Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 kwietnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli - ebook

Kim był Jakub Szela? Rżnącym panów zdegenerowanym mordercą, oswobodzicielem chłopów, a może bojownikiem walki klasowej?

W polskiej historii i kulturze mało jest postaci równie znanych i jednocześnie o tak zakłamanej pamięci jak on. Od prawie dwustu lat powstawały o nim przeciwstawne pieśni, wiersze, powieści oraz prace naukowe i nadal otaczają go sprzeczne legendy. Wiodącą wymyśliła tuż po rabacji galicyjskiej nienawistna Szeli szlachta. Sprzeciw przyszedł jednak ze wsi, gdzie chłopi uznali go za bohatera, który walnie przyczynił się do zniesienia pańszczyzny. Z kolei po drugiej wojnie światowej komuniści – w uznaniu dla jego rewolucyjnych instynktów – wzięli Szelę na sztandary.

Panów piłą to historia zmagań o zdominowaną przez ziemiaństwo i inteligencję przeszłość Polski. Nie było w niej miejsca dla chłopów i ich najsłynniejszego przywódcy. Ta książka pokazuje dlaczego.

„Czym była pańszczyzna – koniecznym i logicznym etapem społecznego rozwoju czy też formą barbarzyńskiego niewolnictwa? Dlaczego społeczeństwo mające w zdecydowanej większości wiejskie korzenie za sprawą edukacji oraz narodowych mitów przejęło niemal bezkrytycznie imaginarium sarmacko-szlacheckie? Ryszard Jamka poszukuje odpowiedzi na te pytania. To nie tylko potrzebna, lecz także fascynująca lektura”.

Robert Makłowicz

Ryszard Jamka (ur. 1993) – historyk i prawnik. Absolwent Kolegium MISH UW oraz Uniwersytetu Oksfordzkiego. Laureat Stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za wybitne osiągnięcia oraz trzech nagród w konkursach na najlepszą pracę magisterską: w obszarze humanistyki i nauk społecznych (im. Jana Józefa Lipskiego), historii PRL organizowanym przez tygodnik „Polityka” (im. Mieczysława F. Rakowskiego) oraz antropologii historii (im. Bronisława Geremka).

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67674-79-9
Rozmiar pliku: 6,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pro­log

Le­genda, to skarb i siła, siła czę­sto po­tęż­niej­sza,
niż hi­sto­rya, niż rze­czy­wi­stość.

~ STA­NI­SŁAW WIT­KIE­WICZ

Do Smar­żo­wej nie tra­fi­łem od razu. Po­ko­nu­jąc kręte i gó­rzy­ste drogi, ro­dzinną wieś Ja­kuba Szeli mi­ną­łem nie­po­strze­że­nie, aż zna­la­złem się w po­ło­żo­nych w ma­low­ni­czej do­li­nie Sie­dli­skach-Bo­gu­szu, gdzie ko­ściół, cmen­tarz i ru­iny dworu – ma­te­rialne do­wody pań­skiej prze­szło­ści – jako pierw­sze opo­wie­działy mi hi­sto­rię ra­ba­cji. Upo­rczywy ma­gnes kul­tury szla­checko-in­te­li­genc­kiej na­tych­miast dał o so­bie znać.

Po­tężna neo­go­tycka świą­ty­nia z 1912 roku do­mi­nuje w pej­zażu tej li­czą­cej pra­wie ty­siąc miesz­kań­ców pod­kar­pac­kiej wsi. Jej ar­chi­tek­tem był Jan Sas-Zu­brzycki, który mo­nu­men­talne bryły w stylu nad­wi­ślań­skim umiesz­czał nie­mal se­ryj­nie za­równo w pro­win­cjo­nal­nej, jak i wiel­ko­miej­skiej Ga­li­cji. Nie tylko ku­ba­turą, ale także oka­za­ło­ścią wnę­trza ba­zy­lika może kon­ku­ro­wać ze swymi od­po­wied­ni­kami ze znacz­nie więk­szych miej­sco­wo­ści. W końcu jej wie­lo­barwne se­ce­syjne wi­traże wy­szły ze słyn­nego kra­kow­skiego za­kładu Sta­ni­sława Ga­briela Że­leń­skiego, brata „Boya”, a za­pro­jek­to­wał je Ste­fan Ma­tejko, bra­ta­nek Jana. Im­po­nu­jący bu­dy­nek to sym­bol zgod­nego współ­dzia­ła­nia miej­sco­wej in­te­li­gen­cji i chło­pów – jego hoj­nych fun­da­to­rów. O tra­gicz­nych wy­da­rze­niach sprzed lat przy­po­mina je­dy­nie umiesz­czony przed wej­ściem rys hi­sto­ryczny, w któ­rym pod datą 1846 roku ka­li­gra­ficz­nym pi­smem skru­pu­lat­nie od­no­to­wano: „20 lu­tego – ra­ba­cja w pa­ra­fii pod wo­dzą Ja­kuba Szeli ze Smar­żo­wej”.

Wię­cej in­for­ma­cji do­star­cza znaj­du­jący się po prze­ciw­nej stro­nie ulicy cmen­tarz pa­ra­fialny. Tak jak nad ca­ło­ścią wsi do­mi­nuje ko­ściół, tak nad cmen­ta­rzem gó­ruje mu­ro­wana ka­plica gro­bowa, wy­sta­wiona w 1860 roku przez Lu­dwikę z Bo­gu­szów Go­ray­ską ku pa­mięci po­mor­do­wa­nych człon­ków jej ro­dziny oraz ofi­cja­li­stów dwor­skich. La­ko­niczny na­pis na ścia­nie ka­plicy za­wiera je­dy­nie na­zwi­ska, choć i tak zgodę na jego brzmie­nie mu­siał wy­ra­zić bi­skup tar­now­ski Jó­zef Alojzy Pu­kal­ski. Rana była jesz­cze bar­dzo świeża... Tuż obok znaj­duje się znacz­nie skrom­niej­sza ka­mienna mo­giła, którą ów­cze­sna wła­ści­cielka Sie­dlisk-Bo­gu­sza spra­wiła swo­jemu bra­tan­kowi Wło­dzi­mie­rzowi. Do me­ta­lo­wego krzyża z po­sta­cią Chry­stusa do­ło­żyła roz­wi­dla­jącą się u góry pałkę sym­bo­li­zu­jącą we­dle le­gendy wi­dły – na­rzę­dzie zbrodni do­ko­na­nej na czter­na­sto­latku. O de­mo­kra­tycz­nym cha­rak­te­rze śmierci przy­po­mina je­den z wielu na­grob­ków w po­bliżu, z wy­ry­tym na nim na­zwi­skiem Szela.

Mój dłuż­szy po­byt na cmen­ta­rzu przy­kuł uwagę miej­sco­wego gra­ba­rza, który za­gad­nął mnie, czy przy­je­cha­łem na od­by­wa­jący się tego dnia po­grzeb. Gdy usły­szał o celu mo­jej wi­zyty, wy­pro­sto­wał się i po­ro­zu­mie­waw­czo spoj­rzał: „Ten Szela?”. Na­stęp­nie nie­pro­szony skie­ro­wał mnie do miej­sca, gdzie zgod­nie z wie­ścią gminną stać miała Sze­lowa cha­łupa. Wpierw jed­nak po­dą­ży­łem w prze­ciwną stronę, w kie­runku Go­rze­jo­wej, ku zbo­czu po­ro­śnię­tego la­sem wzgó­rza, ukry­wa­ją­cego po­zo­sta­ło­ści ro­do­wej sie­dziby Bo­gu­szów – je­dy­nego we wsi miej­sca pa­mię­ta­ją­cego ra­ba­cję. Mu­ro­wany dwór, a wła­ści­wie dwa z dru­giej po­łowy XVIII i po­czątku XIX wieku, to ty­powy przy­kład pol­skiej szkoły ochrony za­byt­ków. Upa­dek tu­tej­szej rol­ni­czej spół­dzielni pro­duk­cyj­nej oraz wy­su­nię­cie rosz­czeń re­pry­wa­ty­za­cyj­nych szybko do­pro­wa­dziły bu­dynki do ru­iny, która po­mimo wpi­sa­nia ich do re­je­stru za­byt­ków wciąż po­stę­puje. Frag­men­tów da­chu i ścian we­wnętrz­nych, zna­nych mi ze zdjęć sprzed kilku lat, nie udało się już od­na­leźć. Gorzko sko­men­to­wała ten stan rze­czy rze­szow­ska de­le­ga­tura Naj­wyż­szej Izby Kon­troli: „to­czące się po­stę­po­wa­nie re­pry­wa­ty­za­cyjne nie zwal­nia od ko­niecz­no­ści dba­nia o za­by­tek”. Nie­stety, skład ma­szyn rol­ni­czych i sprzętu oraz zło­żona na eu­ro­pa­le­tach ce­gła na sprze­daż nie wróżą ni­czego do­brego.

Oskar­że­nie utrwa­lone w że­la­zie. Grób Wło­dzi­mie­rza Bo­gu­sza z cha­rak­te­ry­styczną pałką przy­mo­co­waną do krzyża, wrze­sień 2020

Sporu re­pry­wa­ty­za­cyj­nego nie prze­żył... XIX-wieczny dwór Bo­gu­szów w Sie­dli­skach-Bo­gu­szu, wrze­sień 2020

Za­mkną­łem oczy i wy­obra­zi­łem so­bie chmarę chło­pów po­dą­ża­ją­cych w mroźny po­ra­nek 20 lu­tego 1846 roku stro­mym wą­wo­zem ku dwo­rowi. Wśród nich był Ja­kub Szela z sy­nem. We­dle opisu nie­chęt­nego im Adama Bo­gu­sza, który oparł się na re­la­cji swo­jej ciotki Lu­dwiki – sio­stry i córki po­mor­do­wa­nych dzie­dzi­ców – pa­mięt­nego dnia chłopi z krzy­kiem oto­czyli dwór i za­częli się do niego do­bi­jać. „Prze­stra­szeni do­mow­nicy i służba wzięły się do ra­to­wa­nia dziadka Sta­ni­sława, 86-let­niego starca, który bę­dąc chory, le­żał tego dnia w łóżku. Z trud­no­ścią ubrali go i wy­pro­wa­dzili na strych domu, gdzie go ukryli, przy­rzu­ca­jąc słomą, a sami zbie­gli na dół. Roz­hu­kana tłusz­cza wpa­dła tym­cza­sem do domu, za­częła prze­szu­ki­wać wszyst­kie kąty i do­tarła na strych, gdzie od­kryli dziadka. Tam syn Szeli, urlop­nik Sta­szek, ma­jąc strzelbę na­bitą, zmie­rzył się i wy­pa­lił do dziadka, lecz strzał chy­bił. po­chwy­cili go oprawcy, wy­wle­kli na dzie­dzi­niec, gdzie na po­rę­czy sie­dział Ja­kób Szela i uj­rzaw­szy, ode­zwał się z drwin­kami do niego: «Jak się masz, Sta­siu? Już mnie wię­cej do aresztu wsa­dzać ani pie­nię­dzy za Wi­słę Po­la­kom wo­zić nie bę­dziesz, bo przy­szła twoja go­dzina». Po­czem ski­nął ręką, da­jąc znak chło­pom ”. Cha­rak­te­ry­styczne, że Szela wy­daje po­le­ce­nia, lecz sam nie uczest­ni­czy w mor­do­wa­niu i sza­bro­wa­niu. Non­sza­lancko sie­dzi na po­rę­czy i przy­gląda się, jak wy­rów­ny­wane są ra­chunki krzywd.

Da­lej Adam Bo­gusz opi­suje śmierć wspo­mnia­nego mło­dziut­kiego Wło­dzi­mie­rza Bo­gu­sza, któ­rego chło­pak kre­den­sowy ukrył w wy­chodku, lecz gdy miej­sce to za­częła za­le­wać upusz­czana z be­czek oko­wita, prze­nie­siono go do piw­nicy i przy­sy­pano ziem­nia­kami. Nie mi­nęło parę go­dzin i w wy­niku zdrady swo­jego nie­do­szłego wy­ba­wi­ciela Wło­dzi­mierz zo­stał za­mę­czony. Zdra­dzono rów­nież Ty­tusa Bo­gu­sza, który ukry­wał się na stry­chu domu, a chłopi, nie mo­gąc go od­szu­kać, kłuli su­fit „wi­dłami, prze­bili mu wnętrz­no­ści, roz­darli płótno, a przez ten otwór zle­ciał nie­bo­rak na ka­mienną po­sadzkę, po­ła­mał nogi i tam go do­bili”. „Straszny był wi­dok na dzie­dzińcu sie­dli­skim. Le­żały tam ciała po­za­bi­ja­nych: dziadka Sta­ni­sława, sę­dziego Ka­lity, eko­noma Jana Stra­dom­skiego i jego sio­strzeńca, 18-let­niego także, Jana Stra­dom­skiego, Ty­tusa i Wło­dzi­mie­rza Bo­gu­szów, a cały dom zra­bo­wany, znisz­czony, drzwi, okna, na­wet i pod­łogi po­wy­ry­wane. Krzyk był okropny, a wi­dok serce roz­dzie­ra­jący. Temu wszyst­kiemu przy­pa­try­wał się spo­koj­nie sie­dzący na dzie­dzińcu Ja­kób Szela i wy­da­wał sy­nowi Stasz­kowi roz­kazy, który przy­wo­dził ban­dzie. Do dwóch dziew­cząt Pie­trzysz­cza­nek, sie­rót, wy­cho­wa­nek dworu, które gło­śno za­wo­dziły, pła­cząc i na­rze­ka­jąc, co się z nimi te­raz sta­nie, ode­zwał się stary Szela w te słowa: «Czego tak za­wo­dzi­cie i bo­icie się, wam się nic nie sta­nie, Bo­gu­si­ków nie ma­cie czego ża­ło­wać, oni zgi­nąć mu­szą, a my się po­dzie­limy tem, co ich było, i le­piej nam bę­dzie»”.

Jesz­cze stoi. Dwór Bo­gu­szów w 1959 roku

Dal­szą drogę po­ko­ny­wa­łem już ni­czym chłopi w pa­mięt­nym 1846 roku, któ­rzy po roz­bi­ciu dworu w Sie­dli­skach skie­ro­wali się ku Sma­rzo­wej, bo tak do 1999 roku na­zy­wała się ta wieś. W tam­tej­szym dwo­rze nie oszczę­dzili spa­ra­li­żo­wa­nego Ni­ko­dema Bo­gu­sza. „Sta­ni­sław Dzie­dzic za­dał mu cios sza­blą w głowę, od któ­rego tenże spadł z fo­tela i wy­krwa­wił się na śmierć, jak zwie­rzę rzeźne”. Po­wtó­rze­nie ćwi­cze­nia z wy­obraźni było tu­taj trud­niej­sze, al­bo­wiem mil­czący świa­dek wy­pad­ków z 1846 roku zo­stał ro­ze­brany po dru­giej woj­nie świa­to­wej i dzi­siaj obej­rzeć można je­dy­nie póź­niej­szy drew­niany dwór z końca XIX wieku.

Dzie­dzi­cem Sma­rzo­wej był Wik­tor Bo­gusz, zwany Wik­to­ry­nem. Po­niósł on śmierć fe­ral­nego lu­tego jako je­den z pierw­szych w oko­licy. Ran­kiem wy­je­chał z Sie­dlisk, by od­wieźć swo­ich dwóch ma­ło­let­nich sy­now­ców do Rze­mie­nia. Za­trzy­mani przez chło­pów kilka ki­lo­me­trów da­lej, zo­stali uwię­zieni w karcz­mie w Ka­mie­nicy Dol­nej, gdzie po­tur­bo­wany Wik­to­ryn ocze­ki­wał na przy­jazd władz au­striac­kich. Wcze­śniej po­ja­wił się tam jed­nak Szela, który miał wów­czas wy­krzy­czeć swą osła­wioną kwe­stię: „Jesz­cze ży­jesz, Wik­torku, za­wsze mi gro­zi­łeś kry­mi­na­łem, lecz te­raz na cie­bie ko­lej przy­szła, a ja choć kilka go­dzin prze­żyć cię mu­szę; chłopcy do ro­boty”. Na­stęp­nie re­la­cje są roz­bieżne. We­dług tej szla­chec­kiej, po­cho­dzą­cej od Lu­dwiki z Bo­gu­szów Go­ray­skiej, Szela jako pierw­szy miał ugo­dzić Wik­to­ryna szyną że­la­zną, czego w śledz­twie nie po­twier­dzili chłopi, a za nimi ba­da­jący te wy­padki Au­striacy. W opi­nii od­de­le­go­wa­nego do tej sprawy Geo­rga Do­er­fla, nowo po­wo­ła­nego bur­mi­strza po­bli­skiego Pil­zna, „wo­bec wiel­kiej ilo­ści po­dej­rza­nych nie da się usta­lić z całą pew­no­ścią, kto za­dał Wik­to­rowi Bo­gu­szowi śmier­telną ranę; jako naj­bar­dziej praw­do­po­dobne wy­daje się, że Wa­lenty Ro­zen­bal­ski ze Strze­go­cic prze­bił go wi­dłami, a na­stęp­nie dzieła do­koń­czył jego brat Ja­kub, ude­rza­jąc go w głowę że­la­zną sztangą. W szynku był obecny Ja­kub Szela ze Sma­rzowy, na­wo­łu­jąc chło­pów, aby go za­bili”. Bi­lans ra­ba­cji w pa­ra­fii sie­dli­skiej był wy­jąt­kowo krwawy – ży­cie stra­ciły 23 osoby, w tym 7 dzie­dzi­ców (5 z rodu Bo­gu­szów), 5 dzier­żaw­ców i 11 ofi­cja­li­stów.

Po obej­rze­niu wszyst­kich we­hi­ku­łów czasu z Sie­dlisk-Bo­gu­sza i Smar­żo­wej po­zo­stało mi od­na­leźć ten naj­trud­niej­szy do zlo­ka­li­zo­wa­nia – wło­ści Szeli. Wska­zówki gra­ba­rza oka­zały się jed­nak zbyt skom­pli­ko­wane dla miesz­czu­cha, a „druga ka­pliczka za mo­stem”, w ob­li­czu mno­go­ści przy­droż­nych przy­byt­ków – nie do od­na­le­zie­nia. Moim pierw­szym prze­wod­ni­kiem zo­stał więc męż­czy­zna w śred­nim wieku pra­cu­jący z sy­nem w polu: „Ja to nie pa­mię­tam, dawno to było” – od­rzekł, jakby cho­dziło o wy­da­rze­nia sprzed kil­ku­dzie­się­ciu lat, a nie z po­łowy XIX wieku. Na­stęp­nie skie­ro­wał mnie do swo­jej star­szej są­siadki. Ta osiem­dzie­się­cio­let­nia, spra­co­wana ko­bieta oka­zała się – przy­naj­mniej we­dług jej wła­snych słów – ostat­nią po­wier­niczką pa­mięci o Ja­ku­bie Szeli. Wszy­scy po­zo­stali po­marli, a wie­dzieli znacz­nie wię­cej niż ona i chęt­nie dzie­lili się wie­dzą z od­wie­dza­ją­cymi wieś ba­da­czami i cie­kaw­skimi. Bez­błęd­nie jed­nak wska­zała mi pole, które miało na­le­żeć do Szeli, i opo­wie­działa zwią­zaną z jego użyt­kow­ni­kiem le­gendę, po­ja­wia­jącą się także w chłop­skich prze­ka­zach z lat pięć­dzie­sią­tych XX wieku.

Hi­sto­ria ta miała świad­czyć o wiel­kiej wie­dzy i spry­cie Szeli, który jako ple­ni­po­tent, czyli przed­sta­wi­ciel gminy, pro­wa­dził z Bo­gu­szami ba­ta­lię prawną o za­kres wy­miaru pańsz­czy­zny oraz wspólne dla ca­łej wsi grunty. Trwa­jący co naj­mniej dwa­dzie­ścia sześć lat spór ob­fi­to­wał w wy­biegi prawne, za­stra­sze­nia i kary cie­le­sne, sto­so­wane oczy­wi­ście przez szlachtę. Szy­ka­no­wany na wszel­kie spo­soby Szela był na co dzień ostrożny i dla­tego wodę ze studni za­wsze naj­pierw po­da­wał psu. Obawy o ży­cie oka­zały się za­sadne, bo pew­nego razu zwie­rzę pa­dło otrute. Zmyślny Szela ka­zał więc zbu­do­wać drugą stud­nię po­wy­żej tej pierw­szej, bo do­sko­nale zda­wał so­bie sprawę, że ska­żona woda po­zo­sta­nie je­dy­nie po­ni­żej. Jak utrzy­my­wała moja roz­mów­czyni, wie­lo­krot­nie ko­rzy­stała z tego uję­cia i ni­gdy nic złego jej nie spo­tkało. W tej opo­wie­ści, oprócz ele­mentu fan­ta­stycz­nego, ude­rzała bli­skość i na­ma­cal­ność zda­rzeń sprzed pra­wie dwu­stu lat. Dla­tego star­szy, nie­ży­jący brat ko­biety, gdy cho­dził z kro­wami na po­bli­skie pole, choć nie na­le­żało ono już od dawna do pier­wot­nego użyt­kow­nika, mó­wił za­wsze, że idzie na „Sze­lowe”.

Słynna rola znaj­duje się rze­czy­wi­ście w po­bliżu mu­ro­wa­nej ka­pliczki Matki Bo­skiej z 1932 roku, po le­wej stro­nie od sta­rej, drew­nia­nej cha­łupy po­ma­lo­wa­nej na żółto. Wśród krze­wów i so­sen sta­ra­łem się doj­rzeć ob­ni­że­nie te­renu, wy­zna­cza­jące miej­sce, gdzie stał dom Szeli. To, co zo­ba­czy­łem, po­rów­na­łem z za­cho­wa­nym zdję­ciem domu sprzed dru­giej wojny świa­to­wej i wska­zów­kami z in­ter­netu. Na próżno. Po­zo­stało je­dy­nie za­wie­rzyć le­gen­dzie.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------Źró­dła ilu­stra­cji

s. 9, 10: z ar­chi­wum au­tora

s. 12: ze zbio­rów Na­ro­do­wego In­sty­tutu Dzie­dzic­twa w War­sza­wie

Wy­daw­nic­two Mar­gi­nesy do­ło­żyło na­le­ży­tej sta­ran­no­ści w ro­zu­mie­niu art. 335 par. 2 ko­deksu cy­wil­nego w celu od­na­le­zie­nia ak­tu­al­nych dys­po­nen­tów au­tor­skich praw ma­jąt­ko­wych do zdjęć opu­bli­ko­wa­nych w książce.

Z uwagi na to, że przed od­da­niem ni­niej­szej książki do druku nie od­na­le­ziono nie­któ­rych au­to­rów zdjęć, Wy­daw­nic­two Mar­gi­nesy zo­bo­wią­zuje się do wy­pła­ce­nia sto­sow­nego wy­na­gro­dze­nia z ty­tułu wy­ko­rzy­sta­nia zdjęć ak­tu­al­nym dys­po­nen­tom au­tor­skich praw ma­jąt­ko­wych nie­zwłocz­nie po ich zgło­sze­niu do Wy­daw­nic­twa Mar­gi­nesy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: