- W empik go
Paraklet: poemat dramatyczny w czterech aktach. - ebook
Paraklet: poemat dramatyczny w czterech aktach. - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 217 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ANTONIEGO
SZANDLEROWSKIEGO
POŚWIAT
TOM III
PARAKLET
POEMAT DRAMATYCZNY W CZTERECH AKTACH.
OKŁADKĘ RYSOWAŁ ANTONI GAWIŃSKI
ODBITO W DRUKARNI
PIOTRA LASKAUERA
WARSZAWA, ROKU MCMXIII.
…. et ego rogabo Patrem, et ALIUM PARACLI4UM dabit vobis, ut maneat vobiscum in aeternum____
…. o ja prosić będę Ojca, a innego POCIESZYCIELA da wam, aby z wami mieszkał aa wielu….
DUSZY KTÓRA DAŁA MI TO WSZYSTKO-ODDAJĘ
AKT I.
Dolina. Pod dębem odwiecznym pałą się znicze świątynne. Misy… dzbany… koryta pełne miodu… mleka… ziaren… Święte węże roją sic, dookoła mis. Błękitny dym kadzideł przesłonił omszałe ołtarze wonnym zmierzchem.
Ciżba łudzi zbłiza się ku ołtarzom—biją pokłony —śpiewają.
CHÓR SYTYCH:
Jak dobry Pan!… Dal żywny chleb… Dal mleka dzban…
i gwiezdny sklep…'
WSZYSCY:
Jak dobry Pan! Jak dobry Pan! (przechodzą)
11
Jak dobry Bóg!… Dal miodny krnż… Dał lany zbóż…. i pszenny bróg…
WSZYSCY:
Jak dobry Bóg! Jak dobry Bóg!…
(przechodzą)
CHÓR NĘDZARZY.
Nie mamy strzechy… nie mamy trzodyl… Nie mamy chleba… nie mamy wody!… (przechodzą)
CHÓR CIERPIĄCYCH.
Bróżdżą się nasze lica… Piersi męka nam porze… Gasną nasze źrenice… Rychloi ból nas już zmoże? (przechodzą)
CHÓR SYTYCH.
Jak dobry — On!… Dal wonny pąk… Dał zieleń łąk… Da! sypny plon… i winnych gron…
WSZYSCY.
Jak dobry On! Jak dobry On!
(wszyscy przechodzą)
CISZA płacząca stałaktytowemi łzami… pustka szemrząca stęchłą płesniawą wilgocią… Toczy się przed ołtarzami—skłębiony, wężowy, pożerczy BÓL. polipowe rozwinął ramiona—zazgrzytał… rozczełuścił krwawą stupaszczę… toczy się… kłębi… rozwęża…
BÓL.
Cień mój — radli… Gwóźdź — zębi… Szpon rozrywa… roztarga… Oścień w ranę się głębi… Rwie ja… gryzie… i szarga.
{wpełza w mrok)
bałwani sit… huczy… pieni—KREW. (ala pobiją /alf i u' rubinów* wystrzela wierzcholy… (ala pożera falę i stacza się ptjaito w ogntste wiry…
KREW.
Płynę w strugi… w ruczaje… Płynę w rzeki i morza.,. Pod żelazcem się taję…
W bntnlOI nrogti lic r7ajc…
Ślubne nitidam lota… Myśli poiiistne—wyścigami W rubin, w koral zastygam! Płynę… płynę W Ścieźaje— Płynę… płynę—zastygam… W skrzepłe węzły się wzdrygaml…
(odbiega w głąb—milknie)
Głuchy… lepy – niby echo grzmotu-JĘK jak tysiączne pierścienie olbrzymich młyńskich kół— warkota w Wftimym, starganym chaosie… uderza o kiaay zwartych drzew. 2 hukiem woli sit na ziemię… tarza si(… spiętrza… iak huragan ku górze i mów pada z łoskotem i głuchyi skowytem.
JĘK.
Lęgni; w sercu… w czerepie… W piersi—gromem rozpękam! W głaz się wkradnę—rozkruszę! Dławię, gniotę—i szczękam! Błyskawicę—oślepię… Piorun spotkam—ogłuszę… Grzmotem—Boga w dreszcz kuszę! {zwolna głuchnie—przywarował)
Płynie girlanda uwita z kryształowych, krwawych i czarnych spiekłych tez…
Nagłe stapia się w jeden olbrzymi, pełen mozaikowych lśnień krąg To—ŁZY
ŁZY.
Srebrzę… mgłę się— w ócz bezkresie…. mącę… rdzawię… dum rozłzawie!…
Kraie… przepalam… piekę… ranie— Snów otchłanie!
Bróżdżę… gryzę… żrę… i śmiercę— Serce—serce!…
{krąg zmętniał…stoczył się w mrok)
{Szum—KRWI…zgrzyt-BÓLU… huk—JĘKU… łkanie—ŁEZ)
LUCYFER.
(niewidzialny)
Społem, siostry! społem—społem! Wiążcie koło! Stańcie kołem!
BÓL,
Gdzie się potoczę—tam już goszczę. Wszędy swe jady moge szczepić
KREW.
I ja się a to nie zatroszczę,
Do kogo puhar krwi tej przepić?
JĘK.
Cokolwiek żyje—jęk rozpucha… Kona w jęk—nawet pustka głucha!
L/Y.
W Izach tollit wszystek indii ciało. Zabfakio ócz—i serc nic stało!…
ukazuje się LUCYFER.
Społem siostry! Społem—społem! (niknie)
KREW, BÓL, JĘK i ŁZY. Wiążmy koło! Stańmy kołem!
LUCYFER. Cyt. idzie… żywy, blady trupi.. Oinać go śmiało! To—wasz łup!
ukazuje się na zboczu góry—ZIEMIC.
KREW. BÓL, JĘK i ŁZY—rozwiewają się… płyną ku górze i nagie rozbłysły nad ZIEMIC EM krwawą, rudą, zbłoconą tęczą… poczetu go opasują w ścisk dławiący… A ZIEMIC wlecze się jak ciem żałobny w srebrzyście drącej ciemności… pnie się ku szczytom… wstępuje na wirchy… zboaa…
wedm/e… i mów prze ku górze— i łąk bez końca…
ZIEMIC.
Szukani… błądzę…
Królewski kosztur w dłoń skrwawioną wbódlem… Dech mój—by ogni czerwonych mosiądze— Piersią swą wsparłem jak słoncczneni szczudłem…
Ani mię tajnych ścież bronne wrzeciądze
Wstrzymają w pędzie! ni nad rzeżwem źródłem
Nic złożę głowy—upalonej żarem!…
Uli; o pełni srebrnej… i o nowiu…
I w noc zdrcszczoną… i w słońca złotowiu —
KHÓL-PTAK! zwabiony podniebnym rozgwarcm
Duchów wieszczących w wróżbnem złotogłowiu!…
Idę… Opływam jesienną rozmglawą Dumne krawędzie w nieskończoność wżartt… W podziemnych kuźniach odprawuję wartę. Aże—wolności spragnion—bucham lawą!… Skrzydłem plomienncm huragan doscigani… Dławię go w piorun!…
Zwycięstwem zastygam… I znowu szukam… znów krzyż tęskny dźwigam…
A czasem tak się moich lotów pniewie Rozkiełzna bólem, że w błyskawic gniewie Śmiech mój się tęczy—niby mozaika!… I wtedy nawet sani Bóg o tem nie wie, Sąż to w mej duszy boie, czy—muzyka…
Błądzę… błądzę… Roga szukam!…. Mroczną toń borów wołaniem rozhukani. Kozedrę nieba nieschwylana zasłonę…
Głodne źrenice—wpiorunię jak ćwieki W tego, co L sobą wraz i szczęście schował! I nie powrócę już do ziemnych pował, Aż tajń Mu wydrę z pod zimnej powieki… Ai w pierś ją wziocę… aż tajnią zapłonę. Na wieki!!!
Uśpione ciemię góry spłonęło purpura pożarną. Roją się węże błyskawic… wiją się… syczą… splatają dookoła wierzchołka góry złocistą koronę… Razwraz krwawy piorun wstrzeli się rubinem w błyskawiczny kląo i zastygnie w uskrzydlonych, ognistych obręczach… Oora chwieje się… dygoce… Sypią się z niej skaliste zwały jak krople rosy porannej, gdy wichr łodygą kwiatu zatarga… Złomy jak łachmany spadają z góry… obnażają ją… świecą obmierzłe nagości… tolle, bezwstydne, sprośne żebra szczerzą się zgniłe, śmiertelne…
Rdzawą, strutą posoką—barwią je błyskawice rozszalałe. Tu rozpętanie rozwściekłych żywiołów tworzy uroczystą, skamienia‧łą ciszę, z której zasłyszysz łacno:
GŁOS.
JAM JEST, KTÓRY JEST!
ZIEMIC.
Któś jest?
GŁOS.
JAM JEST,XTÓRY JEST!
ZIEMIC.
?e jesteś—wiem! Nie pytam o io! GŁOS.
Kłos jest, że pyiać tolfoM?
Jam jest, iż jesteś—Ty!
Mam w oczach łzy… Tkwi W piersi gwoźdiny strzał…
U ramion—boski szali Ty światy dźwigasz… ja ogromy
Bólu, co wzrósł już, źrzał! Co warczy we mnie, jak Twe gromy
Dookól trwożnych skał!
GŁOS. Któś jest, ie mówisz tak?
ZIEMIC. Jam jest, iż jesteś—Ty! Wiedz—nie rozpryśniesz w mgły,
Gdy ja źyć będę—żyw!
(klęka błagalnie)
Czyń mi dziw!
Daj ujrzeć raz Twą twarz…
Wpiję w nią bezdeń mych żrenicznych szkliw— I wszystką Miłość, którą masz— Zaniosę w szczęście—im! Synom Twym!
grzmią pioruny… śmigają błyskawice… Wnętrzna cisza, a z niej: GŁOS. JAM JEST…
ZIEMIC.
Daj wejrzeć raz w Twą twarz! Czyń mi dziw!
(pioruny grzmią i grzmią… Trzask wałącycH się skał)
Wiil pioruny… błyski żarz! Zacoś mściw?! Zacoś mściw?!
GŁOS.
…KTÓRY JEST!
ZIEMIC. {rozpaczliwie) Pioruny… grom,., błyskawice węże!
Takiż to serca Twego chrzest?! W cóż ducha mego usiermtężę? Z czem pójdę do nich? Jaki gest O Tobie—dion ma w nich zalęże?!
(drży ziemia—groza) Co? w gniew Cię srożę?
{wyzywająco)
Gniewem Twym nie drżę, ni się trwóż;! Bom nie jest proch… ho jestem—Ducht Zadławion lęk mój… skut w obrożę… Lot tticgo ducha—jak Twój ruch!
{pioruny rzedną) Z piorunem w ustach… z błyskawicą w oku Nie znijdę do nich—nie! (wypręża się—dion rozwarł) (jakby piorun chciał zdruzgotać) O słysz mię, Panie! Jeśli moc Twoja w gromowym jest nbłoku…
W błyskawicy—w huraganie… Chylę me przed Twą twarzą—-gnę…
Ale cię klnę Mych gorycznych ust piołunem! Ale przeklinam Cię Tobą—piorunem…
(wrósł—skamieniał)
(Ustają gromy – gasną błyskawice—cisza zstępuje niby ivit różany)
ZIEMIC.
(ożywa)
To sen byl… straszny seu! Przekląłem Boga! Ale—Ten,
Co we mnie żyje, co mnie wiecznie syci…
Co strzeże mego proga…
Co rzucił w próg mój wici Na krwawy bój i na zwycięztwo— Ja tego Boga czczę, choć spowit tajną gęstwol…
On jest! Nademną… we mnie świeci!… Dobędę Go! W pierś Mu się—duch—zakradnej…
Spojrzę wen raz—i w proch upadnę!…
(błądzi—szuka—btaga) Panie! zial mąk mych, mojej krwi… Oścień męczarny wbiłeś—tkwi… Słyszysz—jak w piersi ból charkota?
Zlituj mych mąk—rozewrzej wrota… Niech stanę—pielgrzym—u Twych drzwi… ł skonam w progu—zorza złota!
{stuje—nawa zjawa)
KRZAK OGNISTY.
Puli się „ nie spala… rwie zeń płomień… huczy… trzaska… jest)ak boiu trenica… w którey zachychotaUy błyskawice.
ZIEMICOWI.
(zwisa zwolna, niepostrzeżenie ręka…) (patrzy w krwawiące rany Syna) (zapomina o własnem cierpieniu)
SYN.
(spogląda na Ziemka z utęsknieniem) (pochyla głowę). Pragnę!
ZIEMIC.
(biegnie)
Ugaszę!
SYN.
(wznosi nań miłosne spojrzenie) Pragnij!
Co to? Czy moc Twa ze mnie drwi?! Chcesz walki/
Stajęl
Do brzeszczot a
Zatopię miecz!
(porwał się—biegnie z piorunową dłonią—i okrzyki rn):
Jam Duch-TęsknotaL.
nagle krzak gaśnie a nad nim zapala się w nieskończoność—KRZYŻ/ na krzyżu—SYN!
(przystanął} Z Tobą?!
SYN.
(rozkrzyżowujc ramiona w nieskończoność)…Mego Królestwa!… ZIEMIC. (wyciąga dłonie) Przyjdź, królestwo Twoje!
SYN.
(wejrzał na Ziemica konającym wzrokiem) (zwisła Mu giowa) Pragnę!!!
ZIEMIC.
Kocham Cię, rozpięty… Kocham Twe ciernie!… Twój bok otworzony… Kocham Miłości Twojej stygmat święty… Kocham, żeś wszystek nagi, z szat zwleczony… Kocham, bo z ran Twych wezmę siłę bożą… L Twej krwi—pioruny! One mi otworzą Do szczęścia—czyste i krysztalne dźwierze… One mi dadzą płomienne pacierze Na wymodlenie szczęścia—synom bólu!
Panie mój—Królu! Wierzę w Twą Miłość i w Twoje cierpienie, Że odkupiły winy od wiek wieka!…
Ale gdzież szczęście człowieka? Gdzie wyzwolenie? O wiem, że gdybyś—Ty! świat nowy dźwignął i w dziedzictwo go zostawił—
Niktby się życia nie wzdrygnął…
Niktby nie cierpiał… nie łzawił! Coż, że z krwi Twojej płynie odkupienie, Kiedy knść każda Izą i bólem chrzęście! Cóż, że nam dałeś swą miłość—Cierpienie.
Ody męka ducha—wciąż żonie!
Gdy z pokolenia idzie w pokolenie—
Nasz Bóg—to Milnść i Szczęście!
(Syn niknie z krzyża)
Cóż, żeś pozwolił ćwiek gwoździć w swe ciało?
Miłość zabrałeś wzwyż…—Cierpienie nam zostało…
(W nieskończoność świeci krwawy KRZYŻ) SYN zniki.
ZIEMIC.
{patrzy w zjawisko… spuszcza bolesny wźrok) Niema Cię, niema! Krzyż się tylko krwawi! W świat wplata cierń broczący! (ze skarga łzawą) Odeszleś, boś jest wszechmogący! A nas rzuciłeś, jak żórawi! Zwoliłeś porwać nas wichurze I—obłąkanym—w ślepej chmurze Wisieć, az ból nam pióra zrdzawi' (pada z jękiem na ziemię)