- W empik go
Panda na scenie - ebook
Panda na scenie - ebook
Callum, jego rodzina i panda Pudding wiodą szczęśliwe życie.
Pandomina - spektakl jego taty i niedźwiedzicy - cieszy się ogromną popularnością. Pewnego dnia Penni Pi, wścibska dziennikarka odkrywa, że Pudding potrafi mówić. Kobieta zrobi wszystko dla kariery...
Czy Penni Pi wyjawi prawdę? Czy tata i Pudding dadzą się zwieść wizji sławy w Hollywood? Czy Cal uratuje swoją rodzinę i pandę?
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8319-141-6 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pudding uśmiechnęła się od ucha do ucha i pokłoniła w blasku reflektorów. Oklaski widowni otuliły ją jak ciepły podmuch przyjaznego wiatru. To była jej ulubiona część przedstawienia – przypominała jej o czasach, gdy była główną atrakcją zoo w Edynburgu i dzień po dniu otaczały ją uśmiechnięte twarze szczęśliwych dzieci. To wypełniało ją rozkosznym uczuciem – słodkim jak łyżeczka cukru.
Spojrzała na Grahama, swojego partnera scenicznego, który też się uśmiechał, i oboje pokłonili się nisko. Gdy znowu się wyprostowali, Graham niemal niezauważalnie skinął głową, dając jej następny sygnał. Rozłożył ramiona najszerzej, jak potrafił, i podbiegł do niej, żeby się przytulić. Zgodnie z planem odbił się od jej kudłatego brzuszka i upadł na scenę, lądując na pupie. Widownia ryknęła śmiechem, a on zachichotał pod nosem, jak to robił w trakcie każdego występu. Chociaż tyłek miał coraz bardziej posiniaczony, ten żart wciąż go bawił.
Pudding znowu rozejrzała się po widowni, zachwycona morzem wesołych twarzy, ale potem zauważyła blondynkę w jednym z przednich rzędów. Kobieta miała ostre rysy i w przeciwieństwie do pozostałych wcale się nie uśmiechała. Biedaczka. Panda miała ochotę mocno ją objąć, żeby poprawić jej humor.
Ukłonili się po raz ostatni i opuścili scenę przy wtórze oklasków. Graham uśmiechnął się szeroko do Pudding.
– Co powiesz na jeszcze jeden bis?
– Nie tym razem. Pierwsza zasada showbiznesu brzmi: zakończ, póki chcą więcej – doradziła Pudding.
Gdy wrócili do przebieralni, Graham sięgnął po butelkę wody i opadł na starą wysłużoną sofę. To był ich drugi występ tego dnia – przedstawienie było tak popularne, że dyrekcja teatru poprosiła o dodatkowy popołudniowy seans.
– Zdrzemnę się odrobinę, jestem wykończony – powiedział.
Właśnie założył lawendową maskę na oczy, gdy rozległo się głośne pukanie do uchylonych drzwi.
– Przepraszam was, ale jest tu dziennikarka, która chce się z wami zobaczyć. Z „Edynburskich Ploteczek”. Penelope… jakaś tam. – Inspicjent wydawał się zdenerwowany. – Prosi o wywiad.
– Och, przecież wiesz, że nie udzielamy wywiadów – odparł Graham. Zdjął maskę z oczu i usiadł.
Pudding zerknęła w głąb korytarza i rozpoznała smutną kobietę z widowni, która ze ściągniętymi brwiami stukała w klawiaturę telefonu. Wreszcie byłaby szansa, żeby poprawić humor tej biedaczce! Panda nie mogła znieść myśli, że ktoś miałby wyjść z ich przedstawienia nieszczęśliwy. Szturchnęła Grahama w ramię.
– Auć! – Graham popatrzył na nią ze zdziwieniem, a ona uniosła kciuki i gorączkowo pokiwała głową.
– Przepraszam, ale ta dziennikarka jest bardzo uparta – wyjaśnił młody mężczyzna i poprawił okulary, które zsunęły mu się z grzbietu nosa.
Zerknął na nich oboje. Podobnie jak wszyscy zakładał, że Pudding to aktorka w kostiumie pandy. I bardzo dobrze. Gdyby ktokolwiek odkrył, że jest prawdziwą, mówiącą pandą, która uciekła z zoo rok temu, mieliby ogromne kłopoty. Ale to oznaczało, że Pudding rozmawiała tylko z rodziną, a poza tym musiała trzymać buzię na kłódkę.
– Mam jej powiedzieć, że się nie zgadzacie?
Pudding pokręciła głową, surowo i wymownie patrząc na Grahama. Znowu pokazała mu uniesione kciuki.
Westchnął ciężko.
– W porządku – zgodził się bardzo niechętnie. – Pogadamy z nią przez chwilę. Tylko… daj nam ze dwie minutki, okej?
– Co ty kombinujesz, Pud? – zapytał, gdy inspicjent już sobie poszedł. – Wiesz, że to ryzykowne, delikatnie mówiąc!
– Ta dziennikarka… ona jest naprawdę smutna! Widziałam ją w tłumie. Nawet raz się nie uśmiechnęła! Ten wywiad na pewno poprawi jej humor. Obiecuję, że będę siedziała cicho, okej? – Panda uśmiechnęła się szeroko do Grahama i mina mu złagodniała.
– W porządku, kochana. Masz dobre serduszko, wiesz o tym?
– To nie znaczy, że ten wywiad nie sprawi mi przyjemności! – Pudding zarzuciła sobie na ramiona różowe boa z piór. – Jestem gotowa na sesję zdjęciową.
Graham zachichotał.
– Uważaj, bo jeszcze sława uderzy ci do głowy! Lepiej zachowajmy ostrożność. Gdy udajesz człowieka w kostiumie pandy na scenie, to jedno, ale z bliska… Zastanawiam się, czy nie powinniśmy przykleić ci guzików do futra, żeby bardziej przypominało kostium.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi i zanim Graham zdążył ją powstrzymać, Pudding odruchowo zawołała: „Proszę!”, po czym zatkała sobie pysk łapą i popatrzyła na niego z przerażeniem.
Smutna kobieta z widowni zajrzała do przebieralni.
Graham odchrząknął.
– Wybacz, kochaniutka. Trochę ochrypłem po występie. Proszę, wejdź – wydusił.
Kobieta wyglądała dokładnie tak, jak zdaniem Pudding powinny się prezentować olśniewające dziennikarki. Miała długie gładkie blond włosy, idealny makijaż, świetnie skrojony kostium i designerską torebkę.
Graham z entuzjazmem uścisnął jej dłoń.
– Miło mi cię poznać, Penelope. Jestem…
– Właściwie to nazywam się Penni. Penni Pi – przerwała mu dziennikarka. Potem ostrożnie wyciągnęła dłoń w stronę pandy. – A ty kim jesteś? Tak naprawdę?
– Ona nazywa się Pudding – powiedział Graham szybko, rzucając pandzie wymowne ostrzegawcze spojrzenie.
Penni sięgnęła do torebki po mały oprawiony w skórę notes i popatrzyła na Pudding z zamyśleniem. Panda pokiwała głową i uśmiechnęła się, trzymając język za zębami, chociaż trochę zmarkotniała. Penni nawet nie podziękowała jej za to, że zgodzili się na wywiad – i najwyraźniej wcale nie poweselała!
Dziennikarka uśmiechnęła się z przymusem i zwróciła do Grahama.
– A więc, panie Campbell, jak przyszedł panu do głowy pomysł na Pandomimę?
Campbellowie przygotowali sobie historię, która miała wyjaśniać, skąd wzięli inspirację do stworzenia popularnego przedstawienia. Oczywiście nie mogli zdradzić światu, że wymyślenie tak pandastycznego dzieła przyszło im z łatwością, skoro jedna z aktorek była prawdziwą pandą.
– Cóż, właściwie to moja córka, Tabitha, zapoczątkowała to wszystko. Uwielbia pandy, wypełniają całą jej sypialnię. Ma pidżamę w pandy, pościel w pandy, kule śnieżne z pandami… – Graham wyciągnął telefon z kieszeni. – O, tutaj mam trochę świetnych zdjęć. – Zaczął przeglądać fotografie, nie zauważając, że Penni patrzy wszędzie, tylko nie na jego komórkę.
– Mogę rzucić okiem na kostium? – zapytała gwałtownie.
– Cóż…
Ale ona już podeszła do Pudding. Obejrzała ją od stóp do głów, a potem obeszła wkoło, jak to robili wszyscy, szukając suwaka albo guzików kostiumu. Pomimo dobrych intencji, jakie miała wobec tej kobiety, Pudding trochę się zjeżyła. To było takie niegrzeczne ze strony dziennikarki!
– Gdybyś powiedział mi, kto się kryje w tym kostiumie, moglibyśmy wydrukować ekskluzywny artykuł na ten temat. Może nawet znalazłby się na pierwszej stronie, kto wie? To zapewniłoby wam duży rozgłos.
– Obawiam się, że tego nigdy nie ujawnimy – odparł Graham. – To absolutnie ściśle tajne.
Penni postukała długopisem w dolną wargę.
– A co, jeśli spróbuję zgadnąć, a ty przytakniesz, gdy trafię w dziesiątkę? Podobno Jodie Whittaker kupiła niedawno dom wypoczynkowy w okolicy. Trzymasz tam Doktora Who? – Pogłaskała pandę po ramieniu, zanurzając palce w jej miękkim, ciepłym futrze. – Jest takie realistyczne!
Pudding nie lubiła, gdy ktoś ją dźgał i szturchał. Wyciągnęła łapę i w odpowiedzi potargała włosy Penni Pi. Ciekawe, jak to się jej spodoba!
Reporterka zamarła. Odwróciła się i usiadła przed wielkim lustrem, by poprawić sobie fryzurę.
Pudding uwielbiała swoją przebieralnię. Lampki wokół lustra, jak w Hollywood, sprawiały, że czuła się niczym prawdziwa gwiazda. Podobnie stojak na kapelusze, na którym wisiały kolorowe chusty, boa i korale. Wszędzie stały gadżety związane z filmem Mary Poppins, od małych laleczek, przez latawce, po zdjęcie z autografem Dicka Van Dyke’a w towarzystwie pingwinów. Toaletka była ledwie widoczna pod warstwą kartek i rysunków od fanów i sympatyków przedstawienia, a w rogu lustra wisiało zdjęcie Geralda, byłego opiekuna Pudding z edynburskiego zoo. Obok szczotek i spreju do futra stała duża szklanka wody wypełniona soczystymi łodygami bambusa. Pudding oblizała wargi.
Graham zakasłał znacząco.
– A więc, pani, eee, Pi? Co jeszcze możemy pani opowiedzieć o przedstawieniu?
Penni wydawała się roztargniona, jakby rozwiązywała w myślach skomplikowane zadanie z matematyki, a nie poprawiała włosy. Popatrzyła na zdjęcie Geralda i łodygi bambusa w szklance, a potem na fotografię Mary Poppins z wyciętym pyskiem Pudding naklejonym w miejsce twarzy Julie Andrews. Wszystko to najwyraźniej interesowało ją bardziej niż gigantyczna panda siedząca obok.
Pudding już zaczęła się martwić, że nie dostaną dobrej recenzji i zastanawiała się właśnie, czy nie powinna zacząć śpiewać albo żonglować, gdy Penni nagle się rozpromieniła. Najwyraźniej coś do niej dotarło i uśmiechnęła się szeroko, jak to robiły dzieci w zoo, gdy dorosły z aparatem wołał „powiedzcie: seeer”. Pudding poczuła ciepło w sercu; a jednak udało im się ją rozweselić.
Penni Pi odwróciła się z powrotem w ich stronę, skrzyżowała nogi i pochyliła się ku Grahamowi.
Położyła notes na kolanie, przygotowała długopis i powiedziała:
– Proszę, mów mi Penni. I opowiedz mi wszystko, Grahamie. Naprawdę, wszystko. – Zamilkła na chwilę. – Możliwe, że mam dla ciebie ekscytujące wieści.