- W empik go
Pamięć Zofii - ebook
Pamięć Zofii - ebook
Mimo że Zofia jest dojrzałą kobietą, wciąż nosi w sobie wiele lęków – zwłaszcza przed pożegnaniem. To dlatego, że nigdy nie pogodziła się z odejściem Konrada, do którego żywiła skrywaną miłość, oraz innych bliskich. Pragnie w końcu uwolnić swój głos – chce mówić, śpiewać, krzyczeć ¬– jednak w innym języku niż dotychczas, ponieważ ten, którym posługiwała się latami, wydaje się jej obcy, przytłumiony, uwięziony.
Aby tak się stało, musi wrócić do przeszłości ¬– często niełatwych wspomnień – i spróbować zrozumieć małą Zosię, która jest głęboko przekonana, że nikt z dorosłych jej nie rozumie… Czy podróż przez zakamarki duszy pozwoli Zofii zaakceptować wreszcie siebie i innych?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8313-305-8 |
Rozmiar pliku: | 685 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Konradzie, zaczynamy naszą podróż.
Wiosenny poranek, słońce świeci wysoko na niebie, za oknem słychać dźwięki ulicy. Czasami tramwaj głośniej wybrzmi. Siedzę w moim czerwonym fotelu z długopisem w ręku. Długopis jest wyjątkowy, oklejony obrazem Klimta. Kupiłam go w ulubionej kawiarni w Gdańsku na ulicy Długiej. Jestem w podróży od zawsze i na zawsze. Dzisiaj poczułam lekkość, swobodę, luz. Tańczyłam nago w rytm muzyki…, dotykałam ciała z taką czułością, z jaką żaden mężczyzna nigdy tego nie robił. Twarz, szyja, piersi, brzuch, uda ‒ zatrzymuję się na chwilę. Tańczę przed lustrem, lekko, powoli. Nie widzę siebie, ale czuję. Mam ciało i duszę, jest we mnie uśmiech, jestem kompletna. Ozdabiam swe ciało kolorami nieba i wody. Zakrywam je przed wzrokiem ciekawskich. Jestem lekka jak piórko. Mogłabym wznieść się nad ziemię i poruszać się w chmurach wraz z obłokami. Moje ziemskie ubranie mówi: „Zrób to, wznieś się do góry i leć, płyń. Jesteś wolna w swojej podróży”.
A co z Konradem?
Poczułam chłód, moje ciało owiał zimny prąd, krew odpłynęła z dłoni. Spoglądam przed siebie, za oknem powoli płynie rzeka, powierzchnia wody jest płaska, czasami wiatr uczyni na niej zmarszczki. Płynie kajak, a w nim dwie postacie trzymają wiosła. Są ubrane w szare kombinezony, poruszają się niemrawo. Gałęzie trzmeliny barwy nabierają, pąki nabrzmiałe – wiosnę zapowiadają. Okryłam się swetrem, założyłam wełniane białe skarpetki. I co z tym Konradem?
Konradzie, nie uniosę Cię. Ty sam też nie polecisz, jesteś za duży, za ciężki, masz zamglone oczy i wiotkie ciało. Nie chcesz lecieć, nie możesz ‒ sama nie wiem, może jednak spróbujesz? Mgła pojawiła się pomiędzy nami, wiem, że jest, zawsze była, mgła i cisza. Drżą mi ręce, oddech przyspieszył, ciało zamarło w bezruchu, czuję mrowienie na skórze karku, szczęka zaciśnięta, opuszczam głowę. Czuję ból w nogach ‒ to one zatrzymują ruch całego ciała. Tak dzisiaj reaguję na Konrada. Ja jestem w podróży – On nie. Idę dalej, zostawiam Go, może kiedyś po niego wrócę.