- W empik go
Panda na progu - ebook
Panda na progu - ebook
Panda imieniem Pudding to główna atrakcja zoo w Edynburgu. Uwielbia rozśmieszać dzieciaki, ale tak naprawdę marzy o tym, by zamieszkać z rodziną, którą mogłaby się opiekować – zupełnie jak jej ulubiona filmowa bohaterka, Mary Poppins.
Callum ma problemy w domu. Rodzice wciąż się kłócą, siostra go irytuje, kolega ze szkoły się nad nim znęca, a do tego wszyscy zapomnieli o jego dziewiątych urodzinach! Niemożliwe stanie się możliwe, gdy pewnego ranka panda Pudding zadzwoni do drzwi Calluma, gotowa pomóc chłopcu i jego rodzinie… Przygotujcie się na prawdziwe… Pandamonium!
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-640-5 |
Rozmiar pliku: | 6,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Uwielbiam się śmiać! Ha, ha, ha! – zanuciła pod nosem panda Pudding po kolejnym wprost doskonałym pod każdym względem¹ dniu w roli głównej atrakcji zoo w Edynburgu.
Nikt by się nie spodziewał, że panda może być tak rozrywkowym zwierzakiem, ale wystarczyło się zatrzymać przy jej zagrodzie, aby stwierdzić, że Pudding ma wyjątkowy talent do rozśmieszania dzieci.
– Jak. Dzień. Długi! – zaśpiewała, machając na pożegnanie odwiedzającym.
Posyłała pocałunki na wszystkie strony jeszcze długo po tym, jak tłumy zniknęły.
– Wróćcie jutro! Miło było was gościć! – zawołała, a jej głos zadźwięczał wesoło w chłodnym powietrzu.
Gdy panda Pudding upewniła się, że została zupełnie sama, wróciła do swojej zagrody. Usiadła z westchnieniem i oddała się ulubionemu wieczornemu zajęciu, czyli oglądaniu filmu Mary Poppins. Dostała go w prezencie od swojego opiekuna Geralda w dniu, w którym przybyła do zoo jako młoda panda. Gerald uznał, że dzięki temu Pudding będzie się czuła mniej samotna. I tak było.
Przez jakiś czas.
Pudding uwielbiała Mary Poppins. Oczywiście uwielbiała również Geralda. Oboje nauczyli ją wiele na temat życia. Jedno pokazało jej, jak być uprzejmą i pogodną przez cały czas, a drugie pomogło zostać główną atrakcją zoo. (Jedno miało magiczną parasolkę, a drugie – rude wąsy. Nie dostaniecie nagrody za odgadnięcie, które było które!) Ale żadne z nich nie mogło jej zastąpić prawdziwej rodziny.
Pudding znowu westchnęła i popatrzyła na Mary Poppins, która właśnie szybowała po niebie z magiczną parasolką w dłoni.
– Pewnego dnia – wyszeptała panda ze smutkiem – jeśli będę trenować wystarczająco wytrwale, może nauczę się latać jak ty, Mary, i znajdę rodzinę, z którą będę mogła zamieszkać. Rodzinę, która będzie mnie potrzebowała.
BIIP!
Pudding wiedziała, że ten odgłos oznacza podwieczorek. I rzeczywiście, jak na zawołanie przed jej zagrodą pojawił się opiekun z naręczem lśniących zielonych pędów bambusa.
– Cześć, Geraldzie! – zawołała Pudding. – Czyż to nie był „superkalifradalistodekspialityczny” dzień?
– Hm – chrząknął opiekun, z trudem otwierając zagrodę.
Panda potrafi zjeść dziennie tyle, ile sama waży, dlatego przynosił jej posiłki naprawdę często.
– Pozwól, że ci pomogę! – zawołała Pudding i wzięła od niego część pędów.
Gerald otarł brew.
– Dzięki, kochaniutka – powiedział. – Och! Jestem zupełnie wykończony. Flamingi nie dawały mi dziś spokoju.
– Biedactwo! Co za niegrzeczne z nich ptaki – skwitowała Pudding. – Może usiądziesz i trochę odpoczniesz?
– Odpocznę?! – burknął Gerald. – Jeśli usiądę, to już więcej nie wstanę! Nie robię się młodszy. Wkrótce skończę osiemdziesiąt trzy lata.
– Jesteś naprawdę stary – przyznała Pudding.
– No dziękuję bardzo! – Mężczyzna udał, że się obraził. – Nie mogę pozwolić, by szefowie zobaczyli, że obijam się w pracy. I tak już przebąkują coś o tym, że powinienem przejść na emeryturę.
Pudding żuła w zamyśleniu szczególnie pyszny pęd bambusa.
– W sumie ja też nie robię się młodsza – stwierdziła.
Nie miała pojęcia, ile dokładnie ma lat. Wiedziała tylko, że przybyła do ogrodu zoologicznego bardzo dawno temu.
– Ale czy ktokolwiek może się zrobić młodszy? – zapytała bardziej siebie samą niż Geralda. – Gdyby to było możliwe, to ja byłabym już malutką pandą, a ty niemowlakiem. – Schrupała kolejny pęd. – Mam nadzieję, że szefowie nie myślą o tym, żeby posłać MNIE na emeryturę. No chyba że… – resztki jedzenia wypadły jej z pyska, gdy otworzyła go szeroko, zachwycona swoim pomysłem – chyba że znajdą mi rodzinę? Bardzo chciałabym zostać nianią, mieć torebkę i kapelusz, i parasolkę jak Mary Poppins. Myślisz, że kiedyś mi się to uda?
– Hmm? – zdziwił się Gerald. – Niania? Kto to słyszał, żeby pandy niańczyły dzieci! – Zaśmiał się szorstko. – Dziwne rzeczy chodzą ci po głowie. – Wyciągnął dłoń i połaskotał pandę za uchem.
Pudding nie miała pojęcia, o czym on mówi. Pomacała się po czubku głowy, ale nic po niej nie chodziło.
BIIP, BIIP!
– Och! Mam dość tego zegarka – warknął Gerald z irytacją.
Pudding zerknęła na gadżet na jego nadgarstku, bardzo elegancki, czarny i lśniący, z prostokątną tarczą. (Czarny był jej ulubionym kolorem. A zaraz po nim biały). Szefowie dali ten zegarek Geraldowi w nagrodę za to, że pracował w zoo już sześćdziesiąt lat – trzy razy dłużej, niż żyje przeciętna panda.
BIIP, BIIP, BIIP!
– Zamkniesz się wreszcie? – burknął Gerald.
– Przepraszam – speszyła się Pudding. – Czy powiedziałam coś nie tak?
Staruszek się zaśmiał.
– Nie mówiłem do ciebie, kochaniutka! Denerwuje mnie ten piekielny zegarek. Wciąż wysyła mi wiadomości, przypomina, kiedy mam cię karmić, i podpowiada, jak o ciebie dbać. Jakbym nie miał pojęcia o swojej pracy! – Cmoknął z niezadowoleniem.
– Spróbuj się nie denerwować, Geraldzie. – Pudding poklepała go po dłoni. – To ci szkodzi.
– Jesteś kochana. – Mężczyzna się uśmiechnął. – Naprawdę nie wiem, jak ci to powiedzieć…
BIIP, BIIP, BIIP, BIIIIP!
– Ech! Co za diabelstwo! – krzyknął opiekun i zdjął zegarek z nadgarstka.
– Myślę, że twój zegarek cię nie słucha – podpowiedziała Pudding.
BIIIIIIPPP!!
– Grrrr! – Gerald ściągnął brwi, aż zaczęły przypominać jedną włochatą gąsienicę, i wepchnął zegarek do kieszeni.
– Dlaczego nie sprawdzisz, co on próbuje ci powiedzieć? To może być ważna wiadomość! – zaniepokoiła się Pudding.
– To nic takiego… – Gerald się zająknął. – Lepiej zajmij się podwieczorkiem, a ja przygotuję ci świeże legowisko, co?
Pudding wiedziała, że chociaż jej opiekun wiecznie narzeka na zegarek, od czasu do czasu sprzęt okazuje się bardzo przydatny. Na przykład wtedy, gdy pawian Larry zakradł się do furgonetki i pojechał na gapę na drugi koniec miasta. Geraldowi udało się go odnaleźć tylko dzięki urządzeniu namierzającemu przyczepionemu do jego prawej stopy i połączonemu z aplikacją w zegarku.
Pudding pokręciła głową. Ludzie bywają takimi głuptasami. W każdym razie to nie był jej problem. Ona musiała się skupić na przygotowaniach do kolejnego występu. Ostatecznie wszyscy wiedzą, że trening czyni mistrza!
– Jutro będzie mój NAJLEPSZY… – uniosła łapę nad głowę – najbardziej EKSCYTUJĄCY… – przekręciła stopę na godzinę trzecią – i NAJWSPANIALSZY… – popatrzyła w niebo i zadarła do góry rąbek niewidzialnej spódnicy – występ WSZECH CZASÓW!
– Zgadza się, kochaniutka – wymamrotał Gerald, po czym zwiesił głowę. – Daj z siebie wszystko, bo to może być twój ostatni występ…
Pudding zamarła i wlepiła w niego wzrok.
– Przepraszam? Co masz na myśli?
BIIIP! BIIIP! BIIIIP!
– Och, CICHO BĄDŹ!
– Widzę, że jesteś zdenerwowany, Geraldzie, ale naprawdę nie musisz być niegrzeczny.