Parowy mroku i wzgórza świtania - ebook
Parowy mroku i wzgórza świtania - ebook
„Parowy mroku i wzgórza świtania” to tomik poezji pełen głębokich refleksji i emocji, które przenoszą czytelnika w mroczne zakamarki duszy oraz jasne przestrzenie nadziei. Wiersze zawarte w tej kolekcji ukazują złożoność ludzkich uczuć, od bólu po ekstazę. Autor poprzez metaforyczne obrazy natury wprowadza nas w świat, gdzie rzeczywistość przeplata się z marzeniami i tęsknotami. To poezja, która skłania do zadumy nad istnieniem, przemijaniem i tajemnicą życia, będąc jednocześnie hołdem dla miłości i rodziny.
Piotr Jarczewski urodził się 4 sierpnia 1960 roku w Warszawie. W wieku 6 lat trwale stracił wzrok. Ukończył studia na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Miłośnik piłki nożnej, drzew i krzewów, geografii fizycznej, historii religii i prądów filozoficznych. Zamieszczone w tomiku wiersze powstały na przestrzeni wielu lat. Inspirowane są snami, wyobrażonymi postaciami i migoczącymi w umyśle autora okruchami fraz.
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8308-989-8 |
Rozmiar pliku: | 867 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
LUSTRO I BRAMA
Rozwartą bramę przez mrok, w zapomnienie,
Co dnia spotykam na skraju błękitu,
I jeszcze tylko ostatnim pragnieniem
Chciałbym przeniknąć istotę zachwytu.
Gwiazdy nadziei przedwcześnie zagasłe
Nie wzejdą nigdy nad mrokiem istnienia –
Ich blask nie będzie jaśniejącym hasłem
Do dalszej drogi skrajem przerażenia.
Poznałem niegdyś kwiat i cierń wyboru,
Dłonią przebitą sztyletem poznania
Chciałem powstrzymać obłok przemijania,
Wypełnić pustkę cieniami upiorów.
Dzisiaj, odarty z płomieni mych zmysłów,
Strzaskany czasu obłąkaną bryłą
Szukam znaczenia dla gestów i tych słów,
Dla których jeszcze istnienie nie lśniło.
Już krwawy zachód dzień ku nocy kłoni –
Zwłoki południa zniknęły w oddali –
Znużone kwiaty, niepewne swych woni,
Posnęły cicho w poblaskach opali.
Gdzie teraz jestem? Na jakim bezdrożu?
Noc przystanęła, wiecznością zakwita
I czas pochłania, by w czarnych bezświtach
O dnia zapomnieć brzaskiem lśniącym nożu.
Zbieram okruchy, kalecząc nadzieję.
Próbuję złożyć potrzaskane lustro,
Co dziś szyderczym milczeniem jaśnieje,
A jutro może lodowatą pustką
W me serce szepnie: „Przedwcześnie umarłeś,
Nie żyłeś nigdy, byłeś własną złudą.
Mrok opuszczając, sień nocy rozwarłeś,
Gdy zawierzyłeś olśnieniu i cudom”.
Milcz! Tkwij w nicości. Bez twego bełkotu
Wiem, że jest rozpacz na wieki ta sama,
Prócz tego odmęt wściekłego potoku,
Zachwyt, cierpienie, grań w mroku i brama.