- promocja
- W empik go
Pamiętnik złodzieja tlenu - ebook
Pamiętnik złodzieja tlenu - ebook
Lubię krzywdzić dziewczyny – tak rozpoczyna się oburzająca powieść anonimowego autora, osobisty dziennik emocjonalnej woltyżerki, który skrywa najgłębsze myśli, refleksje i motywacje do destrukcyjnych działań. Szczerza, momentami zabawna, ale też niezwykle osobista relacja z tego, na co pozwalamy sobie w stosunku do innego człowieka i samego siebie. Historia, która spolaryzowała czytelników i krótkim czasie stała się bestsellerem.
Kategoria: | Powieść |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-272-6860-0 |
Rozmiar pliku: | 734 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lubiłem krzywdzić dziewczyny.
Psychicznie, nie fizycznie. W życiu żadnej nie uderzyłem. No, może raz. Ale to był przypadek. Opowiem wam o tym później. Rzecz w tym, że jarało mnie to. Naprawdę mi się to podobało.
Byłem jak seryjny zabójca, który mówi, że niczego nie żałuje i nie czuje litości dla swoich ofiar. Kochałem to. Nie przejmowałem się, jak długo to wszystko zajmie, bo nigdzie mi się nie spieszyło. Czekałem, aż były we mnie totalnie zakochane. Aż ich wielkie jak spodki oczy patrzyły tylko na mnie. Kochałem wyraz ich twarzy. I te spojrzenia, kiedy starały się ukryć to, jak bardzo je skrzywdziłem.
Najlepsze, że to, co robiłem, było prawnie dozwolone. Myślę, że zabiłem kilka z nich. To znaczy ich dusze. W końcu chodziło mi właśnie o ich dusze. Wiem, że przynajmniej kilkakrotnie się do tego zbliżyłem. Ale nie martwcie się, dostałem za swoje. Dlatego teraz wam o tym opowiadam. Sprawiedliwości stało się zadość. Równowaga została przywrócona. To samo w końcu przytrafiło się mnie. A właściwie coś gorszego. Gorszego, bo przytrafiło się MNIE. Widzicie, teraz czuję się oczyszczony. Wyczyszczony. Zostałem ukarany, więc jest OK, żebym wam o tym wszystkim opowiedział. Przynajmniej ja tak to widzę.
Po tym, jak przestałem pić, przez lata nosiłem w sobie poczucie winy. Nie byłem w stanie nawet patrzeć na dziewczyny. Nie wierzyłem, że zasługuję na to, żeby z nimi rozmawiać. A może po prostu bałem się, że przejrzą mnie na wylot. Tak czy owak, kiedy zacząłem brać udział w spotkaniach Anonimowych Alkoholików, przez pięć lat nie zdarzyło mi się nawet pocałować dziewczyny. Serio. Żadnej nawet nie trzymałem za rękę.
Traktowałem to bardzo poważnie.
Myślę, że od dawna gdzieś tam w środku wiedziałem, że mam problem z piciem. Po prostu się do tego nie przyznawałem. Piłem wyłącznie dla efektu. Ale w końcu – czy wszyscy nie robią tego właśnie z tego powodu? Zacząłem się orientować, że coś jest nie tak, kiedy zacząłem wdawać się w bójki. W kłopoty wpędzała mnie oczywiście moja niewyparzona gęba. Zwykle podchodziłem do największego gościa w barze, patrzyłem mu w dziurki od nosa i nazywałem ciotą. Wtedy dostawałem cios z bańki prosto w nos.
– To nazywasz uderzeniem z bani? – pytałem.
Lądował na mnie drugi, mocniejszy cios. Wtedy miałem już mniej do gadania. Jedna z moich „ofiar” przycisnęła mi głowę do kuchennego palnika. To było w Limerick, mieście nożowników. Miałem fart, że wydostałem się z tego domu żywy. Ten gość to zrobił, musicie wiedzieć, ponieważ darłem łacha z jego seplenienia.
Może dlatego przerzuciłem się na dziewczyny. Bardziej wyrafinowane, c’nie? No i dziewczyny mnie nie pobiją. Będą się po prostu na mnie gapić, z niedowierzaniem i w szoku.
Ich oczy, rozumiecie. Wszystkie pozory i zasady nagle znikają. Jest tylko nasza dwójka i ból. Wszystkie te intymne chwile, każde westchnienie, delikatne mizianie, uprawianie miłości, wszystkie zwierzenia, orgazmy, próby orgazmów – to wszystko stawało się paliwem. Im bardziej w tym siedziały, tym piękniej wyglądały, kiedy ten moment nadchodził.
Żyłem dla tej chwili.
Przez cały ten czas pracowałem jako freelancer w agencji reklamowej w Londynie. Byłem art directorem, sprzeczność sama w sobie. Do dzisiaj się tym zajmuję. Zaskakujące jest to, że zawsze udawało mi się skądś brać pieniądze. Nawet kiedy studiowałem na ASP. Kiedy mój ojciec przeszedł na emeryturę, nagle kwalifikowałem się na stypendium. Po studiach łapałem kolejne fuchy bez większych problemów.
Nigdy nie wyglądałem na pijaka. Po prostu nim byłem. Poza tym w tamtych czasach branża reklamowa była jeszcze bardziej rozpita niż dziś. Dzięki statusowi freelancera mogłem być swoim własnym szefem, że się tak wyrażę, i dbałem o to, żeby cały czas być zajętym, ustawiając sobie kolejne randki. Żadna z dziewczyn nie mogła się o tym dowiedzieć. Podstawowa koncepcja była taka, żeby czekały w kolejce. Miało to działać tak, że kiedy jedna osiągała fazę dojrzałości, zazwyczaj po trzech lub czterech spotkaniach, z okazjonalnymi telefonami w międzyczasie, kolejna była wprowadzana. Kiedy jedną wyrzucałem do kosza, od razu druga wskakiwała na jej miejsce. Nic specjalnego w tej metodzie nie ma, wszyscy tak robili. Ale bardzo mi się to podobało. Nawet nie seks czy samo zdobywanie, ale sprawianie bólu.
To po nocy spędzonej z Pen (więcej o tym za chwilę) zdałem sobie sprawę z tego, że znalazłem swoją niszę. Jakoś udawało mi się zwabić te stworzenia do mojej nory. W połowie przypadków próbowałem je od siebie odepchnąć, ale to przynosiło odwrotny efekt. A fakt, że były zainteresowane taką kupą gówna jak ja, sprawiał, że nienawidziłem ich jeszcze bardziej, niż gdyby śmiały mi się w twarz i odwracały na pięcie. Jak wyglądam? Nic specjalnego, ale mam podobno piękne oczy. Oczy, z których nie mogłoby się przecież sączyć nic poza prawdą.
Mówią, że morze tak naprawdę jest czarne i jedynie odbija w sobie błękit nieba. Ze mną było tak samo. Pozwalałem, żebyś podziwiała siebie samą w moich oczach. Świadczyłem usługę. Słuchałem, i słuchałem, i słuchałem. Zawierzałaś mi siebie.
Nic innego nigdy nie sprawiało, że czułem się tak dobrze. Jeśli mam być szczery, nawet dzisiaj brakuje mi krzywdzenia. Nie jestem wyleczony, chociaż teraz już tego regularnie nie robię tak jak kiedyś. Gorzały nie brakuje mi nawet w połowie tak bardzo. Ech, by znowu skrzywdzić. Od tamtych upojnych dni w głowie kołacze mi się taka fraza, która jakoś tutaj pasuje: „skrzywdzeni ludzie krzywdzą innych”.
Teraz widzę to, że sam cierpiałem i chciałem, żeby ten ból czuli inni. To był mój sposób na komunikację. Zazwyczaj wyglądało to tak, że poznawałem jakąś dziewczynę, obowiązkowo brałem od niej numer, dawałem jej kilka dni, żeby wyczekiwała telefonu, i w końcu dzwoniłem, udając zdenerwowanie. Uwielbiały to. Wtedy proponowałem wspólne wyjście, udając, że „rzadko zdarza mi się robić takie rzeczy” i niewiele wychodzę w Londynie, bo nie znam tutejszej sceny. Ta część akurat była prawdą, bo wszystko, co robiłem, to kręcenie się po lokalnych barach w okolicy Camberwell.
Umawialiśmy się na spotkanie w jakimś miejscu. Podobało mi się Greenwich, z rzeką, łódkami i – oczywiście – mnóstwem pubów. Czuło się tam ten klimat chłopak–dziewczyna. Przyjemnie i elegancko. Byłem już w połowie pijany, zanim w ogóle się spotkaliśmy, ale zachowywałem się czarująco, chłopięco i cały się trząsłem. Chcąc mnie uspokoić, uśmiechały się i komentowały moje drżenie nóg, myśląc, że to dlatego, że chcę zrobić na nich dobre wrażenie. Ponieważ nie byłem jeszcze kompletnie pijany, drżała cała moja istota. Na każde jej małe piwo ja zamawiałem dwa duże jamesony przy barze.Wypijałem je szybko, kiedy nie patrzyła, i kontynuowałem spektakl.
Cudownie.
Nie zależało mi nawet na tym, żeby zaciągnąć je do łóżka. Po prostu potrzebowałem jakiegoś towarzystwa, żeby się urżnąć, podczas gdy zbierałem się na odwagę, żeby zacząć krzywdzić. Podobało im się to, że nie próbowałem ich obmacywać. Czasami próbowałem, ale przeważnie zachowywałem się przyzwoicie. Tak to wyglądało przez kilka pierwszych randek. W międzyczasie zachęcałem je do tego, żeby powiedziały mi więcej o sobie.
To bardzo ważny element późniejszego sukcesu. Im bardziej ci zaufały i im bardziej wiązały z tobą przyszłość, tym głębszy szok i większa satysfakcja w finale. I tak, opowiadały mi o zwyczajach swoich psów, imionach pluszaków, humorach ojców, obawach matek. Czy lubiłem dzieci? Czy miałem braci lub siostry? Jak w sitcomie, który musiałem oglądać do końca. Ale to było w porządku, bo wiedziałem, że ona i tak niedługo wypada z serialu.
Mówiły, mówiły i mówiły, a ja przytakiwałem. Czasami strategicznie podniosłem brew. Albo robiłem jakiś grymas, kiedy sytuacja tego wymagała. Miałem zwyczaj obserwowania ludzi podczas rozmowy i zapamiętywania ich wyrazów twarzy. Zainteresowanie: podnieść jedną brew albo opuścić drugą, w zależności od rozmowy.
Pociąg fizyczny: postaraj się zaczerwienić. To akurat nie jest łatwe (myśli o tym, co jej później zrobię, pomagały). Rumieniec zwykle powoduje rumieniec. Czyli jeśli opanowałbym sztukę wywoływania rumieńca, byłaby jeszcze większa szansa na to, że dziewczyna odpowie w ten sam sposób. Współczucie: zmarszcz czoło i delikatnie pokiwaj głową. Zauroczenie: schyl głowę w jedną stronę i uśmiechnij się przepraszająco. Zakładałem te gotowe maski wedle zapotrzebowania. To było proste. Przyjemne. Faceci robili to cały czas, żeby którąś bzyknąć. Ja to robiłem, żeby wyrównać rachunki. Niemiły dla kobiecej rasy. To była moja misja. W tamtym okresie odkryłem znaczenie słowa „mizogin”. Pamiętam, że wydało mi się zabawne.
Jedno, co wiem, to to, że kiedy widziałem kogoś w bólu, to czułem się lepiej. Ale oczywiście one ukrywały to, jak bardzo je skrzywdziłem. Tak, pomóc jej w tym, żeby dała upust swoim uczuciom, to było kolejne wyzwanie, ale też cholernie frustrujące. Na co mi wszystkie te problemy, jeśli później nie mogłem się cieszyć dramatycznym finałem? Z tego powodu kluczowe było to, żeby cała sytuacja kończyła się w trakcie jednego szczytowego momentu.
Sophie była z południowego Londynu. Była odpowiedzialna za stroje Angusa Brady’ego w serialu komediowym Aren’t you glad to see me?. Spotkałem ją na imprezie szkoły plastycznej w Camberwell, na którą się wbiłem. Po niej była ta designerka – jej imienia niestety nie pamiętam – którą, jestem pewien, musiałem bardzo skrzywdzić, bo nigdy do mnie nie oddzwoniła. To śmieszne, bo mimo że później nigdy jej nie spotkałem ani nie usłyszałem od niej słowa, wiem, że mocno ją trafiło.
Skąd wiem?
Po prostu wiem.
Potem była Jenny. To ta, która wylała mi piwo na twarz. Byłem podekscytowany tym, że miałem swój udział w wywołaniu takiego szału.
Potem była Emily. Ale ona się nie liczy, bo w tej gierce była dobra, jak nie lepsza ode mnie. Trochę na nią leciałem. Była tam gdzieś też Laura. Była menedżerką z branży muzycznej, ze wspaniałym tyłkiem, który przetrwał poród. Pewnego ranka się obudziłem i zobaczyłem wpatrujące się we mnie ośmioletnie dziecko, podczas gdy ja próbowałem uwolnić się z piegowatych macek jego zaspanej matki.
Kiedy wpędziła mnie w poczucie winy i musiałem ją odprowadzić do szkoły, miałem wrażenie, że matka i córka skrzętnie wykorzystywały mężczyzn, którzy pojawiali się w ich życiu. Tak jak rdzenni Amerykanie bizony, Eskimosi foki, a matka na zasiłku mnie.
A potem była ta, od której wszystko się zaczęło.
Penelope Arlington. Byłem z nią cztery i pół roku. Długo. Była dla mnie miła. Milsza niż którakolwiek inna, z którą byłem. Kiedy mówiłem, przechylała głowę na bok i słuchała z takim zainteresowaniem, jakby całą sobą zadurzała się w moich słowach. Podobało mi się to. Dopiero dużo później zorientowałem się, że była strasznie słaba w łóżku. Wtedy wydawało mi się, że jest lubieżna. Nie była. Ale to właśnie skrzywdzenia jej żałuję najbardziej. Dlaczego? Bo na to nie zasługiwała. Nie, żeby inne zasługiwały, ale ona by mnie nie zostawiła, gdybym nie rozerwał jej na strzępy. Musiałem się jej pozbyć, bo stawała na drodze do mojego picia.
I pewnego wieczora po prostu wybuchłem. Gotowało się we mnie od wieków. Bul, buul, pssszz, bul, bul, bul. Kompletnie się nawaliłem i od tego rozpoczął się cały łańcuch zdarzeń. Dlaczego ktokolwiek miałby stawiać sobie za cel złamanie serca kochanej osoby? Dlaczego ktokolwiek świadomie miałby w ten sposób sprawiać komuś ból?
Dlaczego ludzie się zabijali?
Bo sprawiało im to przyjemność. Czy to na pewno takie proste? Żeby zdruzgotać komuś duszę, lepiej jest, żeby sprawca miał za sobą podobne doświadczenie. Skrzywdzeni ludzie krzywdzą innych bardziej umiejętnie. Ekspert w łamaniu serc doskonale zna efekty każdego nacięcia. Ostrze wcina się w ciało ledwo zauważone, zadanie bólu i przeprosiny w tym samym momencie.
Znudziła mi się dziewczyna, z którą chodziłem przez cztery i pół roku. Kochałem ją. To, co wam teraz powiem, to obrzydliwa sprawa. Jest szansa, że ona gdzieś właśnie to czyta. Teraz odwróćcie głowy. Następny kawałek jest tylko dla niej.
Pen, przykro mi. Musiałem cię skrzywdzić. Wiedziałem, że zbliżamy się do końca. Wiedziałem, że zaczynasz mną gardzić. Próbowałaś ukrywać to, jak się czujesz, ale wszystko było wymalowane na twojej twarzy. Niesmak. Zacząłem cię nienawidzić za to, że nie masz odwagi powiedzieć, co naprawdę o mnie myślisz. Więc musiałem się tym zająć za ciebie.
Możecie znowu patrzeć.
To był piątkowy wieczór w pubie przy Victoria Park. Wcześniej wyszedłem z pracy. Kolejna agencja reklamowa, w której kolejny zlepek pomysłów został masowo unicestwiony przez kolejnego niezdarnego dyrektora kreatywnego. Byłem pewien jednego. Musiałem jak najszybciej się upić, więc wychylałem kolejne drinki jeden za drugim w zastraszającym tempie.
Chuderlawy barman wyglądał na zakłopotanego. Następnie whisky. O dziewiętnastej trzydzieści słaniałem się na nogach. Z Penelope mieliśmy spotkać się o dwudziestej, a jeszcze musiałem się tam dostać rowerem. Gdzie? Oczywiście do kolejnego pubu.
Gniew. Nuda. Pijaństwo. Kiepska kombinacja.
Zacząłem czymś takim:
– Jak mogę rozmontować cztery lata?
Po jej pytającym spojrzeniu nastąpił unik w formie:
– Podoba ci się moja nowa bluzka?
– Wygląda. Jak. Obrus
Skrzywdzone spojrzenie, a następnie:
– Kolejnego drinka?
Więcej alkoholu. To zazwyczaj działa.
– Kolejną dziewczynę? Tak, poproszę.
Tym razem niewiele bólu. Znudzona rozgląda się po pubie. Cisza.
Potem mówi:
– Chodźmy w jakieś inne miejsce.
To też zazwyczaj działało. Ale zdecydowałem, że dzisiaj nie zadziała. Nie dzisiaj. Dzisiaj dajemy całą naprzód. To była tylko pierwsza granica do przekroczenia, obronna linia worków z piaskiem.
Mój smukły, wytrenowany zespół wewnętrznych emocjonalnych terrorystów szybko przeskoczył nad tymi zniewagami. Powiedziałem:
– Jasne. Spadajmy stąd.
Postanowiłem sobie, że nic nie będę mówił, idąc z jednego pubu do drugiego. Udało mi się. Teraz zaczynała się trząść. Niepewna. Ja też się trząsłem. Z podniecenia. Zamówiła jakieś drinki przy barze. Przejebane, jeśli to ja za nie zapłaciłem. Złapałem krzesło przy okrągłym stoliku, żeby obczajać inne dziewczyny. Zauważyła mnie. Tak właśnie miało być. Nadal żadnej reakcji. Tu leżało cztery i pół roku na szali. W większości dobry czas. Dlaczego miałaby mi nie pozwolić na jedną taką noc? Właśnie to było ekscytujące. Ja decydowałem. A ona nie mogła widzieć, co dzieje się w mojej głowie. Obraz seksu z bladą prostytutką z niebieskimi żyłami i tylko jedną piersią. Wiedziałem, że mogę okaleczyć Pen. Ona pewnie też by mnie mogła okaleczyć, ale nie miała na to okazji, bo ja postanowiłem zrobić to pierwszy.
Ale właściwie dlaczego? Wiem, że to nie miało żadnego sensu. Kochałem ją na swój sposób. Bardzo. Była piękna, zabawna i troskliwa, ale ja byłem znudzony… tak bardzo znudzony. Musiałem myśleć o innych dziewczynach, żeby mi stawał. Nie chciało mi się zaczynać długiej i pełnej męki drogi do jej orgazmu, a co dopiero do mojego. Bałem się jej dotykać, żeby omyłkowo nie potraktowała tego jako zachęty do seksu. Tak więc, żeby poczuć coś w tym odrętwieniu, postanowiłem na swojej i jej duszy popełnić ekwiwalent gaszenia papierosa na moich sparaliżowanych kończynach. Moją nadzieją było to, że jeśli poczuję jakiś ból, to będzie znaczyło, że żyję.
A może po prostu byłem pijany.
Tak czy owak, moje postanowienie się umocniło i powiedziałem to:
– Tak wyglądam, jak udaję, że słucham twoich nudnych historii.
Zastygłem w mojej najsłodszej minie, z niewinnymi niebieskimi oczami, w pseudozainteresowaniu. To była ta sama mina, którą stosowałem na nauczycielach.
Pen spojrzała na mnie podejrzliwie.
To było coś nowego.
Odwróciłem twarz jak aktor przygotowujący się do wcielenia w nową postać.
– Tak wyglądam, kiedy udaję, że jestem w tobie zakochany.
Spojrzałem na nią w zauroczeniu, ale z szacunkiem, w taki sposób, jak robiłem to szczerze wiele razy wcześniej. Wtedy nawet tak o tym myślałem, ale tylko dlatego, że chciałem brzmieć przekonująco.
– Poczekaj. Co jeszcze tu mamy? A, tak. Tak wyglądam, kiedy udaję, że jesteś chociaż odrobinę błyskotliwa, tylko po to, żeby cię później przedymać.
Odrzuciłem głowę w tył i w bok, podejrzliwie spoglądając z boku. Sorry, dziewczyny. Faceci też znają te sztuczki.
Powoli zaczynało to do niej docierać. Jej oczy zapadły się. Mogłem jej z tym pomóc.
– A to jestem ja.
To mi się najbardziej podobało. To była mina Teda Carwooda, popularnego brytyjskiego komika impresjonisty, który kończył każdy swój występ tym tekstem, zanim powiedział nam „dobranoc”. To był ten jeden raz, kiedy był sobą. Dodałem do tego pewną wariację. Dodatkowo na mojej twarzy zagościł wyraz prowokacji. Mieszanka miny „Uderz mnie” i „Jeb się”, którą normalnie miałem zarezerwowaną na bójki w barach z facetami dużo większymi ode mnie. To zawsze działało. Mówiłem jej, że jeśli mnie nie uderzy, to jest tchórzem. Oczywiście nie zrobiła tego. Po prostu na mnie patrzyła. Niewinnie. To była lepsza zabawa, niż się spodziewałem. Czy ona nie powinna przynajmniej płakać? Zaimponowała mi, jeśli chcecie znać prawdę. Ale do tego momentu to było tylko wstępne rozciąganie i rozgrzewka.
– Myślisz, że żartuję, prawda?
Brak odpowiedzi.
– Dzisiaj nas rozplączę. I nie możesz z tym nic zrobić. Będziesz musiała tu siedzieć i słuchać, jak rozerwę M od Y. Będziesz wątpić we własną ocenę sytuacji. Być może już nigdy sobie nie zaufasz. Mam taką nadzieję. Bo jeśli cię nie chcę, a uwierz mi, nie chcę, to nie chcę też, żebyś była szczęśliwa z kimś innym, podczas gdy nie ulega wątpliwości, że ja będę mógł znaleźć sobie inną dziewczynę.
Wtedy jeszcze nie byłem świadomy tego, że miałem się stać duchową pożogą, którą widzisz naprzeciwko. Powoli traciłem flow, na który zasługiwałem, więc dodałem:
– Twoja cipa jest luźna.
Usłyszała to, ale nie była pewna, jak zareagować. Z tym też mogłem jej pomóc.
– Pozwól, że ujmę to inaczej. Twoja wagina jest workowata… zbyt przechodzona.
Teraz zaczęła się zabawa. Jej oczy się rozszerzyły. Widziałem, jak próbuje ukryć wściekłość. Ale było za późno. Już była na wierzchu. Mogłem niemal przejrzeć przez jej oczy. Nie mogła się schować. Nie przede mną. Byłem gliną w przebraniu. Znałem wszystkie jej ruchy. Sam jej pomagałem je wypracować. To było zbyt łatwe.
– Twoje cycki zwisają.
Kolejny cios. Odchyliłem się do tyłu, żeby lepiej zaobserwować efekt.
– Są za duże i za bardzo zwisają – dodałem.
To tak, żeby nie pozostawić żadnych wątpliwości. Szok może ochronić i zmiękczyć zderzenie czołowe. Lepiej być pewnym, że udało się trafić w cel. Lekka niepewność jest czasami fajna, bo prowadzi do zjawiskowych grymasów. Dziewczyna może się do ciebie uśmiechnąć, jeszcze nie zdając sobie sprawy ze znaczenia słów.
– Żeby mi stanął, musiałem myśleć o dziewczynach, które widziałem w autobusie.
Czekałem, aż te teksty osiądą. Przyłożyłem dłoń do podbródka, tak jakbym zastanawiał się nad kolejnym tekstem. Zrobiłem swoją najsłodszą minę. Jestem przystojny, kiedy dobrze się bawię, albo tak mi ktoś kiedyś powiedział.
– A, przy okazji, uprawiałem seks z inną dziewczyną. Jeszcze inną niż ta, o której ci powiedziałem.
Teraz wygrywałem. Uśmiechnąłem się ze współczuciem.
Zwycięzca nie chce się napawać swoim zwycięstwem. Chce po prostu wygrywać.
Wyglądała jak ktoś inny, zupełnie nowa osoba. Nic więcej już nie było z niej do wyciśnięcia. Nie byłem pewien, czy chcę słuchać tego, co jeszcze mogłem powiedzieć. Nieważne, jak dobrze dobierze się słowa, nie zawsze można było ufać własnemu głosowi, żeby je dostarczył. Przepłukanie gardła – to był mój dylemat. Przepłukać sobie gardło tak, żeby nie zorientowała się, w jaki sposób również mnie to dotknęło.
Dlaczego to robiłem? Nieważne dlaczego. Grunt w tym, że to się działo.
– Masz dość? – zapytałem.
Żadnego zawahania. Tylko jedno kiwnięcie głową. W dół i znowu w górę. Musiała wyczuć w powietrzu litość. Źle wyczuła. Wszystko, do czego doprowadziła, to przekonanie mnie, że osiągnąłem zamierzony efekt. Że w środku szlocha.
– Tak, a właściwie to… zrobiłem coś gorszego niż seks z kolejną dziewczyną. Coś bardzo złego, nawet jak na moje standardy. Coś tak złego, że ci tego oszczędzę. Może później ci powiem. A może nie. Ale gdybym ci powiedział, rozpadłabyś się na strzępy, a nie wiem, czy chcę, żeby to stało się już teraz.
Była w takim szoku, że kontynuowanie nie miało sensu. Czy miałem wyrzuty sumienia? Wcale. Żeby kontynuować torturę, spytałem o jej pracę, o bluzkę i o życie. Żeby jeszcze bardziej ją rozsierdzić, zwracałem uwagę, żeby używać tych samych, przedstawionych wcześniej przeze mnie grymasów. Wydaje mi się, że pamiętam też, jak brałem od niej jakąś forsę, żeby kupić kolejne drinki. Ale czekajcie, było coś jeszcze. Teraz będzie dziwnie. Ponieważ dałem jej dobry powód do tego, żeby mnie nienawidziła, dałem jej również kilka opcji. Klucze do mojego wnętrza. Tutaj się przeliczyłem.
Moja logika była następująca: jeśli ktoś cię krzywdzi, to od razu chcesz się zemścić. Nieważne, jak długo to zajmie, chcesz zemsty. Pomyślałem więc, że jeśli skrzywdzę ją wystarczająco, będzie chciała zemsty. Wtedy nie musiałbym martwić się tym, że nigdy już jej nie zobaczę. Bo właśnie tego bałem się najbardziej. Tego, że ją stracę. Pytanie brzmiało, jak nie stracić jej na zawsze. Dałem jej kilka wskazówek, jak mogłaby mi się skutecznie odwdzięczyć.
Miłość w przebraniu.
Nigdy nie dawaj jej znać, jak bardzo ją kochasz, bo cię tym zabije. Smutne, ale nawet dzisiaj jest w tym dla mnie odrobina prawdy. Mniejsza z tym, mówimy w końcu o tym, co działo się, o Jezu, dziesięć lat temu?
Tak, tak mi się wydaje…
– Dzwoń do mnie codziennie przez kilka tygodniu o ósmej wieczorem, a kiedy odbiorę, nic nie mów. Upewnij się, że w tle nie leci żadna muzyka. A przy okazji, zawsze chciałem przelecieć twoją siostrę… Myślę, że by na to poszła. Chcę, żebyś zapamiętała te rzeczy, o które cię teraz proszę. Wiem, że w twojej pracy jest jakiś gość, który się koło ciebie kręci. Chcę, żebyś wyjechała z nim na weekend. Dlaczego nie? Zasługujesz na to. Po prostu pojedź. Nie ostrzegaj mnie. Ja nawet nie będę pamiętał tego, co teraz do ciebie mówię. Najprawdopodobniej zaliczę zgon… A teraz przyszedł czas na brandy. Brandy zawsze kończy się zgonem. To co, zrobisz to? Dobra dziewczynka. Możesz też jeździć za mną swoim samochodem. Może nawet zmienisz samochód. Możesz używać Paula jako posłańca, jeśli chcesz. Chcesz być wolna, prawda? Szczególnie po dzisiejszym wieczorze. No jacha, że tak. No więc zrób te rzeczy albo będę się za tobą wlókł na zawsze. Mówię serio. Może zrobisz tylko niektóre z nich. W porządku, nawet możesz wymyślić jakieś swoje patenty i tak też będzie OK, po prostu chcę, żebyś dokonała na mnie zemsty. Chcę, żebyś mnie nienawidziła… Pomagam ci mnie nienawidzić. Robię ci przysługę, puszczam cię wolno i proszę, żebyś to samo zrobiła dla mnie. Zrób to proszę.
Wypowiedziałem ten monolog z taką szczerością, na jaką mogłem sobie pozwolić. Brzmiałem poważnie. Chciałem, żeby ona chciała mnie skrzywdzić. To byłoby nowe MY. Spojrzała na mnie. We mnie. Te piękne oczy przemknęły jak małe, niebieskie siniaki. A jednak wyglądała na silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej.
Nieprzywiązana. Samotna. Poza zasięgiem.
Poza moim zasięgiem.
Było po sprawie. Cztery i pół roku. Musiałem się upewnić, że będzie mnie pamiętać. Ale też nie zależało mi na tym. Potrzebowałem czegoś, czegokolwiek, co popchnie mnie do przodu. Poza krawędź, jeśli to konieczne. Chciałem ją obwinić za to, co mogłoby się stać. Chciałem ją zmitologizować. Ta, Która Odważyła Się Pomścić Tego, Który Odważył Się Zbuntować.
Romanse zabiły więcej ludzi niż rak. OK, może nie zabiły, ale stępiły więcej istnień. Pozbawiły więcej nadziei, sprzedały więcej antydepresantów, wywołały więcej łez.
Patrząc wstecz, tak to wyglądało: ja na castingu do roli Heathcliffa w Hackney. Dorzuciłem kilka obelg, na przykład: „Twój ojciec jest idiotą”, „Twój brat jest upierdliwy”, „Nie jesteś wystarczająco bystra, żeby być moją dziewczyną, bo ja jestem geniuszem i mam dość udawania, że jestem mniej inteligentny, niż jestem, tylko po to, żebyś mogła nadążyć…” Po czym poszedłem do baru po brandy. Jak możecie zauważyć, zapamiętałem większość detali, chociaż może coś mi umknęło.
Ze względu na nią mam nadzieję, że nie.
Tej nocy, próbując jeść kebab, przewróciłem się na swoim czarnym rowerze gdzieś w okolicy Victoria Park. Nie przejmowałem się tym, czy uda mi się podnieść z asfaltu. Śmiałem się i śpiewałem Born Free i jakimś cudem w końcu udało mi się dotrzeć do jej mieszkania tej samej nocy.
Tak jak zwykle zostawiła mi drzwi otwarte.
Pamiętam, kiedy pomyślałem: „Ta suka… nie potraktowała mnie poważnie”.
Ale kiedy wgramoliłem się do łóżka obok niej, poczułem wibracje, kiedy wypłakiwała się do snu. Pamiętam, jak ubierała się następnego poranka. Wiła się, szukając białej bielizny. Wyglądała oszałamiająco, kiedy stała przed lustrem. Jej mina w czasie przymierzania ubrań mocno kontrastowała z grymasem, który pojawił się na jej twarzy, kiedy złapała mnie na gapieniu się na nią. Dla niej byłem jak bezdomny podglądający ją spod kołdry.
Pojechała gdzieś z tym facetem z biura. Nie byłem gotów na ten ból. Poczułem, jak ona musiała się czuć, kiedy ją krzywdziłem.
Możesz pokłócić się z lustrem tak jak z osobą. W końcu, czy wszyscy tak naprawdę nie jesteśmy tą samą osobą?
Tak czy inaczej, muszę to powiedzieć. Po tym, jak zostawiłem Pen, ktoś dzwonił do mnie każdej nocy o ósmej wieczorem przez około dwa tygodnie. To naprawdę mnie przeraziło. Odbierałem… i cisza. Ktokolwiek to był, po chwili delikatnie odkładał słuchawkę. „Delikatnie” przerażało mnie bardziej niż cokolwiek innego. Pozbawione emocji. Ta intryga napędzała moje paranoiczne skłonności, a moje picie przeszło w tym czasie z pracy dorywczej na pełen etat. Idąc dalej picie zabiłoby mnie, a ja z zadowoleniem patrzyłem na tę perspektywę.
Za swoje nieszczęście obarczałem podstępną i przebiegłą myszowatą dziewczynę ze Stratford-upon-Avon, która na imię miała Penelope. I mimo że pochlebiałem sobie, myśląc, że się na mnie zemści, nie zauważałem, że zostawienie mnie samego, duszącego się w sokach własnej paranoi, było wystarczającą zemstą. To robiło mi gorzej niż cokolwiek, co mogłaby sobie wymyślić. Kiedy prawie umarłem w wypadku, ściśnięty jak kanapka pomiędzy facetem na motorze a samochodem, myślałem, że ona to zorganizowała. Musiałem przecierpieć zmiażdżony rower i złamany nadgarstek. Byłem zachwycony tym, że zrobiła to wszystko w imię romantycznej zemsty wymierzonej we mnie.
Czyli jednak musi mnie kochać.
Nie mogłem się wysikać, bo moje lewe ramię nie nadawało się do użytku, a prawe było całe rozwalone. Rozpalony pęcherz, ręce wysunięte do przodu, jakbym żebrał o pieniądze innych pacjentów na ostrym dyżurze. A ja się uśmiechałem, bo Penelope kochała mnie na tyle, żeby zorganizować tę próbę zamachu na to, co ze śmiechem nazywam moim życiem. Wyobrażałem sobie, że pojawia się w stroju pielęgniarki, żeby zafundować mi zabieg długiego, powolnego, luksusowego handjoba… Ale to dopiero po tym, jak pomogłaby mi się długo, powoli i luksusowo odlać.
Później wkręciłem sobie, że pojawiła się w moim gównianym mieszkaniu w piwnicy przebrana za potencjalną nową współlokatorkę. Odmawiałem brania tej „kandydatki” na poważnie. Kiedy na przykład zapytała, gdzie jest toaleta, oparłem się pokusie zaklaskania w ręce. Wydało mi się śmieszne, że pyta mnie o to, skoro była tu setki razy. Znała to miejsce lepiej niż ja, ponieważ ja byłem tu przeważnie w stanie zgonu. Ale nie chciałem psuć jej małego przedstawienia. Przyjmowałem każde pytanie z gratulującym uśmiechem i odpowiadałem ironicznie. Szczerząc zęby w uśmiechu i kiwając głową ze zrozumieniem, wyprowadziłem młodą kobietę na zewnątrz.
Nie wzięła pokoju.
To jestem ja. Moja mała zostawiła mnie dla innego faceta, który miał własny kwadrat, samochód i płaszcz. Wchodziłem w świat bólu… nie tylko własnego.
Zaczyna grać muzyka country.2.
Teraz byłem gotowy, żeby przekazać swoje nauki niewtajemniczonym. Nieskrzywdzonym. Niewinnym. Z dziewczyną usuniętą z drogi mogłem się temu całkowicie poświęcić. Byłem poważnie wkurzony i jedyne, czego chciałem, to żeby inni czuli to co ja.
Przede wszystkim dziewczyny. Dziewczyna to spowodowała, więc dziewczyna zapłaci. Chciałem krzywdzić. To był dla mnie całkiem nowy świat. Nie wyobrażałem sobie, że można zostać tak skrzywdzonym. Lano mnie wiele razy, ale nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego.
Nie spodziewałem się fizycznego bólu. Palące uczucie w klatce piersiowej, jakby wielki żarzący się głaz zagnieździł się w niej przez noc. Rodzaj przewlekłej, powoli ujawniającej się paniki. Całkowite przeciwieństwo ekscytacji. Towarzyszył temu przeszywający ból biegnący w dół po rękach. Co to było? Odrzucenie? Czy to na pewno mogło być tak namacalne? Jedyne, o czym mogłem myśleć, to to, że skoro mogłem zostać tak skrzywdzony, to znaczy, że sam mogę robić to innym. To mnie pocieszało.
Studiowałem i gromadziłem każdy nowy przejaw dyskomfortu. Zapamiętałem to, co się stało i w jaki sposób zareagowałem. Zadzwoniłem i nagrałem się jej na sekretarkę, żeby mnie skrzywdziła. Żeby być wolnym, musiałem ją znienawidzić. Było po wszystkim, ale nie mogłem się pogodzić z tym, że ciągle jej potrzebowałem. Więc błagałem ją, żeby mnie skrzywdziła, co zresztą zrobiła – odmawiając tego. W międzyczasie eksplorowałem nocne życie Londynu w poszukiwaniu serc, które mógłbym zadźgać.
Nauczycielka z Irlandii. Na oko dwadzieścia pięć lat. Dziewica. Nie, serio. Powiedziała, że „wykazuję się godną pozazdroszczenia umiejętnością posługiwania się językiem angielskim”. Nie byłem pewien, co jej zrobię. Odpowiedź przyszła, kiedy wśliznąłem się do jej łóżka po tym, jak ugotowałem swoją specjalność – kurczaka z kością, którego przyrządzenie było straszne, nawet dla mnie, przez to, że wymagało oddzielania mięsa od kości. Była zaręczona, miała się pobrać. Nienawidziłem jej za to. To wyszło w rozmowie, kiedy powiedziała mi, że wstydzi się być dziewicą. Nie chciała, żeby jej narzeczony zastał ją nadal nienaruszoną w noc poślubną.
Nie wiedziałem, gdzie zacząć.
Nauczyć ją paru sprośnych sztuczek, które zasiałyby ziarno wątpliwości w głowie pana młodego? Na przykład, nigdy nie miałem za dobrej opinii o dziewczynach, które połykają. Żebyście dobrze mnie zrozumieli: to fantastyczne uczucie i za każdym razem jestem pełen wdzięczności, ale tylko dziwka zrobiłaby coś takiego. To nie jest zachowanie przyszłej żony.
Z jakiegoś powodu było oczywiste, że nie powinienem pozbawiać jej cnoty. Teraz to dotyczyło jego. Jak skrzywdzić jego przez nią? Seks analny? Dalej byłaby dziewicą. Czy naprawdę chciała stracić dziewictwo, czy blefowała? Po wypiciu wielkiej butelki wina, głównie przeze mnie, prosto z butelki poszedłem spać na kanapie.