga­ni­za­to­rem jest Miej­ski Dom Kul­tury, ale włą­czają się w nie pra­wie wszy­scy miej­scowi poli­tycy i waż­niejsi przed­się­biorcy. Praw­do­po­dob­nie wynika to z faktu, że więk­szość z nich ma psy. Choć według mojego taty nie­któ­rym zależy wyłącz­nie na tym, by poka­zać się publicz­nie.

– Nic tak dobrze nie robi na wize­ru­nek jak fotka z czwo­ro­noż­nym przy­ja­cie­lem krą­żąca w inter­ne­cie – twier­dzi tata.

I może mieć rację. Na wystawę zjeż­dża cała masa dzien­ni­ka­rzy, więc oka­zja jest co naj­mniej dobra. Wystar­czy się tylko odpo­wied­nio usta­wić, sze­roko uśmie­chać i sprawa zała­twiona.

Na pewno pamię­ta­cie, że my też mamy psa. Adop­to­wa­li­śmy go ze schro­ni­ska dla bez­dom­nych zwie­rząt. Tra­fił tam po tym, jak jakiś bez­duszny czło­wiek porzu­cił go w lesie. A wła­ści­wie nie­chyb­nie ska­zał na śmierć. Na szczę­ście przy­pad­kiem zna­lazł go jakiś spa­ce­ro­wicz. Nawia­sem mówiąc, As to naj­mą­drzej­szy pies na świe­cie. On też jest czę­ścią PAKI. Można powie­dzieć, że jest psim detek­ty­wem. Nie­stety, a może stety, As nie ma szans na zdo­by­cie nagrody na wysta­wie, ponie­waż nie może pochwa­lić się rodo­wo­dem. Należy do tej spo­rej grupy psów, które okre­śla się wie­lo­ra­so­wymi. Czyli jest po pro­stu kun­del­kiem.

– Gdyby sędzio­wie oce­niali miłość i przy­wią­za­nie albo inte­li­gen­cję, to As na sto pro­cent sta­nąłby na podium – żar­to­wał Antek.

Przy­zna­cie, że Antek potrafi wszystko ład­nie ubrać w słowa. Ale w sumie ma rację. As rze­czy­wi­ście wygrałby w takich kate­go­riach. Miłość ma wypi­saną na psiej mordce. Kocha nas naj­bar­dziej na świe­cie. A my odda­jemy mu z nawiązką. Wszy­scy. Nie tylko ja z Ant­kiem, ale i dziad­ko­wie, rodzice, a także sąsie­dzi. No, może poza panią Mali­now­ską, wła­ści­cielką rudego kota Kilera. Ona aku­rat za Asem nie prze­pada. Ale wie­cie, jak to jest – nie bez powodu mówi się, że psia­rze i kocia­rze wciąż drą KOTY. I my, cho­ciaż bar­dzo się sta­ramy, nie sta­no­wimy wyjątku od reguły.

Mniej­sza o to. Miało być o wysta­wie.

Co roku roz­po­czyna się ona 15 paź­dzier­nika. Jed­nak dyrek­tor Miej­skiego Domu Kul­tury, skąd­inąd dumny wła­ści­ciel dwóch dober­ma­nów, zwy­kle już od wrze­śnia przy­go­to­wuje się na przy­ję­cie gości. Impreza odbywa się na naszym sta­dio­nie – traw­nik jest tam odpo­wied­nio duży, by pomie­ścić chęt­nych wystaw­ców, i są try­buny dla kibi­ców czy też obser­wa­to­rów wido­wi­ska. Do tego sta­dion ma nagło­śnie­nie, oświe­tle­nie i inne tech­niczne bajery. Jed­nym sło­wem, nadaje się ide­al­nie. Ale żeby nie było tak różowo, to jest też jeden zasad­ni­czy minus. Od wrze­śnia do dnia wystawy sta­dion jest zamknięty na głu­cho. Jak mówi­łam, dyrek­tor dość wcze­śnie zaczyna przy­go­to­wa­nia i nie­któ­rym się to nie podoba. Na przy­kład miej­sco­wej dru­ży­nie pił­kar­skiej, która musi na ten czas zawie­sić tre­ningi. Ewen­tu­al­nie może ćwi­czyć w szkol­nej sali gim­na­stycz­nej, jed­nak roz­mia­rami nijak nie dorów­nuje ona boisku. Tre­ner dru­żyny zja­wił się nawet na zebra­niu orga­ni­za­cyj­nym, na któ­rym gro­mad­nie sta­wiają się wszy­scy zain­te­re­so­wani wyda­rze­niem, i tonem peł­nym obu­rze­nia poskar­żył się samemu bur­mi­strzowi:

– Tak nie może być! – pokrzy­ki­wał. – Dru­żyna musi tre­no­wać! Moi chłopcy nie mogą pozwo­lić sobie na pół­to­ra­mie­sięczny urlop. A gdzie mamy ćwi­czyć? Na traw­niku przed domem? Trzeba natych­miast skoń­czyć z tą samo­wolą sza­now­nego pana dyrek­tora. Sta­dion należy do całego mia­sta. A zwłasz­cza do spor­tow­ców.

Nic jed­nak nie wskó­rał.

– Panie tre­ne­rze – odparł spo­koj­nie bur­mistrz. – Dru­żyna ma sta­dion nie­mal na wyłącz­ność przez dzie­sięć mie­sięcy w roku.

– A co to ma do rze­czy? – żach­nął się tre­ner.

– Niech pan na to spoj­rzy z dru­giej strony. Wystawa psów ściąga do naszego mia­sta wielu ludzi. A co za tym idzie, gene­ruje zyski. Dzięki nim możemy utrzy­mać sta­dion w zna­ko­mi­tym sta­nie. Jak to mówią, coś za coś.

– Ale wystawa trwa trzy dni, a sta­dion zamknięty jest…

– Rozu­miem pana sta­no­wi­sko – prze­rwał tre­ne­rowi bur­mistrz. – Pro­szę zro­zu­mieć też moje.

– Pró­buję, jak piłkę kocham, pró­buję! I mimo że bar­dzo się sta­ram, nie rozu­miem. Dla­czego te przy­go­to­wa­nia muszą tyle trwać?

No i wybu­chła awan­tura.

– Poczu­łem się wywo­łany do tablicy. – Dyrek­tor Miej­skiego Domu Kul­tury wstał z miej­sca. – Chciał­bym uprzej­mie zazna­czyć, że nasza wystawa to pre­sti­żowe wyda­rze­nie. W związku z tym musimy się spi­sać. A to ozna­cza odpo­wied­nią kon­ser­wa­cję try­bun, traw­nik w ide­al­nym sta­nie i mnó­stwo innych prac, które należy wyko­nać.

Dyrek­tor wyli­czał na pal­cach, macha­jąc zama­szy­ście dło­nią.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: