- promocja
Paprocany - ebook
Paprocany - ebook
W Miejskiej Komendzie Policji w Tychach wybucha afera: kilku policjantów miało rzekomo zgwałcić prostytutkę. Pokrzywdzona jako głównego sprawcę wskazuje Krzysztofa Strzeleckiego – wzorowego funkcjonariusza i w ogóle człowieka „do rany przyłóż”. Strzelecki twierdzi stanowczo, że jest niewinny, ale zostaje odesłany na przymusowy urlop. Jedyną osobą, która bez zastrzeżeń wierzy w jego niewinność jest jego szef. Niestety, on sam też ma kłopoty, a konkretnie nie tyle on, co jego przybrana córka, która mocno niepokoi się losem swojej 18-letniej bratanicy. Dziewczyna była zawsze tzw. „trudnym dzieckiem”, rodzice już dawno wywiesili białą flagę. Wielokrotnie na długo znikała z domu; teraz też przepadła bez śladu, ale jej ciotka jest przekonana, że tym razem chodzi o coś poważnego, konkretnie o porwanie. Urlopowany Strzelecki chwilowo dysponuje nadmiarem wolnego czasu, więc jej ojczym prosi go o pomoc w prywatnym śledztwie. Tropy wydają się prowadzić do Paprocanów - jeziora w Tychach, popularnego na Śląsku miejsca wypoczynku.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-1544-8 |
Rozmiar pliku: | 2,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
------------------------------------------------------------------------
– Patrz, co mi przesłał mój klient.
Pokazałam Darkowi telefon. Na ekranie pokłócona para i podpis: „Co najczęściej zakłada kobieta? Kobieta najczęściej zakłada, że facet się domyśli”.
– To nawiązanie do tego, że wisi ci sporo hajsu za ostatnią sprawę?
Darek trzymał moją kancelarię w żelaznych łapach. Był kierownikiem sekretariatu i miał fotograficzną pamięć. Słynął z tego, że nigdy w życiu nie zawalił terminu, a obudzony nawet o drugiej w nocy potrafił wymienić wszystkich moich klientów wraz z ich zarzutami i tym, ile mi wiszą pieniędzy.
– To kancelaria adwokacka, a nie fundacja charytatywna. Załatw to! – warknął.
– Już załatwiłam. – Posłałam mu promienny uśmiech. – Wysłałam facetowi esemesa: „Nie potrzebuję, żebyś się domyślał. Potrzebuję tylko twoich pieniędzy. To nie była miłość jak w Przeminęło z wiatrem. Ty miałaś duży biust, a ja miałem sałatę”.
– Ha, ha! – Darek prawie spadł z krzesła. – Jesteś nienormalna. Kompletnie nie wiem, czemu oni wszyscy zlecają ci sprawy.
– Ja też nie – odparłam szczerze i wyjęłam z lodówki prosecco. – Kieliszeczek?
Dariusz zerknął na zegarek.
– Jest trzynasta… A w sumie… Lej. Mamy pocztę do zrobienia. Co tam u Juliana? – dopytał.
Ręka mi lekko drgnęła i rozlałam nieco wina.
– Mów – wycedził Darek przez zęby, widząc moją minę.
– Tydzień temu zapytałam go przez MSG, czy mu się jeszcze podobam – powiedziałam, siląc się na uśmiech. – Odpisał, że pracuje i odezwie się później.
– Tydzień temu? – Darek uśmiechnął się krzywo. – Pracuje od tygodnia bez możliwości wyklepania na telefonie słowa „tak” albo „nie”. Grubo. Napisz mu skargę na pracodawcę do Państwowej Inspekcji Pracy. Ale nie martw się, jest jeszcze kilkanaście usprawiedliwień dla jego zachowania: telefon wpadł mu do kałuży, porwali go kosmici, schodził ze schodów, potknął się i upadł na jakąś laskę… Bo przecież nie bierzemy pod uwagę, że ma cię tak głęboko w dupie, że nawet nie chce mu się odpisać, prawda?
Popukał się w czoło.
– Może czuł, że go naciskam… – powiedziałam instynktownie.
Opcję bronienia innych miałam fabrycznie wpisaną w system.
– A może po prostu już mu się nie podobasz?
Brzytwa Ockhama. Darek uwielbiał tę zasadę, która zakłada podążanie jak najprostszą drogą rozumowania, bez zbędnego dzielenia włosa na czworo.
– To dlaczego się ze mną spotyka?
Jednym haustem opróżniłam kieliszek wina.
– Cholera wie, to nie jest twoje zmartwienie. Ty się lepiej zastanów, czy nadal chcesz spotykać się z facetem, który przez tydzień nie umie odpowiedzieć na pytanie, czy mu się podobasz… Chyba że to nie jest dla ciebie problem…?
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
– Darek, daj żyć! – Polałam repetę. – Dwa lata tak się kopię z koniem, więc tydzień mi nie zrobi różnicy.
– A potem kolejny rok i jeszcze kolejny, i następny. I wykruszą się po drodze wszyscy twoi amanci, od których oganiasz się miotłą, mimo iż są więcej warci niż ten cholerny Julian! Podobał mi się ten fotograf! Wyglądał na równego gościa. A ty po naszej firmowej imprezie poszłaś z nim na randkę najebana jak szpadel i jeszcze zapytałaś go, czy fotografuje wesela! Wesela, kurwa! Kolesia, który trzaskał sesje do „Playboya”!
Darek nie mógł przestać się śmiać. Ja też zarechotałam.
– Przestaniesz mi to kiedyś wypominać?
– Nigdy! – Wymierzył we mnie palec. – Będziesz się tak bujać na tej psychicznej, niewidzialnej lince Julianka, a potem się zestarzejesz…
Pokazałam mu język.
– Magda, moja ukochana kosmetyczka, nigdy na to nie pozwoli.
– Zestarzejesz się i umrzesz samotnie, trzymając w ręce zdjęcie tego durnia! Znajdą cię dopiero po miesiącu, bo on nawet nie zatrybi, że długo się nie odzywasz! – Darek zaczął otwierać listy, patrząc na mnie z politowaniem.
– Bez szans! Przecież ty wjedziesz mi razem z drzwiami do mieszkania, jeśli tylko w ciągu pięciu minut nie odpiszę ci na wiadomość. – Uśmiechnęłam się szeroko.
– Jesteś głupia i będziesz tego żałować. A ja wtedy powiem: „A nie mówiłem?!”. Wyznaczyli cię do urzędówki. – Darek zmienił temat, pokazując mi akt oskarżenia. – Zorganizowana grupa.
– No i pięknie. Zamów mi akta na przyszły tydzień, zobaczę, co to za mili panowie i czy faktycznie to zorganizowana grupa, czy banda debili, którą prokurator tylko tym określeniem komplementuje…
Znów zaczął się śmiać.
– Nie wytrzymam z tobą.
W tym momencie odezwał się domofon. Darek podjechał na fotelu w kierunku okna, a potem mina mu zrzedła.
– Idą kłopoty.
Nacisnął przycisk otwierający drzwi.Tychy 21.08.2020
------------------------------------------------------------------------
– Nie przerywaj mi! Nie przerywaj mi! Nie przerywaj miiiiii!!! – usłyszałem wściekły ryk.
Aaa, chlor był w swoim żywiole. Na szczęście to już nie było moje zmartwienie… Pogwizdywałem cicho, patrząc, jak przez okno najpierw leci poduszka, a potem męski garnitur, który zatrzymał się na rosnącym przed blokiem bukszpanie. Malowniczo.
– Ależ Jadziu… – zaprotestował męski, zgnębiony głos.
– Nie przerywaj mi, manipulancie!!! Śpij, kurwa, na dworze, jak ci u mnie nie pasuje. Ty nieudaczniku pierdolony! A jak chcesz spać na mojej poduszce, to ją sobie wynajmij!!!
– To znam – powiedziałem do byłego już sąsiada i uśmiechnąłem się szeroko.
Był piękny sierpniowy dzień, mimo to przeszył mnie zimny dreszcz. Najprawdopodobniej miałem po tym związku syndrom stresu pourazowego…
Sąsiad uśmiechnął się pod nosem, podając mi opony, po które przyjechałem.
– Jaka jest stawka?
Nadal jak zaczarowany wpatrywał się w wyjebane przez okno rzeczy. Najwyraźniej na nim robiło to jeszcze wrażenie, na mnie już nie. Wiedziałem, do czego ta wariatka jest zdolna.
– Pięć dych chyba, nie pamiętam już. Często tu macie takie jazdy?
Wrzuciłem opony do bagażnika i podałem mu rękę. Chciałem stąd jak najszybciej uciec. Miałem miękkie serce i czułem się nieco winny, że teraz ktoś inny przechodzi przez koszmar, który dobrze znałem i z którego cudem się wyrwałem. Chwilę wcześniej, niż przypłaciłbym to zdrowiem albo życiem.
– Czasami, ale chyba cisza jest jeszcze gorsza. Stary, jak mi żal tego gościa. On totalnie nie umie jej się postawić, wygląda jak cień samego siebie. – Sąsiad ze smutkiem pokręcił głową. – Kiedy człowiek słyszy takie wariatki jak twoja była, od razu bardziej docenia swoją kobietę.
– Też kiedyś nie umiałem się jej postawić – powiedziałem szczerze.
W tym momencie zobaczyłem, jak moja eks wychyla głowę przez okno. Najwyraźniej mnie usłyszała.
– Co ty tu robisz? – zapytała głosem słodkim jak miód.
O pomyślałby kto! Wersja „aniołeczek”…
– Przyjechał do mnie, żebym mu oddał… – zaczął sąsiad, ale mu przerwałem.
– Oglądam przez okno, jak wygląda twoje szczęśliwe życie, Jadziu! – odkrzyknąłem z uśmiechem. – Zawsze mówiłaś, że będę to robił z nieutulonym żalem.
– Ty wredny… – zaczęła, ale już jej nie słuchałem. Nie musiałem! To był problem tego biednego gościa, który trafił na moje miejsce.
– Pozdrów nowego chłopaka i przekaż, że serdecznie mu współczuję i wiszę mu flaszkę.
Pomachałem jej i wsiadłem za kierownicę.
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji