- W empik go
Pamiętniki 2005-2011 - ebook
Pamiętniki 2005-2011 - ebook
Pamiętniki Pauliny Żuchowskiej 2005-2011 to zbiór tekstów, które powstawały przez siedem lat, podczas najtrudniejszych momentów w życiu malarki. Teksty niekiedy bardzo trudne przez swoją dosadność, jak i pozorną przesadę w porównaniach. Ból wewnętrzny przełożony na papier, określany i wciąż porównywany do bólu cielesnego. Cierpienie duchowe niekiedy nawiązujące do fizycznej agonii. Powiązanie prawdy z kłamstwem poprzez ciężkie porównania.
Pierwszym założeniem tworzenia pamiętników było wprowadzenie czytelnika w błąd, po to, by sam dowiedział się prawdy, poprzez wykazanie się empatią podczas czytania, jak i umiejętnością wyrozumiałości dla samego siebie w momentach niezrozumiałych. Mara i sen przeplatające się poprzez jawę. Określenie odwiecznie odczuwanych emocji, dotąd nienazwanych. Beznadzieja i rozkosz wynikające z nieustającej walki wnętrza z fizycznością.
Paulina Żuchowska
urodzona 30 kwietnia, 1987r w Lesznie.
Artystka malarka - samouk; grafik, ilustratorka, portrecistka. Specjalizująca się w malarstwie sztalugowym (w szczególności akryl i suchy pastel). Malarstwo jest jej pasją, która narodziła się już we wczesnym dzieciństwie. Potrzeba było jednak czasu i doświadczeń, by artystka pozwoliła pasji, pokierować swoim życiem.
Podstawowym źródłem jej inspiracji, są ludzkie emocje, oraz złożone przeżycia wewnętrzne.
W 2003r artystka rozpoczęła naukę w liceum z profilem artystyczno plastycznym. Po roku przeniosła się do liceum ogólnokształcącego, w celu zapewnienia sobie lepszego przygotowania do matury. W 2006r, zaraz po zdaniu egzaminu dojrzałości, rozpoczęła studia w Bydgoszczy, na kierunku psychologia. Po roku dodatkowo rozpoczęła studia w Koninie, na kierunku pedagogika. Spór o wartości moralne, w który to wdała się na Uniwersytecie bydgoskim z jednym z profesorów, skończył się dla niej przymusowym opuszczeniem uczelni. Zdarzenie to miało bardzo silny wpływ na decyzję o jej dalszym życiu. Na kilka miesięcy po incydencie, postanowiła zakończyć naukę, również na uczelni w Koninie i całkowicie oddać się swojej prawdziwej pasji. W 2008 roku przeprowadziła się do Słupcy, w której kształciła swoje umiejętności malarskie, jako samouk. Po dwóch latach wróciła do Bydgoszczy, jako portrecistka. Od tamtej pory, prace jej autorstwa cieszyły się uznaniem nie tylko w Polsce, ale także zagranicą. Obecnie mieszka i tworzy w Lesznie, które jest jej miastem rodzinnym.
Paulina Żuchowska współpracuje z galeriami: Arti4, Galeria Twórców Sztuki, SMyART, Galeria Sart, Artbreak, NowaGaleria.pl, Artcollection, Cepelandia.pl
Artystka wystawia swoje Obrazy na terenie Całego Kraju.
Jej publikacja: 'Pamiętniki 2005r – 2011r' to zbiór opisów przeżyć i wspomnień , związanych z najtrudniejszymi chwilami artystki, które prowokowały ją do tworzenia.
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7859-115-3 |
Rozmiar pliku: | 736 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
~ Coś ..
~ Huśtać się ..
~ Szukam siebie pośród strachu ..
~ Szukam Ciebie ..
~ Patrzę ..
~ Zatrzymać to ..
~ Szkoda ..
~ Nie rań mnie ..
~ Trudno mi bez Ciebie ..
~ Po co szukać tego w środku ..
~ Gubię się ..
~ Kiedyś wiedziałam ..
~ Zamknięty w niepojętym ..
~ Z nienawiści do ludzi ..
~ Otrząśnij się ..
~ Mam teraz chwilę ..
~ Boli ..
~ Bezpośrednio w Tobie ..
~ Coś się zmieniło ..
~ Boję się odpowiadać na pytania ..
~ Zasługuję na to ..
~ Nie chcę, żeby to się znowu zaczęło ..
~ To, co mi zostawiłeś ..
~ Czucie ..
~ Wiem, że to żałosne ..
~ Pozwól mi tańczyć ..
~ Boisz się ..
~ W marnej Twojej egzystencji ..
~ Nawet niebo czasami płacze ..
~ Jaką mogę mieć pewność .. ?
~ Deszcz ..
2006r
~ Zagłębiasz się ..
~ Połknięta jestem cała ..
~ Skoro przyjaciel jest dla Ciebie problemem ..
~ Dreptam znowu tą ścieżką ..
~ Co to znaczy cierpieć ..
~ Bo wiem, jak wyglądam w Twoich oczach ..
~ Tętni w głowie ..
~ Na małą chwilę wrócić ..
~ Na pustkowiu ..
~ Pozastanawiać się trochę ..
~ We mnie się to rodzi ..
~ Będąc znowu na nowo ..
~ Permanentny spokój ..
~ Ty nie wiesz ..
~ Bo kiedy przyjdzie ten czas ..
~ Piękny jest świat ..
~ Kiedy wokół tyle trawy ..
~ Kiedy wpadam w złość ..
~ Mój zakamarek ..
~ Kocham Cię ..
~ Czarownicą dzisiaj jestem ..
~ Radośnie tańczysz ..
~ Parzy mnie ..
~ Lubię się wsłuchiwać w tykanie zegara ..
~ Bo ja sama znowu jestem ..
~ Śni mi się coś nowego ..
~ Gdzie jesteś moje miejsce ..?
~ Mój świat gdzieś mi się schował ..
~ Niepotrzebna tutaj jestem ..
2007r
~ Tacy nieświadomi ..
~ Łudzą Cię Twoją pokorą ..
~ Zatopiłam się dzisiaj w błękicie ..
~ Dla Ciebie to robię ..
~ Bogactwo rodzi się z trudem ..
2008r
~ Moje życie jest śmiercią ..
~ Marzeniem Twoim nie jestem ..
~ Zasmucają mnie moje marzenia ..
~ Gdyby dusza mogła skarżyć ..
~ Dokąd płyniesz ..?
~ Oszukana ..
~ Smutkiem swoim się otulam ..
~ Moje ciało zostało rzucone w proch po raz kolejny ..
~ Moje myśli na skraju otępienia ..
~ Krnąbrnyś degustancie mojej miłości ..
~ Tak mi żal ..
~ Nic już nie pamiętam ..
~ Rozkoszy nie rozpamiętuje już moje serce ..
~ Jestem dzisiaj ptakiem ..
~ Tak bardzo sama ..
~ Skrytości nieba ..
~ Pokrzyżowane są wszystkie moje drogi ..
~ Jestem dzisiaj dla Ciebie, jak rozczarowanie ..
~ Prywatna moja progresywność ..
~ Splugawiony przez rozsądek ..
~ Nie widzę sensu w moim byciu ..
~ W głębinach Twojego umysłu ..
~ Czego nie odnajdziesz w skrytości ..
~ Moja skromna biedo ..
~ Nic już nie pamiętam, nie potrafię ..
~ Jak nabrzmiały dorodny owoc ..
~ Gdzie jest Twoje marzenie ..?
~ W dziwności swojej się zamykam ..
~ Obrzydzenie dokuczliwe ..
~ Uformowanie ..
~ W ciszy ukojenia ..
~ Zapach melancholii ..
~ Jak jabłoń wymarzona ..
~ Poranek ignorujący ..
~ Uciszenie ..
~ Proza pospolitości ..
~ Każdorazowa pętla ..
~ Rysuję dzisiaj ..
~ Bezduszny owoc ..
~ Róże pod Twoje stopy ..
~ Lepienie ..
~ Tak bardzo bez winy jesteś ..
~ Z biedy ..
~ Melancholia ..
~ Proszę ..
~ Dramaturgia ..
~ Wielki teatr ..
~ Inauguracja Twojej małości ..
~ Kryjesz się ..
~ Dzisiaj uciekłam ..
~ Kruchość ..
~ Twoja panna młoda ..
~ Nic ..
~ Poniekąd
~ Gdzieżby to ..
~ Nic .. (II)
~ Przyśnił mi się sen ..
~ Na samym końcu ..
2009r
~ Rozbawiasz mnie ..
~ Gdybyś Ty wiedział ..
~ Jakich puchowych poduch ..
~ Kołysanka ..
~ A ja dzisiaj będę pyszna ..
~ Spełniłam ..
~ Gdybym ja naiwna była ..
~ Bredzisz ..
~ W krwi ..
~ Rozedrgane Twoje serce ..
~ Czasami warto ..
~ Podam rękę bezsilności ..
~ Nic mi już nie pomoże ..
~ Koniec ..
~ Wygrana ..
~ Kiedy samotność już tnie ..
~ Pozbawiłeś mnie człowieczeństwa ..
~ Dzisiaj chcę zasnąć ..
~ Zatańczyłam nad Twoim ogniskiem ..
~ Jestem małą kukiełką ..
~ Moje tchnienie ostatnie ..
~ Leczysz swoje korzenie ..
~ Moja samotność stoi na scenie ..
~ Jeszcze nigdy ..
~ Od dzisiaj ..
~ W sercu swoim ..
~ Cicho ..
~ Moja miłość ..
~ Duży słoik czekolady ..
~ Czy ..
~ Małe ciasteczko ..
~ Nie potrafię dzisiaj patrzeć ..
~ Moja droga się skończyła ..
~ Moja dziwna potrzeba ..
~ Literackie niezaspokojenie ..
~ Brak entuzjazmu ..
~ Jakby w kompletnym zapomnieniu ..
~ Okruchy ..
~ Ośmieszam się ..
~ Broniąc się za wszelką cenę ..
~ Uwierzyłam w Twoje ‚chcę’ ..
~ Kiedy serce zaczyna mocniej bić ..
~ Dreszcze moje ..
2010r
~ Powiedz mi człowieku ..
~ Świergoczące marzenia ..
~ Nietykalny ..
~ Kamieniami zgładzone dziecię ..
~ Gdzież to się ukrył ..?
~ Bo po pozłacanym ..
~ To, co na zawsze ..
~ Bo to, co niepojęte ..
~ Gdzie jest ten ktoś ..?
~ Nienawidzę was wszystkich ..
~ To, czego serce moje nie dotknęło jeszcze ..
2011r
~ Moje beztroskie życie ..
~ Boli mnie wnętrze moje ..
~ Nie ma mnie od dawna ..
~ Ja jestem pół duszy ..
~ Samotność ..
~ Ona jest piękna ..
~ Nie patrz ..
~ Narysuję sobie matkę ..
~ Określona przez ludzi ..
~ Dokąd biegniesz ..?******
2005r
Coś ..
22.04.2005r
To coś siedzi gdzieś, w głębi ciebie .. Nie chcesz tego nikomu pokazać, nie chcesz żeby ktoś o tym wiedział. Czasami nie możesz powstrzymać się, by nie krzyknąć.. Odlecieć .. Odlecieć gdzieś daleko, poza granice świadomości, wszelkich złudzeń. Odkryć radość śmierci, radość poznania, uczucie strachu, lęku, to które ci towarzyszy, ogarnia całego, gdy nie jesteś w stanie poczuć nic, z jego wyjątkiem. Chcesz więcej, nie możesz się oprzeć, by nie spróbować. Nie chcesz uciekać, w pewnym momencie przestajesz, poddajesz się błogości. Czujesz nagość swoich uczuć, czujesz nagość tego, co jest w twojej głębi, czego pragniesz tak bardzo, pragniesz poznać. Chcąc zrozumieć podstawy .. czekasz .. patrzysz w przepaść, czekasz, poczekaj jeszcze chwile, ona zagląda w ciebie, w twoją głębie, w to, co starasz się ukryć przed światem. Ona widzi wszystko, widzi twoją nagość, nagość twoich myśli, których wstydzisz się, boisz tak często. One ukazują ciebie. Ciebie po prostu. Poddajesz się błogiemu spokojowi, powoli umierasz, poddajesz się temu, chcesz więcej i więcej, nie możesz przestać.
Huśtać się ..
29.04.2005r
Huśtać się, chce się huśtać. Pohuśtajmy się na naszych myślach, zostawmy to, co minęło, nie myślmy o tym, co będzie, co nieuniknione. Zachwyćmy się, poddajmy się chwili, rozkoszujmy się błogością, beznadzieją głupoty, nierozsądku.
Pohuśtajmy się bez potrzeby, bez cudzego pozwolenia. Pohuśtajmy się.
Raz poczuć, że żyję, raz poczuć, że jestem; błogość, beztroska, wir, którego jestem częścią, to jest dookoła, zauważ to.
Szukam siebie pośród strachu ..
19.06.2005r
Szukam siebie pośród strachu; szukam siebie, nie znając jutra .. Chcę cię poznać .. Dlaczego to robisz? Uciekasz, bojąc się, że nie zdążysz .. za samym sobą.. W pogoni za jutrem, w pogoni za nieznanym. Nie chcesz, ale biegniesz, brniesz w nieznane ,nie mając pojęcia, co cię czeka, co cię spotka za rogiem… Nie chcesz, ale biegniesz … Padasz zmęczony, nie wierzysz, że to się dzieje, nie chcesz, chcesz zniknąć. Nie wiesz, co jest prawdą, sny są bardziej realne niż jawa… Nie chcesz, ale biegniesz, wciąż brniesz w nieznane. Wydawało ci się, że wiesz, że znasz, że to część ciebie. Biegniesz, zapominając o tym, co było. Chcesz zapomnieć, nie możesz, boisz się zapomnieć, wiesz, że może nic lepszego cię nie spotka. Uciekasz w sen, w kolorowe mary, chcesz wierzyć, że to one są jawą, nie wiesz, co nią jest. Biegniesz, chcesz się zatrzymać, to strasznie boli. Sam ze sobą i ze sobą sam na sam … myślisz, rozmyślasz, boisz się przestać, masz nadzieje, że w ten sposób odkryjesz, dowiesz się, co jest jawą. Gdy przestajesz wierzyć marą, przestajesz wierzyć sobie, przestajesz czuć, poddajesz się temu.. strachowi, który wydaje ci się bezpieczny, boisz się wiedzieć, że to nienormalne, ufasz lękowi, zamykasz się w sobie … W głowie szukasz wyjścia, szukasz odpowiedzi, której wiesz, że nie otrzymasz. Chcesz się bać, chcesz cierpieć, chcesz myśleć, że .. umierasz … To cię pochłania, pochłania całego. Nie wierzysz, to cię zabija? Chcesz umrzeć … Zgubić się w jednym ze snów, czekać na nieuniknione … Boisz się? Znowu otacza cię niepojęte, to nie ma swojego początku, nie ma końca, nie ma duszy, ty też jej nie masz, ona zginęła, już dawno uciekła w twoje sny. Ona tego nie chce … Ty biegniesz i biegniesz, to ma sens, taki sam, jak niepojęte.
Szukam Ciebie ..
22.06.2005r
Szukam Ciebie, ciągle szukam.. Lubię siebie oszukiwać.. Nie chce już myśleć, czasem nie mam siły… być. Czego ja chcę? Boję się, cały czas się boję. Nie potrafię żyć bez strachu. Nie potrafię żyć bez ciszy.. Nie umiem bez nocy.. Be ciemności, bez świadomości, że to nie ma sensu, że to na nic.. Za cokolwiek się zabierzesz.. Boże.. Czym Ty jesteś? Jestem jedną z twoich myśli.. Dlatego mnie tak kochasz? Nie wiem czy mnie kochasz, nie wiem, co to znaczy.. Może nienawidzisz? Nie znam wagi emocji, nie wiem, czym są uczucia, ja znam tylko słowa.. Puste bez pokrycia, znaczące tyle, co twoje marzenia i sny, które rzadko pamiętasz.. Chcę być jednym z twoich snów, które kończą się tak szybko.. Zapomnij mnie, chcę przestać być marą, rzeczywistością też nie chcę być.. Ty wiesz, czym jesteś.. Wytłumacz mi, jak to jest kochać, co to znaczy nienawidzić.. Co ty czujesz, kiedy zabijasz? Chcę być marą, śmiesznym, krótkim snem.. Może tym właśnie jestem; kiedy tak myślę, czuję ulgę. Czuję ulgę, wiedząc, że jeśli zabiję, to nie życie jest przeze mnie; jeśli jest przeze mnie życie, to jestem tylko współwinną i niewinna jestem tego, że nie czuje, niewinna tego, że jestem, i zabiłam. Jestem sobie, w Twojej głowie, zwykłym punktem.. Co ja znaczę? I dziękować mi przyszło Tobie, żeś mnie uroił, taką, jaką jestem, chociaż nie akceptuję tego Twojego dzieła, chociaż wiem, że to, co czuję, znaczy tyle, co krótki sen, którego nie pamiętasz, chociaż gdzieś tam w niezliczoności ja nie czuję nic. I dziękuję Ci za to, żeś mnie uroił, że w tych twoich urojeniach nie warta jestem nic. Może kiedyś.. Skończysz w końcu marzyć..******
2007r
Tacy nieświadomi ..
19.02.2007r
Tacy nieświadomi, tacy grzeszni, znowu naprzeciwko siebie. Koniec Twojego świata właśnie się rozpoczął. Myślisz tak, jak reszta mądrych ludzi, że skończy się przy śmierci? Ale dlaczego mnie z tym wiążesz? A z resztą, mnie to już nie uderza. Zapomniałam, co to znaczy krzyczeć, co to znaczy zabijać się pomału. Pomału wszystko się ułoży. Ale gdzie jest koniec moich punktów widzenia? Gdzie ten koniec mojego świata? Ja znowu nie chcę być. Ale kogo to obchodzi? Kogo obchodzi niemoc moich kadzideł? Bez smaku, bez agresji, to mnie wykańcza pomału. Z takim smakiem, bez ochoty, nadziei i przymusu, ja znowu staram się dać sobie z tym radę. Niby sama, niby nie. Kogo to obchodzi? Tam gdzie jest moje miejsce, tam nikt inny nie ma dostępu… . Znowu się zamykam w swojej paranoi. Znowu z tym walczę, oszukuję sama siebie, że to pomaga. Oszukiwać siebie, oszukiwać innych; wznawiania mnie nauczyliście. Alen mnie nie ma tak naprawdę. Umarłam dawno temu na waszych rękach. Po co mnie teraz budzicie? Po co? Dlaczego nie dajecie mi spokoju? Jak za życia, tak po śmierci. Ja odeszłam dawno temu. Nawet ja nie wiem dokąd. Zamykam wszystko. Nic jasnego nie zostało Nic jasnego, w co potrafilibyście zajrzeć. Nic mnie z tego snu już nie obudzi. Wasza doskonałość może jeszcze kogoś wykończy. Ja oddalam się od tego. Potrzebuję ulgi. Potrzebuję zapomnieć. Nie chcę mojej paranoi. Odrzucam to, z czym wam się kojarzę. Nikt już nie będzie wątpił w to, co widzi. Bo On przyjdzie i to jest moja nadzieja. Na to czekam i po to jestem.
Łudzą Cię Twoją pokorą ..
14.04.2007r
Łudzą Cię Twoją pokorą, i ciągną, wciąż ciągną Cię w dół. Pretekstu poszukaj i wymknij się, a one pokażą Ci wtedy bezsilność Twojego sumienia. Ogarnie Cię i już nie wypuści, a Ty majaczyć będziesz ze strachu, bo stało się, czego tak bardzo nie chciałeś. Nie pamiętaj już tamtego. Odsuń się i wykorzystaj chwilę ich zamyślenia. Nie ma już samotności. Wygrałeś. Nie jesteś obcy. Kochanie Cię opanowało i żyjesz jakby narodzony jeszcze raz. Odwrócisz jeszcze raz swoją głowę i już nie będzie Ci szkoda. Zapłaczesz nad jego losem. Krzywda, krzywda, wieczna krzywda. Pokusi Cię to jeszcze raz i już nie przepadniesz i zwyciężysz. Twoja zbroja, Twoja siła, nie walczysz już a wygrywasz. Nie czynisz cudów, żyjesz i brniesz w tą samowolkę. Bez granic, bez szarości, w cudownej magii rozkoszy niecielesnej. Zmysły dzisiaj odrzucasz, przybierasz białą szatę. Nie ma już Twojego wstydu, nie ma już Twojej nagości. Nie umarłeś, ale narodziłeś się na nowo. Idziesz i zwyciężasz. Bo po to Ty jesteś. By dawać sobą spokój. O pamięci Twojej nikt nie opowie- to tajemnica. Pyszność nałogów jej nie ogłosi. Za biedni są na to i według ich miary zbyt pstrokaci. Nie szanują, bo nie uwielbili. Nie załamią się, bo nie pamiętają. Krzywdy ich nie poznasz- nie musisz jej znać. Poznałeś swoją. Brniesz, brniesz dalej w tą krzywą przysięgę. Ale po co? PO co sam siebie marnujesz? To na nic nikomu. Sam siebie niszczysz i krzyczysz w środku, chociaż mówisz wszystkim, że jest inaczej. Zabili Twoje imię, białości nikt nie zniszczy. Ona jest Twoja i z Tobą jest i będzie. Bez namysłu możesz się rujnować i wskrzeszać na nowo. Kim to jest dla Ciebie? Kim oni są? W krystalicznie błogiej spontaniczności tańczysz. Nie narażasz już siebie na wściekłość. Wścibskość jest Ci obca. Błogi raj.
Zatopiłam się dzisiaj w błękicie ..
23.06.2007r
Zatopiłam się dzisiaj w błękicie. Oczy mi otworzyłeś. Znowu łaknę, znowu pragnę. Gdzie jest moja pustka? W swoim oskarżeniu nie widzę już zmroku. Zmogłeś mnie swoją samotnością. W bezkresie tak bardzo jest się samotnym. Mądrość moja na nic się zdała. W przyczynie teraz wyładowuję swoje tęsknoty. Zgorzkniałość stała mi się samotnością. Tej dziwnej drogi już nie pamiętam. Otulona moją nadzieją kładę się i zasypiam. Kolejny raz bez współczucia, ale też nie egoistycznie, marzę o tym, jak było, w śnie, który jest na jawie. W dziwactwach, których na pewno nie zrozumiesz. Nie znajdę ukojenia? A może to radosny tanieć pozwolił mi zapomnieć. Nie pamiętam już kim byłam. Wiem tylko, kim jestem i nie przysłoni mi nic mojego błogiego pokoju. Pokornie, bardzo spokojnie otwieram oczy. Mój nowy świat już nie jest z kamienia. Z rosy jest i z lekkości, z zachwytu i bezmocy. Oszalałam.. Jest mi dobrze..******
2008r
Moje życie jest śmiercią ..
23.01.2008r
Moje życie jest śmiercią, naiwnością i gwałtem. Boli i straszy mnie codziennie moje życie. Moje troski są niemoimi. Gdzieś ucieka mi to wszystko, co nazywa się potocznie najlepszym. Już dawno odeszło, zapewne nie wróci. Dokąd ja idę? Sama nie wiem. Brnę tylko na oślep przed siebie. Wmawiają mi to, co sami w sobie zauważą. Przemknie komuś przed oczami obraz rzeczywistości i rzuca się nagle z nożem na wiatr. Zamknij mnie w szafie i połknij od jej zamka klucz. Wyrzuć mnie do śmieci, kiedy już się zużyję, albo stracę swoją ważność. To szczęście, które mnie ratuje chwilami jest blisko, ale tak daleko ode mnie. Gdzieś tam wysoko rozkoszują się biesiadą, ja słyszę tylko jej blady sygnał, jakby przez słuchawkę telefonu. Komu chciałoby się pamiętać o tym wszystkim? Jeden mały szczery i taki krótki uśmiech- to takie trudne. Krnąbrność przytłacza a rzetelność wprawia w zadumanie. Komu po co moja mina? Ktoś dziś wspomina to, co było wczoraj? Chyba ten, co swoich spraw nie ma, co swojej osobowości nie posiada. A co to jest ta osobowość? Czy to wieczne zakłamanie? Czy ten ubiór wyszukany? Czy ta mina dobra do tej jakże złej i smutnej gry? Komu na co stare cytaty, czy pergaminy na pół wypalone? Ulatują one, niszczą się w waszych umysłach i pamięci już nie mają siły dosięgać. By zerwać to, co przed chwilą wzrosło i zabić to, co mu życie dało, dajesz siebie zatracać co noc i poranek i strachem się pocieszasz, mówiąc sobie, że tak musi być. Co jest z Twoim Bogiem? Co z Twoim zapałem? Pycha Cię dopada? Nie, to rozpaczliwe wołanie o jeszcze trochę wolności. Czym jest ta wolność? Czy morderstwem w środku dnia? Czy bezcelową walką na litery? Komu powierzasz swoje zamysły? O marności powierzchowna, jak bardzo jesteś zakłamana, jaka chytra w swojej fałszywości. Pochłaniasz i wyniszczasz i wytracasz po kolei, żywiąc się swoimi ofiarami. Kłamstwem cię dzisiaj nazwę, potęgą jedną z większych. Jak też ty ufna jesteś w swojej oszukanej niewinności. Nikt mnie nie widzi. Nikt mnie nie słyszy. Jestem, a jakby mnie nie było. Więc dlaczego czuję?
Marzeniem Twoim nie jestem ..
12.02.2008r
Marzeniem Twoim nie jestem. One są zbyt płytkie i zbytnio codziennie. Ustami Twoimi ani pomysłem też nie. One są zbyt dzisiejsze i nienaganne dla bez korupcyjnego monologu potrzeb teraźniejszego wyuzdania. O biada mi- mi, potrzebie nagości i lubieżności. Śmiałość Twoja mnie nie przekracza. Nie uczę się na Tobie, ciągle stoję w miejscu. W głowie urojenia a na ciele blizny. Sama się rozbieram i sama rozkoszuję się swoją nagością. Moje zmysły bez krzty naiwności same się prowadzą i same są sobie panem. Nie prowadzi mnie Twoje uwielbienie, nie ma już Twojego ciepła. Nie chcę go wymuszać, bo wstydzę się tego. Ja też mam swoją godność, ja też mam swój bunt. Bez brudu i przemocy mknę w drzwi zamknięte. Kołaczą te wrota, nikt ich nie chce otworzyć. O radości niegrzeszna, jakżeś mnie pochłonęła. I tonę w to teraz i brnę; zatapiam się całkowicie. Nie ma grzechu, nie ma cudzołóstwa, jest tylko ochota i nagość, nie bez subtelności, ale przy oczach zamkniętych. Rychło przepadnie Twoja miara i obumrze moja niemoc; zostanę.
Bo już nie ma o czym śnić i nie ma o czym marzyć. Widziadła Twoje w mroczkach na jawie ukazują się, kiedy tylko zechcesz. Od pragnienia Twojego wszystko zależy, od Twojej chęci. Moją stronę znasz. Mnie już nie ma w całości. Zabrałeś mi kolejne marzenie.
Zasmucają mnie moje marzenia ..
22.02.2008r
Zasmucają mnie moje marzenia. Dawno nie byłam sama. Lgnę do Ciebie jak do mgły. Bez namysłu kolejny raz zatapiam się. I przestałam się już oszukiwać. Nie da się ubrać w słowa tego, co czasami czuję. Nie umiem nazywać swoich myśli. Bez rozsądku brnę w to, od czego już dawno powinnam odejść. To nie jestem ja. Nie wiem już kim jestem. To nie jest piękne, na pewno nie jest mądre. Tęsknie za czymś, czego nigdy nie widziałam. Nie chcę, żeby ktoś oprócz mnie to znał. To jest mój świat, który Ty mówisz, że tak dobrze znasz. Oszukuję siebie kolejny raz i poddaję się tej lekkości. Niech ona trwa jeszcze przez chwilę. Niech zabierze mnie ta fala daleko stąd. Nie chcę wracać, nie mam do czego, nie mam po co. Samą siebie oszukałam swoim pragnieniem. Tak dobrze znam wszystko, co fałszywe. Po raz kolejny odwracam się od rzeczywistości. Jak łatwo jest skrzywdzić swój środek. Dlaczego tak go dobrze znam? Poddaję się temu, co wewnętrzne i nic mnie już nie obchodzi. Wygrywam z fałszem, ale za jaką cenę. Znowu jestem daleko od samej siebie. Skomplikowana wewnętrznie tak bardzo, że sama gubi się w swoich myślach.******
2009r
Rozbawiasz mnie ..
04.01.2009r
Rozbawiasz mnie mój przyjacielu, rozbawiłeś mnie aż do łez. Rozkoszujesz się swoją krnąbrnością, jakbyś myślał, że to jest twój cel. Ale życie, matko, ludzie! Jakiż to ma sens? Prędko, nijak, bez ustanku, liczysz wciąż i liczysz, zabawny przyjacielu. Kogo dzisiaj chcesz oszukać? Kogo dzisiaj chcesz okłamać? Łapczywość dziecku przypisujesz. Ogarnij się zatem i ucieknij w inne swoje troski, jakoby one większy sens według mnie miały. Czyż mnie nie znasz przyjacielu? Czyż mnie nagiej nie widziałeś? Od kołyski ze mną byłeś, lecz nie przy mnie. Właśnie, gdzie ty byłeś?
Rozbawiony swoim żalem, nieco tak, po macoszemu. Pragniesz mnie wyprzedzić znowu w swoich pseudo inauguracjach. Ale po co tobie oklaski? Ale po co tobie wiwaty? Czyż ty nie jesteś artystą samowystarczalnym? Kieliszek .. Tak, właśnie, kieliszkiem ty jesteś .. Otuchy potrzebujesz, chuchania i dmuchania. Potomności przecież nie masz, ona przecież, ta potomność, przezroczysta dzisiaj jest. Opychasz się znowu buraku przedziwny. Opychasz się i kleisz się od słodyczy swojej. Wypchany, wybrzuszony, ponad granice pojęcia zdrowego. Leczysz swoje kamuflaże, bo kimże przecież dzisiaj powinieneś być?
Gdybyś Ty wiedział ..
04.01.2009r
Gdybyś Ty wiedział, co ja przeżyłam .. Gdybyś Ty widział to, co ja przeszłam .. Zaplątałbyś się pewnie od tych spraw za ciężkich i uciekłbyś pewnie gdzieś, donikąd .. . Lubiłam swoje notatki, lubiłam swoje przypisy. Odnalazłam w nich siebie, po raz kolejny, na nowo. Nikt mi mnie nie odbierze. Moja cząstka, tylko moja, na zawsze przy mnie będzie. Po co skarżyć? Po co okruchy lenistwa manifestować? Wielkość twojego przystanku dzisiaj obciążyła już chyba wszystko, co obciążyć mogła. Ległeś w swoich gruzach i poległeś na oczach milionów .. Jakie to uczucie? Ja już się dowiedziałam, dowiedziałam się, jak to jest dawno temu .. . Teraz na ciebie przyszła kolej. Pora na twoje łzy i na twoje rozczarowanie. Wpadasz w skrajności, chociaż mnie już nie widzisz. Popadasz w żałość, chociaż mnie już nie słyszysz. Spójrz człowieku leniwy, jakie beztroskie były te twoje zachcianki .. . Otrzymałeś już jakiś czas temu, dokładnie to, o co poprosiłeś .. Spełniło się przecież nareszcie twoje marzenie .. Dlaczego więc się nie cieszysz? Gdzie są twoje radości? Czyżby przygasły, jakby skradzione twoim losem beznadziejnym? A dlaczego beznadziejnym? Bo to los według twojego planu ułożony. Według twoich zachcianek, takich bezsensownych i bardzo chwilowych. Przecież ja też byłam twoją zachcianką, przecież mnie też chciałeś mieć przy sobie, ale niestety tylko w snach .. Tylko w marzeniach, czy urojeniach, może nawet nie jednodniowych. Okradnij się więc może z marzeń swoich przyziemnych i tymczasowych, dla bezpieczeństwa swojego. Okradnij się ze swoich marzeń, przecież nie chcesz w biedzie żyć .. . Ja byłam twoją zachcianką, niestety dopiero teraz widzę, że jedną z bardzo wielu innych. Jak widać, jak pokazałeś, sam nie wiesz, co jest dla Ciebie dobre .. . Może więc, warto by posłuchać w końcu kogoś z zewnątrz? Może warto by udać się do kogoś o poradę .. ? Przez dwadzieścia lat tkwiłeś w jednym i tym samym, człowiecze bez wyrazu .. Zapomnisz o tym? Po raz kolejny zechcesz sam siebie oszukać? Przecież masz wszystko, co sam mogłeś osiągnąć .. A dlaczego nie masz więcej? No właśnie .. Bo otoczenie nie chciało ci dać .. . Nie rozśmieszaj mnie marny człowieku bez wyrazu .. twoje zwątpienia nie robią już na nikim wrażenia. Otul się dzisiaj swoją zajadłością. Powiedz sobie, czego znowu chciałbyś móc oczekiwać od otoczenia swojego i wymuś to na nim .. Przecież według ciebie, wymuszanie jest jedyną metodą na osiągnięcie swojego celu .. Nadal masz osiemnaście lat .. Moim zdaniem tak właśnie można określić twoją mentalność ..
Jakich puchowych poduch ..
04.01.2009r
Jakich puchowych poduch potrzebujesz, by ogarnąć ciepło. Które ciepło? Jakie ciepło? Które, jakie .. nasze! Leniwy, puchowy, jak ta poducha, otulasz swoje cynizmy. Padasz i czytasz, podnosisz i pochłaniasz, wszystko to, co w ciepłej kawie zawarte .. Roznegliżowany, wyobrażony, pychy pełen, pełen podziwu .. Przytulasz mnie i czytasz moje myśli. Przytulasz mnie i czytasz moje ciepło. Puchowe poduchy, poduchy pyłowe .. magicznie? Lekko? Z odrobiną dekadencji? Czyż nie jest tak ciepło, jak zawsze chciałeś, żeby było? Retro, retro, wokół nas go pełno .. Pragnąłeś tego? Pragnąłeś tej kawy? Po cichu, po cichu, lepiej niech nikt się nie dowie .. Pianka na czekoladowej kawie .. Ciepła i cukrowa, taka słodka .. Brązy. Wokół pełno brązów przecież .. Przecież nikt nie zauważy .. Nie odgadnie, nie odnajdzie .. co jedynie .. domyśli się .. Pianka, pianka cukrowa, dużo puchu, bardzo dużo .. przepełnione puchem poduchy ..
Kołysanka ..
08.01.2009r
Kołysanka, kołysanka, proszę, utul mnie do snu. Mnie przedziwną, mnie schowaną, krnąbrną, głupią i bezmyślną .. Kołysanka dzisiaj płacze. Płacze jej mały czar nade mną. Nad moim przysięganiem, nad moimi rozpaczami. Nabrzmiałe od potu, nabrzmiałe od cierpienia. Czyż nie lepiej byłoby mi kaleką zostać? Otumań mnie proszę raz jeszcze. Tumań mnie szarą i popękaną. Kołysanka, kołysanka, a mi wcale nie chce się spać .. .
Bezlitosny losie jesteś. Bez ustanku byś mnie męczył. Bez poranka i bez nocy mogę żyć. Czyż nie jestem dzisiaj zbytnio rozkapryszona, że snu się domagam? Czyż nie jestem dzisiaj zbytnio dziwną magią otępiona, że przystanek mi się marzy? Brnę na oślep w swoje plany. Moje cudzołożne przecinki .. Ile ich naliczysz? Czy jesteś wstanie zapomnieć dzisiaj o tym, co Ci napisałam? A kimże ty jesteś, właśnie ty, do którego te słowa proste kieruję? Może ciebie nie ma? A może zniknąłeś? Może twoja otucha lepsza była od mojej, tak więc otuliłeś się nią cały. Kładziesz moje ręce na swojej zdobyczy. Prosisz o więcej, jakbyś miłosierdzia dla sieroty nie miał. Kładziesz moje wytchnienie na swojej bezmyślnej jaźni, jakbyś wierzył, że to jest dla mnie dobre. Kierujesz mną i zapatrujesz się na więcej. Rozbierasz mnie i myślisz, że naga od ciebie nie odejdę. Porozrywałeś już chyba wszystkie moje szmaty, co za ubiór mi służyły. Zabrałeś mi wszystko, więcej niż chciałam i mogłam ci dać. Dzisiaj nie chcę cię rozumieć. Dzisiaj marzę o tym, że to ty wykażesz się zrozumieniem i pomocą. Krystalizacja odwiecznej uniformy. Błyskawicznie roztapiasz się i przychodzisz po więcej słodyczy. Słodycze się skończyły .. .******
2010r
Powiedz mi człowieku ..
02.02.2010r
Powiedz mi człowieku, po co ja mam być? Kształtujesz mnie codziennie swoimi wyborami. Nieustannie się wyrywam i uparcie trwam . W zawziętości swojej, ja nie widzę już sensu.
Powiedz mi człowieku, po co ja mam żyć? Kiedy wokół tyle zwątpień, zamiast ludzi, same cienie. Bez ustanku przeganiana. Bez opamiętania, jakbym była już z życiem obeznana. Katusze niedzisiejsze, poranka mojego się nie doczekają. Chciałabym, chciałabym, oj, jak ja chciałabym żyć. Pragnienia moje niespełnione .. Ja nie czekam na nie już. Z wytrwałości został mi posąg, ja sama cieniem się stałam. Cieniem i duszą przedziwną, smutną i brzydką. W pomniku moim mam schronienie. O, trwaj schronienie, trwaj .. Prymem moim była rzadkość. A w odwadze honor miałam. Śmiej się z tego, śmiej .. Przeliczyłam twoje siły. Przeceniłam ciebie zbyt. Dzisiaj sama z sobą jestem, bez otuchy i bez sił. Ja zboczyłam z mojej drogi, która była moją krwią. Ja dla ciebie to zrobiłam, ciebie nie ma .. Ja umierać dzisiaj chcę, ale umierania we mnie nie ma. Ciało jakby puste się zrobiło i odeszła dusza w dal. Wymyśliłam to? Przedziwne zmysły .. Wyolbrzymiam to? Przepusty jest zatem mój rozum. Lecz skądże ja wiem dzisiaj tyle o tobie? Pamiętać chcę tylko te dobre godziny. Pamiętać chcę tylko twoje uśmiechnięte oczy. Twoje dłonie, takie ciepłe. Chcę pamiętać, jak mnie kochasz. Chcę cię widzieć w moich snach. Bo na ciebie moje życie postawiłam. Bo ja ciebie pokochałam. Bo ja ciebie wymodliłam, dla ciebie moje ciało zostawiłam na tak długi czas. Krzyczę dzisiaj sama w sobie, kto mi odpowie na moje pytanie? Odpierałam swoje roztargnienia, odpierałam swoje przywary, by nie patrzeć na wymęczoną twarz. Leki i ciernie, katusze i bezradność. Krztuszę się dzisiaj swoim zapomnieniem. Łaknienia jakby już nie było od wieków. W bezsilności dzisiaj jestem, tonę tak biernie i trwam. Czekam ciągle, w głupią nadzieję wciąż wierząc, wierząc że odezwiesz się do mnie w moim martwym sercu.
Moje palce tak bardzo chcą kształtować. Moje winy tak pięknie mnie opisują. Patrzeć na nie powinnam? Pokutować powinnam? Moje całe życie to jedna wielka pokuta jest. Ty tego nie widziałeś, nie chciałeś na to patrzeć. Poroniona moja głowa. Boli mnie mój wstyd. Krzyżujesz mi wszystkie plany, mój wstydzie. Jak winowajca ja będę i męczennik zatem. Bo tego dzisiaj ode mnie znowu chcesz. Ja posypię swoją głowę popiołem i przeliczę wszystkie twoje męki. Wmówię sobie później, że one wszystkie są przeze mnie; bo mnie nie było, bo nie chciałam patrzeć, bo nie cierpiałam przy tobie w odnowieniu. Płaczę dzisiaj nad sobą w swojej duszy, już nie nad tobą, tak jak ty byś tego chciał. Chwilowe rozterki, chwilowe załamania, ja już nie mam po co żyć. Wbrew wszystkiemu i wbrew wszystkim, nie chcę na to już siły mieć. Pójdę zatem, znowu sama, w moje wnętrze wyolbrzymione. Ukształtuję sobie dziuplę i mchem pomarańczowym ją wyłożę. Bez twojego pozwolenia i bez twojej wiedzy. Jakbyś ty panem moim chciał dziwnym jakimś być. Będę bierna, będę swoja, ukołyszę się do snu. Prześcieradłem moim marzenia. Bóg mi je dał, bym mogła się dzisiaj cieszyć; bo nie doczekam snów fioletowych spełnienia.
Karze mi płakać, więc ja płaczę, karze mi umierać, więc ja będę umierała. Zabić się nie mogę .. Dlaczego? Nie wolno mi? Kształtujesz moją osobowość, tak myślisz .. Mnie już nie ma, bo ja nie chcę być, bo ja nie chcę żyć, bo ja nie mam po co .. .
Świergoczące marzenia ..
22.04.2010r
Świergoczące marzenia rozwiały się pokątnie. Tak bardzo chciały poczuć chłód, do którego były przyzwyczajone. Rozlało się wino, rozlała się krew. Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam, was za to, że ja muszę tu być! Chciałam się rozpłakać, kołyskę pokołysać. Wszędzie zimno, wszędzie chłodno, biednie, smutno. Jak otulić zmarznięte podłogi? Przestać oddychać. Chcieć w zamian więcej. I na końcu w biedzie swojej niezrozumianej nikomu, przestać patrzeć, tak jak ja już nie widzę nic prawie. Chciałam w pokoju wierzyć nadziei. Wbrew Twoim lękom oddalić się na zawsze. Wbrew swoim zgubom, chcąc się odnaleźć, ja dzisiaj tak bardzo gorzko zapłakałam. Kochania w biedzie trzeba; kochania w nędzy nie ma. Przyleciał potem gołąb spokojny i krztusząc się swoimi śpiewami, oznajmił mi on, że to już niedługo potrwa; że zaklęcie nikomu nie poznane, ja w sobie noszę i dziecięciem młodym jestem, które jeszcze nie poznało. Przyuczyć mi się przyszło. Przyuczyć do kochania. O błogosławiono ty jesteś głupoto! Kocham cię! O jakże mocno ja cię pokochałam! Jesteś jakby zbawieniem dla oka i ucha mojego. Bo brnąc naprzeciw postępom wszelakim, ja nie do końca zrozumiałą mogę być. Karci mnie moja bratanica. Przystani się urzekła w niepokoju trwogi przebyłej. Lekkomyślność jest na co dzień, a wbrew postępowi, jak anioł ci przyszłość przekaże. Klękaj dzisiaj przed nią. Ptaszyny moje ucho nie przypomni. Moje serce, skamieniałe, bezwiedne moje wargi. Litości! – W ciele krzyczy dusza moja. A ja nie wiem, a ja stoję, ja się rozglądam. Patrzę, a widzieć nie chcę, słucham, a słuchać nie chcę. Każdorazowy upadek podnosić mnie powinien. A ja sama dalej stoję. Nieprzeciętnie, niecodziennie. W przynależności do bezsilności pamięci mojej wtórej. Gdzieżbym mogła dzisiaj odejść? Dokąd mogłabym się schować? Karcisz .. Ja nie żyję, ja nie jestem, ja wciąż bredzę, nic nie wnosząc. Wszyscy wokół tylko cierpią, a ja patrzę, a ja słyszę. Cóż ja mogę wam poradzić? Na co wszystkie moje wiary? Czy ja jestem, czy mnie nie ma, wy to samo odgadniecie, wy to sami odnajdziecie, wy to samo będziecie mówić. Choć nie widzicie bardziej niż ja, choć nie słyszycie gorzej ode mnie. Bieli mi potrzeba.******
2011r
Moje beztroskie życie ..
