- W empik go
Pamięć o czasach "Solidarności" - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2020
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Pamięć o czasach "Solidarności" - ebook
Zapiski na temat wydarzeń dotyczących głównie ruchu społecznego w Polsce nazwanego „Solidarność”. Opatrzone są konkretnymi datami ich sporządzenia.
Zawierają również przemyślenia własne autora odnośnie tego, co działo się w jego otoczeniu — bliższym i dalszym oraz w Polsce i na świecie.
Wspomnieniom przyznano trzecią nagrodę w konkursie Biblioteki Głównej Akademii
świętokrzyskiej i Zarządu Regionu
świętokrzyskiego NSZZ „Solidarność” w Kielcach w 2006 r.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8104-868-2 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Była niedziela 31 sierpnia 1980 roku, po południu. Siedzieliśmy u nas w domu razem z moimi znajomymi z zakładu pracy to znaczy Fabryki Samochodów Specjalizowanych Polmo SHL w Kielcach i rozmawialiśmy o różnych sprawach, wśród których dominującą były strajki na Wybrzeżu.
W pewnym momencie spiker w telewizji zapowiedział, że nastąpi bezpośrednia transmisja ze Stoczni Gdańskiej, gdzie podpisane zostanie porozumienie między Komitetem Strajkowym a delegacją rządową. Czekaliśmy dość długo i nawet zaczęliśmy się już zastanawiać, czy dojdzie do porozumienia. W pewnym momencie pokazano salę w Stoczni Gdańskiej, do której weszli przedstawiciele Komitetu Strajkowego i delegacja rządowa.
Lech Wałęsa, o którym wiele słyszeliśmy, ale w telewizji zobaczyliśmy go po raz pierwszy, władczym gestem prawej ręki wskazał wicepremierowi Jagielskiemu krzesło, na którym ma usiąść.
Mój kolega powiedział: -No proszę, kto tu jest kto? Potem nastąpiło historyczne podpisanie porozumień sierpniowych i na zakończenie Lech Wałęsa powiedział: A teraz, do roboty.
Transmisja telewizyjna dobiegała końca i zaczęliśmy się zastanawiać, co będzie dalej. Osobiście pomyślałem: pewnie na tym się skończy i znowu będzie dalej wszystko po staremu.
Jednak tak nie było.
Po kilku tygodniach utworzone zostały Niezależne Samorządne Związki Zawodowe „Solidarność”, do których i ja się później zapisałem, kiedy powstały w naszym zakładzie pracy.
W radiowęźle zaczęto nadawać audycje zakładowej organizacji NSZZ „Solidarność”, w których ostro krytykowano organizację partyjną Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i decyzje dyrekcji oraz dotychczasowych związków zawodowych o nazwie Centralna Rada Związków Zawodowych (w skrócie CRZZ), które również nadawały swoje audycje. W ten sposób w zakładzie toczyła się walka polityczna, do której włączyli się pracownicy i to utrudniało bieżącą pracę, w szczególności produkcję.
Solidarność była wspierana przez Niezależną Oficynę Wydawniczą, która wydawała zakazane przez władze pisma, książki i ulotki. W jednej z ulotek można było przeczytać na jednej stronie: „Jak długo jeszcze”, a na drugiej: „O co walczą robotnicy z wybrzeża”.
Jak długo jeszcze
będziemy stali w kolejkach przed pustymi sklepami
będziemy kupować coraz mniej za zarobione pieniądze
Jak długo jeszcze
będziemy karmieni frazesami o wolności i dobrobycie
będziemy okłamywani przez gazety, radio i telewizję
będziemy czytali tylko te książki, oglądali tylko te filmy, które akceptują rządcy naszego kraju
Jak długo jeszcze
będziemy zmuszani do udziału w farsie „wyborów”
będziemy zmuszani do ukrywania poglądów i uczuć
będziemy świadkami bezprawia na komisariatach i w sądach
Jak długo jeszcze
robotnicy Polacy pozbawieni będą autentycznych związków zawodowych
chłopi Polacy żyć będą w lęku przed utratą ziemi
a miejsc w więzieniach będzie więcej niż w szpitalach
Jak długo jeszcze
nasze dzieci będą uczone w szkole kłamstw o ojczystej historii
książki naszych wybitnych pisarzy będą zakazane, listy pasterskie naszych biskupów będą cenzurowane
a informacje o naszym kraju będziemy zmuszeni czerpać z zagranicznych radiostacji
Jak długo jeszcze
nasi bracia wypowiadający głośno słowa prawdy będą szykanowani, oczerniani, więzieni
Jak długo jeszcze…?
O co walczą robotnicy wybrzeża
— o związki zawodowe niezależne od aparatu partyjnego i administracyjnego
— o prawo do strajku
— o wolność słowa i zniesienie cenzury
— o udostępnienie środków masowego przekazu Kościołom wszystkich wyznań
— o uwolnienie więźniów politycznych
— o podawanie do publicznej wiadomości informacji o sytuacji polityczno-gospodarczej kraju
— o zagwarantowanie wzrostu płac w miarę wzrostu cen
— o zniesienie cen komercyjnych i sprzedaży towarów za dewizy
— o dobór ludzi na stanowiska kierownicze według kwalifikacji a nie przynależności partyjnej
— o trzyletni płatny urlop macierzyński na wychowanie dziecka
W tej atmosferze dotrwaliśmy do końca 1980 roku. Potem postanowiłem robić zapiski z tego co się w naszym zakładzie i w Polsce oraz na świecie działo. Oto one na następnych stronach oraz moje odczucia i przemyślenia z tamtego okresu.
24.I.1981- sobota
Rozdarty dzień. Rząd ogłosił, że należy iść do pracy, „Solidarność” — że to wolna sobota. Byłem w pracy — trochę popracowałem. Napisałem na polecenie szefa opinię na temat zabezpieczenia dla Fabryki odlewów z metali kolorowych, rozmawiałem też z szefem telefonicznie o aktualnych sprawach. Przyszedł do mnie stary robotnik Kazimierz K. — blisko 40 lat pracy, niedługo ma iść na emeryturę. Tylko on jeden z robotników przyszedł do pracy. Zawołał mnie na odlewnię, aby mi pokazać co dzisiaj zrobił. Wyszliśmy na wydział, odlewnia była pusta, to znaczy bez ludzi, bo były skrzynie formierskie, kadzie do żeliwa, stały nieczynne żeliwiaki oraz nieruchome maszyny i urządzenia. Było też dużo odlewów, zwłaszcza na oczyszczalni. Pan Kazik — bo tak do niego mówię (znamy się od kilkunastu lat), pokazał mi odlew, który wykonał w ostatnich dniach, a dziś wybił ze środka rdzeń i oczyścił z przywartej na zewnątrz masy formierskiej. Potem pokazywał mi inne odlewy, które wykonał.
— Ja nie robię braków — mówił. Inni robią byle jak i dają im nagrody. Mnie omijają.
Kiedy wróciłem do biura technologicznego, poczytałem trochę pism Niezależnego Związku Studentów i „Solidarności”. Były relacje naocznych świadków o masakrze w Gdańsku i Gdyni w 1970 roku. Potem rozmawiałem na ten temat ze swymi pracownikami.
Wieczorem był dziennik telewizyjny — pokazywali targaną sprzecznościami i konfliktami Polskę. Słuchałem też Londynu — tam zastanawiali się nad dalszym rozwojem sytuacji w naszym kraju, widząc ją niezbyt dobrze.
W czasie dziennika telewizyjnego ludzie wypowiadali się na temat konfliktu władzy z „Solidarnością”. Przykro było tego słuchać. Poczułem wielki żal. Nie oszczędzono już nam w historii niczego: niewoli, wojny, nędzy, straszliwych zniszczeń i morza krwi. Nie mieliśmy przez całe stulecia zbyt dobrej opinii w świecie. Chyba tylko to jedno: że potrafimy umierać za kogoś — jakże żałosny to powód do dumy. Ale ostatnio był prawdziwy powód do dumy dla nas. Dał go nam Papież Jan Paweł II. A tak całkiem niedawno był następny powód do chwały — to wydarzenia z sierpnia 1980 roku, kiedy po dwu tygodniach napięcia robotnicy porozumieli się z władzą.
Ale potem wyszły na jaw takie rzeczy, za które znów musieliśmy się wstydzić: „Rozkradziono Polskę” — gorzkie to i bolesne były słowa dla mieszkańców naszej ziemi. Ale zdarzało się to i innym, więc wybaczyliby nam to chyba. Jest nawet takie modne słowo, które tego rodzaju rzeczy określa: „korupcja”. Ale tego, co dzieje się teraz już nam chyba nikt nie wybaczy. Bo niszczymy sami siebie i marnujemy to, co nam pozostało jeszcze najcenniejszego: szacunek i uznanie dla mądrości. Czyżby stać nas było tylko na tę jednorazową, krótką mądrość? Tylko to jeszcze było jedyną rzeczą, która cieszyła każdego Polaka. A teraz i to chcemy zmarnować. Więc żal mi tego bardzo. Wstydzić się trzeba za tę korupcję, za miliardowe długi, za brak rozsądku, przez długie lata. A teraz, kiedy tej rozwagi trochę było okazuje się, że chcemy ją zmarnować. Więc żal mi tego. Bardzo mi żal. Wieczorem po dzienniku telewizyjnym był drugi odcinek serialu telewizyjnego „Dom”. Widok ruin Warszawy był okrutny.
25.I.1981r — niedziela
Byliśmy na mszy o godz. 9.00 w kaplicy na Głogowej. Wygodnie będzie — niedaleko od naszego domu — zaledwie kilkadziesiąt metrów. Nabożeństwo trwało krótko, kazanie też było krótkie i w takiej rodzinnej atmosferze powiedziane, bo ludzi niedużo, a ksiądz tak blisko, o parę metrów. Mówił o żydowskim narodzie, który prawie tysiąc lat był w niewoli, a prócz tego ciemiężony był jeszcze przez swoich władców. I kiedy przyszedł Chrystus, wszyscy byli przekonani, że będzie tym, który pomoże im odzyskać wolność. Ale tak się nie stało i ludzie byli zawiedzeni. Ksiądz mówił, że narzuca się analogia do losów naszego kraju. I przytoczył zdanie Gogola, który powiedział kiedyś, że czasami Pan Bóg wkracza w losy ludzkie i chroni ich przed zgubą. W to, że tak było wierzyli podobno ludzie na Wybrzeżu po wydarzeniach sierpniowych.
Zacząłem właśnie niedawno czytać „Podstawy psychologii ogólnej” S.L. Rubinstejna i niemal zaraz na początku natknąłem się na stwierdzenie, że między wewnętrznymi a zewnętrznymi przejawami człowieka, między jego świadomością a zachowaniem się istnieje zawsze związek, ale stosunek między nimi nie jest lustrzany. Widzę tu wytłumaczenie tego, co działo się u nas w kraju w ostatnich kilku latach, kiedy byli ludzie, którzy publicznie nawoływali do uczciwości, rzetelnej pracy i miłości ojczyzny, a sami postępowali nieuczciwie, wykorzystywali pracę innych dla siebie i okradali swój kraj.
28.I.1981r. — środa
Trzy fakty zwróciły moją uwagę w ostatnich dwóch dniach. Wczoraj wieczorem warto było oglądać telewizję. Najpierw w dzienniku wystąpienie Mieczysława Moczara — nie wiem co to za człowiek, nie tylko dla mnie zresztą jest tajemniczy — ale gdy mówi widać w nim siłę i zdecydowanie a także coś w rodzaju bezwzględności dla przeciwnika. Po dzienniku była dyskusja telewizyjna na temat wolnych sobót z udziałem przedstawicieli rządu, „Solidarności” i Branżowych Związków Zawodowych. Warto było posłuchać, chociaż szkoda, że nie odbyło się to jeszcze w ubiegłym roku i chociaż ten dziwny „trójmecz” zakończył się bez rozstrzygnięcia. Dzisiaj w Fabryce idąc do budynku dyrekcyjnego spojrzałem na tablicę ogłoszeń zakładowej organizacji NSZZ „Solidarność” i ujrzałem dziwny napis. Na dużym białym arkuszu papieru wypisano drukowanymi literami czerwonym mazakiem: „STRAJK W KOŃSKICH ZAKOŃCZONY DYREKTOR POLMO KOŃSKIE ZA BRAMĄ”. Nie podobało mi się to.
Ciekawe co pomyśli o tym nasz nowy dyrektor naczelny, którego dopiero wczoraj witano w Fabryce.
Kiedy wróciłem do domu przeczytałem w gazetach list otwarty Przewodniczącego MKZ to znaczy Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego (nowych związków zawodowych) Jastrzębie, który zgłosił rezygnację ze swej funkcji, nie mogąc pogodzić się ze stanowiskiem swych kolegów, którzy przybrali kurs ścisłej współpracy z KSS „KOR” (Komitet Samoobrony Społecznej Komitetu Obrony Robotników) i innymi zbliżonymi organizacjami. Jak wyglądała prawda w rzeczywistości to trudno powiedzieć, bo w prasie oficjalnej na ogół było tylko to, co pasowało władzom czyli „kierowniczej sile narodu” — Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Na bazie tych trzech faktów nasunęły mi się pewne osobiste refleksje.
Wydaje mi się, że pomijając sprawy polityczne, świat dlatego powitał „Solidarność” z takim uznaniem, że dojrzał w tej organizacji coś nowego, coś innego od tego wszystkiego co już istnieje i jakkolwiek jest już prawie akceptowane, to jednak nie jest to czymś wymarzonym przez ludzi. Patrząc z punktu widzenia społeczeństw Zachodu, na pewno nie jest „rajem” ta bezwzględna, okrutna walka o byt, w której nierzadko decyduje pistolet oraz intryga i bezwzględność dla współobywateli.
Sądzę, że z narodzinami ruchu „Solidarność” wielu ludzi wiązało nadzieją, że będzie to organizacja, która uczyni walkę o prawa człowieka szlachetną, spokojną i ludzką, że odrzuci gwałt, napastliwość i odrażające buntownicze metody. Taką metodę znaleźli robotnicy Wybrzeża w sierpniu 1980 roku.
Darmowy fragment
W pewnym momencie spiker w telewizji zapowiedział, że nastąpi bezpośrednia transmisja ze Stoczni Gdańskiej, gdzie podpisane zostanie porozumienie między Komitetem Strajkowym a delegacją rządową. Czekaliśmy dość długo i nawet zaczęliśmy się już zastanawiać, czy dojdzie do porozumienia. W pewnym momencie pokazano salę w Stoczni Gdańskiej, do której weszli przedstawiciele Komitetu Strajkowego i delegacja rządowa.
Lech Wałęsa, o którym wiele słyszeliśmy, ale w telewizji zobaczyliśmy go po raz pierwszy, władczym gestem prawej ręki wskazał wicepremierowi Jagielskiemu krzesło, na którym ma usiąść.
Mój kolega powiedział: -No proszę, kto tu jest kto? Potem nastąpiło historyczne podpisanie porozumień sierpniowych i na zakończenie Lech Wałęsa powiedział: A teraz, do roboty.
Transmisja telewizyjna dobiegała końca i zaczęliśmy się zastanawiać, co będzie dalej. Osobiście pomyślałem: pewnie na tym się skończy i znowu będzie dalej wszystko po staremu.
Jednak tak nie było.
Po kilku tygodniach utworzone zostały Niezależne Samorządne Związki Zawodowe „Solidarność”, do których i ja się później zapisałem, kiedy powstały w naszym zakładzie pracy.
W radiowęźle zaczęto nadawać audycje zakładowej organizacji NSZZ „Solidarność”, w których ostro krytykowano organizację partyjną Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i decyzje dyrekcji oraz dotychczasowych związków zawodowych o nazwie Centralna Rada Związków Zawodowych (w skrócie CRZZ), które również nadawały swoje audycje. W ten sposób w zakładzie toczyła się walka polityczna, do której włączyli się pracownicy i to utrudniało bieżącą pracę, w szczególności produkcję.
Solidarność była wspierana przez Niezależną Oficynę Wydawniczą, która wydawała zakazane przez władze pisma, książki i ulotki. W jednej z ulotek można było przeczytać na jednej stronie: „Jak długo jeszcze”, a na drugiej: „O co walczą robotnicy z wybrzeża”.
Jak długo jeszcze
będziemy stali w kolejkach przed pustymi sklepami
będziemy kupować coraz mniej za zarobione pieniądze
Jak długo jeszcze
będziemy karmieni frazesami o wolności i dobrobycie
będziemy okłamywani przez gazety, radio i telewizję
będziemy czytali tylko te książki, oglądali tylko te filmy, które akceptują rządcy naszego kraju
Jak długo jeszcze
będziemy zmuszani do udziału w farsie „wyborów”
będziemy zmuszani do ukrywania poglądów i uczuć
będziemy świadkami bezprawia na komisariatach i w sądach
Jak długo jeszcze
robotnicy Polacy pozbawieni będą autentycznych związków zawodowych
chłopi Polacy żyć będą w lęku przed utratą ziemi
a miejsc w więzieniach będzie więcej niż w szpitalach
Jak długo jeszcze
nasze dzieci będą uczone w szkole kłamstw o ojczystej historii
książki naszych wybitnych pisarzy będą zakazane, listy pasterskie naszych biskupów będą cenzurowane
a informacje o naszym kraju będziemy zmuszeni czerpać z zagranicznych radiostacji
Jak długo jeszcze
nasi bracia wypowiadający głośno słowa prawdy będą szykanowani, oczerniani, więzieni
Jak długo jeszcze…?
O co walczą robotnicy wybrzeża
— o związki zawodowe niezależne od aparatu partyjnego i administracyjnego
— o prawo do strajku
— o wolność słowa i zniesienie cenzury
— o udostępnienie środków masowego przekazu Kościołom wszystkich wyznań
— o uwolnienie więźniów politycznych
— o podawanie do publicznej wiadomości informacji o sytuacji polityczno-gospodarczej kraju
— o zagwarantowanie wzrostu płac w miarę wzrostu cen
— o zniesienie cen komercyjnych i sprzedaży towarów za dewizy
— o dobór ludzi na stanowiska kierownicze według kwalifikacji a nie przynależności partyjnej
— o trzyletni płatny urlop macierzyński na wychowanie dziecka
W tej atmosferze dotrwaliśmy do końca 1980 roku. Potem postanowiłem robić zapiski z tego co się w naszym zakładzie i w Polsce oraz na świecie działo. Oto one na następnych stronach oraz moje odczucia i przemyślenia z tamtego okresu.
24.I.1981- sobota
Rozdarty dzień. Rząd ogłosił, że należy iść do pracy, „Solidarność” — że to wolna sobota. Byłem w pracy — trochę popracowałem. Napisałem na polecenie szefa opinię na temat zabezpieczenia dla Fabryki odlewów z metali kolorowych, rozmawiałem też z szefem telefonicznie o aktualnych sprawach. Przyszedł do mnie stary robotnik Kazimierz K. — blisko 40 lat pracy, niedługo ma iść na emeryturę. Tylko on jeden z robotników przyszedł do pracy. Zawołał mnie na odlewnię, aby mi pokazać co dzisiaj zrobił. Wyszliśmy na wydział, odlewnia była pusta, to znaczy bez ludzi, bo były skrzynie formierskie, kadzie do żeliwa, stały nieczynne żeliwiaki oraz nieruchome maszyny i urządzenia. Było też dużo odlewów, zwłaszcza na oczyszczalni. Pan Kazik — bo tak do niego mówię (znamy się od kilkunastu lat), pokazał mi odlew, który wykonał w ostatnich dniach, a dziś wybił ze środka rdzeń i oczyścił z przywartej na zewnątrz masy formierskiej. Potem pokazywał mi inne odlewy, które wykonał.
— Ja nie robię braków — mówił. Inni robią byle jak i dają im nagrody. Mnie omijają.
Kiedy wróciłem do biura technologicznego, poczytałem trochę pism Niezależnego Związku Studentów i „Solidarności”. Były relacje naocznych świadków o masakrze w Gdańsku i Gdyni w 1970 roku. Potem rozmawiałem na ten temat ze swymi pracownikami.
Wieczorem był dziennik telewizyjny — pokazywali targaną sprzecznościami i konfliktami Polskę. Słuchałem też Londynu — tam zastanawiali się nad dalszym rozwojem sytuacji w naszym kraju, widząc ją niezbyt dobrze.
W czasie dziennika telewizyjnego ludzie wypowiadali się na temat konfliktu władzy z „Solidarnością”. Przykro było tego słuchać. Poczułem wielki żal. Nie oszczędzono już nam w historii niczego: niewoli, wojny, nędzy, straszliwych zniszczeń i morza krwi. Nie mieliśmy przez całe stulecia zbyt dobrej opinii w świecie. Chyba tylko to jedno: że potrafimy umierać za kogoś — jakże żałosny to powód do dumy. Ale ostatnio był prawdziwy powód do dumy dla nas. Dał go nam Papież Jan Paweł II. A tak całkiem niedawno był następny powód do chwały — to wydarzenia z sierpnia 1980 roku, kiedy po dwu tygodniach napięcia robotnicy porozumieli się z władzą.
Ale potem wyszły na jaw takie rzeczy, za które znów musieliśmy się wstydzić: „Rozkradziono Polskę” — gorzkie to i bolesne były słowa dla mieszkańców naszej ziemi. Ale zdarzało się to i innym, więc wybaczyliby nam to chyba. Jest nawet takie modne słowo, które tego rodzaju rzeczy określa: „korupcja”. Ale tego, co dzieje się teraz już nam chyba nikt nie wybaczy. Bo niszczymy sami siebie i marnujemy to, co nam pozostało jeszcze najcenniejszego: szacunek i uznanie dla mądrości. Czyżby stać nas było tylko na tę jednorazową, krótką mądrość? Tylko to jeszcze było jedyną rzeczą, która cieszyła każdego Polaka. A teraz i to chcemy zmarnować. Więc żal mi tego bardzo. Wstydzić się trzeba za tę korupcję, za miliardowe długi, za brak rozsądku, przez długie lata. A teraz, kiedy tej rozwagi trochę było okazuje się, że chcemy ją zmarnować. Więc żal mi tego. Bardzo mi żal. Wieczorem po dzienniku telewizyjnym był drugi odcinek serialu telewizyjnego „Dom”. Widok ruin Warszawy był okrutny.
25.I.1981r — niedziela
Byliśmy na mszy o godz. 9.00 w kaplicy na Głogowej. Wygodnie będzie — niedaleko od naszego domu — zaledwie kilkadziesiąt metrów. Nabożeństwo trwało krótko, kazanie też było krótkie i w takiej rodzinnej atmosferze powiedziane, bo ludzi niedużo, a ksiądz tak blisko, o parę metrów. Mówił o żydowskim narodzie, który prawie tysiąc lat był w niewoli, a prócz tego ciemiężony był jeszcze przez swoich władców. I kiedy przyszedł Chrystus, wszyscy byli przekonani, że będzie tym, który pomoże im odzyskać wolność. Ale tak się nie stało i ludzie byli zawiedzeni. Ksiądz mówił, że narzuca się analogia do losów naszego kraju. I przytoczył zdanie Gogola, który powiedział kiedyś, że czasami Pan Bóg wkracza w losy ludzkie i chroni ich przed zgubą. W to, że tak było wierzyli podobno ludzie na Wybrzeżu po wydarzeniach sierpniowych.
Zacząłem właśnie niedawno czytać „Podstawy psychologii ogólnej” S.L. Rubinstejna i niemal zaraz na początku natknąłem się na stwierdzenie, że między wewnętrznymi a zewnętrznymi przejawami człowieka, między jego świadomością a zachowaniem się istnieje zawsze związek, ale stosunek między nimi nie jest lustrzany. Widzę tu wytłumaczenie tego, co działo się u nas w kraju w ostatnich kilku latach, kiedy byli ludzie, którzy publicznie nawoływali do uczciwości, rzetelnej pracy i miłości ojczyzny, a sami postępowali nieuczciwie, wykorzystywali pracę innych dla siebie i okradali swój kraj.
28.I.1981r. — środa
Trzy fakty zwróciły moją uwagę w ostatnich dwóch dniach. Wczoraj wieczorem warto było oglądać telewizję. Najpierw w dzienniku wystąpienie Mieczysława Moczara — nie wiem co to za człowiek, nie tylko dla mnie zresztą jest tajemniczy — ale gdy mówi widać w nim siłę i zdecydowanie a także coś w rodzaju bezwzględności dla przeciwnika. Po dzienniku była dyskusja telewizyjna na temat wolnych sobót z udziałem przedstawicieli rządu, „Solidarności” i Branżowych Związków Zawodowych. Warto było posłuchać, chociaż szkoda, że nie odbyło się to jeszcze w ubiegłym roku i chociaż ten dziwny „trójmecz” zakończył się bez rozstrzygnięcia. Dzisiaj w Fabryce idąc do budynku dyrekcyjnego spojrzałem na tablicę ogłoszeń zakładowej organizacji NSZZ „Solidarność” i ujrzałem dziwny napis. Na dużym białym arkuszu papieru wypisano drukowanymi literami czerwonym mazakiem: „STRAJK W KOŃSKICH ZAKOŃCZONY DYREKTOR POLMO KOŃSKIE ZA BRAMĄ”. Nie podobało mi się to.
Ciekawe co pomyśli o tym nasz nowy dyrektor naczelny, którego dopiero wczoraj witano w Fabryce.
Kiedy wróciłem do domu przeczytałem w gazetach list otwarty Przewodniczącego MKZ to znaczy Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego (nowych związków zawodowych) Jastrzębie, który zgłosił rezygnację ze swej funkcji, nie mogąc pogodzić się ze stanowiskiem swych kolegów, którzy przybrali kurs ścisłej współpracy z KSS „KOR” (Komitet Samoobrony Społecznej Komitetu Obrony Robotników) i innymi zbliżonymi organizacjami. Jak wyglądała prawda w rzeczywistości to trudno powiedzieć, bo w prasie oficjalnej na ogół było tylko to, co pasowało władzom czyli „kierowniczej sile narodu” — Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Na bazie tych trzech faktów nasunęły mi się pewne osobiste refleksje.
Wydaje mi się, że pomijając sprawy polityczne, świat dlatego powitał „Solidarność” z takim uznaniem, że dojrzał w tej organizacji coś nowego, coś innego od tego wszystkiego co już istnieje i jakkolwiek jest już prawie akceptowane, to jednak nie jest to czymś wymarzonym przez ludzi. Patrząc z punktu widzenia społeczeństw Zachodu, na pewno nie jest „rajem” ta bezwzględna, okrutna walka o byt, w której nierzadko decyduje pistolet oraz intryga i bezwzględność dla współobywateli.
Sądzę, że z narodzinami ruchu „Solidarność” wielu ludzi wiązało nadzieją, że będzie to organizacja, która uczyni walkę o prawa człowieka szlachetną, spokojną i ludzką, że odrzuci gwałt, napastliwość i odrażające buntownicze metody. Taką metodę znaleźli robotnicy Wybrzeża w sierpniu 1980 roku.
Darmowy fragment
więcej..