Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość

Pamiętniki Mordbota. Efekt Sieci - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 sierpnia 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętniki Mordbota. Efekt Sieci - ebook

ZDOBYWCA nagród Hugo, Nebula i Locus w 2021 r.!

Znacie to uczucie, gdy siedzicie w pracy, macie już dość ludzi, a wtedy wchodzi szef z kolejną robotą, którą trzeba zrobić na już, bo inaczej świat się skończy, choć jedyne czego chcecie, to iść do domu i oglądać ulubione seriale? I jesteście świadomą morderczą maszyną zaprogramowaną do destrukcji? Gratulacje, jesteście Mordbotem.

Wstąpcie na kosmiczne bitwy, zostańcie SI, z którą najbardziej będziecie się identyfikować.

Tak naprawdę jestem samo w swojej głowie, a to właśnie tam mieści się ponad dziewięćdziesiąt procent moich problemów.

Gdy ludzcy towarzysze (nie przyjaciele, nigdy przyjaciele) Mordbota zostają schwytani, a inny nie-przyjaciel z przeszłości wymaga pilnej pomocy, Mordbot musi wybrać między bezwładem a drastycznymi działaniami.

Wybiera drastyczne działania.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-68240-80-1
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Miewałom klientów uważających, że potrzebują absurdalnego poziomu ochrony. (A mówię o poziomie absurdalnym nawet jak na moje standardy – mój kod opracowała firma poręczeniowa znana z potężnej ksenofobicznej paranoi, hamowanej wyłącznie przez kosmiczną pazerność).

Miewałom też klientów sądzących, że w ogóle nie jest im potrzebna jakaś tam ochrona. Aż do chwili, gdy coś ich zjadło. (Zasadniczo to metafora. Mam dość dobre statystyki niezjedzonych klientów).

Doktor Arada, nazywana przez swoją partnerkę „nieuleczalną optymistką”, mieści się gdzieś w okolicy środka między tymi ekstremami. Doktor Thiago zdecydowanie trzyma się grupy „zbadajmy tamtą ciemną jaskinię bez tej uciążliwej jednostki ochroniarskiej” i dlatego właśnie Arada stała przyciśnięta do ściany obok włazu na otwarty pokład obserwacyjny, trzymając w spoconych dłoniach broń pociskową, a Thiago stał na rzeczonym pokładzie obserwacyjnym i próbował dogadać się z potencjalnym celem. („Potencjalnym” wyłącznie na bazie wcześniejszej rozmowy, podczas której doktor Arada powiedziała: „Och, jednostko ochroniarska, wolałabym, żebyś nie nazywał ludzi «celami»”, a Thiago posłał mi spojrzenie znaczące zwykle „To coś tylko szuka wymówki, żeby zabijać”).

Ale to było zanim potencjalne cele zaczęły wymachiwać swoją sporą kolekcją broni pociskowej.

W każdym razie o takich właśnie rzeczach myślałom, nurkując pod jednostką piratów, którzy próbowali wejść na pokład naszej morskiej instalacji badawczej.

Płynęłom od dziobu, starannie unikając urządzenia napędowego. Cicho się wynurzyłom i po złapaniu relingu wyciągnęłom się z wody. Dzień był jasny, powietrze przejrzyste i czułom się bardzo odsłonięte. (Czemu głupi piraci nie mogli zaatakować w nocy?). Miałom w powietrzu drony dające mi widok z kamer na oba pokłady tej głupiej łodzi, więc wiedziałom, że ta część rufy jest pusta.

Nadbudówka wyżej była trójkątna, z kątami dobranymi tak, by łódź mogła szybciej pływać czy coś, w sumie nie wiem, bo jestem mordbotem i łodzie zupełnie mnie nie obchodzą. Górny pokład obejmował większość dziobu ze stanowiskiem przedniego działka. Dawało to głupiej łodzi mnóstwo martwych pól, co stanowiło koszmar ochrony dla kogoś innego. Była też bardziej zaawansowana niż inne łodzie, które widzieliśmy dotąd podczas badań, i miała lepsze wyposażenie.

Przez co oczywiście była tylko bardziej podatna.

Monitorowałom także naszą okolicę i otaczające nas rozproszone wysepki, na wypadek gdyby się okazało, że łódź miała tylko odwrócić naszą uwagę i zaplanowano drugą próbę abordażu. Oczywiście miałom też widok z kamery na gównianą sytuację rozwijającą się na pokładzie obserwacyjnym.

Thiago stał prawie cztery metry od włazu; nie miał na sobie nawet sprzętu ochronnego, co było bardzo w stylu człowieka nieufającego ocenie sytuacji przez jednostkę ochroniarską. Ewidentny przywódca potencjalnych celów stał na skraju pokładu, ledwie trzy metry dalej, swobodnie mierząc w Thiago z broni pociskowej. Bardziej martwiło mnie sześć innych potencjalnych celów rozstawionych na dziobowym pokładzie głupiej łodzi oraz lufa osadzonego tam działka, wycelowanego obecnie w górny pokład naszej instalacji.

Niektóre potencjalne cele nie miały na głowach hełmów. Jest coś, co można zrobić z tymi małymi dronami zwiadowczymi (jeśli klient wyda taki rozkaz albo jeśli nie ma się działającego modułu kontrolera), o ile wrogowie są dość głupi, by dopuszczać się agresji bez odpowiedniego opancerzenia. Można rozpędzić drona i wysłać go prosto w twarz wroga. Nawet jeśli nie trafi w oko czy ucho, docierając prosto do mózgu, można wybić dziurę w czaszce. Coś takiego rozwiązałoby problem i pozwoliło szybciej wrócić do nowych odcinków _Rodowodów Słońca_, ale wiedziałom, że Arada zrobiłaby się smutna, a Thiago by się wkurzył. Zapewne i tak będę musiało to zrobić. Niestety dowódca potencjalnych celów miał na głowie hełm.

(Thiago był partnerem małżeńskim brata doktor Mensah i tylko dlatego obchodziła mnie jego opinia).

Nie wiedziałom też jeszcze, ilu wrogów siedziało wewnątrz łodzi, gdzie znajdowało się sterowanie działkiem. Przedwczesna eliminacja widocznych celów (przepraszam, potencjalnych celów) na pokładzie mogła zmienić sytuację z zapowiedzi szamba w pełny zalew gównem.

Wciąż istniał cień szansy, że Thiago zdoła rozwiązać sytuację gadaniem, bo był świetny w mówieniu do innych ludzi. Co jednak nie zmieniało faktu, że miałom drona czekającego tuż za włazem przy Aradzie. (Overse byłaby niezadowolona, gdybym dopuściło do zabicia jej partnerki, a ja lubiłom Aradę).

– To wszystko jest niepotrzebne – powiedział Thiago głosem wciąż, pomimo wszystkiego, spokojnym. – Jesteśmy badaczami, nie robimy niczego, co mogłoby tu komuś zaszkodzić.

– Pokazałem, że mówię poważnie – brzmiały słowa dowódcy potencjalnych celów po przetłumaczeniu przez nasz system instalacji. – Weźmiemy, co zechcemy, a potem zostawimy was w spokoju. Powiedz innym, żeby wyszli.

– Damy wam zaopatrzenie, ale nie ludzi – odparł Thiago.

– Jeśli macie dobre zaopatrzenie, ludzi zostawię.

– Nie musicie do nikogo strzelać. – W głosie Thiago pojawiło się przejęcie. – Jeśli potrzebujecie zaopatrzenia, możemy je wam przekazać.

Bez obaw, „nikim” do strzelania będę ja.

(Naruszając procedury bezpieczeństwa, na które wszyscy zgodzili się z wyprzedzeniem, Thiago wyszedł na pokład obserwacyjny powitać obcych na ich głupiej łodzi. Poszłom za nim i odciągnęłom go od brzegu, dzięki czemu dowódca potencjalnych celów strzelił do mnie zamiast do niego. Trafił mnie prosto w ramię. Udało mi się spaść z pokładu obserwacyjnego, nie trafiając na wlot poboru wody. Tak, wkurzyłom się.

– Jednostko ochroniarska, jednostko, jesteś tam?! – krzyczała Overse przez interfejs komunikatora z mostka instalacji.

_Tak, nic mi nie jest_, wysłałom jej przez strumień. Dobrze, że nie krwawię jak ludzie, bo w tej sytuacji brakowałoby jeszcze tylko wrogiej fauny morskiej. _Mam wszystko pod pieprzoną kontrolą, jasne?_

– Nie, mówi, że nic mu nie jest – usłyszałom przez komunikator, jak mówi do pozostałych. – Tak, jest wściekłe).

