- W empik go
Pan West - ebook
Pan West - ebook
Gabinet Williama skrywa wiele tajemnic…
Scarlett Sharp dowiaduje się w dość niespodziewany sposób, kim jest jeden z dwóch mężczyzn, z którymi dwa miesiące wcześniej spędziła szaloną noc. Okazuje się, że nieznajomy, o którym od tamtej pory nieustannie fantazjuje, to jej wykładowca.
Co więcej, William West jest nie tylko jej profesorem, ale przede wszystkim synem polityka walczącego z ojcem Scarlett o stołek gubernatora.
West również nie może o niej zapomnieć, dziewczyna zbyt mocno zalazła mu za skórę. Nie przeszkadza mu nawet fakt, że studentka jest nałogową kłamczuchą. Mężczyzna zwykle nie toleruje tej cechy u innych, ale tym razem… zrobi wyjątek.
Gdy na jaw wyjdzie skrzętnie skrywana przez Scarlett tajemnica, William będzie musiał dowieść swojej lojalności. Pytanie tylko, kogo postawi wyżej. Ojca czy swoją kobietę?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla czytelników poniżej osiemnastu lat.
Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8320-762-9 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Od Autorki
Pan West jest częścią uniwersum Arkansas. Poniżej znajdziecie zalecaną przeze mnie kolejność czytania. Dzięki temu unikniecie niespodziewanych spoilerów.
We’re just friends (New Adult).
Pan Drake (dark erotyk).
Pan West (dark erotyk).
Pan West to mroczny erotyk zawierający treści, które mogą być nieodpowiednie dla niektórych Czytelników. W trosce o Wasz komfort i bezpieczeństwo zamieszczam tak zwane trigger warnings, czyli ostrzeżenie przed treściami mogącymi wywołać niepokój lub wspomnienie traumatycznych wydarzeń:
– przemoc seksualna wobec dziecka;
– fałszywe BDSM;
– szantaż.
W książce występują sceny MM, MMF (tj. akty seksualne, w których biorą udział mężczyźni oraz dwóch mężczyzn i kobieta).
Zaznaczam, że wszelkie czynności seksualne odbywają się za zgodą wszystkich stron, jednakże nie oznacza to, że relacja przedstawiona w tekście jest zdrowa. Prawdziwe BDSM opiera się na zaufaniu i zrozumieniu każdego uczestnika aktu, czego tutaj nie znajdziecie.
Związek Scarlett i Williama nie jest przykładem zdrowej relacji. Pan West to fikcja literacka, ale wydarzenia przedstawione w tej książce mogły/mogą wydarzyć się naprawdę. Jeśli sam jesteś ofiarą przemocy albo znasz kogoś takiego – nie bój się prosić o pomoc.PROLOG
WILLIAM
Kiedy mówię Wam, że nie jestem typem człowieka, którego przedstawia się rodzicom jako przyszłego zięcia, to mówię prawdę, a nie żartuję sobie tylko po to, żeby rozładować atmosferę.
Idealnym przykładem na to jest fakt, że właśnie rżnę moją studentkę na biurku w gabinecie, kompletnie się nie przejmując, że ktoś może nas przyłapać. To jej problem, nie mój. To jej ojciec jest konserwatystą planującym pokonać mojego starego w nadchodzących wyborach na gubernatora Arkansas. To problem Scarlett, że przed wszystkimi udaje grzeczną dziewczynkę, a w rzeczywistości chodzi do klubów BDSM w poszukiwaniu wrażeń.
Ma pecha, że natknęła się na mnie. Oszalałem na jej punkcie od pierwszego momentu, w którym zatopiłem się w jej słodkiej cipce.
Zabawne. Niedawno śmiałem się z Dextera, że nie widzi żadnej kobiety poza Holly. Cóż – los ze mnie zakpił. Ale to nic… Nie spocznę, dopóki Scarlett nie będzie w pełni moja.
Nawet jeśli będę musiał użyć wobec niej starego, dobrego sposobu manipulacji.
Szantażu.PIERWSZY
SCARLETT
Dwa miesiące wcześniej
Poprawiam koronkową maskę na twarzy, nim decyduję się wreszcie zrobić krok i wejść za zasłonę do głównej sali. Oddech natychmiast mi przyspiesza. Nie tego się spodziewałam. Myślałam…
Rozglądam się po czarno-złotym wnętrzu ze zdumieniem, bo nikt nie zachowuje się niewłaściwie. Czy ja aby na pewno znalazłam się w odpowiednim miejscu? Phoenix wyraźnie mówiła, że ten klub jest idealny, żeby znaleźć to, czego szukam, ale… Myślałam, że będzie mi o wiele łatwiej.
Szlag.
– Pierwszy raz?
Niemal podskakuję, gdy słyszę męski szept tuż obok ucha. Jedno spojrzenie na mężczyznę bez koszuli i ze skórzaną obrożą na szyi wystarcza mi, aby mieć pewność, że faktycznie znalazłam się we właściwym miejscu.
Klub No-name zdecydowanie jest miejscem, którego potrzebuję.
– Tak. – Staram się brzmieć na wyluzowaną, mimo że z nerwów czuję ucisk w żołądku. – Aż tak to widać?
A może to ekscytacja?
– Wyglądasz, jakbyś się czegoś przestraszyła – mówi z rozbawieniem, ale nie takim obraźliwym, raczej luźnym, przyjacielskim. – Reece. – Wyciąga do mnie dłoń.
Od razu ją ściskam.
– Daisy. – Dziś nie jestem Scarlett.
Uśmiecha się, układa mi dłoń na lędźwiach i lekko popycha do przodu. Z łatwością mu się poddaję. Pewnie gdyby nie on, to dalej stałabym w wejściu jak sierota.
– Justin, to Daisy. – Reece przedstawia mnie barmanowi o wściekle różowych włosach. – Jest świeżynką.
Otwieram usta, żeby zaprzeczyć i powiedzieć, że wcale nie jestem nie w temacie, ale milknę. W sumie za wiele w życiu nie spróbowałam, więc może faktycznie jestem świeżynką?
Justin przesuwa w moją stronę kolorowy drink ze słomką i wetkniętą na brzegu truskawką.
– Znasz zasady?
– Tak. – Phoenix mi o nich opowiedziała. – Limit to dwa drinki. Sale VIP są tylko dla stałych członków. Myślałam jednak, że więcej się tutaj dzieje…
Mężczyźni wymieniają się spojrzeniami, po czym Reece obejmuje mnie ramieniem i przyciąga bliżej siebie.
Natychmiast wyczuwam słodki zapach… zioła!
Czy można tu zapalić? To by mi pomogło. Naprawdę.
– Na razie nic się nie dzieje, bo jest jeszcze za wcześnie. Zwykle około dziesiątej rozpoczyna się orgia.
Przekręcam głowę w jego stronę i otwieram szeroko oczy.
– Naprawdę?
Reece wybucha śmiechem, a Justin mu wtóruje, zanim odchodzi w stronę kobiety w krwistoczerwonej sukni, która właśnie podeszła na koniec kontuaru.
– Och, słodka dziewczyno – mruczy Reece z rozbawieniem. – Na orgię możesz trafić tylko w sali VIP-owskiej. Na głównej jest zakaz wykonywania jakichkolwiek czynności o zabarwieniu seksualnym.
– Och…
Rozglądam się ponownie po pomieszczeniu. Wszystkie loże są pełne. Nie zauważam, żeby któraś z płci przeważała. Raczej „siły” są rozłożone po równo.
Z zaciekawieniem przyglądam się facetowi, obok którego klęczy kobieta w kusej spódniczce i topie ledwo zakrywającym piersi. Mężczyzna gładzi ją po głowie, zanim chwyta między palce jej podbródek i wsuwa do ust coś do jedzenia. Uśmiecha się do niej czule, a mnie natychmiast zaczyna mrowić podbrzusze. Podoba mi się to, co widzę. Chcę na nich patrzeć jak najdłużej, ale niespodziewanie dociera do mnie niski, bardzo mroczny głos mężczyzny:
– Reece, cukiereczku, dlaczego każesz mi na siebie czekać?
Odwracam się w tej samej chwili, w której ramię Reece’a ze mnie znika. Kątem oka dostrzegam, że pochylił głowę i patrzy na podłogę, dlatego spoglądam w prawo, skąd dobiega ten…
Grunt osuwa mi się spod stóp na widok mężczyzny w czarnym garniturze. Wbija we mnie zimne jak lód niebieskie oczy, świdrując spojrzeniem, jakby chciał wyczytać wszystkie moje myśli. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale z trudem hamuję się przed tym, żeby nie pochylić głowy – dokładnie tak, jak zrobił to przed chwilą Reece. Mężczyzna chyba właśnie tego się po mnie spodziewa, bo kiedy ani drgnę, unosi brew i przechyla głowę.
– Tłumacz się.
Mimowolnie otwieram usta, choć to przecież wiadome, że tajemniczy mężczyzna nie mówi do mnie.
– Przepraszam, Sir – szepcze Reece ze skruchą w głosie; nieustannie wbija wzrok w podłogę. – Już szedłem do pokoju, ale zobaczyłem zagubioną dziewczynkę i chciałem jej pomóc się odnaleźć. Tak samo, jak Sir pomógł mnie się odnaleźć, gdy tu pierwszy raz przyszedłem.
Serce wali mi mocno w piersi. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Cieszę się jednak, że włożyłam na siebie sukienkę do kolan, bo dzięki temu chyba nie widać, jak mocno zaciskam uda. Mężczyzna w garniturze ciągle na mnie patrzy, mimo że Reece cały czas się przed nim tłumaczy.
Dlaczego go olewa?
I dlaczego mrowi mnie podbrzusze?
– Ach, tak… – mruczy, przerywając Reece’owi potok słów wypowiadanych coraz bardziej drżącym głosem. – Rozumiem. Czyli sam podjąłeś decyzję, co powinieneś zrobić, bez konsultacji ze mną, tak? Uznałeś, że w moim klubie nie ma nikogo, kto się odpowiednio zajmie zagubioną dziewczynką, tak? – Przenosi zirytowany wzrok na Reece’a, a mnie aż ściska w środku, żeby warknąć na niego, że jest wredny i nieuprzejmy.
Coś mnie jednak przed tym blokuje, choć nie potrafię powiedzieć, co dokładnie.
– Rozumiem, że uważasz, iż źle prowadzę to miejsce, tak?
– Nie, Sir! – zaprzecza szybko, mijając mnie. Upada na kolana przed mężczyzną w garniturze i ściska go za spodnie, po czym jak oparzony odrywa od nich dłonie; materiał już nie jest nieskazitelnie gładki. – Przepraszam, przepraszam, przepraszam…
Mężczyzna spogląda w dół, na pogniecione ubranie, a mnie znowu skręca się żołądek. Tym razem ze strachu o Reece’a. Nie mam pojęcia, skąd we mnie ta pewność, ale coś czuję, że właśnie bardzo sobie zaszkodził.
Fakt, że mężczyzna o lodowatym spojrzeniu zaciska Reece’owi dłoń na włosach i szarpie za nie tak, żeby ten na niego spojrzał, utwierdza mnie w przekonaniu, że faktycznie ma kłopoty.
– Do pokoju – syczy ostro. – Masz być gotowy, jak przyjdę, nie będę dłużej czekać.
– Tak, Sir. Przepraszam, Sir – mamrocze Reece, wstając. Szybkim krokiem mija mężczyznę i znika w ciemnościach korytarza tuż za nim. Wcześniej nawet nie zauważyłam, że coś się tam znajduje.
Kiedy tylko zostajemy sami, przenoszę spojrzenie na tajemniczego mężczyznę. Znowu wbija we mnie wzrok, cmoka z dezaprobatą, potrząsając głową, jakby był niezadowolony. Ze mnie.
Otwieram usta, żeby mu powiedzieć, że mogę robić, co mi się żywnie podoba, ale jest szybszy:
– Radziłbym ci się trzy razy zastanowić nad tym, co chcesz powiedzieć, kwiatuszku.
Zamykam usta i marszczę brwi. „Kwiatuszku”? Czyżby usłyszał, jak mam na imię? Skąd…
Mężczyzna spogląda sugestywnie w stronę sufitu pośrodku sali, a ja od razu podążam za jego wzrokiem. Mrugam z zaskoczenia na widok okrągłej kamery, która na pewno ma zasięg trzystu sześćdziesięciu stopni. Pewnie facet ma rozstawione po kątach mikrofony.
– O dziesiątej zacznie się pokaz shibari w jednej z salek. Polecam zajrzeć – mówi swobodnie, zanim zgarnia z blatu szklankę z whiskey, którą przed sekundą postawił tam Justin. – Przyjemnego wieczoru. – Uśmiecha się kącikiem ust i odwraca w stronę korytarza.
Nie wiem, co mi wpada do głowy, ale ruszam za nim. Zaciskam mu dłoń na łokciu, z zaskoczeniem stwierdzając, że materiał marynarki jest naprawdę, naprawdę miękki…
Lodowate spojrzenie, jakie mi posyła, gdy na mnie spogląda, niemal sprawia, że od niego odskakuję. Niemal, bo nie jestem w stanie się poruszyć. Dosłownie zamieram w bezruchu, ciągle z dłonią na jego łokciu.
– Możesz mi wyjaśnić, co ty teraz tak właściwie robisz, kwiatuszku?
Przełykam z trudem ślinę i powoli rozluźniam palce, aż wreszcie zabieram dłoń. Sama nie wiem, co ja, do cholery, wyprawiam, ale zamierzam brnąć w to dalej, bo dawno nie czułam się tak… wyluzowana i podekscytowana jak teraz.
– Co mu zrobisz? – pytam, na co wyczekująco unosi brew; w oczach błyska mu ostrzeżenie. – Co mu pan zrobi…? – poprawiam się szeptem, chyba intuicyjnie się domyślając, o co mu chodzi.
Unosi lekko kącik ust, jakbym go usatysfakcjonowała, po czym upija łyk alkoholu i zadaje mi pytanie, które wiem, że może zmienić wszystko.
Przede wszystkim mnie.
– Chcesz się przekonać?
Ale mimo to się zgadzam. Nigdy nie pozwolę, żeby strach powstrzymał mnie przed działaniem.
***
Na miękkich nogach wchodzę do pogrążonego w ciemnościach pokoju, w którym jedynym źródłem światła jest niewielka lampka na stoliku nocnym. Kiedy moje oczy przyzwyczajają się do mroku, zaczynam dostrzegać coraz więcej szczegółów. Najważniejszym jednak jest mężczyzna klęczący przy nogach łóżka. Nagi mężczyzna. Jedno spojrzenie na skórzaną obrożę na jego szyi wystarcza, żebym się domyśliła, że to Reece.
– Cukiereczku, zmiana planów.
Reece’owi drgają mięśnie pleców, ale to jedyna oznaka tego, że cokolwiek usłyszał.
O dziwo, nie wzdrygam się, gdy mężczyzna w garniturze kładzie mi dłoń nad pośladkami i popycha w stronę łóżka, lekko przy tym gładząc. Kiedy zatrzymujemy się tuż obok Reece’a, przerzuca mi włosy na drugie ramię i pochyla się, przyciskając ogolony policzek do mojego.
– Chcesz patrzeć czy uczestniczyć? – pyta zachrypniętym szeptem, od którego dostaję dreszczy.
Na końcu języka mam słowa, że chcę tylko patrzeć, bo przecież go nie znam, ale… Z drugiej strony Phoenix obiecała, że ten klub jest jednym z najbezpieczniejszych w okolicy, że nic mi tu nie grozi, że dbają tu o bezpieczeństwo, o czym świadczy sam fakt, że aby tu wejść, musiałam przynieść wyniki badań na wszelkie choroby zakaźne. Chyba tylko dlatego, przełknąwszy ślinę, odpowiadam to, co odpowiadam:
– Uczestniczyć.
Z ust wyrywa mu się stłumiony, zadowolony śmiech, nim dłonią zjeżdża od mojego karku w dół pleców, bez wahania rozpinając zamek. Kiedy tylko dociera do pośladków, wsuwa gładką dłoń pomiędzy materiał i przesuwa knykciami po kręgosłupie, aż wypycham piersi do przodu. Ten ostatni ruch dziwnym trafem sprawia, że delikatny materiał sukienki ześlizguje się ze mnie i opada na podłogę, a ja zostaję tylko w bezszwowych stringach.
– Mmm… – mruczy z zadowoleniem, nieustannie gładząc mnie kojącymi ruchami po plecach. – Jesteś olśniewająca, kwiatuszku.
– Dz-dziękuję – jąkam się z wrażenia, jakie na mnie wywiera.
Nie jestem dziewicą i to zdecydowanie nie jest mój pierwszy trójkąt, ale… Wszystkie dotąd były z facetem i kobietą, a nie dwoma mężczyznami, to po pierwsze. Po drugie żaden z nich nie był taki… Ten koleś samą postawą i tonem głosu sprawia, że chcę być wobec niego posłuszna, a co dopiero, jakby faktycznie kazał mi coś zrobić.
– Masz jakieś limity? – pyta niskim głosem, zahaczając kciukiem o cienki pasek znikający między pośladkami. Ciągnie za niego, sprawiając, że niemal staję w ogniu, bo powoduje niewielkie tarcie łechtaczki.
Otwieram usta, ale zanim jestem w stanie cokolwiek powiedzieć, szturcha lekko butem moje kostki, więc natychmiast je rozsuwam. Robię to bez wahania. Cichy jęk ucieka mi z ust, gdy jego dłoń ląduje między moimi udami, a palce bez problemu wślizgują się do mokrej cipki. Oddech mi przyspiesza, podczas gdy mężczyzna przyciska mi wargi do skóry tuż pod uchem; są wilgotne, jakby przed chwilą zwilżył je językiem. Nie potrafię powstrzymać drżenia, jakie wywołuje we mnie słuchanie ciężkiego, niemal cierpiętniczego westchnienia.
– Kwiatuszku, proszę, powiedz, że nie masz nic przeciwko mojemu fiutowi w swojej cipce.
Zamykam oczy i niemal dochodzę, mimo że właśnie zabiera ze mnie dłonie i się odsuwa. Spoglądam na niego przez ramię, przez moment szukając w jego postawie albo spojrzeniu, że jego słowa są tylko grą, ale jedyne, co dostrzegam, to zadowolony uśmieszek. Jakby już wiedział, jaka będzie moja odpowiedź.
– Seks analny nie wchodzi w grę – mówię spokojnie, chociaż cała drżę. – I żadnych płynów ustrojowych i innych takich.
Przytakuje skinieniem, po czym – chyba nie chcąc przedłużać – sięga dłonią do paska. Rozpina go, rozsuwa rozporek i… Oddech grzęźnie mi w gardle na widok przede mną. Jego członek nie jest długi, raczej średni, ale to jego obwód sprawia, że po kręgosłupie przebiega mi dreszcz – ekscytacji i przerażenia jednocześnie.
– Spokojnie, kwiatuszku, mój cukiereczek tak cię wyliże, gdy będę go rżnąć w tyłek, że bez problemu się zmieszczę – oznajmia bez cienia skrępowania i kiwa głową w stronę łóżka. – Połóż się tak, żeby było ci wygodnie.
Chyba za długo zwlekam z poruszeniem się, bo przechyla głowę i mruży oczy.
– Jeśli zmieniłaś zdanie, możesz wyjść, ale zrób to teraz. Już wystarczająco długo kazaliście mi czekać – mruczy z wyraźną irytacją, po czym sięga po gumkę. Zakłada ją sprawnie, nieprzerwanie patrząc mi w oczy. – Więc jak? Rezygnujesz z przyjemności, jaką mogę ci dać, czy zostajesz? – Unosi brew i podchodzi do Reece’a. Bez wahania podciąga go za obrożę i rzuca na łóżko jak szmacianą lalkę.
Serce dudni mi w piersi, a w uszach szumi krew, ale jedyne, co tak naprawdę mnie w tym momencie interesuje, to płynące w żyłach czyste pożądanie i euforia. Bo musicie wiedzieć, że w normalnym życiu, gdy muszę ładnie wyglądać u boku konserwatywnego ojca, nie czuję nawet jednej trzeciej tego, co teraz. Chyba że palę blanta z Phoenix na balkonie w domu moich rodziców, oczywiście ukrywając się przed nimi.
To właśnie dlatego mówię to jedno słowo, które na dobre przypieczętowuje mój los.
– Zostaję.