- W empik go
Pan Karol. Tom 1: powieść fantastyczna Józefa Ignacego Kraszewskiego - ebook
Pan Karol. Tom 1: powieść fantastyczna Józefa Ignacego Kraszewskiego - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 206 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pierwszy pocałunek, jest bramą do nieba miłości ostatni fusami szczęścia!!
Noc była chłodna, wiatr świstał po pustych ulicach Wilna. Księżyc blady, jak upiór, obwinięty białych chmur całunem, kołysać się zdawał na niebie – było blisko północy – może i północ, bo wiatr szumny głuszył bicie zegarów i dźwięki ich w drobne cząstki rozrywał.
W Sapieżyńskim Ogrodzie przechadzały się dwie osoby, dużą środkową ulicą, jedną z nich był męszczyzna, drugą kobieta – pobrawszy się pod ręce szli i zbliżali się właśnie ku drugiej Fontannie bliższej bramy ogrodu, gdy męszczyzna odezwał się głosem ponurym.
– Kochana moja Amalciu! – przeklęte zimno kości mi przejmuje. Usiądźmy trochę – i tobie, moja droga,musi być zimno?
– Nie –
– Umyślnie może tak mówisz? ale ja! – na! oto masz mój płaszcz – obwiń się!….
– Nie chcę.
– To zmarzniesz – jesieńże przecie! a do rana jeszcze daleko, nie dawno noc się zaczęła…
– To nic –
– Ale proszę cię moja droga!….
– Nie chcę!….
– Prawdziwie! rzekł po chwili nieznajomy rzucając płaszcz z gniewem na siebie. To zimno oziębiło także i twoje serce, odpowiadasz mi jak gdybym był twoim mężem!!
– Proszę cię mój Karolu, raz na zawsze, nie wspominaj mi męża! jest to jedyna łaska, o którą cię błagam! Zrobiłam dla ciebie wiele, poświęciłam ci głos mego sumienia, jest to największa kobiety ofiara – oszukuję mego męża.. a ty nielitościwy co chwila mi przypominasz moje błędy? Toż to jest miłość Karolu? – Ale biada! biada tej kobiecie, która kochankowi poświęca wszystko, raz nasycony rzuca ją i miłość jego gaśnie w tejże chwili, kiedy nasza najmocniej wybucha!….
– Pfe! co za myśli! Amalko! pfe! wyrzuty! i komuż? twemu Karolowi! – i gdzież? – tu! w tym ogrodzie, w którym z nim noc przepędzasz! bo Karol, przypomnij sobie, Karol nie ma domu, ani kątka gdzieby głowę położył! Ty jedna chwilkę jego boleści chcesz z nim podzielić, i tak gorzkiemi zatruwasz ją… wymówkami? – Kochana Amalciu, uścisnij mię proszę – i dajmy temu pokój. Ten ogród byłby nam niebem, gdyby nie to zimno przeklęte…
To mówiąc, pocałowali się i siedli blisko siebie na ławeczce; przytulili się jedno do drugiego, jakby się serc swych biciem ogrzać chcieli. Chwila – i Amalija ciężko westchnęła.
– Wzdychasz! odezwał się Karol. Ręczę, żeś sobie przypomniała, że gdy – by nie ja – spałabyś spokojnie w ciepłym pokoju, na szerokiem małżeńskiemłożu!
Precz z tą myślą!- krzyknęła głośno kobieta – precz z tem łożem przeklętem!… Karolu ucieknę jeżeli słowem jednem przypomnisz mi, żemioną… i nie twoją!….