Pernambuco - ebook
Pernambuco - ebook
Obszerny wybór tekstów jednego z najwybitniejszych żyjących poetów czeskich z wnikliwym posłowiem tłumacza Leszka Engelkinga. Poezja Wernischa – żywiołowa, rozbuchana wyobraźniowo i językowo, gotowa do improwizacji, plebejska i młodzieńczo prowokacyjna – jest zarazem poezją kultury: roi się w niej od aluzji literackich i plastycznych, parodii, pastiszów i innych „przekradów”. Tom rozpoczyna się kilkoma poetyckimi „końcami świata”, a później napięcie tylko rośnie. Jednak apokaliptyczna rzeczywistość według Wernischa to spektakl raczej buffo, krojony na modłę karnawału czy kukiełkowychwygłupów – świat widziany „na odwyrtkę”, odbity w sowizdrzałowym zwierciadle, a przez to bliższy czytelnikowi, bardziej ludzki.
Spis treści
Jak słońce zgasło
Koniec świata
Wisielcy
Już nadchodzą!
Ostatni dzień
Sąd ostateczny
Herbata
[Leniwa służko, ogień już zgasł]
Cmentarz objazdowy
Słoneczko świeci
[Brody umarłych rosną jak chwasty]
[Kiedy umrę]
[To całkiem łatwe]
W zakolu rzeki
Wspomnienie
[Na balkonie mókł stolik]
[Zapalają się latarnie]
Psa by z domu nie wypędził
Po latach w B
Knajpa przy drodze
Już dawno
Widmo
[Tylko na chwilę]
Kołysanka
Poczekalnia
Po stole pełźnie
Z Biblii
Noc poślubna
Ogród
Zima
Okręty
Nikczemnica
Łajba
Miłość na cmentarzu
Kiełbaski Květenskiego o arcysubtelnym smaku
Śmierć umarłym!
Zwyciężył księżyc?
Historia prawdziwa
To już tyle lat
Fajka w pożółkłych zębach
Rozrzucona słoma
Stój
Liścik
A kiedyś
Tego wieczora
Tę drogę znam
Raymond leżał na swojej pryczy
Orkiestra dęta
Mrugająca lalka
W parku
Oddali mi płaszcz
Arabska kapela
Nawalony
Ty, która patrzysz
Ale dziwny mamy dzisiaj dzień
Tak tylko
Zwierz
[Opowiadacz kawałów jest już daleko]
Wyobraź sobie
Robić wiersze
Walizka
Poeta
W jesiennych knajpach
Ciche miasto
Jeśli ot tak wrócę
Słyszałem piosenkę
Matka stoi przy desce do prasowania
O
Tarot
Mężczyzna z walizką
Słońce zajączkowało
[W metalowym pudełku z pagodą]
Klucz
Kulawa Anička
Piękny dzień, deszczowy, proszę
Statek wycieczkowy
Pernambuco
W dżungli
Ci ludzie
Dworzec w Berdyczowie
Kiedy w lesie jest dużo grzybów
[Przyleciała kulka]
Wujek Jan opowiadał
[Chodziłem pośród drzew]
Cudzoziemcy
Drzwi otworzyło mu dziecko
Potok
Sad
Tu prowadził pastuch stado
[Łódka]
[Policzek przytulony]
Śnieg, który napadał w nocy
Ogień
Leśny duch
Powiedział Yün-men mnichom
I powiedział Yün-men
Potem Yün-men ciągnął
Pewnego razu mistrz Kadō wyszedł ot tak
Mistrz Kadō zdjął
[Przerębla wyrąbana w lodzie]
Droga
Leśny bóg
Rzeczna bogini
Wiatr się zerwał i wzbił się piasek i kurz
Demon
Kukiełki
[Kacperka się, dzieci, nie bójcie]
[No więc, dzieci, to jest Kacperek]
Kacperek
Kukiełki
[Śnieg w Betlejem wszędzie]
[Im wyżej się wspinamy]
Magik
Cecylia
Bidet nagle się zachwiał
[ONA]
Ograny
Praga Bubny
W nocnej Pradze
Na górnym rynku
[Dni mijają]
Posłowie (Leszek Engelking)
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66487-65-9 |
Rozmiar pliku: | 2,0 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jak słońce zgasło, jeszcze lepiej było.
Wlaliśmy w siebie wszelakie gorzały,
leżąc, gadaliśmy głupstwa aż miło,
chrzęściły liście, a z lip się dymiło,
albowiem wszędzie pod nimi gorzały
jakieś tam szmaty i jakieś tam kości.
Brednie płynęły jak w bezprzytomności,
pachniało nam to jakby końcem lata.
Zapach nas zmylił. To był koniec świata.
.
Koniec świata
W Poncie, ach, to tam,
w Poncie, którego pielgrzymi nie znaleźli,
nie udawaj, że się przechadzałaś
tam gdzie ja, nie jesteś z rodu szczęśliwych.
Postaw sobie pasjansa na stoliku do kart,
nawet ja ci nie wyjdę, nie udawaj szczęścia,
nie wyjdzie ci krajobraz z parkiem i domem Rousseau,
wyjdzie ci krajobraz z białą pianą, daleko od nieba
i jeźdźcami.
Krajobraz ze sztuczką karcianą,
krajobraz z ogrodem szpitala wariatów.
Całkiem na górze jeźdźcy zatoczą końmi i nagle zobaczysz,
że ich konie idą z powrotem,
całkiem na górze śni się góra, żebyś wiedziała, że tam końca
świata jeszcze nie ma.
Nie udawaj, że się przechadzałaś
tam gdzie ja, nie jesteś z rodu szczęśliwych.
.
Koniec świata
Koniec świata był już dawno... Tylko że do guberni n...skiej każda nowość dochodzi z takim opóźnieniem, eee, nie ma co mówić. Były jakieś plotki, ale potem wszyscy o nich zapomnieli i żyli sobie dalej, jak zawsze.
.
Wisielcy
co chwila na wietrze
kiwamy głowami
tak tak tak
z poduszczenia wiatru
zaczynamy się kołysać
machając rękoma
jak przy szybszym marszu
lub ożywionej dyspucie
tak oto ożywamy
przytwierdzamy wszystkiemu
już od końca świata
tak tak tak
.
Już nadchodzą!
Nadchodzą!
Już kroczy noga,
hopsa gliździak na siwoszu,
za dupą tuptają czyraki.
Za nimi toczą się oczy,
za nimi sypią się zęby,
za nimi jacyś tam pełzną,
za nimi inni jeden przez drugiego jacyś niezdecydowanie,
potem różni rozmaicie
i różnie rozmaici.
A ta dolina
Jozafata się nazywa.
Pochód ją mija, potem znika
w innych dolinach, potem jeszcze w innych,
które także tak się nazywają.
------------------------------------------------------------------------
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
------------------------------------------------------------------------