31.01.2011r
Moje beztroskie życie .. Dziękuję, że pozwoliłeś mi siebie ocalić. Kolejny dobry dzień minął .. Dobry, bo bez krwi na rękach. Nie chcę już umierać; proszę, pozwólcie mi stąd odejść. Moje życie nie istnieje. Dusza moja umarła. Pożarliście całe moje ciało, wciąż chcecie więcej, przyjaciele bez litości. Każdego poranka budzę się i błagam boga o waszą nagość.
Boli mnie wnętrze moje ..
01.02.2011r
Boli mnie wnętrze moje. Boli mnie wrzeciono moje. Bo przyłapano mnie na rozsądku i w chwili chwiejności ducha prostego. Bo przyczepili do piersi kamień tak ciężki i kazali z radością w oczach krzykliwą i powściągliwą jednocześnie, ponieść go przed wszystkich, którzy mnie na próbę wystawili, i w bierności swojej niegodziwej, obserwowali podupadłość ciężaru prawdy mojej. Kazali głazem się wspierać i opierać o śmierć swoją, bo w prawdzie uchodziwszy dnia każdego, za nieoczyszczenie pradawnego i jednego z was, ja umiłowałam i uwielbiłam prawdziwość pragnienia mojego. Od czasu tak długiego, poranek każdy w bólu wielkim się rodzi. Od tak długiego czasu, każdy wieczór bólem się dla mnie jawi i tragedią jadowitą. Bo wieczora każdego umrzeć chce nadzieja. I skowyczy ona we mnie, rzewnie roztargniona. W żalu męki swojej wielkiej, przekonuje mnie, by ukrócić jej cierpienie, męce niewyolbrzymionej stworzyć prosty kres. Siła moja, która kamień wielki i ciężki wlecze, każe ciągle trwać nadziei. Prędzej oczy me odejdą, bólem rozrodzonym we wnętrzu mym prawdziwym, spowiją się rysy nietykalne, niż kamień z siebie zrzucę i nadziei umrzeć pozwolę. Krwi waszej serce moje się domaga. Prawda wszystko przyniesie, co nierozsądne i dla was zgubne od wieków.
Nie ma mnie od dawna ..
03.02.2011r
Nie ma mnie od dawna. Nikt mnie nie pamięta. Odpłynęłam tak daleko .. Kamień z mojej piersi chce być powleczony. Któż go dziś poniesie za mnie? Wszystkie ramiona wzniosły się w górę. Naprawdę nie ma we mnie obłędu? Gorycz niestworzona i umartwianie się odwieczne. Moje piekło prywatne dziś chce być dla mnie kołyską. Uciekłam .. Stchórzyłam? Czy to czyn bohaterski? Oczy zamykać i nie patrzeć na dzieje. Zamknęłam swoje oczy i ciemnej mogile oddałam swoje wówczas młode jeszcze serce. Dzisiaj jestem stara. Dzisiaj jestem brzydka. Noc się jawi dla mnie porankiem, by brzydoty swej nie widzieć. By nie patrzeć na przekątne, w mojej twarzy już wyryte. Straciłam duszę swoją. Chcę ją jeszcze dziś odzyskać! Albo popaść w znieczulenie, tak łagodne i bezmyślne. Ciało moje ledwie żyje. Potraciło zmysły wszystkie. Niech mi ktoś połowę drugą duszy mojej, choćby w worku przyniesie! Niech mi ktoś pokaże na mapie, na papierze, że dusza moja druga, żyje wciąż jeszcze i powód jej stracenia, nie jest wcale wątły! Gdyż nikogo nie było przy mnie, w dniu jej pogrzebu. Mogiłę, którą sama jej zaplotłam we śnie moim ciemnym i długim, oni opluli, oni podeptali. Zabrudziwszy stopy swoje, twarze wykrzywili i krzyknęli o mej winie, wielkiej strasznej, grzesznej tak nieprzebaczalnie. Wykrzyczeli swoje strachy, chcąc ugodzić proste serce. Obwinili i zniszczyli, jakoby pradawne dziecię z narodu pierworodnego, powstać już nie miało. O nieskazitelne wrzeciono moje. Przybrałam cię dzisiaj w różową sukienkę. Każdej nocy, ja pokładam sobie ciebie, pod poduszkę moją krwawą. I czekam wciąż na dzień mojego uwolnienia.
Ja jestem pół duszy ..
04.02.2011r
Ja jestem pół duszy. Ja jestem powołanie. Każda moja obietnica przecież była Ci tak bliska. Każda twoja troska, była moją troską. Promienieje moja iskra i przypomina o sobie codziennie, bo ja jestem przecież i być raczej nie przestanę. Ja jestem pół duszy, ja jestem powołanie. Krwi mojej się napiłaś i przerazisz się nie raz jeszcze. Bo przychodzi czas przedziwny, czas pradawny, jasno złoty. Kochać będziesz chciała więcej, kochać będziesz chciała mocniej. Krwawe twoje lico oczyści się z obumarłych przedziwnych wspomnień. Kochać będziesz chciała mocniej i prawdziwiej. Prawica twoja jaśnieje śmierci bladej jutrzenką. A współmierne pantofelki łkać pragną nad twoją kochającą i wtórą powierzchownością. Kwitną przebiśniegi.