Przeskoczyłom przez reling i wylądowałom na pokładzie. Stłumiłom swoje receptory bólu, ale czułom pocisk wbity obok szkieletu nośnego, co było bardzo irytujące. Skulone zeszłom po schodach w dół nadbudówki z kabinami. Człowiek wewnątrz monitorował prymitywny system skanerów. (Zagłuszyłom go, jeszcze zanim mnie postrzelono, wysyłając mu artystyczny szum i losowe raporty o nieprawidłowych odczytach energii, żeby go zająć). Przydusiłom ją, aż straciła przytomność, a potem złamałom rękę, żeby miała czym się zająć, gdyby zbyt szybko oprzytomniała. Nie zabrałom jej broni pociskowej, ale poświęciłom moment na uszkodzenie paru jej kluczowych elementów.

Pomieszczenie było pełne toreb, pojemników i różnych innych ludzkich śmieci. Zainstalowano tam zgrabne regały, ale wszystko leżało pomieszane na pokładzie. Z oddali widzieliśmy dotąd jedenaście grup obcych ludzi w łodziach, a dwie z nich się z nami skontaktowały. Obie były, słowami Thiago, „niezwykle różnorodne”, a pozostali nazwali je bardzo dziwnymi. Obie grupy podjęły bardzo wyszukane środki ostrożności w celu dopilnowania, by nie wyglądać groźnie, i nie pokazały żadnej broni. Obie grupy chciały też wymieniać z nami zapasy. (Arada i pozostali zamierzali po prostu dać im to, czego potrzebowali, ale Thiago poprosił, żeby za towary zapłacili swoimi historiami o tym, jak znaleźli się na tej planecie).

No dobrze, może Thiago miał powód przypuszczać, że ta grupa także nie będzie wroga, ale wcześniejsze dały mi okazję opracowania profilu miejscowych podejść/interakcji bez wrogości i ta grupa do niego nie pasowała.

Nikt mnie, do cholery, nie słucha.

Dowódca potencjalnych celów oraz jego kumple na pokładzie głupiej łodzi byli też lepiej ubrani niż wszyscy spotkani dotąd ludzie, w rzeczy, które niekoniecznie były czystsze, ale wyglądały na nowsze. Nie było tu strumienia planetarnego (durna planeta), ale głupia łódź miała własny prosty strumień pełen gier i pornografii, z bardzo małą ilością treści pomocnych w ocenie tego, kim są ci ludzie i czego chcą. Nawet oznaczenia poszczególnych osób w strumieniu zawierały tylko informacje o dostępności seksualnej i prezentowanej płci, co zupełnie mnie nie obchodziło.

Przeszłom przez brudny metalowy korytarz, a potem z następnych drzwi wyszedł człowiek. Rozbroiłom go i walnęłom jego głową o podłogę.

Kolejne drzwi były zamknięte, ale jeden z moich dronów wylądował wcześniej na dachu, przysunął się do okna i dał mi trochę dobrych skanów oraz obrazów wideo. Co było dość ważne, bo właśnie tam znajdowała się konsola sterowania dużego działa pociskowego, skierowanego obecnie w naszą instalację.

Według nagrania drona przy konsoli broni siedział jeden mały człowiek, skupiając uwagę na prymitywnym systemie celowania korzystającym z kamer. Wokół konsoli niedbale siedziało na poobijanych fotelach biurowych trzech dużych ludzi z bronią, pozostałe konsole wykazywały braki sprzętu lub prowizorycznie zainstalowane zastępniki. Rozmawiali, oglądając na ekranie Thiago i dowódcę potencjalnych celów, bla, bla, bla, kolejny dzień w pracy.

Pomieszczenie było kulistą strukturą osadzoną na prawo od dzioba, wzmocnioną metalem chroniącym i wspierającym działo. Sześcioro wrogów na dziobie z bronią skierowaną w stronę pokładu obserwacyjnego instalacji było zbyt daleko, by coś usłyszeć, o ile tylko nie przesadzę. Więc zerwałom zamek i przechodząc, nie trzasnęłom drzwiami.

Cel Jeden przy konsoli broni oberwał impulsem energii z lewego przedramienia, a Cel Dwa uderzeniem w gardło, gdy pozostali zrywali się na nogi. Obróciłom się i zmiażdżyłom rzepkę Celu Trzy, a potem zbiłom broń Celu Cztery i złamałom mu obojczyk. Już wcześniej poleciłom systemowi instalacji przygotować mi tłumaczenie jedynego zdania, które będzie mi potrzebne.

– Jeśli się odezwiecie, wszyscy zginą – powiedziałom.

Cel Jeden osunął się nieprzytomnie na konsolę sterowania broni, z parującą w wilgotnym powietrzu raną. Pozostała trójka została na podłodze, skomląc i charcząc.

Jeden z wrogów na zewnątrz zerknął w bok, ale nie zmienił pozycji. Thiago, który był niespodziewanie dobry w przeciąganiu, uniknął odpowiadania na pytanie, czy pozostali badacze wyjdą na pokład obserwacyjny, żeby dowódca potencjalnych wrogów mógł zdecydować, czy chce ich porwać. Thiago wymieniał teraz nasze zapasy i udawał, że ma problemy z podsuwanym mu przez system instalacji tłumaczeniem. (Wiedziałom, że udaje, bo między innymi był ekspertem językowym). Widok z drona zdradzał, że dowódca potencjalnych celów czerpie satysfakcję z dręczenia Thiago, który mógł to zauważyć i trochę podkręcać przedstawienie. Był dość inteligentny.

No dobrze, przyznaję, że trochę mnie zirytował brak zaufania ze strony Thiago.

(Odbyli z Mensah rozmowę na mój temat jeszcze na Stacji Pielęgnacja, gdy Arada planowała tę wyprawę. Transkrypcja:

Thiago:

– Wiem, że jestem tu w mniejszości, ale mam poważne zastrzeżenia.

Mensah:

– Wyprawą dowodzi Arada, która chce udziału jednostki ochroniarskiej. I szczerze mówiąc, gdyby ona nie zapewniała ochrony, to wycofałabym zgodę Ameny na udział w wyprawie.

.

Thiago:

– Tak bardzo temu ufasz?

Mensah:

– Swoim życiem, dosłownie. Wiem, ile zrobi, żeby ochronić ją, ciebie i resztę zespołu. Oczywiście, że ma swoje wady. Zapewne właśnie nas podsłuchuje. Słuchasz, jednostko ochroniarska?

Ja w strumieniu: _Co? Nie_.

Reszty nie słuchałom. Uznałom, że lepiej będzie wyłączyć podsłuch w konsoli łączności pokoju i wyjść stamtąd).

Cel Dwa wyszeptał coś, co system instalacji przetłumaczył na:

– Czym jesteś?

– Jestem Stul Pysk Albo Rozwalę Ci Łeb – odpowiedziałom.

Czyli jednak potrzebne mi były dwa zdania.

Musiałom wyjść, bo dowódca celów zaczął iść w stronę Thiago, a unikanie sytuacji z zakładnikami było ważne dla „Harmonogramu zdarzeń wiodących do udanego rozwiązania” w moim module oceny ryzyka. (W terminologii firmy to HZWDUR, co jest koszmarnym anagramem). (Nie miałom na myśli anagramu, tylko to drugie).

– Nie chcesz tego robić – powiedział Thiago, cofając się. – Naprawdę tego nie chcesz.

No cóż, teraz i tak już było dla nich za późno na ucieczkę.

Podeszłom do włazu na zewnątrz i poleciłom dronom zająć pozycje. Dwóch wrogów miało hełmy i pancerze, a jeden hełm bez przyłbicy na twarz. Rozkaz wydałom równocześnie z wciśnięciem zwolnienia włazu.

(W ostatniej chwili zmieniłom polecenia dronów z zabójczych uderzeń w głowy lub twarze na unieruchamiające trafienia w odsłonięte miejsca rąk i dłoni, choć głupi wrogowie sami byli sobie winni zaatakowania nas. Myślenie o smutnej twarzy Arady powodowało u mnie za duży dyskomfort).

Głupi właz (nienawidzę tej łajby) był powolny i zanim się otworzył, wszystkie sześć celów obróciło się w moją stronę. Drony uderzyły w chwili, gdy wyskakiwałom na pokład. Jeden cel trafiłom wyładowaniem energii z prawego przedramienia, drugi walnęłom w kolano, a dwa cele padły od uderzeń, tylko że trzeci, padając, zacisnął palec na spuście swojej broni i strzelił mi prosto w pierś. No kurwa mać.

Do tego czasu dowódca celów chwycił Thiago za rękę i przystawił mu broń do głowy.

Poświęciłom kolejne sześć dronów na przerobienie rozrzuconej wokół broni w bezużyteczne bryły metalu, a potem wstałom. Przeszłom po rampie abordażowej na pokład obserwacyjny.

– Puść go – powiedziałom. Nie miałom nastroju na negocjacje. Gdzieś w archiwum mam moduł na ich temat, ale nigdy nie był zbytnio pomocny.

W oczach dowódcy celów widać było dużo białego i wykazywał liczne objawy stresu. Podobnie jak Thiago. Widok z drona pokazał mi, jak wyglądam: woda kapiąca z odzieży, kurtka z logo wyprawy Pielęgnacji i koszula z dziurami po broni pociskowej, umazane płynem i odrobiną krwi.

Zaczęłom ich obchodzić, jakbym kierowało się do włazu.

– Stój! – krzyknął dowódca celów, obracając Thiago tak, by był zwrócony w moją stronę. – Albo go zabiję!

Miał rację, próbowałom zmusić go do ruchu, żeby ustawić strzał. Miał teraz za sobą kopułę obserwacyjną, co nie dawało mi dobrego kąta.

– Wciąż możesz z tego wyjść – wydyszał Thiago. – Po prostu nas puść. Możesz mnie wziąć jako zakładnika…

Jasne, bardzo pomocne.

– Żadnych zakładników – oświadczyłom.

– Co to jest? – zapytał ostrym tonem dowódca celów. – Czym jesteś? Botem?

– To jednostka ochroniarska – wyjaśnił Thiago. – Konstrukt łączący człowieka i bota.

Dowódca celów nie sprawiał wrażenia, że mu uwierzył.

– Czemu wygląda jak osoba?

– Sam czasami zadaję sobie to pytanie – odpowiedziałom.

– To jest osoba! – dobiegł z głośnika oburzony głos doktora Ratthiego.

– Ratthi, zostaw mikrofon! – usłyszałom dobiegający z głębi głośny szept Overse.

W tym czasie przeprowadziłom szybkie wyszukiwanie w kolekcji zarchiwizowanych multimediów i wyciągnęłom odcinek _Szlachetnych obrońców_. Serial nie jest zły, ale w tym fatalnym odcinku bohaterowie są atakowani przez złe jednostki ochroniarskie. (To jak przeciwieństwo oksymoronu, bo w mediach nie ma czegoś takiego jak jednostka ochroniarska, która nie jest zła). (Czy istnieje słowo na przeciwieństwo oksymoronu?). Wyciełom trzyminutową sekwencję, w której jednostki ochroniarskie zalewają bazę i wyrzynają bezradnych uciekinierów. Wysłałom to do strumienia głupiej łodzi i ustawiłom odtwarzanie w pętli bez końca.

Jestem szybkie, więc skończyłom do czasu, gdy dowódca celów potrząsnął Thiago i rzucił:

– Każ się temu cofnąć.

Thiago wydał z siebie odgłos podejrzanie przypominający drwiące prychnięcie.

– Chciałbym móc! To mnie nie słucha.

Och, słucham cię bardzo uważnie, Thiago.

– To kogo to… – Dowódca celów słusznie zrezygnował z tego pytania. – Słuchaj, ktokolwiek to kontroluje, zabieram tego tu na mój statek…

– Zniszczyłom wasz silnik – rzuciłom. Naprawdę należało to zrobić. Cóż, teraz już za późno.

Emanujący furią dowódca celów szarpnął Thiago, który się potknął i odchylił od niego. W tej samej chwili na ramieniu dowódcy celów wykwitła dziura między kawałkami źle dopasowanego pancerza.

Skoczyłom do przodu i złapałom Thiago, pchnęłom go w bok i wyrwałom dowódcy celów broń pociskową. Kolbą szturchnęłom go lekko w żołądek i mostek, a on padł na pokład.

Arada wyszła z włazu z bronią pociskową rozsądnie skierowaną w dół, choć mój skan wskazał, że zdążyła już przestawić w niej bezpiecznik.

– Wszystko w porządku? – zapytała. – Thiago? Jednostko ochroniarska?

Powiedziałom wcześniej, że próbowałom ustawić strzał, ale nie mówiłom, że sobie.

Po tej całej sprawie z GrayCris Arada zaliczyła kurs strzelecki. Pewnie doświadczenie z bandą morderców ścigających człowieka po całej planecie, żeby zablokować mu badania przez zamordowanie, zmusza człowieka do większej ostrożności, nawet jeśli jest niepoprawnym optymistą.

_Doktorze Thiago, doktor Arada, wejdźcie do środka_, powiedziałom w strumieniu. Chwyciłom dowódcę celów i rzuciłom go na pokład jego łodzi, gdzie niezbornie czołgały się pozostałe cele, próbując dostać się do włazu. Mój skan wykrył wzrost mocy w systemie uzbrojenia broni. Takie rzeczy dzieją się, gdy brak czasu na gruntowne oczyszczenie pojazdu wroga.

– Overse, teraz będzie dobry moment – powiedziałom przez komunikator.

Przez cały czas trwania tej sytuacji Overse i pozostali zajmowali się przygotowywaniem naszej instalacji do startu. Pokład pod moimi stopami zadudnił i zawibrował, a zewnętrzne wsporniki wynurzyły się z wody, wysyłając fale uderzające w łódź w trakcie naszego unoszenia.

Piraci chyba nie zdawali sobie sprawy z faktu, że nasza instalacja jest ruchoma. Masa wody przemieszczonej po uruchomieniu silnika pchnęła łódź w bok, a piraci stracili namiar dla działa.

Zewnętrzne wsporniki złożyły się i unieśliśmy się wyżej nad powierzchnię. Z głośników interkomu rozległ się ryk syreny i tłumaczone ostrzeżenie o minimalnej bezpiecznej odległości, w które piraci chyba uwierzyli, bo ich silniki zawyły rozpaczliwie. Wezwałom swoje drony, które pomknęły ku nam i wpadły strumieniem przez właz. Weszłom za nimi do środka i pozwoliłom włazowi się zamknąć wraz z uruchomieniem procedur startowych.ROZDZIAŁ SIÓDMY

Dałom Amenie obraz tego, co widzę przez mój strumień wideo, dzięki czemu wiedziała, że wciąż tam jestem, i nie musiałom myśleć, co do niej mówić.

(Ponadto gdyby w maszynowni była konsola pomocnicza i pokazałaby, że zostaliśmy uwięzieni na zawsze, mogłaby to zobaczyć sama i nie musiałobym jej mówić).

_Czemu wideo tak skacze?_ zapytała mnie, gdy szłom korytarzem. _Jest z drona?_

_Nie, z moich oczu._

_Och._ Zostawiłom z nią grupę ośmiu dronów i mogłom ją obserwować przez ich kamery. Siedziała na platformie obok Eletry, opierając się łokciem o kolano. _Trochę to straszne_, skomentowała. Mijałom salon przy kantynie z niebieskimi wyściełanymi kanapami pod ścianami. Na niskim stoliku stały trzy kubki z logo uniwersytetu DTB, a na oparciu krzesła wisiała szara bluza w rodzaju tych, jakie ludzie noszą podczas ćwiczeń. _To wszystko wygląda tak normalnie. Jakby ktoś w każdej chwili mógł tam wejść._

Nie myliła się. Z wyjątkiem kilku kabin w obszarze mieszkalnym nie widziałom żadnych miejsc, które byłyby zniszczone albo wyglądały tak, jakby doszło tam do przemocy. _Czy w tej sytuacji jest cokolwiek, co_ nie jest _straszne?_

_Ha_, odpowiedziała. _Dam znać, jeśli coś przyjdzie mi do głowy_.

Dotarłom do zablokowanego włazu, który prowadził do korytarza łączącego z modułem maszynowni, i musiałom zająć się panelami, by obejść uszkodzenia zrobione przeze mnie w celu opóźnienia otwarcia go z drugiej strony. Rozszczelnianie utworzonej przeze mnie bezpiecznej strefy mogło nie być najlepszym pomysłem, ale moje drony strażnicze po drugiej stronie pozostałych dwóch włazów nie zarejestrowały żadnej aktywności, więc to skalkulowane ryzyko nie było aż tak głupie jak parę innych rzeczy, które przychodziły mi do głowy. Na dodatek cele w holu przed mostkiem wciąż nie podniosły urządzenia z ekranem, a ja nie mogłom siedzieć w nieskończoność i czekać, aż ruszą tyłki.

No dobrze, mogłom, ale nie zamierzałom.

_Wszyscy w naszej wyprawie muszą bardzo się o nas martwić_, odezwała się Amena_. Cieszę się… to znaczy wcale się nie cieszę, że też zostałoś złapane, ale gdybym była tu sama… to byłoby naprawdę straszne. Wujek Thiago pewnie jest zadowolony, że przynajmniej jesteś ze mną._

Właz otworzył się na pusty korytarz, bez dronów celów. Zamknęłom go ponownie i zostawiłom drona strażniczego po tej stronie, by ostrzegł mnie, gdyby ktoś przy nim majstrował. Potem wysłałom resztę formacji przodem. Wiedziałom, że Amena stara się powiedzieć mi komplement, ale dziwne, że jej zdanie na temat opinii Thiago o mnie tak bardzo odbiegało od obiektywnej rzeczywistości. _Twój wujek Thiago mi nie ufa._ Nie żeby mnie to poruszało czy żeby w ogóle mnie to obchodziło.

Prychnęła, co zarejestrowałom przez strumień i kanał audio drona. _Ależ ufa. Uratowałoś go przed tymi ludźmi, którzy zaatakowali instalację._

To nie miało związku. Uratowałom mnóstwo ludzi, a liczba takich, którzy mi potem ufali lub widzieli we mnie cokolwiek poza sprzętem będącym przedłużeniem systemu centralnego, była nieistotna statystycznie. _Nie podobał mu się sposób, w jaki to zrobiłom._

Westchnęła i potarła ciemną plamę na bucie. _Wciąż nie potrafi się pogodzić z tym, co stało się z drugą mamą porwaną po jej wyprawie. Takie rzeczy w Pielęgnacji się nie zdarzają. To był wielki wstrząs. I… może jest trochę zazdrosny. Ona może rozmawiać z tobą o tym, co się z nią działo, ale nie rozmawia z nami_.

Mensah też to powiedziała. Nie rozumiałom, czemu chcieli z nią o tym rozmawiać. Nie mogli po prostu przeczytać raportu? _Nie o tym rozmawiamy przez większość czasu._

Amena się zawahała. _Tak naprawdę by jej nie zabili. Nie uszłoby im to na sucho._

Brzmiało to niezwykle naiwnie, ale Amena, Thiago i reszta rodziny Mensah oraz ponad dziewięćdziesiąt dziewięć procent populacji Pielęgnacji wciąż nie wiedziało o próbie zabójstwa. _Gdyby GrayCris zdołało się dogadać z firmą, zrobiliby to. Wzięliby okup od Pielęgnacji, a potem zabili ją, Pin-Lee, Ratthiego i Gurathina, i nikt nie byłby w stanie niczego z tym zrobić_.

Moje drony zwiadowcze napotkały zamkniętą gródź prowadzącą do głównej sekcji modułu maszynowni. Dobry znak: gdyby przemieszczały się tam drony celów, gródź byłaby otwarta. Aktywowałom zwolnienie ręczne. Gdy tylko właz zaczął się podnosić, wysłałom szczeliną chmurę dronów, polecając im rozproszyć się w korytarzu po drugiej stronie. Żadnych straconych kontaktów, a ich kamery i skanery nie wykryły ani śladu ruchu. Jak na razie jest dobrze, choć wykrywałom wibracje na skraju zakresu czułości. Może to coś normalnego? W ogóle tu nie byłom, podróżując wcześniej z DTB.

Chmura dronów lecąca kolistym korytarzem wokół sterowni maszynowni nie napotkała żadnych dronów celów, co przyniosło ulgę. Ostatnie, czego mi trzeba, to kolejne walnięcie wymuszające ponowne uruchomienie. Wymyślenie sposobu neutralizacji materiału maskującego na dronach celów i hełmach celów było na długiej liście rzeczy wymaganych do przeżycia. Tylko że żadna z tych pozycji nie będzie miała wielkiego znaczenia, jeśli System Kontrolny Celów posłał nas w tunel podprzestrzenny bez żadnego miejsca docelowego.

Oglądałom filmy o ludziach i wspomaganych ludziach uwięzionych w nieskończoność w tunelach podprzestrzennych. Obejmowały cały zakres, od ponuro depresyjnych (w wyniku nadmiaru realizmu) do wysoce nieprawdopodobnych (w wyniku nadmiaru optymizmu). Przynajmniej ludzie w filmach wiedzieli, że biorą udział w podróży potencjalnie bez końca, a nie tylko bardzo długiej.

Do tej pory nie widziałom żadnych oznak uszkodzeń ani zaburzeń, ale wtedy wyszłom zza krzywizny korytarza do holu, gdzie wzdłuż ścian nad specjalistycznymi interfejsami sterowania unosiły się spokojne powierzchnie ekranowe. Dziwne, że konsole były aktywne, choć w trybie gotowości, a nie wyłączone. Nawet ja wiedziałom, że nie należy grzebać przy silnikach wtedy, gdy starają się przemieszczać statek. Te konsole były przeznaczone do dostrajania, modyfikowania lub czegoś, co należało robić tylko w czasie, kiedy jednostka była zadokowana.

Na dodatek jeden z foteli był obrócony w stronę wejścia, a blisko niego na pokładzie leżał rozbity dron naprawczy DTB. Moje drony są małe, służą do zbierania danych wywiadowczych, ale te DTB były większe, z wieloma manipulatorami oraz interfejsami fizycznymi, dzięki czemu mogły się zajmować konserwacją oraz wykonywać inne specjalistyczne zadania. W chwili gdy coś strąciło go z powietrza, dron rozkładał sześć pajęczych kończyn; ten tutaj leżał rozpłaszczony na pokładzie, jakby coś go rozdeptało.

Miałom ochotę go podnieść i odczuwać nad nim emocję jak głupi człowiek. Ale znowu wyczułom pożywkę hodowlaną.

_Ten układ jest bardzo różny od widzianych przeze mnie statków_, odezwała się Amena. _Czy możesz poszukać ekranu z…_

Miałom co do tego złe przeczucia. Podążyłom za wonią. Poprowadziła mnie przez następny właz i w dół krótkiej studni grawitacyjnej, gdzie w powietrzu unosiły się migające znaczniki ostrzegawcze. (Zasadniczo sprowadzały się do tego, że różni producenci części i stocznie oraz Uniwersytet Mihiry i Nowego Tidelandu nie chciały, żeby tam schodzić bez certyfikatu mistrza inżynierii lub jego odpowiednika w lokalnym systemie prawnym, a jeśli już koniecznie musisz tam zejść, to niczego, do cholery, nie dotykaj). Amena zamilkła, a kamera przydzielonego jej drona pokazywała, że mruży oczy w skupieniu, patrząc na otoczenie moimi oczami.

Na dnie studni grawitacyjnej znajdowała się platforma, z której mogłom przez przezroczystą bańkę obejrzeć silniki.

Muszę coś wyznać: nie wiedziałom, jak właściwie powinny wyglądać silniki. Nigdy nie musiałom pilnować silników transportowca, a zwykle były zbyt nudne, by pokazywać je w programach rozrywkowych. Wiedziałom jednak, że cokolwiek było tam na dole, nie powinno być pokryte dużą masą organiczną pachnącą algami i pożywką hodowlaną.

_Co… Co to… Co to jest?_ zapytała Amena.

Wierzcie mi, to pytanie zajmowało teraz dziewięćdziesiąt dwa procent mojej uwagi.

Organiczną tkankę nerwową można połączyć z systemami nieorganicznymi (przykład A: mokre części w mojej czaszce), więc istniała potencjalna możliwość (do tego stopnia potencjalna, że nie potrafiłom jej przydzielić wartości procentowej), że ta masa organiczna była normalną częścią systemów DTB, może czymś unikalnym i należącym do jakiejś firmy.

Ale czemu miałaby wtedy pachnieć tak jak cele?

Zwiadowca Dwa w holu przed obszarem sterówki wysłał ostrzeżenie. Sprawdzając jego strumień, dowiedziałom się, że Cel Pięć podszedł i podniósł leżące na fotelu urządzenie z ekranem. (Czemu, do cholery, wszystko musi dziać się równocześnie? Ale przynajmniej to dziwne coś na silnikach DTB jeszcze nie próbowało wpełznąć na górę i nas zabić). Kiedy Cel Pięć stukał palcami w lity ekran, rozszerzyłom zakres wejść, by wychwycić aktywny kanał. W ciągu 2,3 sekundy zarejestrowałom transmisję danych.

Co ważniejsze, dwie dziesiąte sekundy później wyłapałom odpowiedź Systemu Kontrolnego Celów.

Mam cię, gnido.

Jednak coś w obrazie od Zwiadowcy Dwa nie pasowało. Męczyło mnie to już od jakiegoś czasu, ale byłom zbyt poruszone, żeby zwracać uwagę.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: