- W empik go
Pamiątka z podróży - ebook
Pamiątka z podróży - ebook
Czy mały żółwik może uratować komuś życie? Jak zapobiec zniszczeniu wyspy przez wulkan? Jak nawodnić pustynię?
Takie pytania zadaje sobie czteroletni Mateusz, który podczas podróży z rodzicami i siostrą Gabrysią spotyka sympatycznego, mówiącego ludzkim głosem żółwika. Okazuje się, że to odważne zwierzątko ma za sobą mnóstwo niezwykłych przygód. I o wszystkich chętnie opowie. Dzięki spotkaniu z żółwikiem chłopiec nauczy się wielu nowych rzeczy: dowie się, jak być odważnym mimo niewielkiego wzrostu, co trzeba zrobić, kiedy nasz przyjaciel potrzebuje pomocy, oraz dlaczego podróżowanie to najlepszy sposób na poznawanie świata.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62993-49-9 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pewnego dnia, kiedy za oknem szalał wiatr, było zimno, a – co dziwne w grudniu – nie było ani grama śniegu, rodzina Klewerów szykowała się do wyjazdu. Tata zaczął pakować walizki do auta, a mama sprawdzała, czy już wszystkie niezbędne rzeczy są spakowane do podręcznej torby.
– Jeszcze kanapki. Ojej! A gdzie paszporty? Idźcie, dzieci, do łazienki i umyjcie ręce przed wyjazdem – mówiła mama.
– Mamy, jak zwykle, tyle walizek, że nie wiem, jak my to wniesiemy na lotnisko – pod nosem komentował tata.
Gabrysia i Mateusz – trochę zaspani, bo była szósta rano, ale jednocześnie ucieszeni – zabrali swoje przytulanki i usiedli w fotelikach w aucie. Czekała ich długa podróż. Początek grudnia zaplanowali spędzić w ciepłych krajach, więc tam, dokąd lecieli, nie były potrzebne ani kurtki, ani ciepłe buty, ani rękawiczki.
Po godzinie znaleźli się na lotnisku i wsiedli do samolotu. Po starcie z okien było widać oddalające się pola i drzewa, auta przybrały rozmiar resoraków, a widok miasta przypominał makietę.
Gabrysia z Mateuszem nawet nie zmrużyli oka, bo czekali na lądowanie samolotu. Całą podróż dzieci przemieszczały się między siedzeniami i robiły przy tym niejednokrotnie zamieszanie do tego stopnia, że pasażerowie wokół także nie zmrużyli oka. Po sześciu godzinach w samolocie znaleźli się na miejscu.
Mateusz to czteroletni chłopiec z płową czupryną. Jest wesołym chłopcem, ale do dobrej zabawy potrzebuje towarzysza. Jego siostra Gabrysia niedawno obchodziła ósme urodziny. Uwielbia tańczyć, malować, ale przede wszystkim rzeźbić coś w glinie.
Rodzina rozpoczęła pobyt od zwiedzania okolic. Było bardzo ciepło, wręcz gorąco. Wysokie budynki błyszczały w słońcu. Kraj, do którego przybyli, leżał na środku pustyni, a życie tętniło dzięki wodzie wydobywanej z głębi ziemi. Większość budynków była pokryta grubą warstwą kurzu i pyłu przyniesionego przez wiatr z otaczającej miasto pustyni. Wzdłuż ulic rosły palmy, które podlewane były codziennie, inaczej wyschłyby całkowicie. Latem jest tu tak gorąco, że zwiedzanie okolic jest wręcz niemożliwe, a deszcz w porze suchej w ogóle nie pada. Dlatego zima jest idealnym czasem na wyprawę w to miejsce.
Dzieci, mimo braku snu pełne energii i radości, trzymały za ręce rodziców i oglądały okolicę. Przy jednej z uliczek miasta znajdował się kram z pamiątkami, których – jak wiadomo – dzieci zawsze mają mało. Gabrysia wybrała błyszczące koraliki i szklane figurki, lecz Mateuszowi nic nie wpadło w oko. Obrażony na cały świat już chciał wziąć Gabrysię za rękę i iść w stronę sklepiku z lodami, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Było to jajo. Tak, wśród zabawek i kolorowych szkiełek znalazło się jajo wielkości kurzego. Mateusz spojrzał na nie, po czym na Araba, do którego należał ów kramik.
– Czy mogę? Co to jest? – zapytał.
– Przecież on ciebie nie rozumie – stwierdziła Gabrysia i potrząsając błyszczącymi skrzyneczkami, usilnie pokazywała Mateuszowi wybrane przez siebie pamiątki.
– Ale ja chcę to jajo! – Mateusz w zdecydowany sposób oznajmił, że jajo jest dla niego tak interesujące, że musi je koniecznie mieć.
– Mateuszku, po co ci to jajo? Pewnie zaraz się zepsuje, a jesteśmy daleko od domu – powiedziała rozsądna mama.
W tym czasie Mateusz zauważył, że jajo jest w opakowaniu i widać tylko jego przednią część, tak aby można było jej dotknąć. Jak się okazało, jajo było zabawką.
– Mamo, spójrz, to taka zabawka. Proszę, kup mi ją.
Mama wzięła pudełko do ręki, przeczytała instrukcję, która opisywała, jak postępować z jajem, aby „coś” się z niego wykluło, i zdecydowała, że kupi tę zabawkę synkowi.
Na zewnątrz było bardzo upalnie. Ręce dzieci były lepkie od wilgotnego powietrza, a osiadający kurz przyklejał się do całego ciała.
– To teraz wsiadamy do auta i jedziemy na pustynię. Tam czekają na nas wielbłądy i jeepy, którymi będziemy zwiedzać pustynną krainę – powiedział tata i włączył silnik wypożyczonego samochodu.
Gabrysia i Mateusz siedzieli już w dziecięcych fotelikach, kiedy auto ruszyło. Mateusz cały czas trzymał w rękach swoje zdobyte jajo. Nie wiedział, co jest napisane na opakowaniu, jednak Gabrysia od razu się domyśliła, oglądając schematyczne obrazki na nim.
– Mati, musisz włożyć to jajo do wody, wtedy coś się z niego wykluje.
– Taaak? To włóżmy je od razu. Zobacz, mam tu plastikowy kubek i butelkę wody mineralnej. Zobaczmy, co się stanie! – zaproponował ochoczo Mateusz.
– Okej – bez chwili namysłu odpowiedziała Gabrysia.
Dzieci od razu przystąpiły do działania. Kubek – jest! Woda – chlup! Czekamy, czekamy…
Nagle skorupka jajka zaczęła delikatnie pękać, a spod niej nieśmiało zaczął wyglądać mały, niepozorny, zielony przyjaciel.
– Mamo, to żółw! – krzyknął entuzjastycznie Mateusz.
Żółwik wykrzywił się i ze zdumieniem, a jednocześnie z zaciekawieniem przyglądał się dzieciom.
– Co wy tu robicie? Gdzie ja jestem? Dlaczego wyciągnęliście mnie z mojego jaja?
Żółwik zadawał tyle pytań, że na żadne z nich dzieci nawet nie zdążyły odpowiedzieć. Były tak zdumione, że widzą żółwia, który… MÓWI!
– Ty jesteś prawdziwy? – spytał Mateusz.
Nachylił się nad głową żółwika i z otwartą buzią obserwował, jak ten otrzepuje się z resztek skorupy jaja.
– Ach, te gipsowe skorupy. Tylko kurz i kurz. Wszędzie go tu pełno – rzekł żółwik. – A kim wy właściwie jesteście? – spytał, po czym zmrużył oczy i z przekrzywioną głową spoglądał na dzieci. Przednimi nóżkami podpierał się o brzeg kubka, w którym było jeszcze trochę wody mineralnej. – Dlaczego chcieliście, żebym wykluł się z mojego jaja? Tylko tu byłem bezpieczny. I tylko kiedy byłem w środku jaja, bezpieczni byliście i wy. I wszyscy, którzy tu mieszkają, a przede wszystkim ci, którzy zamieszkują pustynię i jej okolice. Nie słyszeliście o przepowiedni? – mówiąc to, żółwik zaczął kręcić głową i wzdychać ze współczuciem.
Dzieci spojrzały najpierw na siebie, potem na zielonego stwora. Nie mogły uwierzyć w to, że w kubku na kolanach siedzi... mówiący ludzkim głosem żółw! Zdumienie dzieci było jeszcze większe, kiedy usłyszały o tajemniczej przepowiedni. Przecież klątwy, przepowiednie i gadające żółwie oraz inne zwierzaki zdarzały się tylko w bajkach.