- W empik go
Pasjonaci - ebook
Pasjonaci - ebook
O swoich pasjach z Dorotą Kowalską rozmawiają:
Julia Lachowicz, Zbigniew Mikołejko, Maciej Stuhr, Janusz Onyszkiewcz, Tamara Gonzales Perea, Marek Niedźwiecki, Adam Małysz, Barbara Piwnik, Włodzimierz Cimoszewicz, Sylwia Czubkowska, Alicja Rzeczkowska, Barbara Sowa, Gromosław Czempiński, Martyna Tokarczuk, Damian Kordas,
Agnieszka Odorowicz, Ryszard Bugaj
Rozmówcami są ludzie z różnych środowisk, różnych profesji, z różnych pokoleń.
W większości znani, podziwiani, tacy, którym inni zazdroszczą sukcesu. Są też tacy, którzy nie są bohaterami zbiorowej wyobraźni, znani są jedynie w swoich środowiskach. To, co ich łączy, to ogień płonący w oczach i sercach. Ciekawość, nieustępliwość i właśnie ta gotowość, aby każdego dnia wstać i iść, podążać swoją drogą. Ale te rozmowy to coś więcej, bo jest w nich też o polityce, show-biznesie, Polaków czytaniu, o wymiarze sprawiedliwości, sporcie, modzie, sztuce, o fenomenie programów kulinarnych i o tym, czemu boimy się obcych, innych niż my. Bohaterowie tej książki rozmawiają z Dorotą szczerze, bez krygowania się. A ona słucha, zadaje pytania, tak po prostu rozmawia.
Mira Suchodolska
O autorce:
Dorota Kowalska
Dziennikarka „Polska The Times”, absolwentka Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach i paryskiej Sorbony. Pasjonatka sportu i dobrego kryminału.
Jest autorką sylwetek polskich polityków (Gracze: ich tajemnice), wywiadu-rzeki z Krzysztofem Liedlem, ekspertem od spraw terroryzmu (Oswoić strach: rozmowa o dekadzie terroryzmu), wywiadu-rzeki ze Zbigniewem Mikołejką (Jak błądzić skutecznie), wywiadów o generale Sławomirze Petelickim z A. Czupryn (Ostatni samuraj: rozmowy o generale Petelickim), sylwetek i rozmów z korespondentami wojennymi z W. Rogacinem (Korespondenci.pl. Wstrząsające historie polskich reporterów wojennych), a także rozmowy z Barbarą Piwnik (Barbara Piwnik w rozmowie z Dorotą Kowalską).
Bartek Syta
Fotoreporter i fotoedytor. Od 2001 roku pracował dla kilku tytułów prasowych, obecnie jest związany z wydawnictwem Polska Press. Fotografował najważniejsze wydarzenia polityczne i sportowe w kraju i za granica?, a także znane osobistości życia publicznego. Jego ulubiona? dziedzina? fotografii jest portret.
Książka zawiera 15 zdjęć osób, które rozmawiały o swoich pasjach.
Zdjęcia wykonał znany fotografik Bartek Syta podczas specjalnych sesji.
Kategoria: | Esej |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64378-50-8 |
Rozmiar pliku: | 1,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
„Napisałaś wstęp do mojej pierwszej książki, teraz piszesz do ostatniej” – powiedziała Dorota Kowalska, kiedy obgadywałyśmy sprawę. Uśmiechnęłam się w duchu. Zamruczałam coś niezobowiązującego pod nosem. Bo powiem Państwu, że jej nie wierzę. Każda jej książka, a napisała ich już kilka, miała być ostatnią. Pamiętam, jak po morderczym finiszu do mojej ulubionej pozycji „Jak błądzić skutecznie. Prof. Zbigniew Mikołejko w rozmowie z Dorotą Kowalską” waliła się w piersi i zarzekała, że już nigdy. Bo to za dużo pracy, a za mało pieniędzy, bo nie ma żadnego życia osobistego, tylko to, jakie się toczy pomiędzy nią, jej bohaterami a klawiaturą, no i że chciałaby się kiedyś wreszcie wyspać. A jednak macie Państwo przed oczyma kolejną książkę sygnowaną jej nazwiskiem. Dorota dedykuje ją swojej córce Oli wkraczającej właśnie w dorosłość. Aby zrozumiała, jaką cenę płaci się za życiowe wybory, ile trzeba poświęcić, aby dostać to, o czym się marzy. I jeszcze, że każdy ma przed sobą swoją własną drogę, niepowtarzalną, pełną wybojów i niebezpieczeństw. Ale gdzieś, za kolejnym zakrętem, czeka – być może – nagroda. Bo wszyscy jesteśmy jak bohaterowie powieści drogi – ruszamy w podróż, staczamy walki, uczymy się świata, ludzi, siebie samych. Dojrzewamy. Przegrywamy i zwyciężamy. Rzecz w tym, aby mieć cel. To mityczne królestwo, które chcemy zdobyć.
Ja sama miałam – jak niemal każdy w dzieciństwie – wiele pomysłów na swoje życie. Był etap, kiedy chciałam być lekarzem (ortopedą albo kardiochirurgiem) lub, jeszcze lepiej, weterynarzem. No, ewentualnie policjantem, takim, co łapie morderców. Jak nie, to adwokatem, żeby bronić niesłusznie oskarżonych. Podróżnikiem, naukowcem, literatem. Sprzedawać lody i pracować w bibliotece. Pilotować samoloty i ścigać się samochodami. I tak dalej. Nie mogłam się zdecydować, chciałam być wszystkimi tymi ludźmi naraz (albo po kolei). Zostałam więc dziennikarzem, co mi daje tę cudowną możliwość, że mogę dotknąć wszystkiego, wejść w każdy kąt, spotkać się z ludźmi, których pewnie w innych okolicznościach nie miałabym szansy zobaczyć. Korzystam z tej możliwości każdego dnia, pożeram świat, uczę się coraz to nowych dziedzin. Opisywanie tego (czytaj: długie, męczące godziny przed komputerem, bolący kręgosłup i czerwone oczy) są umiarkowaną ceną za ten przywilej.
Pierwszy raz pomyślałam o tym, że mogę zostać dziennikarzem w I klasie szkoły podstawowej, kiedy na bożonarodzeniowym przedstawieniu odgrywanym przed widownią wycierających oczy, wzruszonych rodziców wcieliłam się w rolę szalonej reporterki. „Przyszłam do redakcji bardzo zmarznięta. Co zrobić, żeby się rozgrzać? Chyba przeprowadzę kilka wywiadów na gorąco” – tak zaczynała się moja kwestia. I przyznam, że dźwięczała mi w głowie za każdym razem, kiedy odrzucałam kolejną opcję z listy „Kim będziesz, jak dorośniesz?”.
Kiedy po skończeniu średniej szkoły oznajmiłam swojemu otoczeniu, że składam papiery na dziennikarstwo, niektórzy nie kryli lekceważących uśmieszków. I nie stronili od przykrych komentarzy. Brzmiały one mniej więcej tak: ty, po swojej wiejskiej podstawówce, po prowincjonalnym technikum, po pierwsze się nie dostaniesz na te studia, a nawet jak się dostaniesz i jakimś cudem uda ci się je skończyć, możesz wylądować co najwyżej w jakiejś gazetce zakładowej. Czy było mi przykro? Było. Ale bardziej byłam wściekła. „Jeszcze zobaczymy” – myślałam.
Niektórzy mawiają z emfazą, że Wszechświat wspiera tych, którzy naprawdę o czymś marzą. Częściej jest tak, że mikrokosmos, w którym się obracamy, staje na uszach, żeby podłożyć takim frajerom nogę. Ale co to by był za bohater, który przestraszyłby się pierwszego ryku smoka. I co to by była za powieść, w której nic złego by się nie działo. Nuda. Trzeba więc wyjąć miecz, zgromadzić wokół siebie dzielną drużynę i iść dalej. Czasem nie dojadać, bo nie ma pieniędzy, nie dosypiać, bo doba jest za krótka, pocić się, martwić, bać, cierpieć... Ale także cieszyć się życiem, pożerać je tak, żeby sok cieknął po brodzie, dotykać każdej jego strony, tak jak niewidomy poznaje twarze nowo poznanych osób – te miłe, gładkie, i te wykrzywione paskudnym grymasem, szorstkie i zaropiałe.
Trzeba iść dzielnie przed siebie. Tak jak to opisał Zbigniew Herbert w Przesłaniu Pana Cogito.
Rozmówcami Doroty Kowalskiej w tej książce są ludzie z różnych środowisk, różnych profesji, z różnych pokoleń. W większości znani, podziwiani, tacy, którym inni zazdroszczą sukcesu. I kojarzonych z nim apanaży, choć te wcale nie są oczywiste. Są też tacy, którzy nie są bohaterami zbiorowej wyobraźni, znani są jedynie w swoich środowiskach. To, co ich łączy, to ogień płonący w oczach i sercach. Ciekawość, nieustępliwość i właśnie ta gotowość, aby każdego dnia wstać i iść, podążać swoją drogą. Ale te rozmowy to coś więcej, bo jest w nich też o polityce, show-biznesie, Polaków czytaniu, o wymiarze sprawiedliwości, sporcie, modzie, sztuce, o fenomenie programów kulinarnych i o tym, czemu boimy się obcych, innych niż my.
Bohaterowie tej książki rozmawiają z Dorotą szczerze, bez krygowania się. A ona słucha, zadaje pytania, tak po prostu rozmawia. A potem siada i spisuje te rozmowy nocami. Bo to jest jej droga: żeby dzielić się z innymi tym, co od innych dostała. Nie potrafi inaczej. Jest osobą, która wyciągnie z portfela ostatnie dwadzieścia złotych, jeśli brakuje ci na chleb. Albo na taksówkę. Na flaszkę. Niepotrzebne skreślić. Tym bardziej, kiedy ma ciekawą historię, nie może jej zostawić dla siebie. „To niesamowity człowiek, to, co mówił, jest fascynujące” – tak opowiada o ludziach, z którymi rozmawia. Nieważne, czy był to Adam Małysz, czy pani prowadząca osiedlową cukiernię. Dorota z każdego potrafi wyciągnąć to, co w nim najciekawsze. I najlepsze. Nie może przestać.
Dlatego nie wierzę, że to jest jej ostatnia książka. Przestanie pisać, jak umrze.
Ja także jestem ciągle w drodze. Kolejny bohater, kolejny temat, następna rzecz, którą mogę zbadać. Biegnę. Dziewczyna po wiejskiej szkółce, po prowincjonalnym technikum, zbieram kolejne artefakty, w moim przypadku teksty, które mają przybliżyć mnie do...
Nieważne.
Szanowni Czytelnicy, ta książka jest też o Was.
Olu, wstań i idź.
Dorota, jak będziesz chciała, napiszę Ci tekst do tej „środkowej” książki.
Mira Suchodolska
Warszawa/Legionowo 18 lutego 2017 roku. Godzina 19.15. Środek dnia.