Państwo ludzkie - ebook
Bezkompromisowa książka poetycka, traktująca o absurdzie ludzkiej egzystencji. Codzienny mord, uśmiech, szminka i perfumy, zakupy i seks. Nad wszystkim czuwa martwy bóg. Świat, w którym żyjemy jest przepełniony ohydą i grozą. Dlaczego milczymy? Dlaczego wciąż nie potrafimy się kochać? Kroczymy drogą do unicestwienia in toto…
| Kategoria: | Proza |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8245-219-8 |
| Rozmiar pliku: | 1,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Krzyk dzwonów zamęczonych na śmierć
karmi psy, które wciąż szczekają
w psychofizycznej obojętności.
Słowo jest kłamstwem pierwszym,
bowiem bezkarnie skradło ciszę,
przechadzającą się po świętym
ogrodzie.
Każdy symbol to zło.
Grzech obraca w palcach piękną
formę, która nie percypuje swej
brzydoty.
Słowo jest jak tratwa pływająca
po niezmierzonym oceanie.
Chwytają się jej naiwni,
byleby nie utonąć w milczeniu.Nie widzę — nienawidzę
nasi przodkowie mieli w sobie dużo schludności,
zostawiając w języku bagaż mądrościowych
doświadczeń. Bezpretensjonalna i godna
podziwu etymologia.
Dobro zmierza przez ciemność.
Nie zna swej istoty. Odkrywa się
w nim
Mroczny, niepoznany, jednak tajemniczy.
Nie widzę — nienawidzę.
Nie odchodź, w piecu ciasto.
Mam ci tyle do powiedzenia.
Być może nie będą to dobre nowiny,
lecz zobacz — widzę ciebie
na skraju ludzkiej udręki.
Wolność jest tylko sztuką cierpienia.Metafizyka
Każde piękno jest trujące.
Moje imię brzydota.
Ponura dni życia egzaltacja najczystszej rozkoszy.
Metafizyka
to moja muzyka
to moja anarchia
to zło,
którym świat wskrzeszam z martwych.
Sztylet to mój cierń
to moje serce
z krwią na rękach kroczy dumnie
metafizyka
przez królestwo obłąkanych i zawziętych,
szpicli i medialnych dziwek.
Przez deszcz mówi o tym, co przeklęte i piękne.
Brzydota się pięknu nie kłania.
Brzydota piękno odsłania.
To moja muzyka
moja anarchia in speGdyby
mnie ktoś zapytał:
czy jestem dobry? — odpowiedziałbym, że nie.
Stanę się dobry, gdy mi ktoś rzuci snop światła
na własne zaciemnienie, a jeśli tego nikt nie dokona,
oddalę się.
Odejdę, zanim usnę
aby samemu pokonać siebie, aby nie dać łajdactwu
możliwości panoszenia się.
Choćbym w samotności miał umrzeć, warto to zrobić.
Niczego bowiem nie ma w człowieku żyjącym.
Zapomnijcie o mnie. Wygaście mnie. Drżyjcie,
bo będę głuchy na wasze wołanie. Zapłaczą
wdowy i ptaki. Zakonnice zachorują ze wstydu.
Ale ona, kochanka cudowna, co tańczy nago każdej
szarej i deszczowej nocy, pójdzie za mną.
To wystarczy.
W czasie mroku nic więcej zrobić nie można.
Źle się dzieje w państwie ludzkim.
W empik go