Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Patchworkowe rodziny. Jak w nich żyć - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
18 czerwca 2025
39,90
3990 pkt
punktów Virtualo

Patchworkowe rodziny. Jak w nich żyć - ebook

Jak żyć w patchworkowej rodzinie i się nie pogubić?

Jak ją zbudować, by nikt nie został bez swojego miejsca?

W ostatnich latach liczba zawieranych związków małżeńskich spada, za to rośnie liczba rozwodów. Według danych GUS w 2024 roku na rozstanie zdecydowało się 57 tysięcy małżeństw – a statystyki te nie obejmują niesformalizowanych związków, które również się rozpadają. Tysiące osób wchodzi w kolejne relacje – często z tzw. „rynku matrymonialnego wtórnego” – tworząc wielopoziomowe, skomplikowane patchworkowe systemy rodzinne.

Współczesne familie złożone z dzieci „moich, twoich i naszych”, a także z ich mam i ojców, czyli byłych partnerów, i ich nowych potomków – nie są już unikatowym zjawiskiem. Jeśli żyjesz w takiej rodzinie, to według danych GUS, jesteś w grupie około miliona polskich patchworkowych rodzin. Przez niektórych ich członków traktowane są one jako dopust boży, przez innych – jako życiowa szansa. Niewątpliwie jednak życie w nich może być nie lada wyzwaniem.

Z praktyki terapeutycznej Wojciecha Eichelbergera wynika, że osoby w takich układach często czują się zagubione, winne, przytłoczone. Nie wiedzą, jak układać relacje w nowej rodzinie: z byłymi partnerami, dziećmi, z nowymi miłościami i ich dziećmi. A przecież w rodzinnych konstelacjach są jeszcze inne osoby – obecni partnerzy byłych partnerów, krewni, przyrodnie rodzeństwo… Czasem można się naprawdę pogubić.

Wojciech Eichelberger i Alina Gutek nie lukrują rzeczywistości, ale też nie straszą – dzielą się doświadczeniem, wiedzą i pomagają zrozumieć mechanizmy, które rządzą patchworkowym życiem.

To świetny przewodnik funkcjonowania we wspólnocie, którą tworzą byli i obecni partnerzy wraz z dziećmi oraz krewnymi. Znajdziesz w nim, m.in.: wskazówki, jak budować i dbać o relacje w rodzinie patchworkowej oraz narzędzia do radzenia sobie z emocjami, konfliktami i oczekiwaniami.

 

***

Wojciech Eichelberger

Psycholog, psychoterapeuta, trener i doradca biznesu. W swojej pracy odwołuje się do koncepcji terapii integralnej, która oprócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość człowieka. Współtwórca Instytutu Pstychoimmunologii (IPSI) oraz internetowej platformy Positive Life udostępniającej e-warsztaty i e-kursy do indywidualnego treningu i rozwoju kompetencji psychologicznych. Autor i współautor wielu książek, m.in.: Jak wychować szczęśliwe dziecko, Kobieta bez winy i wstydu. Zapalony żeglarz i narciarz. Kocha konie, psy, koty i wielu ludzi.

Alina Gutek

Dziennikarka, od lat związana z magazynem „Zwierciadło”. Zastępczyni redaktorki naczelnej magazynu. Autorka wielu znakomitych wywiadów i artykułów o tematyce psychologicznej. Od lat zagłębia psychologię wychowania i relacje rodzinne.

Kategoria: Psychologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8132-706-0
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Roz­dział 1

Ro­dzina pat­chwor­kowa – do­pust boży czy szansa?

Alina: Jedno jest pewne – to duże wy­zwa­nie.

Woj­ciech: Oj tak. Wy­zwa­nie dla sys­te­mów ro­dzin­nych, które two­rzą ten pat­chwork i dla każ­dego członka. Wiem coś na ten te­mat, bo sam by­łem czę­ścią ta­kiej ro­dziny. Mam dwóch do­ro­słych sy­nów z po­przed­niego mał­żeń­stwa, a moja była part­nerka jest mamą córki i syna. Mogę więc po­wie­dzieć, że je­stem do­świad­czo­nym pat­chwor­ko­wym oj­cem i oj­czy­mem. Ale mam też sporo w tej ma­te­rii do­świad­czeń za­wo­do­wych, bo wielu lu­dzi przy­cho­dzą­cych do mnie po psy­cho­lo­giczną po­moc to osoby z ta­kich ro­dzin.

Alina: Mamy więc tro­chę inne do­świad­cze­nia, bo ja je­stem w jed­nym związku od 44 lat. To może do­brze, że wno­simy do wspól­nej książki dwie różne optyki.

Woj­ciech: No nie do końca różne. Ja też by­łem w moim dru­gim związku po­nad 30 lat.

Alina: Chcesz po­wie­dzieć, że wszystko przede mną? Po­wiedzmy ja­sno: nie za­mie­rzamy w tej książce pro­pa­go­wać ro­dzin pat­chwor­ko­wych, bo ta­kie za­rzuty już sły­szę.

Woj­ciech: Ab­so­lut­nie nie. Za moim udzia­łem w two­rze­niu tej książki nie stoi in­ten­cja za­chwa­la­nia pat­chwor­ko­wej wer­sji ro­dziny. Uwa­żam, że trzeba ro­bić wszystko, żeby ro­dzina kla­syczna prze­trwała, pra­co­wać nad nią, pie­lę­gno­wać ją, chro­nić i wzmac­niać.

Alina: Fakty są jed­nak bru­talne. Jak po­daje GUS, w 2023 roku roz­wio­dło się 56892 ty­siące mał­żeństw na 146 ty­sięcy za­war­tych. W la­tach 1980-2023 liczba roz­wo­dów w Pol­sce wzro­sła z 39833 do tych pra­wie 57 ty­sięcy. W ostat­nich la­tach wi­doczna jest sta­bi­li­za­cja, za­pewne dla­tego, że ma­leje liczba za­war­tych mał­żeństw. Bo sta­ty­styki nie obej­mują lu­dzi z nie­sfor­ma­li­zo­wa­nych związ­ków, a oni też się prze­cież roz­stają.

Woj­ciech: To ogromny spo­łeczny pro­blem. Te pra­wie 57 ty­sięcy (plus nie­sfor­ma­li­zo­wani) wcho­dzi w ko­lejne związki na ogół z part­ne­rami z tzw. ma­try­mo­nial­nego rynku wtór­nego i two­rzy cza­sem wie­lo­pię­trowe pat­chwor­kowe sys­temy. Z mo­ich za­wo­do­wych do­świad­czeń wiem, że ci lu­dzie czują się za­gu­bieni, winni, nie wie­dzą, jak żyć i jak ukła­dać re­la­cje w pat­chwor­ko­wym sys­te­mie. Je­żeli mamy sta­wiać so­bie na wstę­pie tej książki ja­kiś cel, to jest nim po­moc tym oso­bom, by mo­gły le­piej od­na­leźć się w no­wej trud­nej sy­tu­acji.

Alina: To po­ku­śmy się o sfor­mu­ło­wa­nie tych trud­no­ści. Pierw­sza, jaka sama się na­suwa: pat­chwor­kowi part­ne­rzy bu­dują na gru­zach, wcho­dzą w nowe związki z nie­za­go­jo­nymi ra­nami...

Woj­ciech: ...do­brze jest je naj­pierw za­le­czyć, za­nim wej­dziemy w ko­lejne bli­skie re­la­cje. To ważne dla suk­cesu ko­lej­nej ro­dziny.

Alina: Druga trud­ność: w po­wsta­łych sys­te­mach po­ja­wia się wielu uczest­ni­ków, a każdy z nich jest rów­nie ważny.

Woj­ciech: Po­rów­nał­bym spo­tka­nie tych sys­te­mów do ko­li­zji dwóch trans­atlan­ty­ków. Na każ­dym z nich jest sys­tem ro­dzinny, który już się zor­ga­ni­zo­wał, ukon­sty­tu­ował, który ma za sobą wiele do­świad­czeń, zwy­cza­jów, ry­tu­ałów i pły­nie w ja­kimś kie­runku. Trans­atlan­tyki się mi­jają i na­gle, na przy­kład, za­mężna matka sto­jąca na bur­cie jed­nego z nich wi­dzi na dru­gim męż­czy­znę, o któ­rym za­wsze ma­rzyła, ale pech chciał, że jest on żo­na­tym oj­cem. Na­wią­zują kon­takt, za­ko­chują się i de­cy­dują, żeby być ra­zem. Ale już ni­gdy nie będą mo­gli po­pły­nąć na swoim wła­snym statku, tam gdzie chcą, bo każde z nich cią­gnie za sobą wszyst­kich pa­sa­że­rów trans­atlan­tyku, na któ­rym do­tych­czas po­dró­żo­wali. Po­wstaje ogromne za­mie­sza­nie, lu­dzie nie wie­dzą, na któ­rym ze stat­ków mają pły­nąć da­lej, jaki obrać kurs, część chce win­nych ka­ta­strofy wsa­dzić do sza­lupy ra­tun­ko­wej i zo­sta­wić na oce­anie, ale wtedy nie wia­domo, co zro­bić z ich dziećmi, z by­łymi part­ne­rami, te­ściami i resztą krew­nych. W końcu nie ma in­nego wyj­ścia, jak tylko zwią­zać oba statki li­nami, prze­rzu­cić mię­dzy bur­tami trapy i uzgod­nić ja­kiś kom­pro­mi­sowy kurs.

Alina: Część nie chce pły­nąć da­lej na ta­kich po­łą­czo­nych stat­kach. Mimo to trzeba ja­koś ra­zem funk­cjo­no­wać. W tak zwa­nych ro­dzi­nach pierw­szych (przed roz­wo­dem) też są trud­no­ści, ale ich skala jest nie­po­rów­na­nie mniej­sza.

Woj­ciech: Do­dajmy dla po­rządku, że ro­dziny pat­chwor­kowe two­rzą się tylko wtedy, kiedy przy­naj­mniej w jed­nym pierw­szym związku są dzieci. Bo gdy roz­stają się do­ro­słe osoby bez dzieci, to je­śli ze­chcą, mogą ro­zejść się na za­wsze. A je­śli jedna z nich zwiąże się z kimś, kto też nie ma dzieci, to spo­koj­nie mogą od­pły­nąć w dal na swo­jej ło­dzi. Nie ma wtedy po­trzeby żmud­nego zszy­wa­nia pat­chworku. Dzieci są ele­men­tem, który de­cy­duje o po­wsta­niu pat­chwor­ko­wej ro­dziny, bo mama i tata za­wsze będą ich ro­dzi­cami, nie­za­leż­nie od tego, jak się za­cho­wają po roz­sta­niu i gdzie los ich po­nie­sie. Dla­tego roz­sta­jący się ro­dzice ma­łych, jesz­cze nie­sa­mo­dziel­nych dzieci po­winni po­dej­mo­wać wy­si­łek dal­szego ich wy­cho­wy­wa­nia i tro­ski o nie mimo wszyst­kich trud­no­ści i kom­pli­ka­cji, ja­kie nie­sie ze sobą pat­chwor­kowy sys­tem. Na szczę­ście ro­dzice na ogół nie za­nie­dbują swo­ich pier­wo­rod­nych dzieci, jakby zda­wali so­bie sprawę lub prze­czu­wali, że wła­śnie im naj­wię­cej się na­leży.

Alina: Ra­dze­nie so­bie z uczu­ciami i emo­cjami to ko­lejna trud­ność. Po­trzeba czasu, żeby je okieł­znać?

Woj­ciech: Tak, czas na ogół le­czy rany. Ale jak ktoś się uprze, to na­wet upływ czasu mu nie po­może. Każdy z nas ma prze­strzeń wy­boru – albo otwie­ramy się na tę zmianę i czer­piemy z niej to, co moż­liwe, albo ży­jemy w wiecz­nym re­sen­ty­men­cie i cze­piamy się prze­szło­ści. Ci ostatni to lu­dzie, któ­rzy nie chcą, żeby czas za­bliź­nił ich rany i wiecz­nie je so­bie roz­dra­pują, po­wo­du­jąc mnó­stwo nie­po­trzeb­nego za­mie­sza­nia i cier­pie­nia w ca­łej ro­dzi­nie.

Alina: Lu­dzie de­cy­du­jący się na pat­chwork po­winni so­bie uświa­do­mić, w co wcho­dzą, na co się de­cy­dują.

Woj­ciech: I w ja­kim mo­men­cie ży­cia. Bo na pod­ję­cie de­cy­zji o dal­szym ży­ciu w pat­chworku ist­nieją lep­sze i gor­sze okresy oraz lep­sze i gor­sze spo­soby roz­po­czy­na­nia kar­ko­łom­nej pat­chwor­ko­wej drogi. Bar­dzo złym spo­so­bem prze­cho­dze­nia z pierw­szej, kla­sycz­nej ro­dziny do pat­chwor­ko­wej jest bu­do­wa­nie w trak­cie trwa­nia pierw­szego związku dru­giego rów­no­le­głego, za­kon­spi­ro­wa­nego. Czyli prze­cho­dze­nie z jed­nej re­la­cji w na­stępną „na za­kładkę”. Z pew­no­ścią mniej kło­po­tów i kom­pli­ka­cji emo­cjo­nal­nych mają ci ka­ska­de­rzy, któ­rzy mię­dzy jed­nym związ­kiem a dru­gim ro­bią so­bie prze­strzeń na sa­mot­ność i re­flek­sję. Wtedy można mieć więk­szą pew­ność, że ta trudna i od­po­wie­dzialna de­cy­zja zo­stała grun­tow­nie prze­my­ślana.

Alina: Trud­no­ści w pat­chwor­kach jest mnó­stwo, ale rów­nie dużo mo­żemy so­bie za­fun­do­wać, zo­sta­jąc w tok­sycz­nym związku w imię ra­to­wa­nia ro­dziny. Le­piej odejść z cho­rego układu niż w nim tkwić?

Woj­ciech: To ważny pro­blem mo­ralny i etyczny. Nie­ła­two w ta­kiej sy­tu­acji roz­strzy­gnąć, które roz­wią­za­nie jest mniej­szym złem albo więk­szą cnotą: pod­trzy­my­wa­nie tok­sycz­nego związku czy odej­ście? Tym bar­dziej, że na­sza tra­dy­cja i prze­kaz re­li­gijny za war­tość uznają nie­sie­nie krzyża do końca w każ­dej sy­tu­acji.

Alina: O czym przy­po­mina przy­sięga mał­żeń­ska: że cię nie opusz­czę aż do śmierci.

Woj­ciech: Ale jak się przyj­rzymy bli­żej lu­dziom, któ­rzy trwają w ta­kich związ­kach, to wi­dać, że wielu po­zo­staje w nich nie dla­tego, że prze­jęli się re­li­gij­nym po­stu­la­tem, lecz z bez­sil­no­ści, uza­leż­nie­nia, uwi­kła­nia lub z lęku przed kon­fron­ta­cją z nie­zna­nym. Kon­ser­wo­wa­nie swo­ich lę­ków i ogra­ni­czeń trudno na­zwać cnotą. W tej sy­tu­acji jest nią ra­czej od­waga. Tylko lu­dzie, któ­rzy wy­bie­rają walkę o stary zwią­zek świa­do­mie i z po­czu­ciem, że stać ich na odej­ście, mają szansę przejść przez kry­zys i prze­kształ­cić go w ja­kąś lep­szą wer­sję.

Alina: Tym­cza­sem przed pat­chwor­kami otwie­rają się też szanse. Bo ci lu­dzie na ogół ro­bią wszystko, żeby nie po­wie­lać błę­dów, które po­peł­nili w po­przed­nich mał­żeń­stwach.

Woj­ciech: Cza­sami są mą­drzy po szko­dzie i bar­dziej się sta­rają. Ale urzą­dza­nie so­bie ży­cia od nowa to skraj­nie trudne wy­zwa­nie i szybka ścieżka doj­rze­wa­nia. Bo trzeba obu­dzić w so­bie me­dia­tora, ogromną cier­pli­wość, takt, su­per­in­te­li­gen­cję emo­cjo­nalną, em­pa­tię, umie­jęt­ność ko­mu­ni­ko­wa­nia się – by wy­mie­nić tylko te naj­waż­niej­sze ce­chy. Bu­do­wa­nie związ­ków w ro­dzi­nach pat­chwor­ko­wych można po­rów­nać do za­ocz­nych stu­diów psy­cho­lo­gicz­nych na po­zio­mie uni­wer­sy­tec­kim.

Alina: Py­tamy w ty­tule roz­działu, czy pat­chwork to do­pust boży, czy szansa. We­dług mnie szansą może być na przy­kład to, że bez­dzietny part­ner wzbo­gaca się o dzieci dru­giego, które cza­sami są jego je­dy­nymi dziećmi.

Woj­ciech: To prawda, ale wiele za­leży od tego, czy drugi ro­dzic tych dzieci żyje, czy jest w związku, czy nie, czy ma nowe dzieci itd. Ro­dzinny pat­chwork to nie­zwy­kle skom­pli­ko­wane uni­wer­sum o nie­zli­czo­nej licz­bie uwa­run­ko­wań i wa­rian­tów. Ale je­śli zdo­bę­dziemy się na wszystko, na co nas stać, to mamy ogromną szansę na szyb­kie doj­rze­wa­nie. Ta szansa otwiera się zresztą przed wszyst­kimi człon­kami pat­chworku.

Alina: Przy­szy­wani ro­dzice są na ogół bar­dziej obiek­tywni, wy­lu­zo­wani. Nie na­pi­nają się tak jak bio­lo­giczni.

Woj­ciech: To prawda. Bo być pat­chwor­ko­wym ro­dzi­cem to tro­chę tak, jak być na miej­scu dziadka, który ko­cha te dzieci, ale nie bie­rze peł­nej od­po­wie­dzial­no­ści za ich wy­cho­wa­nie, nie po­trze­buje, by re­ali­zo­wały jego am­bi­cje czy za­spo­ka­jały po­trzeby. Dzięki temu re­la­cja z oj­czy­mem bywa dla przy­szy­wa­nych dzieci, dla ich dal­szego roz­woju, bar­dzo po­ży­teczna.

Alina: W ta­kim ty­glu, jak ro­dziny pat­chwor­kowe, za­wsze coś się dzieje – ktoś ma pro­blem, ktoś suk­ces. In­ten­sywne ży­cie mamy jak w banku.

Woj­ciech: Oj tak, otwiera się ogromna scena, cza­sem dra­ma­tyczna, cza­sem ko­me­diowa. Je­śli uda nam się uło­żyć re­la­cje mię­dzy wszyst­kimi pod­mio­tami: by­łymi part­ne­rami, ro­dzi­nami, dziećmi, to wszy­scy mo­żemy wza­jem­nie wno­sić do wspól­nego ży­cia wiele wspa­nia­łych prze­żyć, emo­cji, mo­żemy z tego czer­pać peł­nymi gar­ściami.

Alina: Ta­kie ro­dziny na­zywa się zre­kon­stru­owa­nymi, po­skle­ja­nymi, no­wymi, po przej­ściach, wie­lo­pię­tro­wymi. Mnie naj­bar­dziej po­doba się ta na­zwa: ro­dzina pat­chwor­kowa.

Woj­ciech: Mnie też. Me­ta­fora pat­chworku traf­nie od­daje za­sad­ni­cze ce­chy tego sys­temu. No bo pat­chwork to naj­czę­ściej na­rzuta albo po­szewka uszyta z bar­dzo wielu frag­men­tów po­cho­dzą­cych z róż­nych czę­ści nie­po­trzeb­nej już odzieży, za­słon, koł­der itp. Każdy z tych frag­men­tów ma swoją silną in­dy­wi­du­al­ność, au­to­no­mię i hi­sto­rię, ale w pro­ce­sie po­wsta­wa­nia pat­chworku stają się czę­ścią pięk­nej, har­mo­nij­nej ca­ło­ści.

Alina: Bar­dzo czę­sto nie szyje się go w po­je­dynkę, to ko­ron­kowa ro­bota wy­ma­ga­jąca współ­pracy i fan­ta­zji. Był taki film „Jak uszyć ame­ry­kań­ską koł­drę” z Wi­noną Ry­der. Panna młoda przy­go­to­wuje się do ślubu, a ko­biety z jej ro­dziny sia­dają przy wiel­kim stole, by szyć dla niej koł­drę z ka­wał­ków ma­te­riału. Wspo­mi­nają przy tym, dow­cip­kują, dzielą się swoim do­świad­cze­niem, a wszystko to ro­bią z hu­mo­rem, sku­pie­niem i od­da­niem.

Woj­ciech: Po­dob­nie szyje się ro­dzinny pat­chwork, on też wy­maga czasu, uwagi, sta­ran­no­ści, a gdy już wszystko się zszyje, to wy­cho­dzi piękna ca­łość. Po­tem oczy­wi­ście wy­maga kon­ser­wo­wa­nia, bo taka ro­dzina to nie­jed­no­lita „tka­nina”, można ją ła­two uszko­dzić, ła­two może się po­pruć, więc po­trze­buje tro­ski. Na­sza książka jest o tym, ja­kie trud­no­ści to­wa­rzy­szą temu pro­ce­sowi, na co uwa­żać, czego się wy­strze­gać, jak usta­wiać prio­ry­tety.

Alina: Czyli o tym, jak szyć i pie­lę­gno­wać pat­chwork. Nie po­damy jed­nak go­to­wego, do­brego dla wszyst­kich prze­pisu, bo taki po pro­stu nie ist­nieje.

------------------------------------------------------------------------

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij