- W empik go
Pamiętnik nastolatki 2 1/2. Wakacje Natki - ebook
Pamiętnik nastolatki 2 1/2. Wakacje Natki - ebook
Wakacje to najbardziej upragniony moment w całym roku! Teraz tylko słońce, plaża i ja... Nareszcie oderwę się od nudnej codzienności. Może uda mi się przemyśle kilka bardzo ważnych spraw? A może poznam kogoś ciekawego, kto pomoże rozwiać moje wątpliwości? Może wreszcie zdecyduję, czego sama chcę? Odpowiedź na te i inne pytania znajdziesz w tej części mojego pamiętnika. Przede wszystkim zaś dowiesz się, jakie wakacyjne przygody spotkały mnie tego lata. Będzie super!
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7569-502-1 |
Rozmiar pliku: | 4,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od samego rana świeciło słońce, więc poszłyśmy na plażę. Nasz domek letniskowy położony był w ustronnym miejscu. Plaża też była prawie pusta.
– Jeśli chcesz poznać rówieśników, możesz iść na strzeżoną. Przecież wiesz, że nie musisz dotrzymywać mi towarzystwa – powiedziała ciocia.
– Może jutro – odparłam. – Dziś nie mam ochoty.
Powiedziałam prawdę. Chciałam poleżeć w spokoju, z dala od rozwrzeszczanego tłumu, pomyśleć o Jacku, jeszcze raz przeżyć w myślach wszystkie chwile, które miały miejsce tuż przed wyjazdem.
„Miłość to choroba umysłowa – powiedział – ale nie przez Agnieszkę na nią zapadłem, lecz przez ciebie”. A potem, wpatrując się w moje oczy, mówił dalej: „Natka, ja wariuję! Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztuje. Przy tobie przestaję myśleć. Nic wtedy nie ma znaczenia. Liczysz się tylko ty”. Zanurzyłam się w rozmyślaniach, otuliłam nimi jak miękką kołdrą i mogłabym tak trwać przez całe wakacje. Było mi dobrze, bardzo dobrze, ale głos cioci Kasi podziałał jak kubeł zimnej wody wylany na moje ciepłe, senne ciało.
– Natka! Natka! Musisz mi pomóc!
– Co się dzieje?!
– Kacper uciekł! Pobiegł za jakąś psią pięknością! Wystrzelił jak torpeda! Nigdy nie widziałam, żeby tak szybko biegł.
„Akurat” – pomyślałam, zła na ciocię, że przerwała moją sielankę i że nie pilnuje Kacpra, a głośno powiedziałam:
– No, to idziemy go szukać.
– Dziękuję ci, kochanie – odparła wdzięczna, że nie zostawiam jej z tym problemem samej.
Ruszyłyśmy brzegiem morza, rozglądając się dookoła i nawołując psa.
– Chyba go widzę! – powiedziałam podekscytowana, gdy po przejściu chyba z dwóch kilometrów już straciłam nadzieję na odnalezienie.
– Gdzie?! – ciocia Kasia prawie podskoczyła z wrażenia.
– Widzisz tę grupkę? O tam, koło wydm! Mam wrażenie, że się z nim bawią.
– Masz rację! – zawołała. – Aby go tylko nie wypuścili, żeby im nie uciekł – mówiła szybko.
Zaczęłam biec w ich stronę, machając do nich rękami. Próbowałam dać im do zrozumienia, żeby go złapali i przytrzymali. Nie chciałam krzyczeć, bo bałam się, że Kacper, usłyszawszy mój głos, zorientuje się, o co chodzi, i znów ucieknie. Początkowo patrzyli na mnie, jakby nie rozumieli, o co chodzi, ale w końcu załapali. Zauważyłam, że jeden z chłopaków silnie złapał go za szelki. Przyspieszyłam. Biegłam, ile tchu, nagle potknęłam się o coś twardego i wyłożyłam jak długa.
– Nic ci nie jest? – usłyszałam głos.
– Chyba nie – odpowiedziałam i przewróciłam się na bok, aby najpierw usiąść. Skierowałam twarz w stronę głosu i natknęłam się na wpatrzone we mnie, wielkie niebieskie oczy. Chłopak uśmiechał się z wyższością. Był bardzo opalony, co mnie zdziwiło, biorąc pod uwagę, że to dopiero początek wakacji. Miał ciemne pofalowane włosy sięgające do ramion, które niedbale odrzucił do tyłu. Był tak piękny, że aż zaniemówiłam z wrażenia. Poczułam się jak idiotka i to spowodowało, że natychmiast oblałam się rumieńcem.
– Mam na imię Maksym – powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń.
– Chyba Maksymilian – palnęłam.
– Nie – odparł zdecydowanie, zawadiacko się uśmiechając. – Maksym.
– Ja jestem Natka, to znaczy Natalia, ale mówią na mnie Natka, to znaczy do mnie tak mówią, nie na mnie – dukałam, czując, że kompromituję się coraz bardziej. Podałam mu dłoń i przeszły mnie dreszcze. Szybko cofnęłam ją z powrotem. Znów się wygłupiłam. To jego uroda kompletnie mnie rozpraszała. Zawsze uważałam, że to Jacek jest najprzystojniejszym chłopakiem na świecie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, że ktokolwiek inny może wyglądać tak doskonale. Przyglądał mi się z wyraźnym rozbawieniem.
Z opresji wybawiła mnie ciocia Kasia.
– Tak bardzo wam dziękuję! – powiedziała słodziutkim tonem, podchodząc do znajomych Maksyma. – Prawie już nie ucieka, a dziś mu się zdarzyło. Zupełnie nie wiem dlaczego...
– Przeznaczenie – rzekł Maksym, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Urwis jeden – ciągnęła ciocia Kasia, nie zwracając uwagi na słowa Maksyma. – Niby taki mądry, a nie zdaje sobie sprawy, że gdy ucieka, może mu się coś niebezpiecznego przytrafić.
– Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło – odparł wysoki blondyn.
– To prawda – westchnęła ciocia, pochyliła się i przypięła do szelek smycz. – Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – dodała, spoglądając na mnie i na całą grupkę. – Właśnie dziś mówiłam Natalii, że powinna poznać rówieśników. W końcu ma wakacje, a ze mną zanudzi się na śmierć.
– Ciociu, nigdy się z tobą nie nudzę – bąknęłam.
– Codziennie jesteśmy na plaży, w tym miejscu. Może do nas dołączyć – odezwał się wysoki blondyn.
– Jasne – poparł go szatyn w niebieskiej koszulce. – Jestem Witosz – wyciągnął w moją stronę rękę.
– Natka – odpowiedziałam.
– A ja Łukasz.
– Natka.
– Stefka – teraz dłoń wyciągnęła jedna z dziewcząt.
– Natka.
– Paulina.
– Natka.
Przedstawialiśmy się sobie kolejno, ale czułam, że przez cały ten czas Maksym nie spuszcza ze mnie wzroku.
– Mieszkacie tutaj? – spytała ciocia Kasia.
– Jesteśmy rozbici na polu namiotowym niedaleko stąd – wyjaśnił Witosz.
– A skąd jesteście? – dopytywała ciocia, bardziej by podtrzymać rozmowę, niż z ciekawości.
– Uczymy się we Wrocławiu, choć niektórzy z nas są w internatach. Paulina i Stefka są z Poznania.
– Musicie być bardzo samodzielne – ciocia uśmiechnęła się do dziewcząt. Zrewanżowały się również uśmiechem.
– To co? Czas na nas – rzekła ciocia, spoglądając na Kacpra. – Natka, jeśli chcesz, to zostań ze znajomymi.
– Teraz nie mogę – odparłam zdecydowanie. – Mam coś ważnego do załatwienia.
– Zapraszamy więc jutro – powiedział Witosz.
– Jeśli tylko dam radę i będzie ładna pogoda, to być może przyjdę – odparłam wymijająco, podnosząc się z koca.
– Do zobaczenia, Natalia – usłyszałam pewny siebie głos Maksyma. Odważyłam się na krótką chwilę spojrzeć na niego. Zawadiacki uśmiech nie znikał z jego twarzy.
– Jaki piękny chłopiec – szepnęła ciocia, gdy oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość. Nawet ona dostrzegła jego niezwykłą urodę. Zresztą trudno się dziwić.
– To prawda – przyznałam. – Tylko imię ma dziwne: Maksym. Myślałam, że nie ma takiego imienia.
– Oczywiście, że jest. Wywodzi się z łaciny, ale nie pamiętam, co oznacza.
– Sprawdzimy w internecie – powiedziałam.
– Co to, to nie, moja kochana – zaoponowała ciocia. – Ty sprawdzisz, ja od internetu na razie wolę się trzymać z daleka – roześmiała się i przyspieszyła kroku.