Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pan Strach - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2022
Ebook
36,90 zł
Audiobook
32,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
36,90

Pan Strach - ebook

Czy w świecie udawania istnieją jeszcze prawdziwe emocje? Czy potrafimy tak naprawdę czuć? W Trenton mieszka Amelia – pewna siebie i czasami bezczelna copywriterka. Podkochuje się w niej Anton, sąsiad, który nie ma za grosz charakteru, ale za to lubi podglądać kobiety. Mężczyzna instaluje w jej domu kamery, które pewnego wieczora rejestrują coś bardzo niepokojącego. Dziewczyna zostaje uprowadzona, a wkrótce wszystkie podejrzenia padają właśnie na Antona. Czy słusznie? Czy w przeszłości Amelii zdarzyło się coś, co może jej zagrażać? Młoda kobieta budzi się związana i z workiem na głowie. Od teraz jej towarzystwem będzie jedynie cisza, za którą kryje się prawdziwe niebezpieczeństwo.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8290-119-1
Rozmiar pliku: 680 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Alex Sand (1983) – była studentka zarządzania i marketingu, chemii oraz filologii angielskiej, a ostatecznie masażystka bez choćby jednego dnia przepracowanego w zawodzie. Miłośniczka pracy online, zainteresowana tworzeniem i pozycjonowaniem stron WWW, blogowaniem, forexem i kryptowalutami. Pisać zaczęła w pierwszych miesiącach koronawirusowej pandemii. Przytłoczona ogromem stresów i wizją tego, że oto świat się wali i już nigdy nie będzie taki sam, zaczęła szukać dla siebie odskoczni, kreując losy wymyślonych bohaterów.Rozdział I

Przed faktem

Dochodziło południe, gdy Amelia wróciła z przerwy i z resztą gorącej kawy usiadła przy biurku. Zawsze pilnowała, żeby nie wypić całego kubka podczas tych piętnastu minut relaksu, tylko zostawić sobie kilka łyków. Przesunęła myszką, wygaszacz ekranu znikł, a ona zalogowała się do panelu copywriterów i sprawdziła, jaki tekst do napisania wpadł jej tym razem do kolejki. Wprawdzie nie znosiła systemu rozdzielania tekstów z automatu, ale wiedziała, że jest sprawiedliwy, bo dzięki temu każdy miał w ciągu dnia szansę trafić na coś ciekawego. Losowość tej pracy miała duże znaczenie i pozwalała skutecznie skakać myślami z tematu na temat. Otworzyła zlecenie.

Zalety betonu architektonicznego w aranżacji wnętrz. Trzy tysiące znaków.

Amelia jęknęła i uznała, że cóż, to chyba nie jest jej dzień. Odpaliła drugie okno przeglądarki i zaczęła wyszukiwać w Google informacje, które mogłyby się przydać. Po kilkunastu minutach miała już koncept, chociaż była to dla niej kompletna nuda.

Jej szef powtarzał, że dobry copywriter napisze nawet o wpływie imbusowych śrub walcowych na gospodarkę Etiopii w czasach kryzysu i czasami rzeczywiście czuła, jakby tworzyła takie rzeczy. Na szczęście wreszcie wyśmienicie jej za to płacili, więc była gotowa pisać o wszystkim. Jej rodzina niezmiennie nie rozumiała, co ona tak naprawdę robi w tej firmie i co to znaczy, że tworzy teksty dla stron internetowych. Ponieważ już dawno się od nich wyprowadziła, kupiła niezłe mieszkanie w pobliskim wieżowcu i raz w tygodniu jadła sushi w najlepszej restauracji w mieście, przestali pytać. Upiła łyczek kawy, rozprostowała palce i zabrała się do dzieła.

– Co tam masz na tapecie? – Usłyszała pytanie z biurka obok.

– Beton architektoniczny. Urocze, prawda? A ty?

– Pompy hydrauliczne na stronę główną producenta.

Amelia parsknęła, odwróciła się w stronę biurka swojej koleżanki i zaczęła się śmiać.

– Nagle polubiłam ten beton! – dodała.

– Śmiej się, śmiej. Czasem czuję się jak fachowiec od rzeczy, na których kompletnie się nie znam – odpowiedziała jej Annie, która na stanowisku młodszego copywritera stawiała kroki dopiero od kilku miesięcy.

– Spokojna głowa, za rok wystartujesz w jakimś teleturnieju i odkujesz sobie te miesiące pisania – zażartowała.

– Już to widzę. – Annie wzruszyła ramionami i zaczęła szukać w sieci informacji o pompach.

– Kto wie! Pamiętaj, moja droga, że wszystko, co było do napisania, już dawno napisano, my tylko przerabiamy to tak, żeby ładnie brzmiało i było unikalne. Ot, krótko mówiąc, chodzi o to, żeby wuj Google myślał, że stworzyłyśmy coś nowego – rzuciła Amelia.

– Trochę to frustrujące – zauważyła Annie. – Czasem naprawdę chciałabym napisać coś nowego.

– Spokojnie, ten stan ci wkrótce minie. Zostaniesz robotem, jak ja. – Zaśmiała się i wróciła do pisania.

Ukończenie tekstu na trzy tysiące znaków zajęło jej jakieś trzynaście minut. Kurs szybkiego pisania na klawiaturze zrobił swoje, więc zawsze miała trochę więcej czasu na wyszukiwanie informacji. Postawiła ostatnią kropkę, a potem ziewając, kliknęła „odśwież kolejkę”. Z nadzieją spojrzała na trochę za długo ładujący się ekran. Po chwili wynik pojawił się na monitorze.

Chlorowanie basenów ogrodowych – wskazówki i dawkowanie. Cztery tysiące znaków.

Znów się zaśmiała, bo to była kolejna rzecz z cyklu tych, o których nie miała zielonego pojęcia. No ale przecież kobieta pisząca żadnego tekstu się nie boi, prawda? Otworzyła wszechwiedzące Google, znalazła, co trzeba, i zabrała się do pracy.

Była w tej firmie już pięć lat i lubiła mieć najlepsze wyniki, więc mimo żarcików i narzekania na tematy naprawdę się starała. Motywacja? Pieniądze. To chyba jasne? Z pierwszych linijek chlorowania wyrwał ją brzęczący na biurku telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła, że dzwoni szef. Odebrała połączenie i odwróciła się do tyłu, patrząc w kierunku przeszklonego pomieszczenia, w którym w ciągu dnia przesiadywał prezes. Mężczyzna w jasnej koszuli i z włosami jak zwykle postawionymi na żel uśmiechnął się i machnął do niej ręką, jeszcze zanim go usłyszała.

– Dzień dobry, panno Amelio! – zawołał tym swoim czarującym głosem, gdy tylko przysunęła komórkę do ucha.

– Czym mogę służyć, szefie? – spytała rzeczowo.

– Masz dzisiaj wolny wieczór, więc możesz wybrać się ze mną na kolację. Homar? Krewetki? Sushi? – wyliczał. – Zgodzę się na wszystko!

– Kuszące, ale jak zwykle odmówię – odpowiedziała i uśmiechnęła się tak, żeby widział przez szybę jej piękne, białe zęby. – Płaci mi pan za pisanie, a ponieważ zasady są zasadami, to z szefami się nie umawiam – dodała, szczerząc się w jego kierunku, ale mówiąc to bardzo serio.

– Rozumiem, ale mimo to niezmiennie będę próbować.

– Za każdym razem będę odmawiać z równą uprzejmością – odparła, mrugając do niego okiem.

– Amelio! – zmienił ton. – Rozmyśliłem się jednak. Zwalniam cię w trybie natychmiastowym, a wieczorem zjemy kolację.

– Wysłać panu zatem do napisania ten tekst o chlorowaniu wody w basenie? – spytała z uśmieszkiem. – Zostało mi jeszcze prawie cztery tysiące znaków.

– Yyy – jęknął. – Nie masz dla mnie litości!

– Zgadza się, jestem bezwzględna. – Parsknęła i nie czekając na kolejne zdanie, rozłączyła się.

Ta gierka między nią a szefem trwała już dobre pół roku. On niezmiennie próbował ją poderwać i to na masę różnych sposobów: a to na kolację, a to na spacer, na wino, kino, teatr, a nawet na mecz piłki nożnej. Ona z kolei za każdym razem mu odmawiała, bo doskonale wiedziała, czym grozi romans z szefem. Poza tym na brak romansów akurat nie mogła narzekać. Jej nietuzinkowy wygląd, wyszczekana jadaczka, długie, ciemne włosy i nogi aż do nieba przyprawiały o szybsze migotanie spodni prawie każdego mężczyznę. Zresztą często z tego korzystała, bo bynajmniej nie należała do tych pruderyjnych cnotek, które żeby pójść do łóżka, musiały iść na pięć randek, usłyszeć historię jego życia, zaliczyć wyszukane kolacyjki, poznać panią mamusię i nasłuchać się komplementów o swojej urodzie. Jeśli chciała seksu, to po prostu go chciała. Bez tych wszystkich głupich konwenansów i udawania niedostępnej dziewicy.

Nie znaczyło to, że była łatwa ani, że chodziła do łóżka z każdym. Wybierała po prostu mężczyzn, którzy w jakiś sposób ją pociągali. Rozmową, wyglądem, pracą, pasją, albo miną, którą u nich zauważyła. I wtedy wystarczył błysk oka między nią i nimi i już wiedziała, że będzie ciekawie. W łóżku! Nie w życiu. Amelia nie planowała zamążpójścia i była dumna z tego, że nie daje się wciągnąć w korkociąg małżeński tylko po to, żeby dorwać faceta, zaobrączkować go jak krowę, wydoić, a potem rodzić mu dzieci aż do śmierci. Na samą myśl miała od tego ciarki.

Wróciła do tekstu i z nieukrywaną satysfakcją, którą dawało jej odrzucanie starań o jej względy, pisała jeszcze szybciej niż wcześniej. Adoracja była dla niej czymś w rodzaju naturalnego motoru napędowego, ale oczywiście oficjalnie nią gardziła i udawała, że zupełnie jej to nie wzrusza.

Późnym popołudniem skończyła pracę z pewnością, że wykonała ją ponad normę i zasłużyła na podwyżkę, której oczywiście nie dostanie, a potem wrzuciła swoje rzeczy do torebki i wstała od biurka.

Pożegnała się ze współpracownikami i szybkim, pewnym krokiem ruszyła do drzwi. Była niemalże przekonana, że jej wyjście obserwuje przynajmniej kilku mężczyzn, którzy lubili zawiesić wzrok na jej krągłych pośladkach, uwypuklonych przez wąskie, doskonale dopasowane jeansy. Miała dziś na sobie wysokie, czarne szpilki i krótki top, które w zestawieniu z postarzanym błękitem spodni – w sklepach to prawdziwa rzadkość! – wyglądały po prostu oszałamiająco. Tak, była świadoma swojego wyglądu i nie zamierzała udawać, że jest inaczej. Nie pasowały do niej skromne spojrzenia, nieśmiałe trzepotanie rzęsami i filigranowe minki, które miały pokazywać, jak cudowną i nieporadną jest kobietą. Amelia nie szukała faceta, który przytuli ją do swojej klatki piersiowej, pogłaszcze i będzie się nią czule opiekował, niczym ojciec. Ona szukała mężczyzn, którzy pragnęli przyjemności i potrafili ją dawać. I najlepiej, żeby później szybko znikali, zanim przyjdą im do głowy jakieś romantyczne bzdety.

Patrząc z boku, można by pomyśleć, że była bezczelna i miała tupet, ale ona po prostu znała swoją wartość – w przeciwieństwie do większości kobiet – i nie chciała w życiu udawać kogoś, kim nie jest. Nie dawała się wtłoczyć w te żenujące stereotypy nakazujące kobiecie szybko szukać męża, bo tylko to ją naprawdę uszczęśliwi. Co za bzdura!

Wyszła z budynku firmy i lekkim krokiem ruszyła w stronę parkingu, na którym stał jej samochód. Z daleka uśmiechnęła się na myśl o tym, że zaraz usiądzie na jasnej skórze fotela kierowcy w swoim małym volvo. Lubiła ten moment i naprawdę cieszyła się tym samochodem jak dziecko. Miała go już drugi rok, oczywiście kupiony na raty i kosztem wielu wyrzeczeń, ale w salonie! Nówka sztuka, żadnej fuszerki i wcześniejszego klepania, żeby tylko opchnąć wóz nieznającej się na tym kobiecie.

Jej poprzednie auto było używane i chociaż miało być cudem wszechświata, okazało się kosztożernym gratem, z którym co chwilę bywała u mechanika. Kiedy więc podjęła decyzję o kupnie nowego samochodu, nie popełniła już tego błędu. Podeszła do drzwi, kliknęła przycisk na pilocie i za moment siedziała w środku. Otulił ją ten przyjemny zapach wozu, w którym nie pali się papierochów, nie żre fast foodów i nie wozi dzieci srających w pampersy. Odpaliła silnik i ruszyła prosto do domu. Zakupy zrobiła wczoraj, wracając znad morza, dzięki temu dziś po pracy mogła już w pełni się zrelaksować. Czekała na to aż trzy tygodnie, więc w planie miała wieczór na sofie, przy lampce czerwonego wina i ulubionej muzyce sączącej się z głośników.

Pewnie nie tęskniłaby tak bardzo za domem, gdyby nie fakt, że na urlopie w nadmorskim Bay Head, oddalonym od Trenton ledwie o sześćdziesiąt mil, miała być tydzień, a skończyło się na trzech. I to przymusowych!

Pech chciał, że w ośrodku wczasowym, w którym wypoczywała, ktoś podłapał to nowe, zaraźliwe dziadostwo, o którym jęczał dziś cały świat, no i zarządzono kwarantannę. Niecała godzina drogi od domu, a Amelia była uziemiona i nie miała prawa wrócić! Teoretycznie mogła się cieszyć z dwóch dodatkowych tygodni urlopu. Ale co to za radość, gdy nie mogła wyjść z pokoju, o spacerach po plaży musiała zapomnieć i jeszcze pozostało liczyć na to, że ktoś przywiezie jej jakieś zakupy, bo przecież sama ich zrobić nie miała możliwości. Te trzy tygodnie ciągnęły jej się niesamowicie.

Amelia skręciła na rondzie i z daleka zobaczyła swój wieżowiec. Przyspieszyła, chociaż jednocześnie zerkała uważnie na prędkość, żeby nie przekroczyć maksymalnej i nie stracić prawa jazdy. Kolejne utrudnienie życia zdecydowanie nie było jej teraz potrzebne. Wreszcie dojechała na miejsce, zaparkowała w garażu podziemnym i windą ruszyła na górę. Trzynaste piętro. Odetchnęła z ulgą i wpatrywała się w podświetlane cyferki wskazujące mijanie kolejnych pięter.

Wysiadła na trzynastym i za chwilę była w mieszkaniu. Zsunąwszy szpilki, popchnęła je niedbale pod ścianę, odwiesiła torebkę na wieszak i wolnym krokiem skierowała się do łazienki. Wreszcie własny prysznic! Ciepła woda, na której nagrzanie się nie trzeba czekać wieków; ulubione kosmetyki; miodowy płyn do ciała i deszczownica idealnie rozpryskująca wodę i niestrzelająca w oko z jakiegoś pękniętego wężyka. Zsunęła spodnie, zrzuciła top i zniknęła za drzwiami.

***

Anton usłyszał trzaśnięcie i od razu podniósł wzrok w stronę monitorów rozstawionych na biurku, w swoim domowym gabinecie. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, jak Amelia wchodzi do mieszkania i zsuwa ze stóp te swoje niebotycznie wysokie szpilki. Nie widział jej już tak dawno, że naprawdę się za nią stęsknił.

Natychmiast przysunął się do biurka i skupił wzrok na centralnie ustawionym ekranie, który pokazywał obraz z jej salonu. Ta kobieta jak zwykle wyglądała obłędnie i szczerze mówiąc, nie miał pojęcia, jak ona to robi. Długie, ciemne, jedwabiście miękkie włosy opadały jej za odsłonięte ramiona i końcówkami wodziły po nagiej skórze. Wydatne piersi opinane przez top, zdawały się zapraszać do dobrej zabawy, chociaż niestety jego nigdy do tej zabawy nie zaprosiły. Cóż, jako sąsiadowi zostało mu ją tylko podziwiać i ewentualnie prowadzić z nią długie rozmowy, kiedy czasem wpadali na siebie i zapraszała go na wino. Anton uwielbiał jej towarzystwo i gdyby tylko mógł, byłby w jej życiu kimś znacznie ważniejszym niż jedynie sympatycznym sąsiadem. Amelia najwyraźniej jednak nie miała ochoty na taką zażyłość, co dała mu do zrozumienia kilka razy, i to w bardzo jednoznaczny sposób, więc cóż… brał, co mógł.

Kamery w jej mieszkaniu zamontował już jakiś czas temu i od tego momentu stał się aktywnym uczestnikiem jej życia.

Poranki, minimalistyczne śniadania, kolacje na bogato – tu miał na myśli liczbę pochłanianych przez nią kalorii, a nie jakieś ekskluzywne dania! – spotkania z przyjaciółkami, a nawet seks z mężczyznami, których nie znał. To wszystko było w zasięgu jego oczu. A Anton kochał patrzeć. Żeby zachować do siebie resztki szacunku i nie myśleć o sobie jak o psychopatycznym podglądaczu, ograniczył jednak swoje fantazje i kamery umieścił tylko w salonie i jadalni. Jeszcze nie miał odwagi wstawić ich do łazienki ani do sypialni, chociaż coraz częściej chodziło mu to po głowie.

Kiedy Amelia zniknęła pod prysznicem spojrzał na siebie i przypomniał sobie, że nie kąpał się już ze dwa dni, więc uznał, że pójdzie jej śladem, odświeży się i zapuka do jej drzwi. Może będzie miała ochotę na wspólne wino? Kilka minut później stał pod strumieniem i lał na siebie galony chłodnej wody. Wolał nie ryzykować ciepłej, która sprawi, że za chwilę zacznie się pocić. Co jak co, ale Amelia zwracała uwagę na zapachy, więc jeśli miał ją dzisiaj odwiedzić, to musi wyglądać i pachnieć modelowo.

Prysznic zajął mu wyjątkowo dużo czasu i kiedy wyszedł spod niego owinięty tylko w biały ręcznik, najpierw spojrzał w lustro wiszące w salonie. Uśmiechnął się na swój widok. Ostatnio trochę więcej ćwiczył i jego muskulatura wyglądała coraz lepiej. Koniec z wiszącymi bicepsami i małym, odstającym brzuszkiem, po którym od razu było widać, że pakował do niego więcej żarcia, niż powinien był. Czuł, że jeśli chce zaimponować kobiecie i to tej kobiecie, to musi bardziej o siebie dbać.

Amelii nie było kilka tygodni, ale zanim zaczął się o nią martwić, dowiedział się, że ma kwarantannę w jakimś nadmorskim ośrodku w Bay Head, więc to był idealny czas na to, żeby przycisnąć własną formę. Nigdy nie wyglądał jak chodzące bóstwo i daleko mu było do miana „przystojny”, ale tyle, ile mógł, to zrobił, i obiecał sobie, że teraz będzie tylko lepiej. Odsunął się od lustra, napiął mięśnie, a potem poszedł szukać czystych spodni i jakiegoś wygodnego T-shirtu. Nie wyobrażał sobie przyjść do niej w koszuli, skoro byli sąsiadami. Kto normalny chodzi po domu w koszuli? Od razu domyśliłaby się, że znów chce ją podrywać, a ponieważ zmienił strategię, bo wcześniejsza zwyczajnie nie działała, to musiał dostosować się do nowej. Ostatecznie w rozgrywce o kobietę wygrywa przecież jej najlepszy przyjaciel. Pocieszyciel, wspierający kolega, facet oddany jak brat i takie tam. Gość czuły i rozumiejący wszystko. Tak przynajmniej piszą w książkach.

Anton ubrał się, a potem wrócił do gabinetu i spojrzał na ekran. Amelia leżała na sofie z nogami wysuniętymi do góry i chyba słuchała muzyki. Nie miał podłączonego dźwięku, ale domyślił się po tym, że ekran telewizora był zgaszony, a ona rytmicznie poruszała stopą.

Sięgnął po perfumy, psiknął delikatnie po koszulce i ruszył w stronę drzwi. Po chwili stał już w progu jej mieszkania, złapał głębszy oddech, a potem energicznie zapukał. Oczywiście, że mógł użyć dzwonka, ale pukanie bardziej mu się podobało. Nie wybijało człowieka z nastroju tak mocno, jak wyjący na pół domu dzwonek. Przysunął ucho, ale poza cicho płynącą ze środka muzyką nie wychwycił żadnego ruchu, więc zapukał ponownie, tym razem mocniej. Trochę trwało, zanim Amelia zaczęła szurać przy zamku i wreszcie mu otworzyła.

– Wszelki duch! – zawołał, widząc jej twarz wychylającą się zza drzwi. – Cześć! Wypuścili cię już z tej kwarantanny? – dodał.

– Wreszcie, bo już myślałam, że tam zwariuję. – Amelia uśmiechnęła się i przesunęła obok, tak, żeby mógł wejść do środka. – Wskakuj, napijesz się ze mną drinka?

– Z przyjemnością – odparł i wszedł do jej mieszkania. – Liczę na jakieś soczyste opowieści z czasu dramatycznego zamknięcia i pełnej grozy izolacji. – Zaśmiał się.

– A daj spokój, gdyby nie całkiem znośne towarzystwo, to zanudziłabym się na śmierć – powiedziała. – Masz pojęcie, ile czasu czekaliśmy na ponowne testy? Wszyscy zdrowi, ale ukradli nam kilka tygodni z życia. Ot tak. – Pstryknęła palcami.

– Wyobrażam sobie.

– Nie sądzę. Wyobraźnia jest znacznie słabsza niż rzeczywistość.

Amelia wskazała mu sofę i podeszła do barku.

– Whisky? Piwo?

– Whisky. Z lodem.

– Zawsze się boję, że zechcesz piwo, którego zresztą nigdy nie mam – powiedziała, uśmiechając się do niego.

– Też nie przepadam – rzucił Anton i patrzył, jak obiekt jego starań nalewa alkoholu do kryształowej szklanki.

– Lód znajdziesz tam. – Wskazała lodówkę i podała mu whisky. – Wiesz, że nie jestem kultową panią domu i goście obsługują się sami.

– Wiem, ale w sumie najpierw wrzuca się lód, a potem nalewa whisky – odparł z nutką nieukrywanej satysfakcji, łapiąc ją na pomyłce.

– Po paru tygodniach kwarantanny ciesz się, że w ogóle coś pamiętam. – Zaśmiała się.

– No to opowiadaj, jak to wygląda – zaczął, otwierając jednocześnie zamrażarkę i szukając kostek w dolnej części. – Wszyscy zestresowani, przerażeni i czujący zbliżający się koniec ich nędznego życia?

– Raczej wściekli na zepsute plany wakacyjne. Dobrze, że hotel załatwił nam dowóz jedzenia i obsługa stanęła na wysokości zadania, bo inaczej byłoby trudno.

Amelia usiadła na sofie i z westchnieniem ulgi wyrzuciła nogi na oparcie.

Odetchnęła z przyjemnością i powoli przysunęła szklankę do ust. Anton uważnie ją obserwował, ale tylko na tyle, żeby nie domyśliła się, w jaki sposób na nią patrzy. W głowie powtarzał sobie, że ma być wyłącznie jej przyjacielem. I chociaż wcale nie było to dla niego łatwe, bo kiedy na nią patrzył, do głowy od razu napływały mu mocno niegrzeczne myśli, to starał się, jak mógł.

– A to „całkiem znośne” towarzystwo, o którym wspomniałaś? – zapytał, przyglądając się kosmykowi włosów, który właśnie niesfornie ułożył się na jej policzku. – Ktoś interesujący?

Amelia spojrzała na niego, przymykając oczy. Owszem, był tam ktoś ciekawy i musiała przyznać, że dostarczył jej wielu emocji, ale czy chciała mu o nim opowiadać?

– No mów! Widzę, że myśli parują ci uszami. – Zaśmiał się.

– Chyba nie jesteśmy jeszcze tak blisko, Anton, żebym opowiadała ci o moich seksualnych przygodach – powiedziała wprost.

– Spróbuj. – Uśmiechnął się. – Co masz do stracenia?

Amelia zmarszczyła brwi i zdała sobie sprawę z tego, że w zasadzie nic. Nie planowała z Antonem romansu, jej przyjaciółki nie było w mieście, więc właściwie mogła się z nim podzielić tą historią.

– Chętny na mały test wytrzymałości? – spytała.

– Jasne, sprawdź mnie – rzekł niższym głosem i spojrzał na nią prowokująco.

Kobieta usiadła na sofie ze skrzyżowanymi nogami i oparła się plecami o kolorową poduchę. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl o tym, że być może jej opowieść sprawi, że Anton wreszcie na zawsze się od niej odczepi. Chociaż w gruncie rzeczy lubiła go, więc jeśli to zniesie, może i okaże się materiałem na… przyjaciela? W głowie zadźwięczało jej coś, co kiedyś powiedziała jej najlepsza koleżanka: przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje. Skrzywiła się lekko i potrząsnęła głową, jakby chciała to od siebie odgonić.

– Tylko potem mi nie mów, że nie ostrzegałam.

– Będę milczał jak grób i udawał niewzruszonego – rzekł Anton pewnym głosem, ale zaraz potem przełknął ślinę ze zdenerwowania.

Czym innym było oglądać przez bezpieczny ekran monitora jej seks z jakimiś facetami, a czym innym słuchać o nim, patrząc jej prosto w oczy. Spiął się w sobie i postanowił, że będzie twardy.

Edwin

Amelia leżała na łóżku i przeklinała w myślach dzień, w którym zdecydowała się na ten piekielny urlop. Zamiast siedzieć na plaży i opalać ciało w gorących promieniach słońca, przyszło jej spędzać kolejny dzień w zamkniętym, hotelowym pokoju, w którym przechodziła właśnie kwarantannę. Co za idiotyczny pomysł, żeby tak zamykać ludzi!

Przypomniały jej się wszystkie filmowe sceny o zombie, zarazach, wirusach opanowujących świat i miała ochotę zwymiotować. Urlop spalony. Wstała z łóżka i wyszła na przylegający do pokoju balkon. Sięgnęła po paczkę leżących na parapecie papierosów, które kupił jej ktoś z obsługi hotelowej i za chwilę zaciągała się głęboko, próbując uspokoić tę wściekłość, która w niej teraz siedziała. Na co dzień nie paliła, bo nie przepadała za dymem papierosowym, ale ponieważ nudziła się tu strasznie, to chyba z tej nudy stwierdziła, że dla rozrywki byłoby miło zapalić sobie na balkonie. Miała pokój na piętrze, więc podziwiała widoki, wyobrażając sobie, że są lepsze niż w rzeczywistości. Ciąg domków jednorodzinnych miasteczka Bay Head, park, w którym były może ze cztery drzewa i kawałek nieba. Ot, cała przyjemność przez najbliższe tygodnie. Na samą myśl o oglądaniu przez cały ten czas gołębi przemieszczających się po rynnach budynków, to w prawo, to w lewo, znów się zaciągnęła.

– Mogę ognia? – zapytał jakiś mężczyzna z balkonu obok.

Amelia odwróciła się i zauważyła, że stojący tam facet rzeczywiście mówi do niej.

– Proszę – odparła, wyciągając ku niemu zapalniczkę.

– Ale nie zarazi mnie pani wirusem? – zapytał z dziwnym uśmieszkiem.

– Spokojnie, w tej chwili emanuję jedynie wirusem nerwicy.

Mężczyzna odpalił sobie papierosa, podziękował i wyciągnął ku niej dłoń z zapalniczką. Kiedy próbowała ją zabrać, minimalnie cofnął palce do siebie. Amelia zrobiła krok do przodu i znów spróbowała jej dotknąć, a on powtórzył ruch i cofnął się o kolejny krok. Spojrzała mu w oczy i zaczęła się śmiać.

– Pan robi to celowo! – zauważyła z godnym pożałowania refleksem.

– Ależ skąd – powiedział z charakterystycznym przekąsem. – Mieszkamy obok, jesteśmy na siebie skazani przez przynajmniej dwa tygodnie, więc szukam towarzystwa. Trafiłem?

– Nie najgorzej. – Uśmiechnęła się i podała mu dłoń, w której nie trzymała papierosa. – Amelia.

– Edwin – przedstawił się i ścisnął jej rękę. – Teraz przekazaliśmy sobie swoje zarazki, więc mamy to z głowy – zażartował.

– A co z moją zapalniczką?

– Proszę. – Podał jej przedmiot na otwartej dłoni, ale kiedy tylko go musnęła, mocno zacisnął swoją.

Zanim zdążyła się zorientować, mężczyzna wyrzucił papierosa i przyciągnął ją do kratki oddzielającej ich balkony. Przełożył ramię na drugą stronę i złapawszy ją w pasie, przysunął do siebie. Amelia znieruchomiała zaskoczona.

– No co pan?

– Edwin – powtórzył. – Jakie palisz? – spytał, a kiedy próbowała otworzyć usta, nagle zbliżył się do niej i zaczął ją całować.

– Kurwa! Facet! – krzyknęła. – Ty tak serio? Ja pierdolę, no co za mierny podryw! – zawołała prawie oburzona i odsunęła głowę.

– Wcale cię nie podrywam, ale sytuacja jest ciekawa, prawda?

– Puścisz mnie czy mam ci tutaj urządzić jakąś scenę?

– Amelio, wyobraź sobie, że będziemy tu umierać z nudów przez najbliższe tygodnie – powiedział, przyjmując dziwnie rzeczowy ton głosu. – Może to jakoś wykorzystamy? – dodał, puszczając jej oczko.

Amelia dopiero teraz przyjrzała się jego tęczówkom. Były co najmniej dziwne. Niebieskie, zimne jak lód i… całkiem interesujące. Edwin patrzył na nią, jakby coś sondował.

– Co masz na myśli? – zapytała, nie spuszczając spojrzenia z tych jego niepokojących oczu.

– Za dwa tygodnie każde z nas pojedzie w swoją stronę i prawdopodobnie już nigdy się nie spotkamy – powiedział. – A gdybyśmy w tym czasie zrealizowali tu swoje fantazje? Ja, ty, dwa niezłe ciała, które mogłyby sprawić sobie przyjemność – mówił dalej, a Amelia patrzyła na niego, jakby urwał się z choinki. – No nie patrz na mnie z tą całą waszą babską pruderią. Masz niesamowitą szansę puścić wodze wyobraźni, kochać się bezwstydnie do rana, a potem zapomnieć o wszystkim. Czy to nie jest kuszące?

Amelia przełknęła ślinę i zastanowiła się nad tym.

– Dziwny z ciebie człowiek.

– Bo przechodzę do rzeczy, zamiast bawić się w otoczkę randek, czułych słówek i całej reszty tego pieprzenia? – spytał zupełnie spokojnie.

– No właśnie – odparła i zaczęła się śmiać. – Jeszcze nigdy nikt nie złożył mi w taki sposób propozycji pójścia do łóżka.

– Pierwszy raz zawsze robi wrażenie. – Wzruszył ramionami. – To jak?

– Puść mnie i się nad tym zastanowię – powiedziała, czując na sobie jego wzrok.

W tym facecie było coś, czego nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Oczywiście, że powinna była dać mu w pysk i odejść obrażona, ale szczerze mówiąc, zgadzała się z tym, że romantyczne tło do seksu dwójki obcych sobie ludzi zabiera za wiele czasu. Chcesz przyjemności, bierzesz przyjemność, po co dorabiać do tego kolacyjki, świece, muzykę i resztę bzdur? Sama wyznawała tę zasadę, ale jednocześnie lubiła, jak mężczyzna trochę ją uwodzi, zanim przejdą – albo ona przejdzie – do rzeczy. Czyżby czekała ją jakaś nieoczekiwana zamiana ról?

Edwin odsunął rękę i sięgnął po papierosa. Zanim się zorientowała, przeskoczył przez oddzielającą ich barierkę i stanął na jej balkonie.

– Druga próba zapalenia – powiedział i kiwnął głową w kierunku ręki, w której trzymała zapalniczkę.

Kiedy mu ją podała, zapalił i rozejrzał się po balkonie. W drugim jego końcu zauważył dodatkowe krzesło, więc przysunął je do siebie i usiadł. Zaciągnął się papierosem, a Amelia patrzyła, jak za moment wydmuchuje z siebie cienki, ledwie widoczny dymek. Musiała przyznać, że wyglądał ciekawie. Nie, żeby był jakimś bogiem seksu, na widok którego omdlewałaby z wrażenia, ale miał w sobie coś, co jej się podobało. Luźny T-shirt okrywający dość dobrze zbudowany tors, ciemne jeansy i minę kogoś, kto łączył w sobie dwie różne moce. Ciemną i jasną. No chyba że straciła nosa do mężczyzn i czegoś nie widziała. Ewentualnie mógł ją zmylić jego dwudniowy zarost.

– Oceniasz mnie właśnie? – spytał.

– Owszem.

– I jak wypadam w twojej wyobraźni?

– Cudem wszechświata to ty nie jesteś, ale… – Zanim zdążyła dokończyć, Edwin odwrócił się w jej kierunku i zaczął się śmiać.

– Taaak, ja też z cudem wszechświata jeszcze nie spałem, ale twardo stąpam po ziemi. Słyszałaś, że cudów nie ma?

Przysunął się do niej tak blisko, że prawie czuła ocieranie się jego ciała o piersi. Wzięła głębszy oddech.

– Realista?

– Trochę tak. Ale lubię ryzyko, jak widzisz – powiedział i przyciągnął ją do siebie.

Teraz Amelia zdecydowanie poczuła swoje piersi na jego koszulce i zauważyła, że facet ją podnieca. Uśmiechnęła się pod nosem.

– To jak? Pokażesz mi swój pokój? – spytał i popchnął ją lekko w stronę wejścia.

– A którą jego część chciałbyś zobaczyć? – odparła, gdy przekraczali już próg między balkonem a sypialnią.

– Stół kuchenny – powiedział bardzo poważnie. – Jestem wielbicielem mebli – dodał i rozejrzał się po pokoju, kierując się w stronę aneksu.

Cały czas trzymał Amelię w ramionach, więc to on tutaj prowadził, a ona przestawiała stopy, idąc tyłem tam, gdzie się przesuwał. Jednocześnie czuła, jak rośnie jej napięcie i jak mocno ta sytuacja na nią działa. Rzeczywiście trzy pierwsze randki były zbędne, a czułe słówka zastępowała jego pewność siebie. Po chwili znaleźli się przed stołem, a Edwin jednym szybkim ruchem obrócił ją tyłem do siebie, a potem chwycił jej ręce i oparł je o blat. Lekko docisnął dłonią jej plecy, tak, żeby położyła się niżej, a potem w ułamku sekundy sięgnął do zamka jej spodni, rozpiął je i zsunął do połowy kolan, uniemożliwiając jej swobodne ruchy.

– To jest gra wstępna? – spytała i zdała sobie sprawę z tego, że jej głos wyraźnie wskazuje na podniecenie, jakiego tak szybko się po sobie nie spodziewała.

– Nie. Ale to tak – odpowiedział.

Położył ręce na jej nogach i powoli sunął do góry. Kiedy znalazł się w okolicy jej nagich, wypiętych pośladków, rozchylił je i usłyszał, jak kobieta ciężko oddycha.

– Dobry jesteś, cholera.

– Edwin – sprostował i uderzył ją lekko w pośladek.

– Mhm, Edwin – wyszeptała, czując, jak po jej ciele rozlewa się gorąco.

Edwin ponownie uderzył ją w to samo miejsce, a potem zrobił to jeszcze raz i jeszcze raz.

– Ej, nie przesadzasz? – wydusiła, jakby w geście obrony, ale tak naprawdę czuła, że dzięki tym uderzeniom jest już tak gorąca i pobudzona, że długo tego nie wytrzyma.

– Skądże. Nie protestuj bez sensu, przecież widzę, że chcesz – powiedział, a ona zacisnęła zęby.

Usłyszała, jak za jej plecami Edwin rozpina sprzączkę paska i zsuwa spodnie. Zanim w nią wszedł, nachylił się i mocno złapał ją za włosy. Amelia poczuła, jak jej głowa bezwolnie się odchyla.

***

– I tak po prostu mu na to pozwoliłaś? – Anton wydawał się zdziwiony.

– Tak wyszło. – Amelia uśmiechnęła się na samo wspomnienie.

– Byłem przekonany, że w łóżku to ty rządzisz i decydujesz, więc przyznaję, jestem wstrząśnięty – powiedział bez cienia obłudy.

– Wiesz, jestem otwarta na nowości, a sytuacja była tak napięta, że… ciało samo chciało – rzuciła i zaczęła się śmiać.

– I co było dalej? Jednorazowy numerek?

– Coś ty. Do końca kwarantanny praktycznie codziennie były jakieś… hmm… sytuacje – mruknęła.

Anton podrapał się nerwowo w głowę i nie wiedział, co powiedzieć. Nie znał jej od tej strony. Wiedział wprawdzie, że jest bardzo wyzwoloną i pewną siebie kobietą, ale wydawało mu się, że nawet to nie sprawi, że mogłaby chcieć takiego przedmiotowego traktowania. Dziwnie mu było z tą świadomością.

– No co tak patrzysz? – zapytała.

– Dziwię się. A te pozostałe sytuacje, jak to ładnie ujęłaś, były w podobnym guście?

– Jeśli przez gust masz na myśli jego przewagę, to nawet bardziej.

– Bardziej?

– Mhm – potwierdziła. – Okazało się, że on jest jakimś wziętym prawnikiem i ma takie swoje dominujące fantazje. Ale cieszę się, że to już za mną. Nie wymieniliśmy telefonów, gdyby cię to ciekawiło.

– Czyli przygoda i zapominasz? Tak, jak mówił?

– Właśnie, chociaż myślę, że długo go będę pamiętać. Był trochę dziwny czasami.

– To znaczy?

– Trudno powiedzieć, ale bywało, że podczas tych spotkań w jakiś sposób się go bałam. Bywał brutalny, chociaż w granicach mojej akceptacji, no i miał jakiś fetysz z ciągnięciem za włosy. Chyba dodawało mu to paru punktów do rozbuchanego ego – wyjaśniła.

– Myślisz? A z ciekawości: czym dla ciebie są granice akceptacji, jeśli chodzi o brutalność?

– Cóż… to ten stan, kiedy coś cię boli, ale na tyle, że sprawia więcej przyjemności niż przykrości.

– Przyjemny ból?

– No nie mów mi, że ty nigdy nie zadałeś kobiecie żadnego bólu w łóżku? – spytała, poruszając brwiami.

– Nigdy takiego, przez który mogłaby się mnie bać.

– Więc nie wiesz, jakie to potrafi być podniecające – skwitowała, patrząc na niego jak na dziecko.

Musiała przyznać, że Anton trochę tak wyglądał. Niby wyrośnięty, ale jego anielska twarz w połączeniu z blond włosami, które zawsze były idealnie ułożone, i brakiem zarostu, sprawiała, że wyglądał młodo i, nie ukrywajmy, mało męsko. Przynajmniej jak na jej gust. Przeszło jej przez myśl, że może dlatego tak rzadko widuje go z kobietami. Mężczyzna musi mieć w sobie coś drapieżnego, coś intrygującego, niepokojącego. Anielskie twarze są takie… bezpłciowe.

– Adrenalina, jak mniemam? – zapytał.

– Spróbuj kiedyś odrobiny bólu, Anton, wyzwania – odpowiedziała. – No chyba że jesteś tym typem, który woli, jak to kobieta dominuje? – zagadnęła. – Może jeszcze tego nie sprawdziłeś? – Wbiła w mężczyznę spojrzenie tak, że przez czoło przemknęła mu jakaś zmarszczka.

– Nie sprawdziłem, chociaż… jestem otwarty na nowości – odparł, próbując zażartować, ale średnio mu to wyszło. – Krótko mówiąc, nie nudziłaś się na tej kwarantannie? – dodał, zmieniając minimalnie temat.

– Nudziłam. Z Edwinem spotykałam się na godzinę, czasem pół, szybki seks, a potem nuda – powiedziała zdawkowo. – Chociaż miewał ciekawe pomysły co do scenerii. Okazał się fanem zbliżeń w miejscach, w których jest wysokie ryzyko wpadki.

– O. To może to cię tak na niego nakręciło?

– Pewnie też. Nie co dzień uprawia się seks w stołówce dla turystów, wspólnym WC na piętrze czy na korytarzu, tuż pod drzwiami właścicieli. – Zaśmiała się.

– To wiele wyjaśnia. – Anton wychylał kolejną szklankę whisky i patrzył na Amelię jakoś inaczej.

Starał się to ukryć, ale myślał o tym, czy gdyby teraz z całą pewnością siebie i bez patrzenia na jej sprzeciw zainicjował jakąś „sytuację”, to czy ona by się na to zgodziła? A może był dla niej zbyt miękki, zbyt miałki i mało ciekawy? Może wcale nie chodziło jej o to, że nie sypia z sąsiadami, a o to, że on swoją osobowością zwyczajnie jej nie pociągał? Zamyślił się, ale nie znalazł w głowie żadnej odpowiedzi poza wmawianiem sobie, że na końcu w walce o kobietę i tak wygrywa lojalny przyjaciel. Miał szczerą nadzieję, że się co do tego nie mylił.

– Jeszcze whisky? – spytała, widząc, że jego szklanka jest już prawie pusta.

– Nie, dzięki. Jutro rano idę do pracy i muszę być przytomny. – Pokręcił głową. – Mamy klienta z Holandii i oddelegowali mnie do pogawędek, więc będę się oszczędzał.

– Jasne, jasne, nie tłumacz się.

– Poważnie mówię! – zaprotestował, jakby nieco zbyt mocno.

– Nie twierdzę, że nie. Leć spać i grzecznie się wyśpij – dodała z nutką sarkazmu.

– Grzeczni chłopcy podobno idą do nieba.

– A niegrzeczni świetnie się bawią – odparowała, wstając z sofy i podchodząc do niego.

Przejechała ręką po jego jasnych włosach, zupełnie jakby głaskała niesfornego dziesięciolatka, i poszła w stronę łazienki.

Anton zebrał się w sobie, uznając, że to doskonały moment na wyjście.

– To ja znikam. Dzięki za opowieści i za towarzystwo!

– Przyjemność po mojej stronie – odparła Amelia, niedbale zamykając za sobą drzwi toalety.

Anton stał w salonie jeszcze chwilę i patrzył za nią, czekając, aż usłyszy szum płynącej wody.

– I… cieszę się, że już jesteś – dodał ciszej.

Westchnął, odwrócił się i wyszedł z mieszkania. Kiedy tylko zjawił się w swoim, oparł się o zamknięte drzwi i poczuł, jak z ramion spływa mu całe nagromadzone w nich napięcie. Głęboko odetchnął i zaklął na tyle głośno, żeby sobie ulżyć, i na tyle cicho, żeby nie przeszło przez ściany. Co mu, do licha, przyszło do głowy, żeby pytać ją o seks z innymi mężczyznami? Znowu pomyślał, że czym innym było podglądanie jej przez kamery, na ekranie własnego monitora, a czym innym słuchanie, jak z drżeniem w głosie opowiadała mu, jak inny facet ją brał. Dramat! Stał i oddychał ciężko. Jego strategia „na przyjaciela” miała wyraźne wady i nie wiedział, czy poradzi sobie z tymi emocjami.

Zbierał się chwilę w sobie, a potem poszedł do gabinetu i usiadł przed ekranem. Amelia jak gdyby nigdy nic leżała już na sofie, popijała drinka i rytmicznie kiwała stopą. Zapatrzył się na jej długie nogi i nie mógł przestać wyobrażać sobie, jak ich dotyka. Jednocześnie w głowie kołatała mu się myśl, że jej wcale nie spodobałby się jego spokojny, ciepły dotyk. Ta kobieta kochała emocje, przygodę i adrenalinę, a on nie mógł jej tego zapewnić. Czy w ogóle potrafiłby dominować na tyle, żeby ją to podnieciło? Żeby potrafiła mu się oddać? I co ważniejsze: czy on w ogóle chciał dominować? Zawsze wyobrażał sobie, że seks to wzajemny, pełen pasji akt między dwojgiem ludzi, i tak też do niego podchodził. Bez wyrafinowanych fantazji, zabawek, szarpania za włosy czy klepania kobiety w pośladki, jakby była klaczą wyścigową. A co, jeśli ona właśnie tego pragnęła? Westchnął i oparł się o skórzany fotel, a jego myśli przerwał dźwięk telefonu. Spojrzał na stolik w drugim pokoju i chcąc nie chcąc ruszył odebrać.

– Kto? – burknął, nie kryjąc złego humoru.

– Rusz tyłek i chodź na piwo. Siedzimy z Maksem w knajpie na rogu. – Usłyszał głos znajomego z pracy.

– Jutro robota, nigdzie nie idę – odparł.

– Nie bądź cipa, chodź do nas!

Anton wzdrygnął się, bo chociaż normalnie taki tekst w ogóle by go nie wzruszył, to teraz pomyślał, że może rzeczywiście był cipą. Miękkim wymoczkiem, który uroił sobie ten cały chory romantyzm i podchody prowadzące do ekstatycznego celu. Czułości i powoli rosnące podniecenie. Bzdety? I dlatego ona go zupełnie olewała.

– Dobra, zaraz będę – powiedział i szybko się rozłączył.

Jeszcze raz spojrzał na ekran, a potem wyłączył monitor, złapał klucz i wybiegł z mieszkania. Kilka minut później był już na dole, machnął recepcjoniście ręką na powitanie i wyszedł z budynku obrotowymi drzwiami. Naprzeciwko jarzyły się neony baru, w którym zwykle przesiadywali jego koledzy z pracy. Piwo, whisky, czasem coś mocniejszego, chociaż on sam stronił od wciąganych do nosa używek. Kiedy przechodził przez ulicę, znowu pomyślał, że może za bardzo odcina się od tego, co „złe”. I może dlatego jest dla przeciwnej płci za mało atrakcyjny. Kiedy w jego życiu przyszedł ten moment, że postanowił się ustatkować, zapędził się w tym trochę za daleko. Zrezygnował z drobnych przyjemności, ekscesów, baletów do rana i seksu z przygodnymi partnerkami. Skupił się na pracy i… owszem, był świetny w tym, co robił. Zarabiał i był odpowiedzialny. Ale czy, do diabła, miał poza tym jakieś życie?

Pchnął drzwi do baru i zaczął rozglądać się za kumplami. Wreszcie wypatrzył stolik w rogu i swoich już nieźle wstawionych kompanów.

– Dobry wieczór, panowie! – Podszedł do nich i zajął wolne krzesło.

– No wreeeszcie. Gwiazda firmowa zeszła do ludu, dobry wieczór! – odparł mu ironicznie Maks.

Anton kiwnął ręką na kelnera i zamówił piwo z beczki.

– O proszę, nawet piwa się napijesz?

– A ty co? Nie masz się do czego przyczepić? – Anton był wyraźnie zły.

– No taak, zrób mi awanturę. – Maks zaśmiał się z lekkim bełkotem w głosie.

– Chłopaki, luz! – odezwał się drugi z siedzących przy stole mężczyzn. – Za co pijemy? – zapytał.

– Za kobiety? – zaproponował Anton.

– Zgłupiałeś? – parsknął. – Lepiej za nas, żebyśmy znosili te ich wieczne humorki.

– Jestem za – powiedział Maks i kiedy kelner przyniósł Antonowi piwo, stuknęli się kuflami.

– Żebyśmy nie zwariowali! – powtórzył mężczyzna siedzący obok Maksa.

Cała trójka wypiła za to konkretną porcję piwa, a Anton zapatrzył się w pianę i wtedy uznał, że zapyta ich o coś.

– Mam problem, chłopaki, może pomożecie?

Obaj natychmiast się zaciekawili, bo Anton nie zwykł dzielić się z kimkolwiek swoimi problemami.

– O kobietę właśnie chodzi – wyjaśnił.

Koledzy popatrzyli na siebie, a potem jakby na zawołanie zaczęli klepać go po ramieniu.

– Stary! – odezwał się Maks. – W tej sprawie żaden z nas ci nie pomoże. Bab nie zrozumiesz, ni cholery.